lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Już dawno chcieli tutaj przypłynąć jednak ciągle coś stawało im na drodze. A to ostatecznie decydowali się na inny sposób spędzania wolnego czasu, a to nie mieli z kim zostawić Lily, a to po prostu sprawy z Markiem sprawiały, że nie mieli ochoty na taki wyjazd. Jakby nie było – do dziczy! W końcu jednak przyszedł ten czas. Ich znajomi postanowili zorganizować dziewczynom weekend pełen atrakcji (głównie dlatego, że tydzień wcześniej to Skyler i Ane robili za opiekunki – i mieli dwie pięciolatki na weekend, którym trzeba było zorganizować czas, zająć uwagę i je zmęczyć. Taki przedsmak podwójnego rodzicielstwa!), a oni mogli zorganizować sobie weekendową atrakcję.
Zaczęli już w sobotę rano. Odwieźli Lily na służbę, a sami skierowali się do portu. Na łódkę spakowali prowiant, sprzęt do nurkowania i wszystko, co mogło im się przydać. Bo noc zamierzali spędzić albo na plaży albo na łódce – zgodnie stwierdzili, że decyzję podejmą już na miejscu, bo jednak legendy o krwiożerczych syrenach zostawały gdzieś z tyłu głowy i nikt nie chciał stracić życia. Na łódce musiało być bezpieczniej!
Dzień był piękny, słoneczny i beztroski. No i robili wszystko to, co kochali! Spędzali czas razem, na świeżym powietrzu i na łódce. Ane coraz lepiej i pewniej szło jej prowadzenie, więc jeszcze chwila a Sky będzie mógł się wylegiwać na pokładzie, pić piwko a ona będzie go wozić, ha! Póki co jednak mocno ją uczył. Mieli mnóstwo czasu na opalanie, na pływanie, na nurkowanie – tym razem żadnych rekinów nie było, ale podwodny świat i tak robił jak zawsze ogromne wrażenie. Nie dało się ukryć, że atrakcji było sporo i można się było… zmęczyć, tak.
Dlatego wieczór, blisko zachodu słońca spędzali na plaży, czekając właśnie na te najładniejsze widoki. Mieli zaraz sobie rozpalić ognisko, a póki co musiały im wystarczyć kubki pełne wina, które oczywiście też ze sobą zabrali.
- Pięknie… – skwitowała, opierając się na dłoniach za plecami i wpatrując się to w zachodzące słońce, a to zerkając na męża siedzącego obok – Jeśli po takim dniu zostawisz mnie dla jakiejś krwiożerczej syreny toooo… obrażę się na amen. I będę cię straszyła po nocach. – skwitowała, uśmiechając się pod nosem i sięgając po swój kubek z winem. Uniosła go w geście toastu i upiła spory łyk alkoholu. Tak, było miło, przyjemnie i cholernie relaksująco. Oboje tego potrzebowali po tych stresach związanych z założeniem sprawy Markowi.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ane miała naprawdę świetny pomysł z weekendem spędzanym w taki sposób. Raz, że tylko we dwoje, a dwa – w tak wyjątkowych okolicznościach przyrody. Prawda jest taka, że im dłużej Weston mieszkał w tym kraju, tym silniej przekonywał się o jego urokach i wdziękach. Dookoła bowiem mieli mnóstwo miejsc takich jak to - czarujących fauną i florą, no i wyssanymi z palca historiami o syrenach czy innych stworach, także... Tak. To zdecydowanie miało swój urok. Zupełnie, tak jak zachód słońca, który właśnie wspólnie obserwowali. Rzadko to robili, mimo że okazje ku temu mieli w zasadzie codziennie. Od plaży nie mieszkali daleko, a jednak codzienne obowiązki i życie... Wiadomo jak to bywa. Poza tym... Jeśli coś widuje się każdego dnia, to w końcu czar tego czegoś wygasa. Nie było więc czego żałować, bo ten zachód słońca, którego świadkami byli teraz - był naprawdę wyjątkowy.
