29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
(outfit)

Zapominała o swoich kłamstwach. Przez pięć lat żyła jako Vivian Liberto i wsiąkła w nią tak bardzo, że nie myślała o podobieństwach tej pracy z poprzednią. Tamto właściwie nie było pracą a częścią życia kogoś, kto nie miał wyboru. Pindrzyła się, wyginała na scenie i zakorzeniała w fantazjach mężczyzn, którzy wodzili za nią wzrokiem. W tej chwili, poza pilnowaniem porządku w hotelu, tego żeby wszystko miało ręce i nogi, musiała też dobrze traktować klientów. Z niektórymi wdawała się w dłuższe rozmowy i podświadomie sięgała po gesty oraz słowa, których używała wcześniej. Nie dosłownie, bo wulgaryzm nie był tu mile widziany, ale subtelne flirtowanie pobudzało wyobraźnię tych ważniejszych klientów, którzy chętniej przyjeżdżali do hotelu, korzystali z tutejszej restauracji, organizowali imprezy i polecali to miejsce innym osobom. Właśnie to – przymilanie się do nich – było rzeczą łączącą Vivian z dawnym życiem i nie przeszkadzało jej to zwłaszcza, że teraz miała wybór. Robiła to z własnej woli, żeby szef ją docenił a nie z przymusu, żeby alfons jej nie pobił.
Stała więc w lobby tuż przed windą u boku dobrze ubranego wysokiego dżentelmena. On mówił a ona się uśmiechała, a nawet śmiała, gdy ten niekoniecznie mówił coś zabawnego. On jednak puszył się jak paw widząc, że rozbawił kobietę, która na dodatek dotknęła połaci jego marynarki. Ot, przesunęła dłonią po ciemnym materiale na wysokości męskiej klaty. Niby to zaczepnie, przypadkiem i trochę udając, że pozbywa się paproszka. On się pochylił a ona nie odsunęła. Znów coś powiedział a Vivian odpowiedziała uśmiechem przyjmując otwartą postawę. Nie unikała jego spojrzenia, nie odpychała go i całą sobą wręcz mówiła „jestem otwarta na wszystko” a przynajmniej tak wynikało ze sposobu w jaki stała obok mężczyzny, z którym razem weszli do windy.
W tamtym momencie Liberto nie wiedziała, że świadkiem tego wszystkiego była jej narzeczona.
Po paru minutach wróciła do lobby i weszła za recepcje. Odebrała telefon uprzedzając zajętą pracownicę, która właśnie obsługiwała nowych gości. Trzymając słuchawkę ramieniem sprawdzała nowe rezerwację i spojrzała na recepcjonistkę, gdy ta wskazała w stronę biura.
- Masz gościa – przekazała szeptem wyraźnie poruszając wargami, co by Vivian mogła odczytać z nich wiadomość jednocześnie wysłuchując osoby po drugiej stronie słuchawki.
Kiwnęła głową w podziękowaniu i kontynuowała wpisywanie rezerwacji. Dopiero, gdy się rozłączyła pytająco spojrzała na kobietę.
- Kto jest w biurze? – zapytała marszcząc brwi, ale recepcjonistka tylko się uśmiechnęła sznurując usta. Nie zamierzała powiedzieć. Pełna konspira.
Liberto poprawiła identyfikator ze swoim imieniem i weszła do biura, w którym ku jej zdziwieniu czekała Harwood. Wiele osób spodziewała się tu zastać, ale nie narzeczonej, która o tej porze zazwyczaj była albo w kancelarii albo w sądzie.
- Kochanie – Uśmiechnęła się na jej widok, bo mimo wszystko zawsze miło było ją zobaczyć, ale.. to wciąż było nietypowe, co rodziło wiele pytań. – Coś się stało? – Cino tyle razy powtarzała jej, że praca była na pierwszy miejscu, że ostatnie czego Liberto się spodziewała, to niespodzianki. Stawiała raczej na jakiś wypadek, chorobę, problem w rodzinie albo kryzys w pracy. Coś musiało się stać, bo inaczej Harwood nie wyszłaby z biura. – Ostatni raz byłaś tutaj, kiedy dostałam awans – wyjaśniła swoje obawy i pytanie, które wcześniej padło. Jednocześnie podeszła do kobiety naturalnie chcąc się z nią przywitać. Cokolwiek się działo (coś, co zmusiło Cino do przerwania swej ukochanej pracy) nie mogło stać na drodze drobnym czułościom. Czy działo się dobrze czy źle Vivian chciała, żeby zawsze witały się jak należy. Choćby to miał być krótki całus.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Postanowiła uciec z rodzinnego miasta w wielki świat w poszukiwaniu przygód.
https://th.bing.com/th/id/R.4fdee56c1a3 ... ImgRaw&r=0

