stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Mimo urlopu po powrocie do Lorne Bay Jermaine miał pełne ręce roboty. Czy z nauką, czy z farmą, czy z nadrabianiem czasu z Lily. Obiecał jej kilka drobnostek i teraz musiał się z nich wywiązać. Pamiętał jednak o ugadanych z Cobie odpytkach i opryskach, ale zanim udało im się znaleźć termin, który pasowałby obojgu, upłynęło kilka dni października. A ponieważ egzamin zbliżał się wielkimi krokami, Jerry zaproponował najpierw popołudnie z odpytkami, opryski ustalając na późniejszy termin.
I tak oto - z plecakiem pełnym podręczników, zeszytów i pudełkiem fiszek, jakie przygotował jeszcze w Adelaide - wsiadł do auta i ruszył w kilkunastominutową podróż nieutwardzonymi drogami między farmami. Korzystając z tego czasu planował ułożyć sobie w głowie to, co zamierzał powiedzieć, ale jakoś tak nie umiał poskładać ze sobą sensownie słów. Podczas ostatniej rozmowy - delikatnie to ujmując - Marianne uświadomiła mu, że powinien porozmawiać z Cobie. Nie mógł jednak wyskoczyć ze swoimi pytaniami tak od razu. Standardowo: łatwiej było dawać motywacyjne rady innym ludziom - “ależ nie kryj tego, co czujesz, mów o tym otwarcie, co możesz stracić?” et cetera, et cetera - niż samemu się do nich stosować, więc trochę tchórzył nie wiedząc, jak w ogóle o to zaczepić. Postanowił wcześniej jakoś wybadać delikatnie temat. A że delikatność nie była jego mocną stroną, zapewne nie skończy to się dobrze…
Ech. Nawet nie zauważył, kiedy podjechał pod farmę Hayesów. Dalej był nieco zestresowany wysiadając z samochodu. Ciągle nie wiedział, co i jak powinien powiedzieć, ale przecież nigdy nie był dobry w planowanie. Zobaczy, co przyniesie rozmowa, może Marianne zaślepiona zazdrością miała jakieś urojenia, a teraz udzieliło się to Jerry’emu.
A jeśli to jednak była prawda, to co wtedy…?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie była taka oczywista! Może inaczej - nie przychodziła żadna konkretna. Jakby Jermaine Lyons miał za mało problemów na głowie!
Nie mógł odciągać spotkania w nieskończoność, więc przybrał na twarz uśmiech - nawet szczery! - zarzucił plecak na plecy, a w rękę wziął torebkę prezentową z małym podarunkiem - odpowiedzią na to, co on sam dostał od Cobie jeszcze przed wyjazdem.
Wdech-wydech. Pokonanie kilku metrów od samochodu do drzwi zajęło - w opinii Jerry'ego - mniej niż mrugnięcie powiek. Ding-dong w drzwi, po czym odruchowo cofnął się o krok, poprawił plecak luźno wiszący na lewym ramieniu i obejrzał się w bok w stronę stojącego nieopodal samolotu do oprysków, bo dalej robiło na nim wrażenie to, że ta niepozorna blondynka potrafiła zapanować nad taką maszyną.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Cobie naprawdę cieszyła się na powrót Jerry'ego i na to, że do niej wpadnie. Wspólna nauka może nie brzmiała jak idealnie spędzony czas z przyjacielem, ale on potrzebował pomocy, a nie było dla niej do końca jasne, czy pomoc w nauce otrzyma od kogokolwiek innego. Oczywiście, powinna traktować to spotkanie stricte po przyjacielsku, ale mimo to "wystroiła się", poświęcając na wybór ubrania trochę więcej czasu niż zwykle, jednocześnie pozwalając sobie na śmielsze odsłonięcie brzucha. Paradoksalnie, bo zazwyczaj robiła to nieświadomie. Tym razem naprawdę chciała mu się podobać.
