copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.


Mia Appleton posiadała wiele dobrych cech, ale asertywność niestety nie była jedną z nich. Czasem dawała sobie wchodzić na głowę, jednak na szczęście starała się nad tym pracować. Starała się to dobre słowo, bo właśnie była w drodze na kawę z Lucą, tym samym Lucą, który w Shadow tak mocno zaszedł jej za skórę, że miała się z nim już nie spotykać. Niestety wypadki chodzą po ludziach, więc oczywiście wpadła na niego już parę dni później, w sklepie. Było mocno niezręcznie, ale koniec końców wyszło tak, że jeszcze tego samego dnia wieczorem wymienili kilka SMS-ów, które poskutkowały umówieniem się na kawę. Czy była przekonana, że robi dobrze? Nie. Spodziewała się, że będzie to popołudnie pełne docinków i złośliwości, co zdecydowanie jej nie odpowiadało. Luca miał jednak w sobie coś, co sprawiało, że chciała dać mu tę jedną szansę. Najwyżej następnej kawy nie będzie.
Jako introwertyczka, miewała problemy w relacjach międzyludzkich. Nie była jakimś totalnym odludkiem, nie zamykała się w domu, nic z tych rzeczy, ale lubiła własne towarzystwo, wieczory spędzane z ciekawymi książkami i wciągającymi serialami. Nie czuła się zbyt komfortowo, gdy poznawała nowe osoby i była z nimi sam na sam. No ale czasem trzeba było opuścić swoją bańkę i chociaż wiedziała, że czeka ją trudna konfrontacja, której tym razem nie będzie załagadzała pani Kowalska, postanowiła spróbować. No cóż, jakoś musiała sobie z tym poradzić.
Umówili się dopiero późnym popołudniem, bo od rana miała sporo pracy, a nie chciała nad nią później ślęczeć do nocy. Poza tym, potrzebowała sporo czasu, żeby w ogóle nastawić się jakoś na to spotkanie, bo może gdy pisali, to Luca nie był jakiś mocno niemiły, ale w sumie nie wiedziała, czego ma się po nim spodziewać. Nie przypuszczała jednak, żeby zapraszał ją na kawę tylko po to, żeby się z nią pokłócić. To akurat nie miałoby najmniejszego sensu. Niemniej, nie spodziewała się, że będzie tak całkiem miło i przyjemnie, jak na zwykłej kawie z kolegą… No dobra, znajomym.
Dotarła na miejsce spóźniona jakieś kilka minut — nie celowo, po prostu tak jej zeszło, bo była ładna pogoda, więc wolała się przespacerować niż jechać samochodem. Hungry Hearts było, jej zdaniem, jedną z najbardziej urokliwych kawiarni w miasteczku. No i mieli pyszną kawę, więc czasem przychodziła tu całkiem sama, z laptopem, żeby popracować w nieco innej przestrzeni niż dom rodziców. Bywały dni, kiedy ruch był za duży i musiała rezygnować z tego pomysłu, ale nierzadko zdarzało jej się stworzyć całkiem fajne rzeczy przy akompaniamencie dobrej kawy z fantazyjnym wzorem na piance.
Długo czekasz? — zagadnęła, podchodząc do stolika, przy którym dostrzegła Lucę. — Hej.
Odwiesiła niedużą torebkę na oparcie krzesła i usiadła naprzeciwko chłopaka, odgarniając jasne włosy, które w promieniach słońca momentami mieniły się rudością. Mogła w sumie od razu iść po kawę, ale jak już usiadła, to nie chciało jej się zaraz wstawać. Przynajmniej mogła zbadać sytuację i zobaczyć, jakie nastawienie miał Luca, bo jeżeli jakieś niefajne, to w sumie chyba nawet nie opłacało się zamawiać żadnego napoju.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Luca był typem faceta, który świetnie się czuł w towarzystwie osób, które nie były zbyt asertywne, jednym z powodów, dla których tak było był fakt, że po prostu był bardzo otwartą osobą, której niezmiernie łatwo przychodziło przejmowanie inicjatywy podczas rozmowy, czy też nawet zwykłych spotkań, czy wyjść ze znajomymi, był trochę typem przywódcy w stadzie. Ciężko mu było odmówić. Przekonała się o tym Mia, z którą wieczorem wymienili kilka SMS-ów i nawet jeżeli jakoś bardzo nie układała się im rozmowa, to Hepburn wiedział, że swoje trzeba przecierpieć i dziewczyna na pewno zmieni swoje podejście. Nie zależało mu jednak przecież na tym, żeby go polubiła, nie miał zamiaru jej w sobie rozkochiwać. Jak już było napisane, jego celem było zaciągnięcie jej do łóżka, brzmi strasznie przedmiotowo, no ale trudno, tak to już było. Dlaczego tak mu na tym zależało? Uważał, że była naprawdę atrakcyjna i trochę nacisnęła mu na odcisk, teraz chciał się poniekąd zrewanżować, a że wybrał na to bardzo słaby sposób? To już inna sprawa.
Czego jednak można się było spodziewać po facecie, który ma takie doświadczenia jak Luca, ale i również takie podejście jak on? Cóż, miał spaczone poczucie wartości i co najmniej niepoprawne spojrzenie na kwestie miłosne, ale… równocześnie mu to w ogóle nie przeszkadzało.
Witam w świecie Hepburna.
Komu jak komu, ale daleko było mu do introwertyka, wiadomo, lubił czasem posiedzieć sam, ale zdecydowanie lepiej czuł się w towarzystwie innych ludzi, na co dowodem powinno być chociażby to, ze pracował za barem. No ale sama praca za barem to jedno, a to, że tę pracę zwyczajnie lubił? To już drugie, a lubił ją właśnie ze względu na spore rzesze ludzi, które tam przychodziły.
