greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#6

Rorey naprawdę uwielbiała swoją pracę i przy każdym zleceniu dawała z siebie wszystko. Tym razem miała do zorganizowania zieleń na planie nowego programu rozrywkowego, więc wiedziała że chce zrobić coś zjawiskowego i godnego zapamiętania. Sama zaproponowała zieloną ściankę, bo przecież byłaby idealna do zdjęć gości i niektórych wyróżnionych fanów. Projekt opracowała już w zeszłym miesiącu, został zaakceptowany, więc teraz musiała go doszlifować. I teraz jak mało kiedy żałowała, że jednak nigdy nie szarpnęła się na swoją własną pracownię, bo o wiele łatwiej byłoby tam to wszystko zorganizować i zrobić. Ale te plany musiała zostawić na później, a teraz improwizować i jakoś sobie poradzić. Nie mogła co prawda tego przytaszczyć do swojego mieszkania, bo rozmiar miało zdecydowanie zbyt duży, żeby sobie z tym poradzić, więc wybrała wspólny trawnik przed mieszkaniem, jako miejsce swojej pracy. Wszystko czego potrzebowała wpakowała do przyczepki, a potem porozkładała dookoła, żeby łatwiej jej było wymodelować idealny kształt ścianki. Miała już dobre podstawy i dopieszczała zieleń, kiedy uznała że najwyższy czas trochę ją podlać i zrosić, przed przystąpieniem do dalszych prac. I no cóż, to nie był pierwszy raz, kiedy tutaj coś robiła z kwiatkami. Nie raz i nie dwa razy sąsiedzi musieli jej przytrzymać drzwi lub windę, jak wnosiła do mieszkania wielką roślinę, ale póki co tylko jedną osobę przypadkiem taką rośliną zaatakowała. I oczywiście nie uważała, że wtedy to była jej wina, bo Julien widział przecież, że się z tym męczy i mógł się odsunąć, a nie oberwałby wtedy z gałęzi, okej. Tak więc kiedy teraz zraszała wężem ogrodowym swoją konstrukcję i chlusnęła wodą właśnie na idącego chodnikiem mężczyznę, zmarszczyła gniewnie brwi, zamiast przeprosić. - Ty to robisz specjalnie? Utrudniasz mi pracę i specjalnie pchasz się pod moje nogi - oznajmiła mu, jak już się zorientowała że go TROCHĘ przemoczyła - przepraszam bardzo, ale nie będę cię za to przepraszać - dodała, łamiąc swoje przyrzeczenie o braku przeprosin i... chyba po raz pierwszy złoszcząc się na jakiegoś człowieka od.... kilku lat. Ale hej, znała go już z czasów szkolnych, zawsze wyglądał na łobuza!
promienny latawiec
-
28 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były marynarz, który próbuje odnaleźć się w roli sternika, a gra w życie jeszcze nigdy nie była tak ciężka.
#1

Powiedzieć, że Julien wstał dzisiaj w parszywym humorze to jak nie powiedzieć nic. Irytował go promień słońca wpadający przez okno, krzywo przekrojona grahamka, walające się buty po korytarzu… no po prostu wszystko. I tutaj można zadać sobie pytanie – Juleczku, co też się stało, że jesteś wrogiem dla całego świata? Noo… ale nie ma takiej potrzeby, bowiem odpowiedź i tak jest nieznana. Czasem tak po prostu bywa, jakiś tragiczny sen, źle ułożona poduszka, szorstka pościel… i budzisz się wściekły na wszystko i wszystkich. Macfarland nawet nie próbował się uśmiechać, pani w pobliskim sklepie widząc jego minę nie odważyła się zapytać, czy może być winna grosika – tak źle z nim było! A trzeba przyznać, że w ostatnich tygodniach Julien w swym pięknym całokształcie miewał się całkiem nieźle i jakby porównać jego stan z tym sprzed chociażby dziewięciu miesięcy było wręcz cudownie! W każdym razie, nawet iście pozytywna, kolorowa koszula nie dodała mu ani trochę przyjaznej aury, która w tym momencie stała się… mokra? Co? Słońce, zero chmur i deszcz? Przystanął na moment nie do końca orientując się w pierwszym momencie w aktualnym stanie rzeczy. Dłonią przetarł liczne krople spływające po jego twarzy i zobaczył , swoją ulubioną sąsiadkę, która absolutnie mu nie przeszkadzała. Gdybyśmy teraz byli w jakiejś kreskówce, z jego nozdrzy wydobyłby się dym, a policzki stałyby się bordowe, ale uznajmy że spływająca po nich woda nieco schłodziła tą temperaturę, co pozwoliło utrzymać ich naturalny kolor. Policzył w głowie do pięciu… albo i nawet dziesięciu, a potem głośno odchrząknął. -Skończyłaś już? A może chluśniesz tą wodą raz jeszcze, co? – zachęcił z ironicznym uśmiechem na twarzy -Gwoli ścisłości… tak jakby już… przeprosiłaś – dodał po chwili mierząc ją swoim najgorszym typem spojrzenia. Nie chciał kolejny raz wychodzić na buca, którym chyba nie był, ale TO ONA GO CIĄGLE DZIWNIE ZACZEPIAŁA. To jakieś krzaki, to atak wodny, co będzie kolejne? Strach się bać, serio.