Skyler zaśmiał się cicho pod nosem w pierwszej reakcji na słowa siedzącej przy nim żony. Zerknął na nią zaraz potem, wzruszył lekko ramionami i... - Ane, ale co ja mogę? Jak jedna taka z drugą taką przyjdą do mnie w nocy... To co ja mogę, co? Siłą mnie wezmą. Po dobroci nie pójdę, to pewne, ale jak siłą... - zgrywał się głupio i lekko naparł ramieniem na ramię żony. Stuknął kubkiem w jej kubek i sam też pociągnął dwa spore łyki wina. Było akurat takie, jakiego dzisiaj potrzebowali. Idealne na okazję spędzenia wieczoru na bezludnej plaży. - Sama wiesz jakie ze mnie chucherko. Poza tym, to ty nosisz spodnie w naszym domu. To ty mnie musisz bronić, ok? - przed syrenami i innymi podłościami tego świata. Heh. Oczywiście tylko sobie żartował, przekomarzał się z nią i tak dalej, choć z drugiej strony... Ona naprawdę była twardsza niż on. Tak myślę i tak myślał też sam Weston. - Zadowolona? - zapytał po chwili, a wzrokiem wskazał... Zasadniczo wszystko co było wokół nich. - Z tego wypadu? Z tej randki? - spodziewał się, że tak, ale zawsze warto było to też usłyszeć wprost. Uśmiechnął się pod nosem i jeszcze dodał: - Tryb przewrażliwionej mamy wyłączony? Możesz już skupić się tylko na swoim cudownym mężu bez zastanawiania się co u Lily? - trochę znów się z nią drażnił, ale hej... Bardzo niegroźnie! - Bo jestem pewien, że bawi się co najmniej tak dobrze, jak my. - mógł tak przypuszczać, bo nigdy od swojej Hazel i Jasona nie wracała smutna czy niezadowolona. A i za każdym razem chętnie do nich wracała. - Bo jest cudowny, nie oszukujmy się... - ten mąż oczywiście. Bardzo obecny. Bardzo obecny... I to cholera makysmalnie dosłownie obecny.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nawet najpiękniejsze widoku potrafią… może nie tyle się znudzić, co po prostu zginąć pod wpływem szarej codzienności. Więc czasami trzeba się zatrzymać. I zrobić sobie dwudniową randkę w ładnym miejscu! Na szczęście mieli ku temu okazję, więc trzeba było ją wykorzystać. Sama Ane ciągle się tych okolic uczyła, ciągle szukała miejsc, w które mogli iść i które mogli zobaczyć, żeby lepiej się tu rozeznać. Nie chciała się zamykać w tych okropnych ramach „dom, praca, praca, dom”. Mieli za dużo świata do pokazania Lily!
Prychnęła na to jego siłą go wezmą. Jasne, jasne… faceci tacy są! Tutaj, że po dobroci nie pójdą, a później się okaże, że syreny im w głowach zawrócą bez większego problemu. I jeszcze ci powie, że to twoja wina! Bo czy Ane nosiła spodnie w ich związku… nie, oczywiście, że nie. Ani przez chwilę tak nie uważała i ani trochę się z tym nie zgadzała i szczerze powiedziawszy nawet nie lubiła, gdy tak mówił. Pod tym względem daleko jej było do feministki.
- Oczywiście, że zadowolona… było, a właściwie jest, doskonale. – uśmiechnęła się do niego ładnie i nawet przesunęła się na tym ich kocyku tak, żeby móc się oprzeć o jego tors i zarzucić na siebie jego łapska. I tylko w międzyczasie musnęła jego policzek dla potwierdzenia jego słów – Nie jestem przewrażliwioną matką wariatką… – zmarszczyła śmiesznie nos w lekkim oburzeniu – Bardzo chętnie spakowałam jej torbę, żeby spędzić czas z moim cudownym mężem bez dzielenia się jego uwagą z przemądrzałą pięciolatką. – dodała już raczej w formie żartu, bo heh… nawet jeśli nie była matką-wariatką to była całkiem dobrą mamą. Popełniała pierdyliard błędów, ale w ostatecznym rozrachunku się starała – Chociaż nie oszukujmy się… chodziło tylko o nurkowanie! – dodała jeszcze w ramach żartu z czystej przekory i tylko się zaśmiała. Żart. Głupi żart.
- A skoro już o matkach wariatkach mowa… – naturalnie spoważniała, bo i temat był poważniejszy – Rozmawiałeś ze swoją o tym przyjeździe… coś więcej na ten temat wiadomo? – zdecydowała się ich odwiedzić, bo tak wypada czy jednak zrezygnowała? Ane naprawdę się bała, że pani Weston w jakiś sposób zepsuje wszystko to, co oni sobie tutaj budowali. Zrobi mu krzywdę.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie protestował kiedy Ane chciała przysunąć się bliżej i usiąść w zasadzie bardziej przed nim niż przy nim. Od razu zamknął ją w swoich łapskach i pysk wychylił do jej skroni i policzka. - Nie oszukujmy się... - mruknął rozbawiony, a lekki uśmiech na jego wargach był jasnym dowodem na to, że nie brał tego żartu o nurkowaniu na serio. - Chodziło tylko o te krwiożercze syreny. - tudududm. Dlatego zgodził się na ten trip, prawda? No. Wiadomo. Kompletna bzdura, ale jak Kuba bogu, tak bóg... No. Cmoknął ją jeszcze przelotnie w polik, a potem krótko pociągnął resztkę wina ze swojego kubka. Pusty odstawił gdzieś na bok, na piasek. Swoją drogą wcale nie uważał Ane za matkę wariatkę czy w ogóle przewrażliwioną matkę, która bała się wypuścić dziecko z rąk, a każda chwila nie widzenia się z tym dzieckiem skutkowała nerwami i stanami co najmniej depresyjnymi. Prawda jest taka, że uważał ją za super mamę. Naprawdę. Widział świetną relację na linii Ane – Lily, ale to też wynikało z tego, że Ackerman była... No właśnie, rozsądna. Daleka od przewrażliwienia, absolutnie nie-wariatka... Rozsądna. Nie oddałaby dziecka byle komu i byle szybciej, ale ludziom, którym ufała? Którym oboje, ona i on, ufali? Czemu by nie, prawda?
