52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Kardiochirurg dziecięcy, ojciec i mąż. Rodowity Aussie
002

Nocne dyżury mają to do siebie, że raz jest nudno i można całą noc przespać, a raz jest armagedon i dosłownie nie wiadomo, gdzie ręce włożyć. Ta noc zapowiadała się spokojnie, ale na razie Lucas nie był senny. Noc była jeszcze młoda i choć mógł skorzystać ze spokoju i się zdrzemnąć, to mężczyzna wolał przeglądać wiadomości w Internecie. Lubił być na bieżąco z wydarzeniami w kraju i na świecie, więc nic dziwnego, że widywano go z gazetą (tak, jeszcze czasem kupował gazety, chociaż częściej dostawał darmowe przy zakupie kawy na wynos) albo tabletem z otwartymi stronami informacyjnymi. Fanem stron plotkarskich nie był, więc tam nie zaglądał, choć najczęściej to przeglądał artykuły naukowe związane z medycyną, zwłaszcza kardiologią. Jego praca była jego pasją i był w stanie jej poświęcić każdy swój wolny czas, kosztem życia rodzinnego.

Siedział więc w gabinecie i przeglądał sobie ze spokojem wiadomości, gdy nagle usłyszał dźwięk wiadomości w telefonie. Rzucił tylko okiem na ekran i uśmiechnął się pod nosem. Wiadomość była od jego przyjaciółki po fachu, która oświadczyła, że zaraz przyjdzie do gabinetu, bo ma spokój na swoim dyżurze. Bardzo ją lubił, była jedną z nielicznych osóbek, które rozumiały jego punkt widzenia jeśli chodzi o zaangażowanie się w życie rodzinne. Oboje pracoholicy, więc łatwo było im znaleźć punkt wspólny.
Także czekał na najazd przyjaciółki przeglądając wiadomości.
powitalny kokos
Luca
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Powoli dochodziła do wniosku, że życie bez Irvinga jest udręką. Niesamowite, że na początku ich wspólnej drogi nie zdawała sobie sprawy, że jest niezbędny, ba, nawet uważała, że jest mocno irytujący (głośny i praktycznie ciągle pijany Irlandczyk o niespotykanej wręcz pasji do medycyny), a po trzydziestu latach małżeństwa jego absencja była wręcz namacalna w każdym pomieszczeniu tego pieprzonego szpitala. Owszem, głośno Enrica rzadko sięgała do takich epitetów, ale w myślach była nadal niegrzeczną Brytyjką.
Której ktoś odciął powietrze trzy miesiące temu, gdy z lekarki zamieniła się w żonę pacjenta i wykopali ją z hukiem z sali operacyjnej, bo w tym stanie nie mogła pomóc. Nonsens, gdyby wtedy pozwolili jej operować, to jej mąż nie zapadłby w comę, a ona sama nie byłaby skazana na bezsenne dyżury, podczas których miała dwa wyjścia. Albo papieros przed budynkiem albo przesiadywanie w pokoju, w którym ułożyli jej ulubionego transplantologa. Każda z opcji wydawała jej się niedorzeczna – jak znała męża to się nie przebudzi ze śpiączki w środku nocy – i z tego też powodu wybrała odwiedziny u Lucasa.
Ktoś jej mówił, że należy się socjalizować, mimo że jest w żałobie, na co roześmiała się tubalnie. Nie była wszak wdową, Irving się przebudzi, więc nie było mowy o żadnej śmierci. Nie dopuszczała do siebie takiej świadomości, więc żyła normalnie.
- Zrobiłam ci kawę – jak przystało na Angielkę uwielbiała herbatę, ale tak nieludzka pora wymagała specjalnego traktowania, więc położyła mu mocne espresso na biurku. Żadna na wynos kawopodobna mieszanka nie równała się z tym, co kobieta potrafiła wyczyniać z ekspresem.

