grabarz — cmentarz
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
jest grabarzem i ma problem z uczuciami - dla niego są równie abstrakcyjne jak kosmici, poza tym jego pierwsza żona gdzieś zniknęła i czasami zbyt łatwo wpada w furię, ale dzień dobry na klatce mówi!
To nie były dobre czasy dla ludzi jego pokroju. Stwierdzenie to brzmiało mu absolutnie jak jeden z tych filmów braci Coen, w których jest mrocznie i jest morderca (znajome klimaty), ale musiał przyznać, że nic nie irytowało go tak bardzo jak wszelkie zmiany pogodowe, które przetaczały się przez to małe senne miasteczko. Pamiętał, że kilka lat temu wybrał je w toku bardzo poważnych rozważań, które może i trwały zaledwie kilka minut, ale w jego głowie roztaczała się wówczas prawdziwa burza mózg-u, który pracował na zwiększonych obrotach. Brednie, Samuel zdawał sobie sprawę, że w jego przypadku poprzez wyłączenie pewnych obszarów – tych odpowiadających u innych ludzi za empatię, współczucie i inne niepotrzebne emocje – pozostałe pracowały na pełnej parze, przetwarzając informacje w zabójczych wręcz tempie. Obcowanie z nim zawsze przypominało zderzenie z pociągiem i nie była to zabawkowa ciuchcia z Orient Expressu (za starociami nie przepadał, bo nie miał w sobie ani grama z sentymentalnej duszy), a najnowszy i ultraszybki Maglev, made in China, oczywiście.
Właśnie w toku tak prędkiego przemyślenia wszystkich za i przeciw postanowił oddać się we władanie małego miasteczka, które miało przynieść z jednej strony konieczny spokój i stabilizację (a ta wydawała się dla niego zbawienna), a z drugiej narzucało pewne wzorce zachowań. W dużym mieście więcej rzeczy mogło ujść mu płazem, a potrzebował cholernie tego bicza nad sobą, który przypominał mu o konsekwencjach. Te dla jego mózgu wydawały się równie niedorzeczne jak wyrzuty sumienia i był przekonany, że prędzej czy później skończy przez to w więzieniu. Już nawet oldschoolowa kara śmierci byłaby lepsza niż przesiadywanie w celi, ale nie liczył na zbyt wiele.
Ludzie jako społeczeństwo zmiękli i dlatego właśnie uważał, że czasy są paskudne, a on sam utknął w stanie ewidentnego wkurwienia. Kiedyś – za starych i nastoletnich czasów – uznałby za ożywczy fakt, że cokolwiek odczuwa i że skoro irracjonalna złość nad nim panuje to znak, że nie jest tak do końca popsuty i zacznie nareszcie odczuwać wyższe emocje, takie jak miłość czy wdzięczność do swojej rodziny. Obecnie jednak wiedział, że gniew wynika ze spektrum jego zaburzeń i że paradoksalnie, to nie jest dobry znak.
Normalni ludzie bowiem umieli przetłumaczyć sobie, że ich zdenerwowanie nie może ranić ich ludzi i powinni spuścić z tonu, zaś Samuel jak ten nieśmieszny chochlik szukał wręcz powodu do rozpętania awantury z niczego tak, by potem mógł się wyżyć na ludzi obok siebie. Zaś pretekstem mogła być nawet wichura, która stłukła ich szybę w salonie. Oczywiście wina leżała po stronie jej ukochanej żony, z którą spożywał obiad w zbawiennym milczeniu. Nie był osobą gadatliwą, ale potrafił zniżać się do poziomu kobiecej głupoty i deliberować nad firaneczkami, znajomymi i koleżankami bez końca, zupełnie jakby nie przygotował sobie wcześniej tych informacji. Nie pozwoliłby przecież ukochanej spotykać się z byle kim i byle jak. Już raz przymknął oczy na podobne ekscesy i pożałował tego bardzo (właściwie żałował również, że nie ma pieca krematoryjnego), więc teraz uważał na tego typu zagrania.
