lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Poniedziałkowy poranek niósł za sobą wzywanie, któremu Thadeus wcale nie planował sprostać. Nie chciał trzymać fasonu, udawać, że wszystko jest dobrze. Szpitale, były tym miejscem, które chcąc nie chcąc, przyprawiały go o gęsią skórkę. Mimo iż w pewnym sensie były nieodzownym punktem jego strażackiej rutyny, to zawsze minę miał nietęgą, gdy przychodziło mu przekraczać mury Cairns Hospital. Tym razem jednak nie mógł odwlec tej wizyty w czasie, choć doskonale wiedział, że tego dnia serce niejednokrotnie będzie mu się krajać. Zwlekał już tak długo, pozwalając by błahostki, przysłoniły mu wszystko. Na samą myśl o spotkaniu z Primrose, czuł dziwny niepokój i te cholerne narastające z każdą chwilą wyrzuty sumienia. Nie wiedział, jak spojrzy jej w twarz, ale był pewien, że powinien to zrobić. Nie potrafiły spojrzeć w lustro, gdyby po raz kolejny zepchnął łączącą ich relację na dalszy plan. Niegdyś była mu tak bliska. Przyjaciółka, oddana powierniczka i niezastąpione wsparcie. Jak mógł, więc przeoczyć moment, w którym to ona potrzebowała go najbardziej? Moment, w którym to jej życie rozsypywało się na milion kawałków?
Zatracając się w swych frywolnych, randkowych poczynaniach, odsunął od siebie kogoś, kto zupełnie na to nie zasługiwał. Wszystkie te dni, które poświęcał na poszukiwania, swojej nowo poznanej sympatii ciążyły mu teraz niemiłosiernie. Czy cała ta eskapada była warta tak wielkiego poświęcenia? Nawet jeśli zwieńczona happy endem, ostatecznie sprowadziła jego życie do szpitalnego epizodu, w którym próżno było szukać, choć odrobiny radości. Gdy jego uszu dobiegła wieść o tym co przytrafiło się Henderson, jego życie po raz kolejny wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Czuł się niczym dziecko, które pod wpływem impulsu ukradło z lokalnego sklepiku batonik, po czasie rozumiejąc, że wcale nie było warto.
Każdy krok, który przybliżał go do celu, był wyzwaniem. Zupełnie jakby brał udział w maratonie, a nie sunął niezdarnie przez nieco zatłoczony korytarz. Nie wiedział, jak powinien się zachować, co powinien powiedzieć. Przede wszystkim nie był pewien pewnej kluczowej kwestii. Czy blondynka w ogóle chciała go widzieć? Tak, wiele niewiadomych, które jednak rozpłynęły się w nicość, gdy przez rozchylone drzwi dojrzał tak znajomą mu twarz. - Mogę wejść? - zapytał szeptem, przekraczając próg sali zajmowanej przez Primrose.

primrose henderson
ambitny krab
e.
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Primrose zawsze była wybitną aktorką, a jej popisową rolą zdawało się tworzenie ułudy perfekcji. Dziewczyna z farmy, która bez niczyjej pomocy spełniła swoje marzenie o karierze wziętej prawniczki, przystojnym i bogatym mężu oraz idealnym życiu. Nie potrafiła jednak okazać słabości, każdą troskę dusiła w sobie i bagatelizowała każdą obawę, jednocześnie będąc gotową wysłuchać każdego problemu przyjaciela - dawała z siebie wiele, nie prosząc o nic w zamian. Bo przecież tego oczekiwał od niej jej największy krytyk: ona sama. Nawet, gdy w końcu zaczęła szukać ukojenia w jego ramionach, gdy na krótką chwilę pozwoliła sobie odsłonić przed nim swoją kruchość, nie pisnęła słowem, gdy jak wszyscy odsunął ją na bok. Przecież poradzi sobie sama, przecież wcale nie potrzebuje jego ramion, zamykających jej w bezpiecznej klatce, by przespać całą noc. To nic, że znowu budzi się co kilka godzin zlana potem - przecież to wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Przecież nikt jej wtedy nie widzi.
