Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Obrazek



Praca w służbie zdrowia była trudna z wielu względów. Wysokie progi na studiach, tony informacji do przyswojenia, egzaminy, praktyki. Całkiem zabawne, że Nemo kiedyś wierzył, że potem jest już z górki. Oh jak bardzo się mylił, Na uczelni w końcu nikt nie przygotowywał ich na utratę pacjentów. Ci przeważnie odchodzili po cichu. Na operacyjnym stole lub w sterylnych łózkach, czasem z powodu nieudanego zabiegu, innym razem wręcz przeciwnie, po całkiem udanej operacji. Nie każdą śmierć niestety szło przewidzieć i zdecydowanie nie każdej było się w stanie zapobiec. Wyścig pomiędzy Bogiem oraz Kostuchą nie zawsze była bowiem wyrównany, nie ważne jak ciężko walczyli medycy po jasnej stronie..
Wyrzutów sumienia nie zawsze szło uniknąć. Za każdym niemal razem Delany nie potrafił pozbyć się wrażenia, że mógł zrobić coś więcej lub inaczej. Oczywiście myśli te najczęściej zatrzymywał dla siebie, jako rodzaj swoistej kary czy pokuty. Amerykanin zadręczał się nimi przez jakiś czas, a potem dochodził do wniosku, że wykorzysta tamte doświadczenie by zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości. Jego zdaniem najgorsze co mógł zrobić, to pozwolić komuś odejść na marne.
Śmierć Muriel wzięła Chirurga z zaskoczenia. To nie ją spodziewał się zobaczyć na ostrym dyżurze. Od ratowników usłyszał, że zasłabła w swoim mieszkaniu i już na miejscu stwierdzono rozległy zawał. Choć reakcja sąsiadów była szybka, staruszki nie udało się uratować. Zakrzep błyskawicznie dotarł do serca, powodując zator, a w efekcie martwicę mięśnia. Odeszła jeszcze zanim trafiła na operacyjny stół, ale kontakt z nią ratownicy stracili już w karetce. Nemo... nie dostałby choćby okazji by się z nią pożegnać. Wszystko potoczyło się zbyt szybko.
Wiedział do kogo zadzwonić, kogo powinni poinformować. Córkę Muriel spotkał osobiście, gdy odwiedzała matkę wraz z wnuczętami. Mężczyzna był pewny, że numer do niej znajduje się w starej komórce, którą kobieta zawsze zwykła odkładać na półkę w kuchni, tą z radiem i filiżankami do herbaty. Starownika była jej prawdziwą koneserką. Nawet sprawiła Nemo ulubioną mieszankę z okazji uzyskania przez niego pozwolenia na pracę. Blondyn był też pewien, że czworonożnemu Tysonowi pęknie z jej powodu serce.
Choć rzadko to robił, Delany wiedział, że nie obejdzie się bez papierosa. Minęło wiele czasu gdy musiał sięgnąć po niego po raz ostatni, krótko po rozstaniu z Corinne. Czuł się jak idiota zakupując świeżą paczkę w szpitalnym kiosku. W swoim niebieskim kitlu powinien raczej świecić przykładem niż dokarmiać raka na oczach innych pacjentów. Pewnie dlatego na miejsce randki ze swoim nałogiem wybrał schodową klatkę dostępną tylko dla personelu, a odwiedzaną i tak głównie przez konserwatorów. Papieros w jego ustach i tak smakował okropnie, a siwy dym gryzł i drażnił oczy.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Trudno jej się było głośno przyznać przed tym, ale nie mogła wyrzucić słów Nemo z głowy. Powracały z uporem maniaka, jakby Delany nagrał je i bez przerwy odtwarzał w głowie. A kłótnia z Tonym niczego nie ułatwiała. Miała straszne wrażenie, że kolejny już raz, jej życie rozsypuje się w jej dłoniach, a ona nic nie może na to poradzić. Powinna zachować zimną krew, a tymczasem napady duszności i paniki zdarzyły się już jej w szpitalu dwa razy. A przecież tym razem wszystko miało być inaczej. Miała mieć swoje szczęśliwe zakończenie. Czy naprawdę na nie zasługiwała?
Może i nie…
Okłamała przecież Tony’ego i poszła na kolację z Nemo, do której przyznała się po fakcie dopiero. Może była to swoista kara? Ale skąd mogła wiedzieć, że Delany wyzna jej uczucia? I że jego słowa odbijać się będą echem w jej głowie przez kolejne dni. I chociaż starała się nie drażnić tony’ego bardziej, ukrócając spotkania z Nemo, to jej wzrok odruchowo szukał go na korytarzu. Nie do końca wiedziała, jak powinna się przy nim zachować. Czy udawać, że to wyznanie nigdy nie miało miejsca? A może powinna go unikać dla dobra swojego przyszłego małżeństwa. Kwestią jednak bezsporną pozostawało to, że jej reakcja mogła rzutować na to, czy kolejny raz stracą się z oczu, czy może uda im się jakoś wziąć w garść, a ich przyjaźń pokona kolejną przeszkodę.
