instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
06.


- Powiedzieć ci coś szczerze? - Presley stąpała między zaroślami usilnie starając się, żeby o coś się nie wypierdolić. - Szczerze? Ale tak szczerze, tak z ręką na sercu? - przystawiła sobie dłoń w miejsce, gdzie to jej serce powinno się znajdować. Powinno, ale znajdowało się z drugiej, a ona była zjarana jak szpak czy inny gołąb. - Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy - momentalnie ściszyła głos w obawie, że jakieś leśne stworzenia mogą ich usłyszeć.
Wraz z Oliverem przedzierali się przez kolejne zarośla, tylko chyba już dawno stracili orientację i poczucie czasu. Wyszli, kiedy na zewnątrz było jeszcze jasno i kroczyli przez dzikie tereny, kiedy było... Jeszcze jasno. Co się odpierdalało? Czy oni maszerowali już drugą dobę? Presley nawet wyciągnęła palec i polizała go, po czym wystawiła ku górze, chcąc sprawdzić w którym kierunku wieje wiatr, tylko tak jakby na nic nie było im to przydatne, przecież i tak weszli w gąszcz bez żadnych sprecyzowanych planów i wizji przyszłości. Ollie zaproponował, żeby udali się w tę stronę, Preska powiedziała ok i tak sobie łazili bez celu. Mieli kieszenie wypchane gibonami i plecak pełen butelek z piwem, czego mogli chcieć więcej?
- Boisz się węży? - zapytała, ostrożnie stawiając nogę za wystającym z ziemi korzeniem. Ona się bała. To znaczy, teraz nie, ale ogólnie to tak. Chociaż, gdyby teraz pojawił się jakiś tajpan australijski czy zdradnica śmiercionośna, z pozoru gady wyglądające niegroźne, ale naprawdę niebezpieczne, pewnie w tym stanie Prescott wyobraziłaby sobie je jako Bazyliszka z Pottera. - Bo ja to się trochę cykam, że jakiś mi się wpierdoli do nogawki spodni - wyznała szczerze, ale przynajmniej założyła na tę niezaplanowaną wyprawę długie portki, a nie szorty, jak to miała w zwyczaju, biorąc pod uwagę, że mieszkali w pieprzonym Lorne. Gdyby jednak pokusiła się o eksponowanie pięknych nóg, robactwo już dawno zeżarłoby ją żywcem.
Coś zakrakało nad jej głową, aż machinalnie schyliła się i spojrzała w górę, czy właśnie coś nie zamierza jej osrać. Już wystarczy, że jakieś ptaszyska uwiły sobie gniazdo przy jej balkonie i całą podłogę miała ufajdaną na biało. I o ile bała się węży, to ptactwa po prostu nienawidziła. Nawet tych kolorowych papużek, które tak powtarzają bez sensu randomowe słowa. I co, to niby miało być takie super? Przecież na dłuższą metę to idzie dostać z tym pierdolca.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
007.


Zielone.
Zielone było najlepszym co spotkało na przeklęty świat. A przynajmniej tak uważał Oliver Marshall. Szczerze i z ręką na sercu nie wyobrażał sobie życie bez wielkiego gibona po brzegi wypchanego ukochaną Marysia. Chuj tam już z innymi używkami - bez nich dało się obejść, jednak nie bez zielska. Zielsko było jego jebanym wszystkim.
Każdego dnia musiał przypierdolić chociaż jedną lufeczkę na lepsze samopoczucie, a kiedy w jego planach pojawiało się imię Presley automatycznie liczba jeden mnożyła się przez jedenaście. Pres była jedyną osobą, z którą mógł przypierdalać gibona za gibonem w każdych okolicznościach i warunkach, nie bojąc się, że odleci, trzeba ją będzie ogarniać lub po prostu weźmie i kurwa umrze. Była niezniszczalna pod tym względem. Idealny materiał na przyjaciółkę. Jego przyjaciółkę.
Z nią to można było konie kraść i robić te wszystkie inne rzeczy, o których śpiewają Wilki w piosence “Baśka”. Do tych wszystkich rzeczy zaliczała się również spontaniczna wyprawa w nieznane, w którą wyruszyli niecałą godzinę temu, chociaż mogło się wydawać, że maszerowali już dobre dwadzieścia. Przemierzali kolejne mniej lub bardziej wydeptane ścieżki w lesie, co jakiś czas zatrzymując się na siku i wyzerowanie kolejnej sety wódki, którą Oliver dzielnie taszczył w plecaku.
- Szczerze i z ręką na sercu - powtórzył jej słowa, przykładając własną dłoń do środka jej klatki piersiowej, tuż pomiędzy grzecznie spoczywające piersi - Pres.. dobrze wiesz, że ze mną zawsze szczerze, szczerze i tylko szczerze - zasmokał, łapiąc jej upierdolone do granic możliwości spojrzenie, po czym w pełni skupiony wysłuchał jej zmartwień.