- Zostawiłaś otwarte okno w salonie i teraz nie mamy już okna – poinformował ją więc i choć słowa wydawały się zimne i brutalne to chwycił jej dłoń delikatnie. – Taka gapa z ciebie, co? – brzmiało to w miarę słodko i choć wewnątrz jego krew zaczęła niebezpiecznie buzować, a jego potwór zwany sadyzmem zwietrzył okazję, by dokopać wybrance, Samuel postanowił na razie zacisnąć zęby i dać jej popełnić jeszcze jakąś niewinną zbrodnię, która sprawi, że wyżyje się na niej za ten dzień, który miał przypominać rutynowe popołudnie, a przez jej nieudolność i brak skutków przewidywania pogody zamieniał się w absolutną katastrofę.

Sofia Davies
powitalny kokos
Sammy
kosmetyczka — DS HAIR & MAKEUP
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
poor little girl, still waiting for her happy ending
Nie dało się wyjść z zaskoczenia na myśl, że tych dwoje wiodło wspólne życie. Sofia daleka była od pławienia się w ponurych myślach, szczerze wierząc w to, że prowadzi je szczęśliwie. Miała niemal wszystko, czego potrzebowała, wliczając w to stabilną sytuację. Satysfakcjonująca praca, własny dom, kochający mąż. To właśnie on nadawał jej życiu stonowany rytm, w którym coraz rzadziej było miejsce na spontaniczność. Pani Davies przymykała na to oko, gotowa poświęcić niektóre ze swoich potrzeb na rzecz udanego małżeństwa. Pracowała na nie przez ostatnie lata i nie chciała zaprzepaścić tego, co łączyło ją z mężem.
Tamtego dnia rzeczywiście wyprała firany i od razu zawiesiła je w oknach, by schnąc nie miały możliwości się pognieść. Wytworzony przewiew miał ten proces przyspieszyć, jednocześnie nadając powietrzu w domu świeżości. Trzask tłuczonego szkła wystraszył ją na poważnie, z przerażeniem obserwowała jak wiatr targał czystymi firanami i siał w salonie spustoszenie. Sprzątanie zajęło jej dwie godziny, czego jedną z pamiątek miał być krwawy ślad na wewnętrznej stronie lewej dłoni. Nie była to jednak wielka cena, biorąc pod uwagę strach przed złością męża, której nie mogła w żaden sposób zapobiec.
Obiad przygotowała z należytą starannością, nie pozwalając sobie na błędy mimo narastającego zmęczenia. Podana punktualnie na codziennej zastawie mięsna zapiekanka kusiła przyjemnym aromatem i złotym, kruchym ciastem. Nie uważała się za wielką kucharkę, ale szybko rozpoznawała które połączenia smaków trafią w jej, jak i Samuelowy gust. Dziś zdecydowała się nie ryzykować z potrawami, zwłaszcza że już wcześniej miała wrażenie, że czuje na sobie chłodniejszy wzrok. Z twarzy Samuela nigdy nie dało się nic wyczytać. Czasem, gdy zerkała na niego z ukosa, wyłapywała w orzechowym spojrzeniu pewną pustkę, która wzbudzała w niej niepokój, jednocześnie kusząc, by jej dotknąć. Jak udało jej się przeżyć z tym uczuciem kilka lat małżeństwa? Lekka doza niepewności nie mogła powstrzymać jej przed dostaniem tego, czego chciała od życia - ciepła męskiego ramienia, poczucia bezpieczeństwa, utkwienia w przeświadczeniu, że jest ktoś, dla kogo jest najważniejsza w świecie.
Wzdrygnęła się od nagłego, choć delikatnego dotyku, momentalnie unosząc na niego spojrzenie błękitnych oczu. Przeciągająca się cisza była uciążliwa, a poruszenie tematu zbitej szyby nieuchronne. Sofia siedziała w milczeniu, czując jak kłębek nerwów kotłuje się już w żołądku, zwiastując nadchodzącą burzę. Kosmyk jasnych włosów wymknął się spod upiętej fryzury, opadając lekko na policzek, gdy unosiła ku niemu brodę, tak jak lubił. Głęboko zapadły jej w pamięć słowa ponaglenia, by nigdy nie spuszczała wzroku, gdy z nim rozmawia. Miała wtedy wrażenie, że poprzez spojrzenie wdziera się głęboko do sedna jej duszy, chcąc wydrzeć z niej całą prawdę. Z niemałym trudem podtrzymywała je pewnie, wiedząc że opuszczenie gardy może nie skończyć się dobrze.
