Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
  • #1
Tydzień wolnego! TYDZIEŃ! River nigdy nie był pracoholikiem, ale swoją robotę ratownika zawsze traktował serio, więc zdarzało mu się zapominać, że czas wolne wziąć. Za to kiedy już urlop miał... to w domu swoim praktycznie nie bywał! Większość czasu spędzał na plaży lub, gdzieś się bawił w gronie znajomych. Nie byłoby jednak dni wolnych, gdyby nie odwiedzał domu rodzinnego. Dwa dni z rzędu spędził właśnie na desce surfingowej to przyszedł czas doglądnąć rodzinnego interesu. Oczywiście ojcu tego nie powie bo jeszcze wyjdzie pogadanka, że tatko lepiej wie co robić - i prawdą to było - no ale River po prostu musiał przyjść i się przydać na coś! Za bardzo był z tym wszystkim związany żeby się nie przejmować. Poza tym co tu dużo mówić - lubił tą robotę. Jakby tak oceanu nie kochał to by siedział tutaj dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dobrze, że miał wielkie serce to miejsca starczy na tyle rzeczy do kochania. Z drugiej strony szkoda, że rozumu większego nie posiadał i zapominał aby myśleć przed gadaniem. Może wtedy nie zrobiłby sobie przerwy od pracy na farmie, nie rzuciłby tekstem o tym jak źle ubrała się dzisiaj sąsiadka, która akurat przejeżdżała rowerem obok i może by mu nie przejechała po stopie? Serio... Mogła chociaż skombinować sobie samochód, a nie jeździć po tonę zakupów na rowerze! Przez to był naprawdę ciężki!
Kiedy w końcu doskakał do domu, zdjął buty - a robił to niemal ciągle bo przyzwyczajony był jednak do chodzenia boso - zamoczył ręcznik w zimnej wodzie i obłożył nim sobie stopę, siadając w kuchni... ze stopą oczywiście na drugim krześle bo to zdrowiej! Wiedział, że nie jest złamana i nic aż tak strasznego się nie stało, no ale trzeba dać mu chwilę na odpoczynek. Sam wiele razy zachęcał do tego poszkodowane osoby, które rwały się do swoich zajęć zamiast wpierw dać sobie nieco czasu na dojście do siebie. Musiał więc swoich rad słuchać. Na szczęście miał przy sobie zimny napój i komórkę, więc miał nadzieję się nie zanudzić.

Kenzie Sheppard
wystrzałowy jednorożec
River
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
3
..........Kto jak kto, ale to Kenzie jest chyba największą pracoholiczką w rodzinie, co niestety przekłada się też na to, że najrzadziej z rodzeństwa odwiedza rodzinną farmę. Naprawdę jednak stara się wpadać do rodziców za każdym razem, gdy ma choć chwilę wolnego, czasem nawet rezygnując z jakiegoś wyjścia na miasto z koleżanką. Trzeba jednakże od razu zaznaczyć, że nie przyjeżdża do nich po to, aby pomagać im na farmie, co to, to nie! Jest na to zwyczajnie zbyt zmęczona, bo nie dość, że haruje jak wół w szpitalu, to jeszcze lata ze swoim psem na spacery, a i w swoim ogródku czasem coś grzebie. Do rodziców przyjeżdża więc po to, aby porozmawiać i spędzić z nimi chwilę czasu, niekiedy też i z rodzeństwem, gdy któreś z nich również postanowi odwiedzić staruszków.
..........Podjeżdżając swoim autem pod farmę, bardzo łatwo może zauważyć, że dzisiejszego dnia nie jest jedyną, która postanowiła odwiedzić rodziców. River, w przeciwieństwie do niej, lubi czasem pomagać rodzicom na farmie, co oczywiście bardzo ceni, ale zastanawia się skąd on w ogóle bierze tyle siły i chęci. Choć, kto wie, może gdyby nie siedziała tyle w szpitalu, ona również miałaby na to siły.
