20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
007.


Zasady. Kto je w ogóle wymyśla?
Zakaz szczania w miejscu publicznym? Bzdura.
Zakaz palenia w pomieszczeniach? Żałosne.
Zakaz prowadzenia po pijaku? Największa głupota, z jaką spotkała się ludzkość. Bo co? Bo wypijesz dwa piwa i już niby zapominasz jak prowadzi się pojazd? Bo nie widzisz pieszego na drodze i przejedziesz go jak w GTA? G ó w n o.
Oliver pokręcił głową na samą myśl o wieczornej przechadzce do domu na nogach. Nienawidził nie być mobilny, a fakt, że stary akurat dzisiaj musiał zabrać mu furę jedynie dobijał wszelkie szanse na powodzenie tego wieczoru. Poprawił rozwiane przez wiatr włosy, wyciągnął z kieszeni czerwone Marlboro i ruszył pustą ulicą w kierunku Pearl Lagune.
Droga wydawała się wyjątkowo pusta jak na tak wczesną porę. Dało się usłyszeć nawet szelest liści w parku nieopodal, jak i wkurwiające buczenie telewizora z bloku po drugiej stronie ulicy. Zaciągnął się mocno papierosem, uciekając myślami do Calliope, walcząc z silną pokusą napisania. Czegokolwiek. Krótkie co tam lub nawet żart na miarę tych Strasburgera. Cokolwiek. I może nawet by to zrobił, gdyby nie donośne, kobiece zostaw mnie uprzedzone stanowczym puszczaj.
Dokończył peta i szybkim krokiem skierował się do samego źródła głosów. Marshall sam nie był wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o odpowiednie traktowanie kobiet, jednak nawet on znał granice zdrowego smaku, a to, co zobaczył zdecydowanie do nich nie należało. Podszedł jeszcze bliżej, przyglądając się agresywnej scenie i nie minęło kilka sekund, a już wyrósł pomiędzy starszego typa a drobną postać dziewczyny.
Powiedziała zostaw. Głuchy jesteś, czy nie rozumiesz po angielsku? — spytał rozbawiony, chociaż w jego tonie dało się usłyszeć stanowczość słów. Zlustrował typa, oceniając go na jakieś czterdzieści/czterdzieści pięć lat. Ewidentnie jakiś pseudobiznesmen, sądząc po równo uprasowanej marynarce.
Odpierdol się. To nie twoja sprawa — odezwał się staruch, wywołując u Olivera jedynie głośną falę śmiechu. Nie wiedział z kim zadziera i do jak bardzo nieobliczalnych ludzi zaliczał się Marshall.
Słuchaj no, dziadku. Odpierdolisz to ty się od niej. Zrozumiano? — nie czekając na lepszy moment, zwinnym ruchem sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął średnich rozmiarów, srebrny scyzoryk, otwierając go automatycznie i wysuwając w stronę typa — No, już cię tu nie ma — zrobił krok w przód, jednak tak jak przewidział - typ oddalił się szybciej niż jego doklejana fryzura. Żałosne. Ollie pokręcił jedynie głową, nie czekając nawet aż tamten oddali się na odpowiednią odległość, odwrócił się w stronę dziewczyny lustrując ją wzrokiem.
A ty co, problemów szukasz? Mama cię nie nauczyła, że o takich porach ładne dziewczynki nie powinny szlajać się same po ulicach? — rzucił beznamiętnie, lustrując ją od góry do dołu, jednak widząc jej przestraszoną twarz, zszedł lekko z tonu — Co on właściwie od ciebie chciał? Nic ci nie zrobił? — przyjrzał się jej uważnie. Może mylnie, jednak miał ważne, że skądś ją znał.
