studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
/ z kręgielni

Florence nie zamierzała wtrącać się w sprawy Granta i Carrie. Nie byłaby zresztą obiektywna, bo z nim się przyjaźniła, a za nią nie przepadała. Poza tym, nawet, gdyby darzyła dziewczynę jakąś sympatią, to na pewno i tak skrytykowałaby jej zachowanie. Każda para się kłóciła i nie było w tym nic szokującego, ale robienie scen w miejscu publicznym i zwracanie uwagi wszystkich wokół było po prostu słabe. Flo nie lubiła być w centrum uwagi i może dlatego tak do tego podchodziła, ale uważała, że Carrie mocno dzisiaj przesadziła. Widząc minę Granta, utwierdziła się w swoim przekonaniu. Nie zamierzała raczyć go mało przekonującymi frazesami — gdyby była na jego miejscu, na pewno też byłoby jej głupio. Nie chciała jednak, żeby przez tę sytuację czuł się przy niej skrępowany. To nie była jego wina.
Nie, nie napisał — wzruszyła ramionami. Wcale nie było jej to takie obojętne, jak próbowała udawać, ale nie chciała teraz tego analizować. Jak widać, Grant miał własne problemy i nie musiała obarczać go swoimi troskami. Zresztą… Był kumplem Kaza i nie chciała, żeby czuł się w tej sytuacji niezręcznie, a pewnie tak właśnie by było, gdyby zaczęła mu się żalić.
Wyszli z kręgielni. Wieczór był całkiem przyjemny, ciepły, ale bez przesady. Delikatny wiaterek rozwiewał rude loki Florence, gdy uparcie wbijała wzrok w czubki swoich sportowych butów. Do Lorne Bay musieli wrócić komunikacją miejską, bo nawet, jeśli chcieli się przespacerować, to chyba lepiej było zrobić to na miejscu. Jakieś pół godziny później przechadzali się już po Opal Moonlane — wokół było raczej cicho i spokojnie, jakby mieszkańcy mieli do roboty ciekawsze rzeczy niż włóczenie się po miasteczku. I pewnie tak było. Sama Florence lubiła jednak spacery, nawet późną porą, nawet sama. Czuła się w Lorne Bay całkiem bezpiecznie, gorzej w okolicznych większych miastach. Tutaj prawie każdy każdego znał i choć nie każdego zawsze się lubiło, to nie była to raczej jakaś nienawiść, żeby musieć obawiać się o swoje życie.
Wybacz, że tak wyszło. Naprawdę nie wiedziałam, że Kaz nie przyjdzie, chyba nadal się na mnie gniewa — westchnęła, bo w sumie pokłócili się o jakąś totalną głupotę i nie mogła przeboleć tego faktu. Zbyt łatwo było ostatnio wyprowadzić go z równowagi, chociaż zupełnie nie wiedziała, co było powodem takiego stanu rzeczy. Czy miał jakieś zmartwienia? A jeśli tak, to dlaczego jej o nich nie mówił? Nie tak powinno to wszystko wyglądać.
I wiesz co… Nie musisz mnie odprowadzać, bo dla ciebie to chyba średnio po drodze. — Doceniała jego towarzystwo i miło spędzała z nim czas, ale nie chciała zajmować mu wieczoru, było już późno, a on pewnie nadal martwił się sytuacją z Carrie.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Odpowiedź na tamto pytanie była jedynie formalnością. Grant nie miał pojęcia, czy pomiędzy Kazem a Flo coś się działo, czy mieli jakieś problemy, czy może on jakieś miał. W końcu nie była to jakaś wielka przyjaźń, tylko zwyczajna, kumpelska relacja. Od wyjścia na piwo, po robienie jakiś głupot i gadanie o dziewczynach. Zresztą zazwyczaj faceci tak właśnie działali, że raczej nie mieli w nawyku zrzucania swoich spraw na innych, nawet jeżeli czuliby się przez nie bardzo przytłoczeni. Gdy odchodziła Julie - bo to był proces, który trwał i od pewnego momentu żyli z tą świadomością, że jej śmierć jest zjawiskiem nieuchronnym - to Grant także przeżywał i przepracowywał to sam. Dalej spotykał się ze znajomymi, żył swoim życiem, bo tego chciała jego mama. Miał się nie zadręczać, tylko nadal korzystać z życia. I czy on wtedy szukał jakiegoś oparcia w swojej dziewczynie? Biorąc poprawkę na jej nietypowy charakter, to byłoby trudne. Tak więc radził sobie ze wszystkim samotnie, tak jak nauczyło go życie że powinien. Oczywiście Kaz mógł mieć taki a nie inny humorek i dlatego nie pojawił się w kręgielni, ale przecież niewykluczone że za jego zachowaniem kryło się coś więcej. Dlatego też Grant nie rzucał żadnymi nieprzychylnymi komentarzami w jego kierunku, jedynie obdarzył ją spojrzeniem pełnym zrozumienia i współczucia.