- Nic nie mówili o wichurze, chciałam po prostu przewietrzyć - od razu zaczęła się bronić, ale w jej tonie, który choć pozostawał spokojny, mieszała się nuta zaniepokojenia. - Popytałam wśród sąsiadów. Pani Jones ma wysłać numer do fachowca. - Uśmiechnęła się lekko, gładząc kciukiem jego dłoń. Nie był to duży problem, wymiany mogli dokonać jednego dnia, ale koszty naprawy to inna sprawa i z pewnością w pewien sposób nadszarpnie to ich budżet. - Spróbuję wynegocjować jakąś zniżkę - dodała jeszcze, mając nadzieję, że w ten sposób rozwieje jego wątpliwości.

Samuel Davies
powitalny kokos
Linka#5951
grabarz — cmentarz
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
jest grabarzem i ma problem z uczuciami - dla niego są równie abstrakcyjne jak kosmici, poza tym jego pierwsza żona gdzieś zniknęła i czasami zbyt łatwo wpada w furię, ale dzień dobry na klatce mówi!
Nie była wystarczająca. Wiedział już dawno, że życie w tym sennym miasteczku było marnym substytutem tego, co przyszło mu przeżyć w Sydney. Miał czasami wrażenie, że pomimo szumnych zapowiedzi życia pozbawionego ciężaru odpowiedzialności za swoje grzechy sam postanowił się ukarać w imię starych zasad i przybrał rolę Raskolnikova, który trafia do kolonii karnej i jeszcze ma pod ręką kobietę z imieniem o znaczeniu dosłownej mądrości. Sądził, że właśnie to gwarantuje mu na tyle szczęście, że okaże się osobą dopasowaną do jego potrzeb, wręcz pod nie skrojoną. Nie uważał bowiem, że uczynił cokolwiek, by była kimś innym. W końcu jego pierwsza żona, nieboraczka potrafiła w magiczny sposób odczytywać jego pragnienia czy potrzeby, zaś ta… Dobrze mówił ktoś, że kolejne małżeństwo nie różni się wiele od pierwszego. Samuel czuł zaś, że utknął w domu z kimś, kto zupełnie go nie rozumiał i co gorsza, nie potrafił docenić. Gdyby tak było, to dziewczyna (za młoda, to był błąd) umiałaby rozpoznać w mig jego życzenia jeszcze zanim przed ich wypowiedzeniem. Miał wrażenie, że może i przeprowadzka tutaj była karą, którą wymierzył sobie sam, ale za to małżeństwo, które zawarł, było już wyrokiem wyższych sił, które śmiały się z niego w najlepsze, bo do cholery, dlaczego trafiła mu się taka ameba?
Gdy tak siedziała obok niego przerażona i z potulnym spojrzeniem nie mógł nie fantazjować o tym, że rzuca ją o ścianę, w zwolnionym tempie, wielokrotnie i tak, że w końcu biała ściana robi się cała czerwona od jej krwi, a on ze smakiem artysty obserwuje tę swoistego rodzaju abstrakcję i nie skupia uwagi na jej ciele, rozpłaszczonym gdzieś na podłodze. Jest już ono martwe i tym razem pamięta każdy etap tego powolnego odchodzenia ducha z cielesnej powłoki, będzie się nim długo napawać, zanim znowu zapragnie się tak w irytujący sposób karać.
Albo z nią rozmawiać.
- Wiesz, że zarabiam niewiele – tak, to była prawda, daleko mu było do maklerskich czasów, gdy opiewał w zbytki, złapał jej dłoń mocniej, wyginając niemal do bólu, ale nie lubił, gdy go miziała w ten sposób przyznając się do winy. – Skąd weźmiemy pieniądze na twoją niesubordynację? Jak kiedyś utrzymamy dziecko? O ile jesteś w stanie mi je dać – zakończył, wyciągając asa w postaci ciąży, której nie było. Dobrze wiedział, że dziś znowu to się stało. Dostała okres i była zawiedziona tym faktem. On również, oznaczało to post kilkudniowy dla ich związku, a seks był jedynym bodźcem, który go na tyle uspokajał, by nie musiał fantazjować o jej ciele rozrzuconym na stole, wśród głównych dań.
