Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Cairns Hospital posiadało w swoich kadrach naprawdę znamienite nazwiska, a jedno z nich należało do Enrici Duke-Macnee. Wainwright nie tylko cenił ją jako jednego z najlepszych neurochirurgów z jakimi miał sposobność pracować, ale także liczył się z opinią pani doktor w wielu kwestiach. Ponad to poza gruntem zawodowym łączyła ich także dobra, przyjacielska relacja. Chociaż określenie przyjaciel w słowniku Jony występowało naprawdę rzadko. Może bardziej trafnie byłoby określić Enricę jako osobę, którą Jonathan poważał i tolerował w swoim otoczeniu bardziej od innych współpracowników. Jednak wzajemna sympatia schodziła na drugi plan, gdy w grę wchodziły sprawy służbowe. Zaś gdy po raz kolejny wysłana do Duke-Macnee rezydentka wróciła z odmową, Wainwright zapomniał o jakiejkolwiek przychylności względem pani doktor. Liczył na obiektywną i fachową opinię, a odnosił wrażenie, że w tym konkretnym przypadku, Enrica nie kierowała się lekarskim doświadczeniem i wiedzą, a pozwalała by subiektywne przemyślenia i własne doświadczenia przyćmiewały jej racjonalny osąd.
- Doktor Macnee, mogę prosić panią na słowo? - Złapał ją na korytarzu, gdy akurat był w drodze do jej gabinetu. W zasadzie spotkali się tuż przed odpowiednimi drzwiami więc pozwolił sobie skinąć w ich stronę wymownie i tym samym dać Enrice, że pragnie z nią pomówić na osobności.
Czy domyślała się o co może chodzić? Prawdopodobnie tak, bo nie tak daleko jak godzinę wcześniej nie złożyła podpisu pod protokołem dotyczącym śmierci mózgowej pacjenta. Pacjenta, który pozostawał w śpiączce od kilkunastu miesięcy i którego rodzina ślepo wierzyła w cud jaki nigdy nie miał nastąpić. Z drugiej strony jego narządy mogły uratować kilka innych istnień, a co za tym idzie przynieść cud innym rodzinom, takim dla których istniała jeszcze nadzieja.
- Chciałbym poznać uzasadnienie twojej decyzji odnośnie pacjenta Gregora Greenwooda - oznajmił oficjalnie, bo w pierwszej kolejności wierzył w fachowy osąd pani doktor. Nie mniej jednak nie liczył na jakieś rewelacyjne wyniki badań, które mogłoby cokolwiek zmienić. Wolał jednak z miejsca nie dzielić się własną opinią, póki nie poznał wszystkich faktów. Aczkolwiek zakładał, że nie usłyszy niczego co mogłoby mu pomóc zaakceptować decyzję lekarki, wypadało jednak dać Enrice szansę na wytłumaczenie się ze swojej absurdalnej dyspozycji.

enrica duke-macnee
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Bywali ludzie, którzy na wieść o cudownym przebudzeniu męża ze śpiączki w trymiga pobiegliby do dyrektora szpitala z prośbą o urlop, ale Enrica Duke- Macnee nie chciałaby mieć z tym barbarzyńcami do czynienia. Dla niej ludzie, którzy przekładają dobro pacjentów nad chwilowe dramaty osobiste byli niegodni nazywać się lekarzami, choć zapewne łatwiej było jej stać z pozycji oskarżyciela, skoro jej mąż przebywał na jej oddziale. Czytaj, żaden ruch Irvinga nie odbywał się bez jej wiedzy i zezwolenia i choć żadna polityka szpitala nie zakazywała jej być jego lekarzem prowadzącym, to kobieta unikała diagnozowana męża. Za bliskie pokrewieństwo – tak głosiła jej maksyma życiowa, co i tak doprowadzało ją do lekkiej gorączki. Jako, że Irving nie był jej krewnym, więc wymyśliła jakieś absurdalne zarządzenie, do którego stosowała się tylko i wyłącznie ze względu na swój strach. Bała się, że znowu podczas badania go uderzy. Brawo dla nerwicy natręctw, która objawiała się w najbardziej stresowych sytuacjach.
A to było jedno z tych popołudni, gdzie napięcie można było kroić nożem i dobrze wiedziała, że za decyzję odnośnie Greenwooda przyjdzie jej zapłacić. Sprzeciw, który wyraziła, nie był jednak spowodowany względami osobistymi, ale wystawił ją na celownik.
W innej sytuacji – gdy Irving był jeszcze na chodzie i pamiętał, że jest kimś więcej niż lekarzem – mogła czuć się pewnie, ale teraz zdawała sobie sprawę, że jej decyzje ktoś przemieli na uczuciową papkę kobiety, która właśnie jest niestabilna emocjonalnie. Ba, Enrica zdawała sobie sprawę, że gdyby była mężczyzną, to taka rozmowa nie miałaby miejsca, ale skoro w jej przysadce mózgowej prym wiodły hormony, a jej menopauza pukała do drzwi, to musiała trafić na dywanik.
Może dlatego za pierwszym razem odmówiła przyjścia do Jonathana. Do osoby, którą znała na tyle długo, by wiedzieć, że nie odpuści. Dlatego go szanowała i podziwiała, choć tarcia w przeciągu kilkunastu lat znajomości były naturalne, a i sam Wainwright był człowiekiem, który oprócz respektu budził gamę innych emocji. Niekoniecznie pozytywnych, jeśli chodzi o osobiste relacje, ale w pracy ich zasadnicze i rozsądne natury stanowiły udany duet.