Wciąż nie wiedząc co zrobić i spróbować go wyczuć, Hope postanowiła skorzystać z tego, że oboje mają dziś dyżur, a lunche od zawsze jedzą o tej samej porze.
Ale jego nie było…
Miejsce, które zwykle zajmował, żeby zajadać się swoją sałatką, było zajęte przez jakiegoś chłopaczka z urazówki, którego z miejsca znielubiła i to bez wyraźnego powodu. A nawet jeśli jakiś był, to przecież nie było to to, że zajął miejsce Nemo.
Było to jednak dość niespodziewane. Ona sama skończyła niedawno operacje pod innym chirurgiem, więc nie wywołano jej do starszej pani. Trochę zdezorientowana, a na dodatek nieco wbrew rozsądkowi porzuciła też swój lunch i ruszyła korytarzami.
Poznała go od razu, gdy jego plecy znikały na służbowej klatce schodowej. Jej mięśnie napięły się. To tam niektórzy lekarze udawali się na jedną z dwóch rzeczy: na szybki seks albo na papierosa. I chociaż życzyła płucom Nemo jak najlepiej, to miała szczerą nadzieję, że tym razem był to papieros. Oczywiście bez większego powodu. Nie chciała jedynie, żeby Nemo miał ewentualne problemy w pracy.
Dlatego zmusiła swoje ciało do ruszenia się z miejsca i chociaż umysł (wcale nie zazdrosny) podsyłał jej różne obrazy, to wreszcie dotarła do drzwi.
Nie wiedziała, czy usłyszał westchnienie ulgi, które wyrwało się z jej twarzy. Ale też trwało tylko chwilę, bo dostrzegła, że coś jest nie tak.
- Nemo? - Powiedziała, podchodząc nieco bliżej. - Co się stało? - Zamachała dłonią przed twarzą, żeby odgonić śmierdzący dym. Gdyby mogła, wyciągnęłaby, fajka z jego dłoni. Ale nie miała takiego prawa. - Chodźmy na dach… Tutaj zaraz się udusisz. - Miejsce na dachu pokazał jej Quinton i pozostawało nadal lepszą opcją niż zadymiona klatka schodowa. Nieważne co się działo między nimi. Ostatecznie niezależnie od wszystkiego byli przyjaciółmi.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Jeśli naprawdę tak było, ich wspólna kolacja spełniła swoją rolę. Nemo wreszcie dostał szansę by wyznać przyjaciółce prawdę i zrobił to, nawet jeśli ryzykował, że pogna go gdzie pieprz rośnie. Właściwie częściowo spodziewał się, iż skończy z kieliszkiem wina wylanym na głowę. W pełni na to zasługiwał, ale z wiekiem Pelletier na szczęście straciła na wybuchowości. Delany widział jak emocje nadal kotłują się pod powierzchnią jej skóry, ale nigdy nie znalazły ujścia. Emocje, które wywołał Chirurg oraz jego słowa. Choć bardzo się starała, Hope nie pozostała na nie obojętna. Problem w tym, że Nemo jeszcze nie wiedział co dalej z tym zrobić.
Śmierć Muriel na pewno mu nie pomogła, jednak skutecznie pozwoliła zapomnieć o własnych problemach na jakiś czas. Nie potrzebował pocieszenia, więc nie rozglądał się też za Pelletier. Zapewne i tak nie chciała go aktualnie oglądać. Makaron z grzybami, który wtedy zamówiła zjadł dzień wcześniej, na kolację. Fakty były takie, że Nemo był zdany wyłącznie na siebie. Stan rzeczy, do którego zdołał przywyknąć już dawno. Zupełnie jakby los stworzył go do samotnego życia. Tylko po jakiego grzyba uczynił go też ekstrawertykiem łaknącym towarzystwa? I po co dawał mu wysokie libido? Chociaż to drugie mogło też wynikać ze sportowego reżimu jaki sobie narzucał. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch, czy coś takiego. Dziwne, bo dziś czuł się fatalnie.
Przyłapany na gorącym uczynku, Chirurg momentalnie schował papierosa za plecami, przynajmniej dopóki nie rozpoznał w drugiej osobie byłej przyjaciółki.