niesamowity odkrywca
5IQ
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey była słonkiem, które nigdy nie miewało złych humorów. Czasami tylko wracały do niej złe wydarzenia i trochę się bała własnego cienia, ale… nie uważała tego za zły humor, a za epizody, o których jak najszybciej trzeba zapomnieć. Bo jak wiadomo, to właśnie najzdrowsze podejście w życiu, stawianie nieustannie na wyparcie, próba zapomnienia o kłopotach, udawanie że problem nie istnieje. I wmawianie sobie, że to ona widzi bez sensu problem, że tak naprawdę to się nic takiego nie wydarzyło, że w ogóle nie powinna o tym myśleć, bo jest żałosna to ciągle rozpamiętując. Tak, właśnie dlatego nie chciała o tym myśleć, bo bardzo szybko wpadała w spiralę obwiniania się i wmawiania sobie, że wydarzenia jednak miały inny obrót. A jej samoocena bardzo spadała. A kiedy pracowała? Wtedy nie miała takich problemów. Była skupiona na zadaniu, projekcie, na czyjejś wizji świata, którą musiała przelać na papier, a później stworzyć ją z niczego w jakiejś przestrzeni. I w takich momentach zapominała o wszystkich zmartwieniach, problemach, a nawet o regularnym jedzeniu i śnie. Wszystko lepsze niż analizowanie własnych problemów i uczuć.
I tak, miała takie piękne zlecenie, które teraz tak dobrze odwracało jej uwagę i co się działo? Jedyny człowiek na świecie, który był w stanie ją wyprowadzić z równowagi i zdenerwować, musiał się znowu pakować jej pod nos!
- Oczywiście, skoro tak ładnie prosisz - rzuciła i zrobiła coś niebywałego, bo zwykle nie była złośliwa, ale znów skierowała strumień w jego stronę. Ostatecznie i tak był już mokry, więc co za różnica. - Wcale nie - zaczęła się bronić, ale trochę brakowało jej argumentów! - Gwoli ścisłości, to zaraz zjazd rosyjskich carów ci umknie, jak sobie stąd nie pójdziesz - dodała, bo ta jego koszula to mu się z takimi właśnie skojarzyła, wesołymi carami. Albo z tymi panami co mają swoje haremy, ale trochę już za późno było na cofnięcie swoich słów i wybranie innego pocisku.
promienny latawiec
-
28 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były marynarz, który próbuje odnaleźć się w roli sternika, a gra w życie jeszcze nigdy nie była tak ciężka.
Ignorowanie problemów to coś wspaniałego, cudowna cecha, której aktualnie było brak Julkowi. Nie potrafił zignorować tego wszystkiego, co działo się w jego głowie, co zadziało się w jego życiu. Wracał, rozpamiętywał i momentami sobie po prostu nie radził, tak jak dzisiaj. A przecież nie mógł tego ukrywać, prawda? Zawsze słyszał, że trzeba mówić o uczuciach, więc wybitnie się starał, aby każdy w okolicy mógł zobaczyć, jak źle dzisiaj jest. Podchodził do tego w sposób ponadprzeciętnie egoistyczny, on miał najgorzej, nikt inny tego nie zrozumie, bo problemy pozostałych ludzi są niczym w porównaniu do jego sytuacji i tak dalej. Najlepiej aby nikt mu dzisiaj nie wchodził w drogę, tak co by dzień upłynął bez większych rewolucji. Tylko na to już chyba było zbyt późno. Stało się. Rorey znalazła się pod jego nogami nie mogąc okiełznać żywiołu wody i go zaatakowała. Co gorsza, dwukrotnie. Nie spodziewał się, że rzeczywiście odważy się oblać go ponownie. Nie sądził, że może być aż tak perfidna. Jakby nie patrzeć, i tak był już mokry, więc tak naprawdę to nie powinno wiele zmienić. Tylko chodziło o sam gest i jej żmijowate podejście do sytuacji. Głośno prychnął i pokiwał z dezaprobatą głową. Naprawdę mógłby po prostu odejść w tej chwili i olać całą sytuację, bo po co się kłócić z kimś takim? Ale to nie było w jego stylu, ona musiała go przecież przeprosić za tą całą szopkę.
