28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka chirurgii, która przyciąga kłopoty jak popieprzona i śpi gdzie popadnie (dosłownie) - c'est la vie!
one
Jasmine Blackwell naprawdę nie widziała tego bezdomnego. Naprawdę, okładki książki zasłaniały jej pole widzenia. Nie potrzebowała widzieć chodnika, póki czuła grunt pod nogami, a drogę do swojej ulubionej księgarni znała doskonale. Była stałą bywalczynią „The Story Keeper”. Zarówno nowe, jak i stare książki miały swój własny, specyficzny zapach, a dziewczyna owszem, należała do osób, które pierwsze co robią, to zaciągają się wonią papieru, a dopiero potem czytają, o czym jest powieść. Tylko w tym lokalu w mieście połączyli księgarnię z antykwariatem, więc jeśli nie znalazła pozycji w tym dziale „z duszą”, jak to określała, przechodziła do innych półek z nieco nowszymi pozycjami. Tego dnia musiała dowiedzieć się, co zaszło dalej pomiędzy jej ulubionymi bohaterami. To nie mogło się tak skończyć, nie było takiej opcji. Na szczęście, gdzieś pomiędzy operacją a odsypianiem, dała radę odnaleźć w sieci kolejną część w Lorne Bay. I właśnie tam zmierzała, póki nie nastąpiła na nogę pewnego mężczyzny leżącego w poprzek ścieżki rowerowej. Runęła jak długa, amortyzując upadek torbą i pomimo podziurawionych spodni, rany na kolanie i otarć nad dłoniach, nie odniosła większych szkód. Czego oczywiście nie można było powiedzieć o mężczyźnie, a przynajmniej tak twierdził, biorąc ją i trochę na litość i trochę na szantaż — w zamian za milczenie przez nadchodzącą policją, że go „napadła”, udało mu się zarobić na kolejną porcję wódki, portmonetka brunetki zaś stała się lżejsza o parę banknotów.
Była już tak blisko miejsca, że nie zrezygnowała. Pozbierała swoje rzeczy, pokazała środkowy palec nowego przyjacielowi i pięć minut później już szperała pomiędzy półkami, w poszukiwaniu swojej zdobyczy. Przechodziła pomiędzy regałami, jak w amoku, odrobinę nieprzytomna po dyżurze i mocno wyrwana z rzeczywistości po swoim ostatnim upadku. Właściwie, gdyby nie to, że facet stojący w tym samym dziale trzymał bardzo kiepską książkę, pewnie nawet nie zwróciłaby uwagi na jego obecność. Książki jednak były dla niej wszystkim, a jeśli ktoś miał stracić czas na beznadziejnych autorów, wolała poratować go i w taki sposób.
— Nie traciłabym na to wolnego wieczoru — zaczyna, ponownie zerkając w stronę postaci. Co prawda widziała tylko jego bok i dłonie, lecz to jej wystarczyło, by uprzedzić nieznajomego przed popełnieniem błędu. Trzymany w ręku tomik wylądował z powrotem na swym miejscu, a ona ciągnęła, jakby sama do siebie — Chyba że pociąga Cię kiczowata fabuła i bohater, któremu brakuje piątej klepki. Wtedy śmiało, może Cię to zainteresuje — chwyta kolejną, tym razem zwracając się już w jego kierunku. Dokładnie w tym momencie, blondyn na nią spojrzał, a Jasmine jedynie mocniej ściska to co ma w ramionach, by nic nie upuścić.
To pan — mówi, wyraźnie roztargniona. Aaron, Aaron Barnard? Ten mężczyzna, którego żona zmarła chwilę po jej zmianie? Ten sam, który klęczał non stop przy jej łóżku, który tak bardzo rozpaczał na szpitalnych korytarzach? Ten, który był głównym bohaterem najpiękniejszej historii miłosnej, jaką kiedykolwiek było jej oglądać na własne oczy, i to nie na wielkim ekranie, a tuż przed nią? — Ja… Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać. — spuszcza wzrok, nie wiedząc, co ze sobą począć.