Czasem nawet najprostsze czynności, jak zadzwonienie do drzwi wydają się być strasznie trudne i skomplikowane. Nie wiedzieć czemu rozmowa, która mogłaby tylko rozwiązać trudną sytuację wydawała się być czymś nie do przełknięcia. Jakby jadło się ośmiornicę, która na siłę walczy, żeby jednak nie zostać połkniętą... Pewnie Cobie przeżywała podobne emocje, ciesząc się, że zobaczy przyjaciela, a jednocześnie jakoś podświadomie obawiając się tego spotkania. Po tak długim czasie... Ostatnio, kiedy rozmawiali, ona się rozłączyła. W między czasie poznała Mari i jakoś tak jego relacja z byłą ukochaną, z którą ma dziecko stała się namacalnie realna. Och, ona też miała mętlik w głowie.
Ale kiedy otworzyła drzwi i ze środka buchnął zapach gorzkiej czekolady i świeżo upieczonych ciastek, nie mogła się powstrzymać i rzuciła się na szyję Jerry,ego przytulając się mocno do niego. Owionął go zapach jej perfum, wanilia mieszała się z czekoladą, blond włosy musnęły jego nos, aż w końcu Cobie oderwała się od niego, szczerząc się jak głupia, z błyszczącymi oczami z radości.
- Cieszę się, że Cię wreszcie widzę! - powiedziała, wciągając go do środka. - Upiekłam Ci ciastka na przywitanie. Później zapakuję też sporo dla Lily... I jej mamy.
Ostatnie zdanie dodała po chwili zawahania.
- Napijesz się czegoś? - zapytała, zostawiając go w sionce by niczym łania skoczyć do kuchni i wyciągnąć ostatnią partię z piekarnika.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Odwrócił głowę z powrotem przed siebie w momencie, kiedy drzwi zostały otwarte i pierwsze co zobaczył, to blond włosy Cobie śmigające mu przed oczami, a chwilę później uzmysłowił sobie, że ktoś wisi mu na szyi. Zaskoczony najpierw nie wiedział, co się dzieje, ale ostatecznie również objął ją na początku z lekkim skrępowaniem - nie był przyzwyczajony do kontaktu fizycznego z obcymi, ale Cobie nie była obca, nawet jeśli widzieli się wcześniej tylko raz. Zrobiło mu się miło i uśmiechnął się mimowolnie również obejmując ją przelotnie, opuszkami palców delikatnie musnął ją po odsłoniętej skórze pleców na wysokości odcinka lędźwiowego tuż przed tym, kiedy cofnęła się i zaprosiła go do środka. Jej reakcja upewniła Lyonsa, że między nimi jest (raczej?) wszystko okej i nie jest na niego zła za telefoniczną niedyskrecję. Odetchnął z ulgą rozluźniając się nieco, bo chociaż jedna niepewność spadła mu z barków.
- Dopiero trochę schudłem i staram się utrzymać efekt - ze śmiechem poklepał się po brzuchu - a już wodzisz mnie na pokuszenie takimi smakołykami! Ale pachnie obłędnie i na pewno nie odmówię! - zapewnił, zanim dziewczyna zniknęła w kuchni. Sam zdjął okrycie wierzchnie i nieco niepewnie wszedł do środka rozglądając się ciekawie po pomieszczeniach.
- Pewnie! Kawa będzie super pasować do ciastek - odkrzyknął na jej pytanie. - O! Racja, mam coś dla ciebie… - Wszedł do kuchni prowadzony pięknym zapachem ciasteczek, którym absolutnie nie dało się oprzeć, dlatego zostawił plecak w salonie, a sam zabrał tylko torebkę z prezentem (link do zdjęcia w poprzednim poście) i postawił go na kuchennym blacie, żeby nie przeszkadzał w pracy, gdy Cobie uwijała się jak mróweczka wokół ciastek. - Narobiłaś tych ciastek jak dla całego batalionu! - przyznał z rozbawieniem i aż mu ślinka ciekła od samego zapachu. - Coś ci pomóc? - zagaił patrząc na parujące jeszcze ciastka. W końcu nie wytrzymał i sięgnął po jedno gorące, prosto z ostatniej blachy, które od razu włożył całe do buzi. Poparzył sobie przy tym podniebienie, ale było warto, bo aż przymknął powieki rozpływając nad ich smakiem. - Mhmmmm… hmmm… mhmmmmm… - wymruczał z zadowoleniem z ustami pełnymi smakołyków. Miały to być słowa uznania dla jej umiejętności, ale ciastko przyjemnie rozpływało się w ustach i aż chciało się zatrzymać ten smak na dłużej na podniebieniu.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Jego dotyk przyjemnie zamrowił jej ciepłą skórę, poczuła jak dreszcz przebiega wzdłuż jej kręgosłupa i z trudem powstrzymała mruczenie, które chciało się wydobyć z jej piersi. Na szczęście, bo byłaby pewnie straszna wtopa z taką reakcją. Czym prędzej się od niego oderwała, ogrywając wszystko uwijaniem się jak wspomniana mróweczka przy ciastkach.
