neurochirurg — cairns hospital
36 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Neurochirurg, który ostatnio stracił nienarodzone dziecko i nie potrafi się po tym pozbierać.
Walczy z demonami przeszłości.
[1]
Widok jej krwawiącej na stole operacyjnym.. w sumie to Charles nie wiedział co było gorsze, czy utrata dziecka czy widok swojej najlepszej przyjaciółki w takim stanie oraz myśl, że była w stanie zrobić sobie krzywdę. Dlaczego go nie było w jej trudnych momentach? Dlaczego tak po prostu kontakt się urwał, kiedy ten zaczął zajmować się własnym życiem i starał się je poukładać, dopasować niczym puzzle. Tylko zawsze pojawiało się coś, co powodowało, że żaden puzzel nie pasował do siebie, tak jakby los cały czas robił mu pod górkę. Bał się.. tamtego dnia tak cholernie się bał, że nie będzie w stanie jej pomóc i będzie patrzył na jej cierpienie, na jej śmierć.
Żyła i z tą myślą, szedł właśnie ją odwiedzić, prawie dwa miesiące od jej przywiezienia tutaj gdy mieli pewność, że będzie w stanie sama funkcjonować i żaden nerw nie został uszkodzony. Dzisiaj był dzień kiedy mieli ją wypisać do domu, on sam mógł to zrobić w tym momencie ale chciał jeszcze ją zobaczyć. Miał akurat przerwę, którą powinien poświęcić na nastawienie się przed kolejną operacją, na to kogo zobaczy tym razem na operacyjnym stole i na tym, żeby nabrać siły w jakikolwiek sposób. Chciał jednak ją zobaczyć bo miał wrażenie, że jak tego nie zrobi, to już nigdy tak się nie stanie. Wyjdzie ze szpitala i.. kontakt znowu się urwie? Kiedy stanął przed jej pokojem, delikatnie knykciem zastukał w drzwi otwierając je z delikatnym Prim na ustach. Spała. Ścisnęło mu się gardło na widok porozrzucanych jasnych loków na poduszce kiedy podszedł bliżej do jej łóżka, nie byłby doktorem gdyby kątem oka nie zerknął na jej kartę powieszoną na przedniej ramie łóżka i dopiero potem stanął obok niej, patrząc na jej spokojnie unoszoną i opadającą klatkę piersiową. Była taka spokojna, emanowała tym, a ten w duchu cieszył się, że wszystko było w porządku. Tak powinno być. Westchnął delikatnie sięgając do zagubionego kosmyka jej włosów, który leżał najbliżej jej ręki i delikatnie zawinął go na swój palec tak jak to robił w dzieciństwie, kiedy oboje siedzieli na przeciwko siebie w salonie jej domu i starali skupić się na czytaniu jakiejś książki. Raczej ona mu ją czytała, a on ją rozpraszał właśnie takimi małymi gestami. To był czas, kiedy zaczął zauważać, że Prim była piękną i młodą kobietą, to był czas kiedy tak po prostu stawała się dla niego ważna.
Nadal była po tak długim czasie. Puścił kosmyk jej włosów z zamiarem odwrócenia się i odejścia, ale coś go zatrzymało.
Poruszenie na łóżku..

primrose henderson
powitalny kokos
--
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
##