Aaron Barnard
powitalny kokos
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Pomimo tego, że Aaron ma całe swoje małe mieszkanie zawalone książkami o przeróżnej tematyce, również jego gabinet na uczelni nie wygląda wiele lepiej, to jego nogi i tak przynajmniej raz w tygodni prowadzą go do księgarni albo antykwariatu. I nie ma znaczenia czy jest właśnie w swoim rodzinnym mieście czy w zupełnie nieznanym sobie miejscu. To jest silniejsze od niego, jakby w DNA mężczyzny wpisana była potrzeba chłonięcia atmosfery sklepów z książkami. Same książki miały swój specyficzny zapach, swoją drogą podobno stworzono perfumy inspirowane tym zapachem, ale też w pomieszczeniu pełnym książek można poczuć się inaczej. Można też wtedy bez żadnych przeszkód na parę chwil zapomnieć o problemach życia codziennego, a zamiast tego ciągnąć się w dowolną historię spisaną na kartach tysięcy książek.
W dzieciństwie i młodych latach życia, jako takie miejsce swoich stałych wizyt, Aaron traktował bibliotekę. Rodzice dawali mu na tyle małe kieszonkowe, że nie było szans aby kupił za to więcej niż dwie książki. Dopiero w czasie studiów zbiory biblioteczne, szczególnie tej lokalnej książnicy przestały mu wystarczać. Właśnie wtedy poznał magię antykwariatów i księgarń.
Dość jednak tego filozofowania. Barnard w ostatnim okresie sporo czasu spędza w miasteczku. Urządził sobie we własnym mieszkaniu wygodny warsztat o pracy, a na uczelnię dojeżdża właściwie tylko na zajęcia ze studentami. Dlatego też dużo częściej niż w ciągu ostatniego roku, można trafić na niego na tzw. starych śmieciach. Jednocześnie trochę opuściła go wena i zapał do czytania nie zawsze ciekawych powieści sprzed dwóch wieków, postanowił więc odmienić sobie trochę okoliczności i w drodze powrotnej z farmy rodziców, wstąpił jeszcze na moment do lokalnej księgarni. Miał być moment, ale jak to zwykle bywa, po wzięciu do ręki pierwszego tomu, zupełnie stracił poczucie czasu. Niezbyt też orientował się, co się wokół niego dzieje, więc gdy usłyszał pierwsze słowa kobiety, to pomyślał, że to pracownica mówi, że zaraz zamykają, odruchowo powiedział więc: - Dobrze, dobrze, już daję pani zamknąć sklep. - po czym powrócił do kartkowania książki.
Dopiero słysząc kolejne słowa, podniósł wzrok, rozglądając się czy aby na pewno do niego są one skierowane. - Znamy się? - zapytał mrugając kilka razy, żeby jego oczy przyzwyczaiły się do zmiany widzenia. Być może kobieta była przeszłości jego studentką. To całkiem możliwe, w końcu wiele z nich pojawia się tylko na egzaminie, więc on nie ma nawet okazji zapamiętać twarzy wszystkich młodych ludzi, którzy przewinęli się przez jego wykłady. Aaron jednak nie gnębił z tego powodu swoich studentów, wiedział, że nie każdego wszystko interesuje. On też w czasie swoich studiów miał przedmioty, których tematyka w ogóle go nie interesowała, a jakoś wyszedł na ludzi. - To znaczy przepraszam, że nie kojarzę. - wytłumaczył się, bo jednak jego pytanie nie było zbyt uprzejme. - Ale skoro wiesz, że to jest słabe, to może miałaś to nieszczęście i trafiłaś na moje zajęcia. - zagaił, zamykając jednocześnie trzymaną w ręku książkę.

Jasmine Blackwell
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka chirurgii, która przyciąga kłopoty jak popieprzona i śpi gdzie popadnie (dosłownie) - c'est la vie!