- Hope? - jej obecność go zaskoczyła, bo na klatce był przecież sam. Kogo mogła szukać, że dotarła aż tutaj? Dla pewności nawet się rozejrzał, ale nadal było ich tylko dwoje. Z resztą, uwaga blondynki szybko skupiła się na jego osobie, w mig dostrzegając problem - To nic... takiego - wydusił z siebie Amerykanin, przełykając dziwną gulę w gardle. Pelletier miała swoje problemy, narzeczonego i zbliżający się ślub na głowie. Muriel nawet nie znała. Była jedną z setek innych pacjentów. Mimo wszystko blondynka nie dała się zbyć byle wymówką, prowadząc Chirurga w górę schodów, a potem przez pozornie zamknięte drzwi wprost na szpitalny dach. Swojego papierosa Nemo zgubił gdzieś po drodze, zatrzymując kobietę kiedy sam przystanął w miejscu - Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda? Nic mi nie będzie - zapewnił, siląc się na swój zwyczajny uśmiech. Dziś jakoś kiepsko mu wychodził.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Mógłby kłamać i godzinę, a ona i tak wiedziałaby, że coś jest nie w porządku. Że trapią go jakieś problemy, o których być może nie powinna wiedzieć albo przynajmniej nie powinna się nimi interesować. Ale nie umiała. Już nawet nie chodziło o to wyznanie. Ostatecznie przecież sama mu powiedziała, że zawsze będzie jej przyjacielem. Niezależnie od różnic zdań. Czy w zasadzie braku różnic…
- Nie kłam… - Z miejsca przeszła od razu do rzeczy, żeby nie marnował czasu. Po co? Każdego mógłby okłamać, nawet Corinne… Ale nie ją. Nie ją, która znała wszystkie sztuczki od samego dzieciństwa, a w niektórych nawet uczestniczyła. Na moment odłożyła na bok to, że nie mogli się porozumieć podczas kolacji. Że wyszła szybciej czy że nie dokończyła nawet deski serów.
Teraz to naprawdę było nieważne.
- Chodź… - Powiedziała znacznie łagodniej niż jakakolwiek z ich ostatnich rozmów. Rzeczywiście nie dawała mu czasu ani możliwości na sprzeciw i nie dlatego, że chciała tu udowodnić cokolwiek. Mogli zapauzować na chwilę bycie byłymi kochankami i być parą przyjaciół.
Pchnęła ciężkie drzwi prowadzące na dach i poczuła powiew zimnego powietrza. Wśród wysokich i masywnych kominów odprowadzających ciepło, znaleźli gzyms, gdzie można było przysiąść.
- Wiem, że nikt na świecie nie musi nikomu pomagać. Ale chcemy to robić. - Odparła, patrząc na niego spod uniesionych brwi. Uśmieszek? Taki który serwował przed laty dziewczynom, że nie zadzwonił, bo był zajęty nauką, a tak naprawdę to pił z Hope, gdzieś na środku pola, patrząc się w gwiazdy.
Wtedy nic nie było ważniejsze niż ta druga osoba. Nawet randki.
- Ale mówiłam ci, że zawsze będę twoją przyjaciółką… więc mnie nie okłamuj, proszę, tylko powiedz, co się dzieje. - Wciąż była łagodna. Nie krzyczała, nie oceniała. Może i nie wrócili do Burlington, ale byli dwójką amerykanów na dachu szpitala na końcu świata. I czy tego Nemo chciał, czy nie, w pewnym sensie, w tym momencie, mieli tylko siebie.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
W gruncie rzeczy Nemo był fatalnym kłamcą, jeśli tylko potrafiło się odróżnić jego szczery uśmiech od tego udawanego. Drugi nigdy nie był w stanie dosięgnąć czekoladowych tęczówek, ale większości pacjentów wystarczał. Hope? Dla niej musiałby postarać się zdecydowanie bardziej, a i tak szanse na oszukanie jej miał marne. Znała większość jego wymówek, czasem potrafiła też zmusić do mówienia prawdy samym spojrzeniem. Tak jak teraz. Wystarczyło jedno zdanie by chirurg momentalnie zrzucił nieidealną maskę i westchnął ciężko, a potem dał się zapędzić na dach.
Jakoś wcześniej nie odkrył tej miejscówki. Nie miał też pojęcia skąd zna ją Pelletier, szczególnie, że wątpił aby wstęp tu był dozwolony. Może blondynka miała rację? Może faktycznie zmieniła się przez ostatni rok ich rozłąki? Nawet jeśli, to nadal była Hope więc nie martwił się o to za bardzo. A zakładając, że była teraz nieco bardziej szalona i przymykała oko na pewne wyskoki, tym lepiej. Szczególnie, że ten jej narzeczony wydał mu się nieco sztywny, ale może tylko zgrywał się w jego towarzystwie. Patrząc na jego dom oraz prywatne auto, musiał być jakimś ważniakiem, aczkolwiek Nemo znał przyjaciółkę zbyt dobrze by choćby pomyśleć, że poleciała na czyjeś pieniądze. Z Huntingtona na pewno był przyzwoity koleś.
- Chodzi o pacjentkę.. Muriel - Pelletier miała rację. Chciał się komuś wygadać, a przed blondynką otworzyć się zawsze było mu najłatwiej. Głównie dlatego, że wiedział, iż nie będzie go oceniać, tylko wysłucha, pocieszy lub zgani, jeśli akurat zajdzie taka potrzeba - Rozległy zawał, zmarła w drodze do szpitala. Była.. moją sąsiadką i pierwszą osobą, którą poznałem w Lorne. Urocza starsza Pani, zgodziła się nawet opiekować Tysonem pod moją nieobecność - wyrzucił z siebie chirurg, nerwowo podbijając nogą - Jak mu wytłumacze, że nie będzie mu już przemycać pod stołem szynki? Jej wnuczka dopiero co zaczęła przedszkole, córka jest w trzeciej ciąży. Muriel.. ona.. kupiła im już nawet prezenty na święta. Część jest u mnie w piwnicy..- przełknął ciężko ślinę, przypominając sobie o paczce papierosów schowanej w kieszeni.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Cóż, była w tym szpitalu nieco dłużej niż on. Znała trochę więcej lekarzy. Tę miejscówkę poznała co prawda pierwszego dnia, ale gdyby nie spotkała wtedy Quina, z pewnością ona też nie wiedziałaby, że jest tu takie miejsce. Ważne, jednak było teraz to, że mogła je pokazać właśnie jemu.