Do czasu, a zegar chyba powoli wybijał czas na jedną z najbardziej z najbardziej zaciętych awantur, bo na szali nadal znajdowało się kilka istnień, a każda strona miała swoje racje.
- Oczywiście, panie dyrektorze – odrzekła więc, gdy to Jonathan zjawił się przed jej gabinetem i może to była czysta psychologia, ale nagle znaleźli się na jej terenie. Wskazała mu miejsce naprzeciwko siebie, a sama zdjęła fartuch, pozostając w jednej z tych męskich koszul, które z takim sprytem podkradała swojemu mężowi. Zapiętą na każdy guzik, nie potrzebowała tanich prowokacji ani też zagrywek, rodem z kobiecych magazynów, by przykuć wzrok rozmówcy. Nie spuszczała wzroku z Jonathana.
- Nie będę udawać, że nie czekałam na twoje przyjście – zaznaczyła, jeśli miałaby więcej w sobie buntu, to przewracałaby oczami albo wznosiła oczy do nieba, ale jej twarz rzadko wyrażała aż tak skomplikowane emocje, zwłaszcza w pracy. Tu nie było miejsca na podobne fanaberie. – Jak wiesz, nie jestem osobą, która opiera się na niemedycznych przesłankach, więc tutaj chodziło głównie o jego odruchy warunkowe. Nie mogę stwierdzić śmierci mózgu, skoro pacjent nie wykazuje braku odruchów pniowych. Zresztą nadal czekam na wynik EEG, który powinien dotrzeć za całe dwanaście godzin – dodała spokojnie, starając się mu przekazać racjonalnie, że jeszcze nie wszystko stracone. – Zaś rodzina nadal nie wyraziła zgody na transplantację, bo są przekonani, że mężczyzna ożyje, nawet jeśli będzie w stanie wegetatywnym – i to akurat była ta część, w której pani doktor odbierała mu nadzieję na pobranie narządów.
A przecież mogła podejść do nich i przekonać ich, że śmierć ich syna nie poszła na marne, ale akurat z pacjentami tego typu nie radziła sobie najlepiej i to był jej słaby punkt. Cała pieprzona empatia nie wychodziła jej tak jak powinno i bardzo się obawiała, że pomimo racjonalnej odpowiedzi z jej strony Jonathan to wykorzysta.

jonathan wainwright
sumienny żółwik
enchante #8234
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Nigdy nie chciał dla siebie tego stanowiska i gdyby nie namowy ze strony Marienne, na pewno by się na nie nie zdecydował. Między innymi po to, aby uniknąć podobnych sytuacji. Cenił sobie Enricę, wierzył, że ma naprawdę duże szczęście, by w szpitalu w Cairns pracować z naprawdę świetnymi specjalistami, ale niestety w tym przypadku nie mógł podzielić podejścia kobiety. Sam był mało sentymentalnym przypadkiem, dla niego liczyły się fakty, a nie jakieś ziarnka nadziei, których należało się chwytać i czekać w nieskończoność, aż coś z nich wyniknie. Już samo to stawiało go w nie łatwiej sytuacji, która odbijała się na jego humorze, a fakt, że sam musiał się do niej pofatygować, niczego nie ułatwiał. Z resztą nie zamierzał tego ukrywać, dlatego też, jak tylko rozpiął guzik w marynarce i zajął wskazane miejsce, pozwolił sobie na zabranie głosu.
- Nie podoba mi się fakt, że musiałem się do ciebie osobiście fatygować - zaczął od tej może niezbyt przyjemnej, ale za to szczerej uwagi. Niestety nie zawsze rozmowy na tle zawodowym mogły być przyjemne, a ta nie miała póki co do takich należeć. Dobrze więc, że faktycznie wstrzymała się z tak niedojrzałymi gestami, jak wzniesienie oczu do góry, czy cokolwiek podobnego, bo podobnego zachowania Jonathan nie tolerował, a póki co wierzył, że mimo wszystko rozmowa ta przebiegnie z korzyścią dla obojga. - Zaskakujące, że zleciłaś dodatkowe badania akurat teraz... - zmrużył nieco oczy, łokcie opierając na siedzeniu, tak by mógł złączyć ze sobą opuszki palców obu dłoni. - Ciekawi mnie medyczny powód, dla którego to uczyniłaś, mimo że inny lekarz na podstawie wykonanych już badań bezsprzecznie potwierdza śmierć mózgową - na ostatnie słowa położył pewien nacisk. Nie chciał podważać jej osądu, ale niestety dostrzegał, że w tej kwestii może nie być w pełni obiektywna. Na wzmiankę o rodzinie, spojrzał na nią znacząco, jakby chciał przekazać, że przecież oboje znają powód tej sytuacji. Jeśli jednak należało ubrać to wszystko w słowa, nie zamierzał z tym zwlekać. - Owszem nie zgadzają się na transplantację, bo lekarz prowadzący nadal daje im złudną nadzieję - powiedział tylko to, co już i tak wisiało w powietrzu. Kompletnie nie rozumiał całego tego zajścia, ale miał wrażenie, że jeszcze bardziej nie odnajduje się w nim sama Enrica. - Ci ludzie nie ruszą z miejsca czekając na nieosiągalny cud... Stracili syna i tracą teraz własne życie zamiast pomóc tym dla których jest jeszcze szansa. Twoja nieuzasadniona determinacja może nieść za sobą znacznie więcej ofiar niż ci się wydaje, doktor Duke-Macnee - zwykle nie zwracał się do niej nazwiskiem, a po imieniu, ale czuł, jak wzbiera w nim irytacja, którą mógł wyrazić przynajmniej w taki sposób, bo nie zamierzał pozwolić sobie na inne przejawy złości. Pacjent, którego ona chciała podtrzymywać przy życiu mógł uratować kilku pacjentów, którym sama aparatura żywota nie przedłuży. Każdego dnia musieli walczyć o narządy na przeszczepy, a teraz mieli idealnego dawcę, który mógł przyczynić się do niewyobrażalnego dobra, ale gdzie tam, skoro wszystko niepotrzebnie przedłużali w czasie. - Mówisz, że rodzina chce go nawet w stanie wegetatywnym - podjął jeszcze z tej strony. - A na onkologii mają dziewczynę, która już jutro dzięki niemu mogłaby zyskać nowe życie... z resztą nie tylko ona i to są fakty Enrico. Fakty, a nie bezpodstawne nadzieje - wymówił to bardzo wyraźnie, licząc na to, że w ten sposób do niej dotrze.


