21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowa surferka z wiatrem we włosach i sercem na dłoni, która dorabia w surf shopie, godząc studia z opieką nad wyjątkowo wrednym żółwiem
- 02 -
Doszła do wniosku, że nie podoba się jej ta sukienka. W zamyśle miała być prosta, skromna i oczywista, tak jak oczywiste były jej uczucia do niego. Wydawały się tak pewne w momencie, gdy miłości potrzebowała najbardziej. Aksamitna tkanina kilkanaście godzin wcześniej wyglądała atrakcyjnie, ale teraz jest pomięta w tysiącach miejsc, a gdzieniegdzie ubrudzona jeszcze piaskiem. Sama tłumaczyła rodzinie całe zajście, sama też musiała powstrzymywać zawroty głowy i rumieńce złości, jakie wpełzły na policzki, gdy nie pojawił się na miejscu ceremonii. Co. Za. Dupek. Sunny rzadko kiedy przeklinała na kogoś szczerze i z nieskrywaną irytacją, ale akurat tego dnia czuła się usprawiedliwiona ze wszystkich swoich wyskoków emocjonalnych. Nie chce jej się uwierzyć, że to zadziało się naprawdę. Machnięciem dłoni zbywa pielęgniarkę, która mówi coś o czasie wizytacji. Już ja mu zrobię wizytację, myśli dziewczyna, kiedy podwija skrawki opadającego dołu spódnicy. Na prawej dłoni zawinięty jest korsarzyk z lekko żółtawych kwiatów, a lewa zaciska się wokoło bukietu lilii. No właściwie tego co z bukietu zostało po kilku rzutach, wizualizacji twarzy Jebba zamiast mlecznobiałych pąków, aż wreszcie łez żalu, jakie spłynęły po wytuszowanych rzęsach. Wyglądała niedorzecznie i czuła się niedorzecznie, niczym naiwny podlotek, który wreszcie dotarł do swojego pierwszego zderzenia z rzeczywistym światem. Czuła się tak, jak gdyby tonęła od nowa, niemiłosiernie wolno, ale zamiast nogi miała mieć odgryzione serce. Chociaż, przy wieku starucha, kto wie, czy cały zestaw należy wciąż do niego, czy jest owocem drogiej wizyty u stomatologa?
Personel medyczny chyba wie mniej więcej, o którą sytuację chodzi, bowiem przyjmują obecność Sunny na korytarzu bez większego wzruszenia, co jakiś czas uzupełniając zaciekawienie wymalowane na twarzy, współczującymi spojrzeniami. Na samą myśl, że fiasko to wyjdzie poza mury tego przybytku, Sunny skręca w żołądku, a ręce zaciskają się jeszcze mocniej w pięści. Mimo tego, gdy wchodzi do sali rekonwalescencji, spodziewając się jednej wielkiej szopki i aktorskiego popisu dziesięciolecia, jakaś jej część bierze głęboki wdech ulgi. Nie była gotowa na ślub. Czy Jeb o tym wiedział, bądź się domyślał, nie była pewna, ale nie mogła też oszukiwać samej siebie. Chwilowe współczucie i zagubienie dla ich obojga, ustępuje jednak intensywniejszym przemyśleniom, toteż gdy wreszcie znajduje odpowiednie łóżko, jako jedna z nielicznych, zamiast pocieszającego uśmiechu, zakłada ramię na ramię.
- Sprawdzałeś dzisiaj kalendarz w telefonie? Wysłałam ci wiadomość o drobnym spotkanku. Nic istotnego tylko, no nie wiem, twój ślub do jasnej cholery! Naprawdę Jeb, naprawdę? Zawał? Co jeszcze, wturlasz się do trumny i powiesz mi, że umarłeś? A może w ogóle nic mi nie powiesz i zrobisz imprezę pogrzebową sam dla siebie? Do niej przynamniej nie trzeba drugiej osoby. Takiej, która czeka na ciebie z oficjelem przed cholernym łukiem ślubnym. - Dziwnie się czuje podnosząc głos. Silna i pewna siebie, ale jednocześnie tak słaba. Nie jest w stanie przewidzieć, czy słowa wypowiedziane przez niedoszłego męża przyprawią ją o napad śmiechu, czy pochlipywanie, dlatego dla bezpieczeństwa marszczy czoło z niezadowolenia.
ambitny krab
sunny
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Śluby miały to do siebie, że po drugim zdawały się być boleśnie powtarzalne. Jebbediah miał czasami wrażenie, że to taka wizyta u dentysty – trzeba się mocno natrudzić, by potem na kilka minut poczuć satysfakcję. Dlatego był fanem recyklingu i nawet przysiąg ślubnych tak bardzo nie zmieniał (znaczy jedynie modyfikował imię wybranki), opierając się na całkiem słusznym założeniu, że wszystkie chcą usłyszeć to samo.
