właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
001.



Przez dziesięć ostatnich lat, życie mężczyzny zmieniło się bez reszty. Wraz z wyjazdem na studia, brunet porzucił życie pośród aborygeńskiej społeczności na rzecz betonowych lasów i spełniania się jako pierwszy dyplomowany członek rodziny. Pierwsze trzy lata dzielił pokój w akademiku w Brisbane, a potem zaś wynajmował mieszkanie wraz z Gypsy w Cairns i oba te miasta niczym nie przypominały zielonej dżungli Tingaree w której wychowywał się przez większość swego życia. Lubił życie w metropolii, jednak wielokrotnie brakowało mu zapachu świeżego powietrza, śpiewu ptaków i ściany drzew, która osłaniała go od pospiesznego tempa, które prowadzili ludzie zamieszkujący centralną część Lorne. Odwiedzał dom kilka razy do roku by spotkać się z rodziną lub na jakieś większe okoliczności i święta, jednak za każdym razem czuł ten cholerny ścisk w żołądku, który nakazywał mu wrócić w rodzime strony. W Cairns dostał w końcu świetną pracę i miał z kim dzielić swoje małe sukcesy, więc finalnie porzucał myśli o powrocie i żył dalej.
Nadszedł jednak czas na kolejne zmiany. Porzucenie wszystkiego czego dokonał na rzecz przejęcia rodzinnego biznesu wcale nie przyszło mu z łatwością. Liczył na to, że większa radość będzie mu towarzyszyła - zwłaszcza, że już od dłuższego czasu żył na odległość ze swa dziewczyną, która wróciła przed nim do Lorne. Zastąpienie ojca, który doczekał upragnionej emerytury i pragnął wykorzystać ją na korzystanie z lat, które mu pozostały było całkowicie zrozumiałe, jednak Milo musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości po raz kolejny i nieco zmienić dotychczasowe życie. Na pewno nie spodziewał się, że tuż po powrocie wpadnie od razu na swą sąsiadkę, której obecność za każdym razem wpędzała go w moralne kłopoty.
Słysząc agresywne łomotanie w drzwi z ogródka w którym pracował, odrzucił łopatę i obszedł drewniany domek. Gdy jego oczom ukazała się Elodie, przetarł rękawicą, spływające po czole krople potu i roześmiał się głośno.
Nie tego się spodziewałem, gdy wspominałem ojcu o hucznym powitaniu — zażartował i zrobił kilka kroków w przód — Cześć, Ell — dodał jeszcze, lustrując ją wzrokiem. Nie był pewny ale chyba miała nieco dłuższe włosy i miała grzywkę, której cztery lata temu z całą pewnością nie było. Cztery lata, kurwa.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
004.

Cieszyła się, że ostatecznie postawiła na swoim. Próbowała powstrzymywać wybuchy radości, ale pomagając Wesleyowi pakować rzeczy, nie mogła odmówić sobie przyjemności, jaką było wypowiedzenie kilku docinków pod adresem byłego szwagra. Przechwalała się, uśmiechała zdecydowanie zbyt szeroko (nawet jak na nią) i biegała z pokoju do pokoju, przestawiając rzeczy wedle własnego upodobania. Wygrała. Wygrała podwójnie. Nie dość, że odzyskała – przynajmniej na jakiś czas – dom niegdyś należący do dziadków, to jeszcze miała swój udział w uwolnieniu mężczyzny od duchów przeszłości. Zrobiła coś dobrego, pomogła Wesleyowi zrozumieć, że jego życie wcale się nie skończyło, a ukrywanie się wśród drzew rezerwatu, jedynie spowalniało proces mierzenia się z żałobą. Była z siebie naprawdę dumna! Dlatego z radością machała byłemu szwagrowi na pożegnanie, gdy przenosił swoje życie do innego miasta.
Później było tylko lepiej!
W mgnieniu oka urządziła powitalną imprezę, nazywając ją parapetówką. Z uwagi na to, że wciąż nie doszła do porozumienia ze swoim bankowym kontem, każdy z gości zobowiązany był przynieść przekąskę lub alkohol – lub jedno i drugie, jeśli miał ochotę i zasobny portfel. Bawili się do białego rana, pijąc, śmiejąc się i rozkoszując swoim towarzystwem. Ell czuła się wyśmienicie, obserwując przyjaciół kręcących się po jej domu. Nie obyło się również bez łez; dziewczyna zaniosła się piskliwym szlochem, pełna wdzięczności, otwierając prezent, którym okazał się obraz – malowniczy zachód słońca widziany z perspektywy zatoki. Mniej wspaniały okazał się tylko poranek, ale z nim również sobie poradziła.
Po tygodniu sprawy zaczęły się mieć nieco gorzej.