Umówili się i domyślał się, że panienka Appleton raczej nie przychodzi tam z jakąś większą sympatią w jego kierunku, więc wiedział, że będzie musiał się postarać i być po prostu uprzejmym, ale… kto jak kto, on to potrafi być czarujący, musi tylko ją wyczuć.
On sam dotarł tutaj samochodem, bo z farmy jest jednak trochę dalej i na wycieczkę z buta byłoby mu za daleko. Zresztą, szli tylko na kawę, więc pić alkoholu podobno nie będzie. Nie był dużo wcześniej, był w zasadzie jakieś dwie minuty przed umówioną godziną, szczerze mówiąc zdziwił się, że Mii jeszcze nie było i, że się spóźniła. Niewiele, ale jednak!
— Cześć. — Odparł najpierw na przywitanie i uśmiechnął się do niej uprzejmie. — Nie, przed chwilą przyszedłem. — Powiedział i opierając się o blat stolika, podniósł swoje szanowne cztery litery.
— Jeszcze nie zamawiałem, co Ci wziąć? — Powiedział wstając i mając też teraz lepszy widok, to nim zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie, nie mógł nie obdarzyć jej komplementem. — Bardzo ładnie wyglądasz. — A jak, trzeba sobie punktować.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Asertywność nigdy nie była dobrą stroną Mii i zawsze ją to trochę męczyło, bo wiedziała, że powinno być inaczej. Czasem po prostu łatwiej budowało się relacje, w których rzeczywiście umiało się postawić granicę. To też nie tak, że dawała się wykorzystywać i wchodzić sobie na głowę. Niekiedy jednak zbyt łatwo ulegała, żeby nie sprawić komuś przykrości albo nie doprowadzać do konfliktów. Tym razem sama nie do końca wiedziała, dlaczego zgodziła się spotkać z Lucą. Być może swoje zasługi miała w tym pani Kowalska, której udało się nieco ocieplić wizerunek barmana w oczach blondynki? A może po prostu rzeczywiście miał jakiś magiczny dar przekonywania, którego użył podczas wymiany wiadomości. Opcji było wiele, ale skutek jeden: spotkali się na kawę i to ta chwila miała rozstrzygnąć, czy są w ogóle w stanie się porozumieć. Niczego więcej nie oczekiwała.
Zdecydowanie różnili się od siebie podejściem do życia i relacji międzyludzkich, ale to w sumie dobry znak, bo przecież przeciwieństwa się przyciągają. Nie liczyła na przyciąganie w jakimś romantycznym sensie, ale kto wie, może uda im się zakumplować? Luca pokazał jej już, że potrafi być naprawdę irytujący, ale w pewien sposób ją również intrygował. Cóż, może za bardzo wierzyła w ludzi.
Nie była specjalnie przekonana co do słuszności dzisiejszego spotkania, ale też nie robiła tego wbrew sobie. Gdyby naprawdę nie chciała, pewnie jakoś by się wykręciła. Po prostu miała szereg obaw i wątpliwości odnośnie tego, czy uda im się dogadać. Nie znosiła niezręczności, a bała się, że tym właśnie będzie naznaczone ich wspólne wyjście na kawę. Chociaż minęło już kilka dni, nadal czuła się niesamowicie głupio z powodu oblania go drinkiem — nawet, jeśli wciąż uważała, że na to zasłużył.
Nieczęsto zdarzało jej się spóźniać. Należała raczej do dobrze zorganizowanych osób, ale czasem splot wydarzeń sprawiał, że nie dało się pojawić na czas. Gdyby postawiła na samochód, pewnie byłaby o umówionej godzinie, ale nie żałowała tego przyjemnego spaceru w ciepłych promieniach popołudniowego słońca. Ucieszyła się, gdy powiedział, że nie czekał na nią zbyt długo i usiadła na krześle, uważając, by nie wygnieść sukienki. Na jego komplement lekko się zmieszała — nie było to nic nienormalnego, ale najwyraźniej nie spodziewała się usłyszeć od niego takich słów.
Dziękuję — odparła po krótkiej chwili zawahania. — Poproszę karmelowe latte.
Gdy poszedł do środka, rozejrzała się po innych stolikach. Pojedyncze były zajęte przez jakieś osoby, ale z uwagi na porę niewykluczone, że lada moment zrobi się tłoczniej. Wyciągnęła z torebki telefon i wykorzystała chwilę samotności na odpisanie na kilka zaległych wiadomości. Kiedy jednak dostrzegła, że Luca wraca, od razu zablokowała i odłożyła smartfona, odgarniając włosy na plecy.
Zapomniałam ci wczoraj napisać, żebyś przekazał pani Kowalskiej, że przecier rzeczywiście był bardzo dobry — zagaiła, uznając, że na początek rozmowy o przetartych pomidorach są chyba wystarczająco bezpieczne. Nie za bardzo wiedziała, o czym właściwie powinni rozmawiać, no bo ich znajomość nie zaczęła się najlepiej.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Ludzie radzili sobie z innymi w różny sposób, ich podejście się tutaj całkowicie różniło i nie musieliby nawet ze sobą na ten temat rozmawiać, bo poznali się poniekąd na tyle, że byli w stanie już przynajmniej to o sobie powiedzieć: byli różni. Luca by tutaj był jak najbardziej też w stanie wpleść, że skoro się tak różnią, to powinni się przyciągać. Może właśnie to, że była taka najwidoczniej różna od niego, ale i sam fakt, że jakby nie patrzeć to już zdążyła go odrzucić, to on teraz wziął sobie za punkt honoru, żeby przekuć tę przegraną w zwycięstwo. No jego podejście tutaj zdecydowanie nie było zdrowe.
Może trochę i był wdzięczny pani Kowalskiej, że wreszcie się przydała do czegoś poza wynajmowaniem mu pokoju na farmie, bo w większości przypadków to jednak miał z niej co najwyżej powody do narzekań, chociaż i tak ją w sumie lubił, a narzekał, bo po prostu narzekać lubił.