enrica duke-macnee
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Nigdy nie miała najmniejszego problemu ze słuchaniem autorytetów. Była jedną z tych osób, które szanują hierarchię jak mało kto. Brytyjskie pochodzenie sprzyjało temu, by traktować przełożonych jako osoby mądrzejsze od siebie. Nie zawsze tak było, owszem i niejednokrotnie musiała pogodzić się z tym, że rządzi nią półgłówek, który dostał się na takie stanowisko dzięki koneksjom, płci bądź innym nieczystym zagrywkom, ale akurat Jonathan zasługiwał na tę posadę. Znała go już tyle lat, by wiedzieć, że nie ma problemu z egzekwowaniem poleceń od swojego personelu oraz oddzieleniem sfery prywatnej od zawodowej. Doskonale wiedziała również, że pomimo pozornej symbiozy, która ich obowiązywała przez tyle lat kiedyś dojdzie do konfliktu interesów.
Historia tego uczyła, a Enrica była na tyle już starym egzemplarzem, by to wiedzieć.
- A to nie ty mi kiedyś mówiłeś, że pacjent jest najważniejszy? Nawet bardziej niż dyrektor? – owszem, obracała kota ogonem, bo oboje zdawali sobie sprawę, kto krył się za mitycznym pacjentem pierwszej potrzeby, ale do cholery, Irving był również tutaj lekarzem i zasługiwał na to co najlepsze. Przynajmniej tak usiłowała sobie wmawiać, bo sama nie była ostatnią najlepszą żoną, co miało rzutować na przebieg tej rozmowy i całego przypadku.
Nie świadczyło to jednak o tym, że nie była przekonana o swojej racji. Jonathan miał własne – wiedziała, że jako kardiolog zrobi wszystko, by otrzymać kolejne zdrowe serce do przeszczepu i nawet jeśli zazwyczaj podziwiała jego pracę, to musiała czuć się w tej chwili odrobinę zażenowana, bo przed oczami widziała stado sępów, które już polują na biednego pacjenta.
- Zleciłam badania, bo jeśli mam tym ludziom odebrać nadzieję, to nie zrobię tego na podstawie przypuszczeń bądź twojej woli, nawet jako dyrektora szpitala – zauważyła kategorycznie, podpierając się rękami i przyglądając się mu uważnie. Dobrze wiedziała, jakie słowa zawisły między nimi. – I jeśli chcesz, to zaraz po otrzymaniu wyników, pójdę z tobą do nich i będziemy ich wspólnie przekonywać, że na nic zdadzą się jego narządy do trumny, ale… - wyprostowała się i stuknęła palcami o biurko. – Po pierwsze, nieetyczne jest wywieranie nacisku na komisję i mogłabym to zaraportować, a po drugie, czy gdyby mój mąż nie miał wypadku, to również przyszedłbyś do mnie, Wainwright? – wycedziła.
Oczywiście, mogli się nie zgadzać pod względami medycznymi. Mogła nawet pójść na ustępstwa jak ukazała wyżej, ale bała się, że zaczyna zarzucać jej brak obiektywnej oceny sytuacji, a to chyba była jedna z najgorszych zniewag, jakie mogła otrzymać kobieta pokroju Enrici. Zwłaszcza, że liczyła, że akurat ktoś taki jak Jonathan zrozumie, że potrafiła odłożyć emocje na półkę w szatni, razem z obrączką, która zdejmowała przed każdym dyżurem. Nie była święta i wiedziała, że sytuacja z mężem jest zapewne jedną z nowinek szpitalnych dnia, ale do cholery, tak bardzo starała się oddzielać strefę prywatną i zawodową, więc takie oskarżenia ze strony dyrektora mogły całkowicie ją wyprowadzić z równowagi.
Nie chciała jednak się nakręcać bądź przewidywać jego intencji, więc musiała zapytać go wprost i teraz opadła na swój fotel, czekając na odpowiedź na to pytanie. Mówili, że wzrokiem potrafiła zabić, ale nie sądziła, by ten eksżołnierz nie był odporny na podobne pociski spojrzeń, choć na pewno Meduza kierowała bardziej życzliwy wzrok w stronę Odyseusza niż Enrica na Jonathana.

