25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1 Ron Harding
outfit


Miał być to dzień jak co dzień. Bez żadnych dziwnych komplikacji. Rosemary dopiero co wróciła do rodzinnego miasta, a pierwszy dzień stażu nie okazał się zły, a mimo to czuła zwiastującą katastrofę, która przechodziła przez całe jej ciało. Wcześniej myślała, że to najzwyczajniejsze przepracowanie. Przeprowadzka ze Sydney, urządzanie na nowo dla siebie mieszkania, zakupy i inne bzdety. Nie mówiąc już o nadchodzącym spotkaniu z bratem po jej powrocie. Tak wiele rzeczy mogłoby się wydarzyć w tym okresie, ale nie spodziewała się tej konkretnej. To właśnie ona sprawiała, że przez kręgosłup Hendrix przechodził zimny dreszcz. Jedyne co mogłoby ją postawić na nogi to kawa. To dla niej był napój bogów, nikt kto, chociażby raz ją spróbował, nie zrobiłby tego po raz kolejny. Dla niej to było jasne, niemalże tak jak słońce. Dlatego postanowiła wejść do kawiarni. Weszła po prostu do pierwszego lepszego budynku, który wyglądał jak kawiarnia. Nie było sensu zastanawiać się nad tym, zwłaszcza że dalej miała pełne ręce roboty.
Akurat przeglądała instagrama, lubiła to robić, aby w jakikolwiek sposób się rozśmieszyć. Oglądanie śmiesznych piesków, kotków, bzdet edukacyjnych, czy innych pierdoł poprawiało jej nastrój. Teraz akurat oglądała mema z man go, dlatego nie zwróciła uwagę na to, kim jest kasjer.
— Latte poproszę — powiedziała automatycznie, dalej nie spoglądając na Rona. Dopiero po chwili sięgnęła po portfel, a jej wzrok w końcu uniósł się z telefonu na Hardinga. Poczuła jak przez całe jej ciało przechodzi mimowolny dreszcz. Przez dłuższą chwilę nic nie zrobiła, stała jak sparaliżowana. Nie zauważyła nawet kiedy telefon wypadł jej z dłoni. Niektóre kwestię bolały ją bardziej niż źle oceniona praca, a był nią na pewno jej związek z Hardingiem. Przełknęła nerwowo ślinę, schylając się po telefon i czekając, aż chłopak się do niej odezwie.
powitalny kokos
nick
26 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wolny duch, który zarabia na życie robiąc wzroki na kawie i czasami malując karykatury na kubkach.
#3

Po porankach, podczas których w kawiarni ustawiały się tłumy ludzi zmierzających do pracy, którym koniecznie potrzebny był kubek kawy, później zwykle robiło się już znacznie spokojniej. To znaczy z tymi tłumami, to też tak bez przesady, to nie jest Sydney, albo kawiarnia na każdym jednym lotnisku, gdzie trzeba się uwijać przez cały dzień, ale jak na warunki panujące tutaj, to zawsze rano jest najwięcej pracy. W sumie do dupy, bo wszyscy chcą, żeby zrobić im napój, który pobudzi ich mózg do działania, a o takich biedakach, jak Ron, nikt jakoś nigdy nie pomyślał. Najgorsze jest to, że o ile kiedy Harding lubił kawę, to teraz wręcz nie jest w stanie wciąć jej do ust, dlatego musi ratować się energetykami, które są jednak bardziej szkodliwe dla zdrowia. Nie żeby przejmował się tym jakoś szczególnie, za to jego brat, który jest jednocześnie jego dentystą, zdaje się przejmować tym znacznie bardziej. Ciekawe dlaczego?
W późniejszych porach, znacznie częściej przychodzą nastolatki, które właśnie dostały od rodziców kieszonkowe i chcą dostać choć namiastkę kawy ze Starbucksa. Rob robi wszystko co może, ale w kawiarni jednak za bardzo dbają o jakość ziaren kawy, w związku z czym dość trudno zrobić aż tak słaby napój kawowy. No nic, niech się dzieciaki uczą życia, bo przyjdą studia, a z nią sesja i wtedy będą miały wybór między kawą a napojami energetycznymi właśnie. Nie żeby Ron wiedział jakoś wiele o studiowaniu, jedynie tyle, co słyszał od znajomych i rodzeństwa.
Młody mężczyzna słysząc dzwięk otwierających się drzwi, otworzył swój telefon na boczną półkę przy ścianie i podniósł wzrok na wchodzącego klienta. Nie od razu rozpoznał we wchodzącej kobiecie, swoją miłość ze szkolnej ławki, ale udało mu się to znacznie szybciej, niż jej samej. Dlatego widząc, że i tak szuka portfela, postanowił nie zaczynać robić kawy, tylko najpierw przyjąć zapłatę. Czekając tak, przyglądał się dziewczynie z lekkim uśmiechem, który z każdą kolejną chwilą stawał się coraz bardziej głupi, dlatego gdy w końcu obdarzyła go swoim spojrzeniem to mógł nie wyglądać na jednoznacznie szczęśliwego. - Na jakim mleku? Mamy zwykłe, odtłuszczone, sojowe, ryżowe i owsiane. - zapytał jakby nigdy nic, ale to było zanim jeszcze na niego spojrzała. - Kopę lat Rosemary. - powiedział jak ostatki przygłup, gdy w końcu dotarło do niego, że i Rose go rozpoznała. - A jest jeszcze migdałowe. - dodał jakby nigdy nic.

Rosemary Hendrix
powitalny kokos
Ron Harding
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ron Harding


Szczerze nie miała zielonego pojęcia jak zareagować, czuła jak przez jej brzuch przeszedł nie za miły dreszcz, którego nie była w stanie powstrzymać. Dawno nie wpadła w taką panikę. Już nawet widok porodu łatwiej byłoby jej znieść niż to. Bo co się właściwie zadziało? Nigdy nie sądziła, że Ron dalej będzie trzymał do niej urazę. Przez to aż nerwowo zaczęła stukać sobie w łokieć. Jej zachowanie irytowało ją najbardziej, zdawała sobie sprawę, że mężczyzna mógł ją zbyt łatwo rozszyfrować, a nie miała zamiaru pokazywać mu słabości. Nie miała na to czasu, by być z kimś, czy tworzyć niepotrzebne dla nikogo przyjaźnie z pierwszą miłością. Chłodna kalkulacja często pomagała jej w dalszym zachowaniu, dopóki emocje nie weszły na poziom braku kontroli. On był najgorszy, a wtedy nawet Rose nie miała zielonego pojęcia, w jaki sposób powinna zareagować.
— Sojowe brzmi dobre — odparła trochę niepewnym głosem, śledząc mężczyznę wzrokiem. Dopiero kiedy bąknął tym głupim tekstem, musiała przytupnąć swoim obcasem, by trochę się uspokoić. Wolała go nie rozpoznawać, tak prowadziła dogłębną analizę tego, w jaki sposób Harding się zmienił na przestrzeni tych wszystkich lat — kopę lat, nie sądziłam, że skończysz tutaj — mruknęła ciut niemiłym tonem, jakby jej sukowatość właśnie wypływała. Nie potrafiła być nieugięta przy nim, nawet po upływie tylu lat, dlatego od razu założyła przysłowiową tarczę na dupę, by w razie czego spaść na miękko — zostanę przy migdałowym — dodała z uroczym uśmiechem, trzepocząc rzęsami. Zmierzyła go delikatnie wzrokiem, tak by nie mógł tego zauważyć. Wzięła głęboki oddech i odliczyła w głowie sekundy do zrobienia jej kawy, kiedy w końcu w jej głowie pojawiło się
— Naprawdę nigdy nie chciałeś stąd wyjechać?
powitalny kokos
nick
26 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wolny duch, który zarabia na życie robiąc wzroki na kawie i czasami malując karykatury na kubkach.
Minęło dużo czasu od ich zerwania, a poza tym Ron był człowiekiem o tego typu nastawieniu, że nie chował urazy. A nawet jeśli coś takiego mogło mieć miejsce, to to raczej siedziało głęboko w nim i dajmy na to, skoro Rose była jego pierwszą miłością, to pewnie będzie miał jakiś moment na nostalgię, pewnie w nocy, gdy już przyłoży głowę po poduszki, to ta nie da mu spokoju. Teraz bardziej właśnie taka głupia mina do niego pasowała, a zaraz pewnie wszystko będzie próbował zbyć jakimś niezbyt lotnym żartem, ale to tu już chyba jest, gdy spotykasz po latach swoją pierwszą miłość, zawsze przez moment musi być niezręcznie. Tym bardziej gdy coś skończyło się tak, a nie inaczej. Dobrze chociaż, że ten kosz sprzed lat od Rose, już dziś go nie bolał.
- Nie jestem tego pewien, ale w porządku. - odpowiedział. Normalnemu klientowi by tak jednak nie powiedział i nie chodziło o to, że mleko było nieświeże, bo co do produktów, to akurat te tutaj zawsze są dobrej jakości. Po prostu on nie był fanem mleka sojowego i w tym przypadku mógł podzielić się tego typu uwagą.
- No wiesz, nie miałem tak dobrych perspektyw jak niektórzy. - wzruszył ramionami. Może między wierszami był to odrobinę przytyk w kierunku dziewczyny, ale bardziej chodziło te wszystkie dzieciaki bogatych rodziców, które mogły zacząć dorosłe życie gdzie chciały. On będąc najmłodszym w wielodzietnej rodzinie, nie mógł nawet oczekiwać takiego startu. W związku z tym jeśli by mu tutaj coś nie wyszło, to zawsze może szukać kąta, u któregoś ze swojego rodzeństwa, gdzieś w świecie już nie byłoby o to tak prosto. - Teraz lepiej. - skinął głową i wrócił do pracy.
- Ale nie narzekam. Bo tak naprawdę, to czego mi tutaj może brakować? - powiedział. Chodziło o to, że on nigdy nie miał ambicji na studiowanie, a tutaj ma ocean, fale, znajomych i rodzinę, generalnie pełnia szczęścia. Pewnie gdyby zaznał innego życia, to mógłby mieć zupełnie inne zdanie, ale wyjechał, więc też nie ma perspektywy, którą ma Rosemary. - A Ciebie co tutaj sprowadza? - zapytał, choć nieco zagłuszały go dźwięki ekspresu.