Oczywiście, że spała. Po tych wszystkich lekach, którymi faszerowali ją lekarze, właściwie nie miała ochoty na nic innego - cały czas czuła się senna i zmęczona, choć teraz i tak było już o wiele lepiej, odkąd zmienili jej psychotropy. Przynajmniej potrafiła zebrać myśli i nie miała już wrażenia, jakby ktoś uderzył ją obuchem w głowie. Nie zmieniało to jednak faktu, że najchętniej wcale nie opuszczałaby łóżka i przesypiałaby całe dnie. Co prawda, jako takim pocieszeniem w tym zdawał się rychły powrót do domu - szpitalne ściany przytłaczały ją od samego początku, a w tych warunkach o wiele trudniej było jej wrócić do zdrowia. Całe szczęście, prowadzący ją psychiatrzy dość szybko to zauważyli i gdy jej stan poprawił się na tyle, że była w stanie już sama funkcjonować, zdecydowano o wypisie. Z jednej strony, Primrose nie posiadała się z radości - nie chciała tu być i nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż o opuszczeniu tego okropnego miejsca, jednak z drugiej... bała się. Miała świadomość tego, że poza szpitalnymi murami wcale nie będzie jej łatwiej, a ona sama stanie się ogromnym obciążeniem dla tego, komu przyjdzie się nią opiekować później. Najpewniej będzie to matka (jakby nie miała wystarczająco dużo zmartwień na głowie z chorobą ojca), w końcu wstępnie ustalili, że chwilowo przeniesie się z powrotem na farmę, jednak zdecydowanie wolałaby nikomu nie sprawiać problemu. Wyczekiwała więc, aż przyjedzie po nią rodzina, zapewne z Williamem, który zawziął się, by pomóc przy jej wyjściu ze szpitala.
Spała, jednak wbrew temu, co wydawało się Charlesowi, nadal nie było w porządku - i wszystko wskazywało na to, że nieprędko to się zmieni. Choć fizycznie jej stan się poprawiał, psychicznie wciąż czuła się jak w rozsypce. Może właśnie dlatego niewielki szelest praktycznie od razu wyrwał ją z ramion Morfeusza?
- Skradasz się tak przy wszystkich pacjentach czy czymś sobie zasłużyłam na specjalne traktowanie? - zażartowała niemrawo, ponosząc się na łokciach na łóżku. Charles przesiadywał tu prawie codziennie, więc nieszczególnie zdziwiła ją jego obecność. No chyba, że... - Powiedz mi, że nie przyszedłeś tu bo nie chcą mnie wypisać. Bo jeśli nie chcą mnie wypisać, to będę potrzebowała, żebyś przepisał mi naprawdę ogromną ilość leków na uspokojenie, a to może nas oboje wpędzić w kłopoty - mruknęła, wciąż drżącymi rękami sięgając po stojącą przy łóżku szklankę wody.

Charles Harmon
sumienny żółwik
.
neurochirurg — cairns hospital
36 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Neurochirurg, który ostatnio stracił nienarodzone dziecko i nie potrafi się po tym pozbierać.
Walczy z demonami przeszłości.
Leki były na tyle mocne, że lekarze chcieli trzymać ją na tych uspokajających, żeby przypadkiem nie myślała o tym, żeby sobie cokolwiek zrobić. Po uratowaniu jej życia zapięli ją po prostu w pasy bezpieczeństwa w okolicy łokcia, ale kiedy tylko to Charles zobaczył to wpadł w wściekłość i jak najszybciej się tego pozbył. Wiedział przecież jak to mogło na nią podziałać i nawet gdy sam obawiał się, że ta mogłaby nawet tutaj w szpitalu zrobić sobie krzywdę, to musiał polegać na tym, że nie przyjdzie jej taka głupia myśl do głowy. Oczywiście w jej pomieszczeniu nie było niczego czym mogłaby się skaleczyć i nawet przez pewien czas przynoszono jej papierowe kubki z wodą, aż on sam nie postawił na jej szafce przy łóżku szklanki.
Bywał tutaj zdecydowanie zbyt za często i doskonale o tym wiedział, ale jakaś nieznana mu siła ciągnęła go do tego cholernego pokoju. Wiedział, że powinien skupić się na swojej pracy i na tym co było najważniejsze, ale nie mógł przejść tak obojętnie kiedy mijał jej salę, czy nie zapytać pielęgniarki jak ta się dzisiaj czuje. Czuł się jak głupiec, ale prawie wszyscy w szpitalu już wiedzieli, że się znali. Myślał, że tak po prostu wyjdzie z tego pomieszczenia niezauważony niczym myszka, ale wpadł w momencie kiedy ta poruszyła się na łóżku i przeklnął cicho w duchu. Może po prostu nie był gotowy na rozmowę z nią? A tak naprawdę to mieli sporo do obgadania.. czyż nie? Obrócił się w jej stronę, próbując na swoich ustach przywołać delikatny uśmiech.
- Większość moich pacjentów się nie budzi nawet gdybym wszedł do ich sali z jakimś okrzykiem na ustach czy piosenką. - zaśmiał się delikatnie kręcąc głową na boki i przysiadając na krawędzi jej łóżka, tak żeby siedzieć bokiem do niej. Musiał poprawić swój biały kitel, który przeszkadzał w tym całym procesie. - Spałaś, a ja nie miałem serca Cię budzić - dawniej uwielbiał patrzeć na to jak śpi, mógłby patrzeć na nią godzinami i nadal nie mieć dość.
Zamrugał wyrzucając obraz z przeszłości ze swojej głowy i zmarszczył delikatnie czoło.
- O nie, nie. Wychodzisz dzisiaj, nie martw się. Po prostu chciałem zobaczyć czy u Ciebie wszystko w porządku zanim Cię wypiszą. No wiesz, takie rutynowe badania. Nie jestem człowiekiem, który wierzy osądowi innych lekarzy, wolę sprawdzić samodzielnie - próbował się do niej uśmiechnąć.
- Wiesz, tak jak mawiał mój ojciec. Zaufanie jest dobra, ale kontrola jeszcze lepsza i dlatego tutaj jestem - wiedziała dokładnie, że wspominanie o ojcu nadal powodowało u niego pewnego rodzaju ból. Nie miał z nim kontaktu i kiedy tylko skończył studia zabrał matkę z rąk tego okropnego tyrana, a że nie miał jak się nią zająć to oddał ją do domu opieki. Odwiedzał ją trzy razy w tygodniu, a ta mówiła tylko i wyłącznie o ojcu nie poznając swojego syna.
To bolało.
Tak samo jak utrata ukochanej osoby.