- Nic dziwnego, że nie wiesz - rzucił cicho, przysuwając się jeszcze bliżej jej twarzy - Twoje oczy są tak upalone, że przecież już nawet ich nie widać - przedstawił diagnozę, jakby była to prawdziwa, poparta badaniami opinia lekarska. Chociaż do tego to nawet nie trzeba było być żadnym profesjonalistą, wystarczyło na nią spojrzeć - oczy nie dość, ze zaczerwienione dookoła to jeszcze przymrużone jakby co najmniej słońce świeciło prosto na nie przez dobre kilka godzin
- Ale nic się nie martw. Ja wszystko ogarniam. Widzisz to drzewo, tam o? - złapał przyjaciółkę pod rękę i wskazał kierunek - To nie jest zwykle drzewo. To drzewo jest żywe. Uśmiecha się. Widzisz to? To znaczy, że idziemy w dobrym kierunku - skwitował najbardziej naturalnym tonem, jaki był tylko możliwy, bo przecież w uśmiechającym się drzewie nie było NIC DZIWNEGO, okej? Kompletna normalność.
- Nie boje się węży. Żartujesz?! - wykrzyczał na całą pizdę, kiwając głową z niedowierzania - Znalazłem ostatnio taką świetną stronkę dla Potterheads i był tam link do filmiku jak stać się Wężoustym. Obejrzałem cały i to dwa razy - westchnął dumnie, prostując się i poprawiając niewidzialny krawat - Ze mną nie zginiesz. Jak spotkamy jakiegoś od razu mu tam powiem, że możemy mu odpalić gibona i wszystko będzie dobrze - poklepał przyjaciółkę po ramieniu, usiłując dodać nieco otuchy i już po chwili pociągnął mocno w lewo, obierając nowy kierunek podróży.
- Wiesz mam taki sekret - rozlgądnął się dookoła, czy aby NIKT kurwa nie podsłuchuje - Strasznie chciałbym spotkać Tarzana - wyznał, bo przecież Prescott mógł powiedzieć wszystko. Nawet swoje ciche pragnienia.

Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
To całkiem zabawne, ale jeszcze kilka lat temu różnica wieku między nimi byłaby do nie pomyślenia, żeby w ogóle zawrzeć jakąś bliższą relację, bo kiedy Preska miała dwadzieścia lat, Oliver dopiero co skończył podstawówkę. A teraz? Teraz ta granica zatarła się całkowicie. Pewnie dlatego, że Presley posiadła doskonałą i bardzo przydatną umiejętność, dzięki której dogadywała się zarówno z małolatami, prezesami zarządu zawodów surfingowych, jak i z szanownym panem żulem spod sklepu, którzy pieszczotliwie zwracali się KIEROWNICZKO i na jej widok darli te swoje mordy już z końca osiedla.
W Oliverze najbardziej lubiła to, że nie trzeba było go do niczego namawiać. Idziemy w miasto? Jasne! Chcesz popływać? No kurwa! Upalimy się jak szmaty na dzikim terenie, a potem zgubimy się w lesie? Jasne, brzmi jak zajebisty plan! On i Maverick byli jej ulubionymi ludźmi wszech czasów i zawsze podłapywali każdy pomysł, jaki zrodził się pod kopułą ciemnych włosów Presley.
No jasne, że z nim zawsze szczerze, bo co miał jej odpowiedzieć? Nie, okłam mnie?
- Nie wiem, a nie nie widzę gdzie jesteśmy - poprawiła go i posłała mu w powietrzu buziaczka. - Widzę drzewa, zarośla, te korzenie, o które zaraz jedno z nas pewnie się wypierdoli, a tam - wskazała ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. - Tam na pewno jest woda, bo słyszę jak coś szumi - no oczywiście, tylko w tym stanie to Preska słyszała, jak szeptała trwa i mrówki tuptały tuż przy jej butach.
Pozwoliła złapać się Marshallowi pod ramię i zerknęła na drzewo; uśmiechało się. Suszyło do nich zęby, jak wszystkie inne dookoła. Świat był piękny. Oni byli piękni, młodzi i pełni życia. I totalnie, kurwa, upaleni.
- Jesteś Wężousty? - zapytała głosem Hermiony i nawet udało jej się to w takim sam sposób zaakcentować. - Niesamokurwawite. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczysz - szli przed siebie, chociaż pewnie kręcili się w kółko jak gówno w przeręblu. A potem nadstawiła ucho, przysłuchując się konspiracyjnemu tonowi przyjaciela. - Myślisz, że gdzieś tutaj mieszka? No wiesz, Tarzan. Może mogłabym zostać jego Jane - westchnęła z rozmarzeniem. - Mógłbyś nas wtedy odwiedzać kiedy tylko zechcesz. Na pewno ma jakiś wyjebany w kosmos domek na drzewie. Tylko ja trochę cykam się wysokości, ale to wciągałby mnie na górę po lianach. Ale czy... - urwała, przedzierając się przez kolejne zarośla. - Moją teściową byłaby wtedy gorylica? Zresztą, jeden chuj, wszystkie teściowe są jak gorylice - machnęła niedbale ręką, bo różnicy nie było żadnej.
