studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
7.

Popołudniowe promienie słońca usiłowały przedrzeć się przez gęste liście drzew okalających chatkę Raine. Była dość ciasna i znajdowała się okolicy, którą ciężko byłoby komukolwiek polecić, ale o ile nie spotykała na swojej drodze żadnych drapieżników, uważała dom za swój azyl i miejsce zupełnie bezpieczne. Odosobnione od innych, sprawiało, że nie było żadnego zagrożenia nieproszonymi gośćmi, więc wczesny wieczór spędzała zupełnie sama, ślęcząc nad notatkami na egzamin, ze słuchawkami wciśniętymi do uszu. Nie musiała przejmować się sąsiadami narzekającymi na hałas, ale odpowiednie głośniki to był jeden z tych wydatków, który w tym momencie nie pasował zupełnie do budżetu dziewczyny, głośne dźwięki elektronicznego kawałka sączyły się więc wprost do jej uszu, a dopóki jedna piosenka nie przycichła, żeby zmienić się w nową, nie słyszała zupełnie głośnego walenia do drzwi.
Nikogo się nie spodziewała, więc nieco niepewnie do nich podeszła, przez brak wizjera nie mając pojęcia czyja sylwetka będzie majaczyła po drugiej stronie. -Raine Barlowe? - zagrzmiał policjant, patrząc na nią podejrzliwie, jakby zrobiła coś złego. Ciśnienie momentalnie jej podskoczyło, a dłoń mocno zacisnęła na klamce wiedząc, że tym razem ani trochę nie powinna uciekać. - Proszę z nami na komendę, nie odbiera pani wcale telefonów, a musi pani złożyć ponowne zeznania w sprawie... - mężczyzna zerknął do notesu, a Raine ze zrezygnowaniem pokiwała głową wiedząc, że był to raczej nieunikniony element.
Wytłumaczyła szybko, że jej telefon jest w tym momencie nieco awaryjny, ale na nikim nie robiło to większego wrażenia, oczekiwali tylko, że bez stawiania oporu wsiądzie do policyjnego samochodu, więc po zamknięciu drzwi wejściowych tak właśnie zrobiła, zostawiając swoje notatki na stol i już wiedząc, że zaliczenie egzaminu będzie mocno wątpliwe. Na tylnym siedzeniu samochodu siedziała w zupełnej ciszy, wyglądając przez okno na zachodzące nad miasteczkiem słońce i nawet nie pomyślała, że to wyjątkowo dziwna godzina na przesłuchanie, zbyt zaaferowana, że jednak musi stawić się na komendzie, chociaż Lorcan powiedział, że nie będzie musiała tego robić.
Chociaż dosłownie uciekła z jego domu po ostatnim spotkaniu, nie spodziewała się, że nawet nie poinformuje jej o zmianie planów, bo już wtedy, za pierwszym razem na plaży mu zaufała, ale najwyraźniej niewiele chciał mieć z nią wspólnego, skoro nie dal jej znać, pozwalając jednocześnie się jej do wszystkiego przygotować. Ta sama myśl towarzyszyła jej też już w poczekalni, kiedy od pół godziny, pozostawiona sama sobie, oczekiwała na wolnego funkcjonariusza, który będzie mógł ją przyjąć, a każda minuta wydawała się być wiecznością.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Outfit - tylko włosy w nieładzie


Dzień był spokojny, ot papierkowa robota jakich wiele ostatni mi czasy, ale nie narzekał, był skupiony na swoich zadaniach i z należytą pieczołowitością oraz starannością je wykonywał, nawet był miły do jednego z funkcjonariuszy, który wyjątkowo często stawał na jego miejscu parkingowym, czym w normalnych okolicznościach irytował Brytyjczyka. Dziś jednak odpuścił, uznając, że jak raz podaruje i zrobi „dzień dobroci dla cymbałów”, to korona z głowy mu nie spadnie. Plan był jasny przyjść do pracy zrobić swoje i wyjść, o w miarę normalnej godzinie. Miał plany na wieczór i chciał zaznać odrobinę relaksu, czy to z książką w dłoni, czy przed ekranem telewizora grając, w jakiś z ulubionych tytułów. Ostatnio zaniedbał formę fizyczną, acz nie mógł nic specjalnie na to poradzić. Sypiał kiepsko, a przez dzień jechał na kofeinie i czarnej herbacie, czasem wrzucając również w obieg energetyka lub yerbę. To mu pozwalało zachować maksymalną wydajność i nie zasnąć nad dokumentami. Już nawet nie o sen chodziło tu, a o świadomość, iż w jego życiu ostatni mi czasy panował chaos, a tego najzwyczajniej w świecie nie tolerował, mógł jasne przymknąć oko na dzień, dwa, no ostatecznie tydzień, ale to była pewna nieprzekraczalna granica, za jaką nie chciał się wypuszczać bez wyraźnego powodu i pretekstu.