jonathan wainwright
sumienny żółwik
enchante #8234
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Zdecydowanie wyznawali podobną zasadę odnoszącą się do przestrzegania hierarchii i uznawania autorytetów. Jonathana nie nauczyła tego tylko służba medyczna, ale przede wszystkim armia, w której bezwzględne posłuszeństwo wobec przełożonych było wymogiem. Oczywiście sam z czasem wspinał się po tej drabinie, ale nad jego głową nadal był zwierzchnik, którego słowo musiał respektować i szanować. Tego samego Wainwright oczekiwał wobec swoich podwładnych. Nie mniej jednak zdawał sobie sprawę, że pewne kwestie zawsze będę prowadziły do dyskusji. Nawet jeśli dyskutant był osobą winną mu posłuszeństwo. Dlatego podchodził do rozmowy z Enricą ze spokojem, spodziewając się, że i tak nie przyjdzie im przejść przez tę konwersację bez zbędnych emocji. Nawet jeśli on ze wszystkich sił będzie starał się zachować surowy profesjonalizm.
- Trywialne powiedzenie w obliczu sytuacji, w jakiej się znajdujemy - odparł cierpko. Nie umknęło jego uwadze to jak szybko Enrica przeszła do ofensywy.
Z drugiej strony może gdyby znał jej przemyślenia wiedziałby dlaczego tak postąpiła. Chociaż ten fragment o traktowaniu jej inaczej ze względu na płeć zapewne rozwścieczyłby Wainwrighta jak nic innego, bo nigdy nie kierował się szowinizmem, ani uprzedzeniami. Przyszedł do Duke-Macnee kierowany intuicją i dociekaniami, które skierowałby wobec każdego lekarza na jej miejscu i stanowisku w zaistniałej sytuacji. Jednak nie wiedział o tym co skrywało się w jej głowie. Przedstawił tylko suche fakty, wobec których nie było wątpliwości. Zaskoczyło go jednak to jak zareagowała kobieta. Zacięte, szpitalne debaty nie były żadną nowością, ale zwykle opanowana Enrica w takim wydaniu robiła wrażenie. Tym bardziej, że w opinii Jony, jej dosadne słowa były zdecydowanie na wyrost i niekoniecznie oparte dobrą argumentacją. Trochę jakby szybkim atakiem chciała ukryć przed Wainwrightem słabą defensywę.
- Ten pacjent nie znajduje się w szpitalu od wczoraj, Enrico. To nie są ani przypuszczenia, ani moja wola. Zarzucanie mi czegoś takiego jest nieprofesjonalne - odparł cedząc wyraźnie każde słowo, co sugerowało już, że jego nastawienie uległo zmianie. Nie miał zamiaru unosić głosu. W pracy kierował się niezwykłym opanowaniem i zasadniczością, co niekoniecznie potem dobrze odbijało się na jego życiu osobistym i psychice, ale nic dziwnego, skoro tłumione emocje potrzebowały ujścia. - Uznam, że nie usłyszałem tej groźby, ale ostrzegam, Doktor Duke-Macnee, waż swoje słowa - burknął surowo mocno akcentując końcówkę swojej wypowiedzi. - Nie masz podstaw by oskarżać mnie o nieetyczne postepowanie i wywieranie nacisku na komisję. Drugi lekarz złożył podpis, a ja przyszedłem tutaj tylko po to aby poznać powody, dla których ty tego nie zrobiłaś - wyjaśnił racjonalnie i spokojnie, po czym rozsiadł się wygodniej w fotelu. Wzrok jakim obdarowywało do Enrica nie umknął jego uwadze, ale też zaczął go zastanawiać. Z jednej strony daleki był od rzucania takimi oskarżeniami wprost, ale z drugiej skoro sama lekarka o tym wspomniała, a jej zachowanie stanowiło przeciwko niej, Jona miał otwartą drogę, aby użyć i tego argumentu. - Przyszedłbym do każdego lekarza postępującego w tak nieoczywisty sposób - zaczął od tego. - Ale faktycznie w twoim przypadku jest coś jeszcze, a skoro o tym wspomniałaś - mruknął przypatrując się kobiecie, gdy jego twarz nie ujawniała ani cienia emocji. - Dlaczego zamiast skupiać się na medycznych argumentach, by przekonać mnie do swojej decyzji, wspomniałaś o swoim mężu? Czyżbyś sama czuła, że przypadek Irvinga miał wpływ na podejmowane przez ciebie decyzje? Przecież dlaczego w innym wypadku miałabyś o tym wspominać - zakończył doskonale znając się na taktyce, w której ujawnienie swojej najsłabszej strony ma nam pomóc w dalszej obronie. Oczywiście, że Jona podejrzewał, że właśnie nagłe wybudzenie się męża Enrici miało wpływ na jej działania, ale cieszył się, że to ona pierwsza do tego nawiązała otwierając mu drogę do dalszej argumentacji.

