fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Zaśmiała się. - Jasne, żeby poszerzyć naszą wiedzę na temat straży pożarnej - ale wiadomo, że jeżeli chodziło o głupie pomysłu to Lizzie nie była osobą, której trzeba było coś dwa razy powtarzać, więc nikt się nie powinien zdziwić gdyby któregoś pięknego dnia pojawiła się w jego drzwiach z wypożyczonymi filmami erotycznymi gdzie strażacy odgrywali główne role. Byłoby to dziwne i zdecydowanie nie na miejscu, ale Elizabeth się pewnie nad takimi rzeczami nie zastanawiała. Robiła to co jej przyszło do głowy, niestety.
- Wyślę Ci pocztówkę - bo przecież łatwiej się przyznać do błędu na papierze niż powiedzieć komuś wprost. Chyba pod tym względem Lizzie była trochę małym tchórzem, czasem nawet przed samą sobą było jej się ciężko przyznać, że coś zjebała. Nad tą cechą swojego charakteru jeszcze będzie musiała popracować. Tak samo jak nad swoimi napadami wybiórczej amnezji jeżeli chodziło o jakieś nikomu niepotrzebne narzeczone.
- Ej, jestem kobietą, a my już tak mamy, że jak trzeba to i powód się znajdzie - wywróciła oczami, chociaż oczywiście w ich relacji to sobie miała więcej do zarzucenia. Szczerze mówiąc to nie chciałaby wpaść na jego byłą narzeczoną, im mniej człowiek wie, tym lepiej śpi, a Lizzie nie chciała żeby ją twarz kobiety później nawiedzała w jakiś koszmarach. Zdecydowanie wolała kobiety nigdy nie poznać, bo inaczej byłoby jej głupio. - Jakie te policjanty się cwane zrobiły - zaśmiała się, chciała nawet dodać, że "na stare lata", ale już bez przesady. Musiała jednak przyznać, że o wiele lepiej czuła się pozwalając sobie na takie dwuznaczne żarty niż zastanawiając się za każdym razem co wypada, a co nie wypada powiedzieć, bo to jednak było męczące. Zresztą Lizzie czuła się swobodnie w jego towarzystwie, zarówno teraz jak i te kilka lat temu, więc co sie miała ograniczać bez sensu. - Bardzo marne wytłumaczenie panie władzo - rzuciła rozbawiona, ale no, już przynajmniej wiedziała jak powinna trzymać wiatrówkę więc to i tak sporo jak na kogoś kto nigdy z bronią nie miał nic do czynienia. Zaśmiała się głośno słysząc jego pytanie. - A chcesz żeby ktoś tu miał dziurę w stopie? - Ona swoim umiejętnością celowania to, by nie ufała. - Zresztą, duży z Ciebie chłopak poradzisz sobie, masz moje wsparcie mentalne - dodała przyglądając mu się. - Ale no, nie możesz mieć tak łatwo skoro już wiemy jak bezczelnie mnie rozpraszałeś - uśmiechnęła się, bo jakaś równowaga w przyrodzie musiała być. Dlatego do niego podeszła kładąc swoją rękę na jego przedramieniu. - A już myślałam, że to będzie dzień, w którym nie będę musiała naciągać koszulki żeby rozproszyć policjanta - zażartowała sobie, ale okej, raz czy dwa jej się udało w ten sposób uniknąć mandatu. - Chociaż może lepiej nie, bo jeszcze mnie zaraz aresztujesz za napastowania funkcjonariusza w miejscu publicznym - no wiadomo w prywatnych czterech ścianach to co innego. - Mogę Ci podpowiedzieć, że musisz celować w głowę, serce, albo między nogi - pozwoliła sobie odgapić jego własna radę.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
No i dla fabuły. - dodał jeszcze, śmiejąc się. Lubił w niej tę spontaniczność i to na pewno była jedna z cech, która odciągnęła go od byłej narzeczonej. No i gdyby rzeczywiście zjawiła się u niego z naręczem pornosów, to pewnie zamówiłby pizzę albo zrobił popcorn bez żadnego kwestionowania. To by mogło być ciekawe doświadczenie. Trochę odzwyczaił się od tego, że chyba powinien uważać na to, co przy niej mówi, bo mogą się w najbliższej przyszłości dziać jakieś dziwne rzeczy, ale w sumie to niewiele go to obchodziło. Lubił to, po prostu.
Jeśli na tej pocztówce rzeczywiście przyznasz mi rację, to oprawię ją w złotą ramę. - zaśmiał się, bo przecież to by było wydarzenie, aczkolwiek na pewno nie napisałaby tego wprost, tylko tak, by ewentualnie można mu było zarzucić nadinterpretację. Ale dopiero po oprawieniu w ramkę, niech ma trochę uciechy w życiu.
A ja jestem detektywem właśnie po to, żeby znaleźć motyw na waszą dramę i dowody na swoją niewinność? - odparł, unosząc lekko brew. W sumie pasowało, szczególnie do tej sytuacji. Może i się obwiniał za to rozstanie, ale jakby spojrzeć na fakty to tak, Alice miałaby pełne prawo coś mu odstrzelić albo chociaż dać mu w twarz za to, jak ją potraktował. Za to Lizzie raczej nie miała do tego powodów i chyba musiałaby się bardzo mocno zastanowić. Plus był taki, że Viggo totalnie nie miał pojęcia czy jego była gdzieś wyjechała, czy jest nadal w mieście, ale nawet nie zamierzał się dowiadywać, bo i po co? Przeprosin w planach nie miał, zresztą po tych kilku latach i tak pewnie ułożyła sobie życie i może dorobiła się tych dzieci, których on nie chciał... Kto wie. Nieistotne.
A on jak powiedział, tak też zrobił i skorzystał ze swojego prawa do milczenia. Bez adwokata się nie odezwie w tej sprawie. Przynajmniej nie teraz, bo mogłoby się skończyć różnie. Albo dziurą w stopie, albo nagłym zakończeniem spotkania, albo wycieczką do mieszkania jednego z nich? Ta ostatnia opcja to była raczej dość utopijna jak na obecny moment, a bawili się świetnie z tymi żartami pełnymi podtekstów, więc nie chciał psuć zabawy.
Ustawił się do strzału, jednak zamiast skupić się na makiecie, zerknął na jej dłoń, po czym jego wzrok powędrował najpierw na twarz Lizzie, a potem jakoś tak wyszło, że na wspomnienie o naciąganiu koszulki zerknął na jej dekolt. Odwrócił jednak zaraz wzrok, tym razem spoglądając na tarczę.
Nie jesteś jedyna, która tego próbuje. - zaśmiał się, kręcąc głową w rozbawieniu. - Za to gdybym cię zaaresztował, to mogłabyś być jedyną, która nie wyląduje na komisariacie, tylko zupełnie gdzieś indziej. - dodał zaraz, niby nadal sobie żartując, ale rzeczywiście nigdy nie wywinął takiego numeru. Miał jeszcze jakiś kręgosłup moralny.
Dobra, to tym razem celujemy w ten drugi mózg. Ten między oczami. - zaśmiał się, skupiając już swoją uwagę na tarczy i oddał strzał.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Oczywiście - prawie się zakrztusiła ze śmiechu, bo oczywiście, że pornosy ogląda się dla fabuły i doskonałej gry aktorskiej. Teraz pewnie biedna blondynka się będzie zastanawiać czy powinna być az tak powalona żeby przytargać takie wspaniałe produkcje do oglądania z byłym kochankiem, czy jednak to już byłoby za wiele nawet jak na nią. Nie będzie mogła przez to spać po nocach. - Taaaa... yhym... pamiętasz jak niedawno mówiłeś, że kobiety mają rację... to sobie właśnie powinieneś oprawić w złotą ramkę - odpowiedziała unosząc brew, bo była cwana i nie da się az tak łatwo podejść. Pewnie gdyby miała pięć lat to jeszcze, by pokazała mu język, a że nie miała to musiała z sobą walczyć żeby tego nie zrobić.
- Tak, widzisz? Wszystko się układa w jedną, piękną i logiczną całość - starała się nie wybuchnąć śmiechem chociaż było to naprawdę bardzo ciężkie. Nie spodziewała się, że będzie bawić się na strzelnicy, proszę bardzo jakie zaskoczenie. Nie żałowała, że się tu wybrali, chociaż pamiętała, że jeszcze musi mu kupić piwo za pomoc z naprawą samochodu.