- Daj spokój, kaloryfery na brzuchu są przereklamowane, ja lubię się mieć do czego przytulić. - powiedziała, czując jak rumieńce pojawiają się na jej buzi, a że zawsze używała raczej mało podkładu, to pewnie były widoczne.
Nie mniej naiwne oko mogło spokojnie uznać, że rumieńce są związane z temperaturą piekarnika i jej uwijaniem się niczym w ukropie.
- Cieszę się! - odpowiedziała na zapewnienie, że nie odmówi. - Bardzo lubię piec i gotować, a nie specjalnie mam ostatnio dla kogo.
Głównie dlatego, że z mojej licznej rodziny został chyba tylko jeden brat ;( taki smuteczek. A na początku musiałam, że to ja wypadnę najwcześniej, śmiechowo tak. Ale wracając do wydarzeń, bo nie każdy lubi łamanie czwartej ściany!
Spojrzała z zaskoczeniem na prezent i roześmiała się wesoło. Dopiero po chwili otarła łezkę z oka i wzięła kubek do rąk.
- Jest przeuroczy, będzie miał honorowe miejsce. - dodała szybko myjąc go pod bieżącą wodą, żeby ustawić go wraz z innym, nieco większym koło ekspresu do kawy.
- Mhm... - zamruczała w odpowiedzi na pytanie, czy Jerry może jakoś jej pomóc. - Zrobisz nam kawy?
Zaproponowała, ruchem głowy wskazując ekspres, który przecież już zdążyła włączyć, więc sam działał jak trzeba. Kubek był podstawiony pod dysze, więc w gruncie rzeczy nie było tutaj za dużo roboty.
- Uważaj! - zaprotestowała, ale jej przyjaciel już zdążył sobie poparzyć ryjka. - Głupolku... Tutaj masz już przestudzone.
Podstawiła mu pod nos talerz, a sama wróciła do zrzucania ciastek z blachy, by nałożyć ostatnie porcje tych pięknych smakołyków i wsunąć blachę do piekarnika.
- A jak Twoim dziadkom smakowała szarlotka? Pewnie Lily też się załapała prawda? - zapytała z nadzieją w głosie, licząc na to, że usłyszy miłe pochwały.
No cóż, nie mogła się spodziewać, że jej ciasto wylądowało w śmietniku.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zaśmiał się, bo do kaloryfera nigdy nie aspirował, ale miło było nie czuć tej przerośniętej i zachodzącej na siebie fałdki tłuszczu przy schylaniu się do sznurowania butów! - I powiedziała to dziewczyna o płaskim brzuchu i nogach długich jak do nieba… - odgryzł się unosząc brwi, kiedy na szybko zlustrował ją wzrokiem od dołu do góry. Ucieszył się, że spodobał jej się kubek i oczywiście zabrał go od razu do przyrządzania kawy, którą zajął się bez zająknięcia. Rozejrzał się po urządzeniu. Było dość intuicyjne, więc nie trzeba było długo czekać na to, aż gorący i aromatyczny płyn znajdzie się w dwóch kubkach.