Lucas Wheatley
sumienny żółwik
enchante #8234
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Kardiochirurg dziecięcy, ojciec i mąż. Rodowity Aussie
Uśmiechnął się na widok przyjaciółki a na sam widok kawusi w jej wykonaniu aż mu oczy zabłysły. Nie było tajemnicą, że Lucas pił kawę hektolitrami, choć nie był jakimś wybitnym smakoszem. Nie miał zielonego pojęcia czy są jakieś różnice między arabicą z Etiopii czy arabicą z Kolumbii. Jedynie rozróżniał w smaku robustę i arabicę, bowiem robusta mu nie smakowała w ogóle. Także stawiał na arabicę, ale jedyne co mógł powiedzieć o kawie to "mmm dobra" albo "o fuj ale rura... DO ZLEWU!". Wiedział jednak, że kawka w wykonaniu pani doktor będzie pyszna. - O jak miło, że kawę przynosisz. Przyda się. - Odparł odrywając się od komputera. - W dodatku nie z automatu? - dodał z tonem lekkiego zdziwienia w formie żartu. Tak jakby od niej kiedykolwiek otrzymał kawę z automatu. Wskazał dłonią na fotel przy stoliku do kawy. - Siadaj! - Chwilę później sam już siedział na drugim fotelu. - Co słychać? Jakieś zmiany? - Zapytał mając na myśli sytuację z jej małżonkiem. Wiedział o sytuacji Enrici, ale nie był na bieżąco z tym czy coś się w jego stanie zmieniło, czy też nie. Miał ostatnio tyle zajęć, że najzwyczajniej w świecie zapomniał, choć mógł zajrzeć do pokoju. Sam pomóc niewiele mógł. Był tylko kardiochirurgiem, do tego dziecięcym a tutaj dorosły chłop w śpiączce. Gdyby był neurologiem to wtedy mógłby cokolwiek pomóc, ale tak. Jedynie mógł polecić kolegów neurologów, ale tych to i Enrica znała, więc marna to była pomoc. Słyszał jednak, że nikłe były szanse na obudzenie, ale może to były tylko nic nie znaczące plotki. - Luźniejszy dyżur? - Zadał drugie pytanie.

[mention]@enrica duke-macnee[/mention]
powitalny kokos
Luca
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Przez lata przywykła do ludzi w tym szpitalu, choć zawsze miała problem z zawieraniem znajomości. Nie była osobą kontaktową, raczej była skupiona na pracy i powierzonych zadaniach, więc trudno jej było zadzierzgać więzi przyjaźni z nowopoznanymi ludźmi. Tych, których znała dłużej, traktowała z większym pobłażaniem. Czasami przypominała kota, który musi się oswoić, by nawiązać z kimś bliższe relacje. Z tym, że u niej zazwyczaj trwało to lata, więc ludzie po drodze wykruszali się. Nic więc dziwnego, że potem musiała przekupywać ich kawą. Nie byle jakąś, bo Duke- Macnee nie lubiła bylejakości, w żadnej dziedzinie swojego życia.
Ot, bardzo nieznośna perfekcjonistka.
- Co ty nie powiesz. Myślałam, że gdzieś sypiesz kreskę, by przetrwać – zażartowała, kawa podczas dyżuru była niezbędna, zupełnie jak tlen, więc i sama musiała przemóc tę niechęć do czarnego szatana i smaku goryczy w ustach. Piła bez cukru, bez śmietanki, bez nadziei, że dziś obudzi się jej mąż, więc na jego pytanie pokręciła tylko głową. Czy oni wszyscy myśleli, że gdyby się zmieniło, to siedziałaby na dyżurze?