Potrafił być irytujący, był kobieciarzem i niekoniecznie był wzorem jeżeli chodzi o szacunek względem innych ludzi, sama Mia natomiast wydawała mu się ciekawa, inna od większości dziewczyn, które zaciągał do łóżka i może dlatego też chciał, żeby to się udało. A może po prostu była ładna i po prostu chciał ją przelecieć, a filozofia którą temu wszystkiemu dorabiamy jest niepotrzebna?
Nie zastanawiał się nad słusznością swoich działań, bo cel miał prosty i co jak co, ale Hepburn potrafił być naprawdę uparty i poświęcić to i owo w prostym celu: by osiągnąć swój cel, którym w tym przypadku było zaciągnięcie tej dziewczyny do łóżka. A nie zastanawiał się nad tym, czy robi dobrze, bo po prostu się takimi frazesami nie przejmował, był tym typem, który pójdzie niemalże po trupach do celu.
On natomiast się spóźniał, może nie jakoś notorycznie, ale zdarzało mu się i nie widział w tym nic złego. Dzisiaj był na czas, ale tylko dlatego, żeby robić jak najlepsze wrażenie, zresztą, głupio by się było spóźnić na randkę.
— Proszę. — Powiedział w odpowiedzi na jej podziękowanie z okazji komplementu, którym ją uraczył i kiwnął głową na złożone zamówienie. Podszedł do lady i zamówił dla siebie zwykłą czarną kawę, a dla Mii oczywiście karmelowe latte, zgodnie z jej życzeniem. Wrócił po chwili, widząc jak odkłada smartfon, co było raczej naturalnym zachowaniem w tej sytuacji. Usiadł z powrotem na swoim miejscu i uśmiechnął się na jej uwagę.
— Spokojnie, jeszcze będę mieć okazję jej to przekazać. — Zauważył, bo ta się raczej nigdzie nie wybierała, a on sam przecież też tam mieszkał. Chociaż w sumie to nie wiedziała tego przecież.
— Będzie na pewno przeszczęśliwa, że dobrze doradziła. — Dodał jeszcze, bo to było ważne przecież!
— Pamiętam, że mówiłaś, że mieszkałaś we Francji, mówiłaś coś o Paryżu, czy to sobie sam dopowiedziałem? — Zapytał, wracając do tematu, który mieli poruszony podczas ich pierwszej rozmowy, bo na pewno o tym rozmawiali.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Coś niewątpliwie było w tym powiedzeniu o przyciągających się przeciwieństwach. Mia jednak nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiała, chociaż gdyby przeanalizowała osoby, którymi się otaczała, mogłaby to potwierdzić. Luca, jeśli awansuje na osobę z jej otoczenia, na pewno zasili grono tych, którzy mocno się od niej różnili. Gdyby nie ten incydent w Shadow, to pewnie czułaby się o wiele mniej nieswojo i mogłaby z tego wyniknąć jakaś fajna znajomość. Na razie jednak nie czuła się w pełni komfortowo, ale miała nadzieję, że dzisiejsze spotkanie zmieni nieco ten stan rzeczy.
Szkoda tylko, że nie wpadła na to, czym kierował się Luca, zapraszając ją na kawę.
Nie miała pojęcia, kim była dla niego pani Kowalska. Pasowała chyba na babcię, ale w sumie zwracał się do niej właśnie per pani, więc wykluczyła tę opcję. Nie wiedziała o nim prawie nic i ten fakt również nie pozwalał jej czuć się pewnie. Z drugiej strony, jego wiedza na temat panny Appleton również nie była jakaś imponująca, ale właśnie mieli szansę się poznać.
Mia sama nie wiedziała, co o nim myśli. W Shadow wydał jej się podrywaczem, który traktuje kobiety przedmiotowo, a tego zaakceptować nie mogła. Gdy jednak się do niej odezwał i zaprosił ją na kawę, pomyślała, że może oceniła go zbyt pochopnie — może taki rodzaj flirtu był normalny w barach. Nie bywała w takich miejscach zbyt często, więc trudno jej było się do tego odnieść. Na pewno były kobiety, którym to imponowało i schlebiało. A że ona się do nich nie zaliczała? Cóż… Zawsze była trochę inna.
Dziękuję — uśmiechnęła się, kiedy wrócił do stolika i przysunęła sobie swoją kawę. Zrezygnowała z cukru, bo syrop karmelowy sam w sobie był całkiem słodki. Zaczęła już myśleć nad tematem, jaki mogliby zacząć, bo jednak „opowiedz mi coś o sobie” było denne i nikt go nie lubił, ale Luca ją uprzedził, pytając o Francję. Westchnęła niekontrolowanie, bo naprawdę brakowało jej tamtego życia. Chociaż kochała Lorne Bay, zupełnie nie potrafiła się w nim odnaleźć.
Nie, nie, dobrze pamiętasz. Mieszkałam w Paryżu, bo wyjechałam tam na studia. Miałam w planach zostać, bo mi się spodobało, znalazłam fajną pracę i wynajmowałam takie śliczne mieszkanie, normalnie z widokiem na wieżę Eiffla. No ale musiałam wrócić, sprawy rodzinne i takie tam — wyjaśniła, nie zagłębiając się jakoś mocno w szczegóły. Nie znali się aż tak dobrze, by chciała opowiadać mu o prywatnych sprawach, które jeszcze nie do końca sobie przepracowała. Nadal nie umiała pogodzić się z chorobą ojca, choć był on jeszcze w całkiem dobrym stanie.
Ty też mieszkałeś w Paryżu, tak? — zagaiła, unosząc do ust filiżankę z kawą. — Kiedy i co skłoniło cię do opuszczenia miasta miłości?