Prawie go nie poznała. Nie mogła powiedzieć, że się zmienił, nie znali się na tyle, by przyszło jej oceniać, ale tym razem nie spoglądał na nią wrak człowieka, który nie sypia, nie je, a jedynie ściska dłoń umierającej mu ukochanej. Samo wyobrażenie jego straty powodowało u niej, niepoprawnej romantyczki, ucisk na klatce piersiowej. Byli dla niej obcymi ludźmi, dwójką nieznajomych, którzy z kolei dla siebie byli całym światem, tam na płytkach sali szpitalnej. Jasmine oglądała to wszystko zza szyby, chowając się po kątach, byle tylko nie zostać zauważoną. Reszta stażystów jedynie mruknęła wyrazy współczucia, znajomej może i zakręciła się łza w oku na widok cierpienia mężczyzny, nie to, co panienka Blackwell, która podchodziła do tego wszystkiego zbyt emocjonalnie. Nikt nie wiedział, że odwiedzała pacjentkę częściej niż musiała. Nikt nie wiedział, że prowadziły długie rozmowy, których tamta panicznie potrzebowała, by zaczerpnąć kolejny oddech przed jutrem. Do chwili, w której jej jutro zgasło.
Teraz stała przed jej mężem, drugim bohaterem głównym w tej powieści, przypominając sobie jego załzawione tęczówki, pełne największego bólu. Te same, które w tym momencie przyglądały jej się, nie rozpoznając jej.
— Nie… To znaczy tak… — zaczyna się mieszać, palcami nerwowo dłubiąc gdzieś przy krańcu swojej koszulki. Co miała powiedzieć? W końcu nie poznali się oficjalnie, była dla niego tylko zwyczajną jednostką w obsłudze szpitala, która starała się uratować Julię. Starał się i zawiodła. Nie spotkaliby się akurat w tym miejscu, po to, aby skłamała. Jej rozmyślenia przerywają jego słowa, których czepia się jak koła ratunkowego.
— Nie jestem studentką — była za stara na studentkę, no halo. Skąd jednak on mógł o tym wiedzieć, skoro nie rozpoznawał jej twarzy? Myśl, Jas, myśl. — Och? Omawialiście tak beznadziejną lekturę? Toż to powinno być zabronione! — próbuje nawiązać do rozmowy, pociągnąć ją dalej, ale myśli lawirują wokół słabej Julii, leżącej na łożu szpitalnym. Nie zabiła jej, więc nie miała czego obawiać się z jego strony, prawda? Tylko Jasmine jak to Jasmine, nie mogła znieść myśli, że sprawiła komuś przykrość. A tym bardziej nie mogłaby znów zobaczyć tego grymasu na jego twarzy, ten człowiek zdecydowanie za dużo już przeszedł…
Ostatecznie bierze głęboki wdech do płuc i już bez żadnych oporów, podchwytuje jego wzrok.
— Opiekowałam się wtedy Julią — mamrocze, prawdopodobnie niezbyt zrozumiale, ale do cholery, to księgarnia. Panowały tu prawie takie same reguły jak w bibliotece, z wyjątkiem kawy, którą można było dostać w części kawiarni, co nie zmienia faktu, że powinien ją doskonale usłyszeć. Nawet jeśli chciała ugryźć się w język tuż po tym jak wymówiła ostatnią głoskę.

Aaron Barnard
powitalny kokos
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Czy wizualnie Aaron zmienił się w ciągu ostatniego roku. Pewnie zmarszczki na jego twarzy nieco się pogłębiły. Powodów takiego stanu rzeczy raczej nikomu, kto go zna nie trzeba tłumaczyć. Jasmine też szybko pojęłaby, dlatego tak się stało, gdyby oczywiście miała okazję przyjrzeć się w przeszłości jego twarzy bliżej. Oczywiście nie miało to miejsca, bo był ostatnią rzeczą, na którą trzeba było wracać uwagę na szpitalnej sali. Miał też nieco dłuższe włosy, to też pośrednio łączyło się z jego żoną. Za życia to ona zawsze goniła go do fryzjera, gdy czupryna na jego głowie robiła się zbyt bujna. Teraz o fryzjerze przypomina sobie zwykle gdy jego włosy są już na tyle długie, że wpadają mu do oczu podczas pochylania się nad notatnikiem czy książką, która jest właściwie jego nieodłącznym atrybutem. Dziś Barnard nie zwraca na to już takiej uwagi, ale wchodzi na to, że choć Julii nie ma już rok, to wciąż jest wyraźnie obecna w jego życiu. Być może dlatego nawet nie zainteresował się żadną inną kobietą w ciągu tego czasu, bo która utrzymałaby nim zainteresowanie, gdyby wiedziała, że duch jego żony wciąż towarzyszy mu praktycznie na każdym kroku. Może jeszcze nie teraz, ale wkrótce będzie musiał zrobić krok w przód. Teraz gdy przeczytał list, który żona spisała dla niego, wiedząc już że umiera, jakby bardziej docierało do niego, że nie może do końca życia być samotnym.