Anthony rzeczywiście był ważniakiem w swojej firmie, chociaż w żadnym razie nie czyniło z niego zupełnego nudziarza w życiu prywatnym. Potrafił ją zaskoczyć, potrafił zabrać na spontaniczną randkę. No, a przynajmniej wszystko to do czasu, gdy nie zamieszkali razem w Lorne Bay. To tutaj zaczęło się coś psuć. Hope starała się wziąć na siebie coraz więcej ślubnych przygotowań, bo Tony jakoś nie mógł znaleźć na nie czasu. Hope wiedziała, że ostatnio spieprzyła trochę sprawę, ale i tak była pewna, że da się wszystko uratować. Chociaż… czy znów nie pakowała się w kłopoty, prowadząc Nemo w tak ustronne miejsce? Ktoś z pracowników mógł ich zobaczyć i przy jakiejś okazji donieść Tony’emu. Nie brakowało przecież zawistnych raszpli, które czaiły się na przyjemne miejsce u boku bogatego biznesmena.
Ale rzeczywiście, Hope nie potrzebowała pieniędzy narzeczonego. Sama miała swoje oszczędności, które spokojnie by wystarczyły na wygodne życie. Rodzinna klinika jeszcze w Ameryce przynosiła korzyści również jej. Dlatego też z pewnością nie była z Tonym dla jego konta w banku. Nie zamierzała jednak wyrzekać się przyjaźni z człowiekiem, którego znała całe życie.
Słysząc, co się wydarzyło, przykucnęła przed nim, niemalże zmuszając go tym samym, żeby spojrzał jej w oczy.
- Nemo, hej… - Powiedziała łagodnie, odnajdując jego dłoń. - To nie jest twoja wina. Nie mogłeś nic na to poradzić. - Powiedziała z pewnością, ale i wyrozumiałością. Jej dłoń zacisnęła się leciutko, przy okazji dociskając ją do nerwowo podskakującego kolana. - Będziesz musiał im to powiedzieć i będą wiedzieć, że gdyby było coś, co mógłbyś zrobić, to by tak było. Była z pewnością dobrą kobietą, ale widocznie przyszła już na nią pora. - Zawał nie jest bardzo bolesną śmiercią. Hope oczywiście nie powiedziała tego na głos, ale przynajmniej nie dopadł jej rozległy wylew, który mógłby unieruchomić i zabić staruszkę bardzo powoli. - A prezenty zostaw do czasu świąt. Wtedy im je wręczymy… Pomogę ci. Zrobisz im niespodziewany prezent prosto z nieba. - Powiedziała, dokładając drugą dłoń. - Tysonem też się zajmę, jeśli będzie trzeba. Anthony jakoś to przeżyje. - Zapewniła go. Od tego przecież była. Żeby mu pomagać. Byli wszak… przyjaciółmi.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Oby tylko Quin nie miał jej za złe, że zdradziła ich mały punkt spotkań. Młody adept kardiochirurgii dość często kręcił się przy starszej koleżance, ale Nemo starał się zbyt wiele o tym nie myśleć. Szczególnie w szpitalu nie miał Pelletier na wyłączność i starał się nie okazywać rozczarowania, jeśli akurat nie mogła brać z nim udziału w różnych zabiegach. Cóż, nie mógł mieć jej nawet za złe. Operacje na otwartym sercu z pewnością były ciekawsze niż wycinanie wyrostków.
Czy Huntington zdawał sobie sprawę, że w swoim fachu blondynka zmuszona jest współpracować w dużej mierze z innymi mężczyznami? Ciężko stwierdzić. Możliwe, że był równie ślepy co Nemo, który dopiero po stracie przyjaciółki zaczął dostrzegać niejednoznaczne spojrzenia oraz gesty kierowane w jej stronę przez kolegów, czasem przypadkowych typów. Pelletier była nadal młoda, i niezwykle atrakcyjna. Do tego bystra, ze świetnym poczuciem humoru. Mógłby tak długo wymieniać. Nic dziwnego, że nie był jedynym w wyścigu o jej serce. Mimo wszystko wierzył, że ma największe szanse, bo przecież sama blondynka przyznała, iż czuje do niego coś, czego nigdy wcześniej nie czuła do żadnego innego mężczyzny. Może nawet los miał jakiś plan w tym, że pozbył się dwójki jej poprzednich narzeczonych? Ich oraz Corinne, w najbardziej kluczowym właściwie momencie. Nemo czuł się lepiej nie dając wiary w te wszystkie przypadki.