Nie wiedziała, że z tą miłością to w sumie trafiła w czuły punkt. Absolutnie nie chciała sprawić mu przykrości i naprawdę była ciekawa, czy mieszkali we Francji w tym samym czasie. Kto wie, może nawet mijali się kiedyś na paryskich ulicach? Chociaż w sumie Luca miał charakterystyczny wygląd, więc chyba zapadłby jej w pamięć — on i jego tatuaże, które, choć mu o tym nie mówiła, naprawdę jej się podobały.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Luca czuł się dobrze w towarzystwie niemal wszystkich ludzi i nie za bardzo przejmował się tym, czy ktoś jest podobny, czy też się bardziej od niego różni. Wiadomo, jak każdy, nie czuł się dobrze w towarzystwie wszystkich ludzi, ale to było spowodowane nie tyle samą różnicą charakterów, a prędzej podejściem do siebie nawzajem. Jeżeli ktoś go nie lubił, to też ciężko było wytrzymywać nawzajem w swoim towarzystwie, zwłaszcza, jeżeli taka osoba by to pokazywała, co byłoby trochę ciężkie do wytrzymania. Zwłaszcza, że nie miał zamiaru zmuszać się do znajomości z kimś, komu nie odpowiadał i nie widział powodu ani sensu w tym, żeby zmuszać kogoś do znoszenia jego obecności.
Ogólnie podchodził do życia w sposób prosty: unikać rzeczy, których się nie lubi i robić to co się lubi. Dlatego pracował tam gdzie pracował. Dlatego zachowywał się tak, jak się zachowywał. Dlatego wydawał się nie interesować się uczuciami innych, bo jego własne wrażenia były dla niego najważniejsze. A przynajmniej w relacji z innymi ludźmi, którzy nie byli członkami jego rodziny, bo jednak siostrą to się na przykład o wiele bardziej przejmował.
Nie wiedział wiele o Mii i to też było trochę powodem dla którego tak chciał się z nią spotkać. Zdobyć ją. Była dla niego trochę niewiadomą, swoistym wyzwaniem, które stanęło na jego drodze, a jej zachowanie obudziło w nim taką swoistą żyłkę rywalizacji, o ile to było tutaj poprawne określenie.
Cóż, jej wrażenie na jego temat nie było błędne: był podrywaczem, traktował kobiety trochę przedmiotowo, ale nie w taki chamski, bezczelny sposób. Uważał, że je szanował i oferował im to, czego chciały: nic ponadto. Cóż, jego logika niekoniecznie była poprawna, okej?
Przekrzywił lekko głowę w reakcji na jej westchnięcie, nie będąc do końca pewnym jak powinien je zinterpretować. Niemalże od razu jednak za tym westchnięciem podążyło wytłumaczenie, podczas którego on sam upił łyk kawy, starając się nie oparzyć gorącym napojem i utrzymując spojrzenie na twarzy blondynki.
Pokiwał głową, no, życie w Paryżu jest naprawdę fajne jak się wszystko znajdzie: dobre mieszkanie, pracę, znajomych, mił… No wszystko, dobrze o tym wiedział i tylko kiwał głową ze zrozumieniem, gdy to wszystko wymieniała.
— Świetnie rozumiem. — Powiedział szczerze w odpowiedzi, nawet powód powrotu mieli dość podobny. Bo przecież i sam Luca wrócił do Lorne ze względu na sytuację rodzinną: jego siostra go potrzebowała.
— Tak, też parę lat. I też na studia tam pojechałem, chociaż nie skończyłem. — Odparł, lekko wahając się z odpowiedzią na jej pytanie. Kto wie, może gdyby nie to, że Amelia go olała i zostawiła w tym Paryżu, to wszystko potoczyłoby się inaczej, może dzisiaj by był tutaj, albo wróciłby już dawno z powrotem do Paryża, albo gdziekolwiek indziej? Teraz czuł się tutaj bezpiecznie, daleko od świata i mu to zwyczajnie odpowiadało.
— Miasto miłości… yhym. Wróciłem, bo siostra mnie potrzebowała, to wróciłem i już zostałem, nie miałem po co wracać. — Powiedział, z lekkim przekąsem. Co do samych tatuaży, i ewentualnego spotkania w Paryżu? Luca był już chwilę w Lorne, rok, czy tam dwa, więc nie był tutaj od chwilkę, więc mogli też się pewnie w jakimś stopniu wyminąć, a część tatuaży zrobił już tutaj, czy też w Cairns, a nie w samej Francji.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Całe szczęście, że po ich ostatnim niefortunnym spotkaniu nie zniechęcił się do Mii na tyle, żeby odpuścić sobie jakikolwiek kontakt z nią. To znaczy, zależy dla kogo na szczęście! Ona liczyła głównie na jakąś fajną znajomość, bo jednak osoby, z którymi spędzała czas przed wyjazdem, albo już tu nie mieszkały, albo nawet miały pozakładane rodziny. Nie zawsze miała więc z kim wyjść na kawę czy drinka, a odkąd pracowała w domu, zdecydowanie jej tego brakowało. Z Lucą miała już punkt zaczepienia w postaci Paryża i liczyła, że łączy ich więcej.
No ale na razie jednak widzę między nimi kolejną różnicę, bo Mia zdecydowanie bardzo przejmowała się uczuciami innych osób. Nie lubiła się kłócić i nie należała do tych, którzy w ramach odwetu sprawiają komuś przykrość. Raczej unikała takich sytuacji, chociaż — jak miał okazję przekonać się Luca — potrafiła również pokazać pazur. No ale to tylko wtedy, kiedy ktoś rzeczywiście wyprowadził ją z równowagi. Jemu akurat się to udało.
Mia niespecjalnie dawała się poznawać przy pierwszym spotkaniu. Zazwyczaj trzeba było sobie zarezerwować sporo czasu na stopniowe odkrywanie jej, bo niestety nie była zbyt otwarta. Męczyło ją to i starała się nad sobą pracować, ale okazywało się to trudniejsze niż podejrzewała — taka była i już. Pewnie wiele sobie tym zaprzepaszczała, ale co zrobić?
