płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
19. + Outfit

Jedno było pewne tego dnia. Gdyby Sameen wiedziała, że to będzie prawdopodobnie najgorszy dzień w jej życiu to ubrałaby coś innego.
Wracając z Rosji zahaczyła jeszcze o Włochy gdzie miała do wykonania niewielki kontrakt w Ortonie. Uznała to za szczęśliwy zbieg okoliczności, bo dzięki temu mogła spełnić swoją obietnicę i kupić Jamiemu obiecane winorośle. Uznała też, że zrobi niespodziankę Prim i kupi jej jakieś włoskie produkty. Ostatnio namiętnie robiła jakieś kluski czy coś, więc Sameen bezmyślnie założyła, że jej siostra była fanką włoskiej kuchni. No i że nie miała czasu za bardzo na porządne wykonanie swojego kontraktu to skończyło się na tym, że musiała spalić swoje ubrania, a kupić sobie nowe. No i weszła do pierwszego lepszego sklepu, wybrała pierwsze lepsze spodnie, byle jaką koszulkę, klapki, okulary i wyszła. Musiała się wtopić w tłum, a kiedy wyglądała jak basic bitch classic white trash to nie zwracała na siebie uwagi. W końcu co druga biała laska tak wyglądała. W Cairns wylądowała dwie godziny temu, wracając z lotniska zajechała od razu do winiarni Rockwella, żeby mu przekazać obiecane krzaki. Później pojechała od razu do Prim. Korciło ją, żeby jechać do domu i chociaż przez kilka godzin udawać, że sobie pośpi, bo przez ostatnie 72 godziny nie spała zbyt wiele. Uznała jednak, że wizyta u siostry jest ważniejsza niż jej niedobór snu. Podjeżdżając pod dom zauważyła auto siostry więc poczuła nawet ulgę, że ta jest w domu.
Wysiadła z auta, wyjęła z bagażnika karton z produktami dla siostry i weszła do domu. -Heej, to ja! - Przywitała się, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Uznała, że Prim może śpi, albo pracuje, albo cokolwiek. Przecież to nie tak, że były zobowiązane do wiecznego spędzania ze sobą czasu co nie. Były tylko współlokatorkami. Postawiła karton na blacie w kuchni i zaczęła rozglądać się po parterze w poszukiwaniu siostry. Zajrzała nawet na ogród, ale tam też jej nie było. Dopiero po dotarciu na piętro zauważyła, że w łazience pali się światło. Podeszła do drzwi i delikatnie zapukała. -To ja jak coś. - Poinformowała Prim, żeby ta się nie stresowała tym, że ktoś może łazić po mieszkaniu. Nie doczekała się żadnej odpowiedzi więc wzruszyła ramionami i poszła do swojego pokoju. Usiadła sobie na łóżko i gapiła się na ścianę. Po chwili położyła się i wyjęła telefon i włączyła galerię na telefonie. W Ortonie zrobiła dwa zdjęcia. Bezdomnego kota i srającego psa. Patrzyła teraz na srającego psa i śmiała się do siebie, bo to przecież było tak zajebiście śmieszne, że co innego mogła zrobić. Zablokowała telefon i schowała go ponownie do kieszeni uznając, że dosyć śmieszków na dzisiaj. Leżała tak jeszcze kilka minut kiedy zaczęła się niepokoić tym, że Prim nadal nie wychodziła z łazienki i nadal nie odezwała się słowem. Wstała i ponownie podeszła do drzwi łazienki i zapukała. -Prim? - Zapytała jeszcze spokojnie i nawet odważyła się złapać za klamkę. Drzwi były zamknięte. -Prim?! - Teraz to już się zaniepokoiła i zaczęła szarpać drzwi. -PRIM?! - Może zasnęła w wannie? Może się zatrzasnęła i zasnęła? Może zasłabła? Sam szarpała tą klamkę tak intensywnie, że w końcu ją wyrwała. Przeklęła jak skurwysyn, próbowała wyważyć drzwi kopniakiem, ale miała na sobie tylko pierdolone klapki w panterkę, więc pobiegła do swojego pokoju. Spod szafki wyjęła schowany pistolet, wróciła do łazienki, przestrzeliła zamek i wbiła do środka.
