26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
002.

When you see my face,
hope it gives you hell,
hope it gives you hell

Tomorrow you'll be thinkin' to yourself
Yeah, where'd it all go wrong?
But the list goes on and on


Potrzebował drinka.
Po prostu.
Po ostatnich wydarzeniach potrzebował na moment zatracić się w alkoholu, odlecieć do równoległej rzeczywistości, oswoić się, odpocząć, zebrać myśli, a następnie ewentualnie wrócić do odpowiedniej teraźniejszości.
Do baru wszedł więc pewnym krokiem, wolną dłonią przeczesując opadające na twarz włosy, obierając kierunek prosto do długiej lady. Był czwartek wieczór, dzięki czemu pomieszczenie nie było aż tak zatłoczone i wylane po brzegi napalonymi nastolatkami, desperacko poszukującymi prawdziwej miłości lub zwykłego sponsora. Był okej. Tak po prostu, najzwyczajniej w świecie okej.
Opadł łokciami na bar, wzrokiem usiłując namierzyć barmana i kiedy ten już zdawał się złapać kontakt wzrokowy, sygnalizując tym samym gotowość do przyjęcia zamówienia, a usta Collinsa rozwarły się delikatnie, by wydać z siebie odpowiedni zlep w słów, ktoś pchnął go lekko w ramię i za czas gdy ten łapał równowagę, po prostu złożył swoje zamówienie. A raczej złożyła, bo głos ten za nic nie przypominał męskiego. Wyprostował się ekspresowo, mierząc ją od góry do dołu.
Chyba coś ci się pomyliło, lala — rzucił oburzony, poprawiając rozjebane włosy — Nie wiem czego uczyli cię w domu, ale zazwyczaj kiedy jest kolejka to się w niej STOI, a nie przepycha łapami i wciska przed innych — skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, piorunując wzrokiem ciemne oczy. Normalnie może jeszcze olałby całą sprawę i pozwolił jej ujść z tym na sucho, jednak panna zdecydowanie trafiła na ten gorszy dzień, kiedy wszystko było nie tak, a każda, nawet najdrobniejsza pierdoła prowadziła do kłótni. So here we go.
Szybkim ruchem namierzył barmana z jej zamówieniem i nie czekając nawet na jakąkolwiek reakcje, jednym gestem wyrwał mu z dłoni szklankę, następnie zerując ją w ekspresowym tempie. No co? Chciała być pierwsza? Pf, Niedoczekanie.
O, to.. to było twoje? Ups? — spojrzał na nią jak debil, a głupkowaty uśmiech wymalował się na jego twarzy wraz z przerysowanym zaskoczeniem — Swoją drogą za grosz nie masz gustu do alkoholu. Obrzydlistwo — skwasił się, przecierając dłonią wilgotne wargi. Timothy jeden, nietrzymająca kolejki laska zero.
Nina Maclerie
powitalny kokos
Kasik#0245
26 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
26-letnia pyskata ratowniczka medyczna z zupełnym brakiem szczęścia w miłości, może w kartach się prędzej powiedzie
#8

Musiała iść na imprezę. Trochę ogarnąć głowę po tym co wydarzyło się w pracy. Dzisiaj, nic nie zwiastowało takiej katastrofy, a jednak się wydarzyła. Chyba pierwszy raz w swojej pracy chciało jej się płakać z bezczynności, gdy zatrzymali się na wezwaniu do wypadku samochodowego, który był naprawdę paskudny. Pierwszy raz ktoś zmarł jej na rękach w czasie ratowania, nie pomagał masaż serca, nie pomógł defibrylator i cóż, to był jej pierwszy ranny, którego straciła. To było straszne uczucie, nie potrafiła się po tym pozbierać i gdy zmywała krew ze swojego umundurowania to chcąc nie chcąc łzy spływały jej po policzkach.
Musiała się rozerwać, napić się, na chwilę zapomnieć o tym co się wydarzyło. Całe szczęście jej znajomi z karetki mieli bardzo podobne odczucie i wszyscy razem postanowili wyjść na imprezę. Ufff... bo sama chyba nie koniecznie dałaby radę się dobrze bawić, a jej współlokatorki akurat nie było w domu, więc nie mogła jej wyciągnąć.
Gdy była już na miejscu od razu poszła do baru. Po to tu przyszła. Nawalić się i zapomnieć! No więc nie zwlekała i świadome lub nie wepchnęła się komuś w kolejkę przy barze. Trudno. Służba medyczna powinna mieć pierwszeństwo. - Lala? - Zapytała marszcząc czoło, bo teraz to poczuła się jakoś tym urażona. - Nie wiem jak Ciebie uczyli, ale nie mówi się do obcych kobiet LALA - rzuciła rozgniewana i prychnęła dość głośno. Do tej pory nie była tak zła, ale gdy zobaczyła co typ stojący obok odwalił to cóż... owszem, stała się nagle bardzo, bardzo zła. - Pojebało Cię? - Zapytała rozkładając ręce, a później spojrzała na barmana. - Boże jaki z Ciebie bachor... nie wiedziałam, że tu wpuszczają takie dzieci - No zdenerwowała się co nie, a że gdzieś niedaleko stała jakaś pusta szklanka, w której był tylko powoli roztapiający się lód to postanowiła go wziąć do rak i wrzucić typowi za koszulkę. - Może to Ci trochę ochłodzi temperament - powiedziała uśmiechając się do niego uroczo i w końcu dostała też swojego drinka, który tym razem wylądował w jej rękach. Jakiś pojebany typ z imprezy 1, kochana Nina 2.

Timothy Collins
ambitny krab
catlady#7921
ODPOWIEDZ