Czasami żałował, że sataniści nie składają już nikogo w ofierze, bo z chęcią dorzuciłby im panią domu, która teraz patrzyła na niego błagalnym tonem przerażonej owieczki, a on bardzo, ale to bardzo chciał, by jeden raz przeciwstawiła się mu i zaczęła się absolutnie stawiać. Tylko po to, by dała mu pretekst, żeby zakończył to jednym porządnym uderzeniem.
Ale nie mógł, nie teraz, gdy była praktycznie idealną żoną.

Sofia Davies
powitalny kokos
Sammy
kosmetyczka — DS HAIR & MAKEUP
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
poor little girl, still waiting for her happy ending
Przez cały czas kłamał jej prosto w oczy i jeszcze wymagał szacunku oraz czytania w myślach. Z biegiem lat każdy mógł stracić cierpliwość i zrezygnować z prób sprostania oczekiwaniom, ale nie Sofia. Wciąż stała nad przepaścią, balansując na krawędzi, nawet nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, że drobny błąd kosztować ją może życie. Należała do osób, które kochają za bardzo. Często brała odpowiedzialność za przewinienia, jakie niekoniecznie należały do niej, ale wolała unikać konfliktów, niż je zaogniać, dla świętego spokoju tłumiąc własne emocje, jak i próbując ugasić tańczące w Samuelowej czerni źrenic płomienie.
Spuściła wzrok, ten spoczął na zaciskających się na jej dłoni palcach, pulsujący tam ból nie rozchodził się do dalszych zakątków ciała. Natychmiast przestała gładzić go kciukiem. Zawsze szybko pojmowała instrukcje i wyłapywała sygnały, niczym kameleon dostosowując się do zaistniałej sytuacji. Problem polegał jednak na tym, że nikt nie był w stanie przewidzieć czego oczekiwać będzie pan Davies, nawet on sam. Jak zadowolić tego, kto będąc wiecznie niezdecydowanym, nie wie, czego chce?
Mąż dawał jej wiele miłości, na to nigdy nie mogła narzekać, lecz nie mogła wyzbyć się przeświadczenia, że czasem traktuje ją zbyt niesprawiedliwie. Nie miała przecież wpływu na jego zarobki, ale może oczekiwał, że przejdzie się do wielebnego i wyprosi u niego podwyżkę dla męża? Z wiarą nigdy specjalnie nie było jej po drodze, ale dla niego była gotowa się poświęcić.
Na powrót uniosła spojrzenie, mięśnie szczęki zacisnęły się, a w jej oczach przenikał cień niezrozumienia. W tej kwestii mógłbyś się bardziej postarać, przemknęło jej przez myśl na wspomnienie braku dziecka. Krwawe ślady na bieliźnie przyjęła z wyraźną ulgą, w głębi duszy ciesząc się, że pod jej sercem nie rośnie żadna fasolka, przez którą gwałtownie miałaby przybrać na wadze, a z czasem i wziąć przymusowy urlop w pracy, jaki dodatkowo uszczupliłby ich domowy budżet. Z każdym miesiącem wyrzuty sumienia związane z brakiem ciąży były coraz mniejsze, aż wreszcie powie Samuelowi, że tak naprawdę nigdy jej nie chciała i także oszukiwała go przez cały ten czas.