Do pełni szczęścia w tym Paryżu rzeczywiście brakowało jej już tylko miłości. Gdy coś zaczęło się wykluwać, okazało się, że musiała wracać do Australii. Nie rozpaczała jakoś bardzo, bo nie była to jakaś wielka miłość — ot, kilka randek i nic poza tym. Ale kiedy czasem wracała do tego myślami, było jej przykro, bo jej życie mogłoby dzisiaj wyglądać zupełnie inaczej. No i to była mocno przygnębiająca myśl, bo o ile we Francji miała poczucie ciągłego rozwoju, tak teraz czuła, że stoi w miejscu, a może nawet lekko się cofa.
A co studiowałeś? — zainteresowała się, chociaż skoro nie dokończył, to może był to drażliwy temat? Trudno, zaryzykowała. Najwyżej powie jej, że nie chce o tym rozmawiać, a ona po prostu to uszanuje. Nic trudnego. Nie zamierzała wiercić mu dziury w brzuchu, to nie było przesłuchanie.
Ona akurat dobrze wspominała okres studiów, chyba właśnie wtedy była najbardziej imprezowa w swoim życiu, chociaż też bez przesady. Poznała wiele osób, z którymi do dziś miała kontakt, choć na ten moment wyłącznie online. Wiedziała, że jeżeli tylko będzie miała taką opcję, to chętnie wróci do Paryża, najlepiej na stałe, ale na razie wmawiała sobie, że nie ma takiej możliwości, bo klasycznie przedkładała dobro innych nad swoje.
Luca zdecydowanie zmienił ton, gdy zaczęli rozmowę o Paryżu. Nie wiedziała, co jest tego powodem, ale nie chciała być jakaś mocno wścibska i dopytywać wprost. Spojrzała na niego z zainteresowaniem znad filiżanki z kawą, której upiła niewielki łyk.
I nie masz w planach wracać? Bo ja o niczym innym nie myślę, a jestem tu dopiero od lipca. Na razie wyjazd nie wchodzi w grę i mocno nad tym ubolewam — przyznała. W Lorne Bay miała wiele wspomnień, a samo miasteczko było naprawdę urokliwe, ale Paryż zapewnił jej zupełnie inną codzienność, o którą trudno było w małym miasteczku.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Zniechęcenie się nie było, czymś, co przychodziło mu jakoś łatwo. Dobra, zależy tak naprawdę o czym tutaj mówimy. Jeżeli chodzi o naukę, to nigdy asem nie był i pewnie w jakimś stopniu ze względu na to, że łatwo sobie odpuszczał takie rzeczy. Odpuszczał rzeczy, które wymagały od niego poświęcenia, z których równocześnie nie czerpałby jakichś wymiernych korzyści. Zwłaszcza, jeżeli nie wierzył, że jakiekolwiek z tego mogą wyniknąć, bo co miałoby wyniknąć z lepszych ocen z fizyki czy innej chemii? Było mu to kompletnie niepotrzebne. Był dobry z języka, dlatego też przeniósł się przecież do Francji, bo świetnie mu szła nauka tego języka, wręcz naturalnie.
Jak to było jednak z samą Mią? Chciał się z nią przespać: to już wiemy, nawet jeżeli sama Mia nie zdawała sobie z tego sprawy, więc w pewnym, kompletnie przedmiotowym, sensie miał mieć z tego konkretną korzyść, z tego, że nie odpuścił i spróbuje ją do siebie przekonać, bo przecież to było jego zamiarem.
A jego talent wyprowadzania ludzi z równowagi jest przeogromny, bo jeżeli nie miał talentu do gry na instrumentach, tak na nerwach grać potrafił, dlatego kilkukrotnie zdarzało mu się brać udział w bójkach, nawet takich przez niego sprowokowanych, chociaż ta ostatnia w samym Shadow nie była akurat w zupełności przez niego sprokurowana.
Nie był zbyt skrytym człowiekiem, nie miał oporów, żeby o sobie mówić, odkrywać się przed innymi, ale równocześnie – jak każdy – miał rzeczy, których innym od razu nie mówił, bo dlaczego miałby to robić? Fajnie się poznawać przecież. Inną kwestią jest natomiast to, że każdy jest, taki jaki jest i czasem po prostu nie ma sensu się na siłę zmieniać dla innych, jeżeli komuś jest dobrze z samym/samą sobą, to inni mogą albo to zaakceptować, albo spadać na drzewo. Po prostu.
— Filologię francuską. — Odparł krótko i rzeczowo, bo tutaj poniekąd nie było się nad czym rozwodzić! Dlaczego tak poniekąd uciął temat? Cóż, rzucił te studia z rożnych powodów. W końcu jego pobyt we Francji w pewnym momencie miał wszystko: chodził na tę uczelnię, był zakochany po uszy, miał pracę, przyjaciół... wszystko, co było mu potrzebne. A utrata jednego z tych punktów była powodem, dla którego wszystko inne zaczęło się sypać jak zamek z kart.
— A Ty? Skończyłaś studia, zanim „sprawy rodzinne” — I wyraźnie zaakcentował te konkretne dwa słowa — Spowodowały Twój powrót tutaj? — Zapytał, będąc ciekawym, czy w jej przypadku udało się bardziej dokończyć to, co tam miała.
— Nie wiem. Znaczy, nie myślę teraz o tym. W sumie to mi tu dobrze, mam gdzie mieszkać, mam gdzie pracować i nie mam do czego tam wracać. — Stwierdził, wzruszając ramionami, ale po chwili na jego ustach pojawił się nikły uśmiech, a on się pochylił lekko nad stolikiem i oparł się łokciami o blat i podłożył dłonie pod brodę, opierając ją o nie i obrzucając ją badawczym spojrzeniem.