- W porządku... - skinął głową i czekał na jakiekolwiek dalsze szczegóły, bo pomimo tego, że już przez chwilę przyglądał się twarzy kobiety, to oświecenie wciąż nie nadciągało. Mogła być też jakąś jego znajomą z przeszłości, może jeszcze z czasów szkolnych, choć dziś ten okres wydawał mu się już tak bardzo odległy, że nie sądził by ktoś z tamtego okresu życia mógłby go od tak zaczepić. Z drugiej strony wciąż widuje na mieście część swoich kolegów z pracy, czy to gdzieś w warsztacie samochodowym czy w cukierni.
- Wyznaję zasadę, że trzeba próbować wszystkiego, żeby wyrobić sobie własną opinię. No i na takich tekstach najlepiej uczy się krytyki. - odpowiedział, wskazując dłonią na jeden czy drugi kiepskiej jakości tytuł. - Ale nieważne. - machnął w końcu ręką, bo skoro jego trop był błędny, to nie było sensu się wymądrzać. W środowisku nie związanym ze swoją pracą zawodową, Aaron niespecjalnie lubił przechwalać się swoją wiedzą, na temat, który dla przeciętnego człowieka jest zwyczajnie nudny,
- W szpitalu... - dokończył. Nie mogło chodzić o inne miejsce, jego żona nigdy nie znalazła się pod opieką żadnego hospicjum. On, rodzina i przyjaciele dzielili się tak różnymi obowiązkami, żeby nie musieć szukać dodatkowej pomocy. - Dziękuję. Wtedy jakoś w ogóle o tym nie pomyślałem. - powiedział. I tak zrobiło się już nieco niezręcznie, więc nic nie swoi na przeszkodzie, by atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej dziwna, a tak mogło być po słowach, które padły z jego ust. Niestety też nagle nie doznał olśnienia i nie był w stanie przywołać z pamięci nazwiska kobiety, to nie oznaczało jednak, że nie szanował i nie był wdzięczny personelowi szpitalnemu.

Jasmine Blackwell
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka chirurgii, która przyciąga kłopoty jak popieprzona i śpi gdzie popadnie (dosłownie) - c'est la vie!
Oczywiście, że jej nie poznał, nie była kimś specjalnym. Sama zapamiętała jego rysy twarzy, tylko dlatego, że za bardzo się wczuła. Jasmine już tak miała — szybko przywiązywała się do ludzi. Tamtego jednego popołudnia zaczęła przywiązywać się do jego żony, na tyle, by wkrótce odwiedzać ją każdego dnia i pilnować, by z medycznego punktu widzenia, wszystkie leki i szpitalne dogody były na czas. Za każdym razem, gdy wychodził jej mąż czy reszta rodziny i przyjaciół, brunetka zakradała się do sali kobiety, aby wykonać rutynową kontrolę, chociaż wcale nie musiała — przecież jeszcze nie była lekarzem. A to, że zostawała na dłuższe rozmowy to już inna bajka.
Prawdopodobnie zachowuje się jak kretynka, a spowodowane jest to wewnętrzną batalią, nie zamierza jednak przywiązywać do tego specjalnej uwagi.