Myśli Westona krążyły przez ten krótki moment właśnie wokół tego co wyżej i nawet bliski był podzielenia się tym z żoną, ale ona zapytała... No... O to o co zapytała. A tutaj mina mu natychmiast zrzedła. Kontrolnie i trochę czujnie spojrzał na żonę i opóźnił swoją odpowiedź na jej pytanie o dobre dwa momenty. No cóż... - Powiedziała, że przyjedzie. - właściwie to przyleci, ale mniejsza w tej sytuacji o szczegóły. - Uparła się, że chce poznać Lily i... No. Nie wypada nie zobaczyć jak mieszkamy, skoro będzie niemal za płotem. - przewrócił oczami kiedy to powiedział, a właściwie to powtórzył po pani Weston, z którą rozmawiał przez telefon jakiś czas temu. - No więc odwiedzi nas. Prawdopodobnie posiedzi maksymalnie 2 dni, nie dłużej, bo potem chce jeszcze polecieć gdzieś tam... - nie pamiętał gdzie, to nie miało dla niego znaczenia. - Ale Ane. - spoważniał w tej chwili jeszcze bardziej. Ściągnął brwi i spojrzał na żonę tak trochę... Surowo? Ostro? Stanowczo? - Bo jeśli ty wolisz, żeby Lily na razie się z nią nie spotykała, to proszę, powiedz mi to teraz. Otwarcie, ok? Ja to wszystko wtedy odkręcę. Powiem jej, że nie może przylecieć, bo dziecko nie jest na to gotowe i tyle. Ale musisz być ze mną szczera. - i najlepiej właśnie teraz.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się pod nosem, bo wiedziała, że chodziło o te krwiożercze syreny dokładnie tak samo jak o jej nurkowanie. Zrozumiała żart – na szczęście! Więc obustronnie udało się uniknąć gigantycznego focha i skończyło się tylko na wzajemnych podśmiechujkach. Randce nic nie groziło. Zwłaszcza, że byli w takim miejscu, że no… ciężko byłoby sobie „wstać i pójść” albo coś takiego. Nawet drzwiami nie można było trzasnąć! A że nie spodziewał się w takich okolicznościach rozmowy o swojej matce… no trudno! Nie zawsze mogło być kolorowo. A że termin przyjazdu pani Weston zbliżał się nieubłaganie to też ciężko było go przemilczeć. Ta wizyta stawała się coraz bardziej realna.
- Nie…- pokręciła lekko głową – Jeśli mam być szczera to w tym przypadku nie martwię się o Lily. Martwię się o ciebie, że ta wizyta może zranić ciebie, a nie ją. – dla Lily będzie to po prostu szalona starsza pani, która pewnie się z nią przywita, zasypie ją prezentami i tyle, nic więcej. To Skyler był z nią związany emocjonalnie, to Skyler mógł zostać zraniony i to on mógł to później odchorować. Nawet głupim zdenerwowaniem!
