uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
/ z lasu deszczowego

W swoim młodym wieku Emily miała już naprawdę wiele sytuacji stresowych. Spora część miała miejsce w szkole, gdzie czuła się nikim, kiedy nie była najlepsza, ale też miewała takie sytuacje w domu, a czasem nawet wśród znajomych. W tej chwili wydawało jej się jednak, że nigdy w życiu nie stresowała się tak, jak w momencie, gdy wiozła Damiena do szpitala. Może i skręcona kostka nie jest zagrożeniem życia, więc nawet nie musieli jechać jakoś bardzo szybko, ale inne czynniki zdecydowanie ją stresowały. Przede wszystkim obawiała się o samochód Blanca. Miała prawko i umiała jeździć, ale rzadko zdarzało jej się siadać za kierownicą, bo nie miała własnego auta. Samodzielna jazda do Cairns zdarzyła jej się może ze dwa razy w życiu. Na dodatek Damien pewnie miał jakieś szałowe auto, które kosztowało więcej niż Emily kiedykolwiek widziała, więc to też odbierało jej pewność siebie i sprawiło, że kilka razy zapomniała o kierunkowskazie, a raz przy zakręcie wjechała na krawężnik.
Koniec końców dowiozła ich jednak zupełnie bezpiecznie do szpitala w Cairns, chociaż na samą myśl o drodze powrotnej robiło jej się niedobrze ze stresu. Pomogła Damienowi wypakować się z samochodu i dotrzeć do środka, a później zabrała się za ogarnianie wszystkich formalności, choć oczywiście przy wypełnianiu papierów musiał mieć swój udział. Później klasycznie kazali im czekać, co okropnie się dłużyło — a biorąc pod uwagę, że było już grubo po północy, to tym bardziej. Wreszcie jednak jakaś średnio sympatyczna pielęgniarka przekierowała ich do jednego z gabinetów i kazała czekać tam, ale niestety nie powiedziała nawet w przybliżeniu, ile to potrwa.
Wyciągnęła z kieszeni telefon, ale przypomniała sobie, że jest rozładowany. Miała tylko nadzieję, że mama śpi i się o nią nie martwi — pewnie tak było, bo inaczej już dawno zdobyłaby numer do Damiena i napastowała go telefonami, dopóki by nie odebrał.
Bardzo boli czy trochę przeszło? — zagadnęła, siadając obok niego na leżance, czy gdzie tam siedział. Pogłaskała go po ramieniu, chcąc chociaż trochę dodać mu otuchy. Nie, żeby uważała, że bał się lekarza, ale pewnie był zmęczony bólem i późną porą też, a przecież za kilka godzin mieli być w szkole! Chociaż Damien pewnie tam nie dotrze.
Obiecuję, że następnym razem nie będę cię wyciągała na nocne spacery. Po ciemku będziemy spotykać się tylko w domu — zarządziła, chociaż pewnie wcale tak nie będzie. No ale w domu też się nie nudzili; zawsze znaleźli sobie mniej lub bardziej produktywne zajęcie. Może po prostu ryzyko kontuzji było mniejsze niż w spowitym nocą lesie, chociaż to zależy, bo jak robili sobie maratony horrorów, to też po ciemku! Na razie jednak obyło się bez wypadków w domu i oby tak zostało.
Chyba będziesz musiał zrobić sobie przerwę w szkole, no a na pewno nie będziesz mógł do niej jeździć autem — zauważyła, jak na przyszłą panią doktor przystało. — Ale spoko, z każdym dniem powinno być coraz lepiej.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
/tak.

Sytuacje stresowe... nie było mu z nimi po drodze, w takim sensie, że po prostu na nie nie trafiał. A jeżeli były, to starał się je bagatelizować i nie przeżywać tego tak bardzo, jak pewnie niektórzy jego rówieśnicy by do tego podeszli. Gorsza ocena w szkole? Przecież poprawi i nie potrzebuje rodziców ślęczących nad jego zeszytami, pilnujących, czy aby na pewno się uczy, czy na pewno ma wystarczająco dla nich dobre oceny, czy po prostu czy zamiast zajmować się czymś pożytecznym nie robi jakichś głupot i rzeczy niepożytecznych.
Nie, nie miał problemu z rodzicami. Był trochę bananowym dzieciakiem, który żyje z pieniędzy rodziców, przy okazji niewiele dając w zamian. Cóż, niczego od niego nie chcieli i ich obecność raz na rok w Lorne była dla niego tylko okazją do ostentacyjnego ignorowania ich, bo przecież praktycznie tych ludzi nie znał. A to, że miał dzięki nim hajs na koncie? No dzięki wielkie, łaski mu nie robią! Dobra, może miał w sobie coś z takiego banana, ale równocześnie był też jak na bananowca rozgarnięty, swoje odkładał i nieźle się uczył, równocześnie też ogarniając swoje życie, dzięki czemu w przyszłości nie powinien być jednym z tych dzieciaków, które mając gorszy moment od razu się załamią, albo nie będą wiedzieć co ma zrobić.
Nie, Damien mimo wszystko potrafił walczyć z przeciwnościami losu i po prostu nie dawał się stresowi, zgrabnie go ignorując zazwyczaj. Działa? Działa, wiec nie jest głupie.
Podróż przebiegła w ciszy, bo i on nie miał za bardzo ochotę na rozmowę, walcząc z bólem, który ze schodzącą z chłopaka adrenaliną był coraz bardziej odczuwalny i coraz bardziej dokuczliwy.