primrose henderson
powitalny kokos
--
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Nie musieli się o nią martwić - nie zamierzała tego powtarzać. Zbyt wiele kosztowało ją zebranie się na odwagę, by zrobić to raz i szczerze wątpiła, by zdając sobie sprawę jak może skończyć się niepowodzenie, spróbowała po raz kolejny. Pobyt w szpitalu, te wszystkie wyrzuty, spojrzenia pełne litości i brak zrozumienia zdawały jej się w tym wszystkim najgorsze, do tego stopnia, że miała ochotę stąd zniknąć i nie musieć się z nimi dłużej mierzyć. Ale nawet na to jej nie pozwalali. Kontrola, obserwacja, ludzie uparcie pukający do drzwi, gdy nieco za długo przebywała w łazience... to wszystko ją przytłaczało.
- Naprawdę mam nadzieję, że tego nie robisz - rzuciła, przysuwając się do niego i opierając głowę o jego ramię. Choć nietrudno było jej sobie wyobrazić przyjaciela w takiej sytuacji, to jednak prawniczy kij w czterech literach sprawiał, że do wszystkiego podchodziła aż nazbyt profesjonalnie... i poniekąd właśnie dlatego znajdowała się teraz w szpitalu. - Daj spokój, tu nie robię nic innego. I nie tylko dlatego, że po tych lekach, którymi mnie faszerujecie jedynie na to mam ochotę, ale tu nie da się robić nic innego - westchnęła ciężko. Naprawdę źle znosiła pobyt w szpitalu i od pierwszej chwili, kiedy się tu znalazła, marzyła tylko o tym, by jak najszybciej ją stąd wypuścili. Nie dało się też ukryć, że szpitalna sala przywodziła jej na myśl ostatni raz kiedy tu była... tuż po poronieniu i utracie dziecka. A jak miała poradzić sobie z tą traumą, jeśli przez otoczenie cały czas do niej wracała?
- Mam nadzieję, bo już mnie nastraszyłeś - z niedowierzaniem pokręciła głową. - Nic mi nie jest, przecież wiesz. Jestem już w stanie chwycić łyżkę i przełączyć program w telewizji, więc to naprawdę ogromny postęp - zdecydowanie powinna bardziej przyłożyć się do tematu najbardziej efektywnego podcinania sobie żył, wtedy leżałaby kilka metrów pod ziemią, miałaby święty spokój i nie musiałaby przejmować się tym wszystkim.
- No popatrz, a ja łudziłam się, że przyszedłeś tu bo się za mną stęskniłeś - zażartowała, nie ciągnąc tematu jego ojca. Zdawała sobie sprawę, że to dla niego trudne i musiało przyciągnąć bolesne wspomnienia, więc złapała go delikatnie za rękę, próbując dodać mu nieco otuchy. - To ile masz dla mnie dziś czasu? - zapytała, bo jego strój sugerował, że niezbyt wiele. Pewnie jak zawsze zaglądał do niej w przerwie od pracy, zamiast skupić się na odpoczynku. Robił tak, odkąd trafiła do szpitala i najwyraźniej nie zamierzał przestać aż do samego końca jej pobytu tutaj.

Charles Harmon
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