rezydentka onkologii — cairns hospital
31 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły, zostałam wiedźmą.
Nurkujące w chmurach stado ptaków co rusz opadało i wznosiło się majestatycznie, śpiewem swoim przekrzykując rozgniewane mewy. Zachodzące już słońce, nieco szybciej niż zwykle — wskutek nadciągającej deszczowej chmury — ostatnimi promieniami otulało zmęczone ciała ludzi powracających z pracy. I Lean, która z dyżuru rezygnować nie zamierzała — choć już za trzy godziny powinna udać się do domu, postanowiła zostać i pomóc lekarzom na nocnym dyżurze. Byleby tylko nie wracać do pustego mieszkania, spraw błahych i nierzeczywistych.
Sądziła, że wraz z upływem czasu coś się polepszy. Że przywyknie, że nie ronić będzie już łez nad umierającymi, że niechętnie spoglądać będzie na kolejne katastrofy. Tam na dole, wśród pacjentów, potrafiła oczywiście udawać. Wystarczył tydzień pracy, by poczęto nazywać ją kobietą bez serca, co, wziąwszy pod uwagę okoliczności, było jednym z najprzychylniejszych określeń, jakim ją raczono. O tego typu opinie jednak zaciekle walczyła, chcąc, by jej osobę kojarzono z profesjonalizmem. Może i nie była więc niczyją przyjaciółką, ale przynajmniej to ją wzywano do ciężkich przypadków, tak jak i jej radzono się w sytuacjach bez wyjścia. Wzbudzając respekt, osiągnęła to, na czym jej zależało. Podczas gdy reszta lekarzy umawiała się na wspólne imprezy, Eleanore z chęcią przejmowała dyżury z ich grafików. Byłoby więc dobrze, niemalże idealnie, gdyby nie ci umierający, niewinni niczemu ludzie. Których losem nie powinna się przejmować, a których smutku łaknęła jak zakazanego leku.
Słysząc czyjeś kroki, oznaczające pozbawienie ją prywatności, skryła się w cieniu zdobiącym jeden z kątów szpitalnego dachu. Jednak gdy tylko rozpoznała twarz wkraczającą na ten niedoceniany skrawek budynku, wykonała kilka kroków do przodu. — To miejsce jest już zajęte — poinformowała go chłodno, uśmiechając się delikatnie. Splatając dłonie na klatce piersiowej przystanęła w swoim ulubionym miejscu, wzrokiem zatracając się w brzydkim, szarzejącym mieście. — Byłeś już przesłuchiwany? Urządzane jest dzisiaj w szpitalu wielkie dochodzenie, a zaraz potem zapewne krwawy proces — rzekła, przenosząc spojrzenie na niego. — Jak ci minął dzień? — dopytała jeszcze, dziwiąc się nieco, że nie odszukał jej wcześniej, by porozmawiać.