Nic nie mówił, bo też miał wrażenie, że jakby jednak otworzył usta, to by powiedział coś niemiłego, skomentowałby jej jazdę, to, że wjechała na krawężnik... ale nie, wstrzymał się, zacisnął zęby i cierpiał w milczeniu. Nie tylko przez jej jazdę - która nie była aż tak tragiczna, ale spokojnie mógłby się do czego przyczepić - ale głównie przez ból.
Wspólnymi siłami wypełnili te dokumenty, a potem w końcu udali się do gabinetu wskazanego przez pielęgniarkę. Szkoda tylko, że nie przyszedł zaraz żaden lekarz, tak jak na to liczył, albo i nawet liczyli oboje.
— Nie przeszło, ale przeżyję. — Odpowiedział krótko, bo nie miał zamiaru się tutaj przed nią rozklejać, w końcu musiał być twardy, nie? Jak chleb z biedronki. Był zmęczony, bólem, czekaniem, godziną, spacerem, który mieli za sobą, wszystkim po prostu. Kiedy poczuł jej dłoń na swoim ramieniu to zamknął oczy, skupiając się na jej dotyku i starając się uciec myślami od towarzyszącego mu bólowi.
— Po prostu nie wybierajmy się z rozładowanymi telefonami na spacer po lesie deszczowym... — Odparł, po czym westchnął ciężko i popatrzył na Emily.
— Dzięki, że mnie przywiozłaś. — Powiedział, bo faktycznie miał być z czego wdzięczny! W końcu nie musiała go tutaj przywozić.
— Będziesz mnie wozić. — Odparł pół-żartem, pół-serio. — Nie planuję odpuszczać szkoły, co miałbym robić? Ze skręceniem kostki się chyba da żyć, nie? Nie wiem, usztywni mi i będę śmigał o jakichś kulach czy coś. — Stwierdził, może trochę bagatelizując problem i zerkając w kierunku drzwi, które... nadal się nie otwierały. Co to za żart? — Nie spieszą się w ogóle. — Mruknął pod nosem i jak na zawołanie... nie, nadal nie.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Zawsze zazdrościła ludziom, którzy mieli właśnie takie podejście, jak Blanc. Sama nie umiała się wyluzować, gdy jakieś troski zaprzątały jej głowę i podziwiała osoby posiadające takie zdolności. Dzisiaj martwiła się prowadzeniem nieswojego, drogiego auta, jutro szkołą, a w weekend pewnie magicznie pojawi się nowy aspekt. Nie szukała sobie powodów do zamartwiania się na siłę, ale jeśli już takowe się pojawiły, niestety dawała im się lekko przytłoczyć. Na ogół wszystko dość samoistnie wracało do normy, ale co się pognębiła, to jej.
Gdyby Emily nie była wiecznie obrażona na ojca, może powodziłoby jej się lepiej. Ponieważ jednak nie chciała zbytnio się z nim widywać — a z jego nową partnerką tym bardziej — to pan Hawkins raczej nie interesował się jej potrzebami. Na początku myślał, że przekupi ją regularnymi przelewami na konto, ale kiedy ta taktyka nie przyniosła rezultatu, postanowił odpuścić. Em widziała go ostatnio kilka miesięcy temu i to tylko dlatego, że akurat przyszedł do dziadków, u których spędzała popołudnie.
Mimo ciszy, obawiała się lekko, że zaraz Damien na nią ryknie. Gdyby jechała tak po prostu, nie musząc się denerwować, pewnie szłoby jej lepiej, ale niestety tak nie było. Poza tym, wiadomo, jak mężczyźni są przewrażliwieni na punkcie swoich samochodów! Nie wiedziała, czy Blanc też, ale wolała się nie przekonywać, fundując mu jakieś wgniecenie czy rysę na lakierze. Na szczęście dojechali do szpitala całkiem szybko, więc adrenalina trochę odpuściła. Diagnozą chyba nie musieli się przesadnie przejmować, ale chciała, żeby w miarę szybko medycy wyeliminowali ból.
Czekanie na lekarza dłużyło się w nieskończoność, dlatego zaczęła zagadywać Damiena, żeby jakoś zabić czas. Ona też czuła już zmęczenie i marzyła o byciu w swoim łóżku, ale przecież go tu nie zostawi. Prawdopodobnie nie zrobiłaby tego nawet wtedy, kiedy się nie lubili. Potrafiła być złośliwa i wredna, ale wszystko miało swoje granice!
Nie ma za co, po to są… — zawahała się. — Przyjaciele.
Przywiezienie go tutaj było dla niej zupełnie naturalne. Źle by się czuła, gdyby zostawiła go w domu z wyraźnym urazem, którego niejako nabawił się przez nią. Gdy zasugerował, że będzie go woziła również do szkoły, zaśmiała się.
Myślałam, że po dzisiejszej przejażdżce już więcej nie dasz mi kluczyków — przyznała rozbawiona. Oczywiście nie miała nic przeciwko podwożeniu go do szkoły, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale do tego będzie musiał użyczać jej swojego samochodu, bo mama niemal codziennie musiała dojeżdżać jakoś do Cairns.