- A w najgorszym wypadku… możemy przywieźć ją tutaj i zostawić. – zażartowała, zerkając na męża i szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Pani Weston na Australijskiej bezludnej wyspie? – Może by się zaprzyjaźniła z tymi syrenami… – w końcu znała się na oceanie! – A może one potraktowałyby to jak złożenie ofiary i mielibyśmy u nich specjalne względy. – dalej sobie bezczelnie żartowała, upijając kolejny spory łyk alkoholu – W każdym razie powrót zająłby jej trochę czasu. Ta pustka tutaj… to aż niesamowite. – bo w zasięgu wzroku nie było żywej duszy, jakby faktycznie nikogo więcej z nimi nie było. Od czasu do czasu pojawiali się tu przecież turyści, ktoś by ją kiedyś zgarnął, ale dzisiaj? Teraz? Cisza i święty spokój – To aż dziwne. Świadomość, że prawdopodobnie jesteśmy tutaj sami. – zmieniła trochę temat, bo już abstrahując od pani Weston – to było idealne miejsce na randkę, naprawdę! Nikt im nie przeszkadzał, nikt się nie patrzył, nikt nie komentował… nie podrywała go żadna kelnerka, a jej żaden barman. Warunku doskonałe – Jak myślisz… uda nam się tu spędzić noc, czy wracamy na łódkę?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Aż normalnie parsknął śmiechem kiedy wyobraził sobie swoją matkę zostawioną na pastwę losu i przyrody tej – istotnie całkiem bezludnej – wyspy. Kręcił głową i śmiał się w najlepsze, bo doprawdy… - Aneeee, złe obrazy w mojej głowie, coś ty narobiła… – pani Weston, poważna pani profesor z kalifornijskiego uniwersytetu… Tutaj? Próbująca dogadać się z krwiożerczymi syrenami, wszechobecnym ptactwem, robactwem i… Oł gad, Skyler naprawdę chciałby to zobaczyć. – Myślisz, że nie potraktowałyby to jako przejawu wrogości? No wiesz… Te syreny. – spojrzał na żonę i nie mógł przestać szczerzyć w rozbawieniu białych kłów. – Moja matka to jednak kiepski prezent w ramach zawiązania sojuszu… Albo nawet przyjaźni. Zanim by ją zeżarły, na pewno dałaby im popalić. – on nie miał co do tego żadnych złudzeń i ona też nie powinna ich mieć. Nawet jeśli żadne syreny nie istniały, a wszelkie historie na ich temat to stos bzdur wyssanych z palca jakiegoś chłopka roztropka, który lubi siać zamęt. – Poza tym… Czy one nie porywają tylko… No wiesz, wysokich, przystojnych, wytatuowanych, dobrze zbudowanych, bystrych, utalentowanych, pracowitych… Brunetów z zadbanym zarostem? Hm? – ha! Że niby tylko… Jego i… Jego? Ha! To, żeś wymyślił, Weston, to żeś wymyślił. Znów wyszczerzył kły, tym razem już jak cwaniak i drań i przytknął pysk do damskiego policzka. Ane miała rację – świadomość tego, że na jakieś 98 procent byli tutaj sami, była… Hmm… Zabawnie nakręcająca. Podniecająca nawet! W związku z tym, Sky potraktował pytanie Ackerman co nieco dwuznacznie. – Tak naprawdę to wszystko zależy od ciebie. – a czemu? A temu, że… - To ty musisz zdecydować czy chcesz, żeby twój cudowny, przystojny, mądry mąż zrobił ci dobrze na ciepłym piasku czy na względnie wygodnym łóżku. – wybór zasadniczo prosty, ale jednak wcale nie! Weston zacisnął lekko kły na damskim policzku, potem to miejsce uraczył soczystym buziakiem, gardłowo mruknął i jeszcze dodał: - Nie martw się o mnie, Ane. Ani ona, ani on… – ani jego matka, ani jego ojciec. – Nie złamali mnie przez ponad trzydzieści lat mojego życia. Nie złamią mnie też teraz. Uodporniłem się na tę truciznę. – przyjmował ją po trochu tak długo, tak regularnie, że w końcu naprawdę to przestało robić na nim wrażenie. No… Na tyle, na ile to oczywiście możliwe, bo każdemu zdarzył się cios, który powodował silniejszy skurcz żołądka. – Jeśli uważasz, że Lily ta wizyta nie zaszkodzi, to jestem spokojny. Niech przyjedzie, zobaczy, że mamy piękny dom i jacy jesteśmy szczęśliwi, niech potem to wszystko opowie ojcu i niech sukinkot zzielenieje z wściekłości, że nie ma już na mnie żadnego wpływu, nic mu nie zawdzięczam i cholera, mam swoje, bardzo udane życie. – otóż to. – Bez niego w tle. – bo to byłoby bardzo brzydkie tło. Bardzo brzydkie. Bardzo przykre… - W porządku? – mruknął ciszej i znów przytknął pysk do jej policzka. Ciasno, więc drażnił ją teraz i oddechem i swoim zarostem. Przymknął ślepia i tak sobie moment, dwa po prostu trwał.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Cieszyła się, że mogła mu poprawić nastrój, że mogła go rozbawić i stworzyć w jego głowie obrazy, które sprawiały, że śmiał się pod nosem. Czy było to miłe względem jego matki? Nie. Czy sobie coś z tego robiła? Tym bardziej nie. Może nawet było to lekko szczenięce i nie wypadało takich tekstów rzucać dobrze po trzydziestce, ale trudno… trudno!
