studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
#27

Zakupy to ważna sprawa! Tak samo jak zaczynanie gier, kiedy się obiecało, swoją drogą. Bo ich brak jest jak pusta lodówka, zero zabawy! A odkąd Gemma mieszkała sama, wszystkie zakupy były tylko i wyłącznie na jej głowie, więc jeśli jej lodówka była pusta, to po prostu czekała ją śmierć głodowa! Ewentualnie czekanie aż przyjedzie do niej coś z gotowców, ale wiadomo jak to jest z jedzeniem na wynos, nie zawsze jest czas i ochota na nie czekać. A już w ogóle teraz, kiedy były tak bardzo gorąco na zmianę z ulewami, przez co człowiek nie miał za grosz cierpliwości do tego wszystkiego. Więc tak, Gemma wybrała się w końcu na zakupy i właśnie przebierała w mrożonych daniach, kiedy zauważyła że tuż obok niej znalazł się całkiem znajomy pan! Dlatego zmrużyła oczy, zmierzyła go wzrokiem i uniosła brwi - nie wyglądasz na typa od brukselki - rzuciła, chociaż Warren Watts pewnie tylko ją trzymał, żeby wydostać coś spod spodu, a nie żeby sobie ją kupić. A potem uśmiechnęła się do niego ładnie. - Jakoś wyrosłeś, odkąd ostatni raz Cię widziałam - zauważyła, chociaż prawdę mówiąc nie mogła sobie przypomnieć, kiedy to było! Na pewno dość dawno. Analizowała też intensywnie w głowie to, czego się o nim dowiedziała od innych osób, przypominając sobie w końcu, że przecież pracował w warsztacie.
- No więc powiedz, te nowe bicepsy to dla tych wszystkich klientek w warsztacie, czy powstały przypadkiem przy podnoszeniu ciężkich kół i akumulatorów? - zapytała jeszcze, lekko mrużąc oczy i zastanawiając się, czy powinna go objąć na przywitanie albo coś... jak się witać ze swoim dawnym eksem?
przyjazna koala
-
mechanik — lorne bay mechanic
23 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
student mechatroniki, tutejszy mechanik samochodowy i przy okazji głupiec, który sądzi że wreszcie pewna dziewczyna spojrzy na niego jak na kogoś więcej, niż tylko na przyjaciela
trzy

Gdyby nie to, że mama go poprosiła o zrobienie zakupów, to zapewne w życiu by się dziś nie pojawił w sklepie. Ale że ukochana matula postanowiła zapełnić mu niespodziewanie dzień własnymi planami, toteż wpakował się do auta, aby odebrać listę zakupów oraz pieniądze - bowiem uparła się, żeby nie wydawał własnych pieniędzy na produkty do domu rodzinnego, w jakim przecież już nie mieszka - mogąc udać się do jednego ze znanych marketów.
Co najpierw? Pieczywo oraz owoce i warzywa, przy czym trochę mu zeszło. Biedny zawsze miał problem z wybieraniem świeżych produktów - ale świeżych dla jego mamy, bo ona to bardzo wymagająca kobieta - także można powiedzieć, że się z lekka napocił przy ich wybieraniu. Zanim podjął decyzję, która bułka będzie akceptowalna dla rodzicielki, a nie mówiąc już o bananach, marchewkach i innych rzeczy z listy zakupów. Po przebrnięciu przez te dwie alejki, mógł przejść do dalszej części sklepu.
Mrożonki, mogąc tutaj już się aż tak bardzo nie angażować. wystarczyło znaleźć to, co trzeba, wrzucić to do wózka i przejść dalej. Szkoda jednak, że włoszczyzna w paskach nie była widoczna na wierzchu i trzeba było kombinować, grzebać, znów się bardziej przyłożyć do tych zakupów. Serio?
Brokuły w sumie były matce potrzebne. Check. Brukselka? Sprawdził listę, nie była ona na kartce, ale może jednak ją weźmie, bo przecież mama ją lubi? Na razie trzymał ją w ręku, żeby o niej nie zapomnieć, zaczynając przeszukiwanie lodówki. Wtedy zagadał do niego - na pewno do niego? bo taka przeszła mu chwilowo przez głowę myśl - ktoś, kogo głos kojarzył. Zerknął kątem oka, a momentalnie po tym skierował się do ów osoby w pełni. - Zdziwiłabyś się z jaką radością ją jem - i tu nie kłamał, bo naprawdę lubi brukselki. - Ale akurat robię zakupy dla mamy - wyjaśnił, chociaż nie wiedział po co to zrobił. Przecież nie musiał się z tego kompletnie tłumaczyć. Niemniej nieważne, już zostało to powiedziane. - Tak Ci się tylko wydaje, może to kwestia wyższej podeszwy - odparł z mrugnięciem oka, uśmiechając się na koniec. No cóż, wiedział że jest naprawdę wysokim gościem, ale czy od czasów liceum mu się urosło? Sam nie wiedział, nie pamięta jaki wtedy posiadał wzrost w liczbach. - Tobie za to urody nie odjęło przez ten czas - dodał, wypowiadając to kompletnie w szczery sposób.
- Widzę, że się interesujesz mną... - zagaił tajemniczo, przyglądając się byłej dziewczynie z czasów licealnych. - Połączenie jednego i drugiego - odparł na zapytanie, uśmiechając się. - Aż dziw, że wiedząc gdzie pracuję, nie zdecydowałaś się do mnie zajrzeć, aby wcześniej zapoznać się z tymi bicepsami - dodał rozbawiony, po czym odłożył mrożonkę na szybę lodówki, wyciągając do niej ręce, aby objąć dziewczynę. - Miło Cię widzieć - to też powiedział na serio.