Grunt, żebyś poczuł się dobrze do imprezy urodzinowej Bell. Organizuje ją razem z Minnie, w sumie nie wiem, czy je lubisz, ale pomyślałam, że może… Chciałbyś ze mną pójść? — Dobra, zupełnie nie tak zaplanowała sobie złożenie mu tej propozycji, ale nagle pomysł przyszedł jej do głowy i postanowiła go zrealizować. Nie wiedziała, czy dziewczyny miały w planach zaproszenie Blanca — Minnie była na niego cięta, w sumie z winy Emily — ale gdyby Hawkins go przyprowadziła, to na pewno nikt by go nie przegonił. Aż takiej złej opinii mu przecież nie robiła!
Wybacz, to chyba nie najlepszy moment na tę propozycję, ale możesz mieć ją na uwadze — uśmiechnęła się i cmoknęła go w kącik ust… I właśnie w tym momencie do gabinetu wszedł lekarz, więc zerwała się z leżanki jak oparzona, odsuwając się na bok, żeby nie przeszkadzać.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
On za to wręcz przeciwnie, dziwił się ludziom, którzy przejmują się aż tak dużo rzeczami, na które często nie ma się wpływu, no bo jak się nie ma wpływu, to po co się przejmować? Nic to nie zmieni, nic to nie doda, a nawet wręcz przeciwnie, bo przecież stres to jak choroba, męczy i w ogóle. Nie miał tego problemu, że musiałby się przejmować kimkolwiek w domu, w sensie rodzicami, bo co jak co, ale swoją opiekunką to nie musiał się przejmować, bo i tak komu by ta naskarżyła? Ona też w zasadzie wiele kontaktu z jego rodzicami nie miała, więc tak na dobrą sprawę nie miała zbyt wielkiej siły sprawczej. A trochę inna sprawa, że Damien był po prostu dobrym chłopakiem wobec niej i nie robił jej po złości i szanował to co dla niego robi, nawet jeżeli robiła to za pieniądze. No ale na tym to polega, nie?
Czy Damien był przewrażliwiony na punkcie swojego samochodu? Raczej nie. Był wrażliwy, ale nie przewrażliwiony. Wiadomo, jakby zrobiła coś poważniejszego niźli wjechanie na krawężnik to wtedy może by faktycznie się bardziej zdenerwował, ale to co zrobiła to nie skutkowało żadną ujmą na samochodzie, żadną rysą ani nic takim. Dobra, może potem sprawdzi, czy wszystko w porządku, ale teraz za dużo o tym nie myślał.
Najwidoczniej oboje teraz chcieli tego samego: żeby medycy wyeliminowali ból, który mu towarzyszył i dokuczał. Ból, to cham.
Był wdzięczny za jej towarzystwo, za to, że mu pomagała i za to, że nawet w tej chwili starała się go zagadywać, bo faktycznie bez tego to byłoby ciężko wytrzymać. Pewnie gdyby nie ból, to może by nawet przymrużył oczy z zamiarem zdrzemnięcia się, ale było to w tej chwili niewykonalne. Nie był ten ból może aż tak silny, ale jednak wystarczająco przeszkadzał.
Przyjaciele. No proszę. Jak to ładnie dziwnie brzmi. Nic nie odpowiedział, pokiwał tylko głową. No tak, podobno po to są przyjaciele. Rozumiał, że nie uważała za dziwne tego, że mu pomagała, że go tu przywiozła i w ogóle, ale… no nadal doceniał i podziękował, bo naprawdę miał za co i nie miał zamiaru jej ujmować jakkolwiek.
— Jeszcze musisz mnie podrzucić w drugą stronę. Będę obserwował, będę gorszy niż egzaminator jakiś. Masz o tyle farta, że jak oblejesz, to nadal możesz jechać dalej, bo przecież Cię nie zmienię. — Żartował, starając się odwrócić swoją uwagę od bólu, ale szło to dość topornie.
— Zapraszasz mnie na urodziny do Bell? — Zapytał unosząc wysoko brwi i lekko się uśmiechając. — Pomyślę, pomyślę. — Dorzucił, a kiedy przysunęła się i cmoknęła go w kącik ust, to uśmiech jeszcze przez chwilę pozostał na jego twarzy, nawet mimo obecnego lekarza, który zaczął go tutaj ogarniać. Pewnie pytał co się stało, jak się to stało, czy boli i tak dalej. W międzyczasie pewnie też zaczął go tam sprawdzać, jakąś sprawność ruchową tej kostki no i wszystko to co się podczas takiego badania robi. Nie wiem w sumie, nigdy nie miałem skręconej kostki.
Trwało to pewnie dłuższą chwilę, podczas której Damien zgodnie z prawdą odpowiadał na wszelakie pytania, że byli na spacerze, że się potknął, że upadł, że zabolało, że obłożył lodem w samochodzie i tak dalej. No i na sam koniec oczywiście lekarz potwierdził, że kostka jest skręcona, usztywnił mu ją i udzielił wskazówek względem tego, jak powinien się z nią zachowywać. Na szczęście było to lekkie skręcenie kostki, więc nie musiał mieć żadnej rehabilitacji – chociaż tę i tak mu zalecił, żeby się lepiej goiło, ale to dopiero po paru dniach. Potem przepisał mu jakąś receptę na leki przeciwbólowe, upewnił się, że nie ma pytań i wyszedł z gabinetu.