- Myślisz, że dałyby sobie wejść na głowę? Nie. Wierze, że by ją zżarły zanim zdążyłaby się odezwać. Tak. – postanowione. Gdy Pani Weston będzie ich za mocno denerwować po prostu wpakują ją na łódkę, przypłyną tutaj, odstawią ją na plażę i popłyną do domu. Proste i skutecznie. A czy syreny od marudnych bab wolały wysokich, przystojnych, wytatuowanych, dobrze zbudowanych, bystrych, utalentowanych, pracowitych brunetów z zadbanym zarostem? – Skarbie… nawet syreny nie mogą być tak wymagające, bo umarłyby z głodu. – zażartowała bezczelnie, sięgając do jego policzka i zaciskając na nim zęby. Zaśmiała się i miejsce, na którym przed chwilą zacisnęła zęby zaraz pocałowała.
- I w takim razie zostajemy na plaży. – zadecydowała swobodnie, bo póki faktycznie nic nie będzie chciało ich zjeść – nie było sensu stąd uciekać. Noc szykowała się ładna – na pewno ciepła i jasna przez dziesiątki gwiazd na niebie, które zaczęły się na nim pojawiać jak tylko słońce zniknęło za horyzontem. A tam, gdzie właśnie zniknęło… chyba właśnie tam się Ane trochę zagapiła i zawiesiła. Głównie skupiając się na tym, co właśnie powiedział. Nie miała wątpliwości, że Lily nic takiego nie zaszkodzi, ale to, co powiedział o swoich rodzicach…
- Tak, tak… wszystko w porządku. Po prostu… cieszę się, że to zobaczy. Że masz rację. Że pomimo zatruwanego przez nich życia… zbudowałeś tutaj coś, czego mogą ci zazdrościć. Że masz taką rodzinę na jaką zasługujesz, że cię kochamy i doskonale sobie radzisz. Mam nadzieję, że tak to właśnie odbierze. Że zrobi jej się chociaż trochę, chociaż odrobinę głupio… – że faktycznie zzielenieją ze wściekłości, że nic im nie zawdzięcza – Cieszę się, że nie musiałeś prosić go o pomoc… w sprawie Marka. – i zgodził się po prostu na to, żeby Ane porozmawiała ze znajomymi z pracy. Ich zeznania i informacje przez nich zebrane zapewne okażą się kluczowe, a Sloane nie miała wątpliwości, że zrobią to lepiej niż ten durny detektyw, którego wynajął jej były mąż.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cichym pomrukiem dał znać, że wie i rozumie o czym Ane mówi. Dlaczego i z czego się cieszy, dlaczego to dla niej takie ważne… No i dlaczego dobrze, że nie musiał prosić o pomoc ojca w sprawie udupienia Marka. – Ale wiesz, że bym to zrobił, prawda? No pewnie, że wiesz. – musiała to wiedzieć, znała go. To wcale nie chodziło o schowanie dumy w kieszeń i zrobienie czegoś wbrew sobie, nienie. Weston nie był takim typem faceta. Wyznawał raczej zasadę, że jeśli jest problem to należy go rozwiązać. Duma… No cóż, tak naprawdę to nigdy nie był szczególnie przeczulony na jej punkcie. Wiadomo, że ją – jakąś tam – miał, ale żeby od razu się nią zasłaniać i nie robić czegoś tylko dlatego, że duma mu na to nie pozwala? Nah. Uważał, że to bzdury, a każdy facet, który w ten sposób robi to zwykły… Frajer. I tchórz. Skoro nie stać go było na stawienie czoła problemom? No to sorry, ale nie miałby o czym taki jegomość gadać. W każdym razie, bo odbiegłem od tematu, gdyby była taka konieczność – zadzwoniłby do ojca i poprosiłby go o pomoc. Nie kajałby się, nie przepraszałby, nie oczekiwałby też niczego podobnego z jego strony. Po prostu – jest problem, należy go rozwiązać. Tylko i aż tyle. – Wiesz, na początku chyba trudno było mi do tego przywyknąć, że… Jednak jesteś kimś ważnym w tym świecie… Szpiegów, agentów, poważnych kryminalistów i lokalnego terroryzmu… – wargi zadrżały mu lekko, bo zdawał sobie sprawę, że nazwał i określił to wszystko bardzo nieporadnie. Spojrzał na Ane i kontynuował: - To znaczy, na