studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
z posterunku policji

Drogę do chatki Raine przebyli w zupełnej ciszy, jednak uśmiech przez cały czas subtelny uśmiech nie schodził z ust dziewczyny. Czuła przyjemny spokój, po raz pierwszy od kilku dni nie zaprzątając sobie myśli niczym nieprzyjemnym. Automatycznie przylgnęła do ciała chłopaka, ciasno obejmując go ramionami i odsunęła głowę w bok, przyglądając się niknącym światłom dnia, które mijali po drodze.
W Sapphire River powitał ich już zmierz, a chociaż początkowo chciała kierować Lorcana pod odpowiedni adres, ten wydawał się doskonale pamiętać gdzie powinni jechać z ich pierwszego, czy też raczej drugiego spotkania. - Jesteśmy - oznajmiła, zdejmując z głowy kask i z cichą aprobatą spojrzała na miejsce, które zajął obok zaparkowanego samochodu, który od kilku dni i tak nie ruszał się z miejsca, bo nie był sprawny,
- Wejdziesz? - nie czekając na odpowiedź, bo pytanie było raczej retoryczne, z kieszeni wyciągnęła klucze, wspinając się po schodach chatki. Pchnęła drzwi, zaświecając lampki na tarasie i odwróciła się w stronę Winchestera, lekko się uśmiechając. - Nie jest to może to samo co u ciebie... - bo w porównaniu do jego domu, miejsce Raine było domkiem gościnnym. Od wejścia do kuchni dzieliły ich zaledwie dwa metry, maleńka łazienka po boku pozostawała zamknięta, a salonowa kanapa ze stolikiem została kompletnie pokryta jej notatkami na egzamin, o którym zdążyła kompletnie zapomnieć. Oprócz otwartej przestrzeni można jeszcze było dojrzeć uchylone drzwi do równie ciasnej sypialni, w której znajdowało się łóżko, zajmujące niemal całe pomieszczenie i tylko taras z dwoma leżakami wyglądał na trochę większy od całej reszty. - Wybacz ten bałagan - w pośpiechu zaczęła zbierać porozrzucane po kanapie kartki, żeby w ogóle mieli jakieś miejsce, żeby usiąść i odłożyła je na kuchenny blat.
Zaletą takich małych miejsc było to, że kosztowały zdecydowanie mniej niż mieszkanie, okolica też nie należała do najciekawszych, a do tego wystarczyło zrobić krok, żeby pojawić się w odpowiednim pomieszczeniu. - A właśnie, chcesz się czegoś napić? - z jedzeniem mogło być ciężko, ale do picia mogła zaproponować mu... wodę? Przez ostatnie rozkojarzenie i brak czasu nie myślała nawet o zakupach, zdecydowanie mniej mogąc się pochwalić gościnnością niż Lorcan jeszcze kilka dni wcześniej w jego własnym domu i poczuła się tym faktem trochę zestresowana, w końcu żyła zupełnie inaczej i co, jeśli o wyśmieje i tym razem to on ucieknie?

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Czarna linia drogi poprzecinana regularnie białymi kreskami, gdzieniegdzie była naznaczona siateczką pęknięć, to zapewne wynik wysokich temperatur, co skruszyły warstwę asfaltu im dalej od centrum, tym to zjawisko było częstsze, wręcz złapał się na liczeniu, ileż takich uszczerbków pozornie niewpływających na jazdę zaobserwował w drodze. Niezwykle rzadko jeździł z tak zwanym „plecakiem”, tak zwano pasażera na motocyklu, a przynajmniej w jego stronach. Było to o tyle, co może nie niebezpieczne, ale zwykle niewygodne, jednakże jadąc z Raine praktycznie, gdyby nie trzymała się jego ciała, to nie wyczułby różnicy z nią, czy bez niej. Gdy woził Duncana, to zdecydowanie bardziej odczuwał jego kilogramy. Lubił ten moment, gdy słońca pomarańczowa tarcza chowała się za horyzontem, a świat tonął w mroku, powoli i sukcesywnie, z każdym uderzeniem coraz bardziej, aż wszelka jasność ustąpi miejsca ciemności i jedynie gwiazdy oraz księżyc rozświetlą nocne niebo. Było w tym coś niezwykle relaksującego, w tej jeździe. Niezależnie od środka transportu najzwyczajniej w świecie lubił to. A czując na sobie dotyk kobiety, względem której odczuwał, coś więcej niż tylko sympatię, tym bardziej chwila ta była mu przyjemna. Zaparkowany motocykl obok starego poczciwego złomka prezentował kontrast, jaki motoryzacja zrobiła w ciągu ostatnich dwudziestu lat, ten ogromny krok miał swe ofiary, a jej samochód należał do jednej z nich. Wiedział, że przyjdzie dzień, kiedy uczciwa jednostka przestanie być posłuszna dziewczynie i wówczas będzie musiała sięgnąć do kieszeni po coś nowego. Chciałby wówczas być, przy niej służąc radą i pomocą, a póki co zanotował w pamięci, aby zajrzeć w sprzyjającej okoliczności pod maskę samochodu.
Okolica była czarująca, iście bajkowa. Lekka mgiełka znad podmokłego terenu unosiła się tuż nad taflą wody, księżyc w pełni swą krwistą bladością wyjrzał za czubków drzew, rzucając nikłą poświatę, ale wystarczającą, aby poruszać się w mroku. Przyroda żyła, śpiew nocnych ptaków przerwał ciszę, jaka zapadła po ich przyjeździe, doskonale to rozumiał. Motocykl był dość głośny i brutalny w swym ryku, a to musiało zagłuszyć i uciszyć ptaki, jednak te gdy pozorne zagrożenie minęło, powróciły ze swą melodią. Odkładając kask na tarasie, płynnie zawirował w miejscu z uśmiechem podziwu i radości taksując okolicę oczami pełnymi wesołości. Nie mógł się nadziwić temu miejscu, które miał niemal pod nosem, a tak sporadycznie tu bywał. Rozumiał zagrożenie płynące z bytowania wśród tej dzikiej i niebezpiecznej fauny i flory, lecz miało to w sobie jakiś urok. Gdy żółte – ciepłe światło lampek rozjaśniło mrok, mogła dostrzec wyraz zachwytu na jego twarzy. – Jak tu pięknie – był głuchy na jej pierwsze słowa, dopiero po czasie orientując się, że coś do niego mówiła i posłał jej przepraszający uśmiech. – Ależ to nic! – odpowiedział natychmiast, nie chcąc, by się przejmowała taką drobnostką. Chciał ją powstrzymać przed tym pospiesznym sprzątaniem, ale wiedział, że to nic nie pomoże i będzie ją to dręczyło, więc stał, patrząc na jej klimatyczny domek. – Nie, dziękuję – miał wrażenie, że odsłoniła przed nim, coś więcej niż mógłby tego oczekiwać. Zaproszenie do domu, chociaż pozornie normalne w tym przypadku okazywało się przynajmniej w jego odczuciu niezwykle intymne. Pokazywała mu nie tylko, to jak żyje, ale jaka jest, to ją odzwierciedlało, każdy przedmiot, każda cząstka tego miejsca, to była ona. Dlatego patrzył z taką fascynacją. Chcąc przetrawić to wszystko, a informacje zalewały go, z każdej strony powodując lekkie przeciążenie systemu. Dedukcja mieszała się z analizą i domysłami. Szare oczęta przeskakiwały od jednego kąta, do drugiego rejestrując, każdy szczegół, aż wreszcie spoczęły nie niej. – Jesteś niepowtarzalna – unikalna, i jedyna w swoim rodzaju, tyle słów, a tak mało powietrza w ustach, by wydusić je wszystkie za jednym razem. Podszedł do niej pewniej, jakby tańczyli jeden z tych latynoamerykańskich, niezwykle pociągających swą seksualnością tańców. Ujął ją w talii i pocałował, bez podchodów, bez gry, po prostu chciał tego.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Zaaferowana zbieraniem notatek i, przy okazji, pustych puszek po energetykach, nie zauważyła w ogóle zaciekawienia Lorcana, chociaż było zupełnie zrozumiałe. Porozwieszane na ścianach zdjęcia, półki zastawione książkami, z których większość co prawda stanowiły podręczniki i popularno-naukowe dzieła, a do tego przeróżne bibeloty, typowe zbieracze kurzu, które jednak miały dla dziewczyny jakąś historię i ciężko było się jej ich pozbyć. Była typowym zbieraczem, a dzięki swojej własnej przestrzeni, miała gdzie te wszystkie rzeczy upchnąć. Część z dawno nie działających już sprzętów czekała przy maleńkim biurku, w którego szufladzie znajdowały się najpotrzebniejsze narzędzia, na jego blacie natomiast leżał stary zegar - projekt, za który zabrała się w zdecydowanie złym momencie, rozkładając go na części pierwsze i nie mogąc znaleźć czasu na ponowne złożenie.