Odrzucił kulkę papieru zalegającą na biurku, wprost do kosza ogarnął stanowisko pracy, przy tym zawsze zaznaczając pani sprzątaczce, aby nie dotykała jego biurka, ani pozostałych regałów, gdyż sam się o nie zatroszczy, a ona zrobi to nieumiejętnie, przynajmniej w jego opinii. Już raz zresztą zwrócił kobiecie uwagę, że tę wodę powinna zmieniać częściej, a nie myć nią całego piętra, to wówczas spiorunowała go wzrokiem i przez tydzień, niemal chowała urazę. Nie mówił przecież z pretensją, czy żeby wytykać niedoskonałości, tudzież lenistwo, a chciał dobrze. Jednakże ona nie złapała jego intencji i musiał w konsekwencji znosić kobiece humorki przez jakiś czas. Na całe szczęście obecnie widział w jej sprzątaniu poprawę, co niewątpliwie mu się podobało. Wyszedł z biura, zamykając za sobą przeszklone drzwi, jak zwykle zawiesił spojrzenie na swoim nazwisku i symbolu organizacji, dla którego naraża podczas akcji życie. To była jego droga życiowa i był dumny, że może się w niej realizować.
Szedł wolnym krokiem, jakby nie chcąc dawać pretekstu do plotek, że wybiega z biura jak niedojrzały chłopiec w ostatni dzień szkoły. Uśmiechnął się do jednej z koleżanek, którą minął po drodze i podchodząc, pod windę nacisnął guzik. Odsunął się odruchowo od rozsuwanych drzwi, nim jeszcze winda zdążyła się podnieść z parteru. W pewnym momencie kątem oka dostrzegł znajomą sylwetkę i bliski był od prychnięcia pod nosem. Naturalnie stłumił ten zamiar i bez zastanowienia podszedł do kobiety.
Dobry wieczór, panno Barlowe, czy coś się stało? – zapytał, chłodno i poważnie obserwując jej twarz. Mogła i owszem czekać na kogoś, mogła równie dobrze zgłaszać jakiś problem, stąd uznał, że może zapytać. W przeciwnym razie zapewne wsiadłby do windy ignorując ją zupełnie. Próba zapytania koleżanki za jednym z biurek o sytuację młodej kobiety wydawała się znacznie prostsza i bardziej klarowna, ale skoro ją znał, to mogła mu powiedzieć osobiście, jaki jest jej powód wizyty, w tym miejscu.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Uparcie próbowała policzyć wszystkie ciemniejsze kafelki na podłodze poczekalni, raz za razem rozpoczynając od nowa, bo dość łatwo było się jej pomylić w tych dalszych. Zgiętą nogę opierała o krzesełko, na którym siedziała, z kolei łokieć trzymając na kolanie, a na dłoni układając brodę, podtrzymując w tej pozycji swoje ciało. Może i nie powinna tak luźno rozsiadać się na posterunku policji, ale i tak nie zdążyła się nawet przebrać przed wyjściem, więc nie do końca wyglądała, jakby zgłaszała teraz ważną sprawę, przez myśl jej nawet przeszło, że może właśnie z tego powodu nie została jeszcze poproszona do sali przesłuchań, czy gdziekolwiek miała się udać.
Sześćdziesiąt sześć, sześćdziesiąt siedem, sześćdziesiąt... ktoś stanął jej na drodze, ponownie zaburzając licznie, westchnęła więc ciężko, ale słysząc znajomy głos, szybko poderwała głowę do góry. Lorcan Winchester. Oczywiście, że musiała na niego wpaść. Niby nie chciał jej widzieć, a jednak do niej podszedł. - Równie dobrze mogłabym zadać to pytanie tobie - wstała, nie chcąc dać mu patrzeć na siebie z wyższością, która akurat jednak nie miała nic wspólnego z rzeczywistą wysokością, i zadarła do góry brodę, zaplatając ramiona pod biustem z powagą i nawet złością wypisaną na twarzy.
- Może i się głupio zachowałam, ale nie wiem co to ma być, złośliwość? - syknęła do niego, nie do końca chcąc robić scenę, chociaż kątem oka widziała, że ktoś już zaczął przyglądać im się z zainteresowaniem. Powiedział jednak, że nie będzie tu musiała przychodzić, więc pomimo tego, że całkiem niedawno zawracała mu głowę, dość jasno, według niej, się narzucając, a potem nad ranem uciekła, ucinając sobie tylko pogawędkę z jego bratem, nie powinien ot tak zmieniać zdania, czy swojej decyzji.
Było jej wystarczająco głupio i bez tego. Bardziej niż kaca po wypiciu alkoholu, odczuwała kaca moralnego, gdy przypominała sobie ich wspólny wieczór, noc i to, jak bardzo chciała znaleźć się wtedy jak najbliżej Lorcana, jak prawie poszła za nim do jego sypialni, kiedy tylko na chwilę została sama. Wiedziała, że cała ta sytuacja stawiała ją w niekorzystnym świetle, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę jak wielką pogarnę w jej kierunku musiało to u mężczyzny wywołać, skoro została teraz sprowadzona na posterunek przez funkcjonariuszy. Nie wiedziała tylko po co do niej teraz podszedł, pokazać, że coś wygrał?
