studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie wiem Samie, ciężko w ogóle jakoś logicznie na to spojrzeć, bo ona w emocjach, ty w emocjach, nie ma się co zadręczać - westchnęła, bo nie do końca wiedziała co więcej mogłaby powiedzieć Sam, ale z drugiej strony chciała ją w jakiś sposób pocieszyć? Powiedzieć coś, co sprawi, że ta nie będzie się w żaden sposób zadręczała. Bo tak naprawdę to była niczyja wina, Primrose sama podjęła tę decyzję i chociaż Raine wiedziała, ze to prawda, to jednocześnie sama nie potrafiła się w tym temacie nie obwiniać. - Proszę cię, to przecież żaden argument! - chociaż owszem, Sam pewnie miała trochę racji. Raine nie miała w obowiązku zajmowania się swoją rodziną, nie powinna być ich opiekunką, kiedy sama próbowała jakoś wyjść na swoje i maksymalnie wszystkich odciążyć. Może jednak starała się być na tyle samodzielna, że równocześnie się od nich odcinała? Nie pamiętała już kiedy ostatni raz rozmawiała z Audrey, z Prim widziała się ostatnio wieku temu na zakupach, a przecież już jedną siostrę straciła, nie chciała tego powtórzyć. - Sam, bo ja ci chyba tego nigdy nie mówilam, ale... - zaczęła i już poczuła jak łzy napływają jej do oczu. - Jeszcze zanim się urodziłam, miałyśmy jeszcze jedną siostrę, Gaię - odwróciła wzrok, próbowała dosięgnąć nim do sufitu, ale poczuła, jak pierwsza łza spływa po jej policzku, kiedy poprzednie dopiero co zdążyły wyschnąć. - Ona została porwana, rozumiesz? Zniknęła tak nagle, ja nawet jej nigdy nie poznałam, ale ja wiem, że ona... że ona... - nie potrafiła dokończyć, pociągnęła znów nosem i schowała twarz w dłoniach, opierając łokcie na udach. Chociaż nigdy jej nie poznała, to tęskniła, czując, że odmówiono jej poznania jakiejś części jej osobowości, ze nie była dopełniona i tak bardzo się bała, że straci kolejną siostrę. - Och, ja też nie wiem - bo nie miała pojęcia jak działają procedury przy próbie samobójczej. Skąd mogłaby wiedzieć, nie miała nigdy z podobnym przypadkiem nic do czynienia i miała nadzieję, że tak będzie na zawsze, ale jednocześnie uważała, że dobrym pomysłem byłoby zostawić ją na obserwację. Nie wiedziała nawet ile straciła krwi, ale zdrowie psychiczne Prim było dla niej po stokroć ważniejsze i jeśli tylko mogłaby ją jakoś zatrzymać siłą, posunęłaby się do podobnych kroków.
- Nie? - zmarszczyła brwi zaskoczona, bo wyjaśnienie, dla którego Sam chciała, żeby zajmowała się jej samochodem jakoś wyparowało. - Ahh, rozumiem, ale jakim cudem ja się o tym nigdy nie dowiedziałam? - bo to jeszcze było dla niej niejasne. Znała Sam od roku i ona przez ten cały czas mieszkała z jej rodzoną siostrą, a jej to jakoś umknęło? - Myślałam, że jesteśmy... - przyjaciółkami? Bez sensu, czemu kobieta, która nie dość, że piękna, to spełniona zawodowo, miałaby chciec być przyjaciółką dla Raine? Chyba znów zbyt wiele sobie wyobrażała.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową zgadzając się z tym stwierdzeniem. Postanowiła nie mówić Raine o tym, że nawet rozważała uduszenie Prim. W sumie to byłaby pojebana rzecz, żeby powiedzieć po tym jak czyjaś siostra próbowała się zabić. Poza tym jak kiedyś by wyszło, że są siostrami to Raine musiałaby żyć ze świadomością, że jej siostra chciała zabić jej siostrę. Chyba, że Raine nie musiałaby żyć z tą świadomością, bo może… Sameen musiałaby ją…. Uciszyć? Nie. Nigdy by tego nie zrobiła. To byłby ten moment kiedy sama strzeliłaby sobie w łeb. Żeby chronić Raine. Tak, chronić Raine i tylko Raine. Liczyła się tylko Raine. Musiała ją chronić. –To jest bardzo dobry argument, Raine. – Odparła wzdychając przy tym ciężko, bo jednak nie był to łatwy temat. –Nie jesteś odpowiedzialna za cudze szczęście. Mogłabyś być przy Prim cały czas i nie dostrzegałabyś tego co się dzieje w jej głowie. – Depresja miała to do siebie, że ciężko było ją dostrzec. Nie zapominajmy też o przypadkach kiedy ludzie mówili o niej głośno i byli ignorowani. To bardzo ciężki temat, ale dla Sameen najważniejsze było to, żeby Raine nigdy się nie obwiniała. Nie miała na to wpływu. Nikt nie miał. Prim nie chciała pomocy. Ani przed próbą samobójczą, ani po niej.