samym-samym początku nie, bo miałaś urlop i nie mówiłaś dużo o pracy, czasami nawet zapominałem, że pracujesz w Agencji. Ale potem, kiedy na dobre do niej wróciłaś… Tylko nie zrozum mnie źle, okej? Bo to absolutnie nic złego i to co teraz mówię nie powinno mieć żadnego negatywnego wydźwięku, jasne? Po prostu… Mówię. – lojalnie zastrzegł i miał nadzieję, że Ane to uwzględni w swoich potencjalnych spadkach nastroju. Ech. – Chodzi o to, że to było dla mnie takie abstrakcyjne… Kiedy pytałem cię jak twój dzień i w ogóle, a ty mówiłaś mi, że nie do końca możesz mi wszystko powiedzieć, ale dorwałaś jakiegoś tam szefa mafii albo inną grubą rybę, która mogłaby mnie zjeść na śniadanie. Tak jak te syreny. – zaśmiał się pod nosem, krótko i cicho. – A potem ja ci mówiłem, że… Zbudowałem łódkę i to w zasadzie tyle. – widziała kontrast? Oczywiście to nie było nic złego, że taki mieli, ale był. Był, po prostu sobie był i w niczym im, jak widać, nie przeszkadzał. – Ale szybko przywykłem do tego, że moja dzisiaj żona, a wtedy dziewczyna to twardzielka i robi coś ważnego dla kraju, a może nawet i całego świata. No ktoś musi, tak? Żeby ktoś inny, tak jak ja, mógł budować łódki na przykład. – przyznał luźno i jego wzrok też powędrował w kierunku horyzontu. Słońca już nie było widać, ale krajobraz pozostawał nie mniej wyjątkowy. – Nie miałem żadnych kompleksów, nie martw się o to. Ja generalnie ich nie mam. A już na pewno nie w takich sprawach. – jak to, że ona biegała z bronią, a on z młotkiem. To byłoby totalnie głupie, a Weston, co jak co, ale głupi nie był. – Po prostu śmiesznie… Czasami nie wiedziałem co mam mówić znajomym jak pytali czym się zajmujesz. Nie wiedziałem czy mogę, więc mówiłem, że jesteś… – zerknął na nią czujnie, trochę niepewnie, a wargi mu przy tym zadrżały wymownie i wyjątkowo silnie. – Rosyjskim szpiegiem, ale mają nikomu o tym nie mówić, bo jak powiedzą to ty się dowiesz i wszyscy będziemy mieć przesrane. – żartował? Nie żartował? Niby się chichrał cwanie pod nosem, ale kto go tam wie, może naprawdę tak gadał?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ściągnęła mocniej brwi, gdy zaczął mówić – o jej byłej pracy, o świecie z którego dobrowolnie zrezygnowała i ani trochę jej go nie brakowało. Jej były mąż większość ich wspólnego życia na to nalegał, by porzuciła pracę i zajęła się czymś spokojnym i bezpiecznym, ale nie chciała tego zrobić. Dopiero, gdy wszystko stanęło na głowie zaczęła brać to pod uwagę. A może to po prostu odpowiednia osoba sprawiła, że chciała zwolnić? Ale że ciężko było mu przywyknąć? Mogła to zrozumieć. Nie zajmowała się czymś… oczywistym. Wiedziała, że praca dla agencji rządowej może powodować pewien dyskomfort dla wszystkich, którzy mają z nią kontakt. Nie zgadzała się jednak z jedną podstawowych rzeczy, o których mówił Skyler.
- Nie byłam nikim ważnym w tamtym świecie. – to pierwsze i najważniejsze. Nie miała żadnego istotnego stanowiska, nie była osobą, z którą ktokolwiek by się liczył. Była agentką jakich było tam wiele. To, co robili to w większości przypadków praca zespołowa, a ona akurat na swój zespół narzekać nie mogła. Może dlatego tak całkiem nieźle jej się tam żyło – Nie miałam tam żadnego znaczenia. Więc całe szczęście, że nie miałeś kompleksów, bo to byłoby naprawdę… no naprawdę, Weston. – głupie! Bo on budował łódki, a ona robiła dla agencji, która koniec końców potraktowała ją gorzej niż źle. Nikomu nie wyszło to na dobre. Niczego im dzisiaj nie zawdzięczała… i dobrze, że chociaż zgodzili się pomóc jej z Markiem.