Zeszli w dół wydeptanej ścieżki, a ich przepalonym oczom ukazał się, spływający wprost do jeziora, strumień. Mówiła, że słyszała wodę, nie wymyśliła sobie tego z pizdy!

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Oliver też słyszał szum wody. Szum wody, który świadczył o obecności strumyczka tuż tuż niedaleko. Uśmiechnął się pod nosem, bo przecież każdy wiedział, że gdzie strumyk płynie z wolna rozsiewa zioła maj i że stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gaj. A to, że w gaju było kurwa ponuro i wszyscy byli obsrani to już kompletnie inna, aktualnie mało istotna część historii.
Marshall przedzierał się przez gąszcze, zdzielając ręką wszystkie gałązki, które pod wpływem wiatru usiłowały pierdolnąć go w twarz. Preska tak opowiadała o tym Tarzanie i zostaniu jego żonką, że sam Ollie zaczął zastanawiać się gdzie tu miejsce dla niego w tej historii.
- To skoro Jane będzie wolna.. - zaczął powoli, poruszając wszystkie szare komórki, aż niewielka, pomarańczowa żarówka nie zaświeciła nad jego wielką burzą loków - To my też się ochajtamy i pierdolniemy sobie domek tuż obok waszego. Co, no nie powiesz mi chyba, że to nie brzmi jak plan idealny. Kurwa Pres, jaki świat były wtedy piękny, wyobraź tylko sobie: zero przeciskania się w komunikacji miejskiej, korków, wkurwiających moherów dookoła i śmieciarek o siódmej rano, które nic tylko budzą człowieka ze snu - rozmarzył się chłopak, oczami wyobraźni już widząc tę piękną willę z basenem na ogromnej wierzbie i Jane w skąpym fartuszku, serwująca mu najświeższe robaczki z leśnego targu. Żyć nie umierać.
- Tylko ja chyba nie umiem na tych no.. lianach się bujać - stwierdził zawiedziony, bo akurat tak się złożyło, że nigdy chłopaczyna nie próbowała takich rarytasów, ale to przecież nic straconego - Chociaż nie może to być aż tam ciężkie, cooo? - rozglądął się dookoła, szukając czegoś na miarę liany Tearzana, ąz jego oczom ukazała się chyba największa wierzba w okolicy - O tak maleńka, Ollie nadchodzi - zacmokał i zerwał się do biegu, by już po chwili wspinać się małpa z autyzmem po szerokiej korze drzewa. Wyszedł na wysokość kilku metrów i zaczął dzielnie zbierać pukiel gibkich gałazek.
- Presley, szykuj jointa, bo jak to kurwa przeżyje to będe potrzebował sobie przyjebać - rozkazał z góry, mając wrażenie, że jebany lewituje. Ziemia ruszała się na wszystkie strony, a gałąź, na której stał zdawała się samoistnie pnąć do góry w zastraszającym tempie. No ale przecież Oliver aktualnie był pół małpą, pół człowiekiem, a wysokość nie była mu straszna - HU-HU-HU-UHU - wyprostował się i imitując goryla poklepał pięściami po klatce piersiowej. Jazda z kurwami. Odbił się nogami i z lekkiego podskoku zatańczył na lianie. Zium zium.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Szum wody mógł też świadczyć o spuszczanej wodzie w kiblu, ale w środku lasu to chyba było zbyt mało prawdopodobne. Chyba. A może jednak? W tym stanie Presley była skłonna uwierzyć we wszystko. Dosłownie we wszystko. Gdyby ktoś jej powiedział, że w pobliżu hasa kowboj bez gaci, ale za to z lassem owiniętym wokół swojego pęta, łyknęłaby to jak pelikan.
- Kurwa, będziemy sąsiadami - rozmarzyła się, ale nie trwało to zbyt długo, bo Ollie tak odgarniał te gałęzie, że jedna wystrzeliła prosto w oko Presley. - Ja pierdole, oślepłam! - wydarła się nagle i przyłożyła sobie obie ręce do twarzy, ale w taki sposób, jakby udawała przed rodzicami, że wcale nie widzi tej erotycznej sceny, która właśnie wyświetliła się na ekranie telewizora. Szybko jednak otworzyła ślepia i zamrugała kilkakrotnie. I nie tym ślepiom uwierzyć nie mogła, bo Marshall już wspinał się po drzewie. - Debilu! - zawołała za nim. - Debiluuuu! Czemuż ty jesteś debilem? - prawdziwy z niej był William Shakespeare, nie ma to tamto. A z Olivera był prawdziwy debil. Czy jemu życie nie było miłe? Kark chciał sobie skręcić czy jaki chuj? O nie, Preska na pewno nie będzie potem woziła go na wózku inwalidzkim. Nie była jebaną wegetarianką, żeby aż tak lubić warzywa.