Możliwe, ba, znając Enricę, to było wręcz pewne, ale zajęłaby się jednym pacjentem w sali 245, do której obecnie chodziła na lunch i oglądać telewizję. Można było rzec, że w ich małżeństwie niewiele się zmieniło. Nadal wspólnie przeżywali seriale medyczne i nadal pomstowała na niego, że je niezdrowo, więc rutyna została zachowana. A może tak sobie cwanie wmawiała, żeby nie oszaleć z rozpaczy. Wiedziała przecież znacznie więcej niż jakiś szary człowieczek, który odwiedzał bliskich w szpitalu. Znała jego wyniki i wiedziała, że nie jest za dobrze, po prostu nadal się łudziła. – Tak, ostatnio takie zdarzają się dość często. Nie jestem przyzwyczajona – wyjaśniła, zresztą tradycyjnie wiedziała, że po chwili spokoju przychodzi czas na prawdziwy armagedon. – Co u ciebie? – rzuciła w eter, nie precyzując.
Mógł wybrać na jakie pytanie sobie sam chce odpowiedzieć.

Lucas Wheatley
sumienny żółwik
enchante #8234
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Kardiochirurg dziecięcy, ojciec i mąż. Rodowity Aussie
Lucas był niewiele lepszy, zawsze skupiony na pracy, nie przywiązywał większej wagi do relacji międzyludzkich, czym sobie przysporzył pewnie sporą ilość nieprzychylnych opinii wśród osób, które się z nim spotkały. Niemniej jednak zachowywał profesjonalizm w pracy i rzeczowo informował rodziny o stanie zdrowia pacjenta. Był nawet w miarę w stanie rozmawiać z małym pacjentem na jego poziomie rozumowania i w zasadzie dzieciakom się to podobało, bo ktoś je traktował na równi a nie jak to robią zwykle dorośli, jako człowieka niższej kategorii, który jest za głupi. Trafiały mu się inteligentne osobniki, które rozumiały co się z nimi dzieje, oczywiście w słownictwie do nich przystosowanym, bo profesjonalne określenia mówiły im tyle co Lucasowi mówiły pojęcia z fizyki kwantowej po arabsku. W każdym razie Lucas nie był typem człowieka, którego się lubi od początku znajomości. Jeśli już to zyskiwał dopiero po czasie, bo na początku zwykle dawał sobie antyreklamę. Nie można jednak mu zarzucić braku profesjonalizmu, nieznajomość swojego fachu i nieprecyzyjnego przedstawiania sytuacji. W tej kwestii wielu chwaliło Lucasa. Może też dlatego jeszcze nie miał sytuacji z rodzaju tych, gdzie ktoś mu podrzuca kłody po nogi albo dochodzi do rękoczynów. Tych zwykle ignorował.
Z Enricą miał relacje raczej bardzo dobre. Wiadomo, że nie byli przyjaciółmi rodem z filmów amerykańskich, gdzie im głośniej i bardziej pstrokato tym lepszy poziom przyjaźni. Dla Lucasa to była bardziej charakterystyka odwrotnieproporcjonalna, że takie relacje są bardziej na pokaz niż faktycznie prawdziwe. On sam nie był zbyt ekspresyjny w emocjach, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię ich wyrażania poprzez słowa czy mowę ciała. On bardziej był z rodzaju tych, co to pamiętają o różnych rzeczach i z ich pomocą wyrażają przywiązanie. Przykładowo, małżonka mówiła że jej się podoba jakiś wazon, to Lucas jej kupił na święto dziękczynienia. Ok, był nazbyt praktyczny, ale przynajmniej pamiętał. Starał się pod tym kątem, choć pewnie niektórzy oczekiwali od niego czegoś innego. Oh, well... inaczej nie potrafił. - Co najwyżej wlew multiwitaminowy z glukozą. - Odpowiedział żartobliwie, choć wiadomo, zdarzało się mu brać różne środki. Bycie lekarzem z dostępem do różnych środków jest kuszące.