— Mówiłaś, że miałaś wszystko: pracę, mieszkanie, podobało Ci się tam... był jakiś francuzik? Z takim fikuśnym wąsikiem, koszulką w paski, bagietką i berecikiem? — Zapytał, jakby nie myśląc o tym, że podobne pytanie ale w jego kierunku spowodowałoby jego zmianę humoru.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Jeśli Mia już się za coś zabrała, nie odpuszczała tak łatwo. Gorzej jednak było do tego doprowadzić i przekonać samą siebie, że nie jest taka całkiem beznadziejna i jeśli spróbuje, to ma szansę osiągnąć sukces. We Francji jej samoocena trochę wzrosła, bo tam rzeczywiście wszystko szło jej zgodnie z planem. Tu, w Lorne Bay, znowu czuła się nieco przytłoczona, o wiele mniej pewna siebie i strachliwa. Niezupełnie wiedziała, z czego to wynika — zawsze mogła liczyć na wsparcie bliskich i nikt nigdy nie podcinał jej skrzydeł. Nie wiedziała, dlaczego, ale nie umiała tak w stu procentach poczuć się dobrze i szczęśliwie sama ze sobą.
Dzisiaj Luca jeszcze nie wyprowadził jej z równowagi. Co więcej, rozmawiało im się całkiem miło i nie żałowała, że zgodziła się na dzisiejsze spotkanie. Przeszło jej nawet przez myśl, że może ostatnim razem oceniła go zbyt pochopnie, na podstawie jednej wypowiedzi. To z kolei sprawiło, że czuła się jeszcze bardziej głupio ze świadomością, iż oblała go drinkiem jak jakaś bohaterka filmowa, zamiast w cywilizowany sposób ukrócić rozmowę, w której czuła się niekomfortowo.
Tak, udało mi się dokończyć studia. Filologia romańska, to w sumie podobne do twojego kierunku, tylko ja poza francuskim miałam jeszcze włoski. Gdybym nie dokończyła studiów, pewnie czułabym się jeszcze gorzej z powrotem do domu — westchnęła. Mogłaby dokończyć naukę w Australii, ale to nie to samo. Zawiodłaby poniekąd samą siebie, chociaż przecież w żaden sposób nie było to zależne od niej. Chociaż tyle jej się udało! Zawsze coś.
Pokiwała ze zrozumieniem głową, bo skoro nie miał do czego wracać w Paryżu, to oczywiste, że wolał zostać tutaj. Na jego kolejne pytanie roześmiała się dźwięcznie, chociaż w gruncie rzeczy nie był to jakiś mocno wesoły temat. Nieudana miłość raczej nigdy nie jest wesoła, chociaż mówienie tu o miłości to jednak hiperbola.
Tak, spotykałam się z kimś, ale musiałam wyjechać, zanim zrobiło się rzeczywiście poważnie. Może to i lepiej, bo nie przeżywałam później złamanego serca i nieszczęśliwej miłości. Nic w tym fajnego. A, ale nie miał wąsów i na szczęście nie nosił koszul w paski — uśmiechnęła się, odstawiając filiżankę. — A ty? Podrywałeś Francuzki w beretach i trenczach?
Nie miała pojęcia, że trafiała właśnie w czuły punkt — po prostu kontynuowała rozpoczętą przez niego rozmowę. Nie rozmawiali jednak stricte o miłości; byli jeszcze młodzi, więc jakieś przelotne relacje wydawały się być całkiem normalne i naturalne. Być może nie do końca pasowało to do Mii i rzeczywiście nie była entuzjastką tego typu przygód, ale… Przecież w sumie tak wyglądała relacja, o której mu wspomniała. Inna sprawa, że miała ona spory potencjał, by ewoluować w coś więcej, ale zabrakło czasu.
Też masz czasem takie nieodparte wrażenie, że w Lorne Bay nie czeka cię już nic dobrego? — zapytała nagle. Oczywiście zawsze mógł wyjechać, w przeciwieństwie do niej chyba nic go tutaj nie trzymało… Niemniej, poczucie beznadziei i marnowania życia było bardzo nieprzyjemne, mocno dawało jej się we znaki i z jakiegoś powodu pomyślała, że być może Luca zrozumie to uczucie. Spojrzała na niego z zainteresowaniem, sarnimi oczami.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
No to tutaj mieli kolejną różnicę między sobą, jeżeli Mia miała w jakimś stopniu zaniżoną samoocenę, to on takiego problemu z pewnością nie miał. I tutaj też jest to całkowicie odwrotnie względem tego, jak było to u samej Mii, bo jeżeli on miał jakiś problem z samooceną, to był on raczej spowodowany zniknięciem Amelii, to wtedy trochę się podłamał na duchu i pewnie w jakimś stopniu ucierpiała też jego samoocena. Teraz natomiast bardzo mocno w siebie wierzył i miał na swój temat wysokie, może nawet i wygórowane mniemanie. Z jednej strony lepsze to, niż nie doceniać siebie samego, ale też mieć o sobie zbyt dobre zdanie to też nie za dobrze, najwidoczniej im obojgu daleko było do takiego złotego środka.
Cóż, Luca nie był osobą, która nie potrafiła się zachowywać, potrafił być miły, uprzejmy i w ogóle być osoba, z którą naprawdę chciało się spędzać czas. Kiedyś, to nawet przede wszystkim był właśnie taki, przecież nie zawsze był osobą, która spędzała większość czasu w klubie, typem, który był kobieciarzem i podrywaczem, nie szanującym za bardzo zdania drugiej osoby. Życie go zmieniło, a konkretne wydarzenia sprawiły, że się zmienił. Wiadomo, że nie było to coś, co usprawiedliwiało jego niektóre zachowania, ale… przynajmniej miało to jakieś swoje podłoże. Marne jednak pocieszenie.