Zadarła głowę, żeby móc patrzeć, jak huśta się na gałęziach. Teraz to on sam wyglądał jak Tarzan. Tarzan - debil. Dobra, ten widok robiła wrażeń, ale zbyt długa obserwacja trochę ją zemdliła, więc przeniosła spojrzenie z przyjaciela na sąsiednie drzewo.
- Ollie - powiedziała, ale chyba zbyt cicho, bo ten dalej bujał się w przód i w tył. Zium zium. - Ollie! Ollie! - pomachała mu i wskazała ręką na drzewo obok. - Marshall, kretynie, złaź stamtąd! Za tobą jest wielki dingo! - nie kłamała. I nie wydawało jej się, bo jak bum cyk cyk na pochylonym konarze czaił się australijski, dziki pies. To był taki wilk, tylko z australijskiego buszu. I trochę pies, ale nie potrafił szczekać. I w sumie wizualnie nie różnił się od domowego czworonoga, ale Presley zapamiętała jak wyglądają te drapieżniki, bo podobne zżerały króliki na farmie dziadka Prescotta. A teraz ten będzie chciał zeżreć ich. Na sto procent, jak kurwa nie na dwieście. Zeżre w tych zaroślach i nikt nie odnajdzie ich zwłok przez wiele tygodni. Albo miesięcy. Albo nawet lat. Dobra, trzeba skręcić jeszcze blanta, zanim dingo się na nich rzuci, wtedy będzie można umierać w spokoju.

Oliver Marshall

@oliver
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Wymierzanie odpowiedniej odległości nigdy nie było jego mocną stroną. Zazwyczaj przeceniał rzeczy i szczególnie swoje umiejętności, i dokładnie tak było i tym razem. Przekonany, że gałąź znajdywała się o WIELE NIŻEJ, wdrapał się jak ostatni debil na kilkanaście metrów wysokości i jak prawdziwy bohater komiksu machał do swojej Jane iście Tarzańskim stylem. Jeszcze brakowało tylko Terka i Tantora, żeby zarzucili jakimś super zabawnym żarcikiem i durnym komentarzem, podkreślającym jego głupotę. No ale cóż, jak się nie ma co się lubi to trzeba się samemu huśtać na pierdolonych lianach bez odpowiedniej grupy wsparcia. I tak właśnie zrobił.
Jak się zamachnął, ale to JAK SIĘ ZAMACHNĄŁ tak ruszył przed siebie, tracąc grunt pod nogami i zawisając na gałązkach. Liście z sąsiednich drzew haratały mu mordę, jednak biedny Marshall nic nie mógł z tym zrobić, bo jak ostatnia ofiara obiema rękami zaparcie trzymał się swojej liany. Świat wirował pod jego stopami, a uśmiechnięta twarz Presley obracała się na wszystkie strony.
Whoooooooooooo — krzyknął głośno, odpowiadając na jej słowa. Coś tam pierdoliła, coś krzyczała, ale przecież oczywistym było, że Ollie nie był stanie jej usłyszeć. Zajęty był. Zajęty bujaniem się na boki, przekonany, że jedyne co przyjaciółka tam do niego krzyczała do słowa pełne dopingu — Skręcaj gibona, moja GORYLICO. Twój tarzan zaraz schodzi na ziemię — wykrzyczał, chcąc puścić oczko w jej stronę, jednak nim zdążył nim mrugnąć wielka mucha zaatakowała jego ślepia. Tak po prostu wzięła i wleciała w jego oko. No czy ją już do reszty popierdoliło? JEBANIUTKA.
Kurwa, kurwa, atakują — zaczął się wić, ruszając na wszystkie strony, nie widząc obsolutnie kurwa NIC. Nieuchronne więc było, że już po kilku sekundach runął na ziemię, spadając prosto w wysokie krzaczory. Coś go zabolało w głowie, coś chrupnęło w kościach, jednak on jedyne, na czym się skupi to żeby pozbyć się tego cholernego smoka z własnego oka — No wypierdalaj kurwa, sio sio sio sio — klepał się po ryju, aż w końcu owad wypłynął z rogówki, a Marshall mógł ponownie oglądać świat dookoła. Rozglądnął się uważnie, próbując zlokalizować swoją pozycję, jak i ukochanej przyjaciółki, jednak jedyne co rzuciło mu się w oczy to ogromna ilośc liści i… grzybki? Przysunął się bliżej, przyglądając charakterystycznym długim łodyżką i niewielkim czapeczką. NOSZ KURWA GRZYBKI. JAK W MORDĘ STRZELIŁ.
Presley!!! PRESLEY! PREE-SLEEEE-YYYY — wydarł się podekscytowany, siadając tuż przy nowym znalezisku po turecku — Patrz co tu jest! Grzybowy świat. Myślisz, że są smaczne? Powinniśmy spróbować. Totalnie powinniśmy spróbować — zerwał kilka halucypków i wyciągnął kilka w stronę Prescott, rzucając jej to swoje charakterystyczne spojrzenie, które zazwyczaj zwiastowało jedynie same kłopoty.

Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
To, że Oliver Marshall był idiotą, wiedziała o tym odkąd tylko się poznali. Całe ich pierwsze spotkanie wiązało się z jednym, wielkim przypałem. Nie do końca wiem, jak mogli się poznać, ale podejrzewam, że miało to miejsce w jakiś barze, gdzie Presley wdała się w pyskówkę z jakimiś ludźmi, a Ollie napatoczył się, oczywiście przypadkiem, po czym wspólnie zaczęli wyzywać tych gości. Od słowa do słowa i zanim się obejrzeli, po knajpie latały stoły, a krzesła lądowały przez wybite okna na chodniku przez lokalem. Pewnie wtedy po raz pierwszy wspólnie trafili na komisariat. No i tak to się zaczęło. Na początku trochę traktowała go jak szczyla, ale później szybko okazało się, że Presley dorównywała Oliverowi swoimi żenującymi pomysłami, które w ich głowach brzmiały najwspanialej na świecie. Dlatego Prescott od zawsze wiedziała, że przyjaciół można znaleźć w każdym wieku.
W końcu po tych swoich bujankach i walce z muchą wylądował na ziemi, a właściwie w krzakach i początkowo serio zmartwiła się, że się typ połamał, ale potem przypomniała sobie o tym dingo, który czaił się na nich, cały czas stercząc na tym samym konarze. Chwilę potrwało nim Preska dopadła do Olliego i przycisnęła mu rękę do ust, żeby przestał się tak wydzierać. No dureń jeden. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę zostaną podwieczorkiem dla australijskiego psa i jego rodziny, która pewnie tylko czekała na cynk i lada moment zlecą się jak jakaś pieprzona szarańcza.
- Zamknij ryj - warknęła na niego przez zaciśnięte zęby. Halucynki były super i na pewno nie omieszkają ich spróbować, jeśli tylko przeżyją. A tutaj szansę mieli tak jakby pół na pół. Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. - A chuj, jebać to - wystawiła rękę i pozwoliła Olliemu na wciśnięcie w nią trochę magicznych grzybków. A potem wpakowała je sobie do gęby i zaczęła przeżuwać głośno, jednocześnie wychylając się zza krzaków i sprawdzając czy ten dingo nie jest coraz bliżej. Ale nie było go. Zniknął, zasraniec. Rozpłynął się w powietrzu. Albo był gdzieś obok i nawet nie zorientują się, gdy wbije im swoje kły prosto w krtań.
Halucynki smakowały jak surowe pieczarki. A pieczarki z kolei jak jakaś trawa wyrwana tuż przy korzeniu, bo czuć było w nich smak ziemi, a kwintesencją ich spożywania był piasek wchodzący między zęby.
- A ty co? - zwróciła się do przyjaciela. - No jedz - i zanim Oliver zdołała zdołał zareagować, obiema dłońmi rozdziawiła mu gębę i wrzuciła tam kilka grzybków. Grzybeczków. Grzybusiów. - Nic nie czuję, straszne gówno. Czujesz coś? Hm? - stwierdziła i spojrzała Marshallowi prosto w trzecie oko, które pojawiło mu się na środku czoła. - Jezu, przestań robić zeza, typie - skarciła go natychmiast, po czym odchyliła się, zadarła wysoko głowę i zerknęła w żółte jak kurczaczek niebo. Pojebana sprawa.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
To, że Oliver był idiotą wiedział nawet on sam. Miał tego pełną świadomość. Daleko było mu do tych wszystkich ludzi, którzy usilnie wypierali swój debilizm na siłę udając mądrych, krocząc przez zycie z podniesioną głową i wyżej srając, niż dupę mając. Ollie doskonale wiedział, że jedyne, w czym był dobry to robienie z siebie debila i kręcenie lolków - bo to akurat robił pierwsza klasa. W mieście nie było drugiego takiego, co by umiał tak dokładnie i szybko skręcić gibona. Co więcej, gdyby można za to ubiegać się o rekordy Guinnessa i Gwiazdki Miszelię - miałby je wszystkie. Co do, kurwa, jednej. Taki zdolny był, o.
Nie był jednak na tyle inteligenty, by domyślić się dlaczego Presley z przerażeniem w oczach zatykała mu mordę, kiedy tak elegancko próbował wyrazić swój ból po posiadaniu owada w oku. No kurwa nie miał zielonego pojęcia, że gdzieś tam w krzachach tuż obok nich, czaił się wielki, pierdolony DINO. Bo gdyby wiedział to już dawno dałby nogi za pas, zapewne zostawiając Preskę na pewną śmierć. Taki był z niego kurwa przyjaciel. No, może jointa by jej zostawił, co by sobie chociaż fajkę pokoju spaliła. Tak na zadośćuczynienie.