Chłopak nie chciał się narzucać, ale było jeszcze dosyć wcześnie, a powrót do domu i siedzenie w nim w samotności byłoby dla niego przytłaczające. Jednak Grant był z tych osób, które ożywały w towarzystwie innych osób. Nie potrzebował jakiejś konkretnej rozrywki, wystarczyła sama obecność. Tak więc, to odprowadzenie Flo nie było jedynie propozycją, z którą powinien wyjść by dziewczyna nie wracała sama. Czerpał też z tego własne, nieco samolubne korzyści. - Gniewa? Ale pokłóciliście się o coś? - zapytał odruchowo. Nie chciał być wścibski, nie pytał z ciekawości, raczej zwyczajnie z przyjacielskiej troski. Zerknął na nią ukradkiem, dostosowując się do jej tempa. Wcale mu się nie śpieszyło, zresztą sam uwielbiał spacery i przebywanie na świeżym powietrzu. - Racja, średnio, ale… większych planów już nie mam. Carrie pewnie nawet nie odbierze ode mnie dzisiaj telefonu. Więc chyba… pod iluzją dobrego kolegi, który dba o twoje bezpieczeństwo odprowadzając cię do domu, liczę że będę mógł jeszcze trochę pomęczyć cię swoją obecnością, żebym nie musiał spędzać wieczoru sam - odpowiedział w pełni szczerze i uśmiechnął się w ten smutny sposób. Wcale nie był taki dobry za jakiego mógłby uchodzić, bo wychodziło na to, że za jego zachowaniem kryły się mocno egoistyczne pobudki. Zaraz opuścił wzrok i wbił go w ziemię. - Odkąd nie ma Julie... to ten dom jest zupełnie inny - dodał ciszej na swoje wytłumaczenie. Chociaż opiekowała się nim zaledwie kilka lat, to naprawdę zdążyli stworzyć bardzo fajną, ciepłą relację. A po jej odejściu zrobiło się bardzo pusto i cicho.

Florence Langley
ambitny krab
wkurwix#7366
studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
Trudne chwile miały miejsce w każdym związku. Florence miała jednak wrażenie, że w ostatnim czasie takich chwil było więcej. Trochę jak w starym małżeństwie, do którego wkradła się i rozpanoszyła rutyna. A przecież ani Florence i Kaz, ani Carrie i Grant nie byli starzy. Może miał tu coś do rzeczy staż związku, a może po prostu młodzi ludzie w dzisiejszych czasach nieśli na swoich barkach zbyt wiele trosk? Powodów mogło być wiele, ale mimo wszystko Langley nie chciała się poddawać, chociaż czasem miała wrażenie, że brakuje jej już siły na kolejną kłótnię i kolejne dni milczenia.
Nie było jej łatwo, ale starała się nie analizować zbytnio zachowania swojego chłopaka. W pewnym sensie obawiała się wniosków, do jakich mogła dojść. Prędzej czy później wpadłaby na coś w stylu, że się nią znudził, a wtedy trudno byłoby przekonać ją do tego, że nie miała racji. Bo w gruncie rzeczy tak to wyglądało — że Kaz miał jej dość.
Absolutnie nie uważała, że Grant jakkolwiek jej się narzucał. Właściwie cieszyła się, że postanowił ją odprowadzić; bezpieczeństwo to jedna sprawa, ale w jego towarzystwie nie zanurzała się w swoich ponurych myślach. Nie myślała o tym, czy Swallow będzie w domu, gdy tam wróci ani o tym, jak czuł się jej młodszy brat, który wczoraj dostał od lekarzy zgodę na to, żeby na kilka dni zamienić szpital na dom. Będzie musiała znowu się do niego wybrać, podobnie jak dzisiaj, chociaż te wizyty zawsze mocno ją załamywały. Finn był mądrym dzieciakiem, wiedział, co się z nim dzieje i słowa, jakie czasem słyszała z jego ust, były… druzgocące.
Posprzeczaliśmy się rano, niby o nic wielkiego, ale wiesz jak to jest — machnęła ręką, nie chcąc się nad tym rozwodzić. Szczerze mówiąc, nie pamiętała, co było zapalnikiem, ale później wywlekli już wszystko inne. Powinni wtedy odwołać kręgle i dać sobie czas, ale Flo nie chciała wystawić Granta i Carrie. Poza tym, cieszyła się na tę rozrywkę, bo ostatnio kursowała między mieszkaniem, pracą, szpitalem i domem rodziców, co męczyło ją już zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Nie męczysz mnie swoją obecnością — zapewniła zgodnie z prawdą, a później… Zamilkła. Znała historię o Julie, ale nigdy nie rozmawiała z Groverem na ten temat i nie wiedziała, jak powinna się zachować. Przez chwilę milczała, myśląc, że będzie kontynuował, ale kiedy tak się nie stało, odchrząknęła i wsunęła dłonie do kieszeni swojej kurtki.