— To co, zbieramy się? — Zapytał, patrząc na Emily. — Jak w ogóle chcesz to zrobić? Bo nie będziesz przecież o tej godzinie wracać na piechotę do domu. — zauważył, wstając i podpierając się cały czas ręką o leżankę.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Dobrze, że Damien był takim dobrym chłopakiem, bo wiele nastolatków na jego miejscu pewnie wykorzystywałoby fakt samodzielnego mieszkania na wieczną imprezę. Jego sytuacja miała swoje plusy i minusy, ale najwyraźniej umiał znaleźć w tym wszystkim równowagę. Zakładam, że Emily miała okazję poznać jego opiekunkę, skoro często u niego bywała. Wydawała się całkiem sympatyczna i rzeczywiście nie sprawiała wrażenia osoby, która dzwoniłaby do rodziców na skargę z każdą bzdurą. Oczywiście Em została jej przedstawiona jako koleżanka Damiena i bardzo uważała na to, by pani Basia nie miała wątpliwości, że taką właśnie rolę w życiu Blanca pełniła.
Jeśli będzie musiała go wozić do szkoły, to może nauczy się normalnej jazdy. Na razie nie miała po prostu zbyt wiele praktyki, a na dodatek zadziałał czynnik stresowy, ale na szczęście dojechali cali i zdrowi — nie licząc kostki Damiena, ale to nie jej wina, w sumie — a i samochód nie ucierpiał. Mimo tych pozytywów, raczej niechętnie usiądzie za kierownicą w drodze powrotnej.
Nie stresuj mnie jeszcze bardziej, sam nie zawsze jeździsz przepisowo — przewróciła oczami. No, za bardzo nie mogła czepiać się jego jazdy, ale nie da się ukryć, że parę razy dostrzegła jego błędy. Ani razu nie pomyślała jednak, że może to jej obecność działała na niego dekoncentrująco, bo na pewno tak n i e b y ł o. To działało tylko w jedną stronę — w odwrotną.
Tak, zapraszam cię na urodziny Bell i Minnie, bo nie wiem, czy one miały w planach to zrobić — odparła, wzruszając ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, ale wyraźnie speszyła się jego uśmieszkiem i dopytywaniem. Nie mogła przecież powiedzieć wprost, że zaprasza go, bo chce, żeby poszedł tak konkretnie z nią. Nie chciała, by pomyślał sobie za dużo, na przykład, że jest w nim zakochana albo coś równie absurdalnego. Gdyby tak się stało, pewnie nagle ukróciłaby ich kontakty, bo byłoby jej zwyczajnie wstyd. Na razie w ogóle nie była pewna, co czuje, ale towarzystwo Damiena jej odpowiadało i liczyła, że na tej imprezie będą się dobrze bawić.
Na szczęście nie miała czasu się nad tym wszystkim zastanawiać ani Blanc nie mógł jej też rozpytywać, bo wreszcie — w odpowiednim momencie — pojawił się długo wyczekiwany lekarz. Usiadła gdzieś z boku, żeby nie przeszkadzać, ale bardzo uważnie przysłuchiwała się zaleceniom, bo zamierzała je egzekwować! Miejmy nadzieję, że Damien będzie grzecznym pacjentem.
Gdy znowu zostali sami, wstała z krzesła i podeszła do niego, żeby mógł się na niej podeprzeć. Rzeczywiście, nierozsądne byłoby, gdyby wracała sama w środku nocy i to z rozładowanym telefonem, ale w sumie innej opcji nie widziała, bo przecież nie weźmie do siebie jego samochodu. Wiadomo, w najbliższym czasie mu się nie przyda, ale mimo wszystko.
No… Dałabym radę, nie mieszkam aż tak daleko. Innego wyjścia nie ma, chyba że nie boisz się mojej mamy i chcesz spać u mnie. Rano i tak wychodzi do pracy zanim wstanę, więc pewnie nawet się nie zorientuje — powiedziała, ale w gruncie rzeczy to była luźna propozycja i nie spodziewała się, że Damien będzie chciał z niej skorzystać. Wyszli powoli z gabinetu, a później w ogóle ze szpitala i całkiem sprawnie udało im się dotrzeć do samochodu.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
No, z tym to przecież wcale nie tak do końca, bo jednak sporo imprez u siebie organizował i niejednokrotnie pani Basia po nim sprzątała, więc to nie tak, że był idealny. No ale kto jest, prawda? W każdym razie znał umiar, ale to też może właśnie dlatego, że nawet jeżeli imprezował, to potem potrafił po wszystkim ogarnąć dom to znośnego stanu tak, żeby pani Basia nie musiała właśnie sprzątać jak szalona. Robił to po części z szacunku do niej, ale też zwyczajnie po to, żeby samemu w takim syfie nie żyć, bo to przecież nic przyjemnego, jak w domu będzie śmierdzieć na przykład!
Cóż, może byłyby faktycznie z tego korzyści, jeżeli przez jakiś czas będzie go rzeczywiście wozić, to też nabierze praktyki, wprawy i będzie się dzięki temu czuła lepiej za kierownicą? A może dzięki temu pozwoli też jej potem czasem wozić się jego samochodem, który wcale nie był jakimś szałowym autem -chociaż jak na nastolatka to i tak super sprawa, jeden z ładniejszych wśród rówieśników, czy po prostu uczniów ich szkoły.