-Nie, nie, nie. Prim, nie. - Zobaczyła swoją siostrę w wannie, z podciętymi żyłami. Była przeraźliwie blada, Sam obawiała się, że ogarnęła wszystko za późno. Rzuciła się w stronę siostry, wyciągnęła ją z wanny, ręcznikami, które sięgnęła z półki zaczęła owijać jej nadgarstki. Co jakiś czas mówiła do Prim. Wołała ją, szturchała, wyzywała. Błagała. Po obwiązaniu jej nadgarstków położyła trzęsąca się dłoń na szyi siostry, wyczuła słabe tętno. -Dajesz Prim, kurwa. Nie wiem co robić. - Nie tym się zajmowała. Ona odbierała życia, nie ratowała ich. Wzięła siostrę na ręce i zbiegła na piętro, wsadziła ją do auta wsiadła za kierownicę i ruszyła do szpitala w Cairns.
Złamała prawdopodobnie wszystkie przepisy jakie mogła złamać na trasie z Lorne Bay do Cairns. Pobiła zapewne jakiś rekord, bo godzinną trasę do miasta pokonała poniżej 30 minut. Autem prawie wjechała do szpitala, wbiegła do środka upierdolona krwią siostry i krzycząc, że potrzebuje pomocy. Dosyć szybko znalazła się w towarzystwie kogoś z personelu, ktoś nawet miał łóżko szpitalne. Przełożyli na nie Prim, a w międzyczasie Sameen dokładnie opowiadała co się stało i co zdążyła zrobić. Podała nawet ramy czasowe mając nadzieję, że to pomoże Henderson. Zamarła kiedy ktoś zapytał ją kim jest dla Primrose. Patrzyła jak zabierają jej nieprzytomną siostrę na salę operacyjną, zaraz przeniosła wzrok na mężczyznę, który zadał jej pytanie. -To moja siostra. - Wyszeptała w obawie, że ktoś mógłby to usłyszeć. Bała się, że Prim mogła to usłyszeć mimo, że była nieprzytomna i była kilkanaście metrów od niej. -Jestem jej siostrą. - Dodała jeszcze i widziała, że facet coś do niej pierdoli, ale Sam niespecjalnie go słuchała. Przeprosiła go i poszła do toalety gdzie przez kilka długich chwil wymiotowała. A później już próbowała powstrzymywać odruch wymiotny, który się pojawiał mimo tego, że Sam nie miała już czym wymiotować. Kolejne kilka minut próbowała zmyć z siebie zaschniętą krew siostry, co też było walką z wiatrakami. Po wyjściu z toalety poszła przeparkować auto, musiała robić wszystko, żeby unikać rozmowy z personelem i żeby oderwać myśli od tego co się właśnie stało.
Z auta wzięła bluzę z kapturem, którą na siebie narzuciła, żeby ukryć zakrwawione ubrania, wróciła do szpitala i przez około dwie godziny czekała w poczekalni. W końcu ktoś z personelu przyszedł, poinformował ją o przebiegu operacji i zaprowadzili ją do sali, w której Primrose miała dochodzić do siebie. Podziękowała i zajęła miejsce na krześle przy łóżku. Chciała złapać siostrę za dłoń, ale zobaczyła jej owinięte nadgarstki i nie chciała przez przypadek naruszyć szwów. Przysunęła się bliżej, patrzyła się na bladą twarz siostry i zastanawiała się co teraz będzie. Oparła głowę o łóżko uznając, że cokolwiek się wydarzy, Prim nie powinna obudzić się w szpitalu sama.

primrose henderson
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
#5

Po prostu z tym skończ.