- Jestem lekarzem Hope. Miała chorobę wieńcową. Powinienem dopilnować, żeby zajęli się nią specjaliści, ale Muriel tak bardzo nie znosiła szpitali - podniósł wzrok na przyjaciółkę, jakby usiłując przekonać i ją i siebie by mu uwierzyła. Trudno było pozbyć się wyrzutów sumienia, gdy jego sąsiadka umierała samotnie kilka sal dalej, a on nie miał o niczym pojęcia. Ostatecznie to nie jego numer widniał w jej karcie jako kontaktowy, ale w uszach Chirurga brzmiało to jak teraz jak kiepska wymówka.
Zdawał sobie też sprawę z tego, że Hope usiłowała go pocieszyć. Niestety gdy wspomniała o świętach, w głowie mężczyzny zaraz pojawiło się stwierdzenie, że do tego czasu pewnie zostanie mężatką, a jego być może nie będzie już w kraju. Choćby nie wiem jak dobrej był myśli, scenariusz ten wydawał się całkiem realny, choć oczywiście na ślubie zamierzał się pojawić. Jeśli tylko dostanie zaproszenie. Nawet jeśli Pelletier złamie mu serce, dołoży wszelkich starań by uratować choć ich przyjaźń.
- Ten Twój goguś chyba mnie nie polubi, co? - mruknął Amerykanin po tym jak westchnął ciężko. Hope miała rację. Szpital nie był dobrym miejscem na żałobę, a najlepsze co on mógł zrobić dla rodziny Muriel, to przekazać im informację o jej śmierci osobiście i złożyć najszczersze kondolencje - Poza tym pracujesz nawet więcej niż ja.. ale doceniam chęć pomocy. Bycie samotnym psim ojcem to trudna sprawa - Delany zdobył się na próbę drobnego żartu, lekko ściskając dłonie przyjaciółki zaciśnięte w okolicy jego kolana. Faktycznie gdyby obserwował ich ktoś postronny z boku, skojarzenia mógłby mieć różne, ale żeby zaraz kapować Huntingtonowi?


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Wątpiła, żeby Quinton miał jej za złe cokolwiek. Przyjaźnili się. Może to było słowo dość na wyrost, ale jednak z pewnością było to coś więcej, niż koleżeństwo z pracy, ale mniej niż to, co kiedykolwiek połączyło ją z Nemo. Trudno porównywać z resztą rok znajomości z prawie 30 wiosnami. Sama Hope musiała przyznać, że nie myślała zbyt wiele o rezydencie zbyt wiele, ale wynikało to z tego, że musiała skupić się na rozwiązaniu bieżących problemów, a nie dokładaniu sobie nowych. Co było swoją drogą dość ironiczne, bo ostatecznie przecież, siedząc z Nemo na dachu, właśnie to robiła w jakimś stopniu.
Anthony zdawał się rozumieć jednak, że wokół niej jest przynajmniej jeden mężczyzna, który mógłby być potencjalnym zagrożeniem dla ich związku. Nie, żeby Hope cokolwiek planowała z Nemo. Co to, to nie! Chciała teraz być dobrą przyjaciółką i pomóc Delany’emu poradzić sobie ze stratą. Nieważne kto to był ani jak długo się znali. Jeśli gdzieś w sercu, coś porusza szczególną strunę, to ma prawo boleć tak samo.
- Nie wiedziałam, że na wyposażeniu ciał lekarzy jest teraz zestaw do EKG i RTG. Musiała mnie ominąć jakaś aktualizacja. - Powiedziała niby żartem, ale wcale nie brzmiała tak. Chciała mu jedynie pokazać, że absolutnie nie mógł przewidzieć, że coś się stanie staruszce, nawet jeśli chorowała przewlekle. To tak jakby zakładać, że każda kobieta jest non stop w ciąży, bo ma jajeczka gotowe do zapłodnienia. - Nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. - Myślała oczywiście o rodzinie zmarłej. Nawet jeśli wiedzieli, że był lekarzem, to byliby chorzy, gdyby go obwiniali o śmierć matki. Mogliby się nią sami zainteresować. W tej kwestii sama gotowa była bronić Nemo niczym lwica.
Nie zdawała sobie co prawda pojęcia z przemyśleń Nemo dotyczących jego ewentualnego wyjazdu. Jakimś sposobem nie brała go nawet pod uwagę. Przecież mieli się przyjaźnić i wszystko miało być jak wcześniej.
- Nie mów tak na niego… - Poprosiła Hope, chociaż rozmowa o Tonym, nie należała obecnie do lekkich. Ciche dni nie były dobre dla nikogo, a ona nie wiedziała, jak naprawić to, co sama zepsuła. - Ale tak, Tony za tobą nie przepada. Wiedział o tobie, zanim się tu zjawiłeś. A ostatnio powiedziałam mu o tym, że byliśmy na kolacji. - Wyznała Nemo. Nie, żeby chciała się skupiać na swoich problemach, bo to było do rozwiązania. Mogła jednak przynajmniej odciążyć jego myśli na moment.
Uśmiechnęła się nieznacznie na jego żart.
- Powinieneś się dowiedzieć, czy nie należy ci się jakieś psie becikowe albo dodatkowe dni wolne, żeby móc zabrać pociechę gdzieś na weekend. Alimenty chociaż dostajesz? - Tyson był kiedyś psem Corinne. Ciekawe czy tamta dalej była w kontakcie z Nemo?