enrica duke-macnee
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Dobrze wiedziała, że Jonathan bywał postrachem szpitala. Była jedną z osób, które nie wchodziły mu nigdy w drogę i miała nadzieję, że tak pozostanie. Mimo wszystko zdawała sobie sprawę, że przyjdzie czas, w którym zaczną się wzajemnie boksować. Oczywiście w metaforycznym tego słowa znaczeniu, bo oboje byli osobami, które emocje pozostawiali wewnątrz siebie. Nie znała go na tyle, by wiedzieć, jaki jest prywatnie, ale w szpitalu dał się poznać jako osoba zamknięta w sobie i precyzyjnie egzekwująca polecenia od pracowników. Może i faktycznie czuć było w tym dryg dawnego wojskowego, ale tak naprawdę póki to nie skupiało się na Enrice, to mogła przyznać, że jest osobą skuteczną i godną zaufania. Może dlatego, że po takim szefie każdy wiedział czego można się spodziewać. Gdyby był osobą wybuchową bądź histeryczną, to miałaby duże problemu z szanowaniem go, a więc pracą dla niego. Nie wyobrażała sobie bowiem bycia podwładną kogoś, kogo nie darzy odpowiednią estymą.
Wszystko jednak wyglądało pięknie w teorii, a w rzeczywistości czuła się jak wezwana na ring, w którym każde słowo mogło zostać użyte przeciwko niej.
- Naprawdę chcesz mnie łapać za słowa? – zapytała więc, mogła pokusić się o stwierdzenie, że trywialne jest oczekiwanie na to, że lekarz na ostrym dyżurze znajdzie się natychmiast po wezwaniu w gabinecie dyrektora, ale Duke- Macnee nie była głupią kobietą, a tylko idiotki mielą językiem to, co im ślina na język przyniesie. Czasami trzeba było się wycofać albo przemilczeć pewne kwestie. Może i pozostawali w bardziej zażyłych stosunkach (czysto koleżeńskich, ale wciąż), ale szermierkę słowną pozostawiała na mniej doniosłą okazję.
Lekarka wiedziała przecież, że w kwestii przeszczepów Jonathan jest osobą niezwykle wrażliwą. W dużej mierze wynikało to z jego profesji, która skupiała się na udanej transplantacji. W przypadku Enrici sprawa wyglądała zdoła inaczej, nikt jeszcze nie wpadł na to, by przeszczepiać mózg i może dlatego czasami musiała stanąć okoniem między jego młodzieńczym entuzjazmem, a smutną prawdą, którą był fakt, że nawet sparaliżowani ludzie mogą stanowić dla rodziny niezastąpioną część ich komórki społecznej. Wytłumaczenie tego Jonie jako swojemu dyrektorowi i jednocześnie kardiologowi mijało się z celem.
- Tylko, że wczoraj wystąpiły dodatkowe bodźce, panie dyrektorze i dobrze wiem, że akurat tobie na tym sercu najbardziej zależy – mógł jej opowiadać bajki o tym, że jest obiektywny, ale żaden lekarz tak do końca nie był. Nawet ona, Królowa Lodu jak nazywali ją stażyści, miała swoje emocje i odczucia względem niektórych pacjentów. Fakt, zawsze mówiła prawdę i to bez ogródek, ale również posunęłaby się do wielu rzeczy, by niektórych z nich ocalić przed tą najgorszą i przed widmem śmierci mózgowej. Właśnie dlatego, całkiem ostrzegawczo przywołała go do porządku pod względem etyki lekarskiej. Jakakolwiek skarga, zwłaszcza na dyrektora szpitala wiązała się dla niej z wilczym biletem, a była zbyt cwana, by w imię sprawy tracić ukochaną pracę.
Mimo wszystko chciała mu przypomnieć, że nadal musi być bezstronna. Może dlatego nie mogli znaleźć łączącego ich porozumienia? A może na wszystko patrzyła przez pryzmat Irvinga i to utrudniało jej trzeźwy osąd sytuacji?
- Nie złożyłam podpisu, bo wczoraj pojawiły się odpowiedzi na bodźce i wiem, że mogą być to odruchy warunkowe, ale jeśli tego nie sprawdzimy, to możemy uśmiercić kogoś, kto ma szansę na normalne życie – odpowiedziała jednak z uporem, który i tak okazał się daremny, bo Jonathan zachował się jak każdy z jej ukochanych sierściuchów – to jest odwrócił kota ogonem.
- Skurwysyn – padło tak cicho, że zapewne nie usłyszał, widział tylko ruch jej warg, zresztą z walijskim nie miał za wiele do czynienia. Westchnęła. – Dziwne, że o nim wspominam? Jona, na Boga, ja wiem, że ty masz problem z ludźmi, ale zrozum, że to mój mąż. Tak, myślę o nim, bo ma pieprzoną amnezję. Nie zapominajmy kto był ostatnio twoją pacjentką – wycedziła, czując, że odwołuje się do najgorszego z argumentów, bo do osoby, a nie do rzeczy. – Ktoś ci wtedy zarzucał, że jesteś kiepskim kardiochirurgiem? – nie podnosiła głosu ani oczu do nieba, ale atmosferę można było kroić nożem i powoli chyba przekraczali linię, za którą trudno się będzie potem odnaleźć. – Jeśli jednak masz zastrzeżenia do mnie i mojej pracy w komisji, to masz prawo powołać inną – pamiętała, żeby nie wszczynać afery stulecia, a mimo to i tak czuła, ze nie powinna przywoływać przypadku Mari, ale nie pogniewałaby się, gdyby on w ramach koleżeństwa choć raz zapytał, czy nie potrzebuje pomocy przy Irvingu.