Rosemary Hendrix
powitalny kokos
Ron Harding
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ron Harding


Problem tkwił w samej perspektywie Rosemary. Rona może teraz kosz nie bolał, ale ona odcięła się, jak to kiedyś mówiła "miłości swojego życia" dla większych perspektyw. Stania się kimś niewątpliwie ważnym, a przede wszystkim ratującym życia. Od zawsze było to jej największym marzeniem, a przez samą perspektywę do życia Hardinga nie mogła pozwolić sobie na związek z nim. Mnóstwo nauki oraz związek na odległość nigdy ze sobą nie współgrały. Zresztą Rose była pewna, że Ron zostałby na zawsze w rodzinnej miejscowości. Nie myliła się i właściwie irytowało ją to w środku. Czuła, jak przez jej żołądek, przechodziła niemiła fala skurczów, a wszystko z powodu tego widoku. Nie rozumiała jego lekkoduszności i zastanawiała się, czy będzie taki do reszty życia. Jednocześnie kiedyś go za to kochała, co wydawało się obecnie jeszcze trudniejsze jej do rozgryzienia.
— To zrób mi takie, by jak najlepiej smakowało — mruknęła niezadowolona Hendrix. Zdawała sobie sprawę, że do nie każdej osoby by tak powiedział. Właściwie poczuła się ciut zaatakowana, jakby chłopak chciał jej na samym starcie zaserwować przykrość. Dla niej wystarczyło spojrzenie na niego, by poczuć nostalgię, która psuła serducho — nie wierzę, że mówisz w ten sposób do każdego, zero szacunku — prychnęła, wywracając oczyma, bo nie lubiła takiego podejścia. Jeszcze brakowało tylko, by chłopak napluł jej do kawy, aby uzupełnić cały obraz, tego w jaki sposób postrzegała całą tą niewinną sytuację.
— Jakbyś chociaż odrobinę spadł na ziemię, to może perspektywy przyszłyby same — odparła niemalże od razu, a w swoich myślach dodała i nie skończyłbyś w kawiarni. Czasami zastanawiała się, czy jakby nie wywarła większej presji, porozmawiała, to czy Harding nie wybyłby razem z nią, tylko nie do końca tego się właśnie spodziewała. Wolnego ptaka nie można więzić w klatce, wtedy jego chęci do ucieczki tylko się zwiększają i podobną zasadę dawała w stosunku do Rona.
— Prawdziwej, dobrej imprezy w stylu wielkich miast? Większych fal? Perspektyw? Kursu na barmana — no mogłaby wymieniać w nieskończoność, ale to nie to było clue całej sprawy. Uwielbiała mężczyznę i rozmowy z nim, tylko to był smutny widok. Zawsze stwierdziła, że jeżeli ktoś stoi w miejscu, to zaczyna się cofać. W podobnej perspektywie opierała swoje przypuszczenia w stosunku do Hardinga. Cofał się w Lorne Bay i stopował własny rozwój — Przyjechałam na staż i by pilnować brata. Nie wiesz, czy nie rozrabia za bardzo? — właściwie to autorka postu nie za bardzo wie, jakie są relacje między mężczyznami. Możliwe, że żadne.