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
O jej przyjaźni z Quinem pewnie wolałby nie słuchać, ale zazdrość znów walczyła w nim z uczuciem wdzięczności za to, że ktoś był przy Hope, gdy jego tam zabrakło. Podobne odczucia miał w stosunku do Huntingtona, dobrobyt blondynki przekładając przed własne, kruche ego. Był egoistą w stosunku do niej o jeden raz za dużo i więcej nie zamierzał. Jak dobrze rozumiał, dokładnie na tym polegać powinna ta prawdziwa miłość i właśnie dlatego pan Chirurg psychicznie mimo wszystko przygotowywał się na możliwość, że być może będzie musiał oddać przyjaciółkę w ręce innego dla jej własnego szczęścia. Z resztą, Pelletier nigdy nie była przedmiotem, a tym bardziej niczyją własnością. Mogła wyjść za kogo tylko zechce, choćby woźnego Earla z trzeciego piętra.
- Wiesz co miałem na myśli - mruknął Delany, odruchowo przeczesując blond czuprynę. Hope pewnie miała rację, że przesadzał, ale trudno było pozbyć się uczucia, że mógł zrobić coś więcej, jakoś zapobiec tragedii. Uczucie to znał chyba każdy lekarz. Stadia żałoby przerabiali nawet na studiach. Im szybciej zaś Nemo pogodzi się z faktem, że nie jest już w stanie pomóc Muriel, ale na jego pomoc nadal czekają tysiące innych, tym lepiej. Powrót do pracy, nowi pacjenci. Jedni rodzili się na porodówce, inni odchodzili na geriatrii czy OIOMie. Krąg życia. Blondyn wiedział jednak jak najlepiej uczcić pamięć o zmarłej sąsiadce - A może skoczylibyśmy po pracy na szybkiego koleżeńskiego drinka? Na cześć Muriel? - zaryzykował luźną propozycją.
- I masz rację. Jakby się zastanowić, jest dwa razy większy ode mnie i pewnie waży trzy razy tyle - zażartował, biorąc jednak słowa przyjaciółki na poważnie. Nie wydawała się zachwycona, że wspomina przy niej o Anthonym. Pewnie głównie z powodu tego, co wyznała w kolejnych swoich słowach. Cóż, Huntington miał pełne prawo za nim nie przepadać, co najmniej ze względu na to jak Nemo potraktował jego narzeczoną w przeszłości. Kolacja? Ta chyba niezbyt wypadła na korzyść chirurga - Przepraszam, że tak bardzo namieszałem. Plan był całkiem inny - tylko tyle miał na swoją obronę. Pytanie co zrobiłby, gdyby o narzeczonym Pelletier dowiedział się jeszcze przed wylotem do Australii. Sam nie był pewien. Chyba nadal chciałby o wszystkim powiedzieć blondynce osobiście, zerkając w jej czekoladowe oczy.
- Co najmniej dopłata do woreczków na odchody -podsunął od siebie, czując jakby ciężar na jego sercu nieco zelżał po rozmowie z przyjaciółką. Gdy zapytała o alimenty, zerknął na nią ciekawsko - Czasem przesyłam Corinne zdjęcia. Ma sporo pracy zajmując się matką, ale poleciłem jej dobrego onkologa.




Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
To zabawne, jak jeszcze półtora roku temu mogli rozmawiać dosłownie o wszystkich, poczynając od tego, że mieli ciężką operację, a kończąc na tym, co takiego wyczyniali Sawyer, czy Corinne. Żyli w jakiejś bańce, która zapewniała im ochronę uczuć, dopóki wszystko nie pękło, gdy pierwszy raz poszli ze sobą do łóżka. Tego wszystkiego było zdecydowanie za wiele, jeśli tak o tym Myślec, bo przecież żadne z nich nie planowało uczuć większych niż przyjaźń. Bo o tym, że takowe u Hope się wtedy pojawiły również, nie należało mieć wątpliwości. Tylko nigdy nie zdołała ich w pełni wyrazić. A później całkiem skutecznie udało się jej wszystko w sobie zdusić, żeby zaufaniem, po dość długim czasie ostatecznie obdarzyć Anthony’ego.
Teraz mogli skupić się na tym, żeby udało im się odbudować przyjaźń, bo oboje widocznie potrzebowali się wzajemnie w życiu.
- Wiem… Dlatego tu jestem. - Jestem tu też, bo cię znam i wiem, jak wrażliwy jesteś, chociaż zgrywasz bohatera. I wiem o tobie więcej, niż byś chciał. - Ale nie tylko dlatego. Przejdziemy przez to, ok? Będziesz chciał zadzwonić do jej rodziny, czy ja mam to zrobić? - Wolała początkowo nie odpowiadać o pytanie na drinka. Była to kwestia drażliwa i z pewnością nie pomogłaby jej związkowi z Tonym. Chyba że teraz nie ukrywałaby niczego. Wszak, to miał być koleżeński drink tylko. Nemo nie wykorzystałby wieczoru pamięci o staruszce, żeby ponownie wyrazić swoje uczucia. Miał swoją dumę i Hope przeczuwała, że podobne, jak ostatnio wyznanie, wcale nie musiał się zebrać. Zresztą, swoim wyznaniem uczuć względem Tony’ego zdawała się go przekonać. Chyba jej wierzył. A on przecież nigdy nie chciał dla niej źle.
