Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
004.


Take you like a drug
I taste you on my tongue
You ask me what I'm thinking about
I tell you that I'm thinking about
Whatever you're thinking about
Tell me something that I'll forget
And you might have to tell me again
It's crazy what you'll do for a friend


Było późno, choć noc wydawała się tak bardzo młoda. Zupełnie jakby dopiero się zaczynała pomimo faktu, że Dash znajdował się już w klubie przez kilka dobrych godzin. Niby nic specjalnego - zwykły wypad na miasto w piątkowy wieczór, podparty dużą ilością alkoholu i niewielkiego dodatku białego proszku, wciągniętego nosem w zaciszu męskiej toalety. Tak dla rozluźnienia, tak dla ciut lepszej, ciekawszej zabawy. Ćpanie dla rozrywki stało się ostatnimi czasy pewnego rodzaju rutyną, do której niebezpiecznie zaczynał się przyzwyczajać. Zwykły joint już nie był wystarczający, a głośna muzyka po prostu uderzała inaczej. Lepiej. Mocniej. Trafiała prosto w każdą kość. Każdą przetaczającą krew żyłę. Uwielbiał ten stan. Uzależnił się od niego. Zupełnie tak, jak tamtego wieczoru od niego - nieznajomej postaci, którą od jakiegoś czasy przyłapał się obserwować.
Pierwszy raz zwrócił na niego uwagę przy barze, kiedy sam smakując krwistą tequilę, drapiącą po gardle nawiązali pierwszy kontakt wzrokowy, a piwne oczy w sekundę przyprawiły o szybszy oddech. Zupełnie jakby na ten ułamek chwili przeprowadzili niewerbalną rozmowę, złożyli cichą obietnicę oddając wzajemną uwagę na tej wieczór. Potem było już tylko gorzej. Szukał go wzrokiem przy każdej, lepszej okazji. Podziwiał, jak zwinnie wyginał ciało w kocim tańcu, skupiając na swoje całą, pieprzoną atencję. A on wcale nie pozostał mu dłużny. Brooks również czuł na sobie jego spojrzenie - przy barze, w kolejne do kibla, a szczególnie, gdy słodka brunetka wieszała się na jego szyi, mocno dociskając biodrami do klubowego filara. Dość miał już tych przypadkowych spojrzeń. Najadł się nimi. Potrzebował więcej.
Krew wrzała w nim niemiłosiernie, podkręcając odczuwanie powietrza do pieprzonej sauny, kiedy odprowadzając nieznajomego wzrokiem do męskich toalet, sam Dash ruszył w ich kierunku zaledwie minutę później. Uchylił lekko główne drzwi, ciesząc się brakiem kolejki i wskoczył na chłodne kafelki tuż przy umywalce.
Z kieszeni kurtki wyciągnął idealnie skręconego jointa, umieszczając go między wargami i nie przejmując się ewentualnymi konsekwencjami, odpalił, delektując się lekkim syczeniem gorącego żaru tuż przy czubku. Opadł plecami na wielkie lustro, przyglądając się wyczekująco jedynej zamkniętej kabinie, łapiąc w płuca kolosalną ilość słodkiej zieleni.
Oh — wymalował na twarzy udawane zdziwienie, wbijając spojrzenie piwne oczy z naprzeciwka — Nie wiedziałem, że ktoś tu jest, wybacz — dodał z cwanym uśmiechem, wypuszczając dym, który na moment zasłonił jego rozbawioną twarz. Oczywiście, że nie był to zwykły przypadek. Zdawało się jakby oboje bawili się nawzajem w kotka i myszkę przez większość wieczoru. Ktoś w końcu musiał wystąpić przed szereg.
Your move.

JJ Phoenix
ambitny krab
Kasik#0245
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
03 + klik

I love you since this morning
Not just for aesthetic
I wanna touch your body
So fucking electric