— O widzisz. Czyli miałaś i francuski i włoski? — Zapytał, bo w sumie nie do końca wiedział co to był za kierunek. Pewnie znał kogoś, kto na takim był, ale jakoś nigdy się tym nie interesował, i gdyby ktoś go na przykład zapytał tak bez żadnego przygotowania, to bardziej by to połączył z jakąś łaciną, może z włoskim, ale na pewno nie z francuskim. Człowiek uczy się całe życie!
— Rozumiem. Może trochę żałuję, ale w sumie co mi po tych studiach. — Wzruszył ramionami, on i tak już bardzo dobrze mówił po francusku przed przeprowadzką do Francji, a tam doszlifował ten język i pogłębił jego wiedzę, zarówno też pewnie z jakąś historią, czy co tam się na takiej filologii uczy.
Pokiwał głową, ze zrozumieniem. Mógł mieć tylko nadzieję, że Mia nie porzuciła tego faceta tak o bez ostrzeżenia! Tak jak on tego doświadczył. Dobra, to pewnie był całkowicie inny etap relacji, bo on z Amelią wtedy już wynajmował wspólnie mieszkanie, ba, nawet myślał powoli już o jakimś kolejnym poważnym kroku, typu oświadczyny, bo co jak co, ale on wtedy naprawdę poza tą dziewczyną świata nie widział.
W sumie, to nie do końca trafiły w czuły punkt, gdyby zapytała o jakąś poważną miłość to pewnie prędzej, a tak to zapytała tylko o podrywanie Francuzek. Co w sumie robił. — Możliwe. Między innymi, tak. — Uśmiechnął się delikatnie, bo w pewnym momencie nie był już przywiązany do Francji i zaczął wtedy właśnie bardziej podróżować, czy to jakimś autostopem nawet, czy po prostu jakimiś dostępnymi w danej chwili środkami transportu. I w każdym kraju, w którym był, coś starał sobie przygruchać. To też był powód dla którego nie skończył studiów, bo jakby się uparł to zdążyłby je skończyć, ale… nie był w stanie skupić się na uczelni, kiedy mu się życie, jak wtedy uważał, zawaliło.
Jej następne pytanie trochę go zaskoczyło, bo było raczej jednym z tych poważnych.
— W Lorne? Jestem tutaj, bo zakładam, że nic mnie tu nie zaskoczy. Ani złego, ani dobrego. — Odpowiedział po krótkiej chwili namysłu i przymrużył lekko oczy, żeby uśmiechnąć się lekko w następnej chwili i w odpowiedzi na jej spojrzenie, puścił jej oczko. — Masz bardzo ładne oczy, wiesz? — I tutaj mówił to nawet szczerze! Naprawdę mu się podobały, w pewnym stopniu oczywiście nadal mówił to z zamiarem, który przyświecał mu od samego początku, ale też i po prostu uznał, że w tej chwili to mógł powiedzieć.
— Dlaczego masz wrażenie, że Cię tutaj nie czeka nic dobrego? Mogę pogadać z panią Kowalską, to Ci jeszcze jakiś przecier ogarnie i będziesz mieć coś dobrego. — Zażartował, chociaż jednak był też trochę ciekaw jej odpowiedzi

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Nie znała Luki na tyle, żeby wyrobić sobie o nim jakieś konkretne zdanie. Owszem, w klubie jej podpadł, ale emocje już opadły i dzisiaj wychodziła z założenia, że pewnie lekko przesadziła, a może nawet źle go zrozumiała. Nie wiedziała, że w gruncie rzeczy oceniła go całkiem dobrze i nie pomyliła się. Na razie zachowywał się w porządku, był miły i najwyraźniej nie miał jej za złe tego, co wydarzyło się podczas ich pierwszego spotkania. Całe szczęście, bo obawiała się lekko, że wynikną jakieś niesnaski, docinki i inne nieprzyjemne rzeczy, których jednak wolałaby uniknąć.
Tak. Miałam do wyboru włoski albo hiszpański, ale uznałam, że włoski brzmi bardziej melodyjnie. Hiszpańskiego uczę się na własną rękę, może zapiszę się na jakiś kurs — wzruszyła ramionami. — A ty lubisz uczyć się języków?
Mia w ogóle lubiła się uczyć, a języki szły jej wyjątkowo gładko. O wiele lepiej niż jakiekolwiek przedmioty ścisłe, z którymi nie zawsze było jej po drodze. Nie we wszystkim była prymuską, ale generalnie w latach szkolnych, a później na studiach, radziła sobie całkiem nieźle. Odkąd musiała pracować z domu, zdecydowanie tęskniła za czasami nauki. Home office miał wiele plusów, ale chociaż była introwertyczką, brakowało jej trochę bycia w biurze. No ale w Paryżu pracowała z fajnym zespołem, a w Lorne Bay wcale nie musiało tak być, prawda?
No wiesz, czasem papierek się przydaje, ale w dzisiejszym świecie bez studiów też można śmiało zrobić karierę — zauważyła, upijając trochę kawy.
Zdecydowanie jej relacja z Francuzem była na zupełnie innym etapie. Kilka randek i tyle. Właśnie dlatego nie było jej jakoś bardzo mocno szkoda, chociaż na początku tęskniła i było jej dziwnie. No ale było, minęło, dzisiaj nie mieli już w sumie kontaktu nawet przez internet.
Między innymi, no tak. Czyli było ich wiele — zaśmiała się wesoło, odgarniając kosmyk jasnych włosów. Niewątpliwie miał powodzenie i w sumie nic dziwnego, że z niego korzystał. Nie on jeden! Podobno od tego właśnie jest młodość, chociaż zależy, kto czego w życiu szuka.
Poczuła się lekko zbita z tropu jego komplementem. Nie spodziewała się go, chociaż może powinna, ale na szczęście nie zamierzała pajacować z przesadną skromnością, co zwykle przynosiło skutek zupełnie odwrotny do oczekiwanego.