Teraz jednak ją widzą. Patrzą z litością na owinięte bandażami nadgarstki, martwi ich jej nieobecny wzrok, próbują nakłonić do otworzenia się. Na próżno. Mówi tylko to, co wie, że powinna, znów na siłę wciska się w rolę idealnej Primrose, która uwiera ją bardziej niż zwykle, zwłaszcza wtedy, gdy silne psychotropy uniemożliwiają jej pozbieranie myśli.
Leżała więc pozbawiona chęci do życia w szpitalnym łóżku, beznamiętnie wpatrując się w przesuwające się po ekranie telewizora obrazy. Chciała zmienić kanał, program który zaczęli nadawać tuż po kolejnej powtórce "Przyjaciół" zaczynał powoli ją drażnić, jednak ktoś nieopatrznie odłożył pilota odrobinę zbyt daleko, gdzie nie mogła już po niego sięgnąć, bo obolałe ręce skutecznie jej to uniemożliwiały. - Oczywiście, już to przecież zrobiłeś - zauważyła, gdy Thadeus przekroczył próg zajmowanej przez nią sali. Dobrze, że tu był; lekarze się ucieszą, w końcu do znudzenia powtarzali jej, że im więcej osób ją odwiedza tym lepiej. W końcu uświadomi sobie przecież, ile mogła stracić. - Możesz nawet tu posiedzieć, jeśli obiecasz nie zadawać głupich pytań i zmienisz program - dodała beznamiętnie, wskazując ruchem głowy na pilota i unosząc nieco do góry nadgarstki.
To nie była już Prim, którą widział po raz ostatni. Nie zapytała, co przyniósł jej do jedzenia, bo szpitalne posiłki z pewnością nie nadawały się do zjedzenia. Nie rzuciła zaczepnym komentarzem dotyczącym jego fryzury, nie próbowała dojść ile kotów ściągnął dzisiaj z drzewa.
Najważniejszy był przecież pilot.

Thadeus Woodsworth
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
W tworzeniu tych wszystkich mistyfikacji Thadeus nijak nie potrafił dotrzymać jej kroku. W swym niespełna trzydziestoletnim życiu tylko ten jeden raz uległ presji osób trzecich, chcących wepchnąć go między wierszami w schematy, których za nic nie chciał powielać. Gdy jako młody chłopak, uległ namowom najbliższych, decydując się na studia, które zupełnie nie wpasowywały się w drogę, jaką chciałby podążać w przyszłości, wiedział, że po czasie przyjdzie mu tego żałować. Nauka asertywności okazała się jednak sztuką, na której doskonalenie złożyły się nie miesiące a długie lata. Właśnie wtedy poczuł się wolny. Wtedy gdy zdjął maskę i stanął twarzą w twarz z prawdziwym sobą nie tylko wykreowanym na potrzeby otoczenia obrazem Thadeusa Woodswortha. Gdyby, więc wiedział jak wewnętrzne rozterki rozdzierają Primorse być może zdołałby zjawić się przy jej boku w chwili, w której potrzebowała go najbardziej. Być może, bo na ten moment pozostawało mu tylko gdybanie, połączone z bezkresnym i narastającym napływem wyrzutów sumienia. Dałby tak wiele by cofnąć czas, ale na chwilę obecną mógł zrobić niewiele. Przeszywające ciszę, słowa blondynki, jasny, sterylny pokój w prawym skrzydle szpitala. Sceneria, która na dobre wpisze się w poczet najgorszych wspomnień Thadeusa.
-Racja.- stwierdził nieco kwaśno, w kilku suszach skracając odległość dzielącą go z Primrose. W jednej chwili uderzył go cały ten chłód bijący od przyjaciółki. Wydawała mu się tak nieobecna, jak gdyby zupełnie jej tu nie było. Spojrzenie lawirowało po najdalszych zakamarkach pokoju, a włosy łagodnie okalały jej niewyrażająca konkretnych emocji twarz. Była tu, ale w niczym nie przypominała Primorse, którą tak dobrze znał.