Pokiwał twierdząco głową widząc reakcję kobiety. Szczerze mówiąc ona była taką pracoholiczną, że wcale by się nie zdziwił, gdyby pracowała normalnie niezależnie od stanu jej małżonka. Z drugiej strony kto wie, może by ich zaskoczyła i tylko jednym pacjentem się zajmowała. Różnie ludzie reagują, często sprzecznie z ich wewnętrznymi kompasami moralnymi. - Co u mnie? - Zapytał jednocześnie zastanawiając się co jej ma odpowiedzieć. - Ostatnio młodszy syn wyglądał dziwnie, jakby brał coś, więc mam z nim małą wojnę o testowanie na narkotyki. - Odparł po chwili zastanowienia się. - Małe dzieci, mały problem. Duże dzieci... armagedon. - Dodał po chwili podśmiechując się pod nosem. Coś było w tym powiedzeniu. - Plus chyba przeoczyłem moment, kiedy mogłem się zaangażować w ich życiu. - Westchnął, choć wcale nie miał zamiaru się przyjaciółce żalić. Po prostu stwierdził fakt. Może trzeba było zostać kawalerem.
powitalny kokos
Luca
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Podziwiała Lucasa za kontrakty z małymi pacjentami, za oddanie. Sama pozostawała nadal jedną z tych kobiet, których Asperger zazwyczaj utrudniał nawiązywanie bliższych relacji, ale nadal starała się to przezwyciężyć. Może z ludźmi chorymi było o tyle łatwiej, że miała nad nim kontrolę. To ona rozdawała karty, to ona potrafiła odczytywać wyniki badań i to ona nareszcie mogła zamknąć się w sali operacyjnej, wysyłając kogoś zaufanego, by porozmawiał z rodziną pacjenta. Niekoniecznie kogoś tak niekompetentnego jak ta ostatnia pielęgniarka, która niemal przyprawiła ją o zawał, gdy zapewniała, że dziecko wyjdzie cało z operacji.
Nie wyszło, a rodzice poczuli się oszukani. Zaś sama Enrica wściekła tak bardzo, że zrugała dziewczynę. Nie z powodu jej błędu, bo te zdarzają się każdemu, ale ważne dla niej było, by już nigdy więcej takiego nie popełniła. W końcu kobieta ta jeszcze nie była rodzicem, zaś oni z Lucasem dobrze wiedzieli, ile to wymaga zaangażowania.
Na pewno to w jakimś stopniu spajało ich przyjaźń. Nie musieli deklarować sobie uczuć jak w amerykańskich filmach czy robić sobie nieustannie niespodzianek. Chodziło głównie o obecność i wsparcie, które zazwyczaj miało miejsce w sytuacjach kryzysowych. Taką również była śpiączka Irvinga, ale pani doktor nie potrafiła odnaleźć się w świecie współczucia bądź empatii. Musiałaby wówczas przyznać, że szanse na uratowanie męża są niewielkie, a ona wierzyła… Ba, była wręcz pewna, że on dojdzie do siebie. Byle wypadek nie złamie jego szkockiego charakteru.
- Wlew? Nuda – parsknęła, ale i sama nie miała najlepszych rekomendacji, bo jako lekarka unikała wszelkich używek. Czasami zdarzyło jej się popalać do kieliszka wina, ale to ciągle było żałośnie mało. To praca była właściwie jej największym nałogiem i jednocześnie pasją.
Zastanowiła się nad jego słowami. Czy to tak wygląda? Najpierw są słodkie maleństwa, a potem nagle przemieniają się w bestie, z którymi nie ma się kontaktu? Tak naprawdę nie była tego pewna, ale wiedziała, że przegapiła moment, w którym jej najstarszy syn zszedł na złą drogę.
- Myślę, że kiedyś przyjdą do ciebie same. Docenią to, że dałeś im wsparcie, choćby materialne i starałeś się o ich porządne wykształcenie. To sporo jak na dzisiejsze czasy, nawet jeśli spędziłeś w tym szpitalu całe ich dzieciństwo – sama nie była lepsza, dobrze, że mieli żłobek i mogła doglądać swoje dzieci między kolejnymi operacjami, bo inaczej byłaby dla nich ciocią z prezentami.
Czy żałowała rodziny?
Nigdy w życiu, po prostu byli innego typu rodzicami. Nie znaczyło to wcale, że gorszymi.

Lucas Wheatley
sumienny żółwik
enchante #8234
ODPOWIEDZ