JJ uwielbiał kluby - między innymi za to, że podczas zwykłego wyjścia na drinka i tańce nie raz i nie dwa można było poznać naprawdę ciekawych ludzi; i jeśli nawet nie zawsze rodziła się z tego niesamowita przyjaźń, to czasem można było chociaż bardzo przyjemnie spędzić noc. I jakoś tak właśnie się złożyło, że gdy tylko pierwszy raz jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem tajemniczego chłopaka o kręconych włosach, od razu wiedział, że ta noc będzie należała do naprawdę przyjemnych. Dlaczego nie zrobił pierwszego kroku? Dlaczego zostawił to na barkach Dasha? Chyba w tym momencie chciał być po prostu zdobywany, najzwyczajniej w świecie. Czasem pozwalał tej drugiej osobie na chwilę dominacji i to chyba był właśnie ten moment. Jakby podświadomie wiedział, że z chłopcem z loczkami może sobie na to pozwolić...
Gdy szedł do toalety obrócił się za siebie, rzucając mu jeszcze jedno, przeciągłe spojrzenie - trochę jakby zapraszał go, by ten poszedł za nim. To miło, że ten przekaz podprogowy zadziałał, bo dziś JJ naprawdę nie miał ochoty działać bardziej wprost. Zakołysał jeszcze na odchodne biodrami, właściwie odchodząc wciąż tanecznym krokiem, zupełnie jakby wcale nie zszedł z parkietu, tylko jakby wciąż kontynuował swój pokaz. Bo istotnie, to co wyprawiał wcześniej na parkiecie, śmiało można było nazwać pokazem - przeznaczonym dla specjalnej widowni w dodatku.
Nie był pewien, czy jego kuszenie odniesie taki skutek na jaki liczył, ale na tyle na ile znał swoje umiejętności, to szanse na to były naprawdę duże. Wychodząc z kabiny i napotykając znajome już oczy uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc powstrzymać tego odruchu, po czym jakby nigdy nic podszedł do umywalki (najbliższej miejsca, w którym siedział chłopak) i odkręcił wodę, żeby grzecznie umyć ręce. Jego oczy zamigotały wesoło, gdy ponownie podniósł spojrzenie na Dasha; wytarł mokre dłonie w swoje spodnie, skupiając tym samym wzrok chłopaka na dolnych partiach swojego ciała. Oczywiście, że nie chciałeś - przemknęło mu przez myśl, ale jakimś cudem powstrzymał szerszy uśmieszek, który aż cisnął mu się na usta.
- Zechcesz się podzielić, mój piękny nieznajomy? - uśmiechnął się zalotnie, opierając dłonie o swoje biodra i zerkając na jointa, którego Dash trzymał w palcach.

Dash Brooks
powitalny kokos
babyboy#0093
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
Zawsze ciągnęło go do kłopotów.
Nie lubił, kiedy było za prosto.
Był na tyle popierdolony, by czerpać radość i ekscytacje z głupich podchodów, przedłużonych spojrzeń i wyjątkowo elokwentnych niedomówień. Lubił nakręcać emocje, słodko delektując się efektami ubocznymi, które się z tym wiązały. Lubił myśleć, że coś może pójść nie po jego myśli. Lubił być zaskakiwany.
Nieznajomy intrygował go na wielu płaszczyznach, sprawiając, że w głowie Books miał już całą listę pytań. O imię. O wiek. O zainteresowania, ilość zwierząt w domu oraz rozmiar buta. Chciał wiedzieć o nim więcej i dzielnie lgnął w tym kierunku, wbijając mocne spojrzenie w szerokie, piwne ślepia, wpatrzone w niego równie intensywnie.
Śledził dzielnie każdy jego ruch od pokonania dzielącej ich odległości, przez leniwe mycie dłoni, aż po wyjątkowo lubieżne otarcie ich o ciemne, obcisłe spodnie, pozostawiając niewielki ślad w miejscu zetknięcia z materiałem. Westchnął cicho, szybko chowając przypływ fascynacji za idealnie skręconym jointem. Ciężki dym wypełnił płuca, łaskocząc delikatnie w tak doskonale znajomy sposób.
Zechcesz się podzielić, mój piękny nieznajomy?
Uniósł powoli spojrzenie w górę, łapiąc ponownie przymrużony wzrok towarzysza, głowę mimowolnie przekręcając lekko na bok. Nie odpowiedział od razu. Przeciągał każdą chwilę, każdy malutki gest, dłużąc czas w nieskończoność.
Zechcę — odparł w końcu gardłowo, wyciągając skręta przed siebie na prostej ręce, jednak nim ten zdążył ująć go w swoje dłonie, Dash zacmokał przecząco w powietrzu, zabierając go z powrotem pod własną twarz — Ale najpierw zagramy w grę — dodał leniwie, czując po ciele jak słodka marihuana rozluźnia wszystkie mięśnie — Słyszałeś kiedyś o zabawie w dwie prawdy jedno kłamstwo? Przedstawiasz trzy fakty o sobie, z czego jedno nie jest prawdziwe, druga osoba próbuje zgadnąć.. — nachylił się do przodu, opierając filtr o pełne usta, wyczekując reakcji nieznajomego — To co, wchodzisz w to? — bezczelnie wypuścił dym prosto na twarz chłopaka, desperacko wyczekując, by ten dołączył do gry i powiedział coś więcej o sobie.

JJ Phoenix
ambitny krab
Kasik#0245
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
JJ zwykle nie przychodził do klubu z nastawieniem, że kogoś zaliczy (albo analogicznie - że ktoś zaliczy jego), dlatego to, że teraz flirtował z nieznanym sobie chłopakiem w klubowej toalecie nie było typowym dla niego zachowaniem. Czy można więc stwierdzić, że w Dashu było coś wyjątkowego, skoro JJ skupiał na nim aż tyle swojej uwagi...? Prawdopodobnie tak, ale nie będziemy chłopaka aż tak bardzo chwalić, bo jeszcze popadnie w samozachwyt, a tego byśmy przecież nie chcieli.
Co do tego w jaki sposób Jason się zachowywał, jak się poruszał, jak patrzył na Brooksa... cóż, chyba podświadomie chciał zrobić wrażenie na swoim nowym znajomym, nawet jeśli nie zastanawiał się nad tym specjalnie. Wiadomo, każdy lubił się podobać, a już zwłaszcza lubimy podobać się komuś, kto również wpadł nam w oko. Chyba ciężko było nie dostrzec tego po sposobie, w jaki patrzył na niego Brooks i w jaki Jason mu się rewanżował, że panowie ewidentnie wpadli sobie w oko. A to, co z tym zrobią, to oczywiście zależało wyłącznie od nich samych. Jak na razie przełamywanie pierwszych lodów szło im całkiem nieźle.
JJ wyciągnął rękę w kierunku Dasha, chcąc przejąć od niego trzymanego przez chłopaka skręta, jednak zanim palce Jasona dotknęły bibułki, ta już powróciła w okolice ust nieznajomego. Jason zaskoczony uniósł brew, a jego wargi rozchyliły się delikatnie, chyba w pierwszym szoku, zanim ogarnął się nieco i skupił w pełni na tym, co Dash do niego mówił.
- W grę, powiadasz - zaśmiał się, chwilę później nieco bardziej się rozluźniając i przysunął się do niego nieco bardziej, opierając jedną z dłoni o umywalkę. Nie był pijany, czuł sił w pełni sił, zarówno fizycznie jak i psychicznie, ale zwykle czuł się swobodniej, gdy mógł się o coś oprzeć, czy to ręką, czy choćby ramieniem lub biodrem. - Szczerze mówiąc nie słyszałem o tej grze, ale zasady nie brzmią na skomplikowane, więc... why not? - uśmiechnął się wesoło, przymykając lekko oczy, gdy nieznajomy dmuchnął w jego twarz tym specyficznie pachnącym dymem. Zastanowił się przez chwilę nad tymi faktami na swój temat, ale to zastanowienie nie potrwało u niego zbyt długo; w końcu mieli się bawić, czyż nie? - No dobrze... - zastukał palcami o swój podbródek. - Większość swojego dnia spędzam na scenie. Jestem w niezbyt szczęśliwym związku. Miałem przez jakiś czas lekkie problemy z narkotykami. - wywrócił lekko oczami. - A więc? Który z tych faktów nie jest prawdziwy?

Dash Brooks
powitalny kokos
babyboy#0093
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
W grę powiadam — potworzył głupio, wbijając w niego lubieżne spojrzenie. Oczy wwiercał dosłownie w te jego, zupełnie jakby usiłował zajrzeć prosto w samą duszę. Dostrzec coś, czego nie było dane podziwiać na zewnątrz. Coś prawdziwego. Coś przeznaczonego tylko dla tych, co wystarczająco długo i intensywnie patrzyli. Dłoń nieznajomego wylądowała przy umywalce, a wraz z tym i udo Booksa drgnęło ledwo zauważalnie, delikatnie przysuwając się w stronę owej ręki. Zresztą co mu się dziwić - był naćpany, popędzany dodatkowym prochem. Potrzebował bliskości. Potrzebował czegoś więcej. Pragnął czegoś więcej.
W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach był przekonany, że nieznajomy nie zaprzestanie zabawy i wejdzie to gry. Nachylił się więc jeszcze bardziej, przekręcając głowę w bok, wsłuchując się uważnie we wszystkie fakty. Jeden po drugim. Pobyt na scenie zdecydowanie potraktował jako prawdę. Wyglądał na takiego, który lubił bywać w centrum uwagi, zwracać na siebie wszystkie reflektory, a poza tym jego ruchy i sposób wymowy wydawał się mocno sceniczny. Dash doskonale o tym wiedział, bo przecież sam był artystom. To się już chyba po prostu czuje. Problemy z narkotykami? Czemu nie! W dzisiejszych czasach wszyscy je mają, albo przynajmniej mieli, a sam fakt, że właśnie prosił go o zielonego skręta świadczył o lekkiej sympatii to dragów.
Hmm — przymrużył lekko oczy, wyjmując z ust podłużnego skręta, wbijając spojrzenie w piwną głębię z naprzeciwka — Nie wyglądasz mi na takiego, co w ogóle bawi się w związki — dodał lubieżnie, przybliżając dłoń z jointem do ust chłopaka, umieszczając zwinięty filtr pomiędzy pełnymi ustami, mimowolnie lekko rozchylając własne. Serce lekko przyśpieszało, adrenalina zaczynała działać, a Dash czuł jak powoli robi mu się gorąco — I co, zgadłem? — uniósł brew ku górze, opuszkiem palca zahaczając o dolną wargę rozmówcy, zostawiając skręta na swoim miejscu. Dotrzymał swojej części umowy. Prosił o grę, dostał grę. Złapał głębszy oddech i wciąż nie spuszczając wzroku, opadł plecami na chłodne lustro.
Moja kolej — zacmokał zadowolony, obserwując jak ten zaciąga się rozdrobioną z tytoniem maryśką — Mam na imię Tony, jestem malarzem i cholernie chce, żebyś mnie stąd zabrał — wypowiedział trzy informację, zawierając w tym wszystkim jedno kłamstwo, jak na ówcześnie ustalone zasady przystało.

