about
Where there is thunder—
there is rain.
Sometimes it falls,
sometimes in heart,
it tears the world apart.
there is rain.
Sometimes it falls,
sometimes in heart,
it tears the world apart.
#6
Czuł każdy obolały mięsień pod skórą, iż nawet leżenie plackiem na łóżku nie wydawało się przyjemną opcją z całego wachlarza leniwych czynności przypisanych do tego dnia. Wczoraj ewidentnie przesadził z treningiem, którym najwyraźniej zamierzał przepędzić wszystkie zbędne myśli z własnej głowy. Teraz ponosił tego bolesne konsekwencje, choć jakby nie patrzeć osiągnął zamierzony cel. Sukces! W tych katuszach żadne słowa nie zdołały sformułować się w myśli, a przynajmniej nie z tych nękających go nieprzespanymi nocami.
Po ciągnącym się w nieskończoność walkach udało mu się ulecieć w senne marzenia. Planował dość dłuższą drzemkę, by w pełni zregenerować się po nie tak dawnych szaleństwach sportowych. Jedyne szczęście, jakie przy nich Coenowi dopisało to nie zgarnięcie paskudnej kontuzji do kompletu. Wtedy mógłby pożegnać się, z jakimikolwiek zawodami... a przy gorszych wiatrach to i z Olimpiadą za calutkie cztery lata.
Sen jednak nie trwał zbyt długo, gdyż znienacka wyrwał go z objęć Morfeusza głośny łomot. Zarwał się na równe nogi, prawie to spadając boleśnie z łóżka. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że uderzenia są dość cykliczne i dochodzą z ganku. Nieśpiesznym krokiem udał się w tamtym kierunku, powoli uchylając drzwi wejściowe. Spencer Wbił jeszcze to zaspane spojrzenie w kuzynkę, powoli analizując
- Coś się stało? Mogłaś zadzwonić i nie rozwalać mi drzwi wejściowych? - Westchnął głośno po przywitaniu się ze Spencer w ten dość specyficzny sposób i również przeciągnął się tyle, jak bardzo pozwoliła mu na to futryna. - Ach, oczywiście... proszę, wejdź do środka - Dodał pośpiesznie, gdy zdał sobie sprawę, że przepytuje ją w progu. Babcia zdecydowanie nie byłaby zadowolona z praktykowania takich zwyczajów w jej domu - już czuł te czujne spojrzenie z zaświatów pełne zawiedzenia. Odsunął się na bok, by zrobić wystarczająco dużo miejsca do przejścia. Nie zakładał przecież, że przyszła się tylko przywitać - to mogła zrobić przez głupiego sms'a.
Spencer Peverell-Hansen
Czuł każdy obolały mięsień pod skórą, iż nawet leżenie plackiem na łóżku nie wydawało się przyjemną opcją z całego wachlarza leniwych czynności przypisanych do tego dnia. Wczoraj ewidentnie przesadził z treningiem, którym najwyraźniej zamierzał przepędzić wszystkie zbędne myśli z własnej głowy. Teraz ponosił tego bolesne konsekwencje, choć jakby nie patrzeć osiągnął zamierzony cel. Sukces! W tych katuszach żadne słowa nie zdołały sformułować się w myśli, a przynajmniej nie z tych nękających go nieprzespanymi nocami.
Po ciągnącym się w nieskończoność walkach udało mu się ulecieć w senne marzenia. Planował dość dłuższą drzemkę, by w pełni zregenerować się po nie tak dawnych szaleństwach sportowych. Jedyne szczęście, jakie przy nich Coenowi dopisało to nie zgarnięcie paskudnej kontuzji do kompletu. Wtedy mógłby pożegnać się, z jakimikolwiek zawodami... a przy gorszych wiatrach to i z Olimpiadą za calutkie cztery lata.
Sen jednak nie trwał zbyt długo, gdyż znienacka wyrwał go z objęć Morfeusza głośny łomot. Zarwał się na równe nogi, prawie to spadając boleśnie z łóżka. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że uderzenia są dość cykliczne i dochodzą z ganku. Nieśpiesznym krokiem udał się w tamtym kierunku, powoli uchylając drzwi wejściowe. Spencer Wbił jeszcze to zaspane spojrzenie w kuzynkę, powoli analizując
- Coś się stało? Mogłaś zadzwonić i nie rozwalać mi drzwi wejściowych? - Westchnął głośno po przywitaniu się ze Spencer w ten dość specyficzny sposób i również przeciągnął się tyle, jak bardzo pozwoliła mu na to futryna. - Ach, oczywiście... proszę, wejdź do środka - Dodał pośpiesznie, gdy zdał sobie sprawę, że przepytuje ją w progu. Babcia zdecydowanie nie byłaby zadowolona z praktykowania takich zwyczajów w jej domu - już czuł te czujne spojrzenie z zaświatów pełne zawiedzenia. Odsunął się na bok, by zrobić wystarczająco dużo miejsca do przejścia. Nie zakładał przecież, że przyszła się tylko przywitać - to mogła zrobić przez głupiego sms'a.
Spencer Peverell-Hansen