-Co z tobą nie tak? To jest jakiś typ napaści sąsiedzkiej, zrobiłaś to z premedytacją… jesteś jakaś… nie wiem – odpowiedział wyjątkowo spokojnym tonem. Mimo wszystko była kobietą i nie chciał jej mówić wprost, że według niego jest co najmniej niepoczytalna i powinna udać się do jakiegoś specjalisty, a najlepiej to jakby w ogóle się stąd wyprowadziła do takiego domu bez klamek i z kratami w oknach. -Nawet nie chcesz wiedzieć, co w Rosji robią z takimi, jak ty – odburknął i powstrzymał uśmiech, bo mimo wszystko jakoś tak go nieco to rozbawiło, ale należy pamiętać, że wciąż był wściekły! -Co ty tutaj w ogóle robisz z tym… tym wszystkim? Masz na to zgodę? – bo jeśli nie miała to on się tym odpowiednio zajmie.
niesamowity odkrywca
5IQ
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Roo nie była lepsza. A może i była tak naprawdę od niego gorsza, skoro z jednej strony mówiła sobie, że tylko wymyśla, to była jej wina i nic się nie stało, a z drugiej jednak widziała winę w nim? No tak jakby się nie mogła zdecydować na co postawić. Może gdyby poszła na jakąś terapię i z kimś to przepracowała to byłoby jej lepiej, ale… nawet nie wiedziała, że tego potrzebuje. W jej rodzinie nie do końca się sięgał po takie rzeczy, w końcu mieli rodzinny bar, a co jest większym pochłaniaczem problemów, jak nie właśnie bar i znajdujący się w nim alkohol? Oczywiście Rorey nigdy nie była nawet bliska topienia problemów w alkoholu i innych używkach, ale jej rodzeństwo nie miało już takiej odporności na nałogi, więc… może po prostu nie zaczęła. Może “jeszcze” tego nie robiła. Zwykle też nie robiła nikomu na złość, ale Julien budził w niej taką część natury, o której nawet nie wiedziała że ma!
- Sam powiedziałeś żebym zrobiła to jeszcze raz - odpowiedziała, broniąc się oczywiście. A potem unosząc wysoko brwi. - No jaka? No dokończ, jakimi epitetami określasz kobiety, a potem się dziwisz że karma cię dopada? - zapytała, mrużąc oczy, bo tak, jej wąż to właśnie była karma. Skoro nie wiedziała że się zbliżał i wychodził z domu, nie zrobiła tego specjalnie, więc… no wszechświat go za coś zaatakował! I Rorey podejrzewała, że miał sporo ku temu powodów.
- No co takiego? Przerabiają na dywany? - zapytała i wzniosła oczy ku niebu, oczywiście nigdy w Rosji nie była i nie miała pojęcia co tam właściwie się robi, ale czy to miało jakieś znaczenie? Oczywiście że nie.
- Zgodę na korzystanie z publicznego trawnika? - zapytała, mrużąc lekko oczy. - I jak widać, pracuję tutaj, niektórzy ludzie chodzą do pracy żeby zarobić na czynsz, powinieneś też spróbować. Najlepiej od razu - dodała, chociaż nie wiedziała gdzie pracował i czym się właściwie teraz zajmował. Jako dzieciak miał pewnie inne plany. No a teraz, w tej chwili w pracy ewidentnie nie był, więc mógł do niej pójść, co nie.
promienny latawiec
-
28 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były marynarz, który próbuje odnaleźć się w roli sternika, a gra w życie jeszcze nigdy nie była tak ciężka.
Ciężko określić kto był tym gorszym, a kto lepszym. Oboje nie działali w prawidłowy sposób, choć Julien oczywiście uważał, że ma do tego stuprocentowe prawo ze względu na wszystkie wydarzenia. I właściwie nie ma też, co się dziwić. Przeżył dość traumatyczne chwile i potrzebował czasu, aczkolwiek wyżywanie się na zupełnie przypadkowych i niewinnych ludziach nie było dobrym posunięciem. Chociaż akurat Rorey była winna, była winna teraz jego mokrej koszuli, była winna wszystkim tym ciężkim obrażeniom odniesionym przez krzatak (całkiem fajne, nie? Krzak i atak, heh, nieważne). Swoją drogą, Julek działał na różnorakie sposoby na płeć piękną, ale chyba pierwszy raz nie robiąc całkowicie nic chamiurskiego sprawiał, że ktoś nie mógł wytrzymać w jego towarzystwie bez złośliwości.
-Pojęcie ironii jest ci całkowicie nieznane, prawda?- odpowiedział z przekąsem. Tak, to właśnie była ironia, Rorey może sobie zapamiętać na zaś. -Niestabilna emocjonalnie i jakaś zafiksowana na moim punkcie- odpowiedział praktycznie bez zawahania. To nie mógł być przypadek, że zaatakowała go drugi raz zupełnie bez powodu! Może rzeczywiście powinien odbierać to jako jakąś nieudolną chęć zwrócenia na siebie uwagi? Trzeba zaznaczyć, że Macfarland bywał bucowaty i wiedział, że może podobać się kobietom, a pływając po różnych zakątkach świata widywał rozmaite kobiece sposoby, tylko że taki atak absolutnie na niego nie działał.
-Zsyłają na Sybir, a później przerabiają na mielonkę – mruknął nieco się nad nią nachylając, czym ewidentnie chciał dodać nieco dramaturgii. Nie żeby jej tego życzył, ale taki dzień w niewoli mógłby ją nauczyć szacunku do innych ludzi, tak. Ale żeby nie było, nie był tego zwolennikiem, okej.
-Ten trawnik należy do miasta, a takie zalewanie go nadmiarem wody… zresztą, nie będę ci tłumaczyć podstawowych rzeczy- rzucił pewny swego, choć nieco się zamotał, ale nie było to dla niego ani trochę istotne. -Ja już się w swoim życiu napracowałem, a tobie też bym radził dla odmiany spróbować jakiejś… prawdziwej pracy – odpowiedział unosząc wysoko brwi, bo jak ona w ogóle miała czelność w tym momencie mówić mu o pracy na temat której można powiedzieć, że był wyczulony? No cóż, trafiła w czuły punkt.
niesamowity odkrywca
5IQ
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Jeśli kierować się bardzo starą zasadą, że starszy powinien być mądrzejszy i ustąpić to wtedy to właśnie Julien powinien stanąć na wysokości zadania! Poza tym był większy i pewnie trochę jednak od Rorey silniejszym, pod względem siły mięśni oczywiście i możliwości uniesienia konkretnej ilości kilogramów. Konkretnej, czyli większej niż ona. Więc to były dwie zasady ustępowania, które działały na korzyść Roo! A przeciwko niej tylko taka, że starszym powinno się ustępować pierwszeństwa, ale to jak wiadomo, tylko w środkach komunikacji, tylko miejsca siedzącego i tylko takim bardziej emerytom albo przynajmniej 20 lat starszym, co nie. Więc… zdecydowanie Julien powinien tutaj odpuścić i dać jej wygrać. Nawet jeśli oficjalnie nie było żadnej gry i tak naprawdę to już dawno mógł sobie pójść obrażony, zamiast stać i się z nią przekomarzać. I czemu to robił? Pewnie z tego samego powodu z którego Rorey z nim wciąż rozmawiała, zamiast go zignorować i zajmować się dalej swoimi sprawami.
Pewne było za to, że Rorey wzbudzał w niej dziwne uczucia, bo generalnie unikała starć z większymi od niej… i w ogóle no, z mężczyznami. Ale jego jakoś się nie bała, tak jak innych i nawet nie miała czasu się zastanowić dlaczego tak było. I tak, mogła go… zakarzatakować, czy jakkolwiek by się odmieniało rzeczownik powstały z tej zbrodni!
- Jest lato, ludzie mają różne potrzeby, kiedy słońce tak świeci. A ty wyglądasz na takiego, któremu by się więcej zimnych pryszniców przydało - odpowiedziała, zgrywając naiwniarę i nieco wyzywająco uniosła brwi. Niech wie, że ma odpowiedź na to co jej zarzuca, nie podda się tak bez walki! Na słowa… - Jestem niestabilna emocjonalnie, bo przypadkiem ochlapałam cię wodą i… że co? Czy ty masz jakąś manię wielkości? - zapytała, bo co za egocentryk jej się tutaj trafił, który widział w sobie jakieś.. no centrum jej zachowań! Przecież w ogóle o nim nie myślała. No dobra, może czasem wychodząc miała nadzieję, że nie trafi na okolicznego zgreda i marudę, ale tego nie musiał wiedzieć. Zwłaszcza teraz.
- Czyli co, te wszystkie konserwy z ruskimi napisami, to tak naprawdę pozostałości więźniów, a nie szatkowany tuńczyk? - zmrużyła lekko oczy, chociaż no, nie kupowała raczej takiej żywności, bo po pierwsze, była weganką i nie jadła niczego, co nawet koło mięsa leżało, a po drugie… no wspierała raczej okoliczne biznesy i rolników.
- Wiedziałam że masz jakieś dziwne korzenie patrząc na Twoją fryzurę, ale nie że akurat rosyjskie - dodała, tak żeby mu wbić szpilkę jeszcze jedną, poza krytyką jego koszuli, która wcale nie była zła.
- No tak, wiadomo jak tragiczne skutki ma dla trawników trochę wody, właśnie dlatego rozkładamy nad nimi parasol jak idą deszcze - rzuciła, wywracając oczami. - Podstawowa rzecz jest taka, że płacę podatki, więc to trochę jednak mój trawnik - weszła mu nieco w słowo, ale miała jakiś kompleks żeby mu pokazać, że jest od niego mądrzejsza i cwańsza. Nie zamierzała się dać znowu zaskoczyć! I czuła się dziwnie… silna, kiedy się z nim spierała. Co też było dla niej względnie nowym uczuciem, zwłaszcza w ostatnim czasie.
- Wypraszam sobie, to jest prawdziwa praca. I czy ty w ogóle wiesz jaka jest moja praca? - zapytała, marszcząc brwi - i niby jaka jest Twoja praca, bo na pielęgniarza ani lekarza nie wyglądasz, żebyś się jakoś specjalnie przysłużył społeczeństwu - prychnęła, trochę się ze swoim oburzeniem zagalopowując, ale to detale przecież! Jak był taki cwany, niech się chwali rolą Matki Teresy. Albo lepiej nie, bo to jednak okrutna baba była....
promienny latawiec
-
28 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były marynarz, który próbuje odnaleźć się w roli sternika, a gra w życie jeszcze nigdy nie była tak ciężka.
Sam Julien z pewnością nie spojrzałby na tę sytuację w ten sposób, oceniając ją pod pretekstem tych wszystkich wymyślonych zasad savoir vivre. Nie tak, że się z nimi nie zgadzał, nie. Uważał, że rzeczywiście potrafią pokazać jak żyć, ale nie w tym przypadku. Tutaj po prostu nie wypadało atakować obcego faceta krzakami. I to sąsiada, na dodatek zupełnie niewinnego. Wypatrywał w tym może jakiejś swego rodzaju celowości, choć nie potrafił sobie uzmysłowić konkretnego powodu, w końcu nie czuł, żeby jakkolwiek do tamtej chwili uprzykrzył życie Rorey, by ta miała powody do zemsty. Wystarczyło ładnie przeprosić i zapomniałby o całej sprawie. A może nawet i to by jej darował, gdyby nie ten kolejny atak na jego biedną osobę. Jak jedno takie wydarzenie rzeczywiście mogło być dziełem przypadku, tak ciężko wytłumaczyć tą powtarzalność. Możliwe, że właśnie dlatego wciąż tutaj stał i z nią rozmawiał, może chciał dojść do prawdy? Usłyszeć, czymże sobie zasłużył na takie traktowanie? No bo ej, był z natury raczej miłym gościem, więc jak kiedyś na przykład nie użyczył jej cukru, totalnie o tym zapomniał, a teraz ona się na nim mściła w ten sposób… to wolałby po prostu wiedzieć, że albo może ją za tamtą sytuację przeprosić i zakopać topór wojenny albo po prostu zacząć jej zgrabnie unikać. Zupełnie słusznie się go nie obawiała. Nie miał w naturze krzywdzić ludzi. Okej… może nie tak że celowo, bo rzeczywiście kilkukrotnie zranił mniej bądź bardziej kilka równie niewinnych istot. I wobec niej też nie miał złych zamiarów. A przynajmniej nie takich bardzo złych… no bo jednak trochę go zirytowała, nie rozumiał tych zaczepek i tego jej braku ogłady w tej sytuacji.
-Czy to sugestia dotycząca mojego zapachu czy co ty właściwie próbujesz insynuować? - zmarszczył czoło zupełnie nie rozumiejąc, co ona chciała mu zasugerować. Prysznic rano brał, dość dokładny, perfum użył, wydawało mu się, że całkiem przyzwoicie pachnie. Może tylko mu się wydawało, a tak naprawdę niewiele różnił się od osiedlowego pana Mietka trudniącego się w zbieraniu butelek?
-No tak. Wyżywasz się na niewinnej osobie, oblewasz mnie wodą, nic ci nie zrobiłem, nawet ostatnio nie komentowałem za bardzo twoich poczynań. Jak to inaczej wyjaśnić? Żadna mania wielkości, to ty masz manię na moim punkcie - wyjaśnił jej szybko, jak on to widział i serio nie uważał, że mógłby się mylić. W jego teorii wszystko się zgadzało. Spotykał już naprawdę dziwaczne sposoby zwrócenia na siebie uwagi, to przecież mógł być kolejny z nich. Co gorsza, to rzeczywiście działało, bo wciąż tu stał i z nią gadał, a już dawno mógł sobie ruszyć w dalszą podróż… gdzieś tam. Teraz zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno chciał dawać jej tę satysfakcję i kontynuować tą głupią grę.
-Nie jestem zobligowany podawać takich informacji, ale niewiele się mylisz - odpowiedział zupełnie tak, jakby naprawdę znał tajniki rosyjskiej kuchni i wytwarzania konserw z więźniów. Oczywiście jego wiedza kończyła się na tym, że te konserwy smakowały co najmniej dziwacznie i co najmniej niesmacznie.
-Lata spędzone tutaj pozwoliły mi się wyzbyć akcentu- dodał jeszcze, coby usystematyzować jej wiedzę na jego temat i tego dziwacznego pochodzenia.
-To jest trochę wody? Masz chyba nieco zachwiany system miar - dla niego to wyglądało na kilka dobrych galonów, a nie trochę. -I dlatego właśnie zamierzasz zniszczyć wspólne dobro- nawet nie wiedział, kiedy zaczął się martwić o wspólne dobro i kiedy to trawniki, aż tak zaczęły go interesować. Przecież na ogół miałby to totalnie w dupie.
-Sądząc po tym, że ostatnio biegałaś z jakimiś krzakami, teraz udajesz że podlewasz trawnik, jesteś jakąś kwiaciarką czy inną florystką - odpowiedział uznając to za banalnie prostą zagadkę. -Powiedzmy, że mam z wodą nieco więcej do czynienia niż ty w tym momencie - nie czuł się w obowiązku tłumaczyć się z tego, co robi, jak długo i dlaczego. Może z obawy, że gdyby tylko wspomniał że jest byłym marynarzem zaczęłaby wypytywać, a gdyby powiedział że jest sternikiem uznałaby, że nawet jej praca jest poważniejsza.
niesamowity odkrywca
5IQ
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey podejrzewała, że Julien by się z nią nie zgodził nawet w kwestii tego, że białe jest białe, a czarne czarne. Że dla zasady i tak by stwierdził, że to jest głęboka pomarańcz, a to bardzo blady niebieski, albo jakąś inną bzdurę. I sama tak samo chciała działa mu na przekór, zawsze dorzucić jakieś ‘ale’ i po prostu zawalczyć o to, żeby…. no żeby tym razem jej głos był usłyszany. A może po prostu czuła się przy niej paradoksalnie na tyle bezpiecznie, mimo że był taki wysoki i wielki. Ale wiedziała, że i tak zostanie jej zdanie uszanowane. Czy raczej no, że nie będzie uszanowane, ale że nic jej się nie stanie przy okazji. A to już coś. Brak fizycznej agresji to już coś. I chyba po prostu też nie wyglądał na takiego…. bardziej jak taki… misiek. Ale oczywiście nie zamierzała się nad tym zbyt długo zastanawiać!
- Czy ja mam cię teraz powąchać? - zapytała, bo trochę ta rozmowa schodziła w dziwnym kierunku, ale nie mogła mówić o jego zapachu bez wąchania go! A jednak zwykle stali w odległości od siebie, więc nie miała okazji sprawdzić jak mężczyzna pachnie… - to jakieś głupie myślenie i głupie pomysły są - więc wyrzuciła z siebie szybko, w ramach protestu, chociaż do końca to to sensu nie miało! Ale wolała nie gdybać sobie nic na temat bliskości tego faceta, bo od razu… no od razu to ona tego zimnego prysznica potrzebowała, najwyraźniej.
- Wyżywam? - zapytała, marszcząc brwi - co za bzdura, po prostu nie patrzysz gdzie idziesz i traktujesz okolicę jak swój własny kawałek podłogi. A mieszkasz tutaj z innymi ludźmi, warto czasem się rozejrzeć i nie sprawiać im problemów - zauważyła, tak jakby to, że wlazł jej pod węża z wodą było jej problemem. No ale halo, skoro ostatnio wpadł prosto w jej krzaki do pracy, to równie dobrze mógł je połamać i zniweczyć jej pracę! - I sam masz manię, manię… manię… nie wiem czego, ale masz - prychnęła jeszcze do tego, oburzona. - I tak, jesteś kiepskim sąsiadem, bo co gdybyś tak sobie wychodził jak teraz i wpadł na czyjeś dziecko? Albo na staruszkę? Stratowałbyś je i zrobił im krzywdę, taka staruszka na pewno miałaby złamane biodro. Więc to że trafiłam w Ciebie całkiem przypadkiem wodą to raczej przysługa dla społeczności, następnym razem się zastanowisz dwa razy wychodząc z budynku i może uratujesz świat przed tragedią - podsumowała, chociaż była to bardzo naciągana teoria. Chyba. Im dłużej to gadała, tym większą miała pewność, że jednak ma jakieś podstawy do takiego gadania i że jednak ma rację.
- To smacznego, skoro tak wyglądają tak Twoje śniadania - prychnęła, chociaż no, ta rozmowa o konserwach naprawdę była super głupia i sama już nie wiedziała od czego się zaczęła i do czego prowadziła.
- Akcent tak, maniery nie - mruknęła cicho, chociaż no podejrzewała, że sobie leciał w kulki i jednak ją oszukiwał. Musiała podpytać o niego starszych pań z okolicy i dowiedzieć się, co to za tajemniczy jegomość jest dokładnie.
- Ta woda wylądowała na Tobie tak dawno, że już prawie wyschła - wywróciła oczami, bo dalej dramatyzował, kiedy nie było czemu tego robić. - I to ty jesteś tym wspólnym dobrem? - prychnęła, dopiero po chwili się orientując, że chyba jednak mówił o trawniku, a nie sobie i swoim wyglądzie.
- Nie, nie jestem i w ogóle nie wiem czemu myślisz, że kwiaciarki by zbierały kwiaty przed swoim domem - rzuciła, marszcząc brwi - a woda to bardzo ważny element dla krzaków, trawy i innych roślin, nie wiem czy uważałeś na biologii, czy nie - prychnęła jeszcze, w ramach oburzenia jego słowami.
- O tak, z tym się nie będę kłócić, zdecydowanie masz więcej wspólnego z wodą, ewidentnie się przez nią nie zmieniasz w pył ani się nie topisz. Całkiem ci w niej do twarzy - rzuciła, chociaż pewnie nie o takim powiązaniu z wodą myślał. Ale i tak posłała mu wymuszony uśmiech. - Pracujesz w miejskich wodociągach, że jesteś taki marudny? -dopytała, mrużąc lekko oczy i mierząc go uważnym spojrzeniem. Tak, milion pytań i zero odpowiedzi, ta rozmowa na pewno gdzieś zmierzała.!
promienny latawiec
-
28 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były marynarz, który próbuje odnaleźć się w roli sternika, a gra w życie jeszcze nigdy nie była tak ciężka.
Określenie go jako przyjemnego misia, chyba średnio by mu się spodobało. No może z ust jakiejś innej kobiety by przeżył, ale z jej? No tak nie do końca. Nie zamierzał się oczywiście kreować na gościa, który jest postrachem na dzielni, zwłaszcza dla kobiet, ale nie czuł się „misiowy”. Prawdą było to, że w życiu nie podniósł ręki na kobietę, co więcej, nie zamierzał tego robić. Brzydził się takim zachowaniem i jak wiele wad by mu nie wytknąć, tak w tej kwestii nie można było niczego mu zarzucić. Ogólnie starał się stronić od przemocy… okej, może nie do końca. Był wybuchowy i niejednokrotnie rzucał się o byle co, ale starał się to kontrolować, okej!
-Myślałem, że już to zrobiłaś przed rzuceniem tekstu na temat zimnego prysznica – odpowiedział wzruszając ramionami. No rzeczywiście powinna to zrobić, a dopiero później narzekać ewentualnie na jego brzydki zapaszek i sugerować wzięcie prysznica. Całe szczęście, że Julek przejął się tym, tyle co… czymś turbo mało istotnym, co w tym momencie nie przychodzi mi do głowy, okej.