- Rosyjskim szpiegiem… no dobrze, może być i tak. Wierzyli ci? Czy raczej myśleli, że poderwałeś striptizerkę i nie chcesz się do tego przyznać, więc wymyślasz – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i zerknęła przez ramię na Skylera, żeby się upewnić – Przynajmniej mogli tak sądzić póki mnie nie poznali… później pomysł ze striptizerką umiera, bo mam na nią zdecydowanie za mały biust. – i na pewno nie robiłaby takiego wrażenia na scenie jak robić powinien ktoś pracujący w tym zawodzie – Wiesz, że ani razu nie zatęskniłam? – spojrzała na niego wymownie, więc musiał się domyślić, że chodziło o pracę – Bałeś się tego, prawda? Że prędzej czy później będę chciała wrócić do Agencji… a co za tym idzie wrócić do Stanów. Ani razu nie przeszło mi to przez myśl.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zmrużył śmiesznie, ale też trochę wymownie ślepia, jakby nie do końca dawał wiarę temu co Ane próbowała mu „sprzedać”. Jak to nie była nikim ważnym? Jak to nie miała tam żadnego znaczenia? Jak to nikt się z nią w tej pracy nie liczył? Weston czuł, że to ściema, a nawet jeśli nie ściema to raczej… Zakrzywiony odbiór rzeczywistości. Znał swoją żonę i wiedział, że nie miała ani parcia na szkło ani na pochwały i medale. Była skromna. Tak po prostu skromna. Cholernie pracowita i cholernie wówczas tej pracy oddana, ale skromna. Dlatego może ona nie dostrzegała tego kim naprawdę tam była i jaką rolę naprawdę tam odgrywała, ale on czuł w kościach, że to było znacznie więcej niż „jakaś tam agentka jakich wiele”. Nah. I nie dlatego tak uważał, że coś było nie tak z agentką taką jak wszystkie, ależ skąd! Po prostu wiedział, albo raczej mocno wierzył w to, że ludzie w Agencji potrafili docenić oddanie Ackerman. Bo cholernie na to zasługiwała. Tak jak teraz na kuksańca paluchem w żebra. – Nie gadaj tak, bo dla mnie akurat jest w sam raz. – wymamrotał tuż przy jej uchu, a pił oczywiście do jej biustu. Tego niby za małego na robienie kariery w branży striptizu. Heh. – Nie wiem czy wierzyli. Pewnie nie, ale… No wiesz, kochanie… Mój urok osobisty jest na tyle duży i silny, że w końcu przestawali dopytywać o ciebie, a skupiali się na mnie. – nono, jaaaaasne. Ehe. Oczywiście, że tak NIE było, ale kto mu zabroni bzdury wygadywać? No kto? Uśmiechnął się jak drań i znów mocniej przytulił pysk do kobiecej skroni. Odetchnął sobie głębiej i ciężej, bo skoro grali w otwarte karty no to… Grali w otwarte karty. I już. – Skłamałbym gdybym powiedział, że nie. Że nigdy, nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem. – a taki strach i wątpliwość się w nim nie pojawiły. Mógł jej tego nie mówić, ale… No. Było to, gdzieś tam w nim, sukcesywnie spychane na mocno dalszy plan jego podświadomości. – Ale to chyba normalne, co? Że trochę się nad tym głowiłem? Jakby nie było, zaryzykowałaś dla mnie całe swoje życie. – nie dość, że rzuciła pracę w Agencji to jeszcze rzuciła swoje rodzinne strony. Ludzi, których znała, z którymi się przyjaźniła. Miejsca, które kochała… No. Dla niego, on dobrze to wiedział. Miał jednak nadzieję, że dla samej siebie też to ryzyko podjęła. – A ty się tego nie bałaś? W momencie kiedy zdecydowałaś, że spróbujecie tutaj zostać… Ze mną, nie bałaś się? Że zatęsknisz za San Francisco, że zatęsknisz za przyjaciółmi z biura, że… Bardzo będziesz chciała tam wrócić i nie będziesz wiedziała jak z tego wybrnąć, żeby mnie nie zranić? – rozmowa to rozmowa. On też mógł zadawać trudne pytania, prawda?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oh oczywiście, że dla niego musiało być w sam raz! Nie miał innego wyjścia – zwyczajnie dlatego, że musiał brać, co było w komplecie! Nie mógł kręcić nosem, nie planowała żadnych operacji plastycznych ani nic z tych rzeczy – po prostu musiał zaakceptować i pokochać taki stan rzeczy jaki był. A że w kontekście striptizerskiej kariery nie spełniała wymogów? No nie dało się z tym handlować, no po prostu nie dało. Nie zarobiłaby tak na życie, więc dobrze, że nie musiała. I niczym jego przyjaciele – wolała się skupić na nim niż na rozmowach o wielkości jej biustu, heh.
