płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi szczerze zdziwiona, a wręcz zszokowana i zniesmaczona słowami Mavis. –Poważnie? – Musiała dostać jakieś potwierdzenie. –Naprawdę młodzi ludzie nie czują respektu do starszych osób? Naśmiewają się z weteranów? – Sameen aż przeszedł zimny dreszcz. Co prawda teraz trochę brzmiała jak czterdziestoletnia albo pięćdziesięcioletnia baba, która nie mogła uwierzyć w to, że jej wnuki czy dzieci zachowują się w tak okropny sposób. Sameen miała świadomość tego, że i współczesna armia różniła się od tej sprzed 80 lat. Teraz i wojsko było skorumpowane, ile to razy pracowała dla generałów i sierżantów, którzy nie mogli ignorować oficjalnych rozkazów, ale chcieli wykonać misję za wszelką cenę, więc zatrudniali takich ludzi jak ona. Jasne, te 80 lat temu było pełno szpiegów, ale weterani byli traktowani jak bohaterzy. Kwestia jeszcze kilku lat kiedy na tym świecie nie będzie już ludzi, którzy będą mogli opowiedzieć, że przeżyli II Wojnę Światową. –Masakra. – Skomentowała jeszcze i upiła łyk kawy.
-Hmm. – Zastanowiła się przez chwilę. Nie chciała gasić Mavis skoro była zainteresowana. Nie mogła jej jednak powiedzieć zbyt wiele tylko dlatego, że ją lubiła. Żeby komuś zaufać trzeba jednak przebyć sporą drogę. A sekret Sameen nie był czymś co się zdradzało byle komu. –Straciłam rodziców jak byłam mała. Miałam pięć lat. – Nie było to kłamstwem, ale nie straciła ich. To bardziej oni stracili ją. Był to jednak szczegół, który ciężko było nazwać kłamstwem. –Jako, że nie miałam żadnej rodziny, która mogłaby się mną zająć to wylądowałam w… czymś w rodzaju mega rygorystycznego ośrodka prowadzonego przez naprawdę pojebane zakonnice. – Uśmiechnęła się szeroko. Taki niby żart, ale tutaj nie miała zielonego pojęcia jak skłamać. Musiała więc improwizować. –No i nie było Internetu. Nie było smartfonów, nie było gier i zabaw, nie było filmów i seriali. Pamiętam tylko biblijne, stare książki. Jedyna rozrywka jaką miałyśmy. A później jak już byłam na swoim to po życiu w takim zamknięciu… wszystko cię przytłacza i nie wiesz od czego zacząć. Niby chcesz poznać cały świat na własną rękę, ale jednak wszystko jest przy tym strasznie przytłaczające i po prostu się boisz. – Wzruszyła ramionami i pociągnęła parę łyków kawy, która już nadawała się do picia. –No i jestem na etapie tego powolnego uczenia się całego świata. – Wyjaśniła mając nadzieję, że dla Mavis będzie to jakieś rozjaśnienie tego jakim typem osoby jest Sameen i że absolutnie jej to nie przekreśli w oczach nowej koleżanki.
-Dodatkowo jeszcze chyba ze względu na plaże jest też przemiał turystów, nie? – Zapytała, bo znając życie to ludzie mieszkający głębiej kontynentu często sobie podróżowali, żeby poleżakować i złapać trochę słońca leżąc na plaży. W końcu wiadomo, że takie słońce opala całkiem inaczej.
-Nie ma czego zazdrościć. To wyjazd służbowy, więc będę miała mało czasu na zwiedzanie. – Miała nadzieję, że Mavis znajdzie ukojenie w tych słowach.
-Fantastycznie. To przywiozę ci. Nie będziesz żałowała. – Uśmiechnęła się. Lubiła przywozić takie prezenty. Zazwyczaj przywoziła tylko magnesy dla Zoyi i przez to Zoya powinna już zainwestować w drugą lodówkę, albo większą tablicę magnetyczną.
-Wiesz… jeszcze wszystko przed tobą. Może twój kolejny lokal będzie restauracją, a przy kolejnym i jeszcze kolejnym stworzysz jakąś nową sieciówkę. – Wszystko było możliwe. Tym bardziej, że Mavis była młoda i ewidentnie miała łeb do interesów.