A co ty mi kurwa robisz, tfu, tfu, jebie ci ręka — zaczął wypluwać piasek, który mu nasypała, trzęsąc przy tym głową jak pies, który nie potrafi wyciągnąć zaklinowanego patyka z ziemi — Gdzieś ty nim grzebała?! Boże co za zapach!! — wywalił rękami z wielką pretensją. Nie miał pojęcia skąd taki zapach. To.. to było gorsze niż najobrzydliwsze gówno, niż te Szwajcarskie śledzie niż.. niż ZAPACH TRUPA. A Ollie wąchał kiedyś jednego. Kiedy babcia zmarła, pojechał z mamą do kostnicy zawieźć jej ciuchy i kiedy ta załatwiała formalności, mały Marshall pootwierał sobie lodówki i sztachnął się tu i ówdzie. Tak dla zdobycia doświadczenia. Obrzydlistwo. Skrzywił się na samą myśli, po chwili dopiero orientując, że Presley już zajada się grzybami, które znalazł.
Zostawiłabyś coś koledze, co? — nadąsał się, zakładając ręce na klatce piersiowej i gdy już miał zamiar dopowiedzieć, że jest samolubna krowa, ta wpierdoliła mu do ryjca całą garść magicznych pieczarek. Wepchnęła je tak mocno, że Ollie aż zaczął się kurwa dławić, jakby co najmniej miał w mordzie wielkiego, murzyńskiego fiuta — O, ale bym właśnie wziął i umarł — skwitował, kiedy już w końcu pozbierał się do kupy, a uprzejma przyjaciółka zapewne sklepała go po plecach — Blee, ale niedobre. Do dupy z takim grzybowym światem — rzucił niezadowolony. Zdecydowanie wolał pieczarki w sosie z makaronem albo na pizzy niż takie suche z lasu. Hatfuuu.
Hm? — spojrzał na przyjaciółkę — A skąd ty w ogóle wiesz, że robie zeza jak nawet na mnie nie patrzysz? — spytał zdezorientowany, przyglądając się jej twarzy. Ale zaraz.. — GDZIE TY MASZ OCZY, PRESLEY?!?! — wykrzyczał przerażony. Jej twarz zlała się cała jak nos jebanego Voldemorta. Nie było nic. Nie było oczu, nie było nosa ani ust. NOSZ KURWA. Złapał ją mocno za twarz i obracając na wszystkie strony, zaczał się uwazniej przyglądać — Gdzieś ty kurwa schowała resztę twarzy?? — no jaja sobie z niego robiła czy jak? Szukał jak szalony. Dźgał ją i pocierał miejsca, w którym powinny być dziurki od nosa, jednak na marne, nic tam kurwa nie było.. a przynajmniej tak mu się wydawało.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Gibony skręcone przez Olliego były najlepsze, nawet Presley musiała to przyznać. Nikt nie rolował blantów w tak precyzyjny sposób, jej zawsze coś się wysypało, źle sklejała brzegi i wychodziło z tego jedno wielkie gówno. Ale była dobra w innych rzeczach. Na przykład w imprezkach, o. Bo każdy wiedział, ze gdzie pojawiała się Preska to będzie dobra imprezka i metrowa kreska. No i nieźle prezentowała się na desce, łapała najwyższe i najbardziej niebezpieczne fale, nie cykając się przy tym wcale. Oboje byli zdolni. I piękni. Pewnie mieliby też piękne dzieci, gdyby Marshall nie był taki smarkaty.
- W dupie nią grzebałam - odparła poważnie, a potem, tak dla zasady, pacnęła go ręką po łbie, aż jej się łapa zaplątała w te jego loki. Zawsze uważała, że miał murzyńskie włosy, bo nikt normalnie nie ma takich bujnych loków. Ładnie wyglądałby jako dziewczyna, ale niestety bozia pokarała go kutasem między nogami, nad czym Prescott trochę ubolewała, bo dziewczyny były o wiele ładniejsze. I miały cycki.
Poklepała go kilka razy po plecach, żeby się debil nie udławił. Że niby taka pomocna była, tak się troszczyła o kolegę, a gdyby przyszło co do czego, to zostawiłaby go na pewną śmierć z magicznymi grzybkami w mordzie. Taka była uczynna i właśnie tak można było na niej polegać. Zawsze najpierw dbała o swoje cztery litery, a gdyby Ollie faktycznie wyzionął ducha, pewnie ona zostałaby obarczona jego śmiercią, więc wolała rzucić jego zwłoki psu dingo na pożarcie niż spędzić resztę życia za kratkami. I to za niewinność!
- Co ty mi robisz, kretynie?! - wydarła się na niego, jak tak zaczął szarpać jej twarzą na lewo i prawo. Aż opluła go resztkami halucyknów, które powchodziły jej między zęby. - Zostaw mnie, popaprańcu! - chwyciła go za loki, bo była święcie przekonana, że na głowie właśnie wyrosły mu rogi. - Szatanie ty. Akysz, precz. Chivas regal, siło nieczysta! Idź precz - odsunęła się od niego, a potem, jak gdyby nigdy nic, zerwała się na równe nogi i popędziła w inne chaszcze, niczym najprawdziwsza rusałka.