Ta myśl pasożytowała z tyłu jej głowy od miesięcy, szeptała nienawistnie przy każdej chwili radości, dusząc w zarodku najmniejszą nawet iskierkę nadziei. To nie minie. Nie będzie lepiej. Po prostu z tym skończ.Primrose nie mówi o tym, nie rozważa tego, nie planuje - żyje z tym każdego dnia. Z tą myślą się budzi, z nią też zasypia. Bo przecież tak będzie lepiej, prawda? Lepiej dla wszystkich. Wypadnie z tego chorego wyścigu szczurów w pracy i zwolni swoje miejsce tym, którzy zasługują na nie o wiele prościej. William nie będzie musiał dzielić ich wspólnego majątku, ani przechodzić przez wyczerpujący rozwód - poza tym, bycie wdowcem o wiele bardziej pasowało do niego, niż bycie rozwodnikiem. Rodzicom przypadną w udziale wszystkie jej oszczędności, w końcu nie znajdą powodu by nie przyjąć jej pomocy i będą mogli uratować rodzinną farmę. A ona w końcu nie będzie musiała tego znosić.
Po prostu z tym skończ.
Pewien dzień okazuje się tym dniem. Nie ma sił walczyć już dalej, nie znajduje powodów by wstawać kolejnego dnia z łóżka. Nie pisze listu pożegnalnego, bo nie chce nikomu się tłumaczyć - to jej życie, jej decyzja. Może łatwiej będzie im zapomnieć o niej, gdy nie pozostawi po sobie niczego, co trzymałoby ją przy nich. Ma ochotę założyć białą sukienkę, ale doskonale wie, że to niezbyt dobry pomysł - nie będzie już biała, gdy ktoś w końcu wyciągnie ją z wanny. Pozwala więc wygrać głosowi rozsądku i wyciąga z szafy czarną sukienkę, włosy wiąże luźno nad karkiem.
Po prostu z tym skończ.
Zamyka drzwi do łazienki, napuszcza wody do wanny. Jeszcze chwila i to wszystko minie. Skończy się, a ona nie będzie musiała zmagać się z tym dłużej.
Po prostu z tym skończ.
Boli jedynie przez chwilę, potem zanurza się w ciepłej wodzie i ból mija.
Po prostu z tym skończ.
Przymyka oczy, czując jak wszystko powoli ją opuszcza.

Po prostu z tym skończ.

Obudziło ją dopiero ostre światło szpitalnej jarzeniówki. Cholera, nie udało się. Wyjątkowo szybko przyszło jej poskładanie wszystkiego w całość. Ktoś musiał zjawić się w łazience, zanim umarła. Więc nie umarła. Czy to Sam wróciła wcześniej z delegacji? Któraś z jej sióstr wpadła na plotki? Mama przyniosła domową szarlotkę? William zapomniał czegoś ze strychu? Zmusiła się, by otworzyć oczy i dostrzegła sylwetkę swojej współlokatorki przy łóżku. Jednak pierwsza myśl zwykle jest najlepsza. Zdziwiło ją nieco, że Sameen wciąż siedziała przy niej, w końcu ze wszystkich wymienionych znała ją najkrócej i chyba najmniej obeszłoby ją jej odejście. A jednak poza nią, w sali nie było nikogo. - Cholera - wydusiła z siebie, z lekkim opóźnieniem, gdy już ocknęła się na dobre. I jak to Prim, w pierwszej chwili musiała zrobić to, co należało do niej jako do swojego własnego adwokata - wydostać się stąd. - Wychodzę stąd, teraz. Będziesz tak uprzejma i wezwiesz lekarza? - poprosiła, starając się zabrzmieć jak najbardziej normalnie.