— Dobra dobra, ale ja jeżdżę częściej i lepiej znam ulice z perspektywy kierowcy. — Zauważył, bo to też w pewnym stopniu był pewien wyznacznik. Może nie do końca było to zgodne z prawdą, ale w mniejszym, czy większym stopniu im ktoś lepiej jeździł, czuł się pewniej za kierownicą, to też łatwiej przychodziły takiej osobie drobne wykroczenia, jakieś przejechanie na czerwonym świetle, kiedy dopiero zmieniło się z zielonego, czy takie „małe” pierdoły.
— Dobrze, czyli chcesz, żebym z Tobą poszedł? — Przeformułował jej słowa, czy tam sparafrazował, bo tak chyba można było też to określić. Nie miał nic przeciwko, równoczesne nie mógł być pewnym, czy Bell go faktycznie zaprosiłaby, gdyby nie to, że będzie towarzyszem Emily, bo przecież nie trzymali sie jakoś ze sobą, mieli do siebie dość neutralne podejście i niekoniecznie musiałaby go chcieć zaprosić na swoje urodziny. Zależnie też od tego, jak duże te będą, prawda?
Nie podejrzewał Emily o jakieś wielkie uczucia względem niego, faktycznie raz wspomniała, że jest o niego zazdrosna, spędzają sporo czasu, lubią swoje towarzystwo i nie da się ukryć, że faktycznie dużo rzeczy robią razem, ale... jakoś tak o większe uczucia jej nie podejrzewał. Siebie... chyba tez nie.
Zawsze mogą najwyżej zamówić jej jakiegoś Ubera, nawet mógłby to spokojnie wziąć na siebie, za to że go wozi i w ogóle. Przyjął jej pomoc, chociaż może trochę niechętnie i wykuśtykał z jej wsparciem ze szpitala, powoli zbliżając się do samochodu.
— Oh. Ja się nie boję, mam się czego bać? Wiesz, zawsze możemy powiedzieć, że było bliżej i potem nie miałem jak wrócić, a przecież nie będziesz wracała sama po nocy, nie? — Zauważył dość trzeźwo, jak powoli pakowali się do samochodu.
— Chyba, że Ty się boisz? — Zażartował.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Spoko, spoko, Emily absolutnie nie uważała go za ideał! Może i w ostatnim czasie sporo zyskał w jej oczach, ale raczej nie aż na tyle. Wiedziała, że nie był święty i że zastrzeżenia Minnie wobec niego nie były bezpodstawne — Goldberg mocno martwiła się, że chłopak złamie Em serce — ale jednak dobrze sobie radził i nie odbiło mu w związku z brakiem kontroli rodziców. Sama Emily nie umiała przewidzieć, jak zachowałaby się na jego miejscu. Owszem, już jako dziecko sama musiała zajmować się sobą, bo po rozwodzie rodziców mieszkała jedynie z pracującą mamą, ale jednak ta mama zawsze do domu wracała, więc to jednak inaczej.
Tak sobie tłumacz. Jak się wprawię, to będę jeździła lepiej niż ty i ucierpi na tym twoje męskie ego — zaśmiała się, bo oczywiście wcale nie chciała, żeby jakkolwiek na czymkolwiek cierpiał. Lubiła jednak się z nim droczyć, szczególnie wtedy, kiedy ewidentnie widziała, że działa mu na nerwy, a on uparcie twierdził, że nie. No, a przynajmniej tak to wyglądało z jej strony. Czasem zdarzało mu się być naprawdę słodkim i w jego obecności uśmiechała się o wiele częściej niż wtedy, gdy nie było go obok.
Westchnęła w odpowiedzi na jego kolejne pytanie, ale szczęśliwie w odpowiedzeniu na nie przerwało jej pojawienie się lekarza. Miała nadzieję, że Damien nie wróci później do tego tematu. Oczywiście, że chciała, by z nią poszedł — gdyby było inaczej, w ogóle nie zaczynałaby rozmowy. Do tej pory nie chodzili na żadne imprezy razem, ale zapraszano ich oboje. Nie miała natomiast pojęcia, czy Damien zostanie zaproszony na urodziny Bell i Minnie — podejrzewała, że tak, ale NA WSZELKI WYPADEK postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. A że wybrała kiepski moment? No cóż, zdarza się.
Rzeczywiście, wezwanie jakiejś taksówki było całkiem naturalnym wyborem i nawet przeszło jej to przez myśl. Jeśli jednak mogła zaprosić go do siebie, to wybrała tę opcję — lubiła przy nim zasypiać i przynajmniej miała pewność, że jutro przypilnuje go, żeby nie nadwyrężał kostki i nie przesadzał z lekami przeciwbólowymi. Ktoś musiał o niego zadbać, prawda?
Ja? Cóż, gdybym zapraszała cię na seks, to może i bym się bała, ale przecież idziemy tylko spać, tak mi się wydaje — powiedziała prosto z mostu, wzruszając ramionami. — Hej, wiesz co, tu niedaleko jest apteka i ona chyba jest całodobowa. Może kupimy te leki od razu? Jak przejdzie ci ból, to przynajmniej się wyśpisz.
Jej pytanie było dość retoryczne, bo i tak zamierzała pojechać z nim po te leki. Nie bez powodu doktor kazał je wykupić. Skoro miały pomóc, to chyba warto skorzystać z tej opcji.