..........A tobie co? — pyta zaskoczona, gdy wchodząc do rodzinnej kuchni, zauważa siedzącego przy stole Rivera z mokrą szmatką na swojej bosej stopie. Rzucając mu zaciekawione spojrzenie, kładzie torbę na wolne krzesło, po czym otwiera lodówkę, by wyjąć z niej karton zimnego soku pomarańczowego. Na dworze wciąż panuje upał, choć jest i tak nieco chłodniej, niż w poprzednich miesiącach. — Rodzice wśród ananasów czy gdzieś pojechali? — rzuca, siadając przy stole na ze szklanką soku, w końcu skupiając się w całości na swoim młodszym bracie. Co prawda nie jest on jej rodzonym bratem, bowiem cała czwórka dzieci Sheppardów została adoptowana, ale nie zmienia to faktu, że wszystkich traktuje, jakby byli jej prawdziwym rodzeństwem. Bądź co bądź wychowywali się razem pod jednym dachem, prawda?

River Sheppard
ambitny krab
nonsens#5543
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
W zasadzie nie chciałby być nazywany pracoholikiem. Lubił swoją pracę, ale zdecydowanie bardziej wolał np. surfować i się bawić. Potrafił to dzielić - nawet jeśli czasem mu się zapomniało. Dlatego często martwił się kiedy myślał o siostrze, która haruje w szpitalu. Oczywiście był z niej dumny i chwalił się każdemu przy wszystkich możliwych okazjach - gorzej jak rodzice - ale nie znaczyło to wcale, że chciał aby biedna Kenzie się zaharowała na śmierć! Po łapach by jej dał jakby zobaczył, że ta idzie pracować na ich farmie. Zdecydowanie za dużo już od siebie wymagała, więc przynajmniej niech tutaj sobie odpoczywa. Nic dziwnego, że wizyta siostry zawsze go cieszyła - nawet jeśli nie u niego. Teraz naturalnie tylko samochód usłyszał, więc sądził, że rodzice wrócili. Tym większe było jego jakże radosne zaskoczenie kiedy to do kuchni weszła siostra.
- Kenzie! - mógł tylko ręce do góry wyrzucić w geście powitania, ale jakby nie oszczędność stopy to na sto procent już by tkwiła w jego powitalnym uścisku. Kiedy tu mieszkali spędzali ze sobą sporo czasu. Teraz, gdy każdy miał swoją drogę nie mogli się już widywać codziennie, więc River całą braterską troskę wkładał w każde spotkania rodzinne. - Wyczułaś, że miałem wypadek i przyjechałaś na pomoc. Wiedziałem. Ach, ten szósty zmysł - westchnął, udając wzruszenie. Oczywiście sobie żartował bo i nawet nie było mu nic takiego strasznego, ale sobą by nie był, gdyby tak z góry zachowywał się poważnie. Powaga była tylko dla poważnych sytuacji. W innych wypadkach był tym co chce rozluźniać atmosfery i odciągać myśli innych od szarej codzienności - a pewien był, że Kenzie często spotyka się z okropnymi zdarzeniami w swojej pracy. - Wiesz jak to jest. Ktoś nie ogarnie mojego komplementu i chęci pomocy, i zaraz musi przejechać rowerem po mojej niewinnej stopie. Ale spoko. Nic strasznego - poruszał palcami by to udowodnić choć skrzywił się odrobinkę. Na szczęście okład swoje robił i był przekonany, że jutro będzie już hasał jak zawsze.
- Pojechali do miasta. Biznesowe sprawy, ale powiedziałem, że jak chcą to mogą się nie spieszyć, a ja tutaj popilnuję. Widzisz? Mam moc dawania wolnego. Czekaj... masz wolne dzisiaj? - chciał rzucić żartem, że zaraz ją tym obdaruje, ale jak miała wolne to może już to działało? Prawdę mówiąc to serio liczył na to, że usłyszy radosną nowinę o jakimś urlopie Kenzie. Wcale, że nie miał już zaplanowanego ewentualnego urlopu siostry by ją wyrwać ze szpon pracoholizmu.

Kenzie Sheppard
wystrzałowy jednorożec
River
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
..........Kenzie za to nie ma nic przeciwko temu, że jest tak nazywana, bo doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Choć, trzeba przyznać, ostatnio trochę dała sobie na wstrzymanie, głównie ze względu na swojego psa, którego przygarnęła ze schroniska, a który jednak wymaga sporej ilości uwagi. Może nawet dzięki temu zaczęła częściej odwiedzać rodziców — bo wie, że Baku uwielbia latać po farmie, która dla niego jest olbrzymim placem zabaw. Rzecz jasna uważa na to, aby pies przypadkiem niczego nie zepsuł, a raczej uważała na początku, bo mimo swoich lat, zwierzak wciąż jest dość inteligentny i szybko zrozumiał co może, a czego nie może. I właśnie dlatego nie bała się go zostawić na zewnątrz, gdy sama wkroczyła do swojego rodzinnego domu. Ufa mu już na tyle, by zostawić go na chwilę bez opieki, choć bramę na farmę mimo wszystko zamknęła.
..........Śmieje się na ten entuzjazm brata, cmokając go w policzek na przywitanie gdzieś po drodze. Pewnie gdyby nie widzieli się miesiące, to przywitanie mogłoby być bardziej wylewne, ale nie dość, że widują się przynajmniej raz w tygodniu, to jeszcze często wysyłają sobie smsy albo rozmawiają przez telefon. Mimo to za każdym razem cieszy się na jego widok, bo kocha swoją rodzinę i lubi być blisko nich. Z tego też powodu nie potrafiłaby wyjechać z miasteczka na stałe — zbyt mocno tęskniłaby za bliskimi.
..........Oczywiście, to mój szósty zmysł, a nie chęć odwiedzenia rodziców — odpowiada z rozbawieniem, przyglądając się Riverowi. Nie wygląda jednak na takiego, który umiera, więc cokolwiek to jest, nie jest to nic poważnego i przeżyje. — Auć, to musiało boleć. Ale zimne okłady powinny pomóc. Chociaż z drugiej strony poleciłabym ci zrobić prześwietlenie, aby upewnić się, że nie jest złamana — mówi, marszcząc odrobinę brwi, bo niby rower nie jest taki ciężki, ale dla biednej stopy i tak może okazać się zgubny. W końcu jest lekarzem, to się zna, tak? — Niby mam wolne, ale możemy podjechać do szpitala, na pewno ktoś ci je zrobi. A że masz siostrę lekarkę, to nawet w kolejce nie będziesz musiał zbyt długo czekać. — Nie raz już z tego korzystała, czy to po to, aby zapisać gdzieś rodziców, czy siebie. Bo skoro ma taką możliwość, to czemu nie skorzystać?
..........Tak, tak, mam wolne. — Wywraca teatralnie oczami, popijając sok pomarańczowy. No cóż, wie, że to się za często nie zdarza, ale mimo wszystko nie jest robotem. Nawet i ona potrzebuje dnia albo dwóch przerwy, aby naładować baterie czy załatwić prywatne sprawy. — Sobie też widzę dałeś sobie wolne. Z tą stopą dzisiaj na pewno już nic nie zrobisz — zauważa ze śmiechem, wskazując na jego nogę. Wciąż pamięta jak kiedyś zrzuciła na swoją stopę kanapę, którą próbowała przenieść z kolegą — nie mogła chodzić przez trzy następne dni. I szczerze? Nigdy więcej nie chciałaby tego przeżyć.

