21 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-1-

Iris zawsze była aktywna fizycznie. Po prostu nie potrafiła usiedzieć w miejscu, cały czas gdzieś ją nosiło. Energia ją rozpierała. Mimo tego, że w większości wybierała ruch na otwartej przestrzeni i świeżym powietrzu to jednak siłownia była miejscem, w którym mogła się naprawdę porządnie zmęczyć. Korzystając z faktu, że miała dzisiaj wolne w kwiaciarni, postanowiła wpaść na mały trening. Zostawiła swoje rzeczy zamkniętej szafce, przez jedno ramie przerzuciła sobie ręcznik, w dłoń chwyciła butelkę z wodą i wyszła na główną salę. Poprawiła sobie jeszcze słuchawki w uszach, po czym puściła muzykę i zaczęła rozgrzewkę. Może nie była specjalistką, trenerką fitness, ale wiedziała, że nie mogła tak bez przygotowania wskoczyć na sprzęt. Wyłączyła się totalnie, skupiając tylko nad swoim oddechem, ale w końcu poczuła, że dłużej już nie da rady. Poświęciła więc jeszcze parę minut na odpowiednie rozciąganie, po czym udała w stronę szatni, by zabrać rzeczy pod prysznic. Dopiero gdy wróciła, zauważyła, że jej podręczny plecak jest otwarty. Przetrząsnęła go szybko i na chwilę wstrzymała oddech widząc, że nie ma w nim portfela. Dla pewności wyrzuciła jeszcze wszystko na pobliską ławeczkę, wywróciła wszystkie kieszenie na wierzch, przetrzepała całą szafkę, bo może najzwyczajniej w świecie gdzieś wypadł, przecież tak się nieraz zdarzało, ale niestety dalej nic. Chwilę myślała nad tym co powinna zrobić. Rozejrzała się jeszcze z nadzieją, że dojrzy jakąś kamerę monitoringu, która uwieczniła moment kradzieży, ale dopiero po chwili dotarł do niej, że to, co robiła było raczej pozbawione sensu. Ze względu na komfort klientek zapewne nie znajdzie tu ani jednej. Pozbierała wszystko i szybkim krokiem ruszyła do recepcji. Niestety będzie musiała poinformować miłą panią za ladą o przykrym wydarzeniu, jakim była kradzież. Naprawdę nie zamierzała robić awantury, chciała dowiedzieć się, czy może liczyć na jakąś pomoc, współprace ze strony klubu. Niestety jedyne, z czym się spotkała to obojętność i przypuszczenie, że musiała go gdzieś zgubić wcześniej. To sprawiło, że coś niemal się w niej zagotowało. Oparła się o lade recepcji i wzięła głęboki oddech. - Chcę rozmawiać z szefem. - Stwierdziła, próbując opanować złość, naprawdę chciała to załatwić polubownie, ale jak widać nie dało rady. Powtarzała te słowa niemal jak mantrę za każdym razem, gdy recepcjonistka starała się ją zbyć twierdząc, że niestety teraz jest zajęty. Nie może podejść czy cokolwiek innego. W końcu jednak poddała się i podniosła słuchawkę.
Kellan Green
powitalny kokos
sobie