A nie myślałeś o zmianie lokum? No wiesz, żeby nie wracać codziennie do trudnych wspomnień… Ja bym tak chyba wolała, ale to mocno indywidualna sprawa, wiadomo — zauważyła. Nie chciała narzucać swojego zdania, ot, zwykła sugestia.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Chociaż odpowiedź Flo była krótka, zwięzła i pozbawiona jakichkolwiek szczegółów, to Grant odruchowo skinął głową i rzucił krótkim zapewnieniem, że rozumie o czym mowa. Może i ludzie byli różni, oni z Carrie jako para na pewno byli zupełnie inni niż Flo i Kaz, jednak zapewne ich problemy związkowe były bardzo zbieżne, tak jak każdej innej pary. Doskonale znał te sytuacje, gdy od spięcia o dosłowną drobnostką rozpoczynała się niemal kolejna wojna światowa. W ruch szły różne nieprzyjemne tematy, też takie z zakresu tych, których nie powinno się wyciągać wcale, a tym bardziej w bardzo negatywnych emocjach. Jednak niestety ta zależność związkowa wyglądała tak, że gdy ludziom bardzo na sobie zależało, to otaczały ich przeróżne emocje, które często stawały się zapalnikiem różnego rodzaju nieprzyjemnych sprzeczek. Najgorzej w takich sytuacjach było, gdy któraś ze stron wykazywała się zupełnym niezrozumieniem drugiej strony bądź zamykała się, nie pozwalając na dotarcie do siebie. Znał to z autopsji, bo tak zachowywała się Carrie. Chociaż on zapewne czasem też, nie był człowiekiem bez jakiejkolwiek winy. Jednak jego dziewczyna z racji swojego charakteru była o wiele bardziej zamknięta na jakiekolwiek rozmowy dotyczące trudnych kwestii niż on. Nie wiedział, jak mogłoby to wyglądać w relacji Flo i Kaza, lecz domyślał się że tego rodzaju problemy też ich nie omijały.
- Wolałem się upewnić - odpowiedział z uśmiechem na usta, zerkając na nią ukradkiem i puszczając jej oczko. Oczywiście wcześniej mówił pół żartem, pół serio, chcąc trochę wybadać sytuacje, chociaż głos rozsądku podpowiadał mu, że nawet gdyby prawda rysowała się trochę inaczej, to nie dostałby nią tak prosto w twarz.
- Myślałem. Na pewno o wiele łatwiej żyłoby mi się w jakimś małym mieszkanku w centrum, ale… - urwał nagle. Nie to, że nie chciał rozmawiać na ten temat. Julie nie było, przywykł do tego, nauczył się funkcjonowania w świecie, w którym jej nie ma i nigdy już nie będzie. Starał się podchodzić do tego w bardzo dojrzały sposób. Jednak to nie znaczyło, że mówienie o tym wprost było takie łatwe. Szczególnie, że raczej nie miał zbyt wielu okazji, by z kimkolwiek poruszyć tę kwestię. Tak więc odchrząknął po chwili i kontynuował. - Uwielbiam ten dom. Chociaż jest mały i dwie osoby mieszkające w nim to był już całkowity maks, to jednak jest bardzo przytulny, ciepły. Mam też w nim wiele dobrych wspomnień. Myślę, że… po latach spędzonych bez swojego pewnego miejsca w świecie, trudno byłoby mi tak po prostu go sprzedać - odpowiedział zgodnie z prawdą po chwili zastanowienia. Pominął już tą część, w której Julie prosiła go, żeby go nie sprzedawał. To było jej miejsce, jej mały dorobek i pragnęła, żeby pozostał pod jego opiekę. Mówiła, że w razie czego mógłby go wynająć, jeżeli sam chciałby przenieś się gdzieś indziej, ale bardzo jej zależało żeby go nie sprzedawał. Po jej śmierci Grover czuł ten poziom przytłoczenia tym miejscem, że pomimo jej próśb rozważał sprzedanie domu, jednak ostatecznie doszedł do wniosków, które przed chwilą przedstawił Flo i zrozumiał to, co Julie próbowała przekazać mu przed swoją śmiercią. To był jego dom. Nie jako budynek, zwykłe cztery ściany. To było jego ognisko domowe i chociaż obecnie pozostawał w nim zupełnie sam co nie zawsze było miłe, to nie powinien porzucać miejsca, w którym przeżył najlepsze momenty swojego życia.

Florence Langley
ambitny krab
wkurwix#7366
studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
Koniec końców, większość związków miała dość podobne problemy. Trudno o relacje bez żadnych kłótni, ba, niektórzy twierdzą, że to cementuje miłość. Florence akurat nie należała do tego grona. Miała wrażenie, że każda kolejna sprzeczka osłabia jej relację z Kazem. Wciąż były dni, kiedy spędzali czas razem i było miło, ale nigdy wcześniej nie kłócili się tyle, co obecnie. Swallow szybciej się denerwował, a ona łapała się na tym, że czasem po prostu wolała się nie odzywać, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś nie tak. Czuła, że się od siebie oddalają, ale jednocześnie bała się z nim o tym porozmawiać. Może to tylko jej błędne odczucia, a Kaz się na nią znowu zdenerwuje?
Rozmowa o związkach nie była dzisiaj dobrym wyborem. Oboje byli lekko zdenerwowani zachowaniem swoich drugich połówek, więc nie było sensu, żeby dodatkowo się nakręcali. Nie było sensu — jutro będzie nowy dzień i kto wie, może wszystko wróci do tej lepszej normy? Z ulgą przyjęła to, że Grant podjął zmianę tematu, choć ten drugi temat też do najprzyjemniejszych nie należał.
Rozumiem, sentyment — uśmiechnęła się. — Znam to. Trudno było mi opuścić rodzinny dom, ale pomogła mi myśl o mieszkaniu z Kazem. Wiesz, jak jeszcze byłam w liceum, to właśnie myślałam, że wyjedziemy na studia i zamieszkamy razem… No, ostatecznie wyszło nieco inaczej, ale i tak fajnie. Mimo wszystko dzisiaj byłoby mi już ciężko wrócić do rodziców.
Nie przewidywała takiej konieczności. Nigdy też nie wyobrażała sobie samotnego mieszkania, ale teraz miała jego namiastkę: Kaz dosyć często nocował poza domem, a później nie było go większość dnia, bo szedł prosto do pracy. Cóż, nie czepiała się o to. Wiedziała i rozumiała, że pomagał dziadkom, sama postąpiłaby podobnie, ale czasem… Czasem po prostu za nim tęskniła.
Jeśli tak czujesz, to nic na siłę, bo będziesz żałował sprzedaży. Ale może chociaż jakaś mała zmiana wystroju, odświeżenie? Dom będzie ten sam, ale jednak w jakiś sposób zaczniesz… Nowy rozdział. Nowe meble to już droższa zabawa, ale jak będziesz chciał malować ściany, to zgłaszam się do pomocy — ożywiła się. Nie chciała mu niczego narzucać, ale ten pomysł wydawał się w porządku. A jeśli ona mogła czynnie pomóc w poprawieniu jego samopoczucia, to jak najbardziej chciała się w to zaangażować. Pomaganie innym było dla niej nie tylko ucieczką od własnych problemów; po prostu lubiła pomagać i czuć się potrzebna. No i lubiła również Granta — kiedyś był dla niej tylko jednym z kumpli Kaza, a teraz? Jednym z jej przyjaciół.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Zmiany były nieuniknione. Jedni znosili je lepiej, inni gorzej. Grant był raczej w stanie dostosować się do okoliczności, przynajmniej tak bywało przez większość jego życia. Jednak teraz trudno byłoby mu pożegnać się z tym „swoim miejscem”, które w końcu zaznał w tym wielkim świecie. Tym bardziej, że nie miał innego, w którym mógłby utworzyć nowe, pewne, ciepłe, rodzinne miejsce dla siebie. Ale rozumiał jej punkt widzenia i to że wyprowadzka z Kazem miała o wiele więcej sensu. Oni z Carrie chociaż byli już razem od jakiegoś czasu, to jakoś zupełnie nie myśleli na tym poziomie. W sumie zastali się w pewnym wymiarze swojego związku i ani nie brnęli do przodu, ani nie cofali się do tyłu na tyle, żeby móc podjąć jakieś poważne w konsekwencjach decyzje.
- Może byłoby mi prościej, gdybym właśnie miał zamieszkać z Carrie i to wszystko jakoś samo układałoby się, ale… jak było widać ona średnio chce ze mną przebywać, więc o mieszkaniu nawet nie wspominam - zaczął zastanawiać się na głos, chcąc rozważyć czy w jego przypadku to byłoby możliwe. Jednak biorąc pod uwagę stan jego związku i mieszane odczucia co do domu rodzinnego, to nie byłyby łatwe decyzje nawet przy o wiele bardziej sprzyjających okolicznościach. - Zresztą nawet nie wiem, czy byśmy się dogadali. Zawsze tylko ja zostaje u niej i wtedy wszystko działa na jej zasadach, bo to ja jestem w gościach. A ona u mnie nawet nigdy nie była… - skończył mówić, wzruszając ramionami. To wyglądało już trochę dziwnie, ale gdy zaczęli się spotykać to widywali się na mieście, a potem… ona miała mieszkanie, on mieszkał z matką, jakoś nie złożyło się. Potem było mu trochę wstyd zabierać ją do domku, który jest wielkości salonu domu jej rodziców. Ona sama nigdy nie nalegała, a potem Grover odniósł nawet wrażenie, że sama unikała tego tematu. Coś wisiało w powietrzu, chociaż ten nieokreślony problem nikomu nie przeszkadzał i nikt nie miał potrzeby go ruszać.
- W sumie akurat mógłbym odmalować ściany. Jeszcze Julie chciała to zrobić, ale… potem zrobiła się bardzo nadwrażliwa na hałasy i intensywne zapachy, więc woleliśmy nie ryzykować z farbą. Tylko uprzedzam, że moje umiejętności dekoratorskie są żadne, więc chyba też potrzebowałbym pomocy w wyborze, a nie tylko w samym malowaniu… chociaż tą też chętnie przejmę - powiedział na sam koniec wyraźnie rozpogadzając się, a na jego twarzy w końcu pojawił się ciepły i szczery uśmiech. Oczywiście nie chciał wprowadzać nie wiadomo jakich zmian, jednak tak czy inaczej kobiecy głos przydałby się w tej sytuacji. - Robisz coś w następny weekend? - zapytał, chcąc by ta propozycja i jednocześnie rozwiązanie jego „problemu” nabrało już określone ramy czasoprzestrzeni, a nie zostało tylko rzucone pomiędzy słowa.

Florence Langley
ambitny krab
wkurwix#7366
studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
Gdyby miała podjąć raz jeszcze decyzję o mieszkaniu z Kazem i posiadała obecną wiedzę, może zastanowiłaby się nad tym głębiej. Kochała go nad życie, był dla niej naprawdę ważny i uważała, że wynajem wspólnego mieszkania to zupełnie naturalna kolej rzeczy, jednak nie mogła wyzbyć się wrażenia, że właśnie ten ruch coś między nimi zepsuł. Wcześniej dogadywali się naprawdę bezproblemowo, chociaż też widywali się prawie codziennie. Cóż, to był złożony temat i często się nad nim zastanawiała, ale brakowało jej odwagi, żeby na poważnie porozmawiać o tym ze swoim chłopakiem. Gdy tylko inicjowała temat w tym stylu, od razu pojawiała się irytacja.
Wiesz, decyzja o wspólnym mieszkaniu to poważny krok, nie powinno się jej traktować jak plastra na bolączki — zauważyła, wsuwając dłonie do kieszeni swojej kurtki. — No i skoro macie problemy teraz, to racja, wspólne mieszkanie może jedynie je pogłębić. Kiedy Kaz i ja zaczynaliśmy mieszkać razem, nasz związek był w sumie jak z filmu, więc ja akurat nie miałam żadnych obaw… — urwała, bo nie czuła się na siłach, by przyznać, że już dawno nie było jak w filmie, chyba że mowa o melodramacie. Dobra, bez przesady, bo nierzadko dobrze się dogadywali i miło spędzali razem czas, ale jednak miała przykre wrażenie, że te momenty są coraz rzadsze.
Ale kolejne słowa Granta mocno ją zaskoczyły. Nie wiedziała, jak długo był z Carrie, ale miała poczucie, że sporo i wieść, że dziewczyna nigdy nie była w jego domu, wydała jej się… nieprawdopodobna. Cóż, Florence i Carrie były zupełnie inne. Langley należała do otwartych osób, nie była zimna, zawsze starała się szybko zażegnywać konflikty. Nie lubiła się kłócić, ale czasem nie dało się tego uniknąć. Może dlatego rudowłosa nie potrafiła zrozumieć dziewczyny swojego kumpla, chociaż naprawdę się starała. Carrie była po prostu mocno antypatyczna, ot co.
Naprawdę nigdy u ciebie nie była? Nie chciała? — zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej pytanie mogło zabrzmieć zwyczajnie nietaktownie, posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie chciała w żaden sposób go urazić ani utwierdzić w przekonaniu, że to było jednak… coś niecodziennego.
Ja niestety nie mogłam poszaleć z aranżacją wnętrz, bo wprowadziliśmy się do urządzonego mieszkania. Bardzo mi się podoba, ale wiesz, samodzielne ogarnianie aranżacji to ogromna frajda — uśmiechnęła się. — Chętnie ci pomogę i przyszły weekend mi pasuje. Na pewno masz jakieś ulubione kolory, które będą ładnie wyglądały na ścianach… Masz nieduży metraż, więc moim zdaniem warto postawić na coś jasnego, co optycznie powiększy wnętrze. Biały, kremowy, popielaty…
Chyba naprawdę spodobał jej się fakt, że poczuła się potrzebna — wkręciła się na tyle mocno, że celowo wybrała drogę naokoło, by jeszcze nie wracać do domu i kontynuować przyjemną rozmowę z Grantem.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Właśnie w ten sposób Grant starał się nie zachowywać. Nie próbował szukać sobie w Carrie jakiegoś pocieszenia. Zazwyczaj wyglądało to tak, że sam radził sobie ze swoimi problemami i bolączkami. Nawet gdy miał nienajlepszy dzień, to gdy pojawiał się u swojej dziewczyny, to zawsze z szerokim uśmiechem i pozytywnym nastawieniem. Starał się nie obarczać jej swoimi przykrościami, zdając sobie sprawę że ma ona wystarczająco swoich spraw na głowie.
- Wiem, pamiętam… uwierz, że czasem miałem już dość opowieści o tobie, jak cię jeszcze nie znałem - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Śmieszny jest ten moment w relacji, gdy ludzie zachowują się jak zakochane po uszy nastolatki, i tak faceci też tak mają. Z boku wygląda to zabawne, czasem uroczo, ale zdarzają się też momenty kiedy ma się dość takich „zakochanych gołąbeczków”, szczególnie gdy samemu jest się już po tym etapie bądź jeszcze się go nie zaznało. - Ale na szczęście okazałaś się tak fajna, jak opowiadał Kaz… - odpowiedział bardzo ogólnikowo. Co prawda z punktu widzenia bycia jej przyjacielem może pewnych opowieści czy komentarzy wolałby nie znać, jednak ten etap był tak dawno, że sam Grant jakoś nie wracał do tych początków. Zresztą jego kontakt z Kazem też zauważalnie pogorszył się. Albo zwyczajnie wszyscy zaczynali być dorośli, obowiązki zaczynały ich przytłaczać, a doba stawała się coraz krótsza. Trudno powiedzieć.
- Niezbyt chciała, gdy jej powiedziałem gdzie mieszkam. Zresztą ja też nie nalegałem, bo… - zawiesił się na moment, jakby nie był pewien czy chciał to powiedzieć. Utknął wzrokiem w chodniku i zrobił za długą pauzę, by nie było widać tego zawahania. Wstydził się tego, co chciał powiedzieć, jednak prawda była taka, że on też nie zachowywał się zawsze fair wobec Carrie, lecz przyznanie tego na głos nie należało do najłatwiejszych. - Bo wiesz… Carrie jest jedną z niewielu osób, które poznałem na studiach i jakby… ona nie wie o wielu sprawach, bo wolałem jej nie mówić. Przy niej po prostu miałem czystą kartę, no i jakoś tak wyszło - odpowiedział bardzo zdawkowo i naokoło. Wychodziło na to, że Grant celowo nie zaznajamiał ją z pewną częścią swojego życia, by przy niej nie musieć czuć się jak ten dzieciak, który był znikąd, którego rodzice nie chcieli. Chociaż był dorosły, to jednak miał mocno odbite w swojej pamięci te nieprzyjemne sytuacje, komentarze, przezwiska, które pojawiały się pod jego adresem. Więc kiedy w końcu nie musiał się z tym mierzyć i z tymi oceniającymi spojrzeniami, bo mógł sam zadecydować co powiedzieć, a co nie. To zdecydował się mówić mniej.
- Czekaj… biały, kremowy i popielaty to nie jest ten sam kolor? - zapytał dla rozluźnienia atmosfery, robiąc to co potrafił najlepiej, czyli uciekając w żarty. Zdawał sobie przecież sprawę, że to pewnie różne odcienie, chociaż jakby miał dopasować nazwy do odpowiednich barw, to zapewne sprawiłoby mu to trudność. - Ja lubię niebieski, zielony, brązowy… w sumie to chyba lubię wszystkie kolory. Nawet nie mam żadnej wrodzonej awersji do różowego. Chociaż jednak wolałbym, żeby akurat ten kolor nie pojawił się na ścianach - zażartował, czując się ponowie troszeczkę pewniej i swobodniej. Zerknął na nią, mrugnął do niej i po raz kolejny uśmiechnął szeroko. Tak więc był otwarty na różne aranżacje, byleby nie skoczyć jako Ken w domu dla lalek.

Florence Langley
ambitny krab
wkurwix#7366
studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
Z jednej strony podejście Granta było dobre, ale z drugiej… Związki są między innymi od tego, żeby wspierać siebie nawzajem. Florence zawsze starała się być wsparciem dla Kaza, chociaż obecnie nie do końca wiedziała, co się u niego działo. Nie mogła zatem wspierać go tak, jak robiłaby to normalnie, ale i tak się starała. Ciągle mówił jej, że za dużo pracuje, więc starała się sama ogarniać obowiązki domowe i zawsze dbała, żeby na chłopaka czekało jedzenie — chociaż niestety Kaz nie zawsze wracał do domu. Ale do tego już się powoli przyzwyczajała.
Zaśmiała się wesoło. Była w stanie uwierzyć, że na początku Kaz sporo o niej opowiadał. Kiedyś ich związek wyglądał zupełnie inaczej, a teraz… Teraz nie wiedziała, co się dzieje. Ze wszystkich złych rzeczy miała nadzieję, że to po prostu jakaś tymczasowa rutyna. Nie wyobrażała sobie kompletnie, żeby między nimi działo się coś, co mogłoby doprowadzić do ich rozstania.
W takim razie przykro mi, że musiałeś się tyle o mnie nasłuchać, ale cieszę się, że rzeczywistość cię nie rozczarowała — odparła z uśmiechem. Ona również polubiła Granta. Dobrze się dogadywali, świetnie spędzało jej się z nim czas i lubiła z nim pracować. Mieli sporo wspólnych tematów i czuli się w swoim towarzystwie zupełnie swobodnie. Flo zawsze dogadywała się z chłopakami lepiej niż z dziewczynami — najlepszą przyjaciółkę miała tylko jedną i tyle wystarczyło. Koleżanki? Owszem, były, ale nie jakoś tłumnie. Wolała mieć węższe grono znajomych, ale takich, którym naprawdę mogła ufać. I w sumie tylko takimi osobami się otaczała. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Rozumiem — powiedziała, chociaż ona wychodziła z założenia, że w związku szalenie ważna jest szczerość. — Nie masz poczucia, że możesz jej tak w pełni zaufać?
Nie chciała być wścibska, ale przecież się przyjaźnili. Mogli być ze sobą szczerzy, ale też nie zamierzała go rozpytywać — jeśli postawiłby jej jakieś granice, to spoko. Niemniej, Grant wydawał się otwarty i nawet, jeśli wydawało jej się, że przesadzała, to nie sądziła, żeby miał się na nią o to obrazić.
Wiesz co, przepraszam, nie musimy o tym rozmawiać — rzuciła, widząc jego zakłopotanie. Chciała wiedzieć, co się u niego działo, oczywiście, ale nie kosztem tego, że miałby czuć się niekomfortowo. Być może pewnego dnia sam zdecyduje się jej powiedzieć, jeśli poczuje taką potrzebę.
Cooo? Nie! Biały to biały. Kremowy… To taki trochę jak lody waniliowe albo kawa z dużą ilością mleka. A popielaty to bardzo jasny szary. Ale z niebieskim i zielonym też można pokombinować, tylko ważne, żeby były raczej jasne odcienie. No chyba że nie lubisz — wzruszyła ramionami. Ona wolała jasne kolory, szczególnie w małych przestrzeniach, ale to była indywidualna sprawa. Chciała mu pomóc, ale bez narzucania swoich upodobań, bo przecież to nie ona będzie tam mieszkała.
Jak mieszkałam z rodzicami, to miałam różowe ściany, ale takie bardzo jasne. A później liliowe… Znaczy bardzo jasny fiolet. Ale racja, do męskiego wnętrza te kolory mogą średnio pasować, chociaż to w sumie tylko kolory — zauważyła, bo ona akurat nie przykładała do tego większej uwagi.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Grantowi wcale nie było przykro z tego powodu. Wręcz przeciwnie, cieszył się że poznał Flo, bo należała do niewielkiego grona osób z którymi naprawdę miło spędzało mu się czas. Co prawda najwięcej zyskała dopiero po tym gdy zaczęli spędzać więcej czasu sam na sam ze względu na wspólne miejsce pracy. Wcześniej ich relacja była o wiele bardziej powierzchowna, a obecnie nabierała charakteru przyjaźni. Jednak nie miał zamiaru już jej słodzić pod tym względem, tylko uśmiechnął się krótko w reakcji na jej słowa.
Gdy usłyszał pytanie odnoszące się do Carrie, to odruchowo skrzywił się. Lecz nie dlatego, iż uważał że było ono nie na miejscu. Po prostu poczuł, jakby ono uderzyło w jakiś jego czuły punkt. Bo chociaż sam unikał konkretnych, rzeczowych odpowiedzi, to może właśnie Flo dokopała się do sedna problemu, do którego on sam wolał nie dotrzeć? Poczuł swego rodzaju zawód, jednak nawet nie skierowany konkretnie na swoją dziewczynę. Bardziej na ich związek i jego samego. - Nic się nie stało… po prostu chyba masz rację - odpowiedział niepewnym tonem. Chociaż nad tym aż tak mocno nie zastanawiał się. Lecz był pewien innych powodów, które wstrzymywały go przed rozmową z Carrie. - I też czasem mam wrażenie, że ona ma tak dużo na głowie, że… wiesz, nie chcę jej dokładać i sprawdzać, czy to nie będzie da niej za dużo - wytłumaczył pokrótce. Zawsze w ten sposób wyjaśniał sobie swoje wycofanie i nie zdawał sobie sprawy, że przyczyny tego ukrywania części swojego życia mogą być głębsze. Z konsternacji przeszedł do całościowego przybicia. Czasem prawda bolała i to był ten moment dla Grovera. - Ale możemy już przestać gadać o mnie i o moim beznadziejnym związku, bo to staje się przygnębiające - dodał z zupełnie nieproporcjonalną dawką poczucia humoru, które zupełnie nie było na miejscu i nie pasowało do jego wcześniejszych reakcji. Jednak wolał nie stać się dla Flo męczący.