Dwukrotnie musiała stoczyć batalię z pająkami wielkości pięści (niemowlęcej, ale ten szczegół pomijała w opowieściach), wbiła sobie drzazgę w prawego kciuka, gdy próbowała napalić w kominku (wyjmowanie jej przy pomocy lewej ręki nie było zabawne) i męczyła się z zatkanym odpływem (za co powinna podziękować licznym gościom, którzy nie narzekali na swój układ trawienny i szybki metabolizm). Aby poprawić sobie humor, zdecydowała się powiesić obraz, który otrzymała. Nie sądziła, że będzie to coś trudnego – wystarczyło znaleźć odpowiednie miejsce, wywiercić niewielką dziurę na kołek, następnie wbić go w ścianę i powiesić na nim obraz. Tyle. Problem w tym, że przypadkiem trafiła wiertłem w rurę, przebijając ją. Ze ściany trysnęła zimna woda, prosto na twarz osłupiałej dziewczyny. Zaklęła pod nosem, nie szczędząc złych słów pod adresem byłego szwagra i zatkała dziurę dłonią, próbując powstrzymać fontannę. W końcu wpadła na genialny pomysł uszczelnienia tej katastrofy przy pomocy wyżutej gumy. Wiedziała jednak, że na dłuższą metę to nie pomoże, więc zdecydowała się prosić o wsparcie.
Dawno nie odwiedzała sąsiadów. Miała z nimi kontakt jedynie podczas wydarzeń ważnych dla społeczności. Teraz musiała pochylić głowę i przełamać barierę milczenia. Liczyła na to, że otworzy jej pan Fairweather, gdy jednak zobaczyła jego syna, zdębiała. — Milo — wypowiedziała jego imię, pozwalając sobie na filuterny uśmiech. Złapała się pod boki, zapominając, że ma mokrą grzywkę, a jej bluzka wygląda, jakby nie umiała pić i wylała na siebie połowę szklanki. — Nie szczerz się tak, tylko chodź ze mną. Potrzebuję pomocy. W zasadzie bardziej przydałby mi się twój tata… Gdzie on właściwie jest? — zapytała, próbując zajrzeć za plecy chłopaka. — Nieważne. Chodź już, bo zamiast domu, będę miała basen. I weź narzędzia. Klej czy cokolwiek, co zatyka dziury — mówiła, z typową dla siebie szybkością i brakiem ładu.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Pod jego nieobecność w sąsiedztwie zaszło wiele zmian i chyba sam zdążył się pogubić w tych całych przesiedleniach. Wiedział jednak, że dom po starszej córce państwa Donoghue, najpierw przejął jej małżonek, a od niedawna rządziła w nim jej młodsza siostra, Ell. Był w Lorne zaledwie dwa tygodnie, jednak ani razu nie skontaktował się z dziewczyną, którą znał praktycznie od zawsze. Ich rodziny żyły po sąsiedzku od niepamiętnych czasów, a sam Milo chodził do klasy z Halle, najstarszą z córek. Elodie znał z podwórka oraz szkoły, jednak ich drogi zeszły się dopiero kilka lat później.
Czy przygodny seks raz na kilka lat można jakkolwiek nazwać? Wierzył, że byli czymś w rodzaju przyjaciół. Przyjaciół którym kilka razy zdarzyło się trafić do łóżka. Nigdy nie był z tego dumny, bo przecież kochał Gypsy i nie zamierzał psuć tego co wspólnie zbudowali przez ostatnie lata. Zwłaszcza gdy dowiedział się o jej problemach zdrowotnych, wtedy wyrzuty sumienia uderzyły w niego najmocniej. Nie wpadł więc w odwiedziny do sąsiadki i nie komunikował swojego powrotu, nie chcąc ponownie wprowadzać do swego życia komplikacji. Chciał być porządnym partnerem na którego w pełni zasługiwała niczego nieświadoma Farnham.
W pierwszej kolejności nawet nie zwrócił uwagi na zmoczone włosy oraz ubranie, jednak gdy podszedł nieco bliżej, dostrzegł kilka wilgotnych plam, które musiały być jakkolwiek powiązane z jej nagłą wizytą i desperackim waleniem w drzwi jego domu.
Nie ma go. Pojechał rano do miasta i wróci w południe — odpowiedział nieco zdezorientowany i ściągnął brwi. Nie miał pojęcia w czym leżał problem i dlaczego pomoc jego ojca była aż tak bardzo przez nią pożądana ale przecież nie zostawi jej w potrzebie.
Hoho, czyżby walnięte rury? Nie wiele mogę zdziałać i nawet ojciec może nie być w stanie zaradzić problemowi ale może uda nam się zakręcić główny zawór i zapobiegniemy dalszemu podtapianiu domu — odparł i wycofał się by pospiesznie ruszyć w stronę szopy za domem. Odnalazł w niej skrzynkę z narzędziami ojca i wrócił do spanikowanej dziewczyny, by móc razem ruszyć w stronę jej domu. — Chyba od niedawna jesteś panią domu po swojej siostrze, co? Przynajmniej już wiesz dlaczego twój były szwagier zdecydował się zostawić taką chatę pod twoją opieką. Wymiana hydrauliki to kupa roboty i niezłe koszta — odparł po drodze, trzymając w dłoni skrzyneczkę. Nie był fachowcem w tej dziedzinie, jednak doskonale wiedział jak bolesne dla portfela potrafiły być takowe naprawy. W końcu jednak w każdym domu przyjdzie czas na całkowitą wymianę instalacji elektrycznych czy choćby właśnie rur.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Kochała w o l n o ś ć. Uczucie nieskrępowania i możliwość podążania tam, gdzie miała ochotę, bez konieczności pytania o zgodę. Seks z przypadkowym mężczyzną nie był dla niej niczym niepoprawnym. Była kobietą – człowiekiem – miała potrzeby i po prostu lubiła uprawiać seks. Z uwagi na to, że nie wplątywała się w stałe związki, nikogo nie krzywdziła (poza ewentualnymi partnerkami danego mężczyzny, ale one nie były jej problemem, więc nie zaprzątała sobie nimi głowy). Wolną od wyrzutów sumienia głowę zawdzięczała swoim dziwacznym zasadom – a może ich brakowi. Niestety w przypadku Milo sytuacja wyglądała nieco inaczej.
Był pierwszym chłopakiem, na którego spojrzała w ten sposób. Przyłapywała się na tym, że kiedy biegał po podwórzu bez koszulki, nie mogła oderwać od niego wzroku. W jego obecności plątał się jej język, a gdy starsza siostra wracała ze szkoły, próbowała wypytywać o niego, by dowiedzieć się, czy ma dziewczynę. I chociaż starała się ukrywać swoje zauroczenie, wszyscy dookoła wiedzieli o tym, że Milo Fairweather wpadł jej w oko. Doskonale pamiętała, jak Hallie nabijała się z niej z tego powodu. Niestety wówczas nie była na tyle odważna, by sięgać po to, na co miała ochotę. Z drugiej strony nachodziła ją myśl, że dobrze się stało; dzięki temu, że pozostał tylko marzeniem, po latach jego spełnienie okazało się znacznie przyjemniejsze. Bo tak właśnie wspominała te przypadkowe spotkania – wyjątkowo. Nawet bolesne konsekwencje były tego warte, szczególnie że Ell tuż po wyjściu z kliniki aborcyjnej, nie wracała do tego momentu, udając, że to nigdy nie miało miejsca. Stworzyła z tego tajemnicę, którą ostatecznie z nikim się nie podzieliła. I nie miała zamiaru tego zmieniać.
— Och — udała zmartwioną, chociaż tak naprawdę nie miała nic przeciwko temu, by syn zastąpił ojca. — Po prostu spróbuj. Inaczej będę musiała wprowadzić się do was, a tego nie chcesz — ostrzegła, omiatając jego ciało spojrzeniem pełnym pożądania. Pamiętała, że Milo nie był dostępny, ale pamiętała również, że do tej pory niespecjalnie mu to przeszkadzało. A ona przecież tylko żartowała!
Podążyła za nim wzrokiem, kiedy ruszył w kierunku szopy. Przyglądała się jego mięśniom poruszającym się w rytm kroków. Zagryzła delikatnie wargę, wyobrażając sobie, jak przyjemnie byłoby znów ich dotknąć.
— Co mówiłeś? — spytała, wracając na ziemię. — A tak, dom — odzyskała rezon i poprowadziła go najkrótszą drogą do wejścia. — Wesley kochał ten dom i na pewno nie zrobił tego specjalnie. To dobry facet, wiesz? Niektórzy mogliby się od niego uczyć — stwierdziła, udając, że wcale nie powiedziała tego, by utrzeć mu nosa. Koniec końców skorzystała na tym, że Milo nie był święty. Odgarnęła mokre włosy i wprowadziła go do pokoju dziennego. — Zakleiłam gumą. Na nic lepszego nie wpadłam. Ale wiesz, jak mówią, jak coś jest głupie i działa to wcale nie jest głupie — oznajmiła z niewinnym uśmieszkiem.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
W czasach licealnych, brunet niespecjalnie rozważał opcję związku i znacznie bardziej odpowiadał mu plan korzystania z wolności podczas letnich imprez. Wierzył, że wykorzystał ten czas najlepiej jak mógł, jednak kiedy pojawiła się Gypsy, pewne nawyki chłopaka wciąż dawały o sobie znać. Miał wspaniałe dziewczynę, jednak przez większość czasu czuł się jak w bańce mydlanej, która wydawała się pęknąć, gdy tylko zrobi niewłaściwy krok. Nieugięcie szukał wyzwań i kiedy na weselu spotkał młodsza siostrę Halle, wydawało mu się, że takowe znalazł. Nie planował wspólnie spędzonej nocy i nie czuł się dobrze z myślą, że gdy Gypsy odsypiała imprezę, on turlał się w pościeli innej dziewczyny. Pomimo palących wyrzutów sumienia sytuacja powtórzyła się po latach, a on czuł się jak skurwysyńsko paskudnie. Nie chciał utrzymywać kontaktu z Donoghue, bo tak naprawdę nie ufał samemu sobie i za wszelką cenę starał się uszczęśliwić Farnham, która nie zasługiwała na faceta dla którego zostawiła rodzinę i dom. W przeciwieństwie do niego była dobra, lojalna i prawdomówna.