Dziękuję — odparła, unosząc lekko ku górze kącik ust. — Nie no, chodziło mi o to, że przyzwyczaiłam się już do życia w dużym mieście i możliwości, jakie to daje. Lorne Bay też jest świetne i lubię to miasteczko, ale odkąd wróciłam, nie mogę się tu zupełnie odnaleźć.
Spojrzała na niego wzrokiem szukającym zrozumienia, ale z drugiej strony wcale na nie nie liczyła, bo nie umiała wyjaśnić, o co jej chodziło. Lubiła wracać do rodzinnego miasteczka na święta czy część wakacji, ale świadomość, że znowu tu mieszkała, lekko ją przybijał. Oczywiście recepta koleżanek była jedna: nagadały jej, że jak znajdzie sobie faceta, to wszystkie problemy znikną. Mia nie sądziła jednak, żeby szukanie miłości na siłę miało cokolwiek naprawić w jej życiu i nie zamierzała tego robić.
A właśnie, kim jest dla ciebie pani Kowalska? — podchwyciła z zainteresowaniem.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
W zasadzie znali się przez pryzmat jednego wydarzenia, jednego spotkania, bo krótka historia, która rozegrała się w sklepie ze zdrową żywnością była… no właśnie za krótka, żeby móc coś więcej się o drugiej osobie dowiedzieć. Oceniali się więc przez pryzmat jednego większego zdarzenia, które poniekąd teraz robiło za to pierwsze wrażenie, które rzutuje na resztę znajomości. Poniekąd to też było powodem, dla którego dzisiaj nie nawiązywał w ogóle do ich spotkania w klubie, jak i do tego jak to spotkanie przebiegało. Gdyby nie to, że się pod tym względem powstrzymywał, to bardzo prawdopodobnie przynajmniej kilkukrotnie by już do tego w lekko złośliwy sposób nawiązał. Proszę docenić!
— O, serio? Znaczy, może i jest taki melodyjny, ale hiszpański ma coś w sobie, jakbym wybierał, to raczej tego bym się uczył. Strasznie mi się podoba jak wszędzie wciskają takie wyrrraźne „r”, no i w ogóle podoba mi się ich język. — Powiedział szczerze i uśmiechnął się lekko.
— Jak będziesz chciała mnie zbajerować to pogadaj po hiszpańsku i masz mnie w kieszeni. — Zażartował i upił łyk kawy, robiąc krótką przerwę nim odpowiedział na jej kolejne pytanie.
— Nie wiem, już się nie uczę. Kiedyś lubiłem, ale jakoś nie czuję potrzeby uczenia się teraz niczego w zasadzie. — Rzucił, po tej krótkiej przerwie. Jak był młodszy, w sensie jak chodził do szkoły, to nie miał problemu czy to z nauką języków, czy nawet ogólnie, ale teraz to już w ogóle nie czuł żadnego parcia na to, żeby jakkolwiek się dokształcać, nawet w zakresie tych języków. Był w takiej kropce trochę, bo w sumie zastał się w tym Shadow, nie chciał nic zmieniać i… było mu z tym dobrze. A może sam się okłamywał? Do introwertyka mu było daleko, więc też może nie lubił aż tak bardzo, o dziwo, przebywać w swoim towarzystwie, więc może to też była kwestia tego, że finalnie nie potrafił być ze sobą całkowicie szczerym?
— To tylko papierek, kiedyś to chyba faktycznie się liczyło, ale teraz? Bardziej samo CV, doświadczenie i rzeczywiste umiejętności, a na studiach tego nie dają. — Zauważył, bo jednak studia to sama teoria, a w teorii… to sobie można, o!
Pozwolił sobie przemilczeć, na twarz ubierając tylko delikatny, niby-tajemniczy uśmiech, miał powodzenie? No miał. Korzystał? No korzystał. Czy nad tym ubolewał? Zdecydowanie nie. Nie zamierzał się tym też co prawda przechwalać, bo i po co? Zresztą, wiedział, że nie byłoby to coś, na co by mogła pozytywnie zareagować. Chociaż najwidoczniej nie miała z tym większego problemu w tej chwili. Zwrócił uwagę na jej dźwięczny śmiech, odgarnięcie kosmyka włosów, a potem na delikatny uśmiech, który pojawił się na jej twarzy po rzuconym przez niego komplemencie.
— Rozumiem. Znaczy, ja w sumie doceniam to jakie jest Lorne. Cisza, spokój, nie ma się czym przejmować. — Stwierdził, wzruszając ramionami ale po chwili dodał: — Względnie oczywiście — Bo faktycznie jednak mieli swoje powody, które poskutkowały tym, że oboje trafili do Lorne, a nie spotkali się w Paryżu.
— Ale nie powiem. Świetnie Cię rozumiem, na początku jak wróciłem to też miałem problem z przyzwyczajeniem się z powrotem do tego miejsca. Wszystko jest takie… małe, wszędzie daleko, jakoś tak… małomiasteczkowo. Zajęło mi chwilę, żeby z powrotem się do tego przyzwyczaić. — Stwierdził i podrapał się po policzku. — Ale z drugiej strony też nie miałem za bardzo czasu się tym przejmować, zaraz po powrocie miałem ważniejsze tematy na głowie, niż to, czy jest mi wygodnie, czy nie. — Zauważył, podejrzewając, że mimo wszystko Mia może mieć w tym zakresie podobnie doświadczenie, chociaż zdecydowanie świeższe.
— Pani Kowalska? Ma farmę niedaleko miasta, mieszkam u niej. W sensie wynajmuję pokój za grosze i czasem wożę do miasta jak potrzebuje. — Powiedział, bo… nie stała jednak za tym jakaś bardzo ciekawa historia.
Relacja czysto biznesowa!

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
ODPOWIEDZ