Że nie opuści się ich aż do śmierci. Najprostsze zdanie, a wywoływało u niego tyle emocji, że nigdy nie był w stanie wypowiedzieć go głośno i zdecydowanie przed znajomymi i rodziną. Tym razem jednak miało być inaczej, bo i Sunny była inna. Cholernie śliczna, mądra (dużo mówiła, choć niekoniecznie słuchała) i wniosła na farmę taki powiew świeżości, że aż się chciało z nią grzeszyć. Tylko jego matka boleśnie kręciła głową, mamrocząc pod nosem, że to nie ta. Wiadomo, była ślepa i pomylona, co ona tam może wiedzieć o wielkich historiach miłości.
Ta miała być jego ostatnią.
Taką co będą opowiadać wnukom i prawnukom, kiedy już odwiozą go w białym kaftanie do wariatkowa. I naprawdę w to wierzył, ale zanim zdążył włożyć swoją starą przysięgę (pożółkła już, biedna) do kieszeni spodni, już poczuł nieznany skurcz w klatce piersiowej.
Na oddziale powiedzieli mu, że to nie były motylki, a oznaki zawału. Gdy usłyszeli ile lat ma jego narzeczona to zaczęli robić badania w kierunku podawania viagry, co przyjął z oburzeniem tak wielkim, że zapomniał o drobnym szczególiku.
Nic takiego, ale mógł przynajmniej zadzwonić.
Wysłać smsa, maila, nagrać tik-toka jak macha do nich z podpiętym monitorem do obserwowania pracy serca. Które właśnie zostało rosyjską gimnastyczką i wywijało takie akrobacje, że nawet on tego nie przeżył po miesiącu seksu z Irminą czy inną Ukrainką.
Stwierdził jednak, że zaczeka, że Sunny ktoś powiadomi, że komuś na nim zależy poza matką. Chyba nie do końca miał rację, bo przysnął sobie (po lekach) i obudził się dwie godziny po własnym ślubie, z narzeczoną, która miała minę jak Carrie. To kogo wymorduje? Cały oddział czy tylko jego?
- Miałem zawał! Patrz! – pokazuje jej na monitor, zanim zdąży go wyzwać od nielojalnych i tchórzliwych, co to na swój własny ślub nie przychodzą. – A poza tym, halo, mogłaś uprzedzić, że to tak przed urzędnikiem. Wiesz, że jestem wierzący i bez ślubu się nie daję! – poza wyjątkami, które skrzętnie odnotowywał teraz w pamięci, bo miał wrażenie, że po tym wszystkim Sunny już siebie też mu nie da.

Sunny Harding
towarzyska meduza
enchante #8234
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowa surferka z wiatrem we włosach i sercem na dłoni, która dorabia w surf shopie, godząc studia z opieką nad wyjątkowo wrednym żółwiem
Każda dziewczyna przeżywa kiedyś mocną fazę na planowanie ślubu. Robi tablicę na pintereście z najlepszymi wzorami zaproszeń, łypie oczami na wystawy sklepowe z sukniami i przy każdej imprezie z kapelą komentuje “że ona by to urządziła lepiej”. Nie? Nie każda? W takim razie, na pewno taką fazę przeżyła Sunny, mało tego zdecydowała się wyjść z niej tylko i wyłącznie dla tego starego knura, który teraz leżał przed nią na łóżku szpitalnym. Oczywiście, przewidywała że w ich wspólnej przyszłości nadejdzie taki moment, a konkretniej nadejdzie on dla Jeba znacząca szybciej, ale nigdy nie przewidywała, że stanie się to akurat w tak kluczowym momencie.