- Ale spokojnie, może coś jeszcze pamiętam z tego napadu, chętnie sobie odświeżę wspomnienia - wykrzywiła usta w uśmiechu, który nie dosięgł jej oczu, ton głosu za to dla nawet najbardziej niedomyślnej osoby musiał być przesiąknięty ironią, bo była na niego po ludzku zła.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Doprawdy? – Skrzywił się nieznacznie, ton jak i postawa nie podobały mu się, wyglądała jak naburmuszone kaczątko, nawet kłapała dzióbkiem w sposób całkiem odpowiedni. – Zatem w odpowiedzi, byś usłyszała, że dziękuję, ale u mnie wszystko w najlepszym porządku. – Uśmiechnął się, acz bynajmniej, pod żadnym pozorem, nie mógł ten grymas uchodzić za coś serdecznego. Śledził ją wzrokiem, gdy wstawała, niemal złapał się na ochocie uśmiechu, ale zgoła innego, jaki obecnie jej serwował. Jej zamknięta postawa i hardość w spojrzeniu świadczyły wybitnie, iż była nie w humorze. Współczuł każdemu, kogo mogłaby w tej chwili zrugać, na całe szczęście lub i nie nad nim nie miała przewagi. Czuł podświadomie, że ma ją w garści, ale i nie wykorzystywał tego. Cierpliwie dając jej sposobność do odreagowania, swojego jawnego niezadowolenia. Zmrużył powieki, a co za tym szło i czoło w wyrazie zastanowienia nie bardzo wiedząc, o co dziewczynie chodziło?
Co proszę, jaka złośliwość?Tyś mnie kobieto mściwym nie widziała – pragnął dodać, ale powstrzymał się od tego, była w oczach nielicznych o tej porze urzędasów policyjnych, tylko dziewczyną, którą wezwano, nikim więcej, to też błędem byłoby przesadne reagowanie na jej humorki. Nie mógł zepsuć sobie opinii, a już nie przez kogoś, kogo pocieszał w trudnych chwilach i dał oparcie. Byłoby to jawną kpiną losu, chociaż wszystkiego mógł się spodziewać. Stąd brało się westchnięcie rezygnacji świadom, że na tym nie koniec.
Dopiero jej ostatnie słowa przesiąknięte do granic ironią uświadomiły go, że nie złożył, raportu zapominając o tej papierkowej robocie. Być może rozkojarzenie jej osobą doprowadziło do tego stanu rzeczy, a nagły wyraz bladości na twarzy agenta dawał jasno do zrozumienia, że nagle poczuł się, tak jakby zostawił czajnik na gazie i wyszedł z domu. Całe szczęście nadzorowali tę sprawę z partnerką prawda wiekowa z niej babeczka i mogło jej umknąć, gdy relacjonował jej przebieg napadu widziany oczami Raine, co do przebiegu rozmowy i otoczenia, w którym te się odbyło, skrócił wszystko do samochodu i odwiezienia jej później do domu. Wolał nie zagłębiać się w te niezręczne szczegóły.
Chodź ze mną – rzucił z prośbą malującą się w oczach. Zamierzał porozmawiać z nią w gabinecie z dala od wścibskich spojrzeń. W drodze minęli niespodziewanie policjanta, który wyraźnie chciał zastąpić drogę ciemnowłosej, a na ustach niemal odmalowało się polecenie, aby to z nim poszła. W krótkich, acz dobranych słowach odprawił starszego, ale niższego rangą kolegę widząc jak na spasionej wąsatej twarzy, maluje się wyraz irytacji, tym jawnym przejawem władzy młodego „szczyla” w dodatku na oczach świadka i kilku policjantów. Nie przejął się tym specjalnie, miał inne sprawy na głowie, a głównie to „Kopciuszka”, być może nada jej nawet taki pseudonim w spisanym zeznaniu, aby nie podawać pełnych danych personalnych? Te przecież i tak figurowały, ale mogły być skryte. Otworzył drzwi i zapalił światło. Biuro prezentowało się schludnie, ale było malutkie, jednakże przy rzędach poukładanych alfabetycznie segregatorów na półkach i sporym biurkiem zajmującym znaczną część niewielkiej przestrzeni nie było tu nic. No nie licząc dwóch foteli i jednego kwiatka, który chyba zdechł…
Wybacz, ten problem w roztargnieniu zapomniałem wypełnić papierki – potarł dłonią czoło w nerwowym geście i stojąc do dziewczyny bokiem. – Wszystko sprostuję jeszcze dziś – dodał, tym razem jednak spojrzał na kobietę.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Świetnie, cieszę się bardzo - bo u mnie wcale nie, ale tym sobie nie musisz zawracać głowy. Im więcej na niego patrzyła, tym bardziej czuła się poirytowana jego postawą, tym bardziej zła była na siebie za swoje zachowanie. Może i nie powinna wydzwaniać do niego w nocy, nie do końca znając powód, dla którego to zrobiła, ale sam po nią przyjechał i on akurat był trzeźwy, więc nie rozumiała czemu jest taki oschły i czemu właśnie się na niej mści. Nie widziała wyraźnego znaku, żeby odciąć się od niej grubą kreską i chociaż to ona uskuteczniła ucieczkę, wezwanie jej tutaj było ciosem poniżej pasa.
Przez ostatnie tygodnie zdążyła nauczyć się mniej myśleć o całej tamtej sytuacji i chociaż imprezowy nastrój najlepiej pomagał jej wyrzucić z głowy wspomnienia, nie powtórzyła go od nocy u Lorcana i skupiała się raczej na nauce do egzaminów, jako że studia akurat całkiem nieźle jej wychodziły w życiu.