-Jasne, żadnych pytań! W cukierni na rogu mają świetne rogaliki z czekoladą. Przyniosłem Ci kilka, gdybyś miała ochotę spróbować.- stwierdził, niepewnie umiejscawiając tekturowe pudełeczko na szafce nocnej obok łóżka Primrose. Miał jej tak wiele do powiedzenia, a pytania, które mogłyby paść, wręcz świdrowały w jego głowie niczym najgorsze utrapienie. Nie chciał jednak wytrącić jej z równowagi, nie chciał sprowokować jej do tego, by nakazała mu opuszczenie pokoju. Chciał być przy niej, nawet jeśli było to równoznaczne ze staniem się częścią tego wyjątkowo smutnego obrazka.
-To, co oglądamy? Zaraz powinni puścić powtórkę Mastermind, zobaczymy, na ile pytań znamy odpowiedź. No, chyba że wolisz jakiś serial?- starał się, naprawdę się starał. Nie chcąc utkwić spojrzenia w jej zabandażowanych nadgarstkach, dołożył wszelkich starań, by skakanie po kanałach wciśniętym w dłoń pilotem stało się jakkolwiek absorbujące.
primrose henderson
ambitny krab
e.
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Nie miała pojęcia, że obwiniał się o to wszystko i dręczyły go wyrzuty sumienia - bo przecież nie powinny. To nie była jego wina, ani nikogo innego, niewiele mógł też zrobić by do tego nie dopuścić, bo Primrose zbyt dobrze chowała się za fasadą swojej perfekcji, by ktokolwiek mógł się chociaż domyślić co tak naprawdę działo się w jej głowie. Uważała, że tak będzie lepiej, dla wszystkich. Dla jej męża, który nie będzie musiał finalizować rozwodu. Dla rodziny, która otrzymałaby spory zastrzyk gotówki z jej polisy na życie i mogłaby w ten sposób odratować farmę. Nawet dla niego, dla Thadeusa, który nie musiałby już dłużej przejmować się problemami przyjaciółki, tylko mógłby skupić się na swoich sprawach. Bez wyrzutów sumienia.
Nie było już Primrose, którą tak dobrze znał - odeszła na dobre, w wannie wypełnionej wodą i z podciętymi nadgarstkami. Umarła bo tak chciała. Prim, którą odratowano i która siedziała teraz przed nim, była już zupełnie inną Primrose. Taką, której już zawsze przyjdzie żyć z łatką niedoszłej samobójczyni, która nigdy nie uwolni się od całej tej otoczki i nawet, jeśli pewnego dnia uda jej się powrócić do normy i zacznie przypominać dawną siebie, nie miała już odwrotu. Czy on też myślał, że zrobiła to by zwrócić na siebie uwagę? Zastanawiał się czy to dramatyczne przedstawienie czy może wołanie o pomoc? A może zrozumiał, on jeden ze wszystkich, że naprawdę chciała to wszystko skończyć.
- Nie jestem głodna, dziękuję - nawet nie próbowała tego ukrywać, w końcu i tak podpięli jej jakieś cholerne kroplówki, skoro nie była w stanie utrzymać łyżki w ręku, a szpitalne jedzenie przyprawiało ją o odruch wymiotny. Wiedziała, że wbrew temu o czym aktualnie marzyła, nie wypuszczą jej ze szpitala tak szybko i przytrzymają na obserwacji, więc równie dobrze mogli obserwować postępy.
- Nie ma znaczenia. Włącz to, na co masz ochotę, o ile nie będzie to program o nastoletnich matkach - jakby na to nie patrzeć, niedawno straciła ciążę, więc oglądanie głupich reality show o dzieciach rodzących dzieci wydawało się dość wysublimowaną formą tortury. Tak naprawdę było jej zupełnie obojętne, co oglądała, tak długo jak zmieniające się na ekranie obrazu skutecznie pochłaniały jej uwagę i pozwalały skupić na czymś rozbiegane myśli. - Jak twoja randka? - zapytała, starając się przypomnieć sobie o czym rozmawiali, gdy wiedzieli się po raz ostatni.