Teraz wraca do miasteczka i znów się spotykają. Nie szukał wrażeń i wierzył, że relacja z Ell mogła zatrzymać się na stopie przyjacielskiej - zwłaszcza, że znów byli sąsiadami i nie zamierzał chować się przed nią po lasach.
To z całą pewnością nie byłby najlepszy pomysł — pokręcił głową z rozbawieniem, wyobrażając sobie minę Gypsy, gdy ta dowiaduje się o jego nowej współlokatorce. Co prawda nigdy wcześniej nie widziała powodu dla których miałaby robić sceny zazdrości ale to mogłoby się szybko zmienić, gdyby Ell faktycznie znalazłaby się pod jego dachem. Wolał unikać takich niewygodnych konfrontacji, dla swojego dobra. Nie przyszło mu do głowy by wciągnąć na siebie jakiś tshirt, gdyż chciał jak najszybciej zażegnać problem w jej domu i zapobiec powodzi, która na pewno naraziłaby ją na spore koszta. Taki już był, bezinteresownie pomagał innym, rzucając własne zobowiązania i nawet przez wgląd na ich przeszłość, nie widział powodów dla których miałby odmówić jej wsparcia.
Od kiedy? Pamiętam, że niespecjalnie go lubiłaś — odparł nieco zaskoczony jej odpowiedzią — Ale wychodzi na to, że wspólne mieszkanie wyszło wam na dobre — dodał przyglądając jej się kątem oka. Kiedy weszli do środka, Wesley pospiesznie omiótł pomieszczenie wzrokiem i podążył za dziewczyną w stronę cieknącej rury. Widząc przyklejoną gumę, uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.
Cholera, nieźle to wykombinowałaś. Wiesz gdzie masz zawory? Muszę odłączyć dopływ wody — oparł dłonie na biodrach i zlustrował wzrokiem ciągnącą się hydraulikę.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Wyrzuty sumienia to przedziwna rzecz – potrafią dopiec, nękać, ale przede wszystkim uczą. A przynajmniej powinny uczyć, bo ludzie niewyciągający wniosków ze swoich porażek oraz popełnionych błędów, po prostu stali w miejscu. Ell, wodząc wzrokiem za Milo podczas wesela starszej siostry, niespecjalnie zwracała uwagę na jego partnerkę. Niewiele wiedziała na jej temat, gdyż tuż po osiemnastych urodzinach wyjechała podbijać świat, i zbyt rzadko wracała do Lorne Bay, by orientować się w tym kto, z kim i z jakiego powodu się związał. Zaaferowana zabawą i szczęściem Halle również zapragnęła dać upust swoim emocjom i zaszaleć. Zaszaleć w ramionach chłopaka, który jako pierwszy sprawił, że czerwieniły się jej policzki. Czy seks z mężczyzną będącym w związku różnił się czymś od seksu z mężczyzną wolnym? Oczywiście. Jednak Ell, dla której doświadczanie przyjemności i rozkoszowanie się przeżyciami było bardzo ważne, mniejszą wagę przykładała do uczuć osób trzecich – a tym właśnie była dla niej Gypsy, osobą trzecią, nieznajomą. Może gdyby Ell miała okazję poczuć kiedyś zazdrość lub gorzki smak bycia zdradzoną, inaczej podeszłaby do zetknięcia się z Milo, jednakże będąc wolną od podobnych doświadczeń, nie rozumiała, co w takim położeniu czuła jego dziewczyna. Miała dwadzieścia siedem lat, a mimo to nigdy nie płakała z powodu złamanego serca. Wszelkie związki lub relacje, w jakie wchodziła, traktowała bez zaangażowania. Może po prostu nie nauczyła się kochać, traktując wszystko jak część zabawy nazwanej „życiem”.
Dlaczego więc, widząc nagi tors Fairweather, na moment zapomniała o tym, jak się oddycha oraz że powietrze niezbędne jest do życia.
— Moim zdaniem, mogłoby być zabawnie. Przecież potrafiliśmy dobrze się razem bawić — stwierdziła, udając niewiniątko. Zaraz jednak doznała olśnienia. — Wciąż jesteś w związku. Dlatego uważasz, że to nie byłby dobry pomysł — zauważyła (dumna ze swojej wnikliwej analizy). W pierwszym momencie w ogóle nie wzięła tego pod uwagę, jakby dziewczyna Milo w ogóle nie istniała. Ale wystarczyło, że spojrzała na niepewny wzrok chłopaka, by uświadomić sobie, że pobłądziła.