- Nie zrobiłam tego specjalnie - bez unoszenia głosu od razu zareagowała na wytknięcie niesubordynacji. Jakiż miałaby cel w tym, by niszczyć okno? Skąd ten nagły wyrzut i brak zrozumienia? Przecież był wspierającym i wyrozumiałym mężem - może był zbyt zestresowany po dniu w pracy? Zaproponowałaby mu wspólną kąpiel i odpoczynek w małżeńskiej pościeli, ale kiedy się denerwował, znikał wieczorami bez słowa, zapewne nie po to, by pobyć gdzieś w samotności i milczeniu. - Wiem, że dziecko jest dla ciebie bardzo ważne, ale skoro jedno wybite okno sprawia, że nas na nie nie stać, to może i lepiej, że go jeszcze nie mamy? - podsunęła, nawet nie próbując uciec spojrzeniem ani dłonią. Był poważnym, racjonalnym mężczyzną, kierującym się logiką, więc z całą pewnością zrozumie, że wyjdzie im to obojgu na dobre. Mieli przed sobą całą przyszłość, będzie jeszcze czas czas, zarówno na pieniądze, jak i wspólne dzieci.

Samuel Davies
powitalny kokos
Linka#5951
grabarz — cmentarz
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
jest grabarzem i ma problem z uczuciami - dla niego są równie abstrakcyjne jak kosmici, poza tym jego pierwsza żona gdzieś zniknęła i czasami zbyt łatwo wpada w furię, ale dzień dobry na klatce mówi!
Sam czasami nie rozumiał gniewu, który ogarniał go i palił jego skronie w tak ogromny sposób, że aż dostawał migreny. Zawsze wydawało mu się, że jest osobą (na całe szczęście) pozbawioną pierwotnych i niegodnych odruchów człowieczeństwa jak silne emocje i przez to lepszą, ale okazywało się, że to tylko czcze życzenia. Może i był pozbawiony spektrum pozytywnych emocji, a coś takiego jak niewerbalne komunikaty wydawały mu się czystą abstrakcją, ale mimo wszystko potrafił odczuwać irracjonalną wręcz złość. Rozumiał przecież, że nie ma co do niej żadnego powodu i że nawet jego logiczny i ścisły umysł nie potrafił tego wszystkiego pojąć, a mimo to nie umiał przestać nienawidzić życia, którego przyszło im tutaj wieść.
Nie dość, że mieszkali w podłej i śmierdzącej części miasta, bo zgrywał biedaka, to na dodatek jego praca nie była szczytem ambicji mężczyzny, któremu marzyło się wejście po drabinie społecznej i to po trupach do celu. Był zawzięty, zdeterminowany i bezduszny, więc racjonalnie miał ogromną szansę na osiągnięcie sukcesu. Mimo wszystkiego nie doświadczył go, ba, nawet na niego się nie zdecydował, a poczucie porażki i niezaspokojone ambicje sprawiały, że dostawał wręcz białej gorączki. Nie odczuwał wyrzutów sumienia z powodu pozbycia się swojej pierwszej żony, ale już przymus innego życia, który wiązał się z zatuszowaniem jej morderstwa stanowił dla niego wyzwanie.
Podobnie jak obecność Sofii, która nadal zachowywała się jak nieopierzony i bardzo nieuważny dzieciak, a przynajmniej takie miał wrażenie, gdy wręcz dusił w sobie ogromny gniew i przymykał oczy, starając się nie robić jej fizycznie krzywdy.
Gdyby tylko ona wiedziała, jaką wielką codziennie toczył walkę, żeby nie rozpieprzyć jej słodkiej buzi o ten blat kuchenny. Na pewno spojrzałaby na niego bardziej łaskawym wzrokiem. Tak jak on próbował spojrzeć, choć w myślach odliczał od dziesięciu do zera i znowu ponownie.
- Gdybyś zabiła na przejściu dziecko to też uznałabyś, że nie zrobiłaś tego specjalnie i przez to jesteś niewinna? – zadał pytanie retoryczne, bo wiedział, że jest na tyle słaba, że sama zakułaby się w kajdanki i oddała w ręce wymiaru sprawiedliwości. Czasami (rzadko) rozczulało go to nawet, częściej zaś doprowadzało do kolejnego ataku szału. – Nie sądzisz chyba, że nie jesteś świadomy warunków w których żyjemy? Dlatego chcę dorobić, żebyś ty mogła zostać idealną mamą – ależ wiedział, że tego nie chce, że raduje ją każdy okres i każdy miesiąc braku wpadki, zresztą wiedział, że nie ma szansy na zajście w ciążę, ale postanowił jeszcze ją podręczyć.
