płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
23.

Żeby być naprawdę dobrą, a być może i najlepszą w swoim zawodzie, Sameen musiała utrzymywać kondycję. Przecież od samego leżenie z karabinem snajperskim nie nabierało się takiego ciała jakie miała. Musiała na nie pracować. I w sumie to nie tak, że wyjścia na siłownie były dla niej jakąś katorgą. Wręcz przeciwnie. Bardzo to lubiła i w wolnych chwilach przychodziła tak często jak mogła. Wychodząc z szatni przywitała się uśmiechem z przystojnym mężczyzną, który bywał na siłowni w tych samych godzinach co ona. Właściwie to nie pamiętała dnia, żeby ćwiczyła i gdzieś na sali go nie widziała. Nie uważała siłowni za miejsce na pogadanki, więc wymieniała z nim tylko przyjemności i ruszała robić swoje. Nie miała jakiegoś napiętego grafiku, ale niespecjalnie lubiła jakieś komplikacje w swoich planach.
W ramach rozgrzewki skorzystała z bieżni, na której biegała około 40 minut, później przez pół godziny robiła ćwiczenia z piłką lekarską i ostatecznie przeszła na sztangi, żeby popracować nad mięśniami ramion. Postanowiła, że dzisiaj da sobie większy wycisk i połasi się na większe ciężary. Wiedziała jednak, że powinna mieć do tego jakąś asystę, ale nie przepadała za współpracą z osobami pracującymi na siłowni. Nie miała zamiaru słuchać ich beznadziejnych wskazówek, których i tak nigdy nie wprowadzi w swoje treningi. Pijąc wodę rozglądała się po sali i szukała wzrokiem kogoś kogo ewentualnie mogłaby zaczepić. No i tak jej wzrok zatrzymał się na Julianie, który akurat też zakończył jakieś ćwiczenia. Rzuciła swoją butelkę przy sztangach i ruszyła w jego stronę.
-Cześć. - Przywitała się posyłając mu szeroki uśmiech. -Poświęciłbyś mi chwilkę i poasystował przy sztangach? - Wskazała kciukiem w stronę upatrzonej sztangi. -Raczej nie wytrzymam więcej niż 10 minut. - Puściła mu oczko mając nadzieję, że taka chwila niespecjalnie nadwyręży jego czas na siłowni. Jak nie to najwyżej sobie odpuści i potrenuje z czymś mniejszym, albo zakończy ten dzień na siłowni. Żadna strata.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
V.
Nie zamierzał wychodzić stąd wcześniej niż po całkowitym treningu. Nawet jeśli zbyt intensywnie okładał worek treningowy i nawet jeśli wszystkie mięśnie powoli odmawiały mu posłuszeństwa. Julian był w swoim żywiole — wyciskając kolejne bolesne przysiady ze sztangą, całą swoją uwagę skupiał na punkcie przed nim. Tak jakby wszelkie przeciwności losu, wszelkie niechciane myśli znikały. W jego umyśle pojawiała się tylko pustka; możliwe, że od przemęczenia organizmu, jednak uwielbiał ten stan. Mało co wtedy rejestrował, nawet to, że kobiety zwracają na niego uwagę. Nie przyszedł na siłownię, by się przed nimi pokazać, jak robili to co niektórzy, wdzięcząc i prężąc się do lustra przed bandą kobiet. One nie pozostawały im dłużne — w makeupie godnym czerwonego dywanu, paradowały przed nimi w zbyt obcisłych legginsach, wyginając się na różne strony, byle tylko za chwilę odrzucić włosy na bok i posłać im zalotny uśmiech. 
Na Julianie nie robiło to większego znaczenia; sam nie odwzajemniał ich do nikogo, skupiając się na tym po co tu się pojawił. Jednak, gdy znajoma twarz blondynki pojawiła się w zasięgu jego wzroku, witając się z nim, zdobył się na przyjemny grymas i kiwnął jej głową. Wiedział, że jest inna. Nie przyszła tu na flirt, ale po to, by ciężko pracować nad swoją formą, co nie raz robiło na nim wrażenie. Czasami, pijąc hektolitry wody i robiąc sobie przerwę, lubił jej się przyglądać — widzieć tę determinację wymalowaną na delikatnych rysach, pot spływający po jej czole. To było coś prawdziwego, coś pięknego. A potem wracał do swoich ćwiczeń.
Na dzisiaj jednak już skończył. Otarł się ręcznikiem, zdezynfekował po sobie sprzęt i właśnie wyłączał muzykę w telefonie, gdy usłyszał, jak ktoś coś do niego mówi. Kobieta wojowniczka stała tuż przed nim.
— Cześć, jasne, nie ma problemu — odpowiada, wzruszając przy tym ramionami. Lepiej, żeby sama tego nie robiła, a kto jak nie on, poświęciłby się całkowicie, by jej pomóc, a nie wlepiać spojrzenie w biust? — Och, jestem pewien, że dałabyś radę. Obserwowałem Cię, niezła z Ciebie zawodniczka — mówi, podążając za nią na powrót w kierunku sztang. — To ile na początek?

Sameen Galanis
powitalny kokos
naleśnik puchaty
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen to była tak skupiona na sobie i na swoich ćwiczeniach, że nawet nie zauważała tych wszystkich prężących się do siebie ludzi. Co prawda nie mogła ich winić, nie dziwiła się, że właśnie tutaj się do siebie ślinią, prężą i szczerzą. Raczej wszyscy tutaj byli atrakcyjni, wysportowani, z dobrymi kondycjami, z pasją jaką były ćwiczenia. Idealne miejsce, żeby znaleźć drugą połówkę, albo chociaż jednorazową przygodę. Mimo wszystko Sameen niespecjalnie wybrałaby siłownie na znalezienie sobie kogokolwiek. Wydawało się to nieco dziwne, więc po prostu robiła swoje i wychodziła zapominając o tych smutnych ludziach.
-Super. – Ucieszyła się, że zgodził się jej pomóc. Chociaż jakby wiedziała, że właśnie miał zamiar kończyć i opuścić siłownie to pewnie znalazłaby kogoś innego. Nie lubiła ludziom zajmować czasu. A jednak po nim widać było, że przychodził tutaj w konkretnym celu. Tak jak i ona.
-Serio? – Zapytała zaintrygowana jak wyznał, że ją obserwował. Roześmiała się cicho. Jasne, parę razy skrzyżowała z nimi spojrzenia, ale założyła, że to czysty przypadek, albo po prostu on wkurwiał się, że jakaś randomowa typiara go obserwuje. –W takim razie bez obaw mogę wyznać, że ja ciebie też, więc wydałeś się idealnym kandydatem do asystowania. – Przynajmniej będzie miała wytłumaczenie dla tych spojrzeń, które mu wysyłała. Żeby sobie nie pomyślał, że jest jakaś pomylona czy coś. –Nie wiem czy dałabym radę, dawno niczego nie podnosiłam. Skupiałam się raczej na hantlach. – Wyznała szczerze zmartwiona i jak już podeszli do sztang to zaczęła nakładać rękawiczki. Ostatnie czego chciała to oczywiście brzydkie i szpecące odciski na swoich zgrabnych i delikatnych dłoniach.
-Nie mam pojęcia. – Stanęła obok niego. –Czy dziewięćdziesiąt kilogramów to będzie przesada? – Spojrzała na niego szukając porady. Była silna, była tego świadoma. Wiedziała jednak, że dziewięćdziesiąt kilogramów to więcej niż ona sama ważyła. –Widzisz… taka ze mnie zawodniczka. – Zażartowała.

Julian Crane
ODPOWIEDZ