A przynajmniej nie jak ktoś, kto właśnie próbował popełnić samobójstwo.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Nie mogła zasnąć. Niby gdzieś tam czekała na to, żeby Prim się wybudziła, chociaż lekarze zapewnili ją, że wybudzi się na pewno. Chyba im nie ufała. Chciała przy tym być. Odnosiła wrażenie, że co jakiś czas jednak gdzieś odpływała, ale nie pozwalał jej usnąć dźwięk pikających maszyn i panujący gdzieś poza pokojem szpitalny gwar. Parę razy do pokoju weszła jakaś pielęgniarka, albo lekarz. W tym przypadku nie sprawdzali Prim, ale pytali czy Sam czegoś nie potrzebuje. Oferowali jej nawet konsultację z psychologiem, ale oczywiście odmówiła. Ostatnie czego potrzebowała to rozmowa z kimś kto będzie ją analizował.
Leżała chyba sześć minut z przymkniętymi oczami kiedy usłyszała drobne przekleństwo. Podniosła głowę i nie widząc nikogo w sali spojrzała na Prim, która w końcu się obudziła. Galanis przeniosła wzrok na zegar i określiła, że są już w szpitalu około pięciu godzin.
-Do reszty cię popierdoliło? – Zapytała zapominając o manierach i nawet nie próbowała silić się na jakiś spokojny czy czuły ton głosu. Dopiero teraz poczuła jak wściekła jest na Prim. Gdyby nie była jej siostrą to z pewnością Sam zaciskałaby dłonie na jej szyi warcząc, żeby jej powiedziała jak bardzo chce umrzeć, bo Sam jest w stanie w ciągu sekund spełnić jej marzenie. –Nigdzie nie wychodzisz. – Poinformowała ją i nawet się wyprostowała, żeby sprawiać wrażenie groźniejszej. Chociaż i tak wyglądała niezbyt przyjemnie. Zmęczona, niewyspana no i nadal gdzieniegdzie można było dostrzec resztki krwi Prim, którą ubrania Sam były pokryte. –Co ty zrobiłaś? Co ci strzeliło do głowy? – Wstała z krzesła i była gotowa, żeby zacząć na nią wrzeszczeć. Nie obchodziło jej to, że jest osłabiona, że straciła dużo krwi, że jeszcze kilka minut i nie byłoby czego ratować. W tym momencie Sameen naprawdę miała ochotę złapać Prim za fraki i zacząć nią szarpać tak długo, aż dostanie satysfakcjonującą odpowiedź.

primrose henderson
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Nie zamierzała się jej tłumaczyć. Właściwie, nie zamierzała tłumaczyć się nikomu, od kogo nie zależała decyzja o tym, czy zatrzymają ją na dłużej w szpitalu, czy też nie - nie chciała już żyć, ale jeszcze bardziej nie chciała, by na siłę próbowano jej pomagać czy zamknięto ją w psychiatryku wbrew jej woli. Nie przewidywała, że ktoś mógłby ją odratować - przecież specjalnie wybrała taki moment, kiedy szanse na to aby ktoś znalazł ją w porę okazały się naprawdę nikłe. A jednak jakimś cudem leżała obolała, osłabiona i podpięta pod irytująco głośną aparaturę, choć nic nie miało już jej trapić. Nigdy więcej. Przymknęła oczy, całkowicie ignorując wzburzone słowa swojej współlokatorki. Do reszty cię popierdoliło? To nie był niemy krzyk o pomoc, ona naprawdę chciała umrzeć. Umrzeć, a nie musieć żyć z łatką niedoszłej samobójczyni. Nigdzie nie wychodzisz. Wiedziała, jak wygląda dalszy proces, naprawdę nie chciała przerabiać go na własnej skórze. Te wszystkie cholerne procedury, miliony pytań, które zaraz zaczną jej zadawać, a które zdeterminują czy stwarza dalsze zagrożenie dla siebie i dla innych, czy próba samobójcza jest oznaką wymagającej leczenia choroby, czy trzeba ją uszczęśliwić wbrew jej woli. Spojrzała tępo na Sameen, wciąż nie odpowiadając jej nawet słowem, a spojrzenie wbiła w pustą przestrzeń gdzieś nad jej ramieniem. Co ty zrobiłaś? Co ci strzeliło do głowy? Niech lepiej nie proponuje jej spełnienia marzenia o śmierci, może naprawdę zdziwić ją odpowiedź.