Nawet teraz jednak jakoś nie potrafiła zdobyć się na czystą złość. Zależało mu na nim, w pewnym sensie naprawdę go kochała. Nawet jeśli jego lekko posrebrzane włosy i coraz bardziej widoczne zmarszczki kontrastowały z jej (jeszcze długo, na pewno długo) gładką twarzą, to w jakiś przewrotny sposób byli do siebie podobni. Oboje nieco złamani, zagubieni we własnych planach i wierze w to, że akurat tym razem robili coś dobrze. Może Jebbediah miał rację, Bóg dał im cholerny znak.
- Miałeś. ..Zawał? - Ile on właściwie miał lat? Skoro leżał w szpitalu, a maszyna obok wydawała jakieś przekonujące dźwięki z pewnością nie mógłby tego wszystkiego zaplanować jako jeden wielki spektakl na zniechęcenie jej, prawda? Nie, żeby najmniejszy kaszel był dla tego faceta finalnym krokiem do grobu, a łzawiące oczy oznaczały ostatnie stadium raka. Nie znała się zbyt dobrze na medycznych dolegliwościach, ale stwierdzenie iż serduszko puka w rytmie czaczy, traciło na znaczeniu przy widoku z tej elektroniki. Serduszko Jeba zamiast dyskretnego tańca w tle, tarzało się po ziemi w epileptycznym ataku pląsawki. - Boże święty Jeb. - Westchnęła, przesuwając bliżej łóżka krzesło i osuwając się w nie z rezygnacją. Jak stare dobre małżeństwo, bez małżeństwa. - No tak, wcale się nie dajesz. Wszelkiego rodzaju pokusy ziemskiego padołu są ci obce. - Prychnęła ze zmarszczonymi brwiami, z całych sił próbując ignorować znajomość jego radiowego głosu. Na to się dała nabrać za pierwszym razem. Jak czarował nim, chociaż wychodzące z ust słowa czasami przyprawiały o ból głowy. Po wypadku potrzebowała by ktoś poskładał ją do kupy, albo by ktoś był tak samo rozsypany jak ona. Trafiła na Ashwortha. Był jej małym, nieokrzesanym sekretem, który miała mieć na zawsze, ponieważ nikt prócz najbliższej rodziny nie wiedział o ślubie. Rzadko kiedy zależało jej na opinii innych, chociaż zewsząd otaczały ich plotki Lorne Bay, które nigdy nie śpi. O tym jak wiele “przygód” miał już Jeb za sobą, najczęściej z nieprzyjemnym wynikiem ostatecznym, o tym jak wybiórczo prowadziło go przez życie boże słowo… Głupia, młoda i naiwna. Podręcznikowo spieprzona sprawa.
- I co, zaniku pamięci też dostałeś? A może czekałeś na cud? Musiałam się sama dowiadywać co się stało z moim własnym narzeczonym. - Dodała głosem ociekającym jadem i rozczarowaniem. - Eks narzeczonym. - Ostatnie słowo doszło do zdania równie szybko co reszta w niespodziewanym akcie samoświadomości. To nie miało żadnego dalszego sensu. Dobra, sensu nie miało od początku i pewnie wszyscy to wiedzieli, ale dopiero teraz pojęła to ona sama. Nie z nim miała wziąć ślub. Nie z nim miała mieć dzieci. Czemu to całe bycie dorosłym jest takie trudne? Może ona też położy się na posadzce i dostanie zawału, żeby odetchnąć od problemów?
ambitny krab
sunny
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Nie tylko dziewczyny marzą o ślubie. Taki Jebbediah chciał wziąć ślub od kiedy skończył osiemnaście lat. Po raz pierwszy oświadczył się niewiele później i musiał zmagać się z byciem odrzuconym. Powziął więc obietnicę, że kolejna dziewczyna, przed którą klęknie, mu nie odmówi. I do momentu oświadczyn zawsze był idealnym chłopakiem. O ile można być czystą perfekcją w ogrodniczkach i w słomianym kapeluszu.
Nie do końca wiedział, czemu kobiety tak za nim szaleją. Na pewno nie wynikało to z porywającego charakteru, ale prawda była, że łatwo mamił je obietnicami wspólnego życia po bożemu (w niedzielę, w tygodniu mogli modlić się inaczej), z gromadką dzieci i farmą pełną alpaków. Nie dodawał, że bardziej lubi zaglądać w dno flaszek poza domem i wówczas zdarza się mu również podglądać czyjeś krótkie spódniczki, ale to chyba przecież było jasne. Nie był feministą, by pozwalać na sobie na to, żeby jakaś baba nim rządziła.