— Nie muszę go lubić, żeby uważać go za dobrego człowieka — stwierdziła, wzruszając ramionami. Rzeczywiście przez ten czas, który spędziła z Wesleyem, sporo się o nim dowiedziała. Mogłaby nawet zaryzykować stwierdzenie, że przekonała się do byłego szwagra. Gdyby nie to, że spierali się o dom, zatęskniłaby za jego obecnością (rzecz jasna musiałby wynająć sobie coś innego!). — Oczywiście! Wyobrażasz sobie, że gdyby mnie nie było, dom teraz przejąłby ktoś obcy? Może Wesley zdecydowałby się go sprzedać. Albo wynająć. Pewnie wybrałby jakichś mieszczuchów, którzy nie potrafią odróżnić skalinka od chwostka, mimo że jeden jest czerwony, a drugi niebieski — mówiła, przyrównując do siebie dwa niewielkie ptaki znacząco różniące się od siebie.
Uśmiechnęła się pogodnie, kiedy pochwalił jej pomysłowość. Akurat kreatywności nigdy jej nie brakowało. — Chyba w łazience, czyli po drugiej stronie tej ściany — odparła, tylko udając, że wie, o czym Milo mówił. — Napijesz się czegoś? Zostało mi trochę alkoholu po parapetówce. Gdybym wiedziała, że wróciłeś, dostałbyś ode mnie specjalne zaproszenie — powiedziała, zadziornie unosząc brwi. A cieknąca rura? Oczywiście zeszła na drugi plan; przynajmniej póki guma trzymała.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Niestety nie każdy się na swych błędach i wyrzutach sumienia uczył i dobrym przykładem takiej pasywności był właśnie Fairweather, któremu znacznie lepiej szło powielanie swych błędów i piętrzenie ich. Nie zadowalał się czyimś bólem i ostatnie czego pragnął to cierpienia którejś z dziewczyn, jednak przychodził moment w którym potrafił odsunąć uczucia i powinność na bok, kierując się głównie pociągiem fizycznym. Nie mógł narzekać na swój związek, bo miał wspaniałą dziewczynę i świadom był tego, że niejeden gość położyłby na niej swe brudne łapska ale najzwyczajniej w świecie czuł, że czegoś mu brakło. Nie był pewien czy odnajdywał to przy Donoghue, jednak za każdym razem gdy znajdowała się w pobliżu, on popełniał kategoryczny błąd. Wstydził się tego i nie ufał sam sobie.
Wcale nie twierdzę, że było inaczej ale.. — uśmiechnął się nieco skrępowany tematem, którego wolał by teraz uniknąć. Właściwie nie chciał poruszać go wcale, bo udawanie, że nic między nimi nie zaszło weszło mu już w nawyk. Zanim zdążył dokończyć myśl, dziewczyna odezwała się po raz kolejny. Brakowało jej jedynie takiej zapalonej żaróweczki nad głową, która sygnalizowałaby odkrycie tej jakże niezakrytej zagadki, którą niewątpliwie był jego związek. — Tak, jestem w związku. Poznałaś Gypsy — odpowiedział niepewnie, jednak dalej się uśmiechał by nie okazywać jej swego zakłopotania. Oczywiście Ell miała prawo nie wiedzieć jak potoczyły się losy jego i Farnham, jednak teraz miał pewność, że kwestia ta została wyjaśniona – liczył też na to, że uchroni go to przed kolejnym, ewentualnym błędem.
Dobra, wcale tego nie neguje. Po prostu nie znam go za dobrze — wzruszył ramionami, wierząc dziewczynie na słowo. Znał za to doskonale jej starszą siostrę i wiedział, że ta nie poślubiłaby faceta, któremu nie mogłaby ufać. Była rozważna, odpowiedzialna i.. wcale nie przypominała Ell ale nie znaczyło to wcale, że w młodszej Donoghue dopatrywał się wyłącznie negatywów. Była zabawna, spontaniczna i kreatywna. Czasem też za dużo mówiła. — Ell, zdajesz sobie sprawę, że tylko ty potrafisz je rozróżnić? Sam nie znam się na roślinach, a przypominam, że nasze rodziny mieszkają po sąsiedzku od wielu pokoleń — parsknął śmiechem i spojrzał na nią z rozbawieniem. Ich zainteresowania mocno od siebie odbiegały, jednak doskonale rozumiał to, że dla brunetki całkowicie niezrozumiałe pozostawały kwestie sportowe w których czuł się najpewniej. Nie uważał jednak by stanowiło to dla nich barierę nie do pokonania. — Dobrze się jednak stało. Dom trafił w dobre ręce i zostaje w rodzinie. Halle chciałaby tego — dodał by nieco wesprzeć jej decyzję o wzięciu na swe barki domu. Na pierwszy rzut oka był on w naprawdę dobrym stanie, jednak elewacje, elektrykę i hydraulikę nagryzł czas, więc na pewno będzie musiała włożyć trochę kasy w jego naprawę. W końcu chodziło o jej bezpieczeństwo, prawda?
