35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
#2

Dzisiaj był 10 minut wcześniej w pracy, więc nawet połasił się o szybki wypad do pobliskiej kawiarni. Dla siebie wziął największą czarną kawę jaką mieli, za to dla Aisy po prostu zamówił to, co zawsze i z uśmiechem postawił kubek na jej biurku.
- Dzień dobry, jak tam? - posłał jej uśmiech i sam zaraz usadził się przy swoim biurku, które znajdowało się naprzeciwko niej. Miał dzisiaj jakiś dobry humor, wyspał się i nawet wizja następnych raczej żmudnych godzin nie była mu straszna. Nie miał w planach dzisiaj żadnych wycieczek z przepytywaniami świadków, rozmów z ofiarami i ganiania podejrzanych. Dzisiaj był dzień administracyjny, składający się głównie z grzebania w policyjnych kartotekach, bazach danych i tym podobnych. Przynajmniej miał towarzystwo.
- Wybierasz się gdzieś dzisiaj, czy może spędzasz dzisiejszy dzień uziemiona tu ze mną? - zażartował, odpalając swój komputer i wziął łyka kawy. Czekało go dzisiaj tropienie typka, który wczoraj w nocy obrabował mały sklepik. Nagrania okolicznego monitoringu i szukanie świadków, a do tego na blacie leżała teczka ze zgłoszeniem kradzieży portfela, do przeczytania i rozplanowania jutrzejszych poczynań… Tęsknił za grubszymi sprawami, ale co mógł zrobić? Przynajmniej ta robota nie przynosiła mu aż tyle stresu.
sumienny żółwik
maximoff
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
agentka wydziału narkotykowego z psem służbowym u boku, która potrafi skopać tyłek, bo musi być w czymś dobra, skoro w życiu miłosnym za cholerę jej nie wychodzi
3
..........Najgorsza rzecz w pracy policjanta? Papiery. Te cholerne, nieszczęsne papiery, które zawsze piętrzą się na biurku, a na które człowiek nie ma czasu, zbyt zajęty ganianiem za przestępcami. Niestety zawsze nadchodzi ten dzień, gdy trzeba usiąść na dupie i grzecznie je uzupełnić, a tak się właśnie składa, że dla Aisy ten dzień nadszedł dzisiaj. Nic dziwnego, że z łóżka zwlekła się dość niechętnie i wszystko robiła dwa razy wolniej, przez co do pracy przyjechała dwadzieścia minut później, niż zwykle — a i tak o jakieś kolejne dwadzieścia minut wcześniej, niż większość.
..........Z głośnym westchnięciem opada na krzesło obrotowe przy swoim biurku, z kwaśną miną uruchamiając komputer. Nie znosi siedzieć na komendzie, o wiele bardziej woli być na zewnątrz, tropiąc dealerów i zamykając ich za kratkami. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po drodze kompletnie zapomniała zajechać do kawiarni, więc jedyna kawa, na którą może liczyć, to ta z pokoju socjalnego, której zawsze wolała unikać. A przynajmniej tak jej się wydaje, dopóki tuż przed jej nosem nie ląduje papierowy kubek ze świeżą, pięknie pachnącą kawą.
..........Normalnie cię kocham, Viggo — rzuca na dzień dobry do swojego kolegi po fachu, posyłając mu pełne wdzięczności spojrzenie. Tak to jest, jak obdarowuje się kawoholika na głodzie dawką kofeiny. Nie przeszkadza jej nawet to, że kawa jest gorąca, od razu chwyta kubek i upija kilka ostrożnych łyków ciemnego, wciąż parującego napoju.
..........To twój szczęśliwy dzień, spędzam go dzisiaj z tobą — odpowiada, posyłając mu szeroki, choć odrobinę sztuczny uśmiech, bo wcale się nie cieszy z tego uziemienia. Choć, musi przyznać, towarzystwo mężczyzny jest zdecydowanie plusem — może wcale nie będzie tak nudno, jak jej się na początku wydawało?