Lubiła tę swoją chatkę, która była odzwierciedleniem niemalże każdej strony jej osobowości, ale rzeczywiście rzadko zapraszała tu kogokolwiek, częściowo przez okolicę i to, że wszędzie indziej łatwiej było dojechać, a częściowo przez uczucie, które towarzyszyło jej właśnie w tej chwili, kiedy szybko rzucała okiem po małym salonie, zastanawiając się, czy może znaleźć coś jeszcze, co powinna schować przed Winchesterem, nie dlatego, że chciała być bardziej tajemnicza - w końcu właśnie pokazała mu wszystko, jak na tacy, ale dlatego, że znacznie jednak wygląd jej domu odbiegał od tego, czym mógł się pochwalić Lorcan i chociaż nigdy specjalnie nie przejmowała się pieniędzmi, ani wartością materialną przedmiotów, przejmowała się teraz jego opinią.
- Na pewno? - w końcu chciała być równie dobrym gospodarzem, ale sama chyba bardziej spragniona była bliskości, niż wody, więc wcale dłużej nie nalegała, obserwując jego oczy, a przez myśl przeszło jej, że jeszcze ani razu nie widziała go w dziennym świetle słońca. - Myślę, ze jest taka szansa - odpowiedziała uśmiechem i wstrzymała oddech, widząc jego kroki, a kiedy ciepłymi dłońmi dotknął nagiej skóry na jej plecach, głośno wypuściła powietrze, poddając się temu momentowi. Tym razem nie musieli przerywać, ani przejmować się ewentualnymi gapiami, a nawet jeśli, nie zaprzątała sobie tym w ogóle głowy.
O niczym chyba nie myślała, powoli przesuwając dłońmi po cienkim materiale koszuli Lorcana, od brzucha, aż do ramion, na jego karku opierając palce, jakby chciała go jeszcze bliżej siebie przyciągnąć, choć i tak nie było już między tą dwójką żadnej przestrzeni. Poczuła przyjemne ukłucie w brzuchu, kiedy raz za razem ich usta się dotykały i aż nie potrafiła się od niego oderwać. Ta sytuacja wydawała się jej być zupełnie naturalną, jakby to właśnie mieli robić od samego początku i chociaż pewnie nigdy nie miała mu tego powiedzieć, cieszyła się, że nie dopełnił formalności w pracy, bo kto wie, kiedy los znów połączyłby ich ścieżki? - Tym razem powinniśmy - szepnęła, przymykając powieki i zaczepnie dotknęła czubkiem nosa jego nosa, nie chcąc ani na moment przerywać ich kontaktu.
Był przyjemnie ciepły i do tego delikatny, a chociaż jeszcze kilka godzin temu była na Winchestera absolutnie wściekła, mając mu za złe tanie zagrywki, bo tak to wszystko wyglądało w jej głowie, teraz po prostu czuła się z nim dobrze i chciała na dłużej zapamiętać tę chwilę, w której nie przejmowała się niczym - ani zbliżającym się następnego dnia egzaminem, ani czymkolwiek więcej. - Zawsze do pracy chodzisz w krawacie? - złapała wąski pasek materiału między palce, przenosząc powoli spojrzenie na twarz jego właściciela, bo przez to, że ich krótka znajomość była tak intensywna w emocje, miała wrażenie, że zna długo dłużej, jednocześnie będąc ciekawą takich na pozór błahych rzeczy.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Chatka skryta w leśnej gęstwinie, tuż na skraju mokradeł, była niewątpliwie urokliwym miejscem, które budziło przyjemne skojarzenia, acz zarazem niemożliwością, było zapomnienie, o jakże istotnym fakcie przebywania w Australii i życia ze świadomością, iż za krzaczkiem może wylegiwać się niezwykle niebezpieczny gatunek węża lub zażywając kąpieli na płyciźnie rzeki, niebacznie wkroczy się na terytorium krokodyla, było to najzwyczajniej w świecie igraniem z losem, ta zabawa w „rosyjską ruletkę” z początku, mogła każdego przerażać, lecz z biegiem lat ludzie i zwierzęta nauczyli się żyć w jakiejś prowizorycznej symbiozie. Nie mógł jednak całkiem wyplenić z umysłu poczucia strachu, jaki nawiedzał go na myśl, iż przez nieuwagę, czy pod wpływem roztargnienia pewnego dnia Raine spotka na swej drodze, któregoś z mniej przyjaznych mieszkańców okolicznych zarośli. Bał się o nią, najzwyczajniej w świecie.
Obraz, jaki widział w jej domu – ta paleta chaotycznych, niepasujących częstokroć do siebie rzeczy i przedmiotów, była odzwierciedleniem jej samej. Pojął to momentalnie, zaraz, gdy tylko baczniej si, przyjrzał wnętrzu, zrozumiał, iż to, co tu widzi, to w jakimś stopniu obraz jej duszy, stąd brała się, ta uwaga, ostrożność i ciekawość. Szare tęczówki przeskakiwały z jednego punktu na drugi, zapamiętując i jednocześnie odkrywając nieznane na mapie, jaką stanowiła Raine Barlowe. Uśmiechając się niemal pełnią szczęścia wymieszaną z zaciekawieniem, chciał doświadczyć jej codzienności, tego co robiła zaraz po przebudzeniu, gdzie się czesała i jadła pierwszy posiłek, jak wyglądało jej popołudnie i wieczór, niemal wyobrażał sobie, jak leży na sofie czytając notatki, gdzieś z boku na stoliczku stygnie powoli kawa, a jej opar unosi się ku żarówce rzucającej ciepłe, żółte światło na niewielką przestrzeń salonu. Ta wizja, była niemal realna i wiedział, że gdyby kiedykolwiek, mógł ją w takiej pozycji przyłapać, to chętnie usiadłby w drugim kącie pokoju i patrzył na nią, od czasu do czasu wracając wzrokiem do przerywanej lektury, czy przeglądu informacji na telefonie.
Bardzo przytulnie tu – zawiesił w pół zdania głos, by dokończyć, uśmiechając się pogodnie. Czuł, że pobija własny rekord z tym wyrazem twarzy, ba jeszcze mu tak zostanie! To wówczas by się w pracy zdziwili, gdyż tam praktycznie w ogóle się nie uśmiecha, a przynajmniej nie tak serdecznie i ciepło, jak czynił to względem niej. To dziwne, jak dwoje pozornie obcych ludzi, przez kapryśny los stają się sobie tak bliscy, bez specjalnie długiego stażu znajomości, czy kilkugodzinnych rozmów o życiu, tak po prostu. Czuł względem niej sympatię podyktowaną serca podszeptami i coś jeszcze, była to myśl tak ulotna, jak poranny wietrzyk, co w swej delikatnej naturze, nawet nie strącił rosy, co osiadła na źdźbłach trawy, a jednak dopadł ją i rozszyfrował, pragnienie bliskości. To potęgowała, a każde następne spotkanie sprawiało, że chciał zakosztować tego jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, niemal aż do bólu, co być może otrzeźwi zamglony czarem zauroczenia umysł. Wątpił jednak, aby ta sztuka się udała. Znał siebie i wiedział, że jeśli coś takiego zakiełkowało w jego głowie, to prędko owładnie całe ciało, niczym gorączka, trawiąc od środka. Winchester w swym bucowatym i często wyniosłym postrzeganiu otaczającej go rzeczywistości, w środku, w samym epicentrum, był wrażliwy na podrygi serca, zwłaszcza kiedy te wygrywało tak przyjazną melodię, nie mógł się jej oprzeć w swym cierpieniu i napiętnowany widmem straty, czuł potrzebę bliskości z drugim człowiekiem, a że był taki, jaki był, to chwile takie, jak ta nie trafiały się za często, praktycznie nigdy. Dlatego patrząc na Raine, czy to w półmroku własnej sypialni, gdy promienie nadchodzącego świtu rozjaśniały ciemność, która ich otuliła, czy to teraz, gdy skąpani w blasku światełek, trwali w najczystszym wyrazie uwielbienia, pośrodku saloniku, nie mógł się odpędzić od natrętnej myśli, że to wyjątkowa dziewczyna.
Nie chcę, byś czegokolwiek żałowała – jeśli kazałaby mu czekać, zrobiłby to, jeśli poprosiłaby o sorbet malinowy, zrealizowałby prośbę, był w stanie wiele dla niej zrobić, w tej chwili słabości. Dotknięcie czubków nosów wywołało iście dziecięcy uśmiech na twarzy Lorcana, ten wyraz radości po raz pierwszy dane było jej oglądać. Jej pytanie wyrwało go z zadumy, w jaką popadł wpatrzony w obraz jej osoby. – Tak, jestem agentem, a nie krawężnikiem, muszę odpowiednio wyglądać – iskierki w oczach zdradzały wesołość, acz nie mógł sobie odmówić kąśliwej uwagi względem kolegów z policji.
Dotykając nagiej skóry na wysokości talii, przesunął nieznacznie dłonią w górę, chowając palce pod materiał stanowczo zbyt kusej koszulki, chciał pytać nawet, czy ta skurczyła się w praniu, aczkolwiek nie miał pewności, czy przypadkiem od nowości taka nie była, a nie chciał uchodzić za ignoranta świata mody. – Na pewno, nie musisz się uczyć? – Spojrzenie, jakie jej posłał, było z natury, tych poważnych, z którego znikła cała wesołość i krotochwila. – Mogę poczekać – rzucił pospiesznie, chcąc uspokoić ją, że nawet jeśli coś, to on mógłby, dobrze się bawić patrząc na nią, gdy się uczy. Pogładził jej włosy, bawiąc się nimi lekko i pozwalając, aby czarne pukle wypływały spomiędzy jego palców. Zafascynowany tą czynnością całkiem przeniósł spojrzenie na dłoń i kruczoczarne włosy.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Czego chciała Raine Barlowe? Podobała się jej ich bliskość, niewymuszony dotyk, zupełnie naturalne dopasowanie do siebie dwóch ciał i cisza, w której na próżno było szukać śladów niezręczności, przerywana krótkimi zdaniami. Podobał się jej ten Lorcan, jego spojrzenie, ułożenie dłoni na ciele dziewczyny i miękki dotyk ust, za sprawą którego niemalże miękły jej kolana, a jednak wcale nie przeszkadzało jej, że cały czas stoją pośrodku małego pomieszczenia, choć już dawno mogliby się przenieść w inne miejsce.
- Żałuję tylko, że ostatnio nie zostałam dłużej - mruknęła cicho, znów wracając do wieczora, który zdawał jej się być przełomowym w relacji tej dwójki, nawet jeśli był zaledwie ich trzecim spotkaniem. Żałowała też, że nie dała się ponieść chwili, wycofując się, gdy ich usta dzielił zaledwie jeden delikatny ruch, ale z całą pewnością mogła powiedzieć, że warto było poczekać na ten pierwszy pocałunek. Na posterunku oboje byli trzeźwi i mogli podejmować działania bez żadnych wspomagaczy, a dzięki temu nie miała wątpliwości, że tego właśnie w tym momencie potrzebowała i wyglądało na to, że nie była w tym poczuciu odosobniona.
Nie wiedziała jednak jak daleko jest w stanie się posunąć. Miała ochotę sięgnąć do guzików koszuli Winchestera i rozpiąć je po kolei, żeby dłońmi badać ciepło jego ciała bez żadnych barier, ale jednocześnie wiedziała, że jej wszystkie poprzednie relacje opierały się głównie na kontakcie fizycznym i przed tym powinna się wzbraniać. Choć naiwnie uważała, że jej pierwszy poważny związek był oparty na uczuciu, pomyliła się tak bardzo, kiedy były chłopak wręcz spoliczkował ją stwierdzeniem, że to tylko seks. Potrzebowała w życiu czegoś więcej i czy bardzo głupim było mieć nadzieję, że stojący przed nią w tym momencie mężczyzna może jej to dać?
Powinna być ostrożniejsza, ale doskonale wiedział co powiedzieć i zrobić, żeby mieć ją w kieszeni. Przy nim nie przejmowała się swoimi zasadami i pilnowaniem reakcji, beztrosko oddając się chwili, która dla Raine mogłaby trwać wiecznie, tak jak teraz stali, w zawieszeniu, nie wiedząc co zwiastuje kolejny ruch.
- Najlepiej wyglądasz z uśmiechem - sięgnęła palcami do jego ust, żeby kciukiem przesunąć po dolnej wardze, jakby zapamiętując jej dotyk, charakterystyczny grymas. Niezależnie od tego, czy miał na sobie zwykłą koszulkę, czy krawat, nie można mu było odmówić bycia przystojnym mężczyzną, ale właśnie kiedy wykrzywiał usta w uśmiechu, podobał się jej najbardziej i sprawiał, że serce dziewczyny biło jeszcze szybciej.
Głośno westchnęła, pod wpływem jego dotyku, przysuwając się jeszcze bliżej i przymknęła powieki, rozkoszując się delikatnym łaskotaniem nagiej skóry. - Wiesz, zdecydowanie lepiej żartujesz od Duncana - rozbawiona uśmiechnęła się na jego poważne spojrzenie. Czy powinna się uczyć? Bez wątpienia, o czym stanowił stos notatek na kuchennym blacie i uciekający czas, który dzielił ją od jutrzejszego egzaminu. W planach miała zarwanie nocy, żeby wystarczająco dobrze przygotować się do materiału, ale już kiedy przyciągnął ją do siebie po raz pierwszy tego wieczora, w swoim gabinecie, wiedziała, że plan ten ulegnie zmianie. - Myślę, że ciężko byłoby mi się skupić, kiedy jesteś obok - odpowiedziała zgodnie z prawdą, kręcąc powoli głową. Nie wyobrażała sobie przerzucania kolejnych kartek, gdy Lorcan był tuż obok, wręcz na wyciągnięcie ręki, nie dziś. Jednocześnie nie chciała, żeby sobie poszedł, a nawet gdyby to zrobił, pewna była, że nie zasnęłaby spokojnie w nocy. - Ale jestem dobrą uczennicą, jakoś sobie poradzę - to też była prawda, bo Raine przykładała się do swoich studiów, w dużej mierze ze względu na to, że prawdziwie ją interesowały, z drugiej jednak strony wiedziała, że wysoka średnia może się jej przydać, więc ten jeden raz mogła sobie odpuścić, prawda?
- Zostaniesz na noc? - zapytała, niepewnie jednak, nie wiedząc, czy on nie miał lepszych planów, ale chciała zasnąć, czując bicie jego serca, przegadać jeszcze całe mnóstwo rzeczy i dowiedzieć się o nim jak najwięcej, bo nic w tym momencie nie ciekawiło dziewczyny bardziej jak jego historia, poza tym ton jego głosu działał na nią kojąco, pozwalając jej zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. - Tylko tego musielibyśmy się pozbyć - znów złapała za krawat, który w pewnym sensie ją onieśmielał, bo choć Lorcan w swojej wyniosłości i tajemniczości sprawiał, że chciała odkryć go tylko bardziej, formalny strój nie do końca pasował jej do czarujących uśmiechów, którymi dzisiaj ją obdarowywał.- Co ty ze mną robisz? - pokręciła powoli głową, ujmując twarz Winchestera w dłonie i przyciągnęła go do siebie, tym razem całując pewniej, bez początkowej ostrożności i wahania, bo wiedziała, że tego właśnie chce, że tego potrzebuje, pozostawało mieć tylko nadzieję, że on czuje to samo.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Urok chwili obezwładniał umysł, który gotowy niespodziewanie rozbudzić uśpiony rozsądek Winchestera zaprotestuje, kładąc kres tej bliskości, temu czemu się poddawali, tak bez reszty, zatraciwszy wszelką logikę w postępowaniu i oddając się sobie wzajemnie. Sporadycznie ukazywał przed światem „te” oblicze, niemal dobrego i beztroskiego człowieka, ba widząc malującą się, wesołość w oczach barwy górskiego jeziora, można pokusić się o określenie go mianem, nawet marzyciela i ten, kto by to zrobił wielce, by się nie pomylił, a przynajmniej na ten moment. Szczęście jednak było monetą nieprzewidywalną, a los, ten okrutnik, co bawił się życiem ludzkim, jak marionetkami, na przedstawieniu pełnym trosk i wątpliwości, odnajdywał, zdawać by się mogło, niezrozumiałą satysfakcję z widoku cierpienia malującego się na twarzach prostych ludzi. Wątpliwości rodziły się z wolna, a każda z nich zasiana szybko obrosła w kolejne i kolejne, aż nie było końca. Tłumił w sobie pesymizm i angielski humor wiedząc, że sytuacja jest zbyt bajkowa, aby nagle przerwać ją czymś tak ponurym. Nie chciał zabijać chwili, lecz wiedział, gdzieś w głębi, że im więcej uczucia przeleje na dziewczynę, na tą niepozorną i zaskakującą kobietę, która od pierwszego spotkania go oczarowała, tym bardziej będzie cierpiał, kiedy niespodziewanie zniknie z jego życia. To najczystszy strach, przed stratą, zasiany w dzieciństwie przez całe życie dawał o sobie znać, był jak cholerne piętno, którego nie potrafił się pozbyć. A jednak głosik nadziei, wcale go to nie zdziwiło – przemawiający, miękkim kobiecym altem – uspokajał i dawał iluzję bezpieczeństwa, której zabrakło w tak wielu innych, zbliżonych momentach.
Wówczas czar nocy powoli pryskał, a światło poranka ukazałoby me prawdziwe oblicze – uśmiechnął się, czarująco wbrew wewnętrznej batalii tyczącej zaufania i świadomego ryzyka oddania czegoś więcej, niż tylko ciała w jej objęcia. Czy, gdyby byli bardziej doświadczeni stażem w przebywaniu ze sobą, zmieniłoby się coś, na tym polu? Wątpił w to. Znał się na ludziach i potrafił ich zweryfikować bardzo szybko, a patrząc na ciemnowłosą, miał nieodparte wrażenie, że jeśli nie teraz, to za kilka tygodni, byłaby gotowa skoczyć za nim w wir największej zawieruchy, byle tylko nie pozostawiać go samego. Widział to w jej oczach i to mu wystarczyło.
Cielesność niegdysiejszych spotkań i urokliwe noce przepełnione żarem naturalnego pożądania, lecz pozbawionego czegoś istotnego, jakiejś namiętności i uczucia sprawiały, że wszystkie działania, były wręcz mechaniczne, a z nich przyjemność zadowalała jeno na chwilę, gdy po wszystkim towarzyszące uczucie, raczej było bliskie zmęczeniu fizycznemu, niżeli satysfakcji z odbytego stosunku. I nie twierdził, że było to złe, jednakże poszukując głębi emocjonalnej, nie natrafi się na nią w miejscu, które było zamknięte na ten rodzaj uczucia. Samemu nie szukał, nigdy miłości, nie robił nic wbrew sobie, to miało oszczędzić zawodu rozczarowania i smutku, czerpał raczej przyjemność z niezobowiązujących spotkań i relacji, które pielęgnował, lecz nie przekraczał w nich jasno wytyczonej granicy, aby przypadkiem zrodzone uczucie nie przesłoniło mu celu, jakim była praca, to ona zbierała główne laury i zainteresowanie Winchestera, czy jednak teraz w obliczu kogoś, przy kim serce, niemal wyskakuje z klatki żeber, to się zmieni? Obawa, że mógłby stać się gorszym federalnym, tylko przez wizję, samą iluzję szczęścia, budziła w nim niepokój.
Dziękuję, tobie również z nim do twarzy i chciałbym, abyś ten jeden, mogła zarezerwować tylko dla mnie – tak egoistyczna prośba wbrew temu co rozsądek podpowiadał, była bezapelacyjną odmową, narzuconych przekonań. Chciał zaryzykować i oddać się nieznanemu. Był ciekaw w konsekwencji, co z tego wyjdzie. Lubił jej bliskość, to kiedy pokonała barierę tych kilku centymetrów, aby znaleźć się, przy nim sprawiało, że dreszcz podniecenia przeszył go i sprawił, że włoski na karku podniosły się. Zaskoczony tym, jak silnie reaguje na jej ciało, obawiał się nagle, że wystarczy, aby w tej bliskości zakołysała biodrami, a swojego stanu nie zdoła skryć.
No jasne, rozmawiałaś z nim. Gnojek słowem mi nie pisnął, och ja już sobie z nim pogadam – udał złość wprawdzie nieporadni, bo mizernym był aktorem. – I co… pewnie mnie obgadywał? – Spojrzeniem zboczył z kursu hebanowych oczu na nieco inne walory jej sylwetki, stąd nawet niemy zachwyt widoczny na jego twarzy, gdy mógł z takiego bliska, niemal dotykając piersią, jej krągłości patrzyć na nie. Wrócił niechętnie do jej oczu, czując jak policzki zalewa fala karmazynu.
Wierzę ci, ale to tylko jeden raz – zaznaczył, bo bał się, o nią. Nie chciał, aby utraciła szansę na świetne wyniki, tylko przez fakt spotykania się z nim, a i ona musiała wykazać podobną cierpliwość względem niego, tak wiele rzeczy mieli sobie do omówienia, chciał jej wszystko powiedzieć, zapytać o tak wiele spraw, ale nie zdołał zabrać głosu, bo znów uprzedziła go. Zdołał jedynie potwierdzić kiwnięciem głowy na jej pytanie, by po chwili podążyć za wzrokiem, natrafiając na krawat i uśmiechnął się czarująco. – To nie stanowi problemu – zrobił krok w tył, chcąc zadbać, by miała lepszą perspektywę i powoli zaczynał zabawę ze zdejmowaniem tego dodatku do codziennego stroju. Wolno sunąc po kołnierzyku i odchylając go, bawiąc się delikatnym materiałem, pokazując sprawność i zwinność drobnych dłoni, aż wreszcie wysupłał się z więzów przyzwoitości i rzucił niedbale krawat w przestrzeń, lecz bynajmniej na tym nie poprzestając, zaczął rozpinać guziki koszuli. Palce poruszały się już tutaj znacznie pewniej – sprawniej, znacząc swą drogę i dochodząc do rozwiązania tej nieprzyjemnej warstwy ochronnej. Jej słowa tak zgrane z jego ruchami sprawiły, że posłał jej uśmiech i jednocześnie zarumienił się lekko. Czując jej dłonie na twarzy, uświadomił sobie, że wcale nie musiała poruszać biodrami, ocierając się o niego. Pocałunek, tak namiętny w swym pragnieniu bliskości sprawił, że niemal odpłynął w krainę zapomnienia. Obejmując ją, po czasie na wysokości talii trzymał ją, jakby w obawie, że może zaraz uciec.
Raine, nie chcę wykorzystać sytuacji, możemy równie dobrze porozmawiać – zaczął, szeptem odrywając się lekko od jej ust i spojrzał na nią poważnie. Nie puścił jej jednak. Wiedział, że słowa te płynęły z rozsądku i to ostatnia bariera, jaka go powstrzymywała, przed wyzbyciem się wszelkich obaw.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- W świetle dnia jesteś innym człowiekiem? - czy to nie nocne oblicze było tym najprawdziwszym? Kiedy człowiek pod wpływem zmęczenia coraz mniej pilnował swojego wyobrażenia, ulegając mrokowi i stawał się sobą bez żadnych dodatków, bez siły, żeby dalej móc udawać, podatny na zbyt wiele niebezpieczeństw, podejmując decyzje, przed którymi wcześniej potrafił się hamować.
Noc jednak sprzyjała tej dwójce, prowokując każde ze spotkań, a chociaż niekoniecznie zaczynały się pozytywnie, szczególnie dla Raine, nie mogła powiedzieć, ze nie jest zadowolona z tego, co wynikło i kto wie - gdyby wtedy ktoś nie próbowałby wyrwać jej torebki, może nie staliby teraz w swoich objęciach, a jej myśli od jakiegoś czasu nie zajmowałby przystojny policjant, którego ciepło i troska zauroczyły ją już na samym początku, a pocałunki tylko spotęgowały potrzebę dalszego kontaktu.
- Dzisiaj wszystkie są zarezerwowane tylko dla ciebie - odparła, kolejnym z uśmiechów racząc jego oczy. Te wszystkie, które posyłała w stronę Lorcana sięgały oczu, zaznaczając sieć drobnych zmarszczek wokół i wyraz w nich, który niezaprzeczalnie potwierdzał szczerość tego gestu. Nie mogła się powstrzymać od nieustannego unoszenia kącików ust, ani na chwilę nie poważniejąc w tej chwili. Była szczęśliwa, nawet jeśli tylko w ten wieczór i złudzenie bezpieczeństwa miało być ulotne, chciała trwać w tym uczuciu, wypełniającym jej całe ciało, elektryzującym.
- Często przejmuje nad ranem twoich gości? - rzuciła żartobliwie w odpowiedzi, ani trochę nie chcąc sugerować, ze takich ma często. Początkowo skrepowana poznaniem jego brata, doceniła jego gościnność, a przede wszystkim zaoferowaną kawę. - Jakoś tak oboje nie mogliśmy się oprzeć, ale prawie nie dał mi dojść do słowa, taki był gadatliwy - dodała jeszcze, próbując udawać powagę, bo ani na chwilę nie zająknął się na temat Lorcana w negatywnym znaczeniu, ona też by na to nie wpadła, nie mając mu nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie. - Nawet go polubiłam - młodszy Winchester miał coś w sobie, co sprawiło, ze myślała o nim pozytywnie. A może to tylko jego kawa i spaghetti?
- Wierzysz mi tylko ten raz? - oczywiście wyłapała sens jego słów, a sam fakt, ze był choć minimalnie przejęty edukacją dziewczyny był niezwykle… miły. Kto wie, może jeszcze kiedyś opowie mu o tym co właściwie studiuje i co ją pasjonuje, a on przy okazji nie zaśnie, całkowicie znudzony? Nieme potwierdzenie przyjęła czułym pogładzeniem ramion mężczyzny, ciesząc się, że w ten sposób kupili sobie kilka godzin wspólnego czasu, a kiedy obudzi się rano, on dalej będzie obok, tak samo prawdziwy jak teraz. - Nie? - sama już chciała sięgnąć do wiązania krawata, ale zamiast tego z uwaga przyglądała się jego dłoniom, odruchowo przegryzając wargę, cicho podziwiając rozpinanie kolejnych guzików koszuli, która zdecydowanie przeszkadzała jej w jeszcze pełniejszym odczuciu bliskości chłopaka, co od razu postanowiła sprawdzić, przy pocałunku zapuszczając się na jego klatkę piersiową, czując bicie serca pod palcami i przyjemne ciepło ciała.
- Czyżbyś szukał wymówki do nadrobienia popołudniowej herbaty? - nie miała pojęcia czy rzeczywiście codziennie ją pijał, ale może paradoksalnie gorący napój mógł nieco ostudzić ich nastroje? - Dobrze - skinęła głową bez przekonania, ale miał rację, zmierzali jasno w jednym kierunku, a ona nie chciała całkowicie oddać się zapomnieniu, chociaż jednocześnie tak ciężko było się jej oderwać od ciała Lorcana.
Przelotnie musnęła ustami jego odkryty obojczyk i powoli wyswobodziła się z objęć, tylko na kilka kroków, wstawiając wodę na wspomnianą przez siebie herbatę. Mały dom miał swoje plusy, jak na przykład teraz, kiedy wyciągając z szafki kubki, mogła go stałe obserwować. - Zaraz wracam - powiedziała cicho, kierując się do łazienki. Szybkie spojrzenie w lustro i dotknięcie swoich rozgrzanych policzków wywołało kolejny z uśmiechów na twarzy Raine, która tym razem wcale nie oprzytomniała od chłodu wody z kranu, wręcz przeciwnie. Zrzuciła z siebie ubrania, dając miejsce większej wygodzie, jaką dawała jej piżama. Cienkie ramiączka koszulki odznaczały się na jej ramionach, okalając dekolt koronkowym szlaczkiem, a nogawki spodenek nie zakrywały dużo więcej niż to, co koszulka która poprzednim razem jej ofiarował. Tym razem jednak nie było w postawie dziewczyny nawet cienia wstydu, może zaledwie odrobina nieśmiałości, kiedy nie wiedziała do czego się posuną, ale wiedziała, ze cokolwiek założy sobie w tej chwili samotności, zostanie zburzone kiedy tylko do niego wróci i jeśli ktoś miał większa szanse, żeby się pilnować, tej nocy był to Winchester.
Wróciła do kuchni w tym samym momencie, w którym woda w czajniku skończyła bulgotać, zwiastując swoją gotowość. - Jestem - zaanonsowała, jakby miał przegapić jej pojawienie się. - To od czego zaczynamy? - chciała zapytać go o wszystko, poznać całego, niecierpliwie odkrywając kolejne karty. - Którą stronę łóżka wolisz? - chociaż uśmiechnęła się całkiem niewinnie, w jej tonie głosu nie było nic z niewinności, przy pozornie błahym pytaniu. Chwyciła oba kubki w dłonie i podeszła powoli do kanapy, znacząco wskazując ruchem głowy na miejsce obok siebie.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Zgadza się. – Przytaknął, z poważną miną wysilając się w pełni, aby powieka, ani warga mu nie drgnęła w wyrazie hamowanej wesołości. – Widzisz, za dnia zmieniam się w upartego, bucowatego i nieprzyjemnego w obyciu pana w białym kołnierzyku – posłane spojrzenie, tylko przez ulotną chwilkę zachowało planowany wyraz, gdyż ten nagle pękł, krusząc się, jak tafla lustra, przy spotkaniu trzeciego stopnia z podłogą. Wesołość nie opuszczała go tej nocy, a chociaż początkowo, gdy rozmawiali na komisariacie, odczuwał względem dziewczyny znacznie odbiegające od obecnych uczucia, to teraz miał wrażenie, jakby to było daleką przeszłością, o której już wprawdzie mógł zapomnieć.
No proszę… – nie posiadał się z radości, była w tym wszystkim tak swobodna i naturalna, że obserwowanie jej należało do jednej z przyjemniejszych rzeczy, jakie go spotkały w ostatnich tygodniach. Łapiąc się coraz częściej na myślach, iż mógłby częściej i w innych również miejscach widzieć ten wyraz szczerego szczęścia, wręcz być tym zapalnikiem i jednocześnie powodem ich eksplozji na jej ustach. Tak urzekająca sprawiała wrażenie, całkowitego przeciwieństwa Lorcana, on sam nie pamiętał, kiedy ostatni raz był taki wesoły. Od miesięcy zalegał nad pracą, a widmo prowadzonych spraw odbijało się na jego kondycji psychicznej, przez co miał poczucie, jakby stracił ostatnie gramy wesołości, na rzecz powszechnego i zwyczajnego sobie grymasu powagi mieszanej z lekką wyniosłością w sposobie bycia, jaka wypływała w dużej mierze z dumy, jaka zaszczepiona we wczesnych latach życia przepełniała szlachetne serce młodzieńca, ale i pewności siebie w podejmowaniu działań w pracy. To był jego świat, bez problemu się w nim odnajdywał, a władcza postawa i autorytet rosły z dnia na dzień, ze śledztwa, na śledztwo. Wedle niektórych starszych kolegów – ociekał niezaspokojonym głodem ambicji, jak wilk, co konsekwentnie ściga swą ofiarę, pomimo zmęczenia i niewygody, a gdy wreszcie zatapia kły w ciele, z którego ulatuje życie, gdy czuje gorącą posokę wypełniającą paszczę i wreszcie, kiedy wygryza pierwszy kawał mięsa, nie fetuje, nie wyje z triumfu – zachowuje powagę i dostojne milczenie, wiedząc, że gdy zmora głodu ponownie zaświecie w oczy, znów wybiegnie na szlak. I tak było w przypadku Winchestera, każde śledztwo, było jak polowanie, niezależnie jak długo by ono nie trwało, to w konsekwencji zostaje wreszcie zamknięte i akta sprawy lądują na półce, a on skupia się już na kolejnej sprawie.
Sporadycznie – odpowiedział, z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy odpowiedź była niebezpieczna i mogła sprawić, że nabierze względem niego podejrzeń, o które łatwo, gdy temat schodził na takie tory. – Lecz, nigdy tak miłych, jak ty – dodał, uśmiechając się skromnie, czując, iż czarujący, czy szelmowski uśmiech w tym momencie byłby zgubną zagrywką, zbyt pewnego siebie, a nie chciał na takiego uchodzić. Wolał, aby myślała, że to praca stanowiła główną i właściwą jedyną kandydatkę (poza nią, naturalnie) do zarządzania nocami agenta, było to znacznie prawdziwsze i… szczere. Uśmiechał się, na myśl o bracie wiele mogło ich różnić, ale zawsze pozostawali rodziną i niezależnie od wszystkiego świadomość, iż mogą na siebie liczyć w trudnych chwilach, była niezwykle budująca. – Nawet? Hmm… mnie, też „nawet” lubisz? – Spojrzał na dziewczynę z góry, jaką dawało mu te kilka centymetrów przewagi i uczciwie musiał przyznać, że nigdy nie spotykał się z prawie równą mu wzrostem kobietą, fakt… sam nie należał do wysokich facetów, raczej prezentował mocno średni wzrost, a nawet niski, więc to było całkiem miłe doświadczenie. – Tę, już wypiłem, wypraszam sobie, jestem przykładnym anglikiem! – zaakcentował dobitnie, ale pragnienie bliskości walczyło w nim z najzwyklejszą w świecie rozmową, że nie potrafił się oprzeć jednemu, ani drugiemu, sprawiając, iż tkwili w tym pozornym zawieszeniu. Gdy zniknęła za drzwiami łazienki, odetchnął. Czuł się dziwnie szczęśliwy, jakby w każdej chwili ten idealny obrazek miał rozpaść się na kawałeczki, a wszystko to miało okazać się jedynie miłym snem. Pewnie przysnął na biurku w pracy. Potarł nerwowo twarz dłońmi, chcąc otrzeźwić umysł. W zamyśleniu podszedł do stosiku równo ułożonych karteczek z materiałami do nauki i notatkami. Spodobał mu się jej styl pisma niezwykle kobiecy i elegancki, on sam dysponował raczej koślawym i niewyraźnym, co momentalnie sprawiło, że gdyby chciał pisać jej list odręcznie, to musiałby załączyć do oryginału kopię z wydrukowaną treścią, aby w razie problemów mogła zrozumieć przekaz. Kiedy usłyszał otwieranie drzwi kątem oka, dostrzegł, że zmieniła kreację na resztę nocy, pozbywając się jeansów i kusej koszulki, na rzecz, cóż… bardziej stymulujących wyobraźnię i zachęcającej koszuli nocnej. Czuł jak serce w piersi, nagle niebezpiecznie zwolniło, jakby chciało uchwycić tę przelotną chwilę i zapamiętać ją. Odsunął się od notatek, aby nie uznała, że go pociągają bardziej, niźli ona. – Widzę i cieszę się – serdeczny uśmiech pojawił się momentalnie, gdy oświadczyła oczywistość. W tak małym domku trudno zniknąć całkowicie, a każdy ruch był, niemal słyszalny z pozycji w salonie. Zamyślił się i usiadł za nią na kanapie. – Chyba tą pod ścianą, ale… zazwyczaj śpię pośrodku, więc tak naprawdę, to nie stanowi mi większej różnicy – uśmiechnął się, lekko zakłopotany i potarł policzek, niemal na wysokości oka. Wyglądało, to jakby zasłaniał celowo oczy przed patrzeniem w jej stronę, ale prawda kryła się jedynie w połowie. Tym razem to on czuł się nieco speszony. – Wyglądasz bardzo ładnie – niemal, przeklął, swą wypowiedź wiedząc, że mógł ją obrzucić setką znacznie lepszych komplementów, lecz jakoś te wszystkie „idealne” słowa zniknęły z pamięci, pozostawiając po sobie jedynie pustkę. – Bardzo podoba mi się twoje imię, ilekroć je wypowiadam, jawi mi się, przed oczami rodzinna posiadłość na północno-wschodnim wybrzeżu Anglii, osnuta mgłą, tajemnicza i malownicza zarazem. Wyrwana z okowów czasu, co sięgają średniowiecza, zachwyca i jednocześnie pobudza wyobraźnie. Kiedyś ci ją pokażę – obiecał, a w słowach mężczyzny kryła się prawdziwa pasja i tęsknota. Szare tęczówki spoczęły na zgranych nogach i sunęły ku górze, aż dotarły do hebanowych oczu.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Nie potrafiła sobie go takiego wyobrazić. Lorcan był momentami poważny, mgliście pamietała, ze na początku na plaży był nawet zły i tak stanowczy, że wyzwalał w niej tę cząstkę, która chciała na przekór robić wszystko inaczej, drażniąc się i czekając na reakcje. Widziała to bardziej jako postawę, którą musi przyjąć w pracy, z szerokim uśmiechem niewiele mogąc zdziałać w kwestii łapania przestępców, ale ten jej Lorcan, którego poznała, nie miał w sobie nic z buca.
- Och - kiwnęła głową i nie dało się ukryć, ze wesoły grymas znikł na chwilę z jej twarzy, kiedy oczami wyobraźni widziała już coś, czego zobaczyć nie chciała, uciekając od niego spojrzeniem gdzieś w bok, bo przecież nie mogła go winić za odpowiedz na jej pytanie, tak samo jak za to, co robił w życiu. Poznali się dopiero niedawno i do ich spotkania na komendzie nie miała pewności czy jeszcze kiedyś się zobaczą, a jednak nie mogła nic poradzić na to ukłucie zazdrości, któremu nie chciała dać wiercić dziury w brzuchu.
- Nawet, nawet, może trochę bardziej niż nawet - odparła beznamiętnym tonem głosu, choć skrywany uśmiech kłócił się z jej obojętnością, pokazując, ze szczerze mówiła o lubieniu. Czy nie tak można było nazwać stan, w którym miała ochotę bez przerwy przebywać w jego obecności, z najmniejszym choć dotykiem słuchać wszystkiego, co ma do powiedzenia i cieszyć się na każda pozytywna reakcje z jego strony?
- Och, wybacz, o czym ja w ogóle Myślałam? - rozbawiona uniosła ręce w obronnym geście, bo zawsze uważała to za głupi stereotyp, jakich pełno o każdej narodowości, nie przykładając do tego większej wagi.