Trochę się wyprostowała jak Raine zaczęła mówić o siostrze, której nigdy nie poznała. Nie spodziewała się, że dzisiaj nadejdzie moment, w którym poruszą ten temat. Właściwie to nigdy nie podejrzewała, że poruszą ten temat. No bo czemu Raine kiedykolwiek miałaby o tym rozmawiać? Nie znały się. –Tak mi przykro, Raine. – Powiedziała. –Nie wiedziałam. – Kłamczuszek, no ale co innego mogła powiedzieć. Znaczy, jasne, że w pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że hej jestem tutaj, w sumie to przeżyłam i was znalazłam, ale to był tak chujowy moment na to wyznanie. No i poza tym… wyszłoby, że okłamywała Raine? A nie chciała jej stracić. Sięgnęła po dłoń Raine i splotła jej palce ze swoimi. Drugą ręką ją objęła i przytuliła do siebie. –Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić przez co musiała przejść twoja rodzina. – No nie wyobrażała sobie. Tak jak oni nie byli w stanie sobie wyobrazić piekła przez jakie przeszła Sam. –Nie znaleźli jej nigdy? – Zapytała głupio, ale jednak chyba chciała poznać tą stronę tej historii. Swojej historii.
-Nie sądzę, żeby to był dobry moment na jakiekolwiek wyjazdy. Wolałabym zostać z tobą i mieć na ciebie oko? – Zaproponowała z lekkim uśmiechem. No nie chciała się narzucać Raine, więc wolała zapytać czy ta sobie życzy jej towarzystwa w tak chujowym okresie. Może miała inne, lepsze przyjaciółki, które wspierałyby ją lepiej niż Sam. Nigdy nie wiadomo. –Długo nie wiedziałam, że Prim to twoja siostra. Mogłam ci powiedzieć jak tylko się dowiedziałam, ale zawsze wypadało mi to z głowy. Przepraszam. – Miała nadzieję, że Raine jej wybaczy. –Prim miała nazwisko po mężu jak ją poznałam. Nie ma w domu żadnych zdjęć rodzinnych. A nie miałam okazji poznać się z nią na tyle, żeby rozmawiać o naszych rodzinach. – Nie żeby Sam miała jakąś fikcyjną rodzinę, o której mogłaby rozmawiać.
Ostatnie słowa Raine szczerze ją przeraziły. -Oczywiście, że jesteśmy! - Powiedziała licząc na to, że mają to samo na myśli. Nawet wstała, żeby klęknąć przed Raine i ująć jej twarz w dłonie. Absolutnie nie rozumiała co oznacza jej gest, ale była tak zdesperowana, żeby Barlowe nigdy nie zmieniła o niej zdania, że była gotowa na takie klęczenie. -Nie mam nikogo bliższego od ciebie. - Dobra, miała Zoyę, ale z Zoyą nie łączyła jej jednak krew.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- A może jednak bym coś zobaczyła? Może mogłabym coś zrobić, albo powiedzieć? Albo zadzwonić i jakoś, no wiesz, odciągnąć ją od tego? - może było coś, co mogłaby zrobić, coś prawdziwego, ale nawet nie wiedziała co i tylko rozpaczliwie próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie, chociaż i tak nie cofnęłaby czasu, to tak nie działało, ale czuła, że jeszcze długo myśl o tym, że nie była z siostrą tak, jak powinna, będzie siedziała jej w głowie, bez względu na to co Samie teraz powie. - Oczywiście, że nie, skąd miałabyś wiedzieć? - ludzie zawsze reagowali podobnie. Zawsze mówili, że przecież nie wiedzieli, ale rodzina Barlowe nie afiszowała się ze stratą najstarszej córki. Owszem, kiedy ta zaginęła, próbowali ją znaleźć za wszelką cenę, ale to było nawet przed tym, jak Raine przyszła na świat, więc dowiedziała się o wszystkim już później. Pomimo tego, że nigdy nie poznała Gai, odczuwała jej brak w swoim codziennym życiu, ale i na to nic nie mogła poradzić. Była tak bezradna i bezsilna.
- Ja... ja nawet nie do końca wiem jak to wyglądało - rodzice i starsze siostry musieli to odczuwać jeszcze bardziej. Utrata pierworodnego dziecka i bycie silnym dla reszty córek? To musiało być straszne. - Nigdy - to słowo głucho wybrzmiało w szpitalnym korytarzu, bo nie było nic więcej do dodania. Pomimo starań rodziców Barlowe nigdy nie udało się ustalić co stało się z Gaią, a po kilku latach sprawa się przedawniła, policja przestała nawet udawać, że jej szuka, a oni zostali ze swoją stratą sami.