Tak w imię zasad. Złapał ją za nadgarstek i delikatnie przyciągnął do siebie, by usiadła na jego kolana. Atmosferę można było kroić nożem i skłamałby, gdyby stwierdził, że tego nie lubi.

Sofia Davies
powitalny kokos
Sammy
kosmetyczka — DS HAIR & MAKEUP
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
poor little girl, still waiting for her happy ending
Bywały chwile, w których strach Sofii zamieniał się w gniew. Niewielki, tlący się w jej wnętrzu płomień łaknął choć drobnego podmuchu, który wznieciłby go i pozwolił wyzwolić się spod okowów wyrzutów sumienia. Chciał przeć przed siebie, bezwzględnie trawiąc wszystko, co znajdzie na swej drodze. Wykrzywić w grymasie przerażenia nieczułe dlań twarze, z malującym się triumfem wysłuchując błagań o litość. Tyle że gniew ten skrzętnie tłumiony był niechęcią do pozwolenia sobie na wyprowadzenie z równowagi. Mimo mrowiących ze złości dłoni, jakie pragnęły rozszarpywać wszystko, co weń wpadnie, zaciskała wargi w wąską linijkę, nie zgadzając się na taką słabość. Nie teraz, nie przy nim, nie-nigdy.
Widziała w nim niechęć do Sapphire River, sama też ją podzielała. W jej rodzinnym domu nigdy specjalnie się nie przelewało. Nie maskowała swojej niechęci do biedy, otaczając się znajomymi z wyższych sfer. Ich towarzystwo pozwalało wierzyć, że odpowiednio ulokowane uczucia zagwarantują przyszłość, jakiej pragnęła i na jaką zasługiwała. W dniu poznania Samuela pragnienie bogactwa zeszło na dalszy tor, lecz nie zniknęło na zawsze. Zatęchły dom, o który tak dbała i pielęgnowała, starając się, by utrzymywał choć wrażenie porządnego, miał być tylko przystankiem na ich drodze ku czemuś innemu, większemu, lepszemu. Miłość pozwalała znosić wiele, o czym Sofia wiedziała i uświadamiała sobie na każdym kroku, okłamując się, że jest dobrze. Dostrzegała starania męża, powtarzała sobie w duchu, że przecież razem dążą do satysfakcjonującej ich przyszłości. Przejdą przez to razem, przetrwają, prawda?
Oczy młodej kobiety powiększyły się do rozmiarów spodków filiżanek na brzmienie brutalnego porównania, w jej odczuciu zupełnie nieadekwatnego do ich sytuacji. No bo jak zestawić śmierć z niedomkniętym oknem? Zaskoczenie prędko ustąpiło wątpliwościom - bo może jednak? Wystarczyło jedno, drobne niedopatrzenie, aby następstwa posypały się tragicznym dominem, pociągając za sobą nieplanowane konsekwencje. Zbyt dobrze ją znał, by nie uderzyć w czułe nuty.
Pod zaciskającymi się na nadgarstku palcami mógł z łatwością wyczuć jej przyspieszające tętno. Mimowolnie podniosła się z miejsca i przyciągnięta gestem zbliżyła się do niego. Brzeg krótkiej sukienki pofałdował się, kiedy pełna ufności wsuwała się na męskie kolana. Nie znosiła porażek. Do wszelkich swoich potknięć podchodziła z minimalnym dystansem, zwłaszcza kiedy miała świadomość, że wiązać się to będzie ze zmianą oceny na jej temat. Prędko dostrzegła tu swoją winę, ulegle przyjmując opinię Samuela za swoją własną. Zawiodła go po raz kolejny, swoim gapiostwem, niekompetencją, brakiem uważności.
- Wiem, przepraszam - odezwała się ściszonym tonem, powstrzymując drżenie głosu. Smutek plątał się w nim ze złością, poczuciem beznadziei. Pragnęła, by ją objął, przytulił tym swoim czułym gestem, jak to tylko on potrafi, by powiedział, że wszystko będzie dobrze. Błękitne spojrzenie zawisło na przystojnej twarzy męża, szukając nań jakichkolwiek oznak, jakie świadczyć mogły o jego nastawieniu. - Powinnam była zwrócić na to uwagę. To się więcej nie powtórzy. - Szczerze wierzyła w swe wyznanie, tylko czy w ciągu tych trzech wspólnych dla nich lat, nie padało zbyt często?