I owszem… zaryzykowała dla niego. Dla nich właściwie. Postawiła wszystko na głowie, przeprowadzając się do Australii i gdy faktycznie ta decyzja zapadła – miała kilka naprawdę ciężkich dni, a może nawet tygodniu próbując to wszystko ogarnąć, nie chcąc tam wracać. Wisiała na telefonach w środku nocy, próbując z wszystkimi się dogadać, znaleźć kogoś kto zajmie się jej domem, jej rzeczami i właściwie całym jej życiem, które zostawiła za sobą. Czasami myślała o tym, że musiałaby wrócić, żeby to wszystko zakończyć. Że nawet jej mieszkanie… wszystko tam utknęło w momencie, w którym z Lily wyjechały „na wakacje”. Nie spieszyła się jednak. Podejrzewała, że będzie musiała lecieć na rozprawę z Markiem, więc wtedy to zrobi. A czy się bała? Bała się, że to nie wypali… między nimi. Że coś się stanie… - Nie. Bałam się podjąć decyzję o przeprowadzce… ale gdy już to zrobiłam przestałam się bać czegokolwiek. A już na pewno tego, że za czymś z tamtego życia zatęsknię. Zwłaszcza, gdy zauważyłam, że Lily też to dobrze zrobiło. Odcięłyśmy się od całego tego szamba i jesteśmy szczęśliwe. Więc nie, ani przez moment nie bałam się, że tego pożałuję. – gdy podejmowała decyzję, była już jej całkowicie pewna. Nie miała więc czego żałować – No dobrze, kłamię… boję się ciągle jednej rzeczy. I chyba nigdy nie przestanę. – zaczęła dość poważnie, zerkając na Skylera. Ale jeśli spodziewał się poważnej odpowiedzi to niestety się przeliczył… - Tutejszego robactwa. Jak znajdę w naszej sypialni jakiegoś wielkiego jadowitego pająka to już cię uprzedzałam… wyprowadzamy się do jakiegoś wysokiego apartamentowca w Sydney.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak. Skyler czasami jeszcze zapominał o tym jednym tyci tyci szczególe. Obecność Ane i Lily tutaj, z nim, była dla niego tak oczywista, że zapominał o… Heh, o tym, że ich wyjazd istotnie miał być tylko wyjazdem na wspólne wakacje. Kilka tygodni w obcym kraju, na drugim końcu świata, na innym kontynencie… Tylko urlop. Urlop, który miał niczego między nimi – między nim, a Ackerman – nie zmienić. Może jedynie odbudować ich przyjaźń, ale nic więcej. Oboje tak przecież zakładali, kiedy dogadywali szczegóły tego ich przylotu, prawda? Naiwni i głupi… To po prostu nie mogło się udać. Po prostu nie mogło…
Rzeczywiście Weston odczuł lekki niepokój, kiedy spojrzał na żonę i ona z taką absolutną powagą zaczęła mówić, że czegoś jednak się bała. A kiedy powiedziała mu co to właściwie było, wymownie cyknął, prychnął i przewrócił oczami. Bo naprawdę! – No wiesz ty co! Jeszcze mnie straszy, zołza jedna… – mruknął ze śmieszną, ale przede wszystkim udawaną pretensją, a potem wyciągnął pysk do jej policzka i po prostu bezczelnie ją w niego ugryzł. A co! Zacisnął kły i głośno warknął. – Żaden apartamentowiec w wielkim mieście nie wchodzi w grę. Dobrze wiesz, że wyszłaś za marynarza. Nie zamkniesz mnie w czterech ścianach, kobieto. W centrum miasta, z dala od oceanu? O nienie, poza tyyyym… – nono, dopiero się rozkręcał. – Ja to ja, ale pomyśl o Bosmanie. Nie wybaczyłby ci tego. Po prostu by ci nie wybaczył. Twoja pierwsza prawdziwa miłość miałaby do ciebie żal do końca swojego psiego życia… – za pozbawienie go wielkiego, dzikiego ogrodu, w którym nielegalnie mógł polować na jaszczurki, jeże, ptaki i gryzonie. Tam gdzie mieszkali teraz, to psisko było przeeeeszczęśliwe. Sam Weston zresztą też. Naprawdę lubił ich dom i lubił okolicę, w której go mieli. – A wiesz, że bardzo niewiele brakowało, a kupiłbym kawałek ziemi bliżej bagien? Wiesz… Codzienne sąsiedztwo aligatorów, waranów, jadowitych węży… Naprawdę niewiele brakowało. Mówiłem ci to już? – zapytał śmiesznie, bo w zasadzie nie pamiętał. – Jest w Lorne taka okolica, bardzo tanie domy tam mają, a ja… – uśmiechnął się pod nosem. – Przyznaję, że nie chciałem wypłukać się z kasy już na samym początku. Ale potem zobaczyłem nasz dom i… Chyba się trochę zakochałem. To co w środku to moja robota. - bo dom był do remontu, więc cena też przyzwoita, a kto jak kto, ale Ane doskonale wiedziała, że Skyler za pędzel i szpachlę chwytał wyjątkowo chętnie. – Nieproszonych gości biorę na siebie. – przytknął pysk do jej policzka. Tego, który moment wcześniej ugryzł. – Nawet nie wiesz, że ostatnio miałaś nad głową wielkiego karalucha… Widzisz jak dyskretnie to załatwiłem? – hyhyhy… Chyba… Chyba nie powinien był jej tego mówić. Hmm…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron