psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
#12

DARBY MIAŁA PLANY. Poważne i sensowne plany i zamierzała wdrożyć je dobrze w życie. Tak, w końcu miała plan, który po prostu musiał jej wyjść, no musiał i już! I co z tego, że tyle planów w życiu jej totalnie nie wypalało, albo wypalało, ale w połowie następował twist i… no wszystko się pierniczyło? No właśnie. Ale hej, nie byłaby sobą gdyby była inna nie wchodziła w swoje pomysły ze swoim zwykłym urojeniem optymizmem i pozytywnym myśleniem! Dlatego tak, miała plan i zamierzała się go trzymać. Plan numer jeden, przyjąć oświadczyny Cole;a i ożenić się z nim dla zielonej karty. Plan numer dwa, rzucić pracę, której nienawidziła, odkąd z jej ukochanej małej cukierni, zmieniła się w centrum erotyki. Plan numer trzy, który następował przed planem numer dwa, to kupienie kampera, który przerobi na mobilny salon fryzjerski dla piesków. Plan numer cztery to pieczenie na zamówienie normalnych, pięknych tortów, ale akurat to chciała zostawić na później, bo wiedziała że w swojej kuchni i tak nie miała kompletnie warunków na jakieś sensowne wielkie pieczenie. Więc wszystko po kolei. I dlatego zajęła się planem numer trzy na dzień dobry, czyli znalezieniem odpowiedniego auta. Oczywiście to nie było aż takie proste i nie wiedziała jak się za to zabrać, ale to nic. I tak w sklepie wzięła i kupiła młotek i śrubokręt, bo przeczuwała, że to była trochę większa praca do odhaczenia! I że potrzebowała czegoś więcej, niż taśmy izolacyjnej i WD40, jej dotychczasowego must have napraw w domu...
Więc tak, miała milion rzeczy na głowie, nie miała swojego auta, a jedynie rower, więc była dość mocno rozkojarzona wychodząc i zmierzając do niego. W torbie miała milion rzeczy, bo była jak ta portmonetka Hermiony z ostatnich części, mieszcząca w sobie różne dziwy, więc trochę ją jej ciężar teraz znosił! I sama nie wiedziała jakim cudem zahaczyła o jakiś motor i go przewróciła! Ale bardzo się przeraziła! Nie lubiła psuć czegoś, co nie było jej (do psucia własnych rzeczy już się dawno temu przyzwyczaiła i nie było jej nawet jakoś bardzo przykro, kiedy się coś z nimi działo), a tu nawet nie wiedziała czyje to! I w panice zaczęła się rozglądać za kimś, kto mógłby być właścicielem tego monstrum. Kręciła się w prawo, potem w lewo, no i nawet nie zauważyła w swojej panice i przerażeniu, że ktoś wyszedł zza rogu i postanowił sobie przystanąć, żeby przykucnąć i zawiązać buta. I właśnie wtedy torebka Darby trafiła go prosto w głowę! Czy no, w oko generalnie... - O NIE, PRZEPRASZAM, myślałam że tu nikogo nie ma! - zawołała od razu, czując że trafiła w coś, co raczej nie było murkiem, ani koszem na śmieci. Nie, był to Kellan Jones! - Przepraszam bardzo! To wszystko moja wina, nie mój dzień, nic panu nie jest? Ja szukam właściciela tego monstrum i... i.... - i no zaniemówiła, bo kiedy Kellan postanowił sobie wstać, okazało się, że tak naprawdę był... ogromnym facetem! I Darby autentycznie, chyba po raz pierwszy w życiu zaniemówiła, zadzierając głowę w górę, żeby na niego spojrzeć! BO TAKI BYŁ WYSOKI!
babeczka
-
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
#7

Kellan stosunkowo nie różnił się od innych mężczyzn. Miał swój ukochany pojazd mechaniczny w postaci przepięknego dziesięcioletniego Harlyea Davidsona, o którego dbał lepiej, niż samego siebie. Nic więc dziwnego, że chuchał na niego i dmuchał. Czyścił regularnie pięć razy w tygodniu, a o stan techniczny tego cacka dbał całkowicie sam.
O miłości Kellana do jego motocykla może też świadczyć to, że długo wzbraniał się przed tym, by Audrey mogła zacząć uczyć się na nim jeździć. Kiedy jednak nasz marynarz doszedł do wniosku, że to już najwyższy czas, wybrał się na zakupy. Wiedział, że jego przyjaciółka nie ma do tego ani odpowiedniej kurtki, ani tym bardziej kasku – a w jego rzeczach niechybnie by się utopiła, Jones postanowił sprawić jej prezent.
Dzień i tak zaczął się już dla niego pechowo. Najpierw, zachorowała jedna z jego czarnych wdów. Po prostu odmówiła jedzenia, więc trzeba było zabrać ją do weterynarza. A ciężko znaleźć takiego, który nie boi się jadowitych pająków. Potem, kiedy Kellan stwierdził, że najwyższy czas wybrać się po prezent dla Audrey, jego Harley nie chciał odpalić.
Jednak apogeum tragedii i katastrof wydarzyło się tuż po wyjść ze sklepu sportowego, kiedy to zmierzał do motoru, by wrócić do domu.
Najpierw, sznurówki w jednym z jego wojskowych butów się rozwiązały, więc Jones kucnął, by zawiązać je mocniej. Kolejnym co pamiętał, było dość mocne uderzenie w twarz. Jak nic będzie miał podbite oko. Podniósł wzrok, by znaleźć sprawcę tego niecodziennego uderzenia. Ciekaw był, co kajająca się teraz przed nim kobieta trzymała w torebce, że uderzenie było tak mocne. Chociaż, może i nie chciał się dowiadywać. Wszak damska torebka jawiła mu się, niczym czarna dziura, otchłań bez dna, a szukając w niej czegokolwiek, człowiek przepadał przynajmniej na pół dnia.
- Wszystko w porządku. - Odpowiedział przerażonej kobiecie, macając się po obolałej twarzy i wstając z kolan. Zastanawiał się właśnie, czy baba nie wybiła mu jeszcze przy okazji zęba, kiedy dotarło do niego, co mówi, a jego spojrzenie padło na przewrócony motocykl. JEGO motocykl. - Co do... - zaczął, w trzech susach podbiegając do Harley i stawiając go do pionu. Obejrzał go ze wszystkich stron, doszukując się jakiegokolwiek zarysowania. - Rysa! - Wrzasnął po chwili. - Wcześniej jej nie było. - Wyglądał jakby dostało szału. - Kobieto... jakim cudem... - zaczął biorąc trzy głębokie wdechy, bo blondynka ewidentnie wyglądała na przerażoną. - … jakim cudem go przewróciłaś? Jest ze trzy razy cięższy od ciebie... - Zapytał, patrząc na nią z góry. Nie chciał się wkurzać. Jeszcze nie teraz. Może to był przypadek. Może przewrócił go ktoś inny. Zresztą, wiedział że zachowuje się jak wariat, skacząc dookoła motocykla. Przecież to nie było nic takiego, prawda?

darby maclerie
sumienny żółwik
żuczek#2609
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
W oczach Darby zdecydowanie przekroczył średnią… i to tak… podwójnie, albo nawet i potrójnie (jak pewnie powie, jak będzie streszczała to spotkanie później Carle albo innej przyjaciółce)! Zwłaszcza kiedy zaczęła podejrzewać, że to on jest właścicielem tego, co właśnie przewróciła. Bo nawet nie wiedziała jak to nazwać! Na motor to przecież było zbyt wielkie i potężne, to raczej było jakieś monstrum! I tak, zdecydowanie wszechświat dobrze podpowiadał, żeby Kellan Jones tego dnia został w domu, bo po mieście chodziła Darby, która była istnym życiowym huraganem i… no spotkanie z nią dla wielu osób bywało bardzo bolesne i tragiczne. Jak pierwsze chwile Kellana po starciu z jej torebką, w której… no kto wie co właściwie się tam chowało!
- Ale na pewno? Pan jak nic potrzebuje stek na twarz albo groszku! Ja nie mam takich rzeczy w torebce na pewno, bo by się rozmroziły i zaczęły nowe życie pod moim okiem, a to nigdy nie jest przyjemne… no wie pan, zapachowo - rzuciła, rozkręcając się jak katarynka, czyli typowo dla siebie! - Ale ja zaraz pobiegnę do sklepu i panu przyniosę jakieś mięso albo paczkę - zaoferowała, bo chciała mu pomóc! A babcia zawsze mówiła, że w ten sposób najlepiej się pozbywać siniaków, mięso na twarz. A jak opuchlizna, to kapusta. U nich w domu naturalne metody były w ruchu non stop, więc Darby często miała na sobie jakieś jedzenie…
- Co… - rzuciła, orientując się na co mężczyzna patrzy i od razu pąsowiejąc. - Ja no.. ja… nie ja - rzuciła, próbując skłamać, że to wcale nie ona doprowadziła do zniszczeń! I to nie tylko dlatego, że facet był ogromny i mógł ją zmiażdżyć w swojej jednej pięści. No dobra, głównie dlatego.
- No ja… on sam tak… no.. ja nie wiem… - wydukała, kuląc się nieco i zerkając to na niego i to na motor - ja tak czasami mam, że samo się wszystko przewraca, naprawdę. Ostatnio samochód mi stanął nagle w płomieniach, bez żadnego uprzedzenia - dodała, kiwając głową no i ostatecznie pokracznie przyznając się, że to jednak ona to zrobiła.
babeczka
-
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan był wysoki i dobrze umięśniony. Nic więc dziwnego, że dla postronnego obserwatora, albo kobiet wielkości blondynki kajającej się teraz przed nim, mógł wydawać się olbrzymem, który jak nic był niebezpieczny. Jednak każdy kto go znał, wiedział, że był człowiekiem do rany przyłóż. Takim potulnym misiem, którego nic tylko przytulać i całować, bo taki był kochany.
Paplanina nieznajomej przyprawiała go o ból głowy. On narzekał na jedną maleńką rysę, którą dostrzegł na do tej pory lśniącym lakierze Harley'a, a ona mu tu z jakimś mięsem na twarz wyjeżdżała. Podbite oko, czy nawet wybity ząb były niczym w porównaniu z tym, co stało się z jego ukochaną maszyną.
- Nic mi nie będzie. - Udało mu się wtrącić między jednym, a drugim zdaniem, którymi blondynka raczyła go, strzelając jak z karabinu. - Na morzu gorsze rzeczy się zdarzają. - Dodał, wzruszając lekko ramionami. - Radzę tylko, wyjąć połowę rzeczy z tej torebki, bo to broń śmiercionośna i jeszcze znów przypadkowo zrobi pani komuś nią krzywdę. - Zaproponował, pocierając dłonią miejsce, w którym pojawiła się rysa. No był zdruzgotany. Wiedział, że będzie trzeba położyć nowiutki lakier, a robił to góra miesiąc temu.
Wstał i zerknął na blondynkę. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest przerażona. Nie wiedział tylko, czy to za sprawą jego rozmiarów, czy też dlatego że niechcący uszkodziła jego pomysł.
- No przecież wszystko już dobrze. - Odezwał się w końcu, kiedy blondynka przestała wreszcie gadać. - Nic takiego się nie stało, ale z tego co pani mówi, to chyba nie powinna pani z domu wychodzić, skoro takie fatum nad panią ciąży. - Dodał jeszcze, przyglądając się kobiecie z mną znawcy. Nie wyglądała mu na taką, co to potyka się o własne nogi na prostym odcinku drogi, ale może pozory mylą i miał przed sobą przypadek beznadziejny.
- Umówmy się, że postawi mi pani kawę i będzie po sprawie. - Zaproponował po chwili, bo jednak nigdzie mu się nie spieszyło. A po drugie, nie chciał nigdzie puszczać tak rozhisteryzowanej kobiety samej, bo gotowała była jeszcze zrobić sobie z tego wszystkiego większą krzywdę i potem on miałby ją na sumieniu.


darby maclerie
sumienny żółwik
żuczek#2609
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Tak, Darby z kolei była drobniutka i malutka, co najwyżej dupę miała sporą, ale każdy kto piekł tyle dobrych rzeczy miewał więcej tu i tam! No ale, generalnie nie była zbyt dużą osóbką, a do tego się teraz kuliła w panice i ze wstydu, więc miała pewnie solidne 150 cm wzrostu, jak tak na nią Kellan Jones patrzył z góry.
Darby wychowała się też z Grizel, która opowiadała jej, że każdy kto ma długie włosy, tatuaże i skórzaną kurtkę, to niebezpieczny człowiek jest! I że w ogóle to powinna unikać chłopców na motorach i na deskorolkach, bo oni to same kłopoty! I że jak już chciała szukać męża, to tylko w garniturze. Sporo z tych bzdur zostało w jej głowie, ale jednocześnie starała się być człowiekiem-słonkiem i dawać każdemu szansę. Dopóki ta osoba nie była na nią super zła za to, że uszkodziła zarówno jego, jak i jego motocykl, wtedy przestrogi Grizel głośno brzmiały w jej spanikowanej głowie…
- Ale to nie jest morze, tu możemy sięgnąć po pomoc, znaleźć jakaś apteczkę, wziąć normalny prysznic i nie wylecieć przypadkiem za burtę! I znaleźć mięso na siniaki - dodała, trochę się zapędzając, no ale jak usłyszała że jest marynarzem, to tym bardziej widziała, jak dwiema rękami ją łamie w pół, za to że uszkodziła mu jego sprzęt. - Tak naprawdę to nie jestem agresywna, wolę robić krzywdę sobie niż innym, ale nie zawsze jest wybór - przyznała, kiwając głową w emocjach. I trochę zabrzmiało to dziwnie, facet zaraz zacznie ją podejrzewać o jakieś samookaleczenie! Co by pewnie też jakiś psycholog też podejrzewał, gdyby usłyszał historię jej rodziny…
- Na pewno? - zapytała, przyglądając mu się uważnie. Nawet wyciągnęła rękę, żeby sprawdzić, czy facet nie miał temperatury, czy coś, ale był za wysoki i uznała, że chyba lepiej go teraz nie dotykać - bo jak się panu kręci w głowie, bo doprowadziłam do wstrząśnienia jakiegoś, to lepiej jak pan usiądzie albo się położy od razu, bo jak się pan przewróci, to pana nie złapię - pokiwała głową z przejęciem - to znaczy próbowałabym, żeby pan nie zemdlał tak na chodnik, ale jest bardzo bardzo bardzo duży i albo mnie pan zgniecie, albo… rozbije tamtą ścianę - dodała, marszcząc lekko nos. I oczywiście w kolejnym momencie bardzo się zaczerwieniła. - No tak, ale co to za życie? I jeszcze by do mnie wpadł meteor, jak do tej pani w USA. Prosto przez dach i na jej łóżko - dodała, w ramach ciekawostki i swojej niepohamowanej konieczności mówienia. Zamilkła dopiero na jego kolejne słowa, przyglądając mu się uważnie, jakby podejrzewała jakiś podstęp w tych słowach.
- Ale… naprawdę? - zapytała, drżącym głosem, bo aż nie mogła w to uwierzyć, że facet był taki wielki i tak miły!
babeczka
-
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan od dawna słyszał już te wszystkie krzywdzące stereotypy na swój temat. Bardzo mu się to nie podobało, bo jednak szufladkowanie ludzi na starcie było chamskie i mało sympatyczne. Już nie pamiętał ile razy słyszał, że jak jest taki wysoki i umięśniony to na pewno nie jest delikatny. Albo, że skoro jeździ motocyklem i ma długie włosy to dodatkowo jest też niebezpieczny. A kiedy zdradzał, że jest marynarzem, to wszyscy dookoła myśleli, że musi być też niewierny. W końcu, podobno każdy porządny żeglarz miał żonę we wszystkich portach, do których wpływał. Jones bardzo długo z tym wszystkim walczył, pokazując że mimo takich opinii jest człowiekiem niezwykle sympatycznym i pomocnym, tylko trzeba mu było dać na to szansę.
Kellan słuchał paplaniny blondynki z nieskrywanym rozbawieniem. A to mu się niezły egzemplarz trafił. Chyba jeszcze nigdy w swoim długim życiu nie spotkał nikogo, kto byłyby tak roztrzepany jak owa panienka, która o mało nie wybiła mu połowy zębów, nabiła porządnego guza i na deser wywróciła jego Harley'a. Długo nie potrafił utrzymać powagi i w końcu parsknął śmiechem. A śmiał się tak, że przechodnie zaczęli na niego dziwnie patrzeć, chociaż jego mało to interesowało.
- Przestańmy sobie panować, bo na to to trzeba mieć wygląd i pieniądze. - Stwierdził w końcu, kiedy jakimś cudem udało mu się coś powiedzieć, zważywszy na fakt, że od dłuższej chwili blondynka prowadziła monolog. - Jestem Kellan. - Wyciągnął swoją wielką dłoń w stronę blondynki, lekko się przy tym do niej uśmiechając. - I proszę się nie obawiać. Nie mam zamiaru mdleć, czy rozwalać ścian. - Znów zachichotał, ale kurczę darby maclerie każdego chyba by rozbawiła swoim zachowaniem. - To co? Idziemy na tą kawę? - Zapytał, pocierając dłonią czoło i skroń, bo jednak w łeb dostał solidnie. - Tu niedaleko jest naprawdę fajna knajpka, a ja chętnie napiłbym się kawy. - Zaraz wskazał kierunek, gdzie owy przybytek się znajdował, mając nadzieję, że blondynka się zgodzi. Jones wziął sobie za punkt honoru zabranie jej z ulicy, bo niedajboże zrobiłaby krzywdę jeszcze komuś.
- Zapraszam, może znajdę tam jeszcze jakiś lód, żeby przyłożyć go do swojej obolałej twarzy. - Stwierdził, odkładając prezent do bagażnika, po czym powoli ruszył w kierunku wskazywanej wcześniej przez siebie kawiarni.
sumienny żółwik
żuczek#2609
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Darby ostatnie co chciała to kogoś skrzywdzić, ale tak naprawdę sama została poważnie skrzywdzona przez swoją babcię i brak rodzicielskiej miłości. Ale oczywiście o tym nie wiedziała. I prawdę mówiąc to raczej mało prawdopodobne, że szybko to wszystko zauważy. Póki co tkwiła w świecie, który powstał wokół jej naiwności, wokół opowieści z jej dzieciństwa i jakoś musiała z tym handlować. Ale jedno było pewne, na pewno nie chciałaby skrzywdzić Kellana. Po prostu był ogromny i do tego się jeszcze na nią bardzo złościł z dwóch powodów, no kto by się nie bał? Jak człowiek chciał, to i dziecka mógł się bać. Zresztą jakie mógł? Te wszystkie horrory o zabójczych dzieciach i laleczce Chucky zrobiły swoje!
- A to ja za bardzo nie mam pieniędzy, chociaż korzystam z każdej okazji, która się nawinie. Wie pan, jak to zawsze mówią, że trzeba chwytać różne szanse, nie? Inwestować, jak ktoś z Abu Zabi coś proponuje, albo jak ktoś w sieci napisze, że ma nowy pomysł na biznes i warto się zaangażować. No to inwestuje regularnie, ale póki co bez odzewu, więc chyba jeszcze pracują nad tym… - przyznała, marszcząc brwi i dzieląc się z nim kolejnym przypałem swojego życia. I oczywiście zorientowała się, że nie chciał żeby mówiła per pan! - A tak, nie-pan, tylko Kellan, okej. A ja jestem Darby i to prawdziwe imię, od Dàibhidhara, ale tu nikt nie umie tego wypowiadać. W Szkocji też nie umieli - dodała, bo oczywiście jak zaczynała paplać, to ciężko było przestać! I wyciągnęła swoją małą dłoń, żeby uścisnąć jego wielką dłoń i aż ją przeszedł dreszcz, sama nie wiedziała czemu! Ale od razu się zarumieniła.
- Ściany na pewno będą panu wdzięczne, wyglądają na stare - pokiwała głową, z miną znawcy i spojrzała na nie. Oczywiście były trochę brudne i pewnie śmierdziały, ale wciąż trzymała go za dłoń, więc nie podeszła sprawdzić dokładniej jak się mają.
- Tak… dobre… ja stawiam! Groszek też mogę wciąż postawić… - przypomniała mu i puściła jego dłoń, żeby Kellan Jones nie miał jej jednak za aż taką wariatkę… chociaż ten statek już chyba dawno odpłynął.
- Na pewno nic Ci nie jest? Ile widzisz palców? - zapytała, pokazując mu dwa palce przed nosem. A potem ruszyła za nim szybkim krokiem, bo nogi też miała krótsze! - A pa… Twój motor? Może chociaż lakierem do paznokci się uda naprawić? W domu wszystko tak naprawiam, lakierem albo taśmą i WD40, rajstopy często też naprawiamy lakierem do włosów - przyznała, zapełniając ciszę po raz setny swoim paplaniem.
babeczka
-
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Skąd Kellan miał tak ogromne pokłady cierpliwości do nowo poznanej kobiety? Nie miał zielonego pojęcia. Z jednej strony, jej bezsensowna paplanina była wręcz irytująca, z drugiej zaś, skutecznie poprawiała mu humor i pozwoliła zapomnieć na chwilę o zarysowanym Harleyu i podbitym oku. Nie wiedział, gdzie i w jaki sposób ta kobieta się uchowała, jednak trafił mu się chyba jakiś wyjątkowy egzemplarz. Taki, co to dawno powinien był wymrzeć, bo przecież w tym pełnym zła i okrucieństwa świecie, takie delikatne i roztrzepane osóbki nie miały prawa przetrwać.
- Miło mi cię poznać, Darby. - Odpowiedział, ściskając jej dłoń i nawet się do niej uśmiechając. Robił postępy. A zresztą, chyba nawet polubił tę niziutką blondyneczkę, bo czemu nie. Wparowała w jego życie z takim impetem, że aż sam był zdziwiony, że tak dał się zaskoczyć.
A przede wszystkim Darby mu wystarczała, jej prawdziwego imienia nawet nie miał zamiaru próbować wymawiać, bo jeszcze by sobie język przy tym połamał. A tego na pewno nie chciał.
Wariatka, czy nie. Kellan liczył na niezły ubaw w jej towarzystwie i chyba właśnie na to się zapowiadało, zważywszy na fakt, ile gadała i co gadała. Że jeszcze go od niej głowa nie rozbolała to był jednak prawdziwy cud.
– Wystarczy mi lód. W kawiarni na pewno taki mają. - Stwierdził, po czym zaczął się śmiać. - Nie machaj mi proszę dłońmi przed twarzą, bo jeszcze mi wsadzisz palce do nosa. Nic mi nie jest. - Odpowiedział, trochę sobie z niej żartując. Chociaż z drugiej strony, po tym jak znokautowała go torebką, wolał mieć się na baczności.
- Czy ty właśnie zaproponowałaś mi naprawę motocykla lakierem do paznokci? - Zapytał, bo aż się zapowietrzył słysząc tak niedorzeczny pomysł. - Dziękuję za propozycję, ale poprzestańmy na kawie. Poradzę sobie z tą ryską. - Stwierdził. Wolał nie dawać blondynce powodów do niesienia mu pomocy, albo w ogóle kiedykolwiek pozwalać jej na dotknięcie swojego motocykla. Jakby mieli się jeszcze kiedykolwiek spotkać.
W końcu dotarli do kawiarenki, o której chwilę wcześniej wspominał. Kellan przepuścił Darby w drzwiach i znaleźli się w środku. Zaraz też podszedł do lady i na początek poprosił o chłodny okład i zamówił dla nich dwie kawy.
- Czyli mówisz, że w wolnych chwilach bawisz się w McGyvera? - Zapytał, kiedy znaleźli dla siebie wolny stolik i przy nim usiedli, a on z ulgą przyłożył sobie lód do podbitego oka.


darby maclerie
sumienny żółwik
żuczek#2609
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Możliwe, że po prostu Darby przyciągała takich ludzi, którzy mieli iście anielską cierpliwość. Bo jej przyjaciele też przecież musieli słuchać tej jej szalonej paplaniny i jak widać, dalej ją lubili i się z nią zadawali! Inna sprawa, że w sumie to ilość wygadanych przez nią słów często szła w parze z poziomem stresu, a tu zdecydowanie tego stresu było bardzo dużo. Nie lubiła psuć własności innych ludzi! I ich.. no twarzy. Kiedy patrzyła na Kellana, to widziała że miał bardzo ładną i przecież nie chciała mu jej połamać, ani nic! I do tego bardzo ładnie się uśmiechał, co zauważyła kiedy powtarzał jej imię. Które bardzo ładnie brzmiało w jego ustach.
- Czy lód to nie jest zabawna sprawa, w sklepach zwłaszcza? - spojrzała na niego z zaciekawieniem - no wiesz, ktoś nagle wpadł na pomysł, żeby wziąć wodę z kranu, zamrozić ją i po prostu sprzedawać ją ludziom, mimo że mają swoją wodę w swoim kranie - dodała, bo to było przecież bardzo ciekawe! A potem zaczerwieniła się na jego kolejne słowa.
- Postaram się w ogóle Cię nie dotykać, tak dla bezpieczeństwa. Ręce trzymam.. przy sobie - obiecała i nawet pokazała mu, że o tu ma ręce przed sobą, a potem schowała je pod pachy, zakładając ręce na piersi w trochę pokraczny sposób. Ale grunt, że już ani one, ani jej torebka nie stwarzały zagrożenia.
- Naprawdę nic ci nie jest, czy zgrywasz twardziela, a tak naprawdę cię boli? Bo ja na pewno coś mam w torebce na ból, poszukam i znajdę - zapewniła go, bo jej torebka była pełna różnych skarbów, więc oczywiście że jakieś tabsy tam były! I ona może się nimi z nim podzielić, jak już pójdą do restauracji i sobie usiądą.
- Ale to naprawdę świetny sposób, nawet nie wiesz jak wiele rzeczy można naprawić takimi niby głupimi rzeczami. W domu wszystko naprawiam taśmą izolacyjną, WD40 i lakierem do włosów albo paznokci. Najprostsze triki są najlepsze - zapewniła go - nie pamiętam kiedy ostatnio wzywałam specjalistę do jakiejś naprawy - dodała, w ramach pochwalenia się. Mimo że w praktyce to oznaczało, że pewnie jej dom spali się tak samo jak jej samochód…
A jak znaleźli się w kawiarni, spojrzała na Kellana - jak chcesz zamówić jakąś fancy kawę z karmelowym syropem, czy coś, to ja się nie będę śmiała, jesteś poszkodowany, zasługujesz na bitą śmietanę, czekoladę, czy co tam sobie zamówisz - zapewniła go jeszcze, bo sama brała słodką, orzechową kawę, bo dlaczego nie! A potem podeszła do stolika i położyła torebkę na siedzeniu, a na drugim usiadła. - No tak, muszę sobie jakoś radzić. Jak tu przyjechałam, to miałam ograniczony budżet, więc i w domku pojawiały się różne problemy i naprawy do zrobienia tak na cito. A jak raz naprawisz coś taśmą i zobaczysz, jak świetnie działa, to dzwonienie po speca wydaje się zbędne - przyznała, unosząc brwi - i bardzo chciałam żeby wszyscy wiedzieli że sobie poradzę sama tutaj, zwłaszcza… no zwłaszcza moja babcia, bo ona zawsze mi mówi, że to jakiś mężczyzna się musi zaopiekować kobietą. Ale Ci, z którymi mówiła że mam się ożenić, to oni… no nie byli zbyt mili, wiesz? - zapytała i westchnęła cicho. I zauważyła, że się zaczęła wyżalać, a nie wiedziała, czy Kellan Jones chce tego słuchać, więc do tego zrobiło jej się głupio!
babeczka
-
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan był coraz bardziej rozbawiony. Darby była szalenie zabawna i chociaż wydawało mu się, że jest nieco oderwana od rzeczywistości i w większości przypadków gada głupoty, to jednak była całkiem sympatyczna. Na całe szczęście, ograniczała się do monologów, więc on za dużo nie musiał mówić, a to było mu na rękę. Przynajmniej na razie, dopóki głowa go bolała, a podbite oko pulsowało tępym bólem.
- Wiesz, jeśli ktoś ma głowę do interesów to jest w stanie sprzedać człowiekowi cokolwiek. - Odpowiedział, lekko wzruszając ramionami. Kellan zawsze wychodził z założenia, że wszystko było dla ludzi, i że nie każdy chciał mieć sobie robić w domu lód, skoro można go było kupić w sklepie.
– Naprawdę nic mi nie jest. - Powiedział, przewracając lekko oczami. - Miewałem gorsze obrażenia, więc moim podbitym okiem się nie przejmuj. - Akurat w tej kwestii Jones mówił prawdę. Na morzu zdarzały mu się gorsze i poważniejsze obrażenia, a że jego próg bólu był naprawdę wysoki, to w tym momencie akurat nie udawało.
Słysząc zaś kolejne słowa Darby, aż złapał się za głowę. Dla niego nie do pomyślenia było to, żeby cokolwiek samodzielnie naprawiać w domu. To znaczy, on się na tym znał i często pomagał znajomym, ale blondynka nie wyglądała na taką, która dawała sobie radę z takimi rzeczami. Aż nie chciał myśleć w jakim stanie musi być jej mieszkanie.
- Wiesz, czasami dobrze jest wezwać fachowca, albo zapytać znajomego czy nie zna jakiejś złotej rączki, bo jednak na WD40 i taśmie klejącej daleko nie ujedziesz. - Powiedział z lekkim uśmiechem, po czym wpadł mu do głowy pewien pomysł, którego chyba do końca nie przemyślał. - Tak się składa, że hobbystycznie zajmuję się wszelkiego rodzaju naprawami, więc jeśli będziesz miała ochotę, to zostawię ci mój numer telefonu. Któregoś dnia mogę wpaść i zerknąć co żeś tam nawyczyniała i zobaczyć, czy da się to jeszcze naprawić w cywilizowany sposób. - Zaproponował w końcu, mając nadzieje, że nie pakuje się w paszczę lwa, i że Darby nie uszkodzi go jeszcze bardziej, bo jednak bardzo sobie cenił sprawne oczy i komplet zębów, a kobieta wyglądała na taką, co to może się przewrócić na prostym odcinku drogi.
Jej propozycja, którą rzuciła mu w kawiarni sprawiła, że zaczął się śmiać. Tak po prostu.
- Powiedz mi Darby.. - zaczął, przyglądając jej się uważnie. - Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto pije kawę z bitą śmietaną? Nawet w wyjątkowych okolicznościach? - Zapytał, chociaż nie oczekiwał od niej odpowiedzi. Zamówił po prostu taki napój jaki pijał zazwyczaj. – Tak na przyszłość, jestem amatorem czarnej i piekielnie mocnej kawy, bez żadnego mleka i innych dodatków. - Wyjaśnił, kiedy usiedli już na swoich miejscach. Po jakimś czasie, kelnerka podrzuciła też lód, o który wcześniej poprosił i teraz, z wyraźną ulgą na twarzy, przyłożył go sobie do podbitego oka.
– Wydaje mi się, że czasami dobrze jest poprosić kogoś o pomoc. - Zaczął po chwili, kiedy Darby skończyła swój wywód. - To nie jest oznaka słabości, a zdrowy rozsądek. Nie zawsze da się wszystko zrobić samemu, a jeśli chociaż raz ktoś ci pomoże, to nie będzie od razu znaczyło, że sama sobie nie dajesz rady. - Wyjaśnił, bo dla niego to było akurat bardzo proste. Dla Kellana wszystko zawsze było albo białe, albo czarne. - Nie wiem dlaczego słuchasz się swojej babci. To ty powinnaś wiedzieć, kto jest dla ciebie odpowiedni, albo też nie trafiłaś jeszcze na kogoś, kto byłby dla ciebie najwłaściwszy. A związek nie polega na tym, żeby jedno opiekowało się drugim. Tylko na tym, żeby obie strony o siebie dbały. W związku musi być równowaga i partnerstwo. Bez tego ani rusz. - No teraz to troszeczkę popłynął, bawiąc się w eksperta do spraw związków, a prawda była taka, że od dziesięciu lat był sam, bo nie potrafił na nowo zaufać żadnej kobiecie. Już jego była żona dobrze o to zadbała. Uśmiechnął się teraz nawet do siedzącej naprzeciwko niego blondynki. Tak po prostu, może też po części po to, by dodać jej trochę otuchy. - A moja oferta pomocy nadal jest aktualna, więc się nad nią zastanów. - Rzucił jeszcze po chwili, bo jednak był dobrym człowiekiem, a po tym co usłyszał od Darby, doszedł do wniosku, że jej bardziej, niż komukolwiek innemu należy się pomoc.

darby maclerie
sumienny żółwik
żuczek#2609
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
A Darby totalnie zagubiona! Nie była przyzwyczajona do ludzi, którzy byli dla niej aż tacy sympatyczni, no chyba że się z nimi przyjaźniła. Ale przyjaciele od dawna wiedzieli jaka jest, bo inaczej by nie byli jej przyjaciółmi… a tu mężczyzna był całkiem obcy. A większość całkiem obcych facetów z góry uważało ją za wariatkę…. więc tak, nic nie miało sensu! A do tego jak już ustalono, Kellan Jones był bardzo obcym i bardzo przystojnym mężczyzną, więc to nie ułatwiało Darby aby skupienia, ani… no czegokolwiek innego.
- A co takiego Ci się przytrafiło? - zapytała szczerze zainteresowana i zmartwiona jednak! Nie żeby uważała swój przypadkowy atak za jakiś super brutalny, ale taka już była, że przejmowała się losem innym.
- Biorę z polecenia, ale po ostatnim mechaniku trochę mi spłonął samochód, więc sama nie wiem… - rzuciła, unosząc brwi - to znaczy strażacy mówili, że to jego wina. Ja uważałam że świetnie mu poszło, w końcu samochód wciąż jeździł…- przyznała, a potem subtelnie się uśmiechnęła do niego. Po kolejnych słowach mężczyzny jej brwi jednak poleciały w górę. - Naprawdę? To byłoby bardzo miłe! Mogę się odwdzięczyć, bardzo dużo piekę i gotuje, i wychodzi mi to lepiej niż… chodzenie - zapewniła go, posyłając mu uśmiech pełen wdzięczności i podziwu, za to co oferował. Oczywiście, że doceniała i chętnie by skorzystała z pomocy, zwłaszcza jeśli miałaby szansę go nakarmić, bo pomaganie przez dokarmianie to była jedna z jej ulubionych metod!
Ale że go nie uszkodzi to nie mogła obiecać. Tego niestety nie mogła obiecać nikomu, nigdy.
- To podchwytliwe pytanie? - zapytała, mrużąc oczy i rumieniąc się od razu, kiedy jej się tak uważnie przyglądał! - Wszyscy lubią bitą śmietanę, bita śmietana jest przepyszna - dodała zaraz potem. - Kawa też jest smaczna, więc jak są dwie rzeczy dobre, które… no można połączyć… to wychodzi… dobrze? - rzuciła, speszona już bardzo, bo niby jej tok myślenia miał dla niej sens, ale jego intensywne spojrzenie ją niesamowicie rozpraszało!
- Ojacie, a od zawsze tak piłeś? - zapytała zdziwiona. - Mi to po samym espresso serce prawie wyskakuje… - dodała szczerze i pokiwała głową ,żeby wiedział, że mówi serio. Nie żeby cokolwiek co wypadało z jej ust nie było serio, przynajmniej w jej szalonym świecie. Gdyby była postacią z bajki, to pewnie Alicją z Krainy Czarów! Ale taką, co spędziła tam już lata i udzieliło jej się szaleństwo.
- Dlaczego jesteś dla mnie aż taki miły? - zapytała szczerze. - To nie dlatego, że cię za mocno uderzyłam i teraz krwawisz do mózgu, czy coś? - zapytała zmartwiona. I pewnie zaraz będzie się nakręcać, że faktycznie Kellan krwawi do mózgu! Inna sprawa, że nikt tego nie czuje i no… nie mieli jak tego sprawdzić, skoro Kell nie chciał iść do szpitala…
- Bo ona wszystko zawsze wie najlepiej - przyznała, unosząc na moment brwi. - I to byłoby brakiem szacunku, gdybym jej nie słuchała - dodała, bo to właśnie jej wmawiała babcia przez całe dzieciństwo. I dlatego bardzo się speszyła, kiedy Kellan tyle o niej opowiedział… więc uznała, że czas zmienić temat!
- Łał… jak długo jesteś w związku, że tyle o nich wiesz? - zapytała, bo w sumie to niewiele o nim wiedziała, a tutaj się otwierała w sprawie swojej rodziny! Jej gadatliwość właśnie tak wyglądała…
babeczka
-
ODPOWIEDZ