Dawniej Hope pewnie rzuciłaby tekstem o tym, że nie jest tak źle z wagą Tony’ego, bo to i tak ona jest częściej na górze, ale to już nie były czasy, kiedy można było rzucać łóżkowe żarty o kimś innym. Chyba lepiej byłoby przemilczeć ten fakt. No, ale Nemo poczuł się winny. A przecież wina leżała zupełnie po stronie Hope.
- Nie masz za co przepraszać. Sama to na siebie sprowadziłam, bo mogłam mu od razu powiedzieć całą prawdę. On naprawdę jest dobrym człowiekiem, a ja się zachowałam, jakbym miała z tobą schadzkę. To było nie fair ani wobec niego, ani nawet wobec ciebie. - Powiedziała. - Ale pokłóciliśmy się o to, że on też mi wszystkiego nie mówił. A na tym ciężko zbudować związek… Kiedy ma się tajemnice. - Powiedziała z cichym westchnieniem. - A jaki był plan? - Powiedziała, podnosząc na niego spojrzenie, chociaż sama nie wiedziała, po co jej taka wiedza.
Wysłuchawszy natomiast słów o Corinne, poczuła znajome poczucie winy. Wtedy oboje zawiedli, a Hope nigdy nie miała odwagi, by napisać do kobiety i chociażby ją przeprosić, że zepsuła jej związek z tym cudownym mężczyzną. Bo to, że kiedyś jakaś kobieta będzie niewyobrażalną szczęściarą, to do tego nie miała najmniejszych wątpliwości.
- Czy ona wie, że jesteś tu… dla mnie? - Odważyła się spytać, ale nie na to, żeby spojrzeć Delanemu w oczy. - Chociaż… nie musisz teraz mówić. Może porozmawiamy, tym razem na spokojnie na jakimś bilardzie? Zawsze przyjemniej, kiedy widzę, jak cię pokonuje. - Tym sposobem ostatecznie zdecydowała się odpowiedzieć na jego zaproszenie. Z tą różnicą, że tym razem napisze o wszystkim Tony’emu.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
To prawda, że z początku Nemo podobnie patrzył na to co się stało. Skupił się na stratach, zamiast pomyśleć o zyskach. W końcu Hope nigdy nie przestała być jego przyjaciółką. Raczej awansowała na pozycję miłości jego życia. Mógł mieć dwa w jednym, a nawet nie dostrzegł własnego szczęścia. Jemu samemu brakowało czasem słów by określić jak wielkim był idiotą. Czy wtamtym czasie Hope postrzegała go w poodbnych kategoriach? Miał taką nadzieję, choć jednocześnie czyniło to to co jej wtedy zrobił jeszcze okropniejszym. Obecnie jeśli w ogóle wracał do tego myślami, to tylko po to siebie samego dręczyć. Utrata Pelletier była dla niego najlepszą nauczką i karą jednocześnie. Gdyby tylko nieco wcześniej wyciągnął z niej wnioski, może teraz byłaby zaręczona z nim, nie Huntingtonem?
- Jej córka jest już w drodze. Zgłosiłem lekarzowi prowadzącemu, że znałem pacjentkę i jej rodzinę osobiście. Dadzą mi znać gdy dotrze na miejsce - choć wszystkiego dopilnował, nie miał pewności czy był gotów na tę rozmowę. Głównie dlatego, że sam nigdy nie przeszedł przez śmierć rodzica czy innej bliskiej osoby. Z adopcyjną matką oraz ojcem nidgy nie łączyło go przesadnie wiele. Dziadków nie znał. Tak naprawdę trudniej było mu zrozumieć ogrom bólu oraz straty jaki się z tym wiązał, ale ze wsparciem Hope nie było rzeczy niemożliwych.
A o gorzkie słowa prawdy sam się prosił, żartując z Anthony'ego w ten sposób. Delany nie wydawał się zdolny do prawdziwie zawistnych uczuć, dlatego uszczypliwości to wszystko na co był w stanie się zdobyć, ale i z tym koniec. Prośbę Pelletier zamierzał wziąć sobie do serca. Może nawet powinien spróbować zaprzyjaźnić się z mężczyzną? Nie, na to było chyba jeszcze za wcześnie. Szczególnie, że ten już wiedział o jego potajemnej kolacji z narzeczoną i sądząc po minie Hope, nie był tym zachwycony. W słowach przyjaciółki uwagę Chirurga przykuło jednak coś innego.