Zamrugała kilkukrotnie, sama już nie wiedziała, czy odpędzając napływające do oczu łzy, czy z zaskoczenia wyznaniem Sam. Dawno ktoś nie chciał się nią tak po prostu zaopiekować. Jasne, mama dopytywała, czy ma co jeść, ale jakoś udawało się jej ukryć przed rodziną to, że bywa jej momentami ciężko. Właściwie tylko Archerowi bezpośrednio opowiedziała o swoim niedawnym rozstaniu z Lorcanem, ale nawet wtedy chciała uciąć temat. Sam była jednak wobec niej niebywale czuła i zdawała się rozumieć co Raine potrzebuje usłyszeć, zanim ona sama zdała sobie z tego sprawę. - Och, no tak, to wiele wyjaśnia - przecież ona sama nie chodziła i nie opowiadała wszystkim jak mają na imię jej siostry. Niektórzy mogli być nawet zaskoczeni, że jakieś ma, bo niestety z biegiem lat ich kontakt coraz bardziej się osłabiał. Nie wiedziała nawet kiedy widziała Audrey na oczy, ale zdawało się, jakby nigdy.
- Jesteśmy? - powtórzyła niepewnie, czując jak serce bije jej w przyspieszonym tempie, kiedy Sam przed nią uklękła. Była jak starsza siostra, która chce ją zapewnić, że wszystko będzie dobrze i chociaż Raine za wszelką cenę chciała pokazać jaka jest silna i samodzielna, przy niej czuła, że wcale nie musi udawać. Chciałaby kiedyś być dla Sam takim oparciem, jakim ona była dla niej. - Och, Samie - szepnęła cicho i pochyliła się do niej, żeby ciasno objąć ramionami ciało kobiety. Nie interesowało ją to, że mogą wyglądać pokracznie, czy przyciągać uwagę. Potrzebowała tego i zdawało sie jej, że Sam też jej potrzebuje?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Może. – Odparła nie mając zamiaru się wykłócać z Raine. W końcu czy tego chciała czy nie, Raine znała Primrose bardziej i może rzeczywiście dostrzegłaby to, co dla Sameen było niewidoczne. Sam mogła sobie uważać, że jest bystra i spostrzegawcza i że dobrze ją wytrenowali, żeby wyszukiwała różne sygnały, ale czy rzeczywiście była aż tak dobra, żeby dostrzegać sygnały w osobie niewinnej? Jeszcze takie sygnały? Może zachowanie Prim krzyczało i błagało o pomoc, a Sam to ignorowała, bo sygnały nie były dla niej jasne? Może też mogła się postarać bardziej? Teraz będą ją dręczyły wyrzuty sumienia. Chociaż tak sobie po cichu podejrzewała, że z jej brakiem uczuć raczej szybko jej to przejdzie. Może nawet jutro zapomni i będzie mogła żyć swoim życiem.
Wzruszyła ramionami, bo w sumie nie wiedziała skąd mogłaby wiedzieć. Prim jej mogła powiedzieć. Albo mogła sobie kiedyś przeczytać w gazecie, bo podejrzewam, że lokalnie to było nagłośnione i co jakiś czas pojawiały się artykuły typu „Mija 10 lat od zaginięcia małej Gai, przypominamy nierozwiązaną do dzisiaj sprawę”. I zobaczyłaby swoje zdjęcie za czasów szczeniaka. Pewnie jak spędzała te godziny w bibliotece to przejrzała sobie archiwa lokalnych gazet, żeby zobaczyć co o niej pisali. Pewnie nawet płakała jak widziała swoje zdjęcia i zdjęcia rodzinne.
-Podejrzewam, że to musiało być w chuj ciężkie dla twoich rodziców i sióstr. Właściwie to dla ciebie też. – Pogładziła dłoń Raine. –Jeszcze fakt, że nigdy… nie mieliście zamknięcia tej sprawy. Myślisz, że twoja mama nadal ma nadzieję… na jej powrót? – Mama to jedyna osoba, której Sameen jeszcze się nie pokazała. Nie miała nawet serca podejść bliżej, stanąć na terenie farmy, żeby przyjrzeć się kobiecie. Bała się tego, że jak do niej podejdzie to ta ją rozpozna. Tata mimo zaawansowanego Alzheimera ją rozpoznał. Rozmawiała z nim, ale tylko dlatego, że po około dziesięciu minutach każdej rozmowy, zapominał o wszystkim na nowo.
Trochę ją kusiło jeszcze zapytać czy Raine o niej myśli czy jakoś ją sobie wyobraża i zadać masę debilnych pytań, ale niektóre były tak dziwne, że nawet nie odważyła się, żeby je zadać. Zamiast tego po prostu trzymała Raine za rękę i co jakiś czas gładziła ją palcami.
-Właściwie to kupiłam nawet mieszkanie w Lorne. – Wyznała w końcu. Oczywiście mieszkanie kupiła bardzo dawno temu, ale tego Raine nie musiała wiedzieć. –Będę je dopiero remontować, ale tak sobie pomyślałam, że może… chciałabyś zostać ze mną na kilka dni? – Zaproponowała. Będzie jej łatwiej mieć oko na Raine. No i Raine będzie też mieszkała w centrum, a nie na jakimś zadupiu pełnym dziwnych ludzi i krokodyli. Oczywiście będzie tylko musiała uprzątnąć całe lokum z broni i upewnić się, że nie ma tam resztek żadnej krwi. Najbardziej to by w ogóle chciała, żeby Raine zamieszkała z nią na stałe. Bo nawet jeśli Sam nie byłoby w mieście to na miejscu byłaby Zoya, która na pewno miałaby oko na młodą Barlowe. Sam wiedziała, że Zoya jej nie odmówi.