jonathan wainwright
sumienny żółwik
enchante #8234
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Zwykle był oszczędny w słowach. Starał się formułować swoje wypowiedzi precyzyjnie i klarownie, aby nie musieć powtarzać się wielokrotnie. W zasadzie to czego nie znosił to sytuacje, w których musiał komuś raz za razem powtarzać to samo. Oczywiście z Enricą takiego problemu nie było, aczkolwiek ona była bardziej wylewnym mówcą, tym samym nadając tempo rozmowie. Jona tylko z tego tempa korzystał wplatając w nie kwestie, które uważał za istotne. Nie mniej jednak nie zamierzał biernie odbierać jej nacechowanych pejoratywnie wypowiedzi, a wręcz przeciwnie starał się w jak najbardziej dyplomatyczny, ale też stanowczy sposób, okazać swoje niezadowolenie i opinię.
- Skoro uważasz, że cię za nie łapię może powinnaś lepiej je dobierać? - Odgryzł się, ale faktycznie coś w tym było. Nie musiał bowiem czekać długo, aby kolejne wypowiedzi Enrici wzbudziły w nim mieszane uczucia. Sam, prawdopodobnie nie wyciągnąłby na wierzch karty z postacią Irvinga, ale skoro doktor Duke-Macnee sama o nim wspomniała, Jonathan nie miał zamiaru nie skorzystać w takiej możliwości. Bowiem, był przekonany, że cudowne przebudzenie męża miało wpływ na opinie wydawane przez kobietę, nawet jeśli tylko w nieznacznym stopniu to jednak.... Jej nagła ostrożność mogła nieść za sobą wielkie konsekwencje, których zapewne mogliby uniknąć gdyby nie tło na jakim dział się ich medyczny spór.
- Rozumiem, że pojawiły się bodźce wzbudzające w tobie wątpliwość, ale ciekawi mnie jak je zauważyłaś - drążył dalej, słowa Enrici o tym, że jemu zależy na sercu pacjenta ignorując. Owszem zależało mu, nie mniej jak na innych narządach, które mogłyby uratować wiele żyć. Nie wspominając już o samej rodzinie, które trwała w zawieszeniu między nadzieją, a śmiercią, nie mogąc ruszyć dalej. Jona jednak nie na tym chciał się skupić, a dowiedzieć, czy dodatkowe obserwacje i wnikliwe analizy doktor Duke-Macnee były ugruntowane medycznie, czy kierowana własnym doświadczeniem i sytuacją rodzinną specjalnie doszukiwała się luk w systemie, by wstrzymać się z podjęciem ostatecznej decyzji. Akurat na dzień przed wydaniem oficjalnego oświadczenia.
Obserwował ją bacznie, samemu przyjmując dość sztywną postawę. Jego chłodne spojrzenie ani na moment nie oderwało się od twarzy kobiety. Swoją drogą było w jej urodzie coś hipotyzującego. Swego rodzaju klasa, elegancja, ale także chłód nadający jej osobie interesującego charakteru. Nie mniej jednak nie umknęło mu to, że mruknęła coś pod nosem. Coś co zapewne było obraźliwe względem jego osoby, ale nie umiał ani rozpoznać tego słowa, ani go dosłyszeć. Prawdopodobnie, gdyby znał jego znaczenie, byłby śmiertelnie oburzony, ale tak... Wręcz przeciwnie. Poczuł lekką przewagę, a kącik jego ust delikatnie uniósł się, ale zaraz potem ponownie na twarzy Jony wymalowała się ta sama obojętność.
- Nie rozumiem dlaczego wspominasz o Marienne. Prosiłbym o wyjaśnienie, abym nie wysnuwał wniosków niezgodnych z twoim tokiem rozumowania - rzucił oschle, bo oczywiście, że poczuł irytację, gdy Enrica wspomniała o Chambers. Z drugiej strony spodziewał się takiej zasłony dymnej. Ugruntowała go ona tylko w przekonaniu, że siedząca przed nim kobieta z trudem radzi sobie z obecną sytuacją w swoim życiu. - Czemu miałby mi ktokolwiek coś takiego zarzucać skoro wykonywałem swoje obwiązki? Do czego ty dążysz, Enrico? - Westchnął zrezygnowany, bo bał się, że w pewnym momencie Duke-Macnee przekroczy granicę, za której Jona nie będzie mógł już jej pomóc. Dlatego miał nadzieję, że swoimi słowami da jej do zrozumienia, że powinna się cofnąć. - Przyszedłem tylko po wyjaśnienia. Ty sama wypowiedziałaś wszystkie słowa świadczące na twoją niekorzyść. Zupełnie tak jakbyś dostrzegała wpływ swojej osobistej sytuacji na podejmowane przez siebie decyzje - wyjaśnił spokojnie co zamarkował, po czym usiadł nieco wygodniej i pochylił się opierając łokcie o kolana. - Zawsze liczyłem się z twoim zdaniem. Nie miałem zamiaru powoływać żadnej innej komisji. To ty wpierw pogroziłaś mi zaraportowaniem, a potem zasugerowałaś usunięcie twojej osoby. Niezwykle agresywnie zagrałaś, Enrico - szorstkość jego głosu gryzła się ze spokojnym tonem jakim wypowiadał każde słowo. Enrica sama wycelowała w sobie najcięższe pociski, jakby chciała uświadomić Jonie, że ma świadomość tego jak maluje się jej sytuacja. Pytanie tylko, czy poza świadomością jest coś więcej. - Wiesz, że z sytuacji twojej i Irvinga inni mogą wysnuć wnioski niekorzystne tobie. Czy to stąd twoja śmiałość w wspominaniu o tym? By pokazać, że masz tego świadomość? - Dopytał, bo taktyka w której ujawniasz swoje słabe strony tylko po to, aby pokazać wrogowi, że masz ich świadomość niespecjalnie działała na Jonathana. -Czy może sama zaczynasz wątpić w słuszność podejmowanych przez siebie decyzji? - Dodał nieco śmielej. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie przyjdzie mu przekazać niepocieszające wieść rodzinie czekającej na serce. Czas mógł być tylko im łaskawy i pozwolić dziewczynie żyć póki nie przyjdą wyniki i póki Enrica nie wyda zgody... O ile w ogóle ją wyda. Nie miał zamiaru podważać autorytetu swoich lekarzy. Ufał swoim ludziom, ale musiał mieć pewność, że oni ufali także sobie, a obecnie nie wiedział, czy Enrica do takich osób się zalicza. - Czasem dobrze jest odpocząć. Nabrać dystansu, może powinnaś o tym pomyśleć - mruknął wstając z krzesła i zapinając guzik szarej marynarki. Czuł, że ich rozmowa dobiega końca. I chociaż złożył broń w walce o serce to czuł jakby przy tym zadał Enrice dość silny cios, mimo iż to ona bój ten od początku chciała wygrać.