- Nie wiem czy lubię. W sensie tak na ścianie. Chyba musiałbym zobaczyć jak to mogłoby wyglądać, żeby się wypowiedzieć. Sprawdzę później w necie - odpowiedział, powracając do o wiele bardziej przyjemnego tematu. - Miałaś różowe ściany? - zapytał z lekkim zaskoczeniem. - Chociaż chyba nie powinno mnie to dziwić. Raczej o wiele bardziej pasujesz na typ księżniczki niż buntowniczki - skomentował po czym uśmiechnął się perliście, celowo dokuczając jej. Licząc że droczeniem naprawi atmosferę, którą prawdopodobnie podniszczył swoim smęceniem.

Florence Langley
ambitny krab
wkurwix#7366
studentka | kelnerka — JCU | Sparrow Coffee
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
Florence była dość kontaktową osobą, ale przyjaciół dobierała jednak bardzo ostrożnie. Grant wszedł w tę rolę szybko, bo znali się od dawna i był naprawdę w porządku. Po prostu potrzebowali czasu sam na sam, żeby ich relacja ewoluowała, bo jednak podwójne randki, na jakie chadzali ze swoimi partnerami, średnio dawały przestrzeń do zapoznawania się nawzajem. Co innego wspólna praca, gdzie przechodzili też jakieś kryzysowe momenty i uczyli się, że mogą na siebie liczyć. A później okazało się, że przenosi się to również na życie prywatne, poza pracą.
Spojrzała na niego niepewnie. Jasne, ona też nie przychodziła z płaczem do Kaza za każdym razem, kiedy ktoś zdenerwował ją w pracy. Nie zrzucała mu na barki każdego swojego problemu i jeśli uważała, że może przegadać go z koleżanką, to tak robiła. Nigdy jednak nie zatajała przed nim jakichś istotnych spraw, nie miała tajemnic. Uważała, że szczerość, zaufanie i wzajemny szacunek to absolutne podstawy każdego związku. Niemniej, nie próbowała oceniać Grovera, ale czuła wobec niego współczucie, bo nie tak powinna wyglądać relacja dwojga kochających się osób. Pokiwała jednak głową, bo wałkowanie tego tematu rzeczywiście nie było najlepszym pomysłem. Ich drugie połówki i tak zdążyły im dzisiaj zepsuć humory, nie ma co się dobijać.
Jasne. Po prostu pamiętaj, że jakbyś potrzebował z kimś pogadać, to jestem do twojej dyspozycji. Wiesz, kobiecy punkt widzenia czasem się przydaje — puściła mu oczko. Akurat w tym przypadku przydawał się mocno średnio, bo Flo i Carrie były zupełnie inne, więc Langley miałaby problem z objaśnianiem przyjacielowi jej zachowania czy doradzaniem, jak najlepiej postąpić, żeby ją uszczęśliwić. No niestety, to był trudny przypadek.
Ja i księżniczka? Chyba żartujesz. Podczas gdy moje koleżanki robiły przyjęcia z herbatką dla lalek i misiów, ja łaziłam po drzewach z chłopakami i bawiłam się w wojnę. Zawsze wolałam takie rozrywki, nie wiem… Jak tak pomyślę, to od dziecka mam więcej kolegów niż koleżanek — wzruszyła ramionami. — Ale to wszystko nie przeszkadza mi w lubieniu różowego koloru, nigdy jakoś nie dzieliłam kolorów na dziewczęce i chłopięce, wiesz?
Florence nigdy nie była fanką stereotypowego myślenia, w sumie mocno ją ono denerwowało. Nie miała jednak problemu, żeby założyć różowy ciuch i iść z kolegami na gokarty. A teraz, kiedy była już dorosła, tym bardziej nie widziała w tym problemu.
Dobry pomysł, pooglądaj kolory w internecie, a jak będziesz chciał, to możemy też wybrać się do jakiegoś sklepu. Wiesz, na żywo to jednak zawsze inaczej, no nie? — zauważyła, zerkając na przyjaciela. — Chciałabym iść tak całkiem na swoje, żeby móc wszystko wybrać w mieszkaniu.

Grant Grover
ambitny krab
scarlett
ODPOWIEDZ