-Pewnie, że tak. – Uśmiechnęła się szeroko. Miała nadzieję, że nie chodziło tutaj o żadne romantyczne wątki, bo wtedy byłaby masa odkręcania i pojebanych akcji, na które Sam nie była gotowa. Nie spodziewała się przytulenia, więc tradycyjnie na początek zmroził ją niespodziewany, ludzki dotyk, ale zaraz jednak wyprostowała się, żeby przyjąć wygodniejszą pozycję i przytulić do siebie Raine. –Zawsze możesz na mnie liczyć, okej? – Powiedziała nadal ją do siebie przyciskając i gładząc po pleckach i ciesząc się tym momentem, bo tak, Raine miała rację, Sam też tego potrzebowała.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ja i tak jej nigdy nie poznałam - powiedziała smutno, chociaż patrząc na to, że wspomnienie o Gai, której właśnie nie widziała w swoim życiu, powodowały u niej tak silne emocje, chyba bałaby się, że mogłaby odczuwać jej stratę ze zdwojoną siłą. Czy pomimo tego chciałaby zaryzykować? Tak. - Właściwie dziewczyny też były jeszcze małe, kiedy to się stało, nie wiem ile pamiętają, mało o tym rozmawiałyśmy - wzruszyła ramionami. Chciałaby mieć bliższą relację z siostrami, móc z nimi rozmawiać o chłopakach, szkole, rozstaniach, ale zawsze myślała, że ta różnica wiekowa wszystko przekreślała. Sam pokazała jej jednak, że się myliła, że mogłaby nawiązać lepszy kontakt z dziewczynami, pomimo tych kilku lat przerwy, szczególnie teraz, kiedy wyprowadziła się z farmy i wiodła bardziej dorosłe życie niż wcześniej. Mogłyby się spotykać na obiady i lunche, rozmawiać o takich głupich rzeczach jak ulubione tabletki do zmywarki, której Raine nie posiadała i po prostu pielęgnować więzy krwi, tymczasem równie dobrze mogłyby być dla niej odległymi kuzynkami, nawet w odwiedzinach u taty była właśnie z Sam. I może dlatego nie powinna obwiniać się o złe samopoczucie Primrose i jej próbę odebrania sobie życia, bo wina leżała tak samo po obu stronach, ale chyba nie do końca potrafiła. - Najbardziej na pewno przeżyli to rodzice, ale tata... sama wiesz w jakim jest stanie - jeszcze kilka lat temu mogłaby z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej. Jako mała dziewczyna to właśnie z nim z rodziny miała najlepszy kontakt, tymczasem nie spodziewała się jednak, że jako ostatnie dziecko państwa Barlowe miała starszych rodziców niż inne dzieciaki, przez co czasem śmiano się z niej w szkole, dzieci w końcu lubią śmiać się z rzeczy, na które nie ma się wpływu i które wcale śmieszne nie są. - Myślę, że w głębi wszyscy chcielibyśmy, żeby Gaia wróciła, albo żeby znaleźli jej ciało - czy dopuszczała do siebie myśl, że ta nie żyje? Po części tak. - To znaczy, ja nie chcę, żeby się okazało, że ona nie żyje, ale mama zawsze płacze w rocznicę jej zaginięcia i myślę, że liczy, że ta po prostu stanie kiedyś w drzwiach - uśmiechnęła się smutno, bo ona też by tego chciała, nawet jeśli z roku na rok uważała, że to coraz bardziej niemożliwe.
- Och, mieszkanie? - zamrugała kilkukrotnie, może nawet trochę ciesząc się ze zmiany tematu. - Samie, dziękuję, ale nie chcę ci robić problemu. Remont to pewnie i tak bardzo dużo na głowie, ja sobie dam radę, poza tym mam jeszcze psa do końca tygodnia i wiesz... - jaki był w ogóle dzień tygodnia? Czy to już zaraz właściciel Fiodora miał stawić się po odbiór swojego zwierzaka? Miała nadzieję, że to nie dziś, nie chciałaby go wystawić.
