Get your motor runnin'
: 09 paź 2021, 01:50
- Czyli dziś poznam nie tylko twojego Harley’a ale i twojego pytona? - Niezwykle niewinne pytanie uleciało z ust panienki Clark, gdy brązowe oczęta wlepiły się w buzię towarzyszącego jej mężczyzny. Zapewne gdyby ktoś posłuchał ich stojąc z boku uniósłby brwi wysoko, wysoko w zdziwieniu bądź parsknął śmiechem na ukrytą w słowach dwuznaczność... Dla Audrey jednak jasnym było, iż żadnej dwuznaczności w jej słowach nie było i zwyczajnie chciała poznać egzotyczne zwierzątko domowe, jakie hodował jej przyjaciel. Śmiało można było to nazwać zboczeniem zawodowym - pani weterynarz nie potrafiła odmówić sobie spotkań z kolejnymi zwierzakami. A zwłaszcza tymi, które czasem przyszło jej leczyć.
Ruszyła więc przed siebie, w kierunku wyznaczonym przez Kellana wprost do jego chatki, samej jeszcze nie do końca wiedząc, gdzie ta leżała. Do tej pory ich spotkania odbywały się głównie w terenie, Sanktuarium bądź farmie Clarków, gdy Audrey wspaniałomyślnie informowała wielkoluda o nowych maluchach, jakie pojawiały się w ich inwentarzu. I całą drogę nie zabrała swojej dłoni z uścisku, uznając ten gest za niezwykle zwyczajny, prosty oraz pozbawiony jakiegokolwiek drugiego dna. Drogę postanowiła wykorzystać na nadrobienie towarzyskich zaległości, wesoło trajkocząc o wszystkim i o niczym; to opowiadała o znalezionym kangurku, to ominiętym przez niego festynie, to snując mgliste plany - jak za każdym razem gdy powracał z morza, całkiem szybko wplatając go w swoją codzienność, zupełnie jakby nie było między nimi miesięcy rozłąki.
A gdy doszli pod niewielką chatkę, panna Clark uśmiechnęła się szeroko.
- Wygląda na przytulną... I masz świetny widok z tarasu! - Skomplementowała jego domostwo nie tylko dlatego, że powinna lecz faktycznie uważając niewielką chatkę za totalnie urokliwą. Brązowe oczęta na chwilę utkwiły w wodzie, szybko jednak przeniosły się na towarzysza gdy, nie puszczając jego dłoni, odstawiała transporterek gdzieś na bok.
- Wiesz, że to naprawdę wiele dla mnie znaczy, prawda? - Upewniła się, chcąc mieć stuprocentową pewność, że przyjaciel jest pewien, iż w pełni doceniała jakże hojny gest, którym była nauka jazdy na motocyklu, w dodatku tym który ten tak bardzo sobie ukochał. Brązowe spojrzenie uważnie powiodło po jego rysach, by finalnie powędrować w stronę motocyklu, a szeroki uśmiech wyrysował się na pełnych wargach panienki Clark. - To od czego zaczynamy? Jestem odpowiednio ubrana? I na pewno będziesz obok, prawda? - Pytania wyleciały z jej ust niczym pociski z karabinu, gdy Audrey próbowała podejść do sprawy jak najpoważniej - wpierw chcąc się upewnić, że posiada wszelkie potrzebne elementy przed przystąpieniem do lekcji. Ekscytacja powoli zaczynała mieszać się z niewielkimi obawami. Bo co jeśli nie da rady? Jeśli coś popsuje? Albo zrobi z siebie totalnie głupią, o czym Kellan mógłby opowiedzieć jednemu z sąsiadów? Nie, z pewnością nie będzie tak źle. Audrey wzięła głęboki wdech, a jej spojrzenie powróciło do buzi towarzyszącego jej mężczyzny. Widać było, iż myśli dziewczyny skupiały się na tym, co za chwilę mieli zacząć robić.
Kellan Jones
Ruszyła więc przed siebie, w kierunku wyznaczonym przez Kellana wprost do jego chatki, samej jeszcze nie do końca wiedząc, gdzie ta leżała. Do tej pory ich spotkania odbywały się głównie w terenie, Sanktuarium bądź farmie Clarków, gdy Audrey wspaniałomyślnie informowała wielkoluda o nowych maluchach, jakie pojawiały się w ich inwentarzu. I całą drogę nie zabrała swojej dłoni z uścisku, uznając ten gest za niezwykle zwyczajny, prosty oraz pozbawiony jakiegokolwiek drugiego dna. Drogę postanowiła wykorzystać na nadrobienie towarzyskich zaległości, wesoło trajkocząc o wszystkim i o niczym; to opowiadała o znalezionym kangurku, to ominiętym przez niego festynie, to snując mgliste plany - jak za każdym razem gdy powracał z morza, całkiem szybko wplatając go w swoją codzienność, zupełnie jakby nie było między nimi miesięcy rozłąki.
A gdy doszli pod niewielką chatkę, panna Clark uśmiechnęła się szeroko.
- Wygląda na przytulną... I masz świetny widok z tarasu! - Skomplementowała jego domostwo nie tylko dlatego, że powinna lecz faktycznie uważając niewielką chatkę za totalnie urokliwą. Brązowe oczęta na chwilę utkwiły w wodzie, szybko jednak przeniosły się na towarzysza gdy, nie puszczając jego dłoni, odstawiała transporterek gdzieś na bok.
- Wiesz, że to naprawdę wiele dla mnie znaczy, prawda? - Upewniła się, chcąc mieć stuprocentową pewność, że przyjaciel jest pewien, iż w pełni doceniała jakże hojny gest, którym była nauka jazdy na motocyklu, w dodatku tym który ten tak bardzo sobie ukochał. Brązowe spojrzenie uważnie powiodło po jego rysach, by finalnie powędrować w stronę motocyklu, a szeroki uśmiech wyrysował się na pełnych wargach panienki Clark. - To od czego zaczynamy? Jestem odpowiednio ubrana? I na pewno będziesz obok, prawda? - Pytania wyleciały z jej ust niczym pociski z karabinu, gdy Audrey próbowała podejść do sprawy jak najpoważniej - wpierw chcąc się upewnić, że posiada wszelkie potrzebne elementy przed przystąpieniem do lekcji. Ekscytacja powoli zaczynała mieszać się z niewielkimi obawami. Bo co jeśli nie da rady? Jeśli coś popsuje? Albo zrobi z siebie totalnie głupią, o czym Kellan mógłby opowiedzieć jednemu z sąsiadów? Nie, z pewnością nie będzie tak źle. Audrey wzięła głęboki wdech, a jej spojrzenie powróciło do buzi towarzyszącego jej mężczyzny. Widać było, iż myśli dziewczyny skupiały się na tym, co za chwilę mieli zacząć robić.
Kellan Jones