enrica duke-macnee
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Wbrew pozorom Enrica nie należała do osób gadatliwych, ale miała jedną podstawową wadę, z którą przyszło jej walczyć bez końca. Była to prostacka wręcz szczerość, którą niejednokrotnie napytała sobie biedy. Była wręcz przekonana, że znajduje się w spektrum autyzmu, bo bywały w jej długim życie chwile, gdy formułowanie zawoalowanych opinii przychodziło jej z ogromnym trudem. Fakt, większość osób uważała mówienie prawdy za niewątpliwą zaletę, ale tylko w teorii. Wiedziała, że dzielenie się swoimi opiniami przypomina znajdywanie sobie wrogów. A bardzo nie chciała mieć go w postaci doktora Wainwrighta.
Dlatego jej rozum ciągle podpowiadał, żeby spuściła z tonu. Nie, nie zgodziła się z jego opinią, ba, zanegowała ją, ale w bardziej profesjonalny i chłodny sposób. Taki, w którym nie wywleka wręcz za bary swojego cudem ocalonego męża. Tylko istniała jedna nieznacząca przeszkoda, która nigdy wcześniej Enrice by nie przyszła do głowy. Dotąd mogła zachowywać dystans i być wręcz chirurgicznie precyzyjna w swoich opiniach, bo jej mąż poruszał się po tych korytarzach szpitalnych jako lekarz, nie zaś jako pacjent. Odkąd musiała martwić się jego stanem zdrowia straciła bezpowrotnie zdolność do trzeźwego osądu i to odkrycie nie podobało się jej wcale. Zaś fakt, że akurat Jonathan musiał jej to uświadomić doprowadzał ją do chorego zacietrzewienia. Tak naprawdę oberwał rykoszetem albo był posłańcem, którego należało zlikwidować, ale o tym miała przekonać się dopiero później. Na razie próbowała wygrać spór, a przynajmniej zbić z pantałyku swojego własnego szefa.
Z konsekwencjami przyjdzie się jej zmierzyć po pewnym czasie.
- Zauważyła je żona i moja stażystka, a ja musiałam zareagować. Nie jako lekarz, ale jako człowiek – i do cholery, już wtedy wiedziała, że ten człowiek jest martwy, ale nie mogła żyć ze świadomością, że coś przeoczyła. Może właśnie dlatego, że sama kilka miesięcy temu skazała Irvinga na śmierć, wieszcząc, że już nigdy się nie ocknie. Najwyraźniej jednak Szkoci byli tak uparci i niezdolni do przyjęcia panowania jakiegokolwiek Anglika, nawet płci żeńskiej, bo jej mąż wstał z łóżka i choć bez pamięci, ale wykazał wszelką pracę kory mózgowej.
O tym myślała, choć jej spojrzenie przesuwało się po Jonathanie. Znali się kilkanaście lat i choć nie zawsze się zgadzali, miała wrażenie, że grają w jednym zespole, a obecnie cóż, postanowiła pójść na niego z ofensywą i do szału doprowadzało ją to, że jest mimo wszystko taki spokojny. Przypominało to jej zderzenie się z własną bronią, bo i ona rzadko poza domem traciła rezon i stalowe nerwy. Dopiero teraz uświadamiała sobie jak ten spokój może być irytujący dla rozmówcy.
Dlatego na chwilę zamilkła, zupełnie jakby chciała przegrupować swoje argumenty i zaatakować go na całego, gdy już przyjdzie na to pora.
- Niepotrzebnie wspomniałam o twojej dziewczynie - cofnęła się o krok, współczuła mu przecież i dopiero teraz odkrywała, co musiał czuć, gdy boleśnie przekonywał się na własnej skórze, że szewc bez butów chodzi. – To było czysto złośliwe zagranie i nie powinno mieć miejsca – złożyła ręce jak do modlitwy. Może zależało jej na Jonathanie, a może na pracy, którą przez tyle lat wykonywała. Nie do końca szło to odgadnąć z jej spojrzenia. – I może masz rację, że sytuacja z Irvingiem wpłynęła na mój osąd – nie była głupia i umiała przyznać się do błędu, choć Jonathan nie wyobrażał sobie, ile ją to kosztowało. – Nie sądzę jednak, że to coś złego. Może akurat ta empatia przyda mi się w pracy? – było to pytanie retoryczne i nieco zabawne, bo znał ją na tyle, by wiedzieć, że akurat współczucie i ta neurochirurg nie idą w parze, ale dzięki temu miała odwagę podejmować najbardziej trudne decyzje, takie, z którymi większość sobie nie radziła. Może faktycznie swoją agresję skierowała w stronę złej osoby?