River Sheppard
ambitny krab
nonsens#5543
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
Może lepiej, że River jeszcze nie ogarnął, że i tym razem Baku lata poza domem. Za bardzo kochał zwierzaki i prawdopodobnie zapomniałby o zranionej stopnie chcąc od razu psiaka poszukać. Zbyt często zdarzało mu się działać przed myśleniem. No, ale póki co - być może - był bezpieczny. Chociaż z takim nigdy nic nie wiadomo, acz na razie zbyt wygodnie mu się siedziało.
Uśmiechem naturalnie odwzajemnił przywitanie siostry. Doceniał, że mimo tego jak bardzo zapracowana była to prędzej czy później zawsze znalazła czas aby rodzinę odwiedzić. No i mieli tego farta, że żyli w takich czasach, że bez komórki jak bez ręki. Chociaż wolałby stracić komórkę niż rękę, ale wiadomo o co chodziło. Swoją drogą wciąż za bardzo dumny był z Kenzie. Ilekroć myślał sobie, że w obecnej chwili jest w pracy to aż go ta duma rozpierała. Od razu wiadomo było jak bardzo nadopiekuńczym ojcem będzie... kiedyś. Nie spieszyło mu się za bardzo do ojcostwa.
- Wiedziałem. Bohaterka w szpitalu i superbohaterka poza nim. Zapytałbym czego nie potrafisz, ale popadniesz w samozachwyt, a wystarczy, że mnie się to zdarza - nie mógł wpłynąć tak złym zachowaniem na Kenzie! Zbyt odpowiedzialną robotę miała aby popaść w samozachwyt! Co innego w życiu prywatnym, o. Pewność siebie zła nie była. Nadmierna może, ale tym raczej siostra nie musiała się martwić - nie przy takim rodzeństwie. Swoją drogą Riverowi jakoś zawsze lepiej szło radzenie innym i zamartwianie się nimi niż samym sobą, no ale cóż... jeden kumpel co studiuje to co chwila go w przekonaniu utwierdza, że dobrze zrobił idą swoją drogą. - Nie wydaje się złamana. Ruszam palcami... jako tako. Ale w sumie chyba dawno nie byłem w szpitalu. Zmieniło się coś? Można już podziwiać Twoje zdjęcia na ścianie jako najlepszej rezydentki? - zapytał rozradowany, ale i z nadzieją oraz wiarą w głosie. Niby wiedział, że nie robią takich rzeczy w szpitalach, ale kto wie? Może się zmieniło coś? A może coś takiego robią? Gorzej jak sam skombinuje zdjęcie siostry i będzie chciał, gdzieś tam powiesić. Wcale nie chciał jej wstydu robić! Po prostu serio w nią wierzył. - Uwielbiam jak używasz swoich mocy szpitalnych by kogoś z nas przepchnąć - zaśmiał się, ewidentnie chwaląc Kenzie. - Może potem. Osobiście uważam, że jak człowiek ma wolne to lepiej by się z dala trzymał od miejsca pracy bo jeszcze Cię do niej z powrotem zaciągną. No i nie chcę byście się minęli z rodzicami - taki dzielny był! A tak serio to miał nadzieję, że polecone zimne okłady spokojnie dadzą radę. Póki co się oszczędzał, więc nie było tak najgorzej.
- Taaa... - westchnął ciężko musząc dziewczynie rację przyznać. - Nie bierz ze mnie przykładu w tej kwestii. Ale możesz wziąć z innej. Miałem plan zagrać jutro w siatkę plażową. Zainteresowana? - nie miał pojęcia czy jutro też ma wolne, ale chciał aby zapracowana Kenzie się trochę zabawiła - a do klubu ani myślał jej wysyłać.