Kiedy wskazała lokalizacje głównych zaworów, ruszył w stronę łazienki. Nigdy wcześniej nie miał okazji tu być, jednak nie było tu zbyt wiele pomieszczeń i gdyby nie jej wskazówka, co najwyżej mógłby omyłkowo odwiedzić jej sypialnie. Lepiej nie. Odnalazł w końcu pokrętła, mieszczące się pod umywalką i zakręcił je. — Zerknij czy dalej cieknie — krzyknął z drugiego pomieszczenia i przykucnął przy szafce, na wypadek gdyby musiał wysilić się nieco bardziej. Nie był w stanie jednak zrobić więcej.
Na wzmiankę o alkoholu pokręcił głową ale dziewczyna wcale tego nie widziała. Nie chciał być niegrzeczny, więc uznał, że prace w ogrodzie które porzucił gdy wpadła z wizytą były najlepszą wymówką. — Może innym razem. Mam trochę roboty, a nie chciałbym wymachiwać łopatą wstawiony — odparł głośniej, licząc na to, że dziewczyna po prostu mu uwierzy. Unikał takich sytuacji i za wszelką cenę pragnął pozostać na stopie przyjacielskiej.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nie musiała obawiać się wyrzutów sumienia, gdyż nie traktowała tego poważnie – Ell miała nietypową umiejętność umniejszania wszystkim kwestiom, które innym mogły wydawać się bardzo istotne i dokuczliwie spędzać sen z powiek. Ona spała jak zabita! Bez zmartwień, bez zszarganych nerwów. Od kiedy pogodziła się ze śmiercią starszej siostry, miała wrażenie, że nic nie będzie wstanie jej złamać. Utrata Hallie pozbawiła Ell czegoś ważnego – części duszy, która odpowiadała za tę odrobinę strachu, który potrafił powstrzymać przed podejmowaniem ryzykownych decyzji. Wprawdzie młodsza Donoghue przyszła na świat z zainstalowanym zmysłem chwytania przygód, ale dopiero teraz prawdziwie pojęła, jak kruche jest życie. Dlatego pragnęła z niego korzystać po swojemu. W pełni hedonistycznie.
Żaróweczka rzeczywiście nie pojawiła się nad jej głową (ozdobioną teraz skołtuniałymi przez wodę włosami), ale eureka widoczna była na jej twarzy bardzo wyraźnie. — Poznałam? Ach, poznałam, masz rację — stwierdziła, lekceważąco machając ręką. — Jest ładna. Ma ładne włosy — dodała, próbując przypomnieć sobie twarz wspomnianej dziewczyny, ale mimo wysiłku, nie mogła wygrzebać ze wspomnień nic poza burzą pięknie skręconych włosów. — Nie to, żeby do tej pory ci to przeszkadzało — dorzuciła z miną niewiniątka i zatrzepotała ciemnymi rzęsami, chcąc pokazać, że dla niej również niewielkie to miało znaczenie. Nie do końca wiedziała, dlaczego to powiedziała. Patrząc na Milo, traciła rozum – to na pewno. Kręcił się po jej domu bez koszulki, napinał mięśnie, a krople potu błyszczały na nim zachęcająco. Przygryzła wnętrze policzka, żeby odgonić te myśli i zamiast na jego nagim torsie, skupić się na bólu.
— Ale z ciebie ignorant! To są ptaki, małe, urocze, z kolorowymi brzuszkami. Żadne tam rośliny. A wiesz, że teraz pracuję w kwiaciarni? — powiedziała, najpierw chłostając go za brak podstawowej wiedzy – w końcu to naprawdę popularne w Australii ptaki – a później z typową dla siebie łatwością, napomknęła to czymś zupełnie innym, o pracy. Oczywiście mimo nagany, Ell szeroko się uśmiechała. W przeciwieństwie do Milo miała świetną pamięć. Niestety zapamiętywała tylko małoistotne rzeczy, jak na przykład nazwy ptaków. Z roślinami to co innego, teraz gdy pracowała z kwiatami i powinna znać ich nazwy oraz potrafić je rozróżnić, mózg płatał jej figle i ciągle coś mieszała. Na szczęście Aeralie była wyrozumiała i miała do niej niesamowitą cierpliwość.
Póki dom stał, ściany nie kruszały, a prąd wciąż płynął w gniazdkach, Ell uważała ten dom za i d e a l n y. No dobrze, planowała wprowadzić odrobinę zmian, ale miały one związek głównie z wystrojem pomieszczeń, nie z instalacją elektryczną, hydrauliką czy elewacją – o tych sprawach nie miała bladego pojęcia. Dobrze jest, jak jest!