Samuel Davies
powitalny kokos
Linka#5951
grabarz — cmentarz
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
jest grabarzem i ma problem z uczuciami - dla niego są równie abstrakcyjne jak kosmici, poza tym jego pierwsza żona gdzieś zniknęła i czasami zbyt łatwo wpada w furię, ale dzień dobry na klatce mówi!
Dla niego dążenie do perfekcji w ich związku oznaczało coś zupełnie innego niż dla niej. On wiedział, że ona musi doskakiwać do poziomu, jaki osiągnęła jego zmarła żona, a on… Samuel pragnął odkrywać pokłady swojej manipulacji, która miała sprawić, że ludzie w jego rękach zaczną zachowywać się jak marionetki. Może i miał do tego naturalne predyspozycje – albo tak sobie wmawiał, bo nie ma ludzi idealnych – ale ćwiczenia i praca nad sobą czynią cuda. Słowo to na pewno nie pasowało do faktu, że o podobnych praktykach dowiedział się od swojego mentora, którym był satanistyczny przywódca. Wprawdzie na razie nie było w dobrym tonie opowiadanie, że jest się wyznawcą tej filozofii (bo nie religii) i z oczywistych względów wolał nie pokazywać tego Sofii, ale święcie wierzył, że przyjdzie czas, gdy zabierze ją za rękę na takie spotkania i dziewczyna się dowie jak wziąć życie w swoje ręce.
Gdy będzie bardziej uważna i nie będzie popełniać kardynalnych błędów.
Gdyby był absolutnym wyznawcą któregoś ze średniowiecznych bogów to już mógłby mieć ją na kolanach, by czyściła jego buty (i nie tylko), a tak to się przynajmniej starał dać jej szansę i ją wychować.
Hipokryzja? A owszem, nie było osoby bardziej pokręconej i niegodnej, więc szansa otrzymana od niego równała się wręcz wyrokowi śmierci, ale wmawiał sobie, że im się poukłada. Kiedyś nauczy się również obdarzać ją szacunkiem, bo o miłości nie mogło być mowy. Miał wrażenie, że to naprawdę przypowiastka dla gawiedzi, która jest niewykształcona i biedna, więc potrzebuje jakiejś rozrywki i przekonania, że coś spaja ich z klasą wyższą. Tym właśnie było to uczucie. Czasami wyobrażał sobie jak to jest i właśnie o tym myślał, gdy brał ją na kolana i głaskał ją po włosach. Ufna, mała dziewczynka, która nigdy się nie nauczy, że największym zagrożeniem nie jest zbir w ciemnej uliczce, ale mąż, który uśmiecha się najpiękniej i podchodzi do jej psychiki po cichu, pragnąc zadać jej najbardziej okropne i niezbywalne rany. Pokazać jej, że jest naiwna i taka głupia… Nawinął kosmyk jej włosów na palce w czułym geście.
- Moja idiotka. Moja słodka idiotka – pocałował ją w nos, ale mimo tego czułego gestu jego źrenice pozostawały dalej rozszerzone, nie, nie na widok ukochanej osoby, bardziej jak u napastnika, który zwietrzył ofiarę i teraz zastanawia się, czy dać jej odejść czy może mocno nacisnąć. Wybrał drugą opcję, bo jego dłonie wcale nie tak delikatnie powędrowały pod jej spódnicę i mocno wsunął palce między jej uda, bez cienia skrępowania czy też faktu, że jego żona chciała.
Nie interesowało go to, po przypadkowym spotkaniu z Delilah odczuwał olbrzymie pragnienie, którego nie potrafił zaspokoić i samo to doprowadzało go wręcz do czystego obłędu, a biedna i przepraszająca Sofia powinna przejść na kolana.
Według jego filozofii, oczywiście.

Sofia Davies
powitalny kokos
Sammy
ODPOWIEDZ
cron