Mavis Miller
lorne bay — lorne bay
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I can’t be what you want me to be
Czasy, niestety się zmieniały. To, co jeszcze kilka lat temu budziło podziw i respekt,  teraz było ignorowane. Mavis miała wrażenie, że ludzie stracili szacunek do drugiej osoby. Nieważne, czy młodzież narzekała na starsze osoby, czy starsze osoby na młodzież — faktem było to, że robiło się coraz więcej podziałów. Starsi ludzie zamykali się w sobie i żyli w świecie swoich przekonań, a młodzi próbowali coś zmienić, nie zwracając uwagi na starszych rówieśników. Wszędzie obecny był hejt, a promowanie nienawiści stało się dość… Popularne, zwłaszcza w internecie.
— Z jednej strony wszystko idzie do przodu, z drugiej wszystko zostaje w tyle. Młodsze osoby nie mają szacunku do wojennych weteranów, a ci drudzy narzekali na zmiany. Męczące jest to, że zamiast sobie wzajemnie pomagać i się wspierać, robią się podziały — To była masakra. Nawet jej ciężko było za tym wszystkich nadążyć, dlatego starała się nie śledzić wszystkich wydarzeń na bieżąco. Dookoła, w każdych wiadomościach huczeli  o sporach, o kolejnych atakach terrorystycznych, o emigracjach. Tego wszystkiego było za dużo, choć Mavis była młoda, to nie potrafiła za tym wszystkim nadążyć. Czas zbyt szybko gnał do przodu.
W takich momentach najbardziej lubiła swoją pracę. Była wśród ludzi, rozmawiała z nimi i poznawała ciekawe osoby. Sameen była jedną ciekawszych osób, które udało jej się ostatnio poznać. Nie wnikała we wszystko, bo nawet nie chciała, chciała jednak, by pokazała jej kawałek swojego życia – bez internetu, smartfonów i problemów, które były tak zupełnie inne i różne, niż kłopoty Mavis.
Słysząc słowa zakonnice, aż poczuła ciary na plecach. Niezbyt pozytywne nastawienie miała do wiary, religii i zbyt dużego afiszowania się swoim wyznaniem. Nie od dzisiaj wiadomo, że fanatycy religijni byli jednym z gorszych sortów człowieka — nie mylić z wierzącymi, bo ci są spoko!
Nie spodziewała się pozytywnego zakończenia tej historii, choć nie wtrącała się zbyt wiele, pozwalając Sameen mówić. To było naprawdę ciekawe, miała możliwość poznać Ją jako osobę, od nieco innej strony. Rozmawiała z nią jak z koleżanką, nie jako baristka z klientką.
— Przecież... Tego nie można nazwać prawdziwym życiem. Ciągłe ograniczenia, zasady, a gdzie w tym wszystkim miejsce na... Bycie dzieckiem, a później nastoletnie problemy? Tego nikt Ci nie odda, ale chociaż możesz teraz odetchnąć pełną piersią — Tak wiele osób codziennie mijała idąc do domu, bądź pracy i nawet nie zdawała sobie sprawy, jakie doświadczenia mieli za sobą ludzie, a historia Sameen upewniła ją w przekonaniu, że ludzie powinno zacząć bardziej się sobą interesować.
— U mnie wszystko wyglądało inaczej. Rodzice pozwalali mi poznawać wszystko na własną rękę. Wiesz, mam trzy siostry i brata, gdyby mieli nas pilnować, rwaliby włosy z głowy, a tak to liczyli na to, że jakoś to będzie, a ich dzieci przypadkiem się nie pozabijają — Życie Miller było zupełnie inne, niż to które prowadziła Sameen. Nie chciała się jednak nad nim szczególnie długo rozwodzić. Wiedziała, że Sam zdawała sobie sprawę z tego, że ludzie byli różni, a tyle ile ludzi, tyle historii, ale nie chciała przytłoczyć ją opowieściami o sielankowym życiu rozpuszczonych dzieci.
— Tak, turystów też jest sporo. Teraz w krajach Europejskich zbliża się zima, więc ludzie przylatują tam, gdzie jest trochę słońca — Przytaknęła. Największą ilość turystów można było zaobserwować w styczniu, był to drugi miesiąc lata i tym samym jeden z najcieplejszych. Dużo osób chciało odetchnąć i odpocząć od śniegu, a Australia w tym czasie, zapewniała turystą dużo atrakcji.
— W takim razie, przyda się porządny urlop — Zażartowała. Nie miała pojęcia, w jakiej branży pracowała Sameen, lecz nie chciała wiedzieć. Wystarczyło to, że otworzyła się przed nią na tyle mocno, by mogła bardziej ją poznać. Mogłaby drążyć dalej temat, ale bardzo tego nie chciała. Na pewno jeszcze się spotkają, więc będzie mogła podpytać za jakiś czas!