- Ty też - wymruczała, stłumionym przez ubranie Sam głosem. - Ty też możesz na mnie liczyć - dodała, żeby była jasność. - Chociaż nie znam chyba drugiej takiej silnej osoby, nie wiem w czym kiedykolwiek mogłabym ci pomóc - pokręciła powoli głową, bo ona w porównaniu do Sameen Galanis była kompletnym chaosem, jej życie było w rozsypce i czuła się trochę bezużyteczna.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową. –Właściwie to też musi być chujowe uczucie. Tęsknić za kimś i opłakiwać kogoś, kogo tak naprawdę nigdy się nie spotkało. – Sameen chciałaby chociaż w połowie zrozumieć jak musiała się czuć jej rodzina. Kiedy ona się dowiedziała, te kilka lat temu, że w ogóle ma rodzinę to była na nich wściekła. Nienawidziła ich za to, że nie robili wszystkiego, żeby ją odnaleźć. Dopiero później, kiedy poznała prawdę o tym, że rodzice Barlowe zadłużyli farmę, bo skupiali się na odnalezieniu zaginionego dziecka, dotarło do niej, że nigdy się nie poddali i szukali jej na tyle długo na ile starczało im pieniędzy. Wtedy też Sam zaczęła tęsknić za siostrami, które zostały jej odebrane i za tą, której nigdy nie poznała. –Ale twoi rodzice nie robili z tego jakiegoś tematu tabu, nie? Po prostu… siostry były za małe, żeby cokolwiek z tego ogarnąć i nie potrafiły się tym przejmować? – Tak to sobie tłumaczyła. Głównie dlatego, że no nie chciałaby dowiedzieć się teraz, że ten temat zawsze był tematem tabu i nikt nigdy nie miał prawa mówić o zaginionej siostrze. Nie chciałaby wiedzieć, że przez nią w rodzinie dochodziło do jakiś konfliktów, albo kłótni.
Pokiwała głową. Nie chciała mówić tego na głos, żeby znowu nie wyjść na jakąś nieczułą, ale trochę myślała o tym, że w sumie to lepiej dla taty, że znajduje się w stanie w jakim się znajduje, bo przynajmniej nie musi już cierpieć. Nie musi już myśleć o tym, że zawiódł swoją rodzinę i że zawiódł jako ojciec, bo nie był w stanie uchronić swojego dziecka. Nie żeby Sam w ogóle życzyła mu czegoś takiego. Mimo tego, że byłaby w chuj zraniona to jednak chciałaby, żeby jej rodzice byli szczęśliwi. No i biorąc pod uwagę, że urodziła się Raine to wierzyła, że przynajmniej próbowali.
-Raine… – Zaczęła ściskając dłoń siostry. –Ja… – Chciała kontynuować, ale coś ją przyblokowało. Naprawdę w tym momencie chciała powiedzieć młodej Barlowe, że jest jej siostrą. Chciałaby dać rodzinie zamknięcie, którego tak wyczekiwali. Nie mogła jednak tego zrobić. Nie przemyślała sprawy, nie była pewna czy to rzeczywiście jest najlepsze rozwiązanie i najlepsza pora. No i lubiła sobie zaplanować każdy możliwy scenariusz tego co mogłoby się stać. –Przykro mi, że spotkało to ciebie i twoją rodzinę. – Nic innego nie przyszło jej na myśl. –Jeśli płacze w rocznicę jej zaginięcia to… świętujecie jej urodziny? Czy raczej sobie odpuszczacie? Kiedy ma urodziły? – Nie wiedziała czy powinna zapytać kiedy ma czy kiedy miała. Tak czy siak to był jedyny moment kiedy Sam mogła zadać niby tak głupie i niewinne pytanie, a jednak Sam mogłaby poznać największy sekret swojego życia. Dowiedziałaby się w końcu ile ma lat i kiedy ma urodziny. –Rozmawiałaś z mamą, że może… lepiej dla niej żeby przestała czekać? – Znowu pewnie wyjdzie na nieczułą, ale jednak szkoda kobiety, żeby marnowała życie czekając na cud. A bóg jeden wie, że Sameen jest cudem.
-Tak. Postanowiłam… zostać tutaj na stałe. – O ile stałym można nazwać życie oparta na ciągłych wyjazdach. –Właściwie to nie. To kwestia pomalowania ścian i kupienia mebli. – Wzruszyła ramionami. Malowaniem miała się zająć Zoya, bo kogoś tam znała, a meble to Sam równie dobrze mogła kupić dalej, ale nie miała potrzeby, bo mieszkała sobie śpiąc na materacu. –Oh, jasne. W porządku. – Posłała jej niemrawy uśmiech i skinęła głową. Sama nie wiedziała co jej w ogóle przyszło do głowy, żeby składać tak pokurwioną propozycję. Debilka.
-Jesteś silniejsza niż ci się wydaje. – Odparła i niechętnie się od niej odsunęła. Dłońmi otarła twarz Raine z łez i posłała jej szeroki uśmiech. W końcu podniosła się też z tej podłogi i sobie usiadła obok siostry.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- To nie tak, że to było jakieś tabu, po prostu Prim i Audrey były tak małe, że...no wiesz, nie mówi się raczej małym dzieciom o niczym złym. Często starszym też - tak jak ją początkowo próbowano chronić przed wiedzą o długach, czy o chorobie taty. Kiedy się dowiedziała, była zła, wściekła wręcz, że odebrano jej możliwość decydowania o tym, jak chce się czuć, że przez przemilczenie kilku spraw w pewnym sensie ją okłamano. - Mi też przecież nie mówili od początku, po prostu tak jakoś wyszło, że kiedyś zobaczyłam stare albumy ze zdjęciami i dopytywałam co to za kolejna blondynka. Bo wiesz, miała jasne włosy jak dziewczyny, tylko ja jestem jakaś ciemniejsza i niepodobna - a mała Gaia była uroczym dzieckiem, oczywiście na tyle, na ile dzieci w ogóle mogą być urocze. I też miała jasną czuprynę, której Raine im wszystkim zazdrościła, ale najwyraźniej na nią przypadły jakieś inne geny, niż na resztę rodziny.