Thadeus Woodsworth
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Poniekąd on sam nie wiedział, jak zgubne są uczucia, które kiełkowały w nim, odkąd pocztą pantoflową dotarła do niego wspomniana już nowina. Trapić się czymś zupełnie niezależnym od jego decyzyjności nigdy nie było kwintesencją działań Thadeusa. Jednak tym razem nie potrafił oprzeć się tym wszystkim potwornym myślom, zalewającym go niczym morskie odmęty, wylewające się łapczywie zza pękniętej tamy. Wszystko to, co miało miejsce na przestrzeni tych kilku tygodni, nie tyle nim wstrząsnęło, ile go rozbiło. Rozbiło na najmniejsze, najczulsze kawałki, których za nie nie potrafił skleić. Nie potrafił też o tym wszystkim mówić. Słowa, niemo pojawiały się na jego ustach, by nigdy nie zostać zasłyszanymi przez osoby trzecie. Nie potrafił. Nie chciał. A może po prostu, nie mógł?
Owszem, nie było już Primrose, którą znał, ale w tamtym momencie jeszcze nie dopuszczał do siebie tej posępnej myśli. Dostrzegał za to bezkresną pustkę. Dostrzegał mur, którym oddzieliła się od niego, tutaj w tej niewielkiej szpitalnej sali. Wiedział, że to spotkanie nijak nie będzie przypominało tych, które odbywali przed laty. Nie chciał nawet zastanawiać się nad jej motywami. W tym całym szaleństwie, które towarzyszyło ich spotkaniu, obawiał się, że jej motywy mogłyby sprawić, że pustka, którą odczuwał stanie się jeszcze bardziej bezkresna. A nie chciał sprowadzać tragedii Primrose do siebie. Nie wszystko kręciło się wokół Thadeusa Woodswortha.
-Okej, w razie co kładę je tutaj.- przytaknął, odkładając pakunki na szafce nocnej obok jej łóżka. Nie nalegał, bo i po co? Nie mógł jej do niczego zmusić, nawet do czegoś, co jego zdaniem mogłoby być dla niej dobre. Była niezależną jednostką, na którą nie potrafił już wpłynąć. Przede wszystkim, nie była już jego Primrose. Choć nigdy nawet przez myśl nie przeszłoby mu, że zrobiła to wszystko dla atencji, to tak naprawdę ta tym kończyła się jego pewność. Zdawał sobie sprawę, że targnąwszy się na swoje życie, miała ku temu powody, powody, których nie miał prawa podważać, oceniać czy negować. Tak, więc nie zamierzał tego robić. Z tym że tak prawdę już jakiś czas temu oddalili się do siebie. Mógł temu zaprzeczać, ale wiedział tak w środku i na serio jak sprawy się mają. On z resztą też nie był już tym, którego potrzebowała. Oboje ruszyli w zupełnie innych kierunkach, a nie wszystkie drogi lubią się krzyżować. -W takim razie niech będzie to.- stwierdził, decydując się na program przyrodniczy o życiu pszczół i mrówek.- Wiedziałaś, że mrówki nie mają w ogóle płuc i nie potrzebują snu do życia? - zagaił, dzieląc się z nią ciekawostką, którą najpewniej usłyszał kiedyś w telewizji lub radiowym podcaście, słuchanym podczas przebijania się przez poranne korki. Odniósł wrażenie, że Primrose nie jest zbyt skora do rozmowy, ale skoro już przyszedł, uznał, że spróbuje po raz ostatni. W końcu wspólne wsłuchiwanie się w ciszę sprawiało wrażenie zdecydowanie bardziej nienaturalnego doznania. -W sumie to się znalazła. No i tyle. Właściwie to za wiele cię nie ominęło.- wyznał po chwili namysłu. Faktycznie, poza szumnymi poszukiwaniami jego życie miłosne w zasadzie stało w miejscu. Tak czy inaczej, nigdy nie był w tych kwestiach zbyt wyrywny.
primrose henderson
ambitny krab
e.
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Motywów było wiele, nakładały się ze sobą i splatały długimi miesiącami, niszcząc ją od środka podobnie jak woda rzeźbiła dziurę w skale. Być może wszystko zaczęło się jeszcze długo przed tym, nim straciła dziecko, jednak poronienie z całą pewnością najmocniej odbiło się na niej. Starała się przekonać wszystkich, samą siebie chyba najmocniej, że wcale nie chciała zostać matką, że może i lepiej się stało skoro właśnie rozwodziła się ze swoim mężem, że przecież i tak powinna skupić się na karierze... ale nie pomagało.