- Szczerze? Nawet nie wiem - przyznał napinając mięśnie szyi jak taka jaszczurka, która rozstawia swój kołnierz wokół głowy. I wtedy przypomniał sobie, jak w trakcie ostatniej kłótni z Marianne, kobieta wykrzyczała mu w twarz, że wyrzuciła szarlotkę do kosza. Ups! Nie, nie był na tyle okrutny, żeby powiedzieć o tym Cobie, dlatego żeby zamaskować zawstydzenie wsadził sobie kolejne ciastko do buzi i uśmiechnął się niewinnie, a jego policzki wypchane czekoladową masą również nieco się zaróżowiły. Żeby nie kłamać, postanowił zmienić temat. - Rzadko do nich dzwoniłem. Wiesz, było mi głupio - zrobił nieco zakłopotaną minę i zaczesał palcami włosy do tyłu. - Przyjechałem pomóc z farmą, a oddałem ją bez aprobaty dziadków w ręce dzierżawcy… - chociaż państwo Lyons nie robili mu bezpośrednio wyrzutów, Jerry czuł od dziadka niechęć odnośnie jego postępowania. Jermaine nie był pewien, czy chce teraz o tym rozmawiać, dlatego wzruszył ramionami i znów zmienił temat: - Dobra, to póki ostatnia porcja się upiecze, bierz ciastka, ja biorę kawę i chodźmy może do salonu? Tam będzie wygodniej - trzymając w każdej ręce po jednym kubku skinął głową w kierunku salonu.
Czy to będzie bardzo perfidne, jeśli na początku przejdą do tych odpytek, a dopiero później Jerry poruszy nurtujące go kwestie? Jako syn psychiatry dostał odpowiedź niemal od razu: “tak, wykorzystujesz moment na własną korzyść, powinieneś zacząć od tego”, ale jego konformistyczna natura wzięła górę i siadając wygodnie na jednym końcu kanapy sięgnął od razu po plecak.
- To co? Jesteś pewna, że tego chcesz? - grzebiąc w plecaku spytał z miną przepowiadającą najstraszniejszą z możliwych tortur, po czym z pełną powagą wyciągnął ogromne i ciężkie pudełko z setkami - jeśli nie tysiącami - fiszek sporządzonych własnoręcznie przez Jerry’ego. - Gotowa na przeprawę przez nudne tajniki archeologii? - Popchnął pudełko w jej stronę, aby mogła sobie wybrać jedną dziesiątek kolorowych kupek spiętych gumkami recepturkami dla lepszej organizacji. Czekając, aż Cobie je przejrzy i wybierze pierwszy plik na początkową odpytkę, sięgnął po kolejne ciastko i aż zamruczał z zadowolenia, gdy czekolada rozpłynęła mu się na języku.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Zarumieniła się mocniej, kiedy wspomniał o jej brzuchu i nogach. Naprawdę myśli, że jestem atrakcyjna? No dobrze, nie powiedział nic takiego, ale w sumie można było tak to odebrać. Uśmiechnęła się do niego nieco może zalotnie, po czym odpowiedziała.
- Sweetie, mamy tę przewagę, że spędzamy bardzo dużo czasu na powietrzu pracując fizycznie. - dodała, ale może rzeczywiście jedno ciastko mniej jej nie zabije.
Chociaż właściwie piekła i zażerała się słodyczami odkąd pamiętała, więc może przy tym wszystkim miała ten jeden dar, że zawsze była szczupła? Są tacy ludzie, którzy tyją od spojrzenia na kawałek sernika i tacy, którzy jedzą tylko śmiecie i są chudzi.
- Wow... Poważnie oddałeś farmę zarządcy, nie obgadawszy tego z dziadkami? Trochę wtopa... - przyznała, ale bardziej z troską o niego, niż z chęcią dogryzienia mu.
Szybka zmiana tematu przywołała ją do porządku. Rzuciła okiem na zegarek, po czym dodała.
- Mamy jakieś piętnaście minut. Szybka rundka? - zaproponowała, totalnie nieświadoma tego, jak dwuznacznie to zabrzmiało.
Przenieśli się do salonu, Cobie zrzuciła trampki ze stóp i już boso usiadła wygodnie, zwinięta w fotelu, podciągając stopy niemalże pod swój tyłek.