Uśmiechnęła się lekko widząc jego reakcję na swoje słowa i prawda była taka, że gdyby miała problem z tym, że ktoś się jej patrzy w dekolt to, by o tym nie wspominała. Nawet trochę randomowo spojrzała w dół na swój biust czy wszystko jest okej, było spoko więc nie narzekała. - Uczą was w szkole jak nie dawać się nabrać na ładne oczy? - Nie zdziwiłaby się gdyby mieli taki przedmiot, bo pewnie nagminnie się podobne zachowania zdarzały... no albo znów się okaże, że Lizzie obejrzała o jeden film erotyczny za dużo. - Yhymm naprawdę? - To było ciekawe! Na tyle, że nawet się przybliżyła do niego i intensywnie się mu przyglądała. - A gdzie bym wylądowała? - No chyba nie myślał, że o to nie zapyta. To było silniejsze od niej, nawet jeżeli mogła mieć pewne przypuszczenia, to chyba chciała się upewnić. - Dobra - kiwnęła głową pozwalając mu na spokojnie strzelić. - Będę tu przychodzić często i trenować, a później zrobimy turniej i wtedy poznasz smak porażki - żartowała sobie czy nie, to już nie było takie istotne. Strzelanie jej się spodobało i na pewno chciałaby poćwiczyć, bo jest to dość przydatna umiejętność.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
On, zresztą jak do większości jej powalonych pomysłów, by się dostosował. I naprawdę by się nie zdziwił, gdyby to się rzeczywiście stało. No, ale postanowił sobie zapamiętać tę konwersację, w razie gdyby zdecydowała się to zrobić. Gdyby zapomniał, że o tym gadali to na pewno miałby niezłe zaskoczenie, gdy pojawi się u niego z naręczem dvd.
Wywrócił oczami, słysząc to przypomnienie. Jasne, nadal tak uważał, bo z reguły miały rację. Nie zawsze, ale zwykle tak.
Dobrze. Oprawie sobie w takim razie to i powieszę zaraz obok lustra, żeby codziennie rano mi przypominało, że to powiedziałem. - zaśmiał się znów. On sam nie sądził, że przy zaledwie trzecim spotkaniu, a w tym właściwie pierwszym nieprzypadkowym, będą się tak dobrze bawić. Momentami miał nawet wrażenie, że trochę było jak dawniej, bo było zarówno miłym uczuciem, a z drugiej strony dosyć osobliwym, biorąc pod uwagę okoliczności ich rozstania.
Mhm. Zdecydowanie zbyt dużo ludzi tego próbuje. - kiwnął głową. - Ale w praktyce wiadomo jak to działa. Myślę, że jakoś połowie się udaje przegadać policjanta. Sam czasem puszczam na ładne oczy, bo aresztowanie albo mandat za jakieś głupstwo też się równa papierkową robotą dla mnie. - dodał, całkiem szczerze. Jakieś małe występki naprawdę nie były warte wypełniania raportów, a on nie miał satysfakcji z aresztowania kogo popadnie, za to że się krzywo spojrzał.
Stał już gotowy do strzału, jednak Lizzie go skutecznie rozproszyła, kiedy przysunęła się tak blisko. Spojrzał znów na nią i śmiało mógł stwierdzić, że nic się nie zmieniła. Dobrze wiedziała co powie, a jednak nadal go podpuszczała… Nie odpowiedział jednak od razu, uśmiechnął się tylko lekko i najpierw strzelił, co by ją potrzymać chwilę w niepewności. A też dlatego, by samemu dać sobie chwilę i w pewnym sensie zebrać się na odwagę, by powiedzieć to, co chciał powiedzieć. Sam zaczął, ona pociągnęła temat w kokieteryjny sposób, więc… raz się żyje.
Opuścił broń i znów na nią spojrzał.
W moim łóżku, a gdzie indziej? Chyba oczywiste. - odparł, jakby to naprawdę było tak oczywiste, że nawet nie powinien musieć tego tłumaczyć, a na jego twarzy błąkał się nieco zadziorny uśmiech.
To co, zobaczmy jak nam poszło - stwierdził i nacisnął znów przycisk w ścianie, by tarcza podjechała do nich.


Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Brzmi jak dobry pomysł, jeżeli w pracy masz przełożoną to nawet dzięki takiemu nastawieniu możesz dostać awans - chociaż wątpiła w to, by w tak małym mieście kobiety zajmowały tak wysokie stanowiska w policji. Jednak większość kadry kierowniczej stanowili starzy faceci. Starzy nawet jak dla Lizzie, a to już pewnie oznaczało, że typy powinni być już na emeryturze. - Trochę to smutne, bo myślałam, że to tylko mój urok osobisty sprawił, że jeszcze mi nikt nie zabrał prawka, ale najwyraźniej to też wasze lenistwo - westchnęła kręcąc przy tym lekko głową. No nic, będzie musiała na kimś innym próbować coś ugrać na ładne oczka. Może umorzenie kary w bibliotece za nieprzeczytane książki? Tak, to by mogło przejść, gdyby akurat w większości w bibliotekach nie pracowały kobiety. Lizzie jeszcze nie testowała podrywu na kobietach, może powinna spróbować, chociaż raz, żeby mieć stu procentową pewność, że to jednak nie dla niej takie ekscesy.
Uśmiechała się cały czas delikatnie, gdy tak sobie stała przyglądając się mu czekając na jego odpowiedź. Była ciekawa czy rzeczywiście miała rację ze swoimi domysłami czy nie do końca. - Czy to zaproszenie? - Zapytała unosząc brew, wiedziała, że raczej nie, ale i tak ją cała ta sytuacja bawiła i nie mogła się powstrzymać, żeby nie pociągnąć tego jeszcze chwilę. Była małą kokietką i dobrze o tym wiedziała, chyba po prostu lubiła takie małe flirty. - Dobra, zobaczmy czy musze kupować te okulary czy jednak nie jest tak źle - zdziwiła się, bo nie było aż tak tragicznie jak przypuszczała. - Można to sobie zabrać na pamiątkę? Oprawię sobie w złotą ramkę i powieszę obok lustra - zaśmiała się pod nosem, ale naprawdę chciała to ze sobą zabrać żeby się pochwalić... oczywiście pewnie przy obcych, by mówiła, że totalnie te celne strzały też były jej.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Policyjny świat niestety nadal był zarządzany w dużej mierze przez mężczyzn, a w Lorne Bay to już w ogóle chyba w stu procentach. A przynajmniej jego bezpośredni przełożeni byli samymi facetami w podeszłym wieku, dokładnie takimi, jakimi Lizzie już by nie była zainteresowana.
No niestety mam stare dziady nad sobą. - roześmiał się. Sam zaczynał uważać, że się starzeje i siwe pasmo włosów skutecznie mu o tym przypominało. Jednak do emerytury miał jeszcze kilkanaście lat i nie zamierzał się na nią wybierać zbyt szybko, mimo że już chcieli go wysyłać po postrzale.
Jestem całkowicie pewien, że twój urok osobisty przeważył decyzję o puszczeniu cię wolno. - zaśmiał się. W sumie to mówił z doświadczenia, poleciał w końcu na ten jej urok osobisty i jak zresztą było widać, nadal niekoniecznie potrafił się jej oprzeć, a też nawet nie chciał z tym walczyć w jakikolwiek sposób. Niech się sytuacja rozwija swoim tempem. Jeśli zaręczeni faceci nagle zapominali o swoich narzeczonych i planach na ślub, rodzinę i ogólne ułożenie sobie życia jak odpowiedzialni, dorośli ludzie to na pewno udałoby się jej wyrwać kobietę. Jedyne co musiałaby zrobić, to spróbować.
Słysząc jej pytanie, w pierwszej chwili miał ochotę znów się posiłkować swoją formułką o prawie do zachowania milczenia, wypowiadaniu się jedynie przy obecności adwokata i tak dalej... Jednak tego nie zrobił.
Tylko jeśli chcesz, żeby to było zaproszenie. - uśmiechnął się lekko, aczkolwiek zanim to przemyślał, to już powiedział. No ale prawda była taka, że gdyby chciała, to na pewno by nie odmówił... Chwilowy powrót do przeszłości, za który na pewno zapłaciłby srogim moralniakiem.
Tarcza podjechała do nich, więc Viggo zlustrował papier spojrzeniem.
Myślę, że świetnie dajesz sobie radę bez okularów. Co prawda penisa nie odstrzeliłaś, ale dziura od kuli przy biodrze skutecznie powstrzymałaby ofiarę od używania tego organu. - zaśmiał się, wskazując palcem na dziurę w papierze. On za to sam nie trafił idealnie między oczy, jak planował. Rozproszyła go i trafił w czoło, w dodatku lekko na prawo. - Ale mi się chyba za to przydadzą okulary... albo samotna sesja strzelania, bo ktoś mnie rozproszył, nie wiem tylko do końca co to było. - dodał zaraz, podpuszczając ją nieco. Przez chwilę nawet zapomniał, że już wcale nie byli razem. Halo Viggo, obudź się, jesteśmy na ziemi tu i teraz, nie te sześć czy siedem lat temu.