Monica Nordberg
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
18 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
jak dym z papierosa unoszę się ponad ten jebany mętlik
trzy

Ciężki dzień i długie godziny spędzone z książką od matmy w rękach sprawiły, że naprawdę nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Musiałam stwarzać pozory, udawać, że przynajmniej staram się zrozumieć matematykę i jestem w stanie zrobić to sama, bez pomocy jakiegoś korepetytora, który zabuliłby za godzinę więcej kasy, niż to warte, bo nie chciałam, by brat marnował na mnie swoje pieniądze. Wymyślił sobie, że pójdę na studia, że będę mądra i osiągnę coś w życiu, tylko problem polegał na tym, że ja tego nie chciałam, a on nie rozumiał, że byłam dorosła i miałam pełne prawo, by decydować o sobie i o swojej przyszłości.
Macając przestrzeń pod materacem doszłam do wniosku, że pieniądze znów mi się kończą, chociaż kurwa kilka dni temu wkładałam tam kilka nowych, świeżo zdobytych banknotów z nadzieją, że wystarczy mi hajsu przynajmniej do nowego miesiąca. Jak widać, jednak się myliłam, dlatego wzdychając głośno, znalazłam odpowiedni outfit, zrobiłam mejkap i wymknęłam się z domu, od razu kierując się w stronę dobrze znanego mi klubu. Poznałam pana, tak na oko po czterdziestce, który obiecał mi niezłą zapłatę, kolorowe drinki i nową, podobno drogą kieckę, jeśli tylko spełnię jeden warunek, jakim była wspólna noc w jego mieszkaniu. Rzecz jasna, zgodziłam się na to, a wypiwszy kilka tych jakże pysznych drinów, maszerowałam posłusznie u jego boku w kierunku samochodu, nagle przypominając sobie jeden drobny szczegół, a mianowicie to, że przecież biorę kasę z góry, przed usługą, bo już raz mnie jeden typ wychujał i zostałam z niczym. Pan jednak się delikatnie mówiąc wkurwił i zaczął mnie szarpać na środku ulicy i gdyby nie ten chłopak, który nagle pojawił się między mną, a tym starym dziadem, to raczej dzisiejszego wieczora powiększyłabym grono małych diabełków w piekle. Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy przysłuchiwałam się tej krótkiej wymianie zdań i odetchnęłam dopiero wtedy, kiedy mężczyzna zniknął z pola widzenia. Objęłam się ramionami, czując jak przechodzi mnie dreszcz, kiedy chłopak zwrócił się bezpośrednio do mnie, po czym pokręciłam głową, starając się wydobyć z siebie choćby pół słowa, jednak wciąż byłam nieźle wystraszona. Wiem, decydując się na taką pracę powinnam się liczyć z różnymi konsekwencjami i klientami, którzy nie zawsze są miłymi panami z pokaźną emeryturą, ale wciąż dopiero nabywałam doświadczenia i oswajałam się z tą całą branżą, więc takie sytuacje były dla mnie ma maksa stresujące. -Nie miała jak mnie tego nauczyć, zresztą nie muszę ci się tłumaczyć- mruknęłam w końcu, ocierając wierzchem dłoni łzy, które mimowolnie spłynęły mi po policzku. -Nic mi nie zrobił, to było… powiedzmy, że małe nieporozumienie, nic więcej. Ale dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie, mam u ciebie dług- dopiero teraz spojrzałam na swojego rozmówcę i bohatera bez peleryny i zrozumiałam, że to był dokładnie ten sam chłopak, którego jakiś czas temu niechcąco oblałam drinkiem. Cholera, miałam nadzieję, że mnie nie rozpoznał, bo raczej wtedy nie był zadowolony z tego, co się stało. -Tak więc dzięki raz jeszcze, pójdę już- i nie czekając nawet na żadną odpowiedź z jego strony, ruszyłam w kierunku domu, po kilku krokach zatrzymując się jednak, bo przegrałam wewnętrzną walkę ze strachem. Powoli odwróciłam się i ruszyłam nieśmiało w stronę chłopaka, zatrzymując się tuż przed nim i wlepiłam w niego przestraszone spojrzenie. -Jednak nie pójdę, bo on może mnie śledzić, dlatego… odprowadzisz mnie?- bo serio, wolałam już towarzystwo przypadkowego chłopaka, niż szajbusa w gajerze.