— Spróbować wszystkiego — powtarza za nim, uśmiechając się delikatnie, nieśmiało. Podoba jej się jego tok rozumowania, a z dedukcji wychodziło na to, że jest wykładowcą na uniwersytecie. — Ależ oczywiście, każdy ma prawo do posiadania swojego zdania. Ech, przepraszam — ma ochotę walnąć się w czoło, zamiast tego poprawia pojedynczy kosmyk, który spłynął na jej z lekka zarumieniony policzek. — Jestem po prostu psychofanką, jeśli chodzi o wszelką literaturę i jak widzę kogoś, z książką taką jak ta — tudzież pokazuje trzymane przez niego dzieło — to wprost muszę uprzedzić. O mały włos i pewnie byłabym teraz Twoją absolwentką, tak bardzo to kocham — mówi szczerą prawdę. Gdyby nie jej chęć niesienia pomocy innym, nie tylko w księgarniach, jej kariera ułożyłaby się znacznie inaczej. Kto wie, może pracowaliby razem, a może zajęłaby jego posadę? Patrząc na niego, wiedziała, że rozmawia z mężczyzną starszym od siebie, na oko dawała mu około… trzydziestupięciu lat? Nie zamierzała go pytać o wiek na pierwszym spotkaniu, byłoby to co najmniej niegrzeczne. To nie był jej interes, tak samo jak zaczynanie tematu jego zmarłej żony. Głupia.
Nie dziękuj, ja… Naprawdę Julia była cudowną osobą — nie doda, że jej przykro, bo widzi to po jej zaszklonych oczach. Nagle spotkanie zrobiło się cholernie niezręczne. Nie potrzebnie podchodziłam, nie potrzebnie zaczynałam rozmowę, Jasmine, kiedy Ty się nauczysz? 
Mimo to nie odsuwa się w kierunku kas, wręcz przeciwnie — wyciąga dłoń w jego kierunku, tą wolną od stosu książek i mówi już pewniejszym głosem — Jasmine Blackwell, proszę pana.

Aaron Barnard
powitalny kokos
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
No tak, jeśli on zwrócił czyjąś uwagę, a tak najwidoczniej było w przypadku Jasmine, to dużo łatwiej było zachować w pamięci chociażby ogólny obraz tejże osoby. Aaron w oczywistych powodów nie zajmował się tym w tamtym czasie jakoś szczególnie intensywnie. I nawet jeśli wtedy wiedział, który lekarz jest prowadzącym jego żony, to całej reszty personelu medycznego już dziś nie był w stanie sobie przypomnieć. Część rzeczy też pewnie jego mózg dla własnego zdrowia psychicznego, wymazał z pamięci, bo różnie człowiek i jego organizm reaguje na traumatyczne doświadczenia. W każdym razie gdy już dowiedział się skąd kobieta rozpoznała jego osobę, to poczuł się jednak trochę dziwnie. Na zasadzie czegoś w postaci lekkich wyrzutów sumienia, choć przecież było to zupełnie bezzasadne, bo chyba żaden normalny pracownik medyczny by się z tego powodu nie poczuł urażony.
- Nie masz za to przepraszać. - machnął lekceważąco ręką. Każdy ma prawo do wyrażania własnych opinii, to właśnie Aaron starał się wpoić swoim studentom. Bo nawet jeśli skończą na okienku na poczcie albo założą swój zupełnie niezwiązany z literaturą biznes, to ta zasada jest dość uniwersalna i sprawdza się właściwie w każdej sferze życia. - Myślę, że prowadzilibyśmy wtedy bardzo ciekawe dyskusje. - dodał. Choć prawdę mówiąc po chwili stania twarzą w twarz pomyślał, że kobieta jest pewnie koło trzydziestki i mogliby się spotkać co najwyżej w czasie jakichś dodatkowych akademickich aktywnościach.
No i mężczyzna miał nieco inne zdanie na temat czytania. Dziś już na tyle mało osób to robi, że wydaje się czasami, że więcej ludzi pisze książki albo różne inne formy do tego nawiązujące, więc niech już czytają co chcą, a dopiero z czasem uczą się sięgać po coś ambitniejszego, bo marne romanse przecież kiedyś muszą się znudzić. Zgodnie z jego teorią, każde jednak może mieć swoje przemyślenia i grunt to potrafić o tym dyskutować bez obrażania, więc nie ma problemu. Z oczywistych względów, jednak nie kontynuował tego tematu, choć szczerze mówiąc kobieta go zaintrygowała i pewnie chciałby kiedyś do tego wrócić. Pytanie tylko czy będzie im dane jeszcze się spotkać?