Chciałaby już mieć ten przejściowy etap za sobą, być w końcu w stanie utrzymać się finansowo, bez strachu o następne dni, naprawić samochód, albo nawet kupić taki, który nie będzie się wiecznie psuł i wymienić telefon, bo w tym, który spoczywał w tylnej kieszeni spodni dziewczyny, dalej miała zapisany jeden kontakt, a stał tuż przed nią.
- Po co? - nie zrobił sobie chyba jednak nic z jej pytania, więc ruszyła za nim, z ciekawością rozglądając się na boki, bo była to jej pierwsza wizyta na posterunku i miała szczerą nadzieję, że ostatnia, a nie wiedziała czego może się spodziewać po kolejnych drzwiach, czy korytarzach. Widząc nadchodzącego funkcjonariusza, który jakieś dwie godziny wcześniej stanął przed drzwiami jej domu, uśmiechnęła się pod nosem, węsząc koniec tej wycieczki, gdziekolwiek zmierzali, z zaskoczeniem jednak przyjęła niechętną odmowę obcego policjanta, tym bardziej więc trzymając się chwilowo Winchestera, przynajmniej do czasu załatwienia wszystkich formalności.
- Świetnie, cieszę się - odpowiedziała bez cienia uśmiechu, czy też radości w głosie. Wystarczyło jej wyrwanie z domowego zacisza, stres i zdenerwowanie po drodze, oraz oczekiwanie, które zdawało się nie mieć końca. - To wszystko? - z pozoru pytała o kwestie techniczne, przecież mógł gdzieś potrzebować jej podpisu, dodatkowych danych, czegokolwiek, co mogłoby zakończyć tę sprawę raz na zawsze, chociaż pytanie miało też drugie dno, o którym nie chciała mówić na głos, bojąc się zapytać, a jednocześnie chcąc poznać odpowiedź, żeby móc uporządkować sprawę Lorcana w głowie. Zdecydowanie namieszał jej ostatnio w życiu, pośrednio przez te dwa przypadkowe spotkania, a najbardziej już przez to celowe i chociaż bardzo próbowała, łapała się na myśleniu o nim, w radiowozie jednak zdając sobie sprawę, że chyba rzeczywiście nie chce jej widzieć. - Poczekam, długo to zajmie? - miała na myśli sprawę papierów, którą tym razem wolała mieć rzeczywiście z głowy, bo na samo wspomnienie mężczyzny z bronią w sklepie znów czuła strach i bezbronność, zupełne obce jej przedtem rzeczy i chociaż niekoniecznie może było to zdrowe rozwiązanie, wolała po prostu o nich nie myśleć.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Nie wyglądała na uspokojoną, wręcz przestawiała postawę, której nie rozumiał, czy tak powinno się odpowiadać na troskę i opiekę? Miał wrażenie, że miła i serdeczna Raine wyparowała, tak jak i ta śmiała i pewna siebie, jakby w ciągu ostatnich kilku spotkań poznawał, tę samą kobietę w innych wcieleniach.
Spróbował być odrobinę milszy dla dziewczyny świadom, że mogła być zdenerwowana tym oczekiwaniem, gdy wcześniej zapewniał ją, iż wszystko będzie już załatwione, to jednak nie powód do tego, aby prezentować taką postawę zwłaszcza u kogoś, kto rankiem nie pożegnawszy się, nawet ucieka z twojego domu. Walczyły w nim dwie strony, ta prywatna, która oczekiwała przeprosin i wytłumaczenia swojego zachowania, ale i ta zawodowa, która najzwyczajniej w świecie za takie odzywki kazałaby jej czekać jeszcze z kilka godzin na korytarzu, nim zaczęłaby cokolwiek działać. Mściwość jednak nie leżała w jego naturze, a przynajmniej nie względem osób, co do których poczuł sympatię. Stąd też zawahanie i niezrozumienie malujące się na jego twarzy.
Podpisz to oświadczenie – wyciągnął z pliku papierów kartę ze stosowną treścią i odsunął się, na bok robiąc dziewczynie miejsce przy biurku. Położył obok kartki długopis i odsunął się. – Raczej tak – musiał wszystko odnotować i podpiąć pod akta sprawy wiedział o niej praktycznie wszystko od nazwiska, po adres i numer telefonu. – Jesteś studentką? – Zapytał, unosząc spojrzenie na ciemnowłosą.