Już raz sobie na to pozwolił i wyszło szydło z worka i przekuło mu to serce, które obecnie robiło wszystko, by wyskoczyć mu z piersi.
Może Sunny powinna docenić, że tak na nią reagował.
- Nie mów nikomu, ale jestem stary – stwierdza cicho, tak, żeby przypadkiem ta ponętna pielęgniarka z szóstki nie słyszała. – I ubierałem się i wówczas jak mnie coś zakuło to sama wiesz… Karetka, szpital – nie chciał tego określać znakiem od Najwyższego, ale może dane było mu zostać kawalerem na zawsze? Po co mu kolejne zawirowanie emocjonalne?
Ona (i żadna inna) nie była Polly, a on musiał przyznać sam przed sobą, że to była jedyna kobieta, którą chciał ujrzeć przed ołtarzem, nawet jeśli w stosunku do Sunny miał masę ciepłych uczuć i wspomnień.
Oj tak, właśnie te reminiscencje ich szalonych nocy sprawiały, że czuł się brudnym grzesznikiem.
- Nie mówię, że są mi obce, po prostu skoro nie jesteś moją narzeczoną to chyba nie powinniśmy już… - i zająknął się, bo wypowiedział te słowa wcześniej niż ona o tym eks. Byli tragicznie zgodni, że ten związek nie przetrwał, ale musiał przyznać się, że zakończył go bardzo nieelegancko.
- Ja po prostu nie czuję się gotowy, Sunny. Chyba jestem za… - młody? trzeźwy? – seksownym singlem, by to zmieniać. Nawet dla ciebie – brawo, popisałeś się, ogierze.

Sunny Harding
towarzyska meduza
enchante #8234
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowa surferka z wiatrem we włosach i sercem na dłoni, która dorabia w surf shopie, godząc studia z opieką nad wyjątkowo wrednym żółwiem
Młodość była w końcu po to, żeby popełniać błędy, czyż nie? Dlaczego zatem, chociaż z całych sił pragnęła już zapomnieć, nie chciała zmusić się do nazwania ich znajomości pomyłką. Pocieszył ją gdy tego potrzebowała, wsparł w chwili, w której sama nie wierzyła, że będzie jeszcze kiedykolwiek uczestniczyć w publicznym wydarzeniu, co dopiero we własnym ślubie. Ale jeśli Jebbediah miał kogoś przeznaczonego “tam wysoko”, to na pewno nie chodziło o nią. Wiedziała to teraz z całą swoją pewnością, patrząc na szpitalne łóżko i mężczyznę się w nim znajdującego.
Obraz ich wspólnego życia w głowie młodej kobiety, owszem wyglądał idyllicznie i nawet całkiem przyjemnie, ale daleko odbiegał od rzeczywistości, którą zaczęła pojmować przez miesiące ich znajomości. Drobne przytyki, błędy i skazy, jakie dawało się wychwycić, jedynie znając kogoś dłużej niż kilka tygodni, a właściwie na tym opierała się ich znajomość.
- No raczej, że nie powinniśmy! Amerykę już ktoś odkrył, ale widzę, że wciąż dzielnie walczysz o miano oczywistości. - Wyrzuciła dłonie do góry w geście niedowierzania, kręcąc przy tym głową. Cała ta sytuacja przyprawiała Harding o zawroty głowy, czy z wściekłości, czy smutku, tego jeszcze nie potrafiła określić. Jak będzie opowiadała ich historię za kilkadziesiąt lat swoim dzieciom? Czy jeśli w ogóle je będzie miała, to z kim? Na pewno nie z cholernym Ashworthem, to już miała ustalone. Jeden mniej z listy.
- Za… Co… Jesteś? - Cedziła każde słowo, zastanawiając się, jak on mógł spojrzeć przy tym w jej oczy i zająknąć się tylko raz. Seksownym singlem… Może mają tu gabinet laryngologa, najwyraźniej i Sunny przydałaby się wizyta u specjalisty, bo musiała się przesłyszeć. Usadowiła się inaczej w niewygodnym krześle, pozwalając by minuta ciszy dla głupoty Jeba mówiła sama za siebie.