Nie potrafiła o tym rozmawiać, nawet z kimś tak jak bliskim jak Thadeus, gdyż wrodzony perfekcjonizm sprawiał, że nie chciała być postrzegana jako słaba. Była przecież Primrose, prawda? Jej życie było usłane różami, wszystko zawsze jej wychodziło. Dlaczego miałaby czuć się nieszczęśliwa?
- W porządku... może ty się poczęstujesz? - zapytała, wbijając w niego spojrzenie nieco smutnych oczu. Troszczenie się o innych i zapominanie o sobie zawsze wychodziło jej najlepiej, może był to więc sposób aby jakoś uciec z tej okropnej sytuacji? Odciąć się od wszystkich swoich problemów, znowu zepchnąć je w czeluście świadomości... z jednej strony, to właśnie wpakowało ją w tę sytuację, z drugiej zaś kto powiedział, że nie mogło jej stąd wyciągnąć? Nie powinna jednak zapominać o jednym, o lekarzach, którzy uparcie starali się wyciągnąć z niej wszystkie lęki, obawy, dojść do tego co popchnęło ją do tak desperackiego czynu.
Nieco ulżyło jej, gdy w telewizji przestali pokazywać rozczulające się nad swoim marnym losem nastolatki, które nie czuły się gotowe na zostanie matkami. Rozluźniła się i pokręciła przecząco głową. - Nie wiedziałam, ale wydaje się to całkiem przydatne... tyle można by zrobić, gdyby nie trzeba było marnować czasu na sen - bo dla niej to było czyste marnowanie czasu, być może dlatego, że nigdy nie należała do osób, które się wysypiały. W nocy dręczyły ją lęki, często przebudzała się, a rankiem zwykle budziła się zmęczona. Skrycie zazdrościła tym osobom, które tylko przykładały twarz do poduszki i już zaraz odpływały w krainę snów... Dla niej, czasem bywało lepiej, gdy ktoś spał obok niej, czasem gorzej, ale nigdy nie zbliżyła się do tego upojnego stanu. - Znalazła się? Wow, to chyba całkiem nieźle ci poszło. Powiesz mi o niej coś więcej? Jaka jest? - dopytała, bo naprawdę chciała wiedzieć. Zająć głowę czymś innym niż szpital, niż leki, niż lekarze w białych kitlach, którzy wciąż nie chcieli jej wypuścić do domu. - Siądziesz koło mnie? - poprosiła, zerkając na niego niepewnie.

Thadeus Woodsworth
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Patrzyła na niego spojrzeniem tak nieopisanie pustym, tak bezkreśnie nieobecnym, że mimowolnie się wzdrygnął. Ostatnie miesiące bezsprzecznie jej nie oszczędzały, życie Primrose sypało się jak domek z kart, którego Thadeus nigdy nie byłby w stanie poskładać. Zresztą w tym wszystkim nie dostrzegał nawet sposobności na podjęcie się temu podobnych działań. Oddalali się od siebie na długo przed tymi tragicznymi wydarzeniami. Niegdyś tak bliscy teraz z trudem odnajdywali się w nowej rzeczywistości. Woodsworth tak naprawdę tylko we wspomnieniach, odległych i wyblakłych widział w smukłej blondynce dawną Primrose. Swoją Primrose. Tą, która była dla niego tak cholernie ważna. Mimo wszystko chciał przy niej trwać. Może z poczucia obowiązku, może przez wyrzuty sumienia, a może przez coś zupełnie innego. Jedno jest pewne, wciąż w tym tkwił i tym razem chciał odnaleźć w sobie motywacje do działania.
-Jakoś nie mam apetytu.- wyznał po chwili przemieszczania spojrzenia po chropowatej fakturze przeciwległej ściany. Nie chciał by brzmiało to jak wyrzut, nawet jeśli gdzieś podświadomie pozwalał sobie na tego typu odczucia. Wiedział, że w tym wszystkim to nie on jest teraz najważniejszy. Nie jego żale, nie jego lęki odgrywały teraz pierwsze skrzypce. Nawet jeśli tak wiele słów cisnęło mu się na usta, wiedział, że czas je przemilczeć. Był tu dla niej, a nie dla siebie. - Sen też jest ważny. Ostatnio śniło mi się nowe zakończenie tego głupiego sitcomu, który oglądaliśmy razem parę miesięcy temu. Moje na pewno nie zgarnęłoby tego hejtu na IMBd- stwierdził, po chwili pozwalając sobie na nieco sztuczny, odrobinę wymuszony śmiech. Nie miał pojęcia, na jakie tematy wypada im rozmawiać w tej sytuacji. Czuł się zupełnie nienaturalnie, - Tak, chociaż mam wrażenie, że trochę przesadziłem z tymi poszukiwaniami.