Nie. Proszę, usiądź – wskazał ręką fotel naprzeciwko. Miał ten komfort, że nie musiał zdawać jej pytań, znał wszystkie szczegóły, którymi go uraczyła na plaży, a wspomnienie to sprawiło, że poczuł coś na kształt niezrozumiałej tęsknoty. Wolał ją taką, jak tam, niż w obecnym stanie. – Czy przypomniałaś sobie jeszcze coś, od naszej ostatniej rozmowy? – Spojrzeniem ponownie wrócił do kobiety. Chciał naturalnie przejść do tematu, dlaczego uciekła z jego domu, ale najpierw obowiązki. Te musiały zostać odpowiednio zakończone i dopiero przyjdzie czas na rozmowę, o ile będzie chciała do tego dopuścić, równie dobrze mogła go olać, co jawnie pokazałoby, że za grosz nie ma nosa do ludzi i dał się omamić, jak dziecko wykazując odrobinę dobrej woli i troskę. Poczucie, że tak w istocie mogło być obudziło uśpioną irytację, ta jak widać była, zawsze czujna, jakby gromadził ją w sobie i nie pozwalał, aby za daleko odeszła.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Jasne, już podpisuję - odpowiedziała beznamiętnie i zajęła się czytaniem treści oświadczenia, chcąc najpierw dowiedzieć się co znajduje się na papierze i przy czym wypełni swoje nazwisko. Zawsze dziwiła się ludziom, którzy bez namysłu podpisywali wszystko, co tylko podsunęło się im pod nos, ona jednak była nieco bardziej uważna, co w przyszłości mogło jej pozwolić uniknąć masy niejasności i nieporozumień. Gdyby tylko relacje międzyludzkie działały w ten sposób! - Mechatroniki - skinęła głową, stawiając parafkę w odpowiednim miejscu i wyprostowała się, podając mu kartki papieru. - Zrobione - podstawowe dane, rzeczy, które w większości mógł tam wpisać sam, w przeciągu zaledwie trzech spotkań poznając znaczącą ilość szczegółów z jej życia, więcej niż nawet musiałaby gdziekolwiek uzupełnić.
Wyjęła z kieszeni wysłużony telefon, który na niewiele jej się zdawał i odłożyła go na stolik, siadając w fotelu zdecydowanie wygodniejszym niż krzesła w poczekalni, nie rozkładała się jednak w nim, prostując plecy, cały czas w stanie gotowości i zauważając, ze podłoga w gabinecie Lorcana ma dość podobne kafelki jak te, których wzór uważnie śledziła przez ostatnią godzinę oczekiwania w korytarzu. Czyżby i tutaj znalazła sobie równie fascynujące zajęcie czasu? - Naszej ostatniej rozmowy? - poderwała się jakby, patrząc na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, bo nie spodziewała się, że tak szybko przejdzie do tematu. - A, wtedy - dodała zaraz, kojarząc oczywiście, że miał na myśli tę trzeźwiejszą wizytę na plaży, chociaż miała wrażenie, że od tamtego momentu minęły dosłownie wieki. - Nie, starałam się raczej o tym nie myśleć, mówiłeś, że to już koniec - posłała mężczyźnie wymowne spojrzenie, dość jasno dając do zrozumienia, że nie jest zadowolona z tego wezwania. - Nie mogłeś tego zrobić jakoś inaczej? Wiesz jak się poczułam, jak policjanci pakowali mnie do samochodu? - dodała z wyrzutem, bo chociaż i on był policjantem, to przede wszystkim był dla niej Lorcanem, już od pierwszego razu i w ogóle nie czuła się przy nim tak oficjalnie, nawet kiedy wypełniali papiery i wracali znów do sprawy. Bardziej zajmowała swoje myśli ich poprzednim spotkaniem, nie potrafiąc rozgryźć czy ten oschły i poważny Winchester jest prawdziwy, czy raczej ten, który bez przekonania powtarzał nie powinniśmy, przyciągając ją do siebie w mroku swojej sypialni.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, mógł się tego spodziewać, za każdym razem go zaskakiwała i w tym przypadku również, gdyż nigdy nie podejrzewałby jej o to, a tu proszę. Paradoksalnie zaskakiwała go również, przy każdym ich spotkaniu, więc nie bardzo wiedział na chwilę obecną, czy to norma u niej, czy po prostu jest wyjątkiem od reguły? Gdyby to pierwsze to wraz z oświadczeniem musiałby powiadomić psychologa, by wykluczyć wszelkie zaburzenia, ale śmiał sądzić jakże egoistycznie w swej próżnej naturze, że była tylko dla niego taka zmienna. I gdyby istniał przycisk wyboru jej nastroju to zdecydowałby się na coś pomiędzy tym co prezentowała na plaży, a tym z ich wspólnej, chociaż oddzielonej ścianą nocy.
Skinął i zabrał od niej dokument, rzuciło mu się w oczy, że czytała jego treść, a to jakoś sprawiło, iż spodobała mu się ta uwaga i rozsądek niegasnący, nawet w chwilach stresu i złości.
Widząc, wysłużony telefon przypomniał sobie, o czymś, co miał przygotowane dla niej, a czego przez ostatnie obowiązki w pracy oraz trochę przez fakt, iż uciekła, nie zrealizował. Posłał kobiecie niewinny uśmiech zrozumienia, gdy dotknęła czubka sprawy, o jaką pytał. Zanotował, słuchając ją jednym uchem i odstawił wypełniony raport na bok. Byli gotowi. Przynajmniej ta część tej konfrontacji pozostawała zamknięta. – Nie miałem pojęcia, że przyjadą do ciebie. Raczej, jak już, to sądziłem, iż ktoś mnie zapyta, o ten raport, gdyż byłaś uwzględniona, jako świadek, którym się zajmowałem. – Podejrzewał, że to zwykła złośliwość ze strony jednego starego dziada z wąsiskami, któremu najwidoczniej niezbyt było na rękę wysłuchiwać poleceń młodszego kolegi, stąd brała się ta dogłębna analiza, czy aby nie popełnił błędu na swej ścieżce kariery, a gdy takowy się pojawił momentalnie pragnął go wykorzystać. Wiedział, że gdyby facet coś znalazł, jakiś trop rzucający nowe światło lub gdyby Raine powiedziała mu coś więcej, to przez następne tygodnie chodziłby uradowany i pyszny jak paw. Szczycąc się tym, że dokonał przełomu w śledztwie agenta federalnego. Ta myśl nieco go zirytowała i wypuścił powietrze przez rozchylone lekko usta w geście zrezygnowania. Czy Raine miała poznać te zatargi w policyjnych szeregach, czy ufał jej na tyle, aby podzielić się tą informacją w nadziei, że ta zrozumie i nie będzie miała w stosunku do niego pretensji, a wreszcie, co czuł naprawdę do tej dziewczyny?