Kenzie Sheppard
wystrzałowy jednorożec
River
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
rezydentka interny, która żyje swoją pracą, choć ostatnio zaadoptowała psa i zaczęła częściej wychodzić na spacery; zapalona ogrodniczka z brakiem powodzenia w życiu miłosnym
..........Jak widać, Kenzie również nie spieszy się za bardzo do macierzyństwa. Kariera jest dla niej w tej chwili najważniejsza i, kto wie, może już zawsze będzie, ku rozpaczy rodziców. Już od jakiegoś czasu bowiem zasypują ją pytaniami w stylu kiedy sobie kogoś znajdziesz? albo myślisz już o dzieciach?, co z czasem stało się mocno irytujące, bo naprawdę nie zmieni zdania w przeciągu jednego miesiąca. Powoli jednak te same pytania zaczynają zadawać Riverowi, choć chyba w mniejszym natężeniu zważywszy, że jest młodszy i jest facetem. Chęć posiadania wnuków jest chyba jednak silniejsza od nich, czego im trochę współczuje, no ale przecież nie założy rodziny tylko dlatego, aby uszczęśliwić rodziców, tak?
..........Wywraca teatralnie oczami na jego słowa, bo wcale nie uważa się za żadną bohaterkę. Co prawda to, że River tak uważa, mile łechta jej ego, ale naprawdę stara się nie popaść w samozachwyt, bo przecież nie robi nic innego, czego nie robiliby pozostali lekarze.
..........No już, nie przesadzaj — mówi, odstawiając pustą szklankę po soku pomarańczowym do zlewu, po czym tyłkiem opiera się o jeden z kuchennych blatów. — Jestem bardzo skromną osobą, okej? — śmieje się, niewinnie się do brata uśmiechając. Owszem, zna swoją wartość i jest dość pewną siebie osobą, ale nigdy w życiu się nie wywyższała i zdecydowanie nie ma zamiaru tego robić. — Ugh, na szczęście nie. U nas w szpitalu nie bawią się w takie rzeczy. I dobrze, bo kompletnie tego nie rozumiem. Dlaczego ma być wyróżniana tylko jedna osoba, skoro wszyscy harują jak woły i pomagają pacjentom? — stwierdza, wzruszając lekko ramionami. Wiadomo, że jest miło kiedy ktoś docenia naszą pracę, ale żeby bawić się w jakieś zdjęcia na ścianie? Jak ktoś ciężko pracuje i na pracy mu zależy, to idealną nagrodą za swoje starania są awanse, a nie jakieś bzdurne i bezsensowne wyróżnienia.
..........No i chyba nic szczególnego się nie zmieniło. Ktoś odszedł, ktoś doszedł, był niewielki remont oddziału dziecięcego, a tak poza tym, to wszystko po staremu — dodaje po chwili namysłu. Nie jest to zbyt wielki szpital, aby działo się w nim nie wiadomo co. Na szczęście zazwyczaj jest dość spokojnie, co nie oznacza, że nie ma roboty. Oj, pracy jest i to dużo.
..........No dobra, dzisiaj dam ci już spokój. Ale jak jutro będzie gorzej to masz do mnie zadzwonić, jasne? — Niemal grozi mu palcem, niczym małemu chłopcu. I czasem właśnie w jej oczach River takim małym chłopcem wciąż jest. — No widzisz, sęk w tym, że jutro znowu pracuję. A nawet jeśli bym nie pracowała, to wiesz, siatkówka to nie jest gra, którą lubię. — Wzrusza lekko ramionami, jakby przepraszająco, ale nigdy nie lubiła gier zespołowych. Już woli raz na jakiś czas wyjść sobie pobiegać. — No ale ty chyba nie planujesz jutro grać, co? Na pewno nie z tą nogą! — prycha, wskazując na jego spuchniętą odrobinę stopę.

River Sheppard
ambitny krab
nonsens#5543
Ratownik Wodny — MARINE RESCUE QUEENSLAND
25 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Surfer i ratownik wodny, którego rodzina ma farmę ananasów.