- Aaron, mów mi po imieniu. W sumie to i tak ja pierwszy skróciłem dystans. - odpowiedział, chcąc jak najdłużej uniknąć tematu swojej zmarłej żony. I w sumie nie miał obowiązku kontynuowania tej kwestii, ale ostatnio zaczął czuć, że może o tym rozmawiać, więc tym bardziej z młodą lekarką powinno być to łatwiejsze. - To prawda. Na jej miejscu byłbym pewnie milion razy bardziej nie do zniesienia. - skinął głową. Nie wiedział jak Julia zachowywała się w sytuacjach jeden na jeden z lekarzami i pielęgniarkami, ale wnioskując z tego, co widział, to była aniołem w całej tej chorobie.

Jasmine Blackwell
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka chirurgii, która przyciąga kłopoty jak popieprzona i śpi gdzie popadnie (dosłownie) - c'est la vie!
— Z pewnością, ale kto wie? Może jeszcze nie jest za późno? — naprawdę żywiła nadzieję, że jeszcze uda jej się znaleźć odpowiednią osobę do ciągnięcia tyrad na tematy związane z literaturą. Wśród jej znajomych praktycznie nikt nie miał czasu na sięgnięcie po ambitniejszą lekturę niż dokumentacja pacjenta — nie winiła ich za to, w końcu ratowali ludzkie życia, a każdą wolną chwilę wykorzystywali na dodatkowe drzemki i uzupełnianie braków w kontaktach międzyludzkich. Jasmine, zamiast tego wolała wtykać nos tam, gdzie nie powinna — do powieści, przez które liczyła na to, że jakiś rycerz rzeczywiście stanie pod jej oknem, siedząc opancerzonym tyłkiem na białym rumaku i śpiewając serenady ku jej czci. Rozmowy z kimś, kto tak jak ona, nie potrafiły odpędzić się od magii atramentu i papieru, byłyby bez wątpienia satysfakcjonujące. 
No i fakt, że mężczyzna był atrakcyjny, to również był kolejny pretekst do tego, by przedłużyć rozmowę. Nie dała rady uniknąć jednak tematu, do którego oboje podchodzili z dystansem — on z obawy przez ponownym zranieniem, ona z obawy przed zranieniem jego.
— Miło mi — odpowiada ze szczerym uśmiechem, który nieco rzednie, kiedy zastępuje go inny grymas. — Jestem przekonana, że to nieprawda — próbuje zaprzeczyć, kręcąc głową. Po raz kolejny jest jej głupio, tak naprawdę skąd miała wiedzieć, jaki on jest? Przecież widziała go zaledwie parę razy przez szybę, tylko kilka razy słyszała jego głos, skąd miałaby wiedzieć, czy nie rzuciłby w nią miską zupy, gdyby to on umierał w szpitalnych ścianach? Pacjenci z tykającym zegarem za plecami, przechodzili przez najróżniejsze fazy akceptacji — pierwsze dwie nawet koło niej nie stały. Możliwe, że psychika blondyna nie pogodziłaby się ze śmiercią tak jak Julia, która, tak jak odnosiła wrażenie Jasmine, dobrze wiedziała dokąd to wszystko prowadzi i wciąż nie traciła rezonu. Czasami Blackwell zastanawiała się, czy zaraz nie wybuchnie, nie zacznie płakać, nie będzie walić dłońmi w podłogę w dzikim szale, ale Julia w pełni zaakceptowała swój los. Pozostała tylko jeszcze kwestia żyjących, jej bliskich, którzy w końcu musieli podążyć jej śladem i zacząć żyć na nowo.
Boi się kontynuować temat kobiety, dlatego przez ułamek sekundy po prostu mu się przygląda.
— To kiedyś minie, wiesz? Nic nie trwa wiecznie, ból nie trwa wiecznie — nie wie, jak w inny sposób może go pocieszyć. Ma ochotę go przytulić, ale halo — nie będzie przecież przytulać obcego faceta na środku sklepu. Prostuje się więc, odgarnia długie loki na jedno ramię, po czym wskazuje na półkę stojącą przed nimi.
Tooo… Chciałbyś mi coś polecić, zanim wydam fortunę na to co już mam pod pachą?