Chciała odpiąć od siebie wszystko to, co w nią wkłuli, jednak szybko zorientowała się, że najmniejszy ruch sprawia jej ból, a czucie w dłoniach jeszcze nie powróciło. Na chwytność w palcach też chyba nie miała co liczyć. Czyli jednak nie wyjdzie stąd teraz. - Czy możesz proszę wezwać lekarza i powiedzieć mu, że nie planuję tego powtarzać, nie stwarzam dalszego zagrożenia dla siebie i dla innych, wyrażam zgodę na odpowiednie leczenie, ale nie na hospitalizację - całkowicie zignorowała wszystkie pytania Sameen. Ale czy kogoś to jeszcze dziwi?

Sameen Galanis
sumienny żółwik
.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen nie miała zielonego pojęcia jak wyglądają procedury po niedoszłej próbie samobójczej. Nigdy się tym nie interesowała, bo nie miała powód. Sama miała za sobą nieudane próby samobójcze. Z tym, że jej były nieudane, bo nie potrafiła zrobić zbyt głębokich cięć, bo połykała za mało tabletek, bo ktoś ją zmuszał do wymiotów, ktoś ją zszywał, ktoś ją przywracał do porządku. Zawsze był ktoś kto nie chciał mieć na głowie jej śmierci. Nie dlatego, że się o nią troszczyli. Nigdy nie wylądowała z tego powodu w szpitalu. Często żałowała, że nie była na tyle odważna, żeby strzelić sobie w łeb i rozwiązać problem raz na zawsze. Chociaż jak myślała o strzeleniu sobie w głowię to miała gdzieś dziwną świadomość tego, że prawdopodobnie pierwszy raz w życiu, nie trafiłaby nawet do celu. Poza tym teraz nie chciała nawet próbować, bo odnalazła rodzinę i chciała ich trzymać przy sobie. Chciała ich chronić. No i jakimś cudem udało jej się uchronić Prim przed śmiercią. Z tym, że Prim nie wydawała się jakoś specjalnie zadowolona z tego powodu. Sameen rozumiała to uczucie, kiedy próbujesz się zabić i ci nie wychodzi. Nie chciała jednak dzielić się tym z Henderson. Przynajmniej nie teraz.
-Nie. – Parsknęła. –To twoje kłamstwa, które zamierzasz mu wciskać. – Skrzyżowała ręce na piersi. –Sama mu to powiesz. Sama go sobie wezwiesz. Nie będę cię w tym wyręczać. – Jeszcze tego brakowało, że to Sam będzie rozmawiać z lekarzem i mu mówić, że w sumie to Prim żartowała i teraz jest z nią wszystko w porządku i ta próba samobójcza to w sumie taki jednorazowy wyskok. Miała to mówić temu samemu lekarzowi, który opowiadał Sam o tym, że Prim spędzi miesiąc na obserwacji, żeby mogli się upewnić, że rzeczywiście nigdy więcej tego nie zrobi i że zrobią wszystko, żeby dostała pomoc, której potrzebuje? Nigdy w życiu.
-Jeśli stąd wyjdziesz. To wyjdziesz o własnych siłach. Nie będę ci niczego ułatwiać i z pewnością w tym ci nie pomogę. – Wycelowała palec w siostrę i żałowała, że Prim nie wie kim jest Sameen i czym się zajmuje, bo naprawdę miała ochotę ją zabić. –Mam iść i chcesz się tym wszystkim zająć sama? – Zapytała, bo jeśli Henderson nie chciała pomocy, to Sameen nie miała zamiaru jej do niczego zmuszać.

primrose henderson
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Oczywiście, że Prim nie wydawała się zadowolona z powodu tego, że Sameen udało się ją uchronić przed niechybną śmiercią, bo gdyby miała na to siły i nie utraciła aż tyle krwi, zapewne byłaby z tego powodu wkurwiona. Teraz czuła się jednak przede wszystkim osłabiona i skołowana, to wszystko co się stało wciąż nie do końca do niej docierało, a adrenalina wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, każąc jej jak najszybciej obmyślić plan jak się z tego wszystkiego wyplątać.