- Nie chcę więcej o tym rozmawiać, okej? - Orzekła wreszcie, patrząc się w twarz swojego dawnego narzeczonego. - Pewnie powinniśmy, żeby zdrowo zakończyć ten… Związek. - Przełknęła ślinę, smakując każde słowo na języku. - Ale nie chcę. Załatwione, koniec i kropka. - Splotła palce dłoni ze sobą, przez chwilę zwracając uwagę na całą maszynerię podłączoną do ciała mężczyzny i wciąż regularnie pikające odgłosy jego serca. Serca, które najwyraźniej wolało przestać działać w cholerę niż zabić dla niej samej. - Jak się czujesz? - Spytała wreszcie, niechętnie pozwalając, by jej strona w gruncie rzeczy porządnej dziewczyny dała za wygraną.

Jebbediah Ashworth
ambitny krab
sunny
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Sunny była młoda i miała prawo popełniać błędy, ale Jebbediah wchodził w wiek, w którym należało się poważnie zastanowić nad sobą. Może naprawdę znaleźć kogoś do założenia rodziny, bo czas nieubłagalnie leciał, przypominając mu, że za osiem lat będzie znany w mieście nie jako uciekający pan młody (gdzie jest jakiś dziennikarz do wywiadu?), ale jak ten, który postradał zmysły. Przed rodzinną klątwą nie było ucieczki i na tym powinien się skupić, bo gdzieś zatracił zdolność podejmowania dojrzałych decyzji.
Niesamowite, że w wieku licealnym to on był tym najbardziej rozsądnym z trójki przyjaciół, a teraz Hale był już żonaty, a Polanski może już zdołał wyleczyć się z przewlekłej chlamydii co u niego było wyrazem największej dojrzałości na jaką go stać.
Za to Jebbediah… jak idiota wierzył, że dorwie jakąkolwiek dziewczynę z którą było mu znośnie w łóżku (choć to akurat nie dotyczyło jego słoneczka) i w życiu będzie im równie nijako. Normalnie. Wyjadą do Arizony i nawet kupi jej nowe lamy.
Z tym, że za każdym razem wiedział, że tęskni za oryginałem, za tę jedyną, która usłyszała o tym zuchwałym planie ponad dwadzieścia lat temu. Owszem, wiedział, że on i Jordan to przeszłość, ale nie umiał i nie chciał się po tym pozbierać. Dlatego uciekał, sądząc, że ślub z kimkolwiek innym będzie już ostateczną klamrą.
W końcu co Bóg złączył…nawet on, Ashowrth nie ważyłby rozdzielać.
- Aleś ty dziś jest upierdliwa. Nie dali ci popić na naszym weselu? – żartuje, próbując rozładować napięcie. Problem w tym, że on naprawdę ją lubił i może gdyby nie ten jego pośpiech to mogliby zbudować jakikolwiek związek… Chyba śnił, była za mądra, by pakować się z rozmysłem w starego pijaka ze złamanym sercem i silnym kręgosłupem moralnym.
Który na dodatek naprawdę był pewny siebie, więc jej pytanie zbył pogardliwym milczeniem. On naprawdę mógł mieć każdą. Może nie każdą z własnej woli, ale chodziło o możliwości!
Docenia jednak, że ona jest tutaj i nie zachowuje się jak nawiedzona wariatka. Może jednak była bardziej dojrzała niż myślał. Spogląda z uśmiechem na ich złączone ręce.
Tego chciał, niekoniecznie z nią, ale sypianie z nowymi kobietami w podejrzanych lokalach nie służyło mu.
- Rozstajemy się w przyjaźni, dobrze – kiwa głową i właściwie to mogłaby być odpowiedź na jej drugie pytanie, ale monitor dalej wariuje, a on czuje się absolutnie pewny, że umrze, jeśli nie zmieni swojej diety. Złożonej z whisky, płatków, hamburgerów i papierosów w każdej ilości. – Daj spokój. Jako że nie jesteś już moją narzeczoną to zwalniam cię z myślenia o moim zdrowiu. Nie musisz się przejmować. Na pogrzeb wpadnij jak coś. Wiesz, gerbery zawsze ujdą – unosi wzrok i nagle patrzy na nią zupełnie tak jak wtedy, gdy się poznali.
Z tym, że bez tego ciśnienia, które sprowadziło na niego zawał. Była (jest) śliczną dziewczyną i na pewno będzie jego ulubioną byłą narzeczoną, ale po poprzedniej nauczył się nie mówić takich rzeczy na głos.

Sunny Harding
towarzyska meduza
enchante #8234
ODPOWIEDZ