Aaron Barnard
powitalny kokos
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
- Czasami w bibliotece organizowane są spotkania dyskusyjne. Kiedyś się w nie angażowałem, więc mogę powiedzieć, że bywają na dobrym poziomie. - odpowiedział. Cały problem polegał na tym, że mimo dobrego poziomu rozmów, często omawia się właśnie te słabe książki, najpopularniejsze w danym momencie. Niektórym ludziom może być więc szkoda czasu na czytanie takich książek, choć Jasmine może czasem podczas nocnego dyżuru znalazłaby czas. Pomimo tego, że Aaron całkiem dużo czasu spędzał w szpitalu, to zupełnie nie wiedział jak wygląda rytm pracy lekarzy i osób, uczących się na nich. Czy mają czas na nabranie dystansu, jak pokazują to w niektórych serialach medycznych, czy jest to nieustanna walka o ludzkie życia, co pokazują inne medyczne produkcje? - Choć przy Twoim rytmie pracy, to nie wiem. W każdym razie polecam. - dodał po chwili namysłu, gdy doszło do niego, że lekarze mają znacznie więcej godzin pracy w tygodniu, niż on. No przynajmniej na umowie, bo dla niego tak na prawdę czytanie też bardzo często jest pracą, a to, że wciąż znajduje w tym przyjemność, to tylko dodatek.
Uśmiechnął się niewyraźnie na słowa kobiety, ale i tak nadal uważał, że nie byłby nawet w połowie tak pokorny i cierpliwy wobec choroby i ludzi starających się mu pomóc. Nie ma natury choleryka, ale to co doświadczył w ostatnich latach, utwierdza go w przekonaniu, że pogodzenie się z powolną śmiercią nie jest wcale łatwe. Julia przez całe lata chorowała, gdy Jasmine mogła ją spotkać w szpitalu, to to był już jej nawrót białaczki. Może to wpłynęło na postawę jego żony. Wiele razy rozmawiali na ten temat, ale Barnard wciąż tak do końca nie był w stanie tego pojąć.
- Aż tak to po mnie widać? - zapytał bez namysłu. Nie wiedział nawet czy chce kontynuować ten temat, ale szybciej powiedział, niż pomyślał.
Wydaje się, że znajomy znacznie prędzej powinien zorientować się, że coś dzieje się w życiu jego przyjaciela. Ale może właśnie za ból odpowiada jakaś określona grupa sygnałów i każdy człowiek uważny na drugiego człowieka jest w stanie to dostrzec?
- W czym gustujesz? - zapytał wdzięczny za powrót na bardziej neutralne grunty, bo nie ma nic normalniejszego niż rozmowa o książkach, w miejscu ich pełnym. Od razu też poczuł się bardziej swobodnie, no i mógł odwrócić wzrok w kierunku jednej z półek, to też przyczyniło się do tego, że atmosfera nieco się rozluźniła.

Jasmine Blackwell
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka chirurgii, która przyciąga kłopoty jak popieprzona i śpi gdzie popadnie (dosłownie) - c'est la vie!
Słyszała już wcześniej o takich eventach, tłumaczyła się tylko brakiem czasu, kiedy po raz kolejny ominęło ją jedno ze spotkań, na które wielokrotnie ją zapraszano. Słynęła ze zbyt ochoczego wyrażania własnej opinii, co z jednej strony było zaletą, jednak często więcej powodowało kłopotów, niżeliby to było warte. Na przykład takie spotkanie - gdyby przyszło im omawiać Romeo i Julię, stwierdziłaby, że to straszny kicz. Dzieło, owszem, piękne, ale który "młodzieniec" spojrzałby na niewyrośniętą czternastolatkę? Ponadto, sama lektura, nieważne o jakim tytule, pochłaniała ją do tego stopnia, że czasami było to wręcz niebezpieczne. Nie podjęła się takiego zawodu, by tylko zerkać znad papierowych uniesień w stronę umierających pacjentów i by podejmować z nimi dysputy na temat fikcji. Niemniej jednak obdarza go ciepłym uśmiechem, który może świadczyć, że pomysł przypadł jej do gustu.