- Zaraz, zaraz. Więc okazało się, że on też ma coś na sumieniu? - to.. nie spodobało się Nemo, o czym mogła świadczyć drobna zmarszczka pomiędzy jego brwiami. Na pewno był stronniczy, ale sam najlepiej wiedział, że pomiędzy nim i Hope do niczego podczas kolacji nie doszło. Oby tylko Huntington mógł powiedzieć o sobie to samo. Wyszedłby na totalnego złamasa, gdyby w ten sposób próbował zemścić się na narzeczonej za kontakty z Delanym - Plan? Raczej prosty. Zrobić wejście smoka do Cairns, zwalić Cię z nóg wyznaniem miłości i całować jak w końcówce 'Pamiętników Bridget Jones' - tak to mniej więcej sobie zaplanował, uśmiechając się do Hope gdy poczuł na sobie jej wzrok. Powinna z tą ciekawością uważać. Gdzieś słyszał, że prowadzi do piekła. Poza tym doskonale wiedziała jak bardzo Nemo uwielbiał babskie komedie. Ich małą kolekcję zwykł ukrywać w swojej szufladzie z bielizną, ale w pośpiechu chyba zostawił je na Florydzie u Ross.
- Tak. Rozstaliśmy się w przyjaznych stosunkach. Nawet nam kibicuje - odpowiedział, zanim blondynka całkiem wycofała się z pytania, a raczej postanowiła je odłożyć na wieczór. Amerykanin miał tylko nadzieję, że na całe wyjście nie godziła się z litości, bo było jej go żal. Wątpił, żeby tak było, bo to nie był styl Pelletier. Podświadomie chyba też wyczuwał, że i ona potrzebuje przyjacielskiego ucha, które gotowe będzie jej wysłuchać - No wiesz, sporo ćwiczyłem. Na Florydzie miałem sporo wolnego czasu, więc teraz na pewno rozłożę Cię na łopatki.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jak wtedy postrzegała go Hope? Cóż… Może nie tyle jego, ile cała sytuacja wydała jej się cholernie straszna. I zwykle, gdy się czegoś bała lub nie ogarniała, to dzwoniła do Nemo. A wtedy nie mogła. Najbardziej przytłaczające właśnie było poczucie pustki i osamotnienia. I chociaż wtedy przecież on sam to na nią sprowadził, to teraz ona za nic na świecie nie chciała zostawić go samego. Może właśnie dlatego, że pamiętała, jak to było?
- Pójdę z tobą. - Zdecydowała i dała mu wyraźnie znać, że nie przyjmuje odmowy. Nie jest to najprzyjemniejsze odczucie, poinformować kogoś o śmierci bliskiej osoby. Dla żadnej ze stron. I obie strony potrzebują wsparcia. Ona będzie wsparciem dla niego. Kto nigdy nie stracił pacjenta, nie zrozumie tego bólu. A już zwłaszcza, tak jak teraz, gdy był to ktoś znajomy.
Wiedziała, że powinna postawić sprawę jasno. Że powinna bronić Tony’ego, jak na dobrą narzeczoną przystało. Ostatecznie to ona była winna ich kłótni i doskonale sobie z tego zdawała sprawę.
Być może i uda się jej i Nemo powrócić za jakiś czas do stanu sprzed tamtej nocy. Wtedy żarty z partnerów będą jak najbardziej na miejscu. Chociaż, kiedy ta myśl przebiegła jej przez głowę to zrozumiała, że oglądanie Nemo z inną byłoby… dziwne.
Niepokojące na swój sposób.
Podobnie z resztą, jak jego mina, gdy bezmyślnie chlapnęła o powodzie kłótni.
- To nic takiego. Po prostu zapomniał mi o czymś powiedzieć, a ja zrobiłam z igły widły. - Stwierdziła pospiesznie, żeby nie dawać mu powodu do rozmyślań. Ostatecznie bowiem Tony odwiózł tylko ślubną planerką do domu. W nocy lub wieczorem. I nic jej o tym nie powiedział. To nic dziwnego prawda?
Dobrze jednak, że Nemo wiedział, jak rozładować sytuację. Nawet swoim własnym kosztem potrafił ją rozbawić.
- No wejście smoka zrobiłeś. Nie wiem, czy widziałeś moją minę, kiedy cię pierwszy raz zobaczyłam na korytarzu w szpitalu. Byłam pewna, że umarłam i nawiedzam stare mury szpitala w Burlington. - Wyznała, chociaż tak naprawdę przebiegu myśli z tamtego dnia nie była w stanie odtworzyć. Wiedziała, że była w szoku.
- Ale cieszę się, że teraz jesteś tutaj… - Dodała, zanim wysłuchała zdania Corinne. I szczerze, to… była w szoku. - Jak to nam kibicuje? Nie rozumiem. - Może Ross rzuciła coś w złości, a Nemo wziął to za dobry omen? Niemożliwe przecież, żeby serio była dziewczyna Nemo życzyła im dobrze.
- No ja wcale, ale to nie znaczy, że cię nie rozwalę. Prosto po dyżurze pewnie nie pojedziemy, bo musisz wyprowadzić Tysona pewnie, co? Co więc powiesz na 19 w pubie na wylotówce? Tam prawie nigdy nikogo nie ma, więc jakiś stół pewnie będzie wolny. - Zaproponowała.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
ODPOWIEDZ