Przykro mi, że napędziliśmy ci strachu. To nie było w moim zamiarze i chętnie bym tego uniknął. Myślę, że znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że jeśli chodzi o osoby, które są mi bliskie, to nie stosuję takich tanich zagrywek. – Przynajmniej powinnaś to wiedzieć – dodał głos rozsądku. Schylił się do szafki w biurku i wyciągnął z niej, nieduże pudełko kartonowe. Kładąc na biurku, wstał nagle. – Mogę cię odwieźć? – Spojrzał pytająco w jej duże czarne oczy, był bardzo zmęczony. Od samego rana za biurkiem, w nocy równie słabo spał męczony, a jakże myślami o niej, a teraz ta sytuacja. Jeśli przed trzydziestką nie osiwieje, to będzie cud.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Mhm, a jednak - mruknęła tylko, bo, szczerze powiedziawszy, wcale nie interesowały jej policyjne zatargi. Relacje wśród policjantów nie były jej sprawą, tak jak ambicje jakiegoś gnojka, który był dość nieprzyjemny, dość jasno dając jej do zrozumienia, że jeśli nie pójdzie z nim do samochodu po dobroci, znajdzie inny sposób, żeby dowieźć ją na przesłuchanie. Nie mogła nic poradzić na to, że była zła, niezależnie od wyjaśnień Lorcana, bo może i potrafiła zmienić swoje nastawienie i nastrój, ale to było dla niej zdecydowanie za dużo informacji, by za czymkolwiek nadążyć. Jej wyraz twarzy może jednak lekko złagodniał, choć bardziej z dezorientacji, niż czegokolwiek innego, bo tak samo jak i on, była po prostu zmęczona - uczelnią i nim.
- Bliskie? - powtórzyła za nim bezwiednie, spoglądając szeroko otwartymi oczami na twarz Winchestera i czekała aż powie coś więcej, dokończy, poprawi się, wyjaśni? Była przekonana, że był na nią zły. Ba, że nią gardził, wcale nie byłaby zaskoczona i właśnie dlatego ulotniła się zanim zdążył wstać, żeby uniknąć karcącego spojrzenia, bo nie pasował zupełnie do jego twarzy. Wolała widzieć w oczach Lorcana inne emocje i może to głupie, ale zdążyła się do tych innych przyzwyczaić, pomimo zaledwie dwóch spotkań czując, że zna go dużo lepiej, niż mogłaby przypuszczać, a jednocześnie skrywał w sobie jeszcze tak wiele tajemnic.
Zupełnie zignorowała pudełko, które przed nią położył i powoli się również podniosła, idąc w jego ślady. - Tak - nawet nie protestowała, ani nie uciekała, pośrednio przez to, że nie miała innej możliwości powrotu do domu, ale też przez to, że nie chciała udawać, ani przed nim, ani przed samą sobą, że chce być w jego obecności.
Kiedy się odwrócił, delikatnie dotknęła jego ramienia. - Lorcan - zaczęła powoli, próbując znaleźć odpowiednie słowa. - Przepraszam - czy to było wystarczające? Z pewnością szczere, mógł usłyszeć drżenie głosu Raine, kiedy w jej uszach szumiała krew, a serce dudniło bez opamiętania. - Przepraszam za wtedy, nie powinnam zawracać ci sobą głowy i zachowywać się... cóż, tak się zachowywać - nieśmiało na niego spojrzała, czując, że powinna powiedzieć coś więcej, ale z pewnością był to jakiś początek. I może niekoniecznie powinni teraz przeprowadzać rozmowę w jego gabinecie, kiedy za przeszklonymi drzwiami w każdej chwili mogła się pojawić ciekawska para oczu, ale nawet jeśli mieli dokończyć ją w samochodzie, chciała, żeby chociaż tyle mieli za sobą, bo to wszystko było przecież jej winą. Gdyby wtedy nie wybrała jego numeru, uniknęliby całego zajścia, niezręczności, nieprzespanej nocy i poznania Duncana, ale jeśli miałaby cofnąć czas, nie byłaby taka pewna, czy właśnie decyzje o schowaniu znów jego wizytówki lub wyrzuceniu jej do kosza byłaby w stanie podjąć, bo podświadomie wiedziała, że prędzej czy później znalazłaby inną okazję do kontaktu z Winchesterem.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Niedawno stoczona gra emocji sprawiła, że życie prywatne Winchestera rozpromieniło się, jak choinka w święta Bożego Narodzenia, tyle zmiennych, tyle uczuć nagromadzonych, tak nagle i niespodziewanie, że normalny było, iż długo będzie rozpamiętywał podjęte decyzje, każde słowo i gest podczas ich ostatniego spotkania, był to swego rodzaju materiał do analizy dla rozsądnego i poszukującego na każdym kroku logiki umysłu. Wiedział jednak, że ta czasem objawia się nieoczekiwanie, w zagadkowych sytuacjach i okolicznościach, a liczenie, że podpowie, jak powinien zachować się w sytuacji, której w żadnym scenariuszu nie przewidział, było skazane na pewną porażkę. Uczucia, z nimi nie wygrasz batalii, te emocje uśpione drzemały w nim, a ona, ta niepozorna dziewczyna z chatki przypominającej bardziej szopę, niżeli dom, co mieszka w sąsiedztwie krokodyli otworzyła mu oczy, nie dosłownie, ale w jakimś stopniu na pewno.