Zdjął tarczę i podał dziewczynie. - Jasne, trzymaj. Mamy jeszcze trochę naboi, chcesz spróbować już sama? - zaproponował, gestem wskazując na pudełko ze śrutem. W końcu oświadczyła, że go pokona, więc powinna trenować. On już to zapamiętał i pewnie za miesiąc wyzwie ją na strzelecki pojedynek.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Są przynajmniej w porządku, czy nie koniecznie? - Pewnie nigdy się go o to nie pytała, bo jak była młodsza, te kilka lat temu, to co ona wiedziała o świecie i o słabych pracodawcach. Pewnie dorabiała jako opiekunka do dzieci w czasie wakacji i to by było na tyle. Teraz już jakieś zawodowe doświadczenie miała, może nie super dużo, ale jednak. - Chyba bym nie chciała na stałe u kogoś pracować - przyznała marszcząc lekko czoło. - Mam nadzieję, że będę mogła być sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a fotografia pozwoli mi się jakoś utrzymać - jak na razie jej się udawało, ale nie miała jakiś wielkich wydatków, przynajmniej nie w Lorne Bay. W Sydney pracowała w studio fotograficznym i dzięki temu miała w miarę stabilny dochód. No nic, musiała się po prostu starać być dobra w tym co robiła i mieć jakąś nadzieję, że ktoś zobaczy jej talent i da jej szansę na zostanie prawdziwym, porządnym fotografem. Może w jakimś magazynie modowym w Stanach? Chociaż nie, chyba by zwariowała jakby miała pracować z rozpuszczonymi modelkami. Wolała jednak krajobrazy.
- Coś w tym jest, w końcu Ty mnie puściłeś wolno - powiedziała zanim zdołała się ugryźć w język, bardzo często mówiła coś zanim zdążyła to przemyśleć. - W sensie puściłbyś gdybyś mnie złapał za szybką jazdę - próbowała to jeszcze jakoś uratować, ale pewnie z dość marnym skutkiem. No i coś w tym było, że rzeczywiście faceci przy Lizzie zapominali o swoim ułożonym życiu, ale pewnie na dłuższą metę żałowaliby takiej relacji. Lizzie nigdy nie chciała być dla nikogo tylko odskocznią od nudnego, domowego życia, sądziła, że jest warta więcej.
- Yhymmm... - mruknęła cicho i pewnie nawet się lekko zarumieniła. - To dobrze, lepiej bądź przygotowany na wypadek, gdybym kiedyś z niego skorzystała - z Lizzie niczego nie można było wykluczyć, szczególnie, że ona sama nie do końca wiedziała czego chce od życia, oprócz tego, że ma dziwne parcie na to, czego mieć nie mogła, wliczając w to facetów z narzeczonymi.
- Ech, już myślałam, że się udało, mogłabym się chwalić wszystkim koleżankom - aż się teatralnie złapała za serce, że niby ją tak to bardzo ubodło. - Ale rzeczywiście nie jest źle, przynajmniej trafiłam w cokolwiek - co prawda z jego pomocą, ale zawsze coś. - Serio? Kto? - Zapytała udając wielce zdziwioną. - Na pewno nie ja, ja jestem za grzeczna na takie rzeczy i prawie cały czas miałam rączki przy sobie - zaśmiała się kręcąc lekko głową. Dla Lizzie trochę dziwne było to, że wcale nie było dziwnie. Nawet gdy stali blisko siebie to nie czuła się skrępowana, wręcz przeciwnie.
- Tak, ostatni strzał, teraz prosto w serce - w normalnym życiu sama je sobie potrafiła łamać, ciekawe jak to będzie z makietą. Wzięła broń i teraz już wiedziała jak powinna ją załadować, trochę jej co prawda zeszło, żeby to odpowiednio zrobić, ale wszystko było kwestią wprawy, następnym razem pójdzie jej lepiej. - Tylko teraz sobie idź stań gdzieś tam z tyłu - bo musiała sie skupić, jeżeli chciała oddać dobry strzał.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
ODPOWIEDZ