- Więc co tak właściwie tu robisz? - zapytała, wbijając wzrok gdzieś nad ramieniem współlokatorki. - Przyszłaś tu, żeby mnie podnosić na duchu? A może żeby nie było tu jakoś szczególnie pusto, skoro nie ma tu nikogo z osób, które powinny tu siedzieć? - nie wątpiła w to, że szpital od razu zawiadomił jej rodzinę i byłego męża, a jednak z jakiegoś powodu to Sameen czuwała przy jej łóżku. Czy naprawdę nikogo nie obchodziła na tyle, by w gruncie rzeczy wciąż nieco obca jej kobieta musiała się nad nią litować? Zdolność logicznego myślenia tuż po operacji najwyraźniej przestała być jej mocną stroną.
- W porządku. Po co mi czyjakolwiek pomoc, skoro mogę to wszystko zrobić sama - to nie był dobry moment, by przypominać Prim, że może liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Zawsze była chorobliwie uparta, a kiedy już się na czymś zafiksowała, nie istniało nic, co mogłoby zmienić jej zdanie. Zacisnęła więc zęby i drżącą, wciąż niepewną i częściowo pozbawioną czucia ręką spróbowała sama wyciągnąć jedną z igieł, wbitych w jej przedramię. - Chciałam się tym wszystkim zająć sama, ale z niewiadomych powodów pomyślałam, że skoro już dzięki tobie mi się to nie udało, to przynajmniej mogłabyś mi pomóc poradzić sobie z tym gównem - wcale nie chciała zostawać sama, samotność była zła. Skłaniała ją do myślenia, wkładała do głowy nieprzyjemne obrazy, a wszystko było lepsze od tego. Przecież o wiele łatwiej było jej czuć irracjonalną złość w stosunku do Galanis, niż przyznać się, że właśnie próbowała się zabić.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen zapomniała i nie pomyślała o tym, że w tym momencie powinna odgrywać bardziej roztrzęsioną widokiem takiej ilości krwi i osoby, która była o krok od śmierci. W końcu człowiek nie na co dzień spotyka się z takim widokiem. Galanis jednak była tak wściekła na siostrę, że w ogóle o tym nie myślała. Dla niej było szokujące to, że Primrose próbowała to sobie zrobić i że Sam nie dostrzegła wcześniej znaków, które mogły wskazywać na to, że Prim to zrobi. Powinna więcej czasu poświęcać tej siostrze. Nie chciała jednak się narzucać Prim.
-Poważnie? – Zapytała wkurwiona, bo pytanie Prim było bardzo nie na miejscu. Jasne, szpital zapewne skontaktował się już z rodziną i mężem. Sam też mogłaby to zrobić, ale nie miała kontaktu do Williama, a nie wiedziała czy to ona powinna poinformować Raine, bo Raine prawdopodobnie nie wiedziała, że Sam mieszka z Prim. –Odnoszę wrażenie, że nie potrzebujesz podnoszenia na duchu skoro tak śpiesznie ci do wyjścia stąd. – Wycelowała w nią palec. –Nie chciałam żebyś obudziła się sama zastanawiając się co się stało i czy ci się udało i czy tak wygląda miejsce, do którego się trafia po śmierci. Cokolwiek. Nie chciałam, żebyś była sama. – Nie chciała sobie iść zaraz po tym jak dostarczyła tutaj Prim. Poza tym ona też była przesłuchiwana i czy tego chciała czy nie, musiała tutaj zostać. A nie było też pewności czy załoga szpitala dodzwoni się do Williama czy sióstr Prim. W końcu byli dorosłymi ludźmi i nie zawsze byli dostępni.