Zaobserwował zmianę malującą się na jej twarzy – uśmiechnął się, tak sympatycznie jak tylko potrafił. Świadomość wyrzucenia z siebie tego wyznania, ku zaskoczeniu nie kosztowała go tak wiele, wręcz poczuł ulgę, jakby pozbył się ciężaru, co spoczywał na piersi i teraz może nie tak dosłownie, jakby wymagała tego stosowna sytuacja, ale jednak dość klarownie wyznał, to co podpowiadało rozkołatane w piersi serce. Być może było za szybko, a może i nie? Komu to ocenić, kto przyjdzie skrytykować, gdy świadomość, że trafiło się na kogoś wyjątkowego odbierała rozum. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i tu też nie o to chodziło raczej, jeśli już miał klasyfikować te uczucia, to było pragnienie bliskości tej drugiej osoby, sama jej obecność sprawiała, że czuł się lepiej. Mogła milczeć, mogła być na drugim końcu domu, ale świadomość jej obecności podnosiła na duchu i zalewała umysł przyjemnymi myślami.
Zwrócił się w jej stronę, gdy wyszeptała jego imię, patrzył, a w jego oczach odbijała się tęsknota i smutek, którego doświadczył w przeciągu ostatnich kilku minut. Nie zrobił jej niczego celowo, ba sam wpadł w labirynt uczuć, które targały jego duszą i sumieniem, a jednocześnie dochodził każdorazowo do wniosku, że pragnie jej. Słowa płynące z jej ust wcale go nie uspokoiły. Zdławił odległość, jaka ich dzieliła, ta przestrzeń musiała zniknąć. Kątem oka spojrzał na przeszklone drzwi, których pofałdowana powierzchnia skutecznie maskowała przed niepożądanym wzrokiem, ba musieliby stanąć obok nich, aby ktokolwiek dostrzegł zarysy sylwetek. – Nie przepraszaj mnie – uśmiechnął się czarująco. I pocałował ją. Delikatnie i subtelnie muskając niepewnie wargi. Niezależnie od jej reakcji, chciał zrzucić z siebie ten bagaż emocjonalny, by odetchnąć.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Chciała go przeprosić, bo czuła, że powinna. Skoro i on nie był na nią zły, wychodziło na to, że Raine zachowała się po prostu dziecinnie i bez jakiegokolwiek rozsądku. Powinna jak dorosły człowiek, którym przecież była, powiedzieć cokolwiek, wyjaśnić sytuację, ale ucieczka nie była dobrym rozwiązaniem i wprowadziła ich oboje w myśli, które trochę mijały się z prawdą. Ona była przekonana, że Lorcan gardzi jej zachowaniem i ma jej za złe całe zajście, dlatego właśnie musiała trafić na posterunek i dlatego też nie odzywał się do niej wcześniej. Sama jednak dość jasno dała mu chyba do zrozumienia, że nie chce kontaktu, nie zostawiając żadnej wiadomości, ani nie wysyłając choćby krótkiej wiadomości, w której wyjaśniła swoje zachowanie, głównie dlatego, że chyba bała się jego reakcji.
Najczęściej wszyscy mogli spotkać tę Raine z plaży, tę trzeźwą, która dość wesoło reagowała na większość rzeczy i raczej optymistycznie podchodziła do życia. Tylko on nie był wszystkimi, bo w dziwny sposób zależało jej na opinii Winchestera i przez to zachowywała się zupełnie skrajnie, pod wpływem chwili dając się ponieść najróżniejszym emocjom.
Dlatego chciała go przepraszać, wyjaśnić całą sytuację, wytłumaczyć się, ale nie dał jej możliwości, skutecznie zamykając usta dziewczyny i chociaż początkowo czuła się zaskoczona, ta reakcja utrzymywała się zaledwie przez ułamek sekundy. Po chwili przylgnęła do niego, jeszcze bliżej, dłońmi odnajdując ramiona chłopaka i wspięła się na palce, żeby być jeszcze bliżej, kiedy ich wargi subtelnie i delikatnie poznawały siebie nawzajem. - Lorcan - powtórzyła jego imię szeptem, ciasno obejmując ramionami ciało i schowała twarz w zagłębieniu szyi Winchestera, głośno wciągając powietrze nosem.
Chociaż dalej serce biło jej jak oszalałe, czuła w sobie nieznany spokój, wtulając się w niego, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie i trwała tak przez chwilę, której nie była w stanie określić żadną miarą. - Chodźmy stąd - mruknęła, początkowo wcale się od niego nie oddalając, jakby to tu i teraz było jedynym co mieli, a kiedy w końcu zrobiła krok w tył, powoli przesuwała dłońmi po torsie chłopaka, uśmiechając się do niego promiennie, w międzyczasie kradnąc jeszcze jeden pocałunek z kącika ust.