Nie była autodestrukcyjna i umiała wyczuć linię, za którą rozpościerała się prosta do wypowiedzenia umowy o pracę, więc westchnęła, gdy zaczął proponować jej urlop. Pokręciła jedynie głową i pozwoliła mu wyjść, bo żaden mężczyzna nie będzie dyktował jej swoich warunków. A przynajmniej tak myślała do chwili, gdy wieczorem zapukała do jego gabinetu. Z badaniami, które wykluczyły jej diagnozę i małą prostokątną kartką, która zawierała jej decyzję.
Podsunęła mu najpierw oświadczenie o śmierci mózgowej pacjenta.
- Proszę – nie przyznała się akurat do tego błędu, choć wyraz jej twarzy świadczył, że z niego zdaje sobie sprawę. – A tutaj wniosek o mój urlop – dodała i choć chciała powiedzieć, że go przeprasza i chce, by było jak dawniej, słowa zaschły jej w gardle. Bała się wyrażania takich emocji, od zawsze była z nimi na bakier, ale mimo wszystko było jej przykro. A to już w kwestii Enrici oznaczało wiele.

jonathan wainwright
sumienny żółwik
enchante #8234
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Pokiwał lekko głową na znak, że przyjmuje do wiadomości czynniki wpływające na podjęcie przez Enricę takiej, a nie innej decyzji dotyczącej ponownych badań. Co prawda były one dla niego mało przekonywujące, ale nie miał zamiaru dalej spierać się z Duke-Macnee, bo koniec końców ufał jej i polegał na opinii jako specjalistki w swojej dziedzinie. Nie mniej jednak nie umiał powstrzymać się od pewnych uwag, ale wdzięczny był za to, że Enrica nie przyjęła ich jako ataku, a wysnuła inne wnioski. Jednak nie to była największym zaskoczeniem, a przeprosiny. Faktycznie zagranie karty z postacią Marienne było cisem, którego Jona się nie spodziewał, a który w mniej profesjonalnych warunkach mógłby wywołać w nim więcej negatywnych emocji. Całe szczęście Wainwright w pracy kontrolował swój temperament i nie pozwalał sobie na odreagowywanie frustracji i złości w rozmowie ze współpracownikami. Nawet tak bliskimi jak Enrica, którą poniekąd traktował jako przyjaciela.
- Zgadzam się - odparł, bo zdecydowanie był tego samego zdania co siedząca przed nim pani lekarz. Zagrała nieczysto i niepotrzebnie, a Jona nie miał zamiaru mówić jej, że było inaczej. - Możliwe, Enrico, aczkolwiek zbudowałaś swoją karierę na wiedzy i intuicji, a nie byciu empatycznym lekarzem z dobrym sercem - dodał, bo znał kobietę od lat. Poniekąd dzielił z nią podobny schemat postępowania wobec pracy, współpracowników i pacjentów. Może stąd też tak prędko dostrzegł, że coś uległo zmianie, coś nie pasowało do obrazu Enrici, który był dla niego tak wyrazisty i znany.
Dzień chylił się ku końcowi i Jonathan nie spodziewał się, że jeszcze tego samego wieczoru przyjdzie mu ponownie spotkać się z Duke-Macnee, ale gdy weszła do jego gabinetu z miejsca poczuł swego rodzaju ulgę. I nie chodziło tutaj o sprawę pacjenta, a o coś zupełnie innego... Relację, która między nimi była, a która niebezpiecznie zabalansowała nad przepaścią i obawiał się, że gdyby jednak Enrica obstawiała przy swoim, mogłaby runąć w dół ku zboczu, z którego już nigdy nie wdrapałaby się na ten sam pułap.
Zerknął na dokument, który mu podsunęła i skinął głową nie komentując niczego. Zaraz potem jego spojrzenie prześlizgnęło się na drugi papier.
- Rozpatrzę go i dam odpowiedź jutro, ale teraz... - Rzucił wstając zza biurka i przechadzając się w stronę eleganckich mebli stojących przy ścianie. - Usiądź proszę, mam coś co powinnaś spróbować - dodał wyciągając dwie koniakówki i butelkę doskonałego trunku, który ostatnio dostał w prezencie od jednego z pacjentów. - Dawno nie mieliśmy okazji wspólnie się napić, a myślę, że po dzisijszym dniu obydwoje zasługujemy na kieliszek czegoś wyjątkowego - dodał i uśmiechnął się lekko w kierunku Enrici po tym jak już uniósł kieliszek w geście toastu.
Może i nie było między nimi najlepiej tego dnia, ale liczył na to, że mimo wszystko nadal będą trwać na takich samych zasadach jak dotychczas, bo mało było wśród lekarzy tak doskonałych specjalistów jak Enrica i Jona za nic w świcie nie chciał jej stracić z kadr, ani ze swojego życia.

<koniec>
enrica duke-macnee
ODPOWIEDZ