JJ Phoenix
ambitny krab
Kasik#0245
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
Potrzeba bliskości... Tak, JJ doskonale to znał. Pojawiało się to w jego duszy dość często, więc chyba jednak nie do końca nie był typem, który mógłby zaangażować się w jakiś związek. Może po prostu związek musiał zawrzeć z kimś konkretnym? Ciężko stwierdzić co było przyczyną tego, że był singlem, ale też jakoś nie czuł potrzeby "uwiązania się", więc w tym akurat Brooks miał rację. Co jakiś czas jednak nachodziła go silna potrzeba poznania kogoś, kto będzie mógł przynajmniej na chwilę zamknąć jego ciało w mocnym uścisku, stłumić wszelkie dźwięki w swoich ustach i sprawić, że nadchodząca noc będzie kojarzyła się wyłącznie z ciepłem i przyjemnością. Wyglądało na to, że dziś udało mu się znaleźć kogoś takiego - i to zupełnym przypadkiem, wcale kogoś takiego nie szukając. Przeznaczenie? Chyba można to tak nazwać, istotnie. Przeznaczenie o artystycznym usposobieniu, przeuroczym uśmiechu i kręconych włosach.
I to całkiem możliwe, że artysta wyczuwał artystę - może właśnie dlatego ich do siebie tak bardzo ciągnęło?
- Trafiłeś - uśmiechnął się wesoło, chętnie rozchylając usta i pozwalając, by chłopak wsunął skręta pomiędzy jego wargi. Widział, jak jego własne rozchylają się w tym samym czasie, a to sprawiło, że po jego kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Przymrużył delikatnie oczy, nie mogąc się powstrzymać, a jego wargi wygięły się w półuśmiechu. Podobało mu się to, jak tuż przed odsunięciem się i oparciem o lustro plecami Dash musnął palcem jego dolną wargę. Było to cholernie przyjemne i sprawiło, że po jego skórze rozlała się fala ciepła, niemalże wręcz gorąca, która kumulowała się gdzieś w okolicy podbrzusza.
- Wyglądasz na artystę, a poza tym ciągnie mnie do ciebie dość mocno, więc to bardzo prawdopodobne, że jesteś malarzem. - zaśmiał się gardłowo i przesunął dłoń leżącą na umywalce w taki sposób, że bokiem dłoni i kciukiem dotykał jego uda. Nie wyglądało to na przypadek, tym bardziej, że chwilę później poruszył kciukiem, ocierając nim lekko o materiał spodni na udzie chłopaka. - Wyglądasz również, jakbyś miał ochotę stąd pójść... w moim towarzystwie. - oczy mu rozbłysły, a na ustach pojawił się szerszy uśmiech, choć jego usta wciąż zaciskały się jeszcze przez chwilę na bibułce z magiczną substancją. - Stawiam więc na to, że nie masz na imię Tony - wyjął skręta spomiędzy swoich ust, wypuszczając dym przez dość długi wydech, nie spuszczając jednocześnie wzroku z oczu swojego rozmówcy. Uznał, że mogą kontynuować zabawę, przynajmniej jeszcze przez krótką chwilę. Dłoni z umywalki nie zabierał, więc wciąż na zewnętrznej stronie swojego uda Brooks mógł czuć dotyk palców Jasona.
- Najchętniej zabrałbym cię teraz w jakieś ustronne miejsce, zastanawiam się jak smakują twoje usta i... chyba jestem zbyt nieśmiały, żeby to sprawdzić - jego oczy zamigotały wesoło, zdradzając chyba dość jasno co z tych rzeczy jest kłamstwem.

Dash Brooks
powitalny kokos
babyboy#0093
ODPOWIEDZ