Kicała sobie przez gęstwinę, hop hop, siup siup do momentu aż się nie wyjebała. A tak się wyjebała, takie to było wyjebanie, że wpadła mordą w zarośla, ówcześnie potykając się o wystający korzeń.
- O jezu, kurwa. Ała, oj jak boli - wymamrotała pod nosem, podpierając się na łokciach. Zadarła głowę i zobaczyła coś... Coś pięknego! Nieopodal znajdowała się chatka cała ze słodyczy. Taka jak z Jasia i Małgosi. Ociekała lukrem, a płot wokół niej zrobiony był z lizaków. - Ollie, kurwa! Musisz to zobaczyć! - wydarła się i wychyliła łeb z krzaków, żeby przyjaciel mógł ją dojrzeć. No gdzie on się podziewał, takie piękności go właśnie omijały, a on przepadł jak kamień w wodzie.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Oni to cali byli piękni i młodzi. Tak piękni, że Ollie to niekiedy zastanawiał się jak to możliwe, że ziemie jeszcze nie spłonęła z tego jebanego ognia jakim pawali, o. A młodzi, no cóż - on to jeszcze będzie długo młody, natomiast Presce klikał już zegar biologiczny, zwiastując poli trzydziestkę - a wtedy to wiadomo już kurwa śmierć puka do drzwi, w krzyżach strzela co sobotę i nawet na nogach się już nie chce chodzić do sklepu, tylko wszędzie winno się jeździć samochodem lub transportem publicznym. Trochę mu było szkoda czasami, że Presley była już taką starą rurą i przez większość czasu wolała cipki, bo w innym wypadku pewnie już dawno by się za nią zabrał.
Chociaż jak tak szarpała go za włosy i wyrywała pięknie zasadzone loki, z których nagle wyrosły kwiatuszki, nie był do końca pewien, by aby na pewno była odpowiednim materiałem na czyjąkolwiek kobietę.
Ała kurwa, szatan to w tobie siedzi, pieprzona świrusko!!!!! — ryknął jak oparzony, starając się jakoś wyswobodzić z jej mocno zaciśniętego uścisku — Puszczaj, puszczaj! Puć jom, powiedziałam puśc jom — no jeśli tekst z W-11 wydział śledczy na nią nie zadziała to biedny Ollie nie miał już więcej pomysłów jak sprawić, by nie wyrwała mu wszystkich, jebanych włosów. No chuj. Najwyżej będzie łysy jak swój stary. I będzie musiał dokupywać sobie tupeciki. Cóż za ból. Całe szczęście, ta jednak puściła, co więcej, uciekając gdzieś w pizdu za krzaki. Marshall popatrzył w jej stronę i zanim pobiegł w tamtym kierunku, opierdolił jeszcze kilka samotnie rosnących grzybków. No przecież nie mógł ich tam tak zostawić, toż to by była istna dyskryminacja.
Pr-eeee-sleeeeee-yyyyyyyyy — wydarł się na całą pizdę, nawołując przyjaciółkę. No jasne, najlepiej to sobie gdzieś pobiec i zostawić kumpla na pastwę losu oraz dzikich zwierząt czających się za drzewami. SUPER. Całe szczęście Ollie znał ją nie od dziś i doskonale wiedział, jak ją do siebie przywołać — Sama tego chciałaś! — rzucił gdzieś w przestrzeń i wdrapał się na wielkiego pniaka dla lepszej widoczności, zrzucając z siebie czarną kurtkę. Odchrząknął głośno i kompletnie ignorując wielkiego pterodaktyla, który właśnie przeleciał mu nad głową (bo przecież widział go na własne oczy), złapał za gałąź imitując mikrofon.
Well, it's one for the money two for the show
Three to get ready now go, cat, go
— ryknął wysokim tonem na cały las, zginając nogi, dłonią łapiąc za czubek głowy, perfekcyjnie imitując Elvisa. No w końcu tylko tak mógł ją do siebie przywołać.
But don't you step on my blue suede shoes
Well you can do anything but
Lay off of my blue suede shoes
— tak to już było - każdy reagował na coś innego. Koty na kici kici, Kaczki na taś taś, a Presley na swojego wiernego patronusa.
Cip cip cip, Presley, cip cip cip.

Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Preska jeszcze kilka lat miała do tej trzydziestki, ale jako osoba po trzydziestce nie mogę się nie zgodzić, że faktycznie coraz częściej łupie w krzyżu, kac jest nie do wytrzymania i człowiek woli pograć sobie w gry niż wyjść do ludzi, jak to robił kiedyś co weekend. Z ekstrawertyka stajesz się introwertykiem i wolisz spędzać czas samotnie, zagrzebując się pod kocykiem i oglądając kolejny odcinek serialu, tym samym pochłaniając cały sezon w jedną noc, bo dla jednego odcinka to nawet nie opłaca się opalać netflixa. Tak to właśnie było po tej trzydziestce.