Pokiwała głową – choć nie mógł tego widzieć, w końcu był w łazience – i ostrożnie odkleiła gumę. Z dziury pociekło jeszcze trochę wody, przez co pisnęła jak mała dziewczynka, ale po chwili ustało.
— Tak! To znaczy nie! No wiesz, nie leci — powiedziała, uradowana wbiegając do łazienki. — I co teraz? — spytała podekscytowana dalszymi naprawami. — Bo chyba nie planujesz zostawić mnie bez wody, Fairweather — dodała, widząc jego minę; jakby chciał wzruszyć ramionami i powiedzieć, że na tym kończy się ich dzisiejsza przygoda. W międzyczasie sięgnęła po ręcznik i przetarła twarz oraz dekolt, które ponownie oberwały, na szczęście tym razem mniej obficie. Choć wcale by jej nie przeszkadzało, gdyby miała stanąć przed nim niczym miss mokrego podkoszulka.
— Właściwie to nie powiedziałeś jeszcze, jak długo zostajesz w miasteczku? Skoro teraz nie chcesz napić się ze mną drinka, mogę zaprosić cię innym razem. Zanim wyjdziesz — wyjaśniła, nie przyjmując odmowy.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
To nic złego, że dziewczyna nie miała wyrzutów sumienia, bo na dobra sprawę, to Milo był w związku i ranił osobę, którą rzekomo kochał. Donoghue mogła co prawda zapobiegać sytuacjom, które pchały ją i Fairweathera do jednego łoża ale najwyraźniej nie przeszkadzał jej brak moralności, bo wyglądała teraz na kogoś, kogo bawiły gry słowne i niestosowne propozycję. Mężczyzna zdążył zauważyć, że Gypsy nie była żadną przeszkoda dla Ell, jednak sam za wszelką cenę pragnął oddzielić przeszłość grubą kreską i w pełni oddać się obecnemu związkowi. Problem polegał na tym, że sąsiadka mu tego w żaden sposób nie ułatwiała.
Tak, na weselu przed kilkoma laty i na Dominikanie — odparł i zmieszany spuścił na krótką chwilę wzrok. W obu wyżej wymienionych przypadkach, brunet przespał się z młodsza Donoghue, gdzie tak naprawdę przybył z własną dziewczyną. Nigdy tego nie planował i sam nie wiedział jak doszło do tego, że znalazł się z Ell sam na sam. Mogli też zostać przyłapani przez Farnham, jednak ukrywanie się i zdrada przychodziły im łatwiej aniżeli wstrzemięźliwość i trzymanie się od siebie z daleka. — Gypsy jest wspaniała. też wróciła do Lorne ale kilka miesięcy przede mną. Zrobiła mi zajebistą niespodziankę i przyjęcie powitalne — odparł kiwając głową. Za wszelką cenę starał się trzymać sąsiadkę na dystans, zasłaniając się dziewczyną, którą wychwalał niczym sprzedawca dywanów. Nie chciał by ich - nawet te przypadkowe - spotkania, prowadziły do niezręczności i ciężkiej atmosfery, a przede wszystkim chciał by Donoghue wiedział, że był szczęśliwy i nie szukał wrażeń w jej łóżku. Co prawda wiele działo się teraz w jego życiu i ostatnie miesiące bez Gypsy uświadomiły mu jak bardzo cenił sobie niezależność ale nie chciał by ktokolwiek o tym wiedział. Nie chciał więcej ranić swojej partnerki, to niewłaściwe.
Zignorował jej komentarz, czując cholerny wstyd i zażenowanie. Chciał czym prędzej pomóc jej z cieknącą rura i wrócić do własnych obowiązków by uciszyć wyrzuty sumienia, jednak dziewczyna co róż wyszukiwała mu kolejne atrakcje. — To świetnie, przyda im się ktoś kto wie, że skalinek i chwostka to nie rośliny — odparł, niewzruszony jej nagłymi zmianami nastroju. Znał ją niemalże od dziecka i wiedział, że w jednej sekundzie dziewczyna była jak tornado siejące spustoszenie nad miastem, a w drugiej wypogadzała się i zapominała o gniewie na resztę dnia. Nie próbował za nią nadążyć i cieszył się, że nie musiał słuchać jak truje mu nad uchem o kolorowych ptaszkach. Kompletnie go to nie ciekawiło.