I całe szczęście, że on pachniał naprawdę ładnie, bo dbał o siebie, o swoją brodę, co by się tam nic nie zalęgło i o swoje samopoczucie też. Dlatego właśnie nie rozumiał w jakim celu dalej tu sterczał i się irytował. No okej, teraz już trochę mniej, miał może nawet powoli delikatniutki ubaw z całej sytuacji.
-Słucham? Ja sprawiam problemy? No tak, to ma całkowicie sens. To ja oblewam ludzi wodą, udaję że nic się nie stało i jeszcze ich za to opierdalam – odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha, w tym momencie bawiło go to już niesamowicie, jak w zaparte szła ta kobieta, której nawet nie znał imienia! Przeprosiłaby, uśmiechnęłaby się i nawet nie musiałaby go zabierać na kawę, a zapomniałby o całej tej sytuacji. A w tym przypadku? Nie wiedział, czy powinien się może jakoś zemścić? Może to było wyjście? -Czy jesteś w stanie pojąć ten fakt, że to absolutnie nie jest moja wina? Wychodzę i patrzę na drogę i nagle chlustasz we mnie wodą. Chciałaś zwrócić na siebie uwagę, gratuluję, udało ci się – brzmiał, jak totalny buc, ale on serio w to wierzył. Może i był troszkę głupi, ale noo było mu ciężko tutaj połączyć kropki i uznać to za całkowicie przypadkowe działanie. A ten wjazd o przysłudze dla społeczności? Naprawdę sprawił, że Julek tylko się zaśmiał. Kobiecie coś ewidentnie się odkleiło, a on już nie miał zamiaru kolejny raz tłumaczyć, że to on jest tutaj pokrzywdzonym, bo i tak by tego nie chciała zaakceptować. Choć można przyznać, że w jakimś tam delikatnym, malutkim procencie ją szanował za tą upartość i zawziętość. Niejedna osoba wiedząc, że nie ma racji już dawno by się poddała i uciekła zawstydzona, a tutaj jednak wolała w to dalej brnąć!
-Dziękuję. Przy następnym śniadaniu będę myśleć o swojej irytującej sąsiadce i na pewno nie odechce mi się jeść – kłamał. Potrzebował olbrzymich ilości jedzenia i taka tam bzdetka absolutnie nie mogła sprawić, że odłożyłby nawet taką fujka konserwę.
-Nie wiem, skąd czerpiesz swoją wiedzę na temat manier tamtejszych mężczyzn – burknął, tak o, bo nie mógł tego po prostu zignorować i musiał cokolwiek powiedzieć.
-Powinnaś wiedzieć, że prawie robi czasami niesamowitą różnicę – no bo na przykład takie, prawie dobre mięso albo prawie 50% na egzaminie potrafiły zmienić bieg wydarzeń w historii świata! Czy tam inne prawie zmieniały naprawdę dużo. -W ogóle nie, trawnik, zieleń? No ani trochę nie masz obsesji na moim punkcie – głupio się wyszczerzył, bo teraz to już totalnie tak to wyglądało!
-Nie wiem, po co ktokolwiek by to robił. Może po prostu udajesz, że pracujesz, bo jesteś samotną 30 latką z gromadą kotów, której w życiu totalnie nie wyszło – nie było to ani trochę miłe i nie powinien tak głupio rzucać, w końcu w ogóle jej nie znał, co nie? Może udzielała się charytatywnie i ratowała cudze ogrody, a on ją wyśmiewał. Nie będzie teraz tego analizować i bić się z wyrzutami sumienia, które może i tak nigdy nie nadejdą.
-Dziękuję za ten nietuzinkowy komplement, prawie mi miło – powiedział kładąc dłoń na swoje serduszko. Na pewno zapamięta go na całe swoje życie. -Mhm, dokładnie tak, wiesz już o mnie dosłownie wszystko – jego praca nie była tajemnicą, ale jakoś tak… wolał nie zdradzać wszystkiego na początku ich pięknej znajomości. To znaczy… nie liczył ani trochę na to że ją spotka, ale jakby nie patrzeć, byli sąsiadami, więc szanse mieli dość spore. -Okej, pracuj sobie, czy co ty tam robisz, mam nadzieję, że upominek na przeprosiny mi się spodoba – rzucił z nonszalanckim uśmiechem i po prostu odszedł, jak gdyby nigdy nic. Jakby w ogóle go ta cała sprawa przestała obchodzić. I nawet się nie obejrzał!

z/t
niesamowity odkrywca
5IQ
ODPOWIEDZ