- Tak jestem na Ciebie gotowa i na Twoją archeologię też. - przejęła od niego fiszki, po czym przyjrzała się im krytycznie. - Chyba lepszy efekt będzie miało, jeśli je pomieszam. Jak uczyłeś się po kolei to mogłeś potworzyć połączenia w głowie, które będą działały tylko przy kolejnych pytaniach.
Zrobiła minę znawcy i sięgnęła po duże okulary, które leżały na czytniku ebooków na stoliku koło kanapy. Założyła je na nos całkowicie zmieniając swój wygląd w tym momencie i zajrzała w tekst.
- Trochę gryzmolisz... - zmarszczyła nos. - Czekaj... Ustalamy jakąś nagrodę, za ileś dobrych odpowiedzi?
Za dziesięć dobrych ściągam jakiś ciuch, za dziesięć złych ty ściągasz... Zrobiło się jej gorąco, aż musiała dłonią odegnać durne myśli i skupić się na fiszkach. Oj, żeby tylko nie spaliła ostatniej partii ciastek.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Jerry zdecydowanie należał do tej grupy ludzi, która tyła od samego patrzenia na sernik, stąd też był zadowolony z faktu, że na wykopaliskach - gdzie odcięto go od domowych obiadków babci Lyons - udało mu się trochę zrzucić, bo w jego przypadku nawet praca fizyczna nie pomagała w zrzuceniu zbędnych kilogramów. Był jednak tylko słabym człowiekiem. I łasuchem - widział ciastko, jadł ciastko. Prosta logika, nie było sensu oszukiwać samego siebie, że jest inaczej!
- Nie no, rozmawiałem z nimi. Ale mój dziadek to tradycjonalista i konserwatysta. Ma już swoje lata, po wypadku jeszcze nie doszedł w pełni do sprawności i nie da rady już zarządzać całą farmą. Mój wuj - syn dziadka - nie jest zainteresowany farmą, mój ojciec też nie, więc pozostaję im tylko ja albo sprzedaż. Z dwojga złego wolał oddać w dzierżawę, póki nie wrócę, ale boczy się na mnie za to niemiłosiernie - przyznał z westchnieniem, bo to nie tak, że nie zapytał o zgodę. - Poznałaś Chrisa? To dobry chłopak, rozgarnięty, dobrze radził sobie z farmą, ale no… dziadek mu nie ufa, bo jest obcy - wzruszył ramionami, bo nie wiedział, jak ugryźć ten temat z Jeffrey’em, który był uparty najbardziej ze wszystkich Lyonsów, a upór mieli w rodzinie bardzo zakorzeniony od pokoleń!
Jermaine nie zaskoczył tej dwuznaczności i pokiwał głową. Przez piętnaście minut powtórzą trochę materiału. Lyons wolał przejść do konkretu wykorzystując maksymalnie wszystkie międzyczasy, stąd też z aprobatą pokiwał głową, kiedy Cobie zaproponowała przetasowanie fiszek. To miało sens, szkoda, że sam nie pomyślał o tym wcześniej! Obserwował uważnie, jak miesza karteczki i marszczy śmiesznie nosek widząc jego paskudny charakter pisma.
- Pfff! Co to ma znaczyć! - obruszył się z rozbawieniem i rzucił w nią poduszką, gdy wypomniała mu gryzmolenie. - Jestem leworęczny, mańkuci zawsze piszą bardziej koślawo! - powiedział wesoło biorąc drugą poduszkę i położył ją sobie na brzuchu. - Oooo, dobry pomysł! - przyklasnął i sam usiadł wygodniej na kanapie. Dobra motywacja zawsze była lepsza niż samo suche odpytywanie! - To może za piętnaście dobrze odpowiedzianych pytań jedno ciastko. Albo dwadzieścia? - Dziwnie się czuł wymyślając dla siebie jakieś nagrody. - W sensie pytań, nie ciastek - doprecyzował po chwili, bo mogło to zabrzmieć opacznie. - Te spięte czerwoną gumką to materiał, z którym mam największy problem. Czysta pamięciówa, a jakoś nie mam wyobraźni, żeby ułożyć sobie w głowie hasła ułatwiające zapamiętywanie. Za te może być jakaś nagroda specjalna! - podchwycił prostując się bardziej i w końcu usiadł po turecku już całkiem się relaksując. - Otworzyć okno? - zaproponował widząc, że dziewczyna wachluje się dłonią przed twarzą. Faktycznie miała zaróżowione policzki, ale myślał wcześniej, że było to spowodowane gorącem bijącym od piekarnika, a nie myślami, do których nie miał wstępu.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Tak, wydaje się być całkiem oblatany. I ma pomysły, na to jak działać skuteczniej... - pokiwała głową na wspomnienie Chrisa.