Oliver Marshall
powitalny kokos
michałowa
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Oliver nigdy nie należał do grona gentlemanów, dzielnie stojących na podium kobiet, broniąc ich przed złem, dając kwiaty i bezinteresownie otwierając drzwi przy pierwszej lepszej okazji. Bo drzwi to on otwierał, ale tylko tym ładnym, tylko po to, żeby potem bezczelnie móc patrzeć im na tyłek. Czy miało do kulturę i chociaż grosz klasy? Absolutnie nie.
W bójki również nigdy się nie pchał, jeśli nie było takiej potrzeby, zwykle ignorując tego typu sytuacje, jednak tym razem coś po prostu mu nie pozwoliło. Coś kazało skręcić w pieprzoną uliczkę i jakby znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Oczywiście z odpowiednim nożem w ręce, bo chuj wie jak potoczyłaby się ta sytuacja, gdyby nie był ostatnim psychopatą i nie nosił w kieszeni spodni kolorowego scyzoryka.
Spoglądał na dziewczyna kątem oka, z kieszeni kurtki wyjmując czerwone Marlboro i umieszczając jednego w ustach. Patrząc na jej strój zdecydowanie nie wracała właśnie z rodzinnej kolacji. Krótka sukienka ledwo zakrywała cokolwiek, wyjątkowo ciasno opinając kształtne ciało. Gdyby i okoliczności były inne, zapewne Ollie nie przepuściłby okazji, by wyciągnąć ją na stronę.
Małe nieporozumienie? — lewa brew wysoko uniosła się ku górze, podkreślając mocne zdziwienie, kiedy z jego ust wydało się głośne prychnięcie — Typ szarpiący cię za rękę i kierunku swojej fury nazywasz małym nieporozumieniem? Kurwa, lala, to chyba nie chce wiedzieć, w jakich sytuacjach faktycznie dzieje ci się krzywda — pokręcił głową, nawet nie próbując używać wyobraźni. Nawet nie chciał wiedzieć. Bo na dobrą sprawę co go to obchodziło? Lala ewidentnie miała nierówno pod sufitem, wiec tym bardziej nie powinno go to interesować.
Ta, ta, spoko. Nie ma sprawy — machnął ręką na te wyjątkowo przeciętne przeprosiny i już miał kierować się w przeciwną stronę, kiedy usłyszał jej kolejne słowa. Przystanął na moment, zaciągając się papierosem — A co, sama do domu nie umiesz trafić? — zaśmiał się cicho, jednak jakaś dobrze ukryta część wrażliwości w jego ciele skarciła go za tak durne zachowanie, wymuszając odrobinę sympatii — Dobra, odprowadzę. Nie chciałbym cię mieć na sumieniu — rzucił zgodnie z prawdą, po czym ruszył równo z nią w stronę głównej ulicy.
Świat zdawał się powoli kłaść do snu - latarnie świeciły swoim najjaśniejszym blaskiem, samochodów prawie wcale nie było na drogach, a jedyni piesi stąpający po chłodnym asfalcie byli jedynie najebanymi uczestnikami imprez lub pracownikami tamtejszych barów, wciąż przeprani w robocze ciuchy.
To powiesz mi co on od ciebie chciał? — spytał po chwili cichy, gasząc papierosa pod podeszwą buta — Można powiedzieć, że uratowałem ci życie, albo przynajmniej godność. Chyba należą mi się chociaż jakiekolwiek wyjaśnienia? — dodał szybko, wciskając dłonie w głębokie kieszenie spodni i rzucając jej wyczekujące spojrzenie.

Monica Nordberg
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
ODPOWIEDZ