- Dzięki Sam i... przepraszam, przepraszam, bez sensu, że ci to wszystko opowiadam - pokręciła powoli głową, bo przecież co ją interesowały wydarzenia sprzed ponad dwudziestu lat? Mało komu jednak opowiadała o rodzinnej tragedii i kiedy już zaczęła, coś jakby pękło i nie potrafiła przestać mówić. Sameen wzbudzała w niej zaufanie, pewnie dlatego z taką łatwością potrafiła się przed nią otworzyć, chociaż przy większości znajomych ten temat pomijała. Nie chciała też, żeby inaczej na nią patrzyli przez to, czego się dowiedzieli. - Osiemnastego kwietnia - odpowiedziała bez zająknięcia, bo tak jak znała daty urodzin sióstr i rodziców, tak samo znała też tę swojej niepoznanej nigdy siostry. - Wiesz, to nie tak, że jakoś... nie wiem jak to powiedzieć. Bo z jednej strony chyba nikt nie chce żyć przeszłością, a z drugiej ciężko jest zapomnieć, ten dzień jest po prostu inny. Tak samo jak święta - rodzinne święta nie były tak bardzo rodzinne, kiedy nie byli w komplecie. - Chyba nie czuję, że powinnam się w to wtrącać. Dla mnie to siostra, dla niej to dziecko. Pierwsze dziecko i to stracone - może tylko w książkach patrzyło się inaczej na swojego pierworodnego potomka, ale dziewczyna nie chciała odbierać mamie jej własnego sposobu przeżywania całej tej sytuacji.
- O, to fajnie! - od razu się lekko uśmiechnęła. - Dobrze będzie mieć cię pod ręką - i nie chodziło tylko i wyłącznie o kogoś, na kim można polegać i zwrócić się do niego o pomoc. Naprawdę lubiła Sam i choć nie wiedziała dlaczego Sam lubi ją, to cieszyła się, że na dłużej zagości w jej życiu. - Jakbyś potrzebowała w czymś pomocy, to tata nauczył mnie paru rzeczy - może nie położy jej płytek w łazience i nie przełoży instalacji elektrycznej, ale małe majsterkowanie było jej hobby, więc z chęcią chociaż w ten sposób odwdzięczyłaby się za to, co kobieta dla niej zrobiła w przeciągu tego roku.
- Jak będę duża, to będę tak bardzo jak ty - zażartowała, śledząc jej ruchy spojrzeniem. Ale tak, chciałaby być tak pewna siebie, roztaczać wrażenie kogoś ciepłego, zdecydowanego, przed kim trzymało się respekt. Być kimś takim w swojej przyszłej wymarzonej pracy, może szefem, albo liderem zespołu?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie no, jasne. Rozumiem całkowicie. Ja też raczej z moimi dziećmi nie poruszałabym takiego tematu regularnie. – Oczywiście w przypadku gdyby była normalnym rodzicem. Bo jednak gdyby była sobą i była rodzicem to na bank opowiadałaby dzieciom o zagrożeniach świata i z pewnością wspominałaby o tym, że można zostać uprowadzonym. A gdyby już miała uprowadzone dziecko to przypominałaby o tym dzieciom, żeby wiedziały, że muszą na siebie uważać. –Wdałaś się chyba w swojego tatę, co? – Zapytała z uśmiechem, bo rzeczywiście Audrie i Primrose to blondyneczki, które widać, że wdały się w mamusię. Raine za to była jak tata. W sumie nie wiem czy już to ustaliłyśmy czy nie, ale w sumie pozwoliłam sobie na odrobinę fantazji bazując na twoich rodzinnych zdjęciach. Sory stara.
-Absolutnie mnie nie przepraszaj. Nie masz za co. – Nawet nie chciała słuchać żadnych przeprosin ze strony Raine. –Chcę być twoją przyjaciółką i chcę żebyś miała świadomość tego, że możesz mi powiedzieć wszystko. – Dodała jeszcze z lekkim uśmiechem. Naprawdę chciała być blisko Barlowe i chciała, żeby ta traktowała ją jak siostrę i żeby mogła na nią liczyć. Pewnie, były kwestie, w których Sam będzie niesamowicie chujowa i nie będzie potrafiła o tym rozmawiać, ale już zdążyła ogarnąć, że czasami ludziom wystarczy po prostu obecność drugiego człowieka, lekkie ściśnięcie za rękę czy po prostu przytulenie. Chociaż Galanis za swój cel życiowy postawiła sobie, upewnienie się, że Raine będzie zawsze szczęśliwa i że zawsze będzie miała przy swoim boku kogoś na kogo będzie mogła liczyć. –Osiemnastego kwietnia… – Powtórzyła cicho i uśmiechnęła się pod nosem, bo to oznaczało, że niedługo będzie miała urodziny. No i że była zodiakalnym baranem. Później poczyta jakie są osoby spod tego znaku zodiaku. –Którego roku? – Dopytała jeszcze nie przejmując się tym, że w sumie to były nieistotne pytania kiedy interesowałaś się czyjąś zaginioną siostrą. –Hm. No tak. Nie pomyślałam o tym. – Oczywiście, że nie przeszło jej przez myśl to, że być może państwo Barlowe, na każde święta stawiali pusty talerz na stole i liczyli, że w tym roku drzwiach ich domu stanie ich najstarsza córka. Sam nigdy nie obchodziła świąt, więc mogła sobie tylko wyobrazić jak paskudny był ten okres w życiu całej rodziny Barlowe. –Tak. Przepraszam, że to zasugerowałam. – Nie powinna się wypowiadać na ten temat i dobrze o tym wiedziała. Czasami jednak jej głupota była zbyt silna.