Nie było w tym nic gwałtownego, a sama, choć znała go przecież krótko, odczuwała tęsknotę do bliskości Lorcana, dotyku jego dłoni, ciepła ciała, przedłużała więc maksymalnie moment, w którym stała już zupełnie sama, znacząco zerkając na drzwi gabinetu, a pełen zadowolenia uśmiech nie chciał zniknąć z jej ust.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Przyjemność chwili ulotnych, tak skrajnie szybko przemijających, iż ledwo co się wydarzą, przechodzą wprost do historii. Pragnął, aby czas stanął dla nich, choćby na te kilka przedłużających się uderzeń serca, chciał tej bliskości bardziej, niż czegokolwiek innego. I nie spodziewał się tego zupełnie po sobie. Jakby w skórę mruka z Anglii, który kieruje się w życiu zasadami, wszedł ktoś, o otwartym umyśle i sercu podatnym na chwilowe krotochwile, nie bacząc na konsekwencje swych czynów. Czułość pocałunku świadczyła wybitnie o jego zaangażowaniu i uczuciu, które tłumione, teraz mogło rozwinąć żagle, ukazując swój majestat. Chwila niepewności – oczekiwanie na jej przyzwolenie, tak kluczowe, w tym zbliżeniu przeciągało się, niebezpiecznie, lecz gdy już nadeszło, poczuł nieopisaną ulgę.
Skromny pocałunek był jedynym, na co mogli sobie pozwolić w biurze, ta swoboda i tak mogła skończyć się dla niego przykrymi konsekwencjami, jednak jak było wspomniane Winchester, nie myślał teraz o tym. Ponadto wiedział o wszystkich podsłuchach i ukrytych kamerach, ba sam pomagał je montować, a czasem łapał się na manii sprawdzania, czy aby pod jego nieobecność nie wzbogacili jego biura o nowe zabawki. Potrafił je wykrywać, miał ku temu naturalne predyspozycje potrafiąc przewidywać ruchy mniej przebiegłych od siebie ludzi. A odpowiednia aparatura dopełniała go w poczuciu bezpieczeństwa, to i tak niepewność, jak bumerang powróciła, gdy tylko skończyli się całować. Musiał nabrać powietrza, w przeciwnym razie udusiłby się, nagle małe biuro wydało się jeszcze mniejsze, a bliskość ciemnowłosej jeszcze mocniej uderzyła w niego. – Racja, chodźmy... – przytaknął propozycji i otworzył drzwi przed dziewczyną. Ostatni raz rzuciwszy okiem na biuro, zgasił światło i wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz. Szedł pierwszy wyminąwszy Raine – prowadził, w sposób oczywisty, wszak znał placówkę jak własną kieszeń. Na jego piętrze nie było żywego ducha, a nikłe światło oświetlające drogę, było zdecydowanie za słabe, by oświetlić całą przestrzeń, stąd też lekki półmrok. Słońca promienie, od tej strony budynku nie zaglądały, więc ciemność tutaj zapadała znacznie szybciej, niżeli w pozostałych częściach komendy pominąwszy oczywiście piwnice i garaże podziemne, tam cały czas było przyjemnie chłodno i gdyby nie światła, ciemno.
Nacisnął na przycisk windy i wcisnął ostatni guzik prowadzący do garaży. W windzie, jak i wcześniej nie pozwolił sobie na, chociażby spojrzenie ukradkowe za Raine. Byłoby to niewskazane, ale gdy tylko zjechali do podziemi instynktownie, złapał ją za dłoń i pociągnął za sobą. W drodze zahaczając o szatnię, gdzie miał odzież na motocykl, pożyczył również policyjny kask. Pomógł jej, bez słowa zapiąć górną część garderoby dał jej swój kask, gdyż jej bezpieczeństwo jawiło się mu jako punkt honorowy. On w koszuli i z krawatem mógł śmiesznie wyglądać, ale niespecjalnie się tym frasował. Wyszli z szatni i pociągnął ją w stronę zaparkowanego na jednym z pierwszych miejsc motocykla. Czarno-czerwona ze złotymi wstawkami MV Augusta uśmiechała się do nich, jej urocza mordka i niezwykle kształtna sylwetka, tak bardzo przez niego lubiana, że mógł siedzieć w garażu, pić piwo patrząc na cud motoryzacji i przykład włoskiego piękna na dwóch kółkach. Wsiadając na nią, zawsze odczuwał, jak stres uchodzi z niego, niby za dotknięciem magicznej różdżki. Ten motocykl będący w swej klasie, tym czym było Ferrari, emanował swą dostojną naturą, ale i ostrzegał przed mocą, która potrafiła z miejsca wyrywać asfalt, już nie mówiąc o kręgosłupie.
Trzymaj się i nie puszczaj! – Rzucił, z lekkim rozbawieniem czekając, aż usiądzie za jego plecami wygodnie. Gdy poczuł, jej dłonie na swym torsie ruszył najwolniej, jak tylko potrafił.

Raine Barlowe

zt. x2
sumienny żółwik
Lorcan
ODPOWIEDZ