W sumie to ten zarządca ją wtedy trochę uratował. Wpadła trochę z głupia frant, zupełnie nie spodziewając się, że Jerry może mieszkać na jednej posesji ze swoją byłą. I oczywiście rozumiała, że to dla dobra dziecka, fajnie że potrafili się tak dogadać, by nie skoczyć sobie do gardeł. Ale jednocześnie oznaczało to, że te sprawy między nimi są totalnie nie zakończone... I pewnie nie do końca poukładane.
Kiwnęła głową do swoich przemyśleń, jednocześnie zgadzając się na propozycję Jerry'ego. Ona też uczyła się do egzaminów i klasówek nagradzając się za jakąś część pracy, czy osiągnięcia. Inaczej totalnie nie szło i tęsknie wpatrywała się w widok za oknem.
Sięgnęła po fiski spięte czerwoną gumką i przyjrzała im się.
- Chyba nie mam w domu nic smaczniejszego niż ciastka... Mogłabym Ci dać buziaka, ale chyba nie wypada. - dodała marszcząc brwi. - Dobra, to zacznijmy od czegoś łatwiejszego, a później spróbujemy zrobić jakieś skojarzenia, żeby łatwiej było Ci zapamiętać te trudne...
W tym momencie minutnik krzyknął, że już czas wyciągać ciastka, więc zignorowawszy pytanie o okno Cobie niczym łania pofrunęła do kuchni by ostudzić ostatnią partię ciastek i wyłączyć piekarnik. Kilka minut później była już z powrotem i tasowała fiszki. Wreszcie zaczęli naukę!

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Jerry drgnął lekko na dźwięk minutnika, którego się nie spodziewał. Spełniając swoją zapowiedź podszedł do okna i otworzył je na oścież, aby wpuścić do środka trochę świeżego powietrza, które na pewno przyda im się przy intensywnej pracy umysłowej spowodowanej powtórkami. Gdy wszystko było już gotowe i nie czekały na nich żadne ciastka do wyjęcia ani inne dystraktory, zabrali się do działania.
Na początku Jerry'emu było trochę niezręcznie. Cobie nie miała odpowiedniej wiedzy, żeby na pewno stwierdzić, czy Lyons udziela prawidłowej odpowiedzi, a informacje zawarte na karteluszkach poszerzał o różne anegdotki i dywagacje, których na pewno nie znała. Ale z czasem, im więcej mówił, tym czuł się bardziej rozluźniony i bawił się coraz lepiej. Opowiadając o swoich ulubionych tematach emocjonował się do tego stopnia, że musiał wstać. Podwinął rękawy bluzki do łokci, chodził w tę i z powrotem po salonie i gestykulując obficie rękami streszczał nie tylko informacje czysto merytoryczne, a wplątywał kontekst historyczny, opowiadając o postaciach czy wydarzeniach, które działy się w omawianym przez niego okresie czy w kontekście jakiegoś jednego zagadnienia. Ile tak mówił? Stracił orientację w czasie, ale patrząc po rozrzuconych na stoliku i podłodze fiszkach, musieli przebrnąć przynajmniej przez połowę tego materiału. Jerry opamiętał się dopiero wtedy, kiedy za oknem dostrzegł nie widok na budynki gospodarcze, a połowę tarczy księżyca schowaną nieco za pