aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
#1


O Jasonie można było powiedzieć naprawdę przeróżne rzeczy, ale co jak co, kumpli nigdy nie wystawiał. Jak bardzo by nie był zmęczony, to jeśli dzwonił do niego ktoś, kogo darzył wyjątkową sympatią, to nie mógł odmówić i powiedzieć po prostu "zadzwoń do kogoś innego"; cóż, to po prostu nie było w jego stylu. I głównie przez ten swój charakter - no i nieco zbyt wielką słabość do Dicka - mimo że był padnięty po dniu spędzonym na próbach w teatrze, zamiast odpocząć przed telewizorem i zjeść coś dobrego pojechał do przychodni, żeby odebrać swojego kumpla. Dick raczył go poinformować przez telefon, że ma złamaną rękę, a że wsadzili mu ją w gips, no to siłą rzeczy kiepsko byłoby mu prowadzić auto i wrócić do domu, nie? JJ więc nie mógł odmówić, a że chodziło o Dicka, to powiedzenie mu wprost "zadzwoń po kogoś innego" kompletnie nie wchodziło w grę. Już nawet pomijając to, że miał do niego najzwyczajniej w świecie słabość... to nie sądził, że Richard ma jakichkolwiek innych kumpli, których mógłby o to prosić, a już zwłaszcza późnym popołudniem, gdzie każdy normalny człowiek ma ochotę na chwilę odpoczynku, spokoju i zimne piwko. I nie to, że JJ nie miał ochoty teraz zanurzyć ust w piwnej piance, bo owszem miał i zamierzał to zrobić... ale to dopiero, gdy odstawi Dicka bezpiecznie do domu. Cóż, któż mógłby się spodziewać, że to wszystko rozgrywało się nie do końca tak, jak JJ sobie wyobraził? Zaparkował na parkingu przy przychodni, wysiadł z auta i dość szybkim krokiem udał się do drzwi, niemal od wejścia zaczynając się rozglądać za swoim kumplem. Był przekonany, że to jego złamanie ręki miało miejsce dopiero co i chciał odstawić go do domu, zmartwiony jednocześnie stanem jego zdrowia i tym, co się takiego stało, że ręka Dicka w gipsie wylądowała. Zamierzał go o to spytać, gdy tylko Remington pojawi się na horyzoncie.

Richard Remington
powitalny kokos
babyboy#0093
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
To nie było tak, że potrzebował Jasona, by go podtrzymał za rękę po kolejnym rentgenie czy coś. Był dużym chłopcem i na ogół dawał radę sobie sam, ale na myśl o kolejnej wizycie w przychodni bez środków przeciwbólowych… dostawał białej gorączki. Jako były ćpun był jednocześnie osobą z ograniczonym zaufaniem. Nie, to nie on sam sobie narzucił te pieprzone zakazy, ale system, który widział w nim zagrożony gatunek.
Reagujący na kokainę tak jak inni reagują na światło. Źrenice rozszerzone, wszystkie zmysły w gotowości i ta jedna chwila nieprzytomnej przyjemności. Tak, pomarzyć było można. Obecnie jedyne co miał to lizak, którego ssał zawzięcie, gdy wychodził z kontroli. Owszem, zakosił go razem z naklejką dzielnego pacjenta, ale halo, nikt nie był bardziej dzielny niż on sam. Znoszący całą tę szopkę z ponurym uśmiechem, podczas gdy szamotali jego złamanym barkiem na wszystkie strony, debatując, czy wymaga operacji czy nie. Nie podjęli ostatecznej decyzji, więc postanowił kulturalnie dać im czas do namysłu, a samemu udać się gdziekolwiek, gdzie przynajmniej może znieczulić się alkoholem. Plan doskonały wymagał jednak pomocnika, więc padło na jego przyjaciela, któremu musiał porządnie nakłamać, by nie wyszło, że wzywa go z powodu byle kaprysu. Wszak to nie była nagła sytuacja, a kolejna kontrola. Nie umierał, tylko zdychał z bólu i właściwie to JJ mógł robić milion ciekawszych rzeczy, ale Richard go znał i wiedział, że przejawia w stosunku do niego dziwną uległość.
Z której, owszem, zdarzało mu się korzystać. Więc teraz, gdy tylko go zobaczył uśmiechnął się na tyle, na ile pozwalał mu słodki lizak o smaku gumy balonowej i podszedł do kumpla.
- Już po. Możemy jechać… tym czymś – samochód miał skromny, wręcz niewyjściowy, ale Dick jakoś to z godnością znosił, skoro nie miał innego wyboru.
Jak na razie wolał być w miarę cicho, by nie poruszyć jednego z tematów tabu. Na przykład tego jak można złamać sobie rękę podczas służby albo tego dlaczego go tu wołał zamiast po prostu dostać się taksówką do domu.
W końcu było go na to stać.

JJ Phoenix
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
Jeśli chodziło o JJa, to on sam narzucił sobie odwyk - wiedział, że zażywanie narkotyków nie było zdrowe, widział co robiło to z Richardem i ani myślał wpakować się w podobne gówno, więc gdy tylko zorientował się, że powoli traci kontrolę nad swoim życiem i że coraz mocniej go ciągnie do białego proszku, to sam zgłosił się na odwyk. Uważał, że to była jedna z najbardziej dojrzałych decyzji w jego życiu.
Swojej słabości do Dicka nie nazwałby uległością, ale inna sprawa, że nie był do końca obiektywny w tym temacie. Może i w pewien sposób można to było podciągnąć pod uległość…? W końcu rzadko mu odmawiał i bardzo często był na każdy jego rozkaz. Co najciekawsze, nigdy nie przejawiał podobnych skłonności co do innych ludzi, nawet odnośnie swoich partnerów, a zwykle naprawdę za nimi szalał. Cóż, Dick mógł się czuć więc wyjątkowy jeśli o to chodziło, o ile w ogóle nie uważał tego za coś naturalnego - w końcu większość ludzi pokroju Dicka była prawdziwymi, stuprocentowymi narcyzami, więc czymże dla nich była kolejna osoba, której jedynym celem istnienia było wielbienie ich?
- Wiesz, zawsze możesz jechać do domu taksówką, skoro ci “to coś” nie pasuje - wywrócił oczami, nie mogąc się powstrzymać, po czym klepnął go lekko w ramię (w to zdrowe oczywiście, bo aż takim sadystą nie był) i ruszył w towarzystwie mężczyzny na parking, otwierając mu nawet drzwi od strony pasażera; no co, jest w końcu dobrym kumplem, nie?
- Co ci się właściwie stało w tą rękę, co? - skrzywił się lekko, zerkając na niego. Wyjechali z parkingu i chwilę później pędzili już drogą w stronę mieszkania Richarda, bo dla JJa oczywistym było, że trzeba było biednego kumpla odwieźć na chatę, a potem grzecznie wrócić do domu. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że Dick będzie chciał urządzić sobie z nim posiadówkę z alkoholem w roli głównej. Ach, gdyby tylko to wiedział!

Richard Remington
powitalny kokos
babyboy#0093
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Chciałby być na tyle silny, by dojść do wniosku, że narkotyki są złe. Może dlatego, że nigdy nie dotknął dna. Miał nadal pieniądze, tatusia nie obchodziło, że wydaje na kokę, jego przyjaciele zaś uwielbiali dobrze się zabawić, więc póki było w porządku, to kokaina nie wydawała mu się czymś strasznym. To był po prostu dobry sposób na oderwanie się od rzeczywistości, więc korzystał z tego skwapliwie, nie przejmując się tym, kogo i ile razy zrani po drodze. Miał wrażenie, że gdyby nie ta śmierć dziecka, to pewnie obudziłby się kiedyś z wyciętymi nerkami… albo nie obudziłby się wcale, więc tak naprawdę zawdzięczał mu życia.
Tyle, że nie bardzo umiał to docenić, bo czasami głód wwiercał mu się w mózg i sprawiał, że z poukładanego strażaka stawał się znowu zwykłym ćpunem. Narcyzem? Owszem, był absolutnie zakochany w sobie, ale wynikało to głównie z faktu, że maskował tym niepewność. Musiał się kochać, bo nikt inny jego nie umiał. Tak sobie to tłumaczył, ale przeoczał z łatwością fakt, że jego przyjaciel tłukł się tyle kilometrów, by po prostu odebrać go z kontroli. Może nie tyle był naiwny, co chciał tego nie zauważać, bo czuł jakieś dziwne napięcie zawsze, gdy JJ po prostu zbliżał się do niego.
Tak ja teraz – klepnięcie w ramię, masa jakichś endorfin, wydzierających się mu z mózgu i sprawiających, że nawet ładnie się uśmiechnął, choć właśnie przeklinał australijską bryzę, która sprawiała, że nie mógł odpalić papierosa.
- Przecież to nie twoja wina, że nie stać cię na nic lepszego. Artyści zawsze klepią biedę, nie? – jak i strażacy, o ile nie mają tatusia, który zapewnia darmowe konta. Wsiadł do samochodu i skupił się na papierosie całkiem specjalnie. Miał wrażenie, że Jason go zabije jak się dowie, że wypadek miał miejsce tydzień temu.
- Złamałem bark. Spadłem z drzewa – lakonicznie, w odpowiedni sposób, to on był narratorem tej powieści, przynajmniej do momentu aż będzie nietrzeźwy. Wówczas zamieniał się w gawędziarza i łatwego chłopaczka, ale o tym jego przyjaciel jeszcze się nie przekonał.
Może to i lepiej?

JJ Phoenix
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
Na pewno nie zgodziłby się z tym, że Dick jest jedyną osobą, która jest w stanie kochać Dicka - przecież ten pajac miał jeszcze jego, prawda? Jasne, JJ nigdy mu niczego nie wyznawał, bo chyba sam nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co konkretnie czuł, ale tak czy inaczej nie można było powiedzieć, że Richard był dla niego nieistotną osobą. Kumplowali się od dość dawna i czasem miał wrażenie, że wiedzą o sobie dosłownie wszystko. Choćby ta akcja z ciążą dziewczyny Dicka, czy raczej jej końcem... No cóż, JJ chyba był jedną z pierwszych osób, które się o tym zdarzeniu dowiedziały. Zdziwiłby się, gdyby ktoś wiedział o tym przed nim, poza główną dwójką zainteresowanych oczywiście; no i personalem szpitalnym, bo coś przypuszczał, że w tym wypadku nie obyło się bez pomocy lekarskiej. Wiedział więc o nim prawdopodobnie wszystko, ale był ostatnią osobą, która próbowałaby go w jakikolwiek sposób oceniać. Wiedział, że na to samo mógł też liczyć z jego strony; nie licząc oczywiście kąśliwych uwag Dicka na temat zasobów finansowych JJa, no ale do tego szło się przyzwyczaić; rozpuszczonego gówniarza ciężko było utemperować i prawdę mówiąc Jason niespecjalnie się starał to zrobić, bo w pewnym sensie była to jedna z rzeczy, które w nim kochał. Nawet jeśli unikał jak ognia tego, by to słowo choćby przemknęło przez jego myśli.
- Wiesz, że cię uwielbiam, ale jeśli jeszcze raz zaczniesz marudzić na moje finanse, to ci przywalę w ten twój pusty, głupi łeb - uśmiechnął się szeroko, patrząc na niego nieco z ukosa, w rzeczywistości jednak nie wyglądając, jakby był na niego zły. Chyba nie do końca potrafił się na niego złościć i miał wrażenie, że cokolwiek by Dick nie odwalił, to był w stanie mu przebaczyć. Ale cóż, zobaczymy jak daleko sięgała jego wytrzymałość, a pewnie przekonamy się o tym całkiem niedługo.
- Z drzewa...? Jakim cudem spadłeś z drzewa? - uniósł brwi, nie mogąc się powstrzymać przed krótką, kąśliwą uwagą, chyba trochę chcąc ukarać tym samym Dicka; a co, niech ma za swoje. - Nie jesteś strażakiem? Nie powinieneś mieć przypadkiem umiejętności spadania z drzewa na cztery łapy, jak kot?

Richard Remington
powitalny kokos
babyboy#0093
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
W krainie szczęśliwych zakończeń Richard Remington pewnie prędzej zauważałby ludzi, którym na nim zależy. Przede wszystkim umiałby ich docenić należycie, ale przecież wciąż był dupkiem, który absolutnie nie potrafił skupić uwagi na kimkolwiek innym. Najważniejsze były jego uczucia, emocje, cała reszta pozostawała poza jego bańką, w której taplał się bez końca. Jason natomiast wydawał się nieco od niego uzależniony, ale Dick nie potrafił przyznać się nawet przed sobą, że jest to obustronne. I on nie wyobrażał sobie życia bez bruneta, który był po prostu cool. Najbardziej lamerskie określenie świata, ale właśnie to przychodziło na myśl, gdy opisywał sporo młodszego przyjaciela.
Grającego w czymś tam, czego absolutnie nie umiał wymienić. Nie był ideałem, jeśli chodzi o altruistyczne odruchy, ale przecież starał się i powinno mu to zostać wybaczone.
Nawet jeśli robił to tak koślawo, że mało brakowało, a JJ wyrzuciłby go z własnego samochodu na zbity pysk. Może faktycznie powinien zamknąć jadaczkę i wywalić tego śmierdzącego papierosa, ale przecież nie umiał inaczej.
Motto jego życia – ciągle tłumaczył innym, że starał się, ale nie wyszło. Tym razem z premedytacją zaczepiał wprawdzie chłopaka, chcąc go nieco poirytować, ale najwyraźniej jeszcze jego cierpliwość nie była na wyczerpaniu, bo przemawiał całkiem łagodnie.
- Uwielbiasz mnie? – złapał go za słówko i zastanowił się, czy powinien swobodnie rzucić, że zabrzmiało to bardzo pedalsko, bo poczuł wręcz dziwny, homoseksualny vibe, którego nie powinien odczuwać od swojego kumpla.
Pytanie jak się z tym czuł. Gdyby chciał to przerwać, to miał najlepszą okazję z możliwych. Wystarczyło go właśnie znieważyć, roześmiać się z jego durnych tekstów i powrócić do prawdziwie męskiej przyjaźni, ale Dick zawsze był elastyczny i… zasłużył na dobrą zabawę, więc pragnął egoistycznie pociągnąć to dalej.
Co jednak nie świadczyło, że zacznie go wyrywać. On po prostu powoli i konsekwentnie przesuwał granice, z niechęcią powracając do przesłuchania przez Jasona.
- Nie jestem Spider-manem, debilu, tylko strażakiem. Nie chodzę po drzewach – dodał dla pewności z uśmieszkiem politowania, bo chyba JJw tej rodzinie zastępczej nie dostał odpowiedniego wychowania. Albo uderzył się w głowę o raz za dużo na próbach do spektaklu. – W ogóle skąd te pytania? Mam od tygodnia złamany bark… - i właśnie w ten sposób Richard pogrążył się sam, czego świadomość przyszła mu w chwili, gdy wypowiedział te znamienne słowa.
Za długi język, a mógł wykorzystać go w zupełnie innym celu.

JJ Phoenix
ODPOWIEDZ