Masz przy sobie jakieś pieniądze? Bo ja nie, a telefon mi się rozładował… Właśnie, masz tu gdzieś ładowarkę? — rozejrzała się, gdy usiedli już w samochodzie. Całkiem zręcznie przeszła jej zmiana tematu z ich wspólnego spania na coś bardziej neutralnego. Nie, żeby robiła to celowo, tak po prostu wyszło. W każdym razie, zakładam, że udało jej się znaleźć tę ładowarkę, więc podłączyła swój telefon, no i ruszyła autem, próbując przypomnieć sobie, gdzie dokładnie jest apteka, którą miała na myśli.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
To dobrze, bo do ideału mu też było daleko. I to tak ogólnie! Miał całkiem wysokie mniemanie o sobie, ale w jakimś stopniu było to uzasadnione. Może trochę wyolbrzymione, ale uzasadnione też. Czy zastrzeżenia wobec niego były bezpodstawne? Oczywiście, że nie! Nie oszukujmy się, Damien dla nikogo nie powinien się wydawać dobrym materiałem na partnera do poważnego związku, bo raz, że w żadnym nigdy nie był – co najwyżej w krótkich i przelotnych – tak też często zdawał się zachowywać nieodpowiedzialnie. Robił to w przemyślany sposób, jeżeli można to tak określić, bo lubił opinię innych na swój temat i nawet jeżeli nie mówił tego na głos, to tak też po prostu było.
Dobra, nieodpowiedzialność nieodpowiedzialnością, ale jednak dojrzałością też potrafił się wykazywać i to właśnie w tych najważniejszych momentach. Można by powiedzieć, że odpuszczał sobie odpowiedzialność w tych kwestiach, w których nie groziły mu wtedy większe konsekwencje, albo, gdy miał coś do zyskania.
— No no, chciałabyś, żeby tak było. — Powiedział, przewracając oczami w odpowiedzi na jej słowa. Przede wszystkim nie ucierpiałoby na tym jego ego, bo wcale nie uważał, że kobiety mają jakoś gorzej jeździć od facetów. Każdy może jeździć dobrze. I każdy może jeździć tragicznie. Równocześnie jednak też nie podejrzewał, by szybko miła zacząć jeździć od niego. Zresztą, skończy swoją rehabilitację i przejmie z powrotem kierownicę od Emily, a ta wtedy znowu pewnie przestanie jeździć samochodem, chyba, że coś wymyśli.
Cóż, oboje zawsze lubili działać sobie na nerwy, kiedyś bardziej i trochę w innym kontekście, teraz bardziej w formie droczenia się, niż faktycznej chęci urażenia drugiej osoby, co przecież kiedyś, nawet nie tak dawno, przyświecało im działaniom i zdaniom, które padały z ich ust wobec siebie nawzajem.
Miał momentami wrażenie, że Emily mogła się w nim trochę bujać, ale szybko też od siebie starał się tę myśl odepchnąć, bo towarzyszyło mu przy tym dziwne uczucie, którego nie potrafił interpretować i nie chciał też tego robić, po prostu.
— Czyli nie mówisz na sto procent, że seksu nie będzie? — Zapytał równie bezpośrednio. Nie żeby mu na tym jakoś zależało, miał chyba dość wrażeń na ten wieczór i sam fakt, że miał jednak uszkodzoną nogę powodowało mu dyskomfort nawet jeżeli siedział, a co dopiero, gdyby miałby się jakkolwiek poruszać?
— No dobra. Może być. Jak będzie otwarta, to możemy wykupić to co doktorek mi zapisał. — Stwierdził, nie mając nic przeciwko temu. Nie był jednym z tych, którzy uciekali od leków i nie wykupywali recept, wierzył w medycynę i w ogóle.
— Mam tu portfel i kartę, więc ogarniemy na luzie. — Odparł, siadając na tym swoim miejscu pasażera, do czego był raczej nieprzyzwyczajony. Nie w swoim samochodzie.
— Tak, tu. — Powiedział i wyciągnął tez ją ze schowka, podając ją dziewczynie, która następnie podłączyła swój telefon do ładowania. Kiedy ruszyła autem i Damien zauważył wahanie w jej zachowaniu i kierowaniu, to przypomniał sobie gdzie ta apteka była: kilkukrotnie robił w niej jakieś zakupy, czy to wykupywał leki, czy po prostu kupował prezerwatywy.
— Tam jest ta apteka, za rogiem. — Rzucił, może z delikatnym zrezygnowaniem w głosie, wskazując kierunek, w którym powinna jechać, bo akurat tego to był pewien!
— Czyli chcesz, żebym był Twoja parą na urodzinach Bell? — Dodał po chwili z chytrym uśmiechem na twarzy, w oczywisty sposób drocząc się z dziewczyną.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Mimo całej tej beztroski — mniej lub bardziej pozornej — Damien chyba był całkiem lubiany przez rówieśników. Wszelkie podejrzenia o nieczyste zamiary towarzyszyły chyba tylko najbliższym przyjaciółkom Emily i to dlatego, że do niedawna sama wiecznie na niego nadawała, niejako je buntując. Dzisiaj Em patrzyła na niego zupełnie inaczej. Nigdy wcześniej nie zastanawiała się, czy był odpowiednim materiałem na partnera, ale ostatnio takie pytanie kilka razy przemknęło jej przez myśl. Nie pozwalała mu jednak rozgościć się w swojej głowie i po prostu cieszyła się chwilą i mile spędzanym czasem w towarzystwie Blanca.