A ona jest...w sumie całkiem zwyczajna. Sympatyczna i zabawna.-
wyznał, bo w zasadzie nie wiedział, co mógł więcej o niej powiedzieć. Z perspektywy czasu nieco żałował tych wariackich poszukiwań, które były tak absurdalnie nieproporcjonalne do stażu ich znajomości, który wynosił raptem kwadrans. Cóż, jedna z tych przygód, które na bank będzie kiedyś opowiadał wnukom. Tak czy inaczej, nie widział sensu, by zanudzać tym Primrose.-Pewnie.- zgodził się i nieco niepewnie zbliżył się w kierunku jasnowłosej przyjaciółki. Wcześniej nawet nie przeszło mu przez myśl, by zakłócić jej strefę komfortu, ale gdy sama poprosiła o jego towarzystwo, nie mógł jej odmówić.

primrose henderson
ambitny krab
e.
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
To nie był koniec. Mieli jeszcze szansę wszystko naprawić, wrócić niemal do tego, co było niegdyś - przecież wbrew temu co planowała, nadal siedziała naprzeciwko niego. A on siedział naprzeciwko niej, nawet jeśli przyjście tu zdawało mu się tak trudne. Pokonał własne lęki i obawy, więc może wciąż chciał ją odzyskać? Może nawet mimo tego, że oddalili się od siebie, nie była mu zupełnie obojętna? Chyba tak właśnie chciała myśleć Prim, zachować choć jedną ostatnią tlącą się w niej iskierkę nadziei.
Że może jednak nie jest byt późno.
- Okej, w moim przypadku to normalne, ale co z tobą? - spojrzała na niego podejrzliwie, starając się rozszyfrować co takiego mogło skrywać się w jego głowie. Kiedyś powiedziałby jej o wszystkim, nie skrywałby się za woalem uprzejmości, ale teraz? Czyżby obawiał się, że coś mogło skrzywdzić ją jeszcze bardziej? Dotarła już do samej krawędzi swej rozpaczy i chciała sądzić, że może być już tylko lepiej. Że przecież nie zrobi nic gorszego, niż to co robiła. A jednak miała wrażenie, że choć jej bliscy obchodzili się z nią jak z jajkiem, robili to wtedy, kiedy tego nie potrzebowała, za to nie trzymali języka za zębami, gdy powinni. - To co wymyśliłeś? Główni bohaterowie nie kończą razem? - zapytała, starając się wydobyć z niego trochę więcej. Niech mówi do niej, niech jej opowiada - o wszystkim, tylko nie o tym dlaczego się tu znalazła. - Wynająłeś prywatnego detektywa? Zawiesiłeś ogłoszenie w gazecie? Jeśli nie, to nie jest z tobą jeszcze aż tak źle - posłała mu blady uśmiech. Może powinna być przy nim w czasie tych poszukiwań i go wspierać, jednak z drugiej strony... czy po wszystkim, co było między nimi, czułaby się na miejscu. - Zwyczajny nie zawsze znaczy zły, Teddy. Wiecznie szukamy czegoś niezwykłego, a tak naprawdę potrzeba nam jedynie odrobiny normalności - westchnęła. Sęk w tym, że Primrose chciała by ją zanudzał. By mówił jej o rzeczach trywialnych, by pokazał jej, że jest jeszcze coś poza tymi szpitalnymi salami. Coś, o co warto walczyć. Szukała w nim tej iskry, która zawsze podnosiła ją na duchu, ale wydawał się niemal równie przygaszony, co ona. Czy to jej wina? Czy wysysała już dobrą energię, ze wszystkiego co ją otaczało? Jeśli raniła w ten sposób ludzi, to może rzeczywiście lepiej, żeby jej nie było? Tak wiele pytań kłębiło się teraz w jej głowie, a wszystkie odpowiedzi sprowadzały się do jednego.