viggo kidman
powitalny kokos
nonsens#5543
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Viggo zwyczajnie nie ufał kawie z pokoju socjalnego. Nikt nigdy nie wiedział, kto tak właściwie tą kawę kupuje (świetni z nich detektywi), a weź się wykosztuj i przynieś własną, to zaraz znikała. W ogóle picie rozpuszczalnej niewiadomego pochodzenia mu się nie uśmiechało. Tak więc codziennie wpadał do pobliskiej kawiarni, wykorzystał tam już tyle kart lojalnościowych, że co rusz dostawał kawę za darmo, bez okazji.
Mówisz to każdemu? - zaśmiał się i pozbył się wieczka ze swojego kubka, żeby kawa mogła wystygnąć. Tymczasem zalogował się do systemu.
Spełniasz moje marzenia. - puścił jej oko i ostrożnie upił łyka kawy, po czym zerknął na teczki, leżące na biurku Aisy. Przybrał minę myśliciela, udając, że się nad czymś poważnie zastanawia, po czym zerknął na policjantkę. - A gdyby tak... Kto ostatni skończy papiery, stawia lunch? Albo piwo, co wolisz. Ile tam masz teczek do zrobienia? - zagadnął, bujając się nieznacznie w swoim krześle, po czym zerknął na swoje papiery. Zawsze była to jakaś motywacja, a darmowy lunch piechotą nie chodzi...

Aisa Langford
sumienny żółwik
maximoff
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
agentka wydziału narkotykowego z psem służbowym u boku, która potrafi skopać tyłek, bo musi być w czymś dobra, skoro w życiu miłosnym za cholerę jej nie wychodzi
..........Już raz przekonała się, jak bardzo niedobra jest kawa z pokoju socjalnego — i nigdy więcej. Już woli się pięć minut spóźnić i kupić kawę po drodze, ewentualnie zaparzyć sobie w termosie własną, niż być na czas i zostać zmuszona do picia tej obrzydliwej lury. Całe szczęście, że dobra kawiarnia jest tuż obok i w każdej chwili może wyskoczyć na moment po kubek świeżej, pachnącej kawy. W innym wypadku musiałaby rozważyć zmianę miejsca pracy (przynajmniej tak powtarza, ale wszyscy wiedzą, że tylko sobie tak gada i nigdy nie zrezygnowałaby ze swojej posady).
..........Oczywiście, że nie! — prycha, wywracając teatralnie oczami. — Tylko tym, którzy kupują mu kawę — dodaje po chwili i posyła mu szeroki, uroczy uśmiech. Tak, w jej wypadku kawa może zdziałać cuda; to właśnie dzięki niej można wkupić się w jej łaski, jest też to świetny prezent na przeprosiny, a jak jest marudna i złośliwa, to każdy wie, że najprawdopodobniej potrzebuje w swoim organizmie kofeiny. Tak jest i tak już będzie. Dlatego wzdycha z ulgą, gdy bierze jeszcze kilka łyków kawy, która rozlewa się po jej organizmie przyjemnym ciepłem.
..........Od razu lepiej.
..........Och, zachciało ci się zawodów, co? Ale to całkiem dobry pomysł, więc zgoda! — Klaszcze zadowolona w ręce, bo przynajmniej dzięki temu będzie miała motywację do jak najszybszego skończenia swoich papierów. Nie pogardziłaby darmowym lunchem, czy też piwem któregoś wieczora. — Nie wiem, nie liczyłam, ale trochę mi się ich niestety nazbierało. Większość jednak to jakieś drobnice, więc wierzę, że mam z tobą szansę — mówi z rozbawieniem, strzelając palcami, po czym przysuwa się na krześle do biurka. — To co, start? — Unosi do góry brwi, posyłając mężczyźnie pytające spojrzenie.

viggo kidman
powitalny kokos
nonsens#5543
ODPOWIEDZ