-Ciebie również. – Odparła, bo naprawdę cieszyła się widząc jak jej relacja z Raine cały czas się rozwija. –Odnoszę wrażenie, że będę potrzebowała pomocy ze wszystkim. Kuchnię i łazienkę mam po poprzedniej właścicielce, a reszta domu to po prostu puste, niezagospodarowane pomieszczenia. – Wzruszyła ramionami. Kątem oka patrzyła na Raine i tak mocno kusiło ją zaproponowanie jej jednego pokoju, ale nie mogła się zdobyć na tą propozycję. Wiedziała, że Raine się nie zgodzi, a Sam nie była gotowa na ciągłe odmowy. Nawet ona miała uczucia, które nie zniosłyby wiecznego odrzucenia.
Uśmiechnęła się na jej słowa i przez chwilę nawet zapomniała czemu tutaj były. –Będziesz zdecydowanie lepsza ode mnie. – To mogła jej nawet obiecać, bo nie było o to ciężko.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Trochę to dziwne, ale nie wiem, pewnie adoptowanym dzieciom też się od razu o tym nie mówi? - rzuciła może trochę pytająco, ale nie oczekiwała od Sam jasnej odpowiedzi, bo skąd miałaby to wiedzieć? Jak ktoś był takim małym purchlakiem, to pewnie nie do końca rozumiał co to znaczy adopcja. Podobno psy miały świadomość takiego dwulatka, a psy też nie były jakoś szczególnie mądre. Nie znała nikogo z małym dzieckiem, więc jej wiedza opierała się właśnie na takich domysłach i to o psach musiała wyczytać z jakiegoś linka, który podrzucił jej Facebook, czy inny portal społecznościowy, bardzo możliwe, że nie była to nawet prawdziwa wiedza, tylko jakieś bajdurzenie, ale niewiele ją to w sumie interesowało, bo i tak sama była jeszcze za młoda na dzieci. - Podobno jak byłam mała i tata odprowadzał mnie do szkoły, to panie mówiły, że nawet jakby chciał, to by się mnie nie mógł wyprzeć - nie, żeby się miał w ogóle wypierać. Ale wiadomo, w pewnym momencie życia u niektórych kobiet zaczyna tykać zegar biologiczny, a mężczyzna z dzieckiem jest dużo bardziej atrakcyjny niż taki samotny, bo niby jest bardziej odpowiedzialny i potrafi się zająć rodziną. Raine była zdecydowanie przed tym etapem i ani trochę nie interesowali jej zajęci, czy starsi mężczyźni, chociaż Lorcan był jednak trochę starszy, co w jej wieku pewnie było szmatem czasu. Zdążył przeżyć dużo życia, a ona zdała sobie sprawę, że ich relacja miała tak słabe fundamenty, że nawet nigdy się nie dowiedziała ile dokładnie ma lat, bo jak kiedyś zapytała, odpowiedział jedynie, że jest przed trzydziestką.
- Po prostu, no wiesz, pewnie nic się nie zmieni i powinniśmy wszyscy ruszyć dalej - odparła smutno, cytując nieświadomie szkolnego psychologa, który spotkał się z nią kilka razy, gdy rodzice uznali, że może powinna porozmawiać z profesjonalistą, o ile taką osobę można było nazwać profesjonalistą. Była raczej stworzona do rozwiązywania prostych problemów dzieciaków w szkole, a nie rozwiązywania poważniejszych rzeczy i może rzeczywiście Raine powinna przepracować to z kimś kompetentnym, ale wiedza i doświadczenie oznaczały pieniądze, których nie miała ani jej mama, ani najmłodsza Barlowe. - Hmmm... - spojrzała w sufit, przypominając sobie dokładne cyferki, bo trochę się jej wszystkie daty myliły, a dzięki temu nie pomyślała nawet, że to coś dziwnego. - Osiemdziesiąty ósmy - całe dwanaście lat przed nią. - Teraz miałaby trzydzieści trzy lata. Czy raczej ma - dziwnie jej było mówić o Gai w teraźniejszości, ale przecież nie wykluczała tego, że gdzieś sobie żyje, nie wiedziałą tylko, że tak blisko. - Wiem - uśmiechnęła się do niej lekko, bo większość ludzi nie potrafiła sobie wyobrazić podobnej sytuacji i nie do końca wiedziała jak na nią reagować, albo jak reagowali Barlowe.