Machnęła ręką, bo nie chciało jej się już z nim przekomarzać. Wiedziała, że jeździ kiepsko, ale naprawdę uważała, że to kwestia praktyki. W Lorne Bay prawie wszędzie miała blisko, więc nigdy jakoś mocno nie dręczyła mamy o pożyczenie samochodu — chyba że chciała pojechać do Cairns, ale w takie podróże pani Hawkins nie użyczała jej auta zbyt chętnie. Nie miała więc kiedy szlifować umiejętności, ale wierzyła, że ma jeszcze czas zrobić to, zanim naprawdę będzie jej potrzebne.
Droczenie się z nim w pewien sposób sprawiało jej przyjemność. Nie chciała jednak z tym przesadzać, bo co za dużo, to niezdrowo. Mogli się droczyć, ale nie chciała wracać do stanu, w którym każdy dzień oznaczał nową kłótnię. Milej żyło się bez tych negatywnych emocji, chociaż niebezpiecznie zmierzało to w zupełnie odwrotnym kierunku i lekko ją to stresowało. Czy się w nim bujała? Chyba tak i nie umiała już nawet okłamywać w tej kwestii samej siebie, ale absolutnie nie chciała z nim na ten temat rozmawiać. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby powiedzieć mu o swoich uczuciach, na samą myśl od razu ogarniał ją ogromny stres.
Mówię na sto procent, że nie będzie, bo musisz się teraz oszczędzać, ale z tobą nigdy nic nie wiadomo — przewróciła oczami, jakby każde ich zbliżenie wynikało z jego inicjatywy. Na samym początku rzeczywiście tak było, teraz pewnie mniej, ale to też nie tak, że mówiła mu wprost, na co ma ochotę. Aż tak pewnie nadal się nie czuła.
Ruszyła we wskazanym przez niego kierunku, uśmiechając się lekko w podzięce. Niby często bywała w Cairns, ale nocą i pod wpływem stresu czuła się tu dzisiaj jak w zupełnie obcym mieście. W innych okolicznościach szybciej przypominałaby sobie o lokalizacji apteki, ale tym razem musiała zdać się na Blanca i jego orientację w terenie.
Oj, od razu parą… To nie będzie wystawny bal, więc trudno mówić o parze. Po prostu możemy iść razem. Jak nie będziesz mnie denerwował, to wrócić też możemy razem, bo powiedziałam już mamie, że będę nocowała u Bell — wzruszyła ramionami. Nie rozmawiała o tym jeszcze z przyjaciółką, ale sądziła, że nie będzie miała nic przeciwko. Poza tym… Informując mamę, miała raczej w planach nocowanie raczej właśnie u Damiena, zakładając, że rzeczywiście pójdzie z nią na tę imprezę.
Zaparkowała pod apteką i zgasiła silnik, po czym zerknęła na chłopaka, czekając, aż znajdzie pieniądze. Nie chciała już go męczyć i uznała, że sama szybko wyskoczy po zakupy.
Potrzebujesz coś jeszcze czy tylko tę maść i tabletki? — dopytała.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Damien dał się lubić. Był dobrym kompanem do wyjścia z domu, do napicia się, można było z nim poimprezować zarówno u niego, jak i gdziekolwiek indziej i po prostu był takim typem chłopaka, który potrafił się dogadać niemal z każdym. Nie należał też do ludzi, którzy jakkolwiek się ograniczali przy innych i zazwyczaj w towarzystwie innych ludzi zachowywał się po prostu bardzo swobodnie. Na swój sposób zapewniało mu to sympatię innych ludzi, zwłaszcza, że do tych swoich cech charakteru dodawał jeszcze to, że był całkiem przystojny i inteligentny no i do tego miał pieniądze. Dobra, to ostatnie raczej było tutaj najmniej istotne, ale pewnie pojawiały się też osoby, które mogły uważać, że można by coś było czerpać z tego, że on ma pieniądze. A z tym... to różnie bywa.
Tak to już z tym prowadzeniem samochodu było: można się uczyć, ale tak naprawdę umiejętności w tym zakresie zapewnia dopiero praktyka, a i regularność swoje zapewnia. Tak samo wygląda to z egzaminem, przed nim człowiek uczy się go zdać. Dopiero po zdaniu i tym jak zacznie się jeździć samodzielnie, bez towarzystwa innej osoby kierowca uczy się samodzielności, ale też po prostu jeżdżenia samochodem bez stresowania się obecności osoby ciągle oceniającej jazdę i wręcz kierującej każdym kolejnym ruchem za kierownicą. Zakrętem, parkowaniem, jazdą prostą i tak dalej, i tak dalej.
Swoją drogą fakt, że mieszkali w takim miejscu jak Lorne miało do siebie to, że samochód nie był koniecznością. Mógł ułatwiać życie, ale nie było to coś niezbędnego, bez czego nie dałoby się życiu tutaj poradzić.
Kłócenie się było kiedyś ich rutyną, od której teraz raczej już odeszli a wspólnie spędzany czas spędzali w całkowicie inny sposób, w całkowicie innej relacji, niż to co było między nimi kiedyś. Czy pojawiały się tutaj jakieś uczucia, które zmieniały ich podejście. Jakieś na pewno. Czy potrafił je określić? Na pewno nie chciał, poniekąd obawiał się, że byłby w stanie je określić i, że to zmieniłoby jego podejście, więc starał się po prostu o tym nie myśleć, trwając w takiej błogiej niewiedzy. To było jednak okłamywanie siebie samego, ale również i Emily.