Walter Wainwright
sumienny żółwik
-
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
On tak samo jak to stado ptaków nurkujących w odmętach mglistego chmurzu, zatapiał się w wirze pracy paradoksalnie mającej przynieść mu wytchnienie. Czy więc nie był z Eleanore zlepiony z jednej, udręczonej nadzwyczaj duszy, rozszczepionej przed laty na dwie części? Bo pośród wszystkich białych fartuchów, gromkich śmiechów i beztroskich spojrzeń, skrywały się te dwie odizolowane od świata jednostki, smętnie poddające wszystkie przejawy wesołości jawnej krytyce i odgrywające dumnie przed pacjentami obce role. Wraz z końcem sceny szóstej, nie czekając na rzęsiste brawa tłumu, ze sceny przyodzianej w szpitalne ściany popędził wprost w objęcia wiatru, lawirującego nad jego udręczeniem jak kończące się słońce nad ciemniejącym miastem. — Proszę o stosowny dowód na piśmie — polecenie to skryte pod filigranowym uśmiechem, tchnięte zostało z jego ust z taką swobodą, jak otulające ich teraz podmuchy wiatru, gdy w bladym fartuchu wkroczył na dach. — Nie, umknąłem w czas. Ten dach jest moją drogą ucieczki — wyjawił z powagą, choć uniesiona lekko brew wskazywała na zaciekawienie i nieznajomość sytuacji. — Jakie przesłuchanie? Czy ci lekarze kiedykolwiek zajmują się swoją pracą? Bo póki co widziałem tylko ich nieustające błazeństwo — westchnął z zawodem, wykrzywił lekko twarz w grymasie niezadowolenia i oparł przedramiona na murku oplatającym obszerny dach szpitala, ciesząc się w duchu, że przerwę przyszło mu spędzić z jedyną rozgarniętą lekarką. — Pomyślmy… Odbyłem dwie wyczerpujące rozmowy w sprawie zmiany tabliczki na drzwiach, przeprowadziłem okrutnie ordynarną operację i zwolniłem stażystę, który pisał podczas niej smsy — podsumował w jednym zdaniu, wzrok z czerniejących budynków malujących się w oddali, przenosząc na brunetkę. — A ty? Ile wyroków dziś wydałaś? — odwdzięczył się podobnym zainteresowaniem, wpatrując się w sylwetkę jej gasnącą wraz z umierającym słońcem.

Eleanore Winfield
sad ghost club
skamieniały dinozaur
rezydentka onkologii — cairns hospital
31 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły, zostałam wiedźmą.
Naznaczona znużeniem twarz rozpaczliwie poszukiwała czegokolwiek, co mogłoby to zmienić. Złość czy szczęście, nieważne; liczyło się to, by poczuć cokolwiek. Może więc odnajdywała to coś w Walterze, bo sama barwa jego głosu sprawiała, że to jej zlodowaciałe serce jakby na krótki moment odżywało, racząc się na sekund kilka przyjemnym ciepłem. Niezdolna jednak była zachować te emocje w swym życiu, toteż już po chwili znów znużenie i żal, choćby jakby mniejsze. — Jeszcze dziś odpowiednie pismo pojawi się na twoim biurku — ostrzegła go surowym tonem, dokonując półobrotu — już nie zaspane szare miasto przyciągało jej uwagę, a Walter Wainwright, w którym w sposób nieco przerażający odnajdywała własne refleksy. — Ktoś skradł gościa honorowego przyjęcia, na które notabene ani ty, ani ja, nie zostaliśmy zaproszeni — wyjawiła z kpiną w głosie, na kilka długich chwil zatrzymując wzrok na twarzy mężczyzny. I ona podzielała te jego wszelkie uczucia, przy nim jedynym nie czując się w tym miejscu niewłaściwie. Dziwna była to przyjaźń, o równie dziwnych początkach, lecz wdzięczna była za jej istnienie. — Sernik. Ktoś ukradł sernik — sprecyzowała jeszcze, uśmiechając się lekko, jako że miało to ogromne znaczenie. To, że wobec zaginięcia zwykłego ciasta, stawiano cały szpital na nogi. A gdy umierał tu ktokolwiek, zbywano to zwykłym stwierdzeniem, że taka jest przecież kolej rzeczy. Może to z Eleanore było coś nie tak, może powinna dostrzec magię spraw błahych i równie gorączkowo płakać nad losem wspomnianego sernika? Wciąż jednak liczyły się bardziej inne sprawy — słuszne zwolnienie stażysty i tabliczka z cudzym nazwiskiem, które jak klątwa rzucona przed laty nie chciała się tych jednych drzwi odczepić. Jej trzy, wyjątkowo, wyroki śmierci, a także podpisane skierowania do psychologa, bo ona przecież tylko śmierć prognozuje, a nie pomaga się z nią oswajać. Przez chwilę tkwili na tym dachu jeszcze, obserwując, jak pochłania je noc, a potem każde wróciło do swych spraw, czerpiąc z tego spotkania więcej, niż mogło się im wydawać.

koniec :tear:

Walter Wainwright
sumienny żółwik
-
ODPOWIEDZ