gemma macfarland
ambitny krab
patsy#7401
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Wysyłanie kogoś do zrobienia zakupów to jedna z tych rzeczy, których Gemmie brakowało odkąd mieszkała sama, bez współlokatorów. Jeśli teraz czegoś zapomniała, nie mogła przeanalizować kto jest jeszcze w pracy i kto w najbliższym czasie będzie do domu wracać, żeby mógł bądź mogła wejść po drodze do sklepu. Nie nie, teraz ona sama była zdana tylko na siebie! Dlatego zawsze dbała, żeby jakiś makaron i coś do makaronu, chleb i no jakieś gotowe, zamrożone potrawy były schowane na czarną godzinę. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy ta czarna godzina nadejdzie! Czasami jeszcze przypadkiem w rozmowie z Rają jej mówiła czego jej brakuje, ale niestety przyjaciółka siedząca w innym mieście mogła co najwyżej jej wysłać wiadomość przypominającą w trakcie zakupów, bo gdyby sama kupiła coś i jej wysłała, to by zdecydowanie zbyt długo szło. I byłby to durny pomysł, skoro trzeba by było dopłacać za przesyłkę… Ale z drugiej strony oczywiście mieszkanie solo miało też wiele plusów i całkiem jej się to podobało! Zwłaszcza to, że wszędzie było umeblowane tak jak jej się podobało, że wiedziała dobrze co się działo wczoraj na jej kanapie i że przez drzwi nie wchodził nikt, kto nie był zaproszony, toksyczny czy generalnie o złej energii. Więc w mieszkaniu zostawały same dobre wibracje, coś ważnego, o czym ludzie mają tendencję do zapominania.
- Chwila, nie żartujesz? - zapytała z lekkim rozbawieniem - jak… je robisz? - dopytała, bo jak dla niej trochę śmierdziały! Ale nie była taka ograniczona, wiedziała że na wszystko jest jakiś sposób! Nawet na tofu, podobno… A potem uniosła brwi - o jacie, taki uczynny syn! Jestem pod wrażeniem - pokiwała głową - coś jej też z tego ugotujesz, czy na tym się uczynność kończy? - dopytała jeszcze, z lekko rozbawionym uśmieszkiem. I to nie tak, że z niego kpiła, bo to przecież miłe, że jej pomagał! I ona też swoim rodzicom pomagała, jak tylko mogła. więc zero szejdu.
- Podeszwy, koszulki… - poprawiła go, bo pewnie się jednak po liceum trochę rośnie! No a nawet na sto procent, bo kości rosną do 21 roku życia, ale trochę wolniej… więc kilka cm mógł jeszcze zyskać. No i na pewno zmężniał przez te lata, bicki trochę poprawił, to Gemma widziała już teraz. - Bo się zarumienię - rzuciła z rozbawieniem, chociaż nie traktowała tego poważnie, jak flirtów! No chyba nie powinna… prawda? A może jednak…
- Ojoj, a nie powinnam? - zapytała z rozbawieniem, zgrywając się oczywiście. - Nie wiem czy mnie stać na Twoje usługi, interesy dobrze idą? - zagadnęła z rozbawieniem, chociaż pewnie nie trafiła do niego przez czysty przypadek! Ot coś tam naprawiał jej tata, coś tam brat, no i tak to wychodziło. A potem pozwoliła się objąć i odwzajemniła uścisk. - Ciebie też! To jak tam, tylko praca Ci życie wypełnia? - zapytała zaciekawiona, czy Warren Watts może się też pochwalić jakąś nie wiem, dziewczyną, żoną, trójką dzieci… nigdy nie wiadomo!
przyjazna koala
-
ODPOWIEDZ