Teraz masz czas by znaleźć hydraulika. Ja nie jestem w stanie ci w tym pomóc i wątpię, że mój ojciec potrafiłby coś zdziałać. Rura jest dziurawa i nie wystarczy jej zakleić. Trzeba ja wymienić i to wcale nie byłby taki problem gdyby nie fakt, że inne rury też błagają o pomstę — wyjaśnił, wracając do niej — Najpewniej czeka cię kąpiel w jeziorze ale ty przecież jesteś fanka takich surwiwali, prawda? Na pewno sobie poradzisz, w końcu to tylko kilka dni — dodał z rozbawieniem, oparł się o ścianę i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie mógł zrobić nic więcej, a przecież proponowanie by brała prysznic w domu jego rodziców nie był dobrym pomysłem. Rozumiał z jakim problemem przyszło jej się mierzyć ale miał związane ręce. — Wróciłem na stałe, bo ojciec przechodzi na emeryturę i muszę przejąć jego zakład — odpowiedział, przyglądając się ręcznikowi, który wycierał teraz jej wilgotną o wody skórę — I nie pije od kilku miesięcy — skłamał i zwilżył językiem usta. Tak było bezpieczniej.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Zmarszczyła czoło, w zamyśleniu spoglądając na swojego rozmówcę – usilnie starała się patrzeć mu w twarz, przelotnie w oczy, ale to wcale nie było proste, kiedy stał przed nią do połowy rozebrany. Jeżeli szukał winnego wszystkich dwuznaczności, które wymknęły się z ust Ell, w pierwszej kolejności powinien spojrzeć w lustro. Może wówczas dostrzegłby to, co widziała ona. — Poważnie? — spytała z nieudawanym zaskoczeniem. — Naprawdę była na Dominikanie? — powtórzyła po nim, przeczesując zakamarki pamięci. — Nawet jeśli, to zadbałeś o to, żebym o niej zapomniała — stwierdziła bez grama zuchwałości w głosie. Była po prostu szczera. Nie chciała mu dopiec, ani wzbudzić w nim wyrzutów sumienia. Po prostu mówiła to, co naprawdę myślała. Przyglądając się Milo – oraz jego dziewczynie – skupiała się przede wszystkim na nim. Gdyby zbliżyła się do wspomnianej Gypsy, gdyby ją polubiła, mogłoby to nastręczyć jej sporych trudności w zachowaniu wewnętrznego spokoju ducha; a Ell bardzo swój spokój ceniła.
Przewróciła oczami, słuchając o „powitalnej niespodziance”. — Zostawiła cię samego na kilka miesięcy? Odważna dziewczyna — parsknęła, powstrzymując usta przed wygięciem się w szeroki uśmiech. Naturalnie, że z całej wypowiedzi wyłapała właśnie ten szczegół, choć zdecydowanie nie na niego Milo próbował zwrócić jej uwagę.
— Mówię ci to nie bez przyczyny. Dziewczyna urządziła ci cudowną imprezę powitalną, więc mógłbyś pokazać klasę i odwdzięczyć się bukietem. W The Potting Shed dam ci zniżkę, dla starych znajomych — zaproponowała. Nie starała się być prześmiewcza, jednak to było silniejsze od niej. W myślach skarciła się za to, że ona również nie pogardziłaby takim prezentem, choć preferencje miała odrobinę odmienne. — Ale może lepiej wybierz kwiat w donicy, cięte przyprawiają mnie o dreszcze — dodała, jakby rzeczywiście to ona miała zostać obdarowana. Tak czy inaczej, Ell mówiła poważnie na temat rabatu. Cała reszta była typową dla niej gadaniną, z której chyba nigdy się nie wyleczy.
— Nie może być aż tak źle — stwierdziła, mając na myśli hydraulikę. — Tak czy inaczej, muszę porozmawiać z twoim ojcem. On na pewno mi pomoże. Taki prawdziwy majster wydrze mi z kieszeni ostatni grosz! Nie stać mnie na to — wcale się nie żaliła, jedynie przedstawiała fakty. Liczyła na to, że tę małą dziurę da się załatać. Na pewno pomogłaby spawarka, albo przybicie jakiejś metalowej łaty. Wymiana wszystkich rur w domu była na tę chwilę zbyt kosztowna, a – spójrzmy prawdzie w oczy – Ell wolała wydawać zarobione pieniądze na ważniejsze rzeczy. — Ty nic nie rozumiesz! Morska woda niszczy włosy. Trzeba spłukać z ciała całą sól, żeby skóra była miękka i sprężysta. Tak, jak moja. Chcesz dotknąć? Jeśli stanie się szorstka, to będzie twoja wina! — oznajmiła i wycelowała w niego palcem; mało brakło, a dźgnęłaby go w sam środek klatki piersiowej. Ach, mogła to zrobić! Byłby to przecież jeden z tych niewinnych gestów, do których nie mogłaby się przyczepić nawet Gipsy.
— Nie pijesz, masz dziewczynę i nie radzisz sobie z dziurami. Stałeś się nudny — westchnęła teatralnie. — A teraz idź już. Ciągle myślę o twoim gołym torsie, a muszę przygotować się do randki! Uciekaj. I powiedz tacie, że zajrzę do niego jutro — powiedziała i tym razem przyłożyła dłonie do jego pleców, żeby czym prędzej przegnać go ze swojego – rozklekotanego – domu.

koniec.
milo fairweather
ODPOWIEDZ