- Czyli co, myślisz głównie o zakupach? - kto wie, może skrycie Sam interesowała się aranżacją wnętrz i miała całe tablice tematyczne na Pintereście, pełne inspiracji? A może planowała po prostu pojechać do większego sklepu meblowego w Cairns i wybrać wygodną kanapę i funkcjonalne dodatki? Urządzanie mieszkania mogło być w pewnym sensie świetnym zajęciem, o ile oczywiście nie przerażały kogoś ceny. - No co ty - wywróciła oczami i gdyby po polsku "głuptas" nie brzmiało tak głupio, to i to by dodała, ale w myślach sobie mogła dopowiedzieć, że Sam jest po prostu "silly".
Raine na dłuższą chwilę też zapomniała o Prim, o tym, że przed chwilą próbowała się zabić, że leży teraz w sali i śpi, a jak się obudzi, będzie potrzebowała poważnej opieki. Ale potrzebowała tej chwili spokoju, więc na moment oparła głowę o ramię Sam i przymknęła oczy. Na tę jedną chwilę spokoju.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Ciężko mi powiedzieć. Nie wiem nawet jakie mieć zdanie na ten temat. – Podrapała się po skroni. –W sensie… chodzi mi o to, że to chyba kwestia indywidualna. Zawsze się słyszy o tym jak ktoś otwarcie mówi o tym, że jest adoptowany, albo jak ktoś się dowiedział przez przypadek, że jest adoptowany. Albo są rodziny, które nigdy nie mówią swoim dzieciom, że są adoptowane. – Wszystko chyba zależało od tego jakim się było rodzicem i na jakie dziecko się natrafiało. Wszystko dostosowywało się do osobowości i charakterów. Gdyby Sameen miała sto procent pewności, że jej rodzina nie zrobi jakiejś wielkiej afery albo imprezy z powodu jej powrotu to powiedziałaby im od razu. Niestety musiała się chronić. No i ich przy okazji też. Byli ludzie, niebezpieczni ludzie, którzy znali jej twarz i jak tylko zobaczyli by ją w mediach jako zaginioną dziewczynkę, która odnalazła rodzinę, to wszyscy byliby na celowniku naprawdę słych ludzi.
-Na pewno. Widzę jacy jesteście podobni. No i jeszcze masz tą smykałkę do elektroniki czy techniki. Nie wiem jak to nazwać. – No, ale raczej nie miała tego po matce. Ani po żadnej z sióstr, bo jednak obie były jakie były. A jednak Sameen miała też nadzieję, że Raine nie miała niczego po niej. Nie było w niej nic wartego odziedziczenia. Poza tym najlepszym wyborem w tym przypadku było to, żeby Raine była swoją własną osoba.
-Tak. – Skinęła głową. –Myślę, że to najlepsze co moglibyście zrobić. – Gdyby ruszyli dalej, gdyby Sam się dowiedziała, że mama Barlowe zlikwidowała mały ołtarzyk, który zbudowała dla zaginionej córki, to Sam miałaby swoją odpowiedź. Nie musiałaby już zastanawiać się nad tym czy powiedzieć swoim rodzicom i siostrom, że wróciła. Miałaby potwierdzenie tego, że jej powrót niczego nie zmieni, a wręcz przeciwnie. Mógłby wszystko zrujnować.
Zacisnęła szczęki. Dziwnie jej było teraz ze świadomością, że jest osobą, która ma urodziny i która wie ile ma lat. Jej porywacze nie wiedzieli i pewnie nawet jakby wiedzieli to nie podzieliliby się tą informacją. W końcu nawet nie znali jej imienia skoro dosyć szybko nadali jej nowe. Żałowała, że przyzwyczaiła się do tego imienia. Wolałaby wybrać sobie coś swojego.
-Tak. – Pokiwała głową. –Ale myślałam też o zatrudnieniu kogoś kto mógłby mi… zaprojektować wnętrze czy coś? – Słyszała, że chyba sa takie osoby, które się tym zajmują. A, że szczytem możliwości Sam było położenie materacu na podłodze i kupienie kilku kompletów pościeli, to dobrą decyzją byłoby zainwestowanie w kogoś takiego.
Objęła ramieniem Raine kiedy tak się o nią oparła. Nie odzywała się przez kilka minut pozwalając tej chwili trwać. Obie potrzebowały odpoczynku. Sam nawet na chwilę pozwoliła sobie na przymknięcie oczu. –Co powiesz na to, żebyśmy poszły coś zjeść? – Zaproponowała. Było trochę późno, były marne szanse na to, że Prim dzisiaj się obudzi i będzie gotowa do rozmowy. No i zakładam, że Raine się zgodziła, ale zanim sobie poszły to zajrzały do Primrose na wszelki wypadek. Ta jednak spała, więc Sam i Raine pojechały gdzieś do jakiejś pobliskiej knajpki na jakiś normalny posiłek. Później pewnie Sam odwiozła Raine, albo zabrała się z nią i może nawet została u Raine na jakiś czas, bo zapewne żadna z nich nie chciałaby być sama w tym momencie.

/ztx2

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