Prawdopodobnie ze względu na to, że i jego rodzice zaczynają pytać o potomstwo to on nie męczy tym Kenzie. Chociaż tak dumny jest z jej pracy, i tak bardzo widzi ile ma wszystkiego na głowie, że podświadomie może nie chcieć jej po prostu dokładać roboty - a rodzicielstwo to praca na pełen etat. Jasne, miał nadzieję, że Kenzie znajdzie super drugą połówkę - choć wiadomo, że jako brat to uważał, że nikt dobry nie będzie i jeszcze tą personę na pewno sprawdzi - ale w swoim czasie i na swoich warunkach. A River... cóż, on aktualnie to singlem był i nie wydawało się aby sam się, gdzieś z tym spieszył.
- Wiem, wiem. Zabrałaś całą skromność i mnie niewiele zostało, więc moje ego to Twoja odpowiedzialność - bardzo często zapominał, że nie byli rodziną, która dzieli tą samą krew, ale nigdy go to nie peszyło. Nie widział też w tym nic złego. Zawsze uważał wszystkich w tym domu za swoją prawdziwą i jedyną rodzinę. Stąd te "zaniki pamięci". Poza tym dobrze było zwalić winę na kogoś innego za swą czasem zbyt dużą pewność siebie. - Oww... Faktycznie skromna jesteś. Ale nawet to ogarniam. Pewno wiele rodzin Twoich kolegów po fachu jest dumna z pociech - jakby on tutaj był tym starszym bratem. - No i osobiście uważam, że takie wyróżnianie mogłoby źle wpływać na stosunki koleżeńskie - przyznał siostrze racje. Uwielbiał rywalizację, ale na boisku, przy wszelakich grach zespołowych... czy choćby planszówkach albo innych grach. Praca to jednak była zbyt poważna sprawa - zwłaszcza jak się ratowało ludzkie życia. - A propos koleżeństwa. Dobrze Cię traktują? Wpadł jakiś nowy przystojny doktor? To od razu go skreślaj. Jak ma kaloryfer to jeszcze gorzej bo to znaczy, że zaniedbuje prace i sobie po siłowniach lata - prawdę mówiąc miał zamiar pytać o faktyczne relacje koleżeńskie, no ale ciekawość braterska sama z siebie wyszła. I nie ufał doktorom! Znaczy... ufał niektórym, ale nie takim co pracowali z jego siostrą. Dlatego lepiej na zimne dmuchać! Trochę może nagiął z tym, że lekarz i kaloryfer się wykluczają bo sam ćwiczył, a w pracy też ludziom pomagał... ale nie o nim tutaj mowa!
- Brzmi... spokojnie. To chyba dobrze? - zmarszczył brwi bo sam pewny nie był. Źle bo nie chciał by Kenzie się znudziła, a dobrze bo jak źle w szpitalu jest to... to źle jest na maksa, o. A wiadomo, że różni ludzie inaczej mogą odczytywać tą samą informację.
- Jasne. Obiecuję, na świętej pamięci George'a - ach, George... pierwszy ananas, który przetrwał "wychowanie" - czyt. zasianie i nie zniszczenie go - przez małego Rivera. Ależ to było dawno! Stary się trochę poczuł... ale obietnica taka to u niego świętość. - No tak, ech... Szkoda. To może chociaż na bieganie się umówimy następnym razem? - z góry wiadomo, że będzie siostrę podpuszczał na małą rywalizację, ale spokojny bieg też w grę wchodził. Mimo wszystko nie zmusi jej do gier z innymi skoro tego nie lubiła - choć dalej nadzieję żywił na zmianę. - Naah. Wcześniej miałem zamiar, ale teraz to bym przegrał z kretesem. Wolę grać będąc sprawnym w stu procentach - zapewnił z szerokim uśmiechem. Co prawda miał ogromne chęci iść jutro pograć, ale jakby stan nogi się przez to pogorszył to byłoby o wiele gorzej... Huh, może tak czy siak jutro zadzwoni do Kenzie. Tak dla pewności zdrowotnej.

Kenzie Sheppard
wystrzałowy jednorożec
River
ODPOWIEDZ