Skończyła dziś znacznie szybciej niż planowała. A to nie zdarzało się zbyt często. W sumie chyba pierwszy raz odkąd podjęła pracę w kancelarii. Postanowiła, że wróci do domu nieco się odświeżyć i przebrać, a potem odwiedzi swoją narzeczoną w pracy. Robiła to naprawdę od święta. Nieobecność swojej kobiety zazwyczaj wykorzystywała na pracę, więc czuła, że zrobi jej niespodziankę.
W domu wzięła prysznic i postanowiła, że nie będzie nic jadła, bo przecież mogła coś zamówić w restauracji hotelowej. Nie raz już tam jadała i była zawsze zadowolona. A teraz może uda jej się zjeść razem z Vivien. Ubrała skórę, założyła kas i gdy upewniła się, że cały dom jest zamknięty, ruszyła pod hotel w który pracowała jej kobieta na swoim motorze. Po drodze myślała, czy by czegoś nie kupić i ostatecznie zatrzymała się pod jakąś małą kwiaciarnią, by kupić tam kwiatka. Żaden bukiet, a zwykła doniczkowa paprotka, którą będzie mogła ususzyć w swoim gabinecie.
Na miejscu spytała w recepcji o swoją narzeczoną... ale sama szybko odnalazła ją wzrokiem i cała radość z tej niespodzianki uleciała. W sumie zastanawiała się, czy nie odwrócić się na pięcie i nie wyjść... bo ona ewidentnie flirtowała z tym gościem, a on z nią. I oboje byli bardzo z tego fakty zadowoleni. - Poczekam w gabinecie. rzuciła chłodno do recepcjonistki. A potem odwróciła się na pięcie i weszła do gabinetu swojej narzeczonej. Może i nie była tu częstym gościem. Ale każdy wiedział, kim była. Więc nikt nie protestował. Położyła kas na biurku narzeczonej, a obok niego cholerną paprotkę. A potem rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ramki z ich zdjęciem, które dostała z okazji awansu i otrzymania swojego biura od Babycino, jednak na marne. Świetnie, to jeszcze bardziej zniszczyło jej nastrój. Oparła tyłek o biurko i patrzyła prosto na drzwi, czekając aż łaskawie tu przyjdzie. I przyszła.
Baby posłała Vi chłodne spojrzenie i gdy ta chciała ją pocałować, zrobiła unik głową by to się nie stało. - Wybacz, że ci przeszkadzam w okropnie pochłaniającej pracy. Zdążyłaś mu obciągnąć czy przez moje przybycie pokrzyżowałam wam plany, a raczej... przeszkodziłam ci w obowiązkach. - warknęła. Cóż, Babycino była dość... narwana. Zazwyczaj najpierw mówiła, potem myślała. No chyba że chodziło o pracę. Ale jeśli chodzi o uczucia to była dość... nieogarnięta i nie zawsze dochodziło do niej od razu że pewnych słów powinna nie wypowiadać głośno. Jednak szlag ją trafiał, gdy przypominała sobie tą obleśną scenę. - Kupiłam ci paprotkę, ale nie chowaj jej po szafach jak naszego zdjęcia, bo uschnie. - odepchnęła się od biurka, zabrała kas i ruszyła w stronę drzwi.

Vivian Liberto
ambitny krab
[*]
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Manager w Riley Hotel.
Uformowała życie na kłamstwie. Jest ono takie, o jakim marzyła. Ma pracę, ukochaną, dom, znajomych i poczucie bezpieczeństwa, które boi się stracić.
Zmarszczyła brwi, gdy nie odwzajemniono całusa a wręcz uniknięto bliskości, co wyglądało bardzo jednoznacznie. Tak bardzo, jak słowa wypowiedziane przez Harwood, pod wpływem której stanęła jak wryta. Nie spodziewając się ataku zareagowała szokiem, bo z miłej niespodzianki, na którą natrafiła nic nie zostało.
- O czym ty mówisz? – Nie miała pojęcia, do czego pruła narzeczona. Skąd mogła wiedzieć, że ta widziała ją przymilającą się do klienta? Liberto nawet o tym nie pomyślała, bo nie brała na poważnie tych rozmów. Nic co robiła w obecności klientów nie miało dla niej emocjonalnego znaczenia. Jedynie finansowe, bo wiedziała, że dzięki temu hotel zyska a szef pochwali za podwyższające się zyski. Chciała tego, bo nie chciała kończyć swej kariery na tym, co już zyskała. Czuła, że może więcej i zarazem bała się, że to więcej może stać się niebezpieczne. Ktoś, kto zmienił nazwisko, całe swoje życie i uciekał – nie mógł rzucać się w oczy. Bycie przeciętnych to najlepsza kryjówka.
Jaka paprotka? Pomyślała zbita z tropu. Nie lubiła skakać z jednego tematu na drugi zwłaszcza, gdy ten pierwszy zdążył już podnieść jej ciśnienie.
- Hej! – zawołała za kobietą i ruszyła w jej kierunku stanowczo stukając obcasami o podłogę. – Wpadasz tu, oskarżasz o kurwienie się na prawo i lewo i sobie wychodzisz? Naprawdę? – zapytała zła, chociaż nadal nie do końca wiedziała, do jakiej sytuacji się przypierdalano. Naprawdę nie brała do siebie tego, jak zachowywała się w stosunku do klienta, którego niedawno obsługiwała. Dla niej to nie miało znaczenia. Było jak pyłek, którego istnienia nie rejestrowała, bo nie musiała. Nie robiła nic, co przekroczyłoby znaczną granicę ani nie pozwoliłaby innym tego zrobić. Wystarczy, że kiedyś przez lata klienci robili to notorycznie. Teraz przynajmniej mogła im odmówić, odpyskować, a nawet wyzwać od palantów i wyrzucić.
- Cino! – warknęła stanowczo i w ostatniej chwili zatrzasnęła drzwi, które kobieta zdążyła lekko otworzyć. Stanęła na jej drodze nie zamierzając pozwolić tak po prostu wyjść. Tego by jeszcze brakowało.. – Naprawdę masz mnie za taką osobę? – zapytała patrząc narzeczonej prosto w oczy i nagle poczuła, że pożałuje tego pytania. Nigdy nie dała Harwood powodu sądzić, że chadza sobie po hotelu i obciąga klientom lub się z nimi puszcza. Nigdy prócz jednego razu, kiedy zdradziła Lachlana z samą Babycino.

Babycino Harwood
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