powitalny kokos
nick
26 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wolny duch, który zarabia na życie robiąc wzroki na kawie i czasami malując karykatury na kubkach.
Ron z tym bardzo wdał się w swoich rodziców. To znaczy nie wymagał wiele od życia, po prostu chciał być możliwie jak najbardziej szczęśliwy. Nie była mu do tego potrzebna podróż do Stanów Zjednoczonych albo doktorat z inżynierii czegoś tam. Był w stanie pojąć, że dla niektórych z byciem szczęśliwym, ściśle wiąże się ciągły rozwój czy spełnianie marzeń i właśnie dlatego mimo drobnej urazy w sercu, gdzieś tam potrafił zrozumieć Rose. Jemu jednak potrzebne było z goła coś innego, wolność, to ona generalnie sprawiała, że chce mu się żyć. Rodzina też jest dla niego dosyć ważna, choć po tym, jak dość szybko wyprowadził się z rodzinnego domu, może niewiele na to wskazuje.
- Ty nie jesteś każdym. Dobrze wiesz Rosemary, że od wielu lat nie byłaś. - powiedział z lekką nutą nostalgii. Każdy może sobie jego słowa interpretować na swój sposób, tak więc kobieta również miała do tego pełne prawo. Więc jeśli uważała, że jego zachowanie było bezczelne, to może albo już nigdy tutaj nie wrócić albo... no sam nie wiedział. Siłą rzeczy Ron postrzegał dziś swoją dawną miłość, w pewnym sensie jako obcą sobie osobę. Nie mógł już przewidzieć jej zachowania, pewnie nawet nie mógł na sto procent być pewien, jaki jest jej ulubiony rodzaj żelek, bo to również mogło się zmienić.
- Wiesz, to chyba nie jest dobre miejsce na tego typu rozmowy. - powiedział, gdy jedna z kelnerek po raz drugi w ciągu tych paru minut, przemknęła za barem. Coś tam mówiła, że trafił jej się sknera, który zażyczył sobie wydania paru centów reszty i musiała grzebać z puszce na napiwki. Z drugiej strony na rękę mu było przerwanie dyskusji, bo gdzieś tam podskórnie wiedział, że Rose choć w pewnym stopniu miała rację. Pewnie spodobałoby mu się gdyby wyjechał z Lorne Bay, ale na własnych zasadach, nie jako przyzwoitka dla niej czy jakiejkolwiek innej dziewczyny.
- Nie wiem. Nasze drogi jakoś się nie krzyżują. - odpowiedział, stawiając przed młodą kobietą kubek z zamawianą przed chwilą kawą. Napój przygotował tak szybko, bo trochę chciał zakończyć to niezręczne spotkanie. Kurde, mógł się spodziewać, że jeśli jeszcze kiedyś na siebie wpadną, to będzie dziwnie, ale nie że będą sobie wyrzucali różne żale.

Rosemary Hendrix
powitalny kokos
Ron Harding
ODPOWIEDZ