- Tylko jeśli pójdziesz tam ze mną - rzuca i w tym samym momencie, mocno gryzie się w język. Cholera, czy to zabrzmiało jak zaproszenie na randkę? Boże, kolesiowi umarła niedawno żona, a ona wyjeżdża mu z czymś takim. - To znaczy, powrócisz do swojego starej słabości - poprawia się szybko i jakby, z nagłym
zainteresowaniem, wertuje pomiędzy kolejnymi tytułami.
Nie chce rozmawiać już o jego żonie ani ich rozmową wprawiać go w gorszy nastrój. Nie pojawił się w tym miejscu, by rzucić się w wir bolesnych wspomnień, a znaleźć coś, co pomogłoby mu od nich uciec. Dlatego milczy, kiedy zadaje jej pytanie, a jedynie potakuje z przepraszającym wzrokiem, mając nadzieję, że swoim pytaniem rozluźni nieco atmosferę. I tak się stało, widzi, jak chłopak nieco się rozluźnia, i nawet już na nią nie patrzy, przepełnionymi smutkiem oczami.
- Hmmm, dobra, przyjmę jeszcze jedną pozycję, bo jak widzisz mam już ich naprawdę sporo - wydaje z siebie perlisty śmiech, wskazując na cały stosik w dłoniach. - Pewnie nie wiesz, ale przebrnęłam przez prawie wszystkie klasyki, a obecnie odkrywam swoje zamiłowanie do dobrego kryminału. Chyba że możesz polecić coś z literatury pięknej? Ale ostrzegam, nie łatwo mnie zaskoczyć!

Aaron Barnard
powitalny kokos
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Skoro Jasmine tak chętnie dzieli się swoją opinią, to dużo lepiej pewnie odnalazłaby się na tego typu akademickich spotkaniach. Tam już bez wyrzutów sumienia można wyrażać nawet najbardziej kontrowersyjne opinie, byle tylko mieć potem wystarczającą ilość argumentów, by chociaż próbować obronić swoje zdanie. Do tego jednak potrzeba więcej zaangażowania, a spotkanie w bibliotece można równie dobrze potraktować jak okazję do towarzyskiego wyjścia do ludzi, którzy nie przypominają tych, z którymi człowiek na co dzień ma do czynienia. Nawet Aaron, który codziennie przebywa w otoczeniu ludzi, którym książka jest bliska, czerpał dużo frajdy z wieczorów spędzonych w ten sposób. Może faktycznie to jest dobry moment do powrotu na te spotkania. Mężczyzna miał ostatnio więcej wolnego czasu i znacznie częściej przebywał w miasteczku.
- Nie wiem jak wyjdzie w praktyce, ale chętnie bym do tego wrócił. - przyznał szczerze zainteresowany takim pomysłem na przyszłe spotkanie. Chyba nie chciał tego odebrać jako propozycję na randkę, dlatego w ogóle nie pomyślał o słowach kobiety w ten sposób. Niemniej, w sumie miło byłoby się jeszcze raz spotkać. Po porostu, jak dwójka nowych znajomych. Pewnie to byłoby trudne, ale może jakimś sposobem udałoby im się porozmawiać o czymś niezwiązanym z tym momentem, w którym ich ścieżki w przeszłości przecięły się na krótki moment. - Więc może jeszcze się spotkamy. - rzucił w końcu, ale to tak zupełnie niezobowiązująco. Zresztą w swoim przypadku też nie wiedział czy znajdzie czas.
- Jedną. To spore wyzwanie. Są duże szanse, że nie trafię w twój gust, ale spróbujmy. - powiedział i zaczął się rozglądać po regałach, które zawierały tytuły z gatunków, które kobieta przed momentem wymieniła. - Może coś z literatury rosyjskiej. Czytałaś Annę Kareninę? - zapytał ściągając książkę, którą właśnie dostrzegł pośród ściśle ułożonych woluminów. Zauważył obok inny interesujący pod względem badawczym tytuł, była to powieść Czarodziej Nabokowa, był to jednak dość kontrowersyjny tytuł, dlatego nie proponował go prawie nieznajomej kobiecie. Za to ułożył go na swoim stosiku. Miał przyjść po książki do czytania prywatnie, a znowu zbiera te do pracy, można było spodziewać się, że tak to się właśnie skończy.

Jasmine Blackwell
ODPOWIEDZ