Wpatrywała się swoimi dużymi, przećpanymi oczami w nieistniejącą chatkę. Źrenice miała wielkie jak australijskie ćwierćdolarówki i chatka wprawdzie istniała, ale niewiele miała wspólnego z wizją Prescott. Owszem, stała tam, ale bardziej wyglądała jak nawiedzony dom, a nie uroczy domek z bajki, w dodatku cały pokryty słodkościami.
Dopiero śpiewy Olliego wyrwały ją z amoku. Czy on właśnie śpiewał Elvisa? Jebaniutki. Dobrze wiedział, że piosenki Króla Rock and Rolla działały na nią niczym płachta na byka. Dlatego Preska odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w kierunku, z którego dobiegał głos kumpla. Przedzierała się przez kolejne zarośla z obitym kolanem, bo nieźle je sobie je zdarła jak wypierdoliła się po mistrzowsku o wystający korzeń, aż w końcu wyleciała z krzaków, z całym impetem wpadając na Marshalla. Ale to z taką siłą, że nim się obejrzeli, to oboje leżeli na ziemi, a właściwie to ona na nim, więc tym razem do Ollie miał twarde lądowanie.
- Nie no, za to Blue Suede Shoes idziesz do domu - oznajmiła, kiedy tak sobie na nim beztrosko leżała. I jeszcze uderzyła go w łeb, tego nie mogła przecież zabraknąć. PAC PAC. - Chodź, muszę ci coś pokazać - i zanim chłopak zdążył zareagować, zerwała się na równe nogi, złapała go za rękę, żeby pomóc wstać i oboje już hasali w gęstwinie. Zium zium. I w końcu, po niewielkich przeszkodach jakim był totalny brak orientacji w terenie panny Prescott, dotarli do tej fantastycznej chatki.
- Czy ty to widzisz? - wskazała wolną ręką na domek, bo palce drugiej dłoni wciąż zaciskała na nadgarstku przyjaciela. - Ollie, czy ty to widzisz? - pytanie, czy on w ogóle widział to samo co ona, a może tak naprawdę miał przed oczami zupełnie coś innego. Oby, kurwa, podzielał jej zdanie, bo jak nie to wpierdol i do lochu.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Wszystko było takie super. Śpiewał sobie elegancko, wywijając nogami i podskakując jak to na prawdziwą gwiazdę rock and rolla przystało, zawadiacko poprawiając bujną czuprynę, kiedy nagle jakiś OGROMNY goryl tak po prostu i bez najmniejszego ostrzeżenia rzucił się na niego. Biedny Olek prawie zawału nie dostał.
Uderzył plecami o twardą ziemię, czując na sobie ciężar zwierzaka. Tarzan jednak z niego nie był kurwa żaden, bo zamiast go po prostu od siebie odepchnąć, a następnie stoczyć walkę na śmierć i życie, którą oczywiście według scenariusza powinien wygrać, on po prostu zaczął piszczeć jak baba. Normalnie, wysoko, histerycznie jak najsztuczniejszy plastik ze sztucznymi cyckami rodem z horroru kategorii B. Istna tragedia.
Nie będziesz mi nic pokazywać, GORYLU — zaczął odganiać się rękami i nogami, dopiero po chwili ogarniając, że przecież goryle nie mówią, a tym bardziej nie mają długich włosów i równo wyregulowanych brwi — P-presley??! — krzyknął równie głośno jak wcześniej piszczał, zapewne odganiając całą okoliczną zwierzynę — Presley, tak za tobą stęskniłem — nie czekając nawet na jej reakcje, przyciągnął dziewczynę do cycka i zamknął w szczelnym uścisku. Taka przyjaźń. Potrzebowali się ujebać po łokcie, żeby w końcu po przyjacielsku przytulić. Co swoją drogą i tak nie trwało zbyt długo, bo ta już złapała go za fraki i zaciągnęła kilka krzaczastych przecznic dalej, pokazując.. no właśnie, co pokazując?
Żartujesz sobie? — spytał z rozdziabanym ryjem na wszystkie strony, nie mogąc uwierzyć własnym oczom — JEDNOROŻCE?!?! — oczy zaszły mu łzami. Prawdziwymi, jebanymi łzami. To nie były zwykle jednorożce, nie nie. To były jednorożce ze świńskim tułowiem, czyli mieszanka dwóch ulubionych zwierząt Olivera. No w mordę jeża — Chodź. Szybko. Presley, musimy na nich pojeździć!!!! — głośny ryk ekscytacji ponownie opuścił jego gardło i nie czekając nawet na reakcje dziewczyny, ruszył czym prędzej przed siebie, wskakując na jednego z przyjaciół z kolorowej krainy świnek, krzycząc donośne WIŚTA WIOOOO, kiedy w rzeczywistości dosiadał niewielkich rozmiarów krzak.
Będziesz się tak gapić czy może dołączysz?! Prrrrrrr… — uspokoił stokrotkę (tak, zdążył jej już nadać imię), żeby na moment zastopowała galop. W końcu nie chciał zostawić przyjaciółki za bardzo w tyle.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
ODPOWIEDZ