-Co to ma być, Prim? – Zapytała rozkładając ramiona. –Jakaś desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi? – Żałowała, że o to zapytała, ale fakt, że pierwszą reakcją Prim było to, że nie było tutaj „osób, które powinny tu siedzieć” sugerowało, że może po prostu chciała zwrócić na siebie uwagę. A przecież było milion innych, lepszych pomysłów, żeby to zrobić. Nie musiała robić nic tak drastycznego.
Słysząc kolejne słowa Prim, Sam trochę złagodniała. Uspokoiła się, ponownie usiadła na krześle i przysunęła się do łóżka siostry i złapała ją za dłoń. –Pomogę ci. – Powiedziała cicho, spokojnie, łagodnie. –Ale wyjście stąd w ekspresowym tempie niczemu nie będzie służyło. Daj sobie parę dni, okej? Będę z tobą cały czas. – Zapewniła ją chociaż wiedziała, że jak przyjdzie William i rodzina to Sam będzie musiała usunąć się w cień.

primrose henderson
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Primrose nieszczególnie przejmowała się tym, co było na miejscu, a co nie. Przede wszystkim dlatego, że znalazła się na takim etapie w życiu, gdy to wszystko było jej absolutnie obojętne, a po perfekcyjnej pani prawnik nie pozostał nawet ślad, a poza tym... szok i ból skutecznie przysłaniały jej trzeźwe myślenie, więc jeśli kiedykolwiek można jej wybaczyć brak delikatności, to właśnie teraz.
- Nie chciałam być w ogóle, Sam. A już zdecydowanie nie chciałam być tu. Dlatego mi tak śpieszno do wyjścia stąd, bo wiem co mnie za chwilę czeka i naprawdę chcę sobie tego oszczędzić - dlatego właśnie wybrała moment, kiedy w teorii nikt nie miał prawa jej znaleźć. Gdy szanse, że ktoś przypadkiem ją uratuje były prawie bliskie zero. Skoro chcieli jej pomóc, to mogli to zrobić zanim zdecydowała się na odebranie sobie życia albo po prostu jej na to pozwolić. Skazywanie jej na długie miesiące użerania się z psychiatrami... tego nie było w planie.
- Co? - zapytała w pierwszym odruchu. Desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi? Poczuła się dotknięta słowami współlokatorki... ale może powinna się do nich przyzwyczaić? W końcu, dzięki heroicznemu ratunkowi Sameen teraz częściej będzie musiała się z tym mierzyć. Oczywiście, chciała zaprzeczyć, ale donikąd by jej to nie zaprowadziło. - Pewnie, dlaczego nie. Próba zwrócenia na siebie uwagi, krzyk o pomoc i te sprawy - rzuciła nieszczególnie przekonująco i wzruszyła ramionami. Nie miała siły się z nią kłócić, udowadniać jej, że było inaczej, bo to i tak niczego by nie zmieniło, a to dobrze wyglądałoby w jej papierach. Może powinna trzymać się tej właśnie opcji? Nic jej nie jest, a tak naprawdę chciała jedynie zrobić scenę. Jasne, jeszcze ktoś jej uwierzy.
- Najbardziej byś mi pomogła, gdybyś po prostu mnie tam zostawiła - nie mogła złapać jej za dłoń, bo wciąż nie poruszała swobodnie mięśniami, ale kilkoma palcami z trudem musnęła rękę siostry. - Chyba nieszczególnie mam jakiś wybór w tej sytuacji - westchnęła ciężko.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sam przymknęła oczy i nadal walczyła z pokusą, żeby nie chwycić Prim i nie zacząć jej szarpać. Z drugiej strony naprawdę mogła pomóc Prim i po prostu ją zabić. Zabijała już tyle razy, że kolejna śmierć nie zrobiłaby jej różnicy. Nie mogła jednak tego zrobić, bo Prim była jej siostrą. Mimo, że o tym nie wiedziała.