- Ciekawe? - znacząco spojrzała na swoje notatki, dla kogoś niewtajemniczonego zapewne zupełnie bezsensowne w całym swoim skomplikowaniu. - To dobrze, unikniemy walki o prawą stronę - Raine, choć zwykle spała sama, druga polowe łóżka pozostawiała pustą, nie zapuszczając się w jej rejony, sama nie wiedziała dlaczego, ale nie mogła się w ten sposób wyspać, chociaż kto wie czy z Winchesterem u boku będzie w stanie?
- Dziękuje bardzo - ramię ułożyła na oparciu kanapy, dłonią zaczepnie sięgając do kołnierzyka jego koszuli, samymi opuszkami palców muskając delikatnie skore na szyi mężczyzny, bo dosłownie nie mogła od niego oderwać rak. - Brzmi pięknie, nigdy nie byłam za granicą - ciężko było wydostać się z Australii na weekendowy wypad gdzieś w okolice, przez co dziewczyna nigdy nie zapuściła się gdzieś dalej, chociaż marzyła się jej zimna skandynawska pogoda i ucieczka od wszędobylskiego gorąca. - Ale, czy to dlatego, ze ja ci się kojarzę z deszczem? - czy w Anglii rzeczywiście było tak mokro, czy to tylko zarty? Nigdy nie zagłębiała się w temat, traktując odległy kraj jako coś nieosiągalnego, przynajmniej nie na tym etapie życia. - Dlaczego się właściwie przeprowadziłeś? I kiedy? - zapytała z czystej ciekawości, bo skoro mieszkał razem z bratem, musieli zrobić to razem i raczej dawno, a jednak w głosie Lorcana, przeszytym zmęczeniem, momentami dało się usłyszeć obcy akcent, pytanie tylko czy to nie kwestia jego pielęgnacji?
- Tęsknisz za domem? - uważnie mu się przyjrzała, odstawiając kubek na stolik i przesunęła się bliżej, niemalże wymuszając na mężczyźnie objęcie jej ramieniem, kiedy sama przytuliła się do jego boku, z policzkiem opartym o obojczyk wpatrując się uważnie w jego twarz, jakby chciała dokładnie ją zapamiętać, nawet w tym nikłym świetle żarówek. - Ja chyba nie wyobrażam sobie wyjechać na drugi koniec świata i to tak… na zawsze - może rodzina Barlowe nie należała do najbardziej zżytych, a przez zaginięcie pierworodnej córki, zanim jeszcze Raine przyszła na świat, zawsze odczuwała jakaś pustkę w miejscu, gdzie powinna być ich relacja, ale opuszczenie wszystkiego, co do tej pory znała było chyba zbyt przerażającą wizją dla dziewczyny.
Dłonią wędrowała po klatce piersiowej Lorcana, przyciągana przyjemnym ciepłem jego skory i wyczuwalnym biciem serca, którego czucie wydawało się jej być dość intymnym doznaniem, ale w prostocie siedzenia obok siebie i rozmowy widziała coś, czego nigdy wcześniej w życiu nie dało się jej dostrzec, a bliskość z nim wprowadzała ją w blogi stan, w którym te motylki w brzuchu, zerwane do lotu, nie potrafiły się uspokoić, coraz bardziej kotłując się w powietrznym tańcu.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Nie był najlepszym materiałem na faceta, tego miał pewność i świadomość, że znalazłoby się wielu znacznie lepszych na to miejsce obok Raine. I pewnie z czasem dziewczyna dostrzeże wady jego trybu życia, oraz tego czemu tak oddał się, bez reszty zaniedbując inne aspekty codzienności. Wiedział, że to wyrzeczenie było istotne i nie szło na marne, jednakże czasem chciałby zatracić się w słodkim lenistwie i być wolny od wszelkich obowiązków i prac, wówczas miałby czas dla kobiety i pielęgnacji związku, a tak? Cóż świadomość, że partner może zginąć, niemal każdego dnia lub, iż robota zmusza go do nadgodzin, oraz obcowania z materiałem najgorszych szumowin, jakie chodziły po ziemi, cóż to wszystko miało swe uzasadnienie, dlaczego nie porywał się na szlachetne gesty i sugestie zawiązania związku, to życie zdecydowanie miało więcej wad, niżeli zalet, a on nie chciał unieszczęśliwiać kogoś, na kim mu zależało.
Rozmowa z Raine była odkrywcza, dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę, że nie przemawiało, przez widmo ich spotkania żadne nieporozumienie, czy czynniki zewnętrze, to było, jakby zwyczajnie umówili się na spotkanie przy herbatce. Owszem element z komisariatem, nie należał do najprzyjemniejszych i sposób w jaki, została tam przetransportowana, również dawał wiele do życzenia, ale te nieprzyjemności mogli wyrzucić, byle dalej od siebie, gdyż teraz tylko ta chwila się liczyła. To jak reagowała na jego słowa, każdy gest i uśmiech, sprawiały, że miał ochotę zatrzymać czas i skupić się tylko na niej.
Być może przez moment odnosił wrażenie, jakby był zawieszony w chwili, która toczyła się bez jego udziału, acz nie przeszkadzało mu to w żadnym wypadku. To, ten stan poprawnie nazywał się zagapieniem? Czyżby pan ponurak stracił język na kilka uderzeń serca tak zauroczony słodko trzepoczącą językiem dziewczyną? – Tak… ciekawe. Znaczy, nie znam się kompletnie na tym, ale mogę poznać – stwierdził z przekonaniem, nie bardzo wiedząc, po co mu ta wiedza? Chyba chciał, tylko aby mogła opowiadać pełna pasji i zaangażowania, o czymś, co ją tak interesowało. A on mógłby jej słuchać w skupieniu i kiwać głową na znak, że rozumie, chociaż wątpił, aby faktycznie pojął.
Przyglądał się temu, co robiła, łapiąc się na myśli, iż wolałby, aby to ona rozpięła mu koszulę, lecz pospieszył się z tą czynnością odrobinę i czuł się nagi, chociaż ta wszak wisiała na nim jak na wieszaku. Nie wiedział jednak, czy ten widok jej nie dekoncentruje w prowadzonej rozmowie.
Bo takie jest – odparł, z lekkim uśmiechem na twarzy, który podkreślił urocze dołeczki w policzkach. – Ty mi się kojarzysz z uciekaniem – skwitował dość bezceremonialnie jej słowa i chwycił dłoń dziewczyny, dotychczas bawiącą się jego koszulą. Ujął ją delikatnie, mimo początkowej stanowczości w ruchu i przyciągnął do ust odrobinę się jedynie, przy tym pochylając. Składając na jej dłoni pocałunek, patrzył spod zmrużonych powiek na jej twarz. – Zadajesz strasznie dużo pytań, nie jesteś, aby tajniakiem? – przybliżył się i spojrzał wyzywająco w oczy. Nie miał, nic przeciwko zadawanym pytaniom, i odpowie na nie wszystkie, acz rozbawiła go odrobinę.
Po śmierci rodziców, kawał czasu temu – odparł, odchylając się od ciemnowłosej i wyplątując dłoń z uścisku. By następnie sięgnąć po kubek z herbatą. – Tak, tęsknię. – Patrzył w sobie, tylko znany punkt na mapie saloniku, a chociaż kwaśny uśmiech przemknął przez jego twarz, to oczy straciły na swej wesołości. Jakby w jednej chwili kurtyna niewypowiedzianego smutku i melancholii spowiła jego oblicze. – Czasem, życie jest nieprzewidywalne i kapryśne – skomentował jej słowa. Powstrzymując się od gorzkich słów, jakie w tej chwili mogły cisnąć się na język. Upił gorącego naparu i odstawił kubek na stolik, by oprzeć się wygodniej o oparcie kanapy. Pozostając tym samym bierny, by nie powiedzieć obojętny na czułe gesty, jakimi go obdarowywała. Czuł się przez moment dziwnie zmieszany, tak jakby czar chwili prysł, a brutalne i brzydkie oblicze codzienności zawitało w progu. Nie był już dzieckiem, nie płakał na samo wspomnienie o rodzinie, którą utracił, miał brata, miał krewnych, to oni stanowili jego fundament i wspierali w trudnych chwilach, a jednak pustka pozostawała i nie wypełni jej upływający czas.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Musielibyśmy najpierw przejść przez bardzo dużo podstaw, chociaż… jak z twoją znajomością fizyki? - przez bardzo krótki moment już wybierała zagadnienia, które były na tyle ciekawe, żeby mogła mu je przedstawić i nie musieć co chwila upewniać się, ze nie zasnął. Przyzwyczaiła się do tego, ze poza znajomymi ze studiów niewiele osób jest w jakimkolwiek stopniu zainteresowane tymi tematami. Raine była jednak zafascynowana uczeniem się w jaki sposób oddziałujące na siebie siły wpływają na wszechświat, jak każda cząstka elementarna najmniejszym drganiem może zmienić bieg zdarzeń, jak te wszystkie prawa odnoszą się do codziennego życia. Z natury należała do dość ciekawskich osób i zawsze chciała poznać przyczynę wydarzeń, dociekliwie wczytywała się wiec w podręczniki i gdyby tylko trochę więcej w niej było woli pozostania w jednym miejscu, myślałaby pewnie o dalszej karierze naukowej na uniwersytecie, jednak ciężko jej było usiedzieć w miejscu, a wizja odebrania dyplomu jawiła się jej nową pracą i wyjazdami służbowymi, które mogły jej dać okazje do podróży, na które w tym momencie nie mogła sobie pozwolić.
Dorosłe i samodzielne życie nie do końca było tym, co sobie wyobrażała, kiedy planowała wyprowadzić się z domu. Ciasna chatka w Sapphire River, wiecznie zepsuty samochód i brak czasu na choćby podstawowe obowiązki nie brzmiały wcale jak wspaniałe lata studenckie, a chociaż rodzice i siostry proponowali jej pomoc, głównie materialna, nic nie mogło równać się z poczuciem niezależności, które towarzyszyło jej każdego dnia. Zawsze lubiła robić wszystko sama i wiedzieć, ze daje rade, a swiadomosc, ze się utrzymuje i jako-tako sobie radzi była niezwykle budująca.
- Hej! - zaprotestowała z wyrzutem, kiedy powiedział, ze kojarzy mu się z ucieczkami. Przy ich pierwszym spotkaniu górę wzięły emocje, na które nic nie była w stanie poradzić, a po trzecim, cóż, było jej niesamowicie głupio i nie wiedziała jak się zachować, dała wiec sobie trochę czasu, co wtedy wydawało się jej być dobrą decyzją, ale z perspektywy czasu nie była już tego taka pewna. Może mogliby to sobie wyjaśnić, porozmawiać na spokojnie i uniknąć nieporozumienia, do którego doszło na komendzie; jednocześnie jednak po gorzkich kilku dniach dotyk Lorcana wydawał się jej jeszcze przyjemniejszy, a jego uśmiech tak wytęskniony, że kiedy chwycił jej dłoń, rozpływała się pod samym jego spojrzeniem. - Nie mogę ci przecież powiedzieć - słaby byłby z niej tajniak, a w tym momencie mógłby wyciągnąć od niej jakąkolwiek informację, nawet specjalnie nie starając się jej przekonać do odpowiedzi. Jako mała dziewczynka marzyła o byciu agentką i lubiła sobie wyobrażać, ze ratuje świat, jednak przy jej tendencji do pakowania się w tarapaty, nie miałoby to nigdy szansy powodzenia, nie mówiąc już o sprawności fizycznej, pokazującej swoją sile głównie podczas… tak, ucieczki.
Chyba nie do końca spodziewała się takiej odpowiedzi. Cholera, gdyby się spodziewała, nie zadałaby tego pytania, a zupełna zmiana, jaka zaszła w chłopaku w przeciągu zaledwie kilku sekund sprawiła, że zrobiło się jej niewyobrażalnie głupio. - Przykro mi, Lorcan - chociaż w końcu się od niego odkleiła, dotknęła delikatnie jego kolana, w pokrzepiającym geście. Wolała patrzeć na tego wesołego, pełnego pasji Winchestera, ale miał rację, życie bywało nieprzewidywalne i kapryśne, a bez momentów smutku, nie można by było tak prawdziwie doceniać magii szczęścia, nawet jeśli tylko chwilowego. - Przepraszam, nie chciałam tak, no wiesz - dodała jeszcze i chociaż dość sporo rzeczy cisnęło się jej na usta, objęła palcami obu dłoni kubek z ciepła herbata, upijając kilka łyków, bo wiedziała, ze nigdy nie potrafiła znaleźć odpowiednich slow, które wyraziłyby jakiekolwiek wsparcie, oparła sie wiec bokiem o kanapę i uciekła spojrzeniem od twarzy Lorcana, uparcie wpatrując sie w pieprzyka, którego zlokalizowała na swoim udzie.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Skinął jej głową, rozumiał ją, nie trudno było się domyśleć, że gdyby wiedziała lub miała podstawy podejrzewać, to nie zadawałaby takiego pytania, więc nie gniewał się na nią, a nawet jeśli, by wiedziała, to i tak temat raczej budził w nim nostalgię, niżeli złość, po prawdzie to trudno było go czymś definitywnie zdenerwować, mógł jasne podnieść głos lub być bardziej nieznośny, niż zwykle, ale tak prawdziwie? Cóż, niewielu się ta sztuka udała, a jeszcze mniej osób ją widziało. To samo tyczyło się sięgania po przemoc, te przypadki zdarzały się, i nie myślał tu o swojej pracy, ale o życiu prywatnym, bo chociaż starał się uchodzić za bezkonfliktowego, to nosił w sobie niewypowiedziane pokłady gniewu, który czasem przejmuje nad nim kontrolę i staje się, kimś innym, nie lubił tej wersji samego siebie.
Wierzę – posłał, dziewczynie niewyraźny uśmiech, bo chociaż ochłonął, to bladość, jaka wystąpiła na oblicze Anglika, jeszcze się na niej zachowała. Musiał odetchnąć i napić się herbatki, aby i ta oznaka słabości zniknęła, by powrócił, może niekoniecznie wesoły Lorcan, ale taki, co nie ma wypisane na czole smutku. – Nie musisz mnie za nic przepraszać – zaprzeczył, momentalnie i spojrzał na dziewczynę. Ta w pozycji z kubkiem w dłoniach wyglądała na niezwykle skruszoną i jakby uleciał z niej blask, jakim przed momentem, gdy mówiła o swoich studiach, emanowała. Westchną, widząc jej ucieczkę i poczuł, jak kąciki ust podnoszą się nieznacznie ku górze. Bez słowa zbliżył się i pocałował ją w odsłonięte ramię. Jej skóra przyciągała, aż chciało się całować i przytulać. Bijące od niej ciepło, tak kontrastowało z jego chłodem. – Nie smuć się. – Pocałował drugi raz jej ramię, troszkę wyżej niż wcześniej i przylgnął do niej policzkiem. – Mógłbym na tobie spać, masz bardzo delikatną skórę i… cóż emanujesz jakimś takim ciepłem, taki magnesik chyba nosisz w sobie, co mnie przyciąga. – Oderwał się z niechęcią od niej i dotknął jej uda dłonią, lekko, bardziej w geście pokrzepienia. – Chciałbym, byś do mnie kiedyś przyszła mógłbym oficjalnie przedstawić ci mojego brata i może zrobilibyśmy sobie jakiś maraton filmowy? Wyszedłem, mówiąc szczerze z obiegu, jeśli chodzi o nowe produkcje, ale dostosowałabym się. – Propozycja spędzenia wspólnie czasu była jak najbardziej na miejscu, w jego ocenie. Chciał tego, ot poznać ją i jej gust. Być bliżej i może liczyć, że faktycznie uczucie, jakie pojawiło się, przy pocałunku zagości w jego sercu na dłużej?

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
ODPOWIEDZ