— Czyli nie na sto procent, skoro nie wiesz. — Zażartował. Oczywiście, ze nie każde zbliżenie wynikało z jego inicjatywy. Ciężko by im pewne było określić dokładne proporcje, kto kiedy kogo przekonał i tak dalej, ale.. przecież to nie jest coś co robili, to nie był żaden konkurs, ani nic takiego, więc... po co się tym przejmować? Najważniejsze przecież było, to, że oboje tego chcieli i im się podobało. Nic innego.
— Mhm. — Odmruknął tylko na początku, po czym uśmiechnął się lekko i poprawił się lekko na swoim siedzeniu, obracając swoją klatkę piersiową w jej kierunku.
— W sensie, że chcesz u mnie zostać na noc? — Zapytał, jakby upewniając się, że na pewno o to chodzi. Skoro miała nie nocować w domu, a mieli wracać razem, to... wniosek, który mu się nasunął był oczywisty.
Poprawił się w siedzeniu i odpiął pasy, po czym zaczął szukać tych pieniędzy, po chwili wyciągnął w jej kierunku swoją kartę. Powinno wystarczyć.
— A, to ja mam zaczekać jak jakaś kaleka? Eh, no dobra. — Wzruszył ramionami i zastanowił sie jeszcze przez krótką chwilę. — Nie, chyba tylko to. — Odparł, wzruszając ramionami po raz kolejny i poprawiając się znowu na swoim siedzeniu, składając ramiona i odchylając głowę, by oprzeć ją wygodnie o zagłówek i zaczekać na dziewczynę, która powinna zaraz wrócić z apteki.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Gdzieś w głębi duszy Emily chyba zawsze miała świadomość, że Damien nie był aż takim złem wcielonym. Wiadomo, nadal miała w pamięci, jak w przedszkolu ciągnął ją za warkocze i nie pozwalał bawić się samochodami, bo nie była chłopcem. Im starsi byli, tym bardziej wredni stawali się dla siebie nawzajem, a w liceum to już w ogóle osiągnęli apogeum, ale… Okazało się, że z łatwością potrafią poskromić siebie nawzajem. Początkowo Em czuła się z tym naprawdę dziwnie, jednak z czasem doszła do wniosku, że taki zwrot akcji całkiem ją cieszy — nigdy nie lubiła się kłócić, więc logiczne, że spędzanie czasu w miłej atmosferze odpowiadało jej bardziej. No i zdążyła go już nawet polubić, więc byłoby jej szkoda, gdyby mieli wrócić do starych zwyczajów.
Emily z jednej strony wolała jeździć sama, żeby właśnie nikt jej nie oceniał, a z drugiej czuła się jednak bezpieczniej z bardziej doświadczoną osobą na miejscu pasażera. Z Damienem obok prowadziła pierwszy raz, ale doceniała, że nie grymasił jakoś mocno! Jakby zamknęła się w sobie, to mieliby lekki problem z powrotem do domu.
Ona również nie zagłębiała się za bardzo w uczucia, jakimi go darzyła, chociaż powoli same definiowały się w jej głowie. Nie mówiła o tym nikomu i nie sądziła, żeby miało się to zmienić, ale kiedy już zdarzało jej się na ten temat myśleć, pojawiały się pewne obawy. Chciała go tylko lubić i nic więcej — na więcej nie powinna sobie pozwalać, gdy nie była pewna jego zamiarów. Poza tym, wszystko mogło się szybko skomplikować, bo zaraz okaże się, że wylądują na uniwersytetach na dwóch różnych kontynentach. Gdyby nie to, MOŻE byłaby odrobinę śmielsza w opowiadaniu o swoich uczuciach, chociaż to w sumie też nic pewnego.
Przewróciła oczami w odpowiedzi na jego zaczepki. Naprawdę planowała dzisiaj dopilnować, żeby odpoczywał, więc żadne rzeczy tego typu nie chodziły jej po głowie. W razie czego powoła się na zalecenia lekarza, który kazał mu się oszczędzać przez jakiś tam określony czas, pewnie coś koło tygodnia, nie znam się.
Zmieszała się lekko. Nie po to mówiła mu w ZAWOALOWANY sposób, że chce u niego spać, by on zaraz opowiadał to samo, ale wprost i ją peszył! Prawda była taka, że całkiem często zdarzało im się zasypiać w jednym łóżku, chociaż nigdy tego nie planowali. Dzisiaj rzuciła taką propozycją, bo wcale nie umawiała się z Bell na nocowanie, a skoro już powiedziała mamie, że wróci na drugi dzień, to wolała sobie coś ogarnąć. Pani Hawkins pewnie i tak już od jakiegoś czasu podejrzewała, że nie zawsze, gdy jej córka mówi o spaniu u przyjaciółek, to rzeczywiście spędza noc u nich.
Zobaczymy, może zostanę, a może nie — ucięła krótko, wyraźnie zakłopotana. Na szczęście nie miał okazji pociągnąć tematu, bo zaraz zaparkowała przed apteką i uciekła z auta, jakby się paliło. Kupiła mu wszystko, co trzeba i pojechali do niej. Na szczęście udało im się nie obudzić mamy, no i pewnie szybko zasnęli, bo jednak wieczór pełen wrażeń i niekoniecznie pozytywnych emocji zrobił swoje, więc kiedy się położyli, nie myśleli już o kolejnych przekomarzankach — po prostu poszli spać.

/ zt. x2

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
ODPOWIEDZ