-Ale dlaczego nie chciałaś być w ogóle? – Zapytała podchodząc do łóżka. –Dlaczego? – No bo przecież musiała mieć jakiś naprawdę dobry powód, żeby to zrobić. Tym bardziej, że rozmawiały ze sobą jakiś czas temu i nic nie wskazywało na to, że Prim może zrobić coś takiego. –To przez rozwód? – Zapytała wprost, bo to w sumie jedyne co przychodziło Sam do głowy. Prim miała dobre życie. Miała dobrą pracę, w której była dobra. Była raczej lubianą osobą, miała dobre kontakty z rodziną. Jedynym minusem mogło być zadłużenie farmy rodziców, ale tym raczej Prim nie wydawała się przejmować. Także wychodziło na to, że rozwód był powodem tego wszystkiego.
-Nie wiem, Prim. Próbuję to wszystko ogarnąć i tak sobie zgaduję. – Rozrzuciła bezradnie ramionami. No nie znała Prim na tyle dobrze, żeby móc wydawać jakiś osąd na temat jej życia. Widziała, że rozwód ją bolał, ale nie widziała, że do tego stopnia, że może chcieć się z tego powodu zabić. A poza tym to Prim nie miała raczej zmartwień, bo w pracy szło jej dobrze? A teraz była oburzona, że nie było przy niej sióstr czy Willa, więc taki wniosek sam się nasuwał.
-Obie dobrze wiemy, że to nieprawda. – Zostawienie tam Prim nie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jasne, Sam mogła by to zrobić. Mogłaby sobie nawet usiąść i patrzeć jak z Henderson uchodzi życie. W końcu tego chciała. Ale jednak nie mogła na to pozwolić, bo w grę wchodziło życie jej siostry. –Wolałabym, żebyś nie miała, ale niestety pewnie masz. Sama nie wiem. – Nie znała się na tym, nie wiedziała jak to powinno wyglądać i jak będzie wyglądać.

primrose henderson
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Może po prostu wydawało jej się, że Prim miała dobre życie? Może podobnie jak wszyscy nie zauważała tego, co działo się z nią od dłuższego czasu? Może sama szufladkowała ją uważając, że rozwód był jej największym problemem, a ona wydawała się nie przejmować zadłużeniem rodzinnej farmy? Depresja to brutalna choroba, zwłaszcza depresja skrywana tak pieczołowicie jak czyniła to Primrose. Mogła więc pytać, a i tak nie otrzymałaby odpowiedzi. Bo przecież nic się nie działo. Nie myślała już o utracie dziecka. Nie przejmowała się zadłużeniem farmy. Nie była mobbingowana w pracy. Nie dręczyły ją nocne lęki, które wcale nie wycieńczyły jej psychicznie i fizycznie. Nie miała prawa wpaść w depresję. Tylko czy aby na pewno? - Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, Sam - powiedziała cichutko, odwracając wzrok. Mogłaby próbować jej to wytłumaczyć, ale przecież jeszcze zobaczyłaby jej słabość. Może lepiej, aby sądziła, że to wszystko z powodu rozwodu?
- W porządku - skinęła głową, choć wcale nie było w porządku. Czuła się zła, bezsilna, przerażona i zmęczona, w końcu nie tak miało się to wszystko skończyć. W dodatku zamiast wsparcia, w pierwszej kolejności otrzymała osąd i ocenę, co nie poprawiało jej sytuacji. Dawno już nauczyła się, że ludzie widzą dokładnie to, co chcą widzieć, nie było więc sensu wyprowadzania Sameen z błędu.
- Myślisz, że to jest lepsze? - zapytała beznamiętnie i przygryzła wargę. - Jestem zmęczona, Sam. Jeśli się nie obrazisz to... mogłabyś poprosić, żeby przynieśli mi coś na sen. Chciałabym odpocząć - straciła w dumie dużo krwi, nic więc dziwnego, że brakowało jej sił. - Zostaniesz ze mną? - dodała jeszcze ale już odrobinę ciszej.
W jednym Sameen miała rację - nie chciała teraz być sama.
Całe szczęście, niedługo później mogła już odpłynąć prosto w ramiona Morfeusza.

ztx2

Sameen Galanis
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