Do tego, co jej nie wyszło.
Gdy zbliżył się do niej, wtuliła się w jego ramię i na moment przymknęła oczy. Naprawdę tego potrzebowała, ale nie miała nawet kogo o to poprosić. - Nie puszczaj mnie, dobrze? - szepnęła, kuląc się w sobie jeszcze bardziej.

Thadeus Woodsworth
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Paradoksalnie ten koniec mógł być ich nowym początkiem. Coś bezsprzecznie dobiegło końca, ale wciąż mieli szansę pokierować swoją relacją w inny sposób. Sprowadzając ją na tory, które niegdyś wydawały im się zbyteczne i
-Nic takiego, z resztą sam nie wiem.- burnknął cicho, bo powodów było tak wiele, że nie widział sensu by brnąć w to w takich okolicznościach. Nie chciał zrzucać na jej barki kłopotów, które biorąc pod uwagę stan w którym znajdowała się Primrose były w zasadzie błahostkami. Owszem, znalazłoby sie kilka spraw, które wolałb yrozegrać inaczej, było parę sytuacji, o których wolał zapomniec. Jednak nic z tych rzeczy nie było odpowiednie na tą chwilę. Wiedizał co przeszła jego przyjaciółka i czuł się wystarczająco skrępowany rozmawiając przy niej o swojej nieszczęsnej pani randce, na której poszukania poświęcił z resztą czas, który powinni spędzić współnie. Zatracił się w swojej nowej codzienności, która w przedziwny sposób wykluczała jego przyjaźń z Primrose. Czy miał do siebie żal? Owszem, ale jak to mówią, mleko juz zostało rozlane.
-Oczywiście, że nie. Byli najgorszą parą z możliwych, ona poznała przystojego studenta z wymiany a on zostął stolarzem.- roześmiał się perliście streszczając jej swój sen. Czasem śniły mu się takie głupoty, że zdecydowanie powinien zacząć je spisywać. Chociażby po to by wywołac choć odrobinę uśmiechu na twarzy swojej posepnej przyjaciółki. -Wywiesiełm ogłoszenia na słucpach, wypisywałem za nią po fesjbukowych grupkach.-wyznał zawstydzony i momentalnie wzdrygnął się na mysl o swoich popisach. Gdy organziowął te szalone poszukiwania wsyztskie działania wydawały mu się niezwykle logiczne, przmeyslane i stosowne do okoliczności. Po czasie jednak przyszło zażenowanie, którego nie sposób było isę wyzbyć. Trudno powiedzieć czy płyneło ono z zawodu miłosnego czy szyderczych komentarzy znajomych, którymi to uraczali go za każdym razem, gdy drukował dziesiątki ogłoszeń w remizowej drukarce. Na swoją obronę miał to, że po wszystkim ostatecznie dokupił toner!
-Może i masz rację. Chociaż wciąz czuję, że to nie to.- przynał, kwiając głową. Miała rację tak na dłuższą metę, ale wyjątkowo nie w tej stuacji. Thadeus nigdy nie był szczególnie kochliwy. Nawet jesli zdarzyło mu się kimś zauroczyć to wszystkie te piękne uczucia ustepowały równie szybko, nie popychając go do tak radykalnych działań rodem z komedii romantycznej. Ot, posyłał maślane spojrzenia w keirunku wubrani, czasem zagadał, ale nic więcej. Tym razem błskawicznie wpadł po uszy i równie szybko pozwolił sobie o tym zapomnieć. Gdy cały czar prysł niczym ogromna bańka.
-Oczywiście.-przytaknął, szeptem przyciągając ją do siebie. Niegdyś silna, zaskakująca swoją pewnością siebie, teraz wydawała się nadzwyczaj krucha i niemalże przezroczysta. Niczym arkusz szamoczącej się na wietrze bibuły. Nigdy nie w porę, nigdy nie wtedy, gdy potrzebowano go najbardziej, ale w końcu przyszedł. Potrzebowała go, i tym razem nie chciał jej rozczarować.

primrose henderson /zt x2
ambitny krab
e.
ODPOWIEDZ