— Liczę na to. Wiesz, lubię tą papierkową robotę. Mam na głowie strasznie dużą odpowiedzialność, ale jak to mówią kręci mnie to Czuła się z tym doskonale, choć czasem potrafiła ją naprawdę mocno boleć głowa, gdy drukowała, segregowała i podpisywała kolejne dokumenty.

Sameen Galanis
ambitny krab
-
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Prawda. – Skinęła głową obejmując dłońmi kubek z kawą. Mavis doskonale ubrała w słowa to jak naprawdę było. Młodzi ludzie nie spoglądali w przeszłość, interesowała ich tylko przyszłość. Starsi ludzie natomiast byli bardzo oporni i nie chcieli spoglądać w przyszłość w obawie przed wszystkim co nowe. No i Sameen tak sobie myślała, że prawdopodobnie obawiali się też śmierci, więc wizja przyszłości najzwyczajniej w świecie ich przerażała. Młodzi ludzie myśleli, że są niezniszczali i że będą żyć wiecznie. Seniorzy już byli w tym wieku, że bywali na pogrzebach swoich rówieśników, członków rodziny, świadomość nieuniknionego była przerażająca.
Mimo, że opowieść Sameen była przeplatanką prawdy i kłamstwa, to poczuła się zdecydowanie lepiej kiedy powiedziała to wszystko na głos. Zupełnie jakby zrzuciła jakiś niewielki ciężar tego co dotychczas dźwigała samotnie. Co prawda nie do końca było tak jak to przedstawiła Mavis, ale fakt, że dziewczyna zareagowała tak, a nie inaczej, był bardzo pomocny. Mogła ją przecież wyśmiać, albo zwyzywać czy coś. Nie zrobiła tego jednak.
-No nie można. To nie było życie. Dopiero jak się uwolniłam to poczułam ten dreszczyk emocji. Ten stres kiedy mogłam podejmować decyzje za siebie i czekać na konsekwencje moich akcji. – Zaśmiała się, bo to było tak zwykłe i proste, a Sam dokładnie pamiętała moment, w którym dotarło do niej, że teraz w pełni ma kontrolę nad swoim życiem i decyzjami. –Tak, to mnie ominęło. – Pokiwała głową i smutno się uśmiechnęła. –Zero dzieciństwa i zero nastoletnich problemów. – Chciała wspomnieć, że długo nawet nie wiedziała o istnieniu płci przeciwnej, ale uznała, że to by było zbyt ekstremalne wyznanie i nie trzymałoby się kupy. Tym bardziej, że czytała książki, a nie oszukujmy się, w większości bohaterami byli mężczyźni. Nawet w tych religijnych czy piśmie świętym.
-To w sumie musiało być spoko. Mieszkać w domu pełnym ludzi, z garścią rodzeństwa. – Uśmiechnęła się. Gdyby jej życie nie potoczyło się tak jak się potoczyło to zapewne miałaby doświadczenie podobne do tego, które miała Mavis. Też miała trzy siostry, które musiały się wychować bez niej. Żałuje, że nigdy nie mogła być częścią ich życia, a teraz była częścią ich życia nie mówiąc im, że jest ich siostrą. Przykre. –Żałowałaś kiedyś, że nie jesteś jedynaczką? Czy raczej jesteś osobą, która kłóciła się z rodzeństwem, ale nie zamieniłaby ich na żadne inne? – Uśmiechnęła się. Lubiła rozmawiać o takich rzeczach. Lubiła wizje szczęśliwych i normalnych rodzin.
-To dobrze. To znaczy, że biznes kręci się przez cały rok. – Dobrze, że Mavis nie musiała się martwić o to, że poza sezonem będzie musiała szukać sobie innego zajęcia. Pamięta jak mieszkała w Grecji i jak tylko kończył się sezon to lokalni mieszkańcy zaczynali się martwić czy to co zarobili w sezonie turystycznym wystarczy im poza sezonem, dzieci wyjeżdżały za granicę, żeby wspierać rodziców i dziadków. Dwa różne światy.
Pokiwała głową z uśmiechem. –Wiesz… jakbyś myślała o tej restauracji na poważnie i potrzebowała inwestorów czy coś to daj mi znać. – Zaproponowała. Miała dużo pieniędzy, z którymi nie miała co robić, więc mogła w sumie wesprzeć taką Mavis. Nie musiałaby wtedy zaciągać się u rodziców. –Lubię inwestować w młodych ludzi. – Wyjaśniła dopijając swoją kawę. Odstawiła filiżankę na talerzyk i nawet wstała i odstawiła wszystko za bar, żeby Mavis czy ktoś z obsługi zajął się tym z rana.
-Odprowadzę cię do domu. – Zaproponowała. O tej porze lepiej, żeby Mavis nie wracała sama, a Sam chciała się odwdzięczyć za kawę i ciasto. I nie pamiętam czy płaciła od razu czy jeszcze nie, ale wyjęła gotówkę i położyła pieniądze za bar.

Mavis Miller
lorne bay — lorne bay
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I can’t be what you want me to be
Doprawdy, przykre było to, że ludzie nie mieli żadnego wyboru, tylko musieli dostosować się do tego, co z góry narzuci los. Nie da się ze wszystkimi walczyć, nie da się również podporządkować całego świata pod siebie — na ogół to życie wszystkich podporządkowuje i wymaga tego, by jakoś sobie radzili. Nie zastanawiała się nad nad tym, czy słowa wypowiedziane przez Sameen były prawdą, czy też nie. Właściwie, nie widziała sensu w tym, by zacząć to oceniać, czy też analizować. Odkryła siebie, co dla Miller było bardzo ważne, doceniała w ludziach nawet takie gesty. Na ogół ludzie mają problem z mówieniem o sobie, czego kobieta nie rozumiała. Była skromna, raczej mało o sobie mówiła, ale nie była też zakompleksiona i nie wmawiała sobie, w przeciwieństwie do co niektórych, że jest nudną jednostką. Warto o sobie rozmawiać, działa to trochę jak terapia jednoosobowa. Warto było również uwierzyć w siebie i nie poddawać się, gdy coś raz, czy drugi się nie uda. Największe cuda architektury miały wnoszone poprawki, bo pierwsze próby stworzenia czegoś nie zawsze były udany.
— Cieszę się, że w końcu udało Ci się nadrobić i choć trochę czujesz, że korzystasz z życia. Należy Ci się, dużo przeszłaś — Podsumowała z delikatnym uśmiechem na ustach. Szatynka podziwiała tę kobietę, siedzącą przed nią. W końcu uwolniła się od tego popieprzonego, ,,wyzwolonego” chrześcijańskiego świata i stanęła na nogi. Na pewno minie jeszcze dużo czasu, nim zdąży się dokładnie zaadaptować, ale wszystko przed nią. Miller szczerze wierzyła, że ta kobieta jest osobą dobrą, więc na pewno wszystko potoczy się zgodnie z planem życie, który na pewno gdzieś w głowie miała ułożony.
Nie wyobrażała sobie, że mogłaby tak wszystko z dnia na dzień utracić i zostać zabraną do obcych ludzi. Dorosła osoba się tego obawia, a co dopiero dziecko? Lęki stopniowo by się nasilały, porywających dzieci ludzi nie było raczej stać na dobro względem nich i zapewnienie bezpieczeństwa.
— Wcześniej... Nie doceniałam swoich sióstr. To jest w porządku, ale też meczące. Czasem po ciężkim dniu chciałoby się usiąść, posiedzieć w ciszy, ale niestety się nie da, bo siostry mają akurat wtedy najwięcej do powiedzenia. Żałowałam, że mam rodzeństwo, gdy byłam młodsza bardzo chciałam być jedynaczką — Nastoletni ludzie mają nieco odmienne zdanie na temat rodzeństwa. Mavis była zmęczona swoimi siostrami i przez długi czas powtarzała, że rodzice ją skrzywdzili, dając rodzeństwo.
— Prawda, nie narzekam na pracę. Tutaj zawsze jest co robić — Przyznała ze śmiechem, podnosząc się ze swojego miejsca.
Odstawiła puste naczynko po kawie za bar, talerzyk po cieście również. Zerknęła też na godzinę i nieco się zdziwiła, że było dość późno. A ona musiała jeszcze ogarnąć parę rzeczy w domu.
— Dziękuję, Sameen. Naprawdę to doceniam — Podziękowała, szczerze zauroczona propozycją blondynki. Inwestorzy zawsze byli potrzebni, miała kawiarnię, ale nie było ją stać na rozbudowanie tego lokalu do restauracji. Jakikolwiek dodatkowy wkład mógłby się okazać bardzo pomocny.
— Oczywiście, możesz. Tak dobrze mi się z Tobą rozmawia, że tracę poczucie czasu — Zaśmiała się, sprawdzając czy wszystko jest pogaszone. Wyłączyła również światła na sali, po czym wyszła z lokalu i zamknęła drzwi na klucz. W towarzystwie kobiety o blond włosach, udało dotrzeć się do domu, spod którego zamówiła taksówkę Sameen, by kobieta również bezpiecznie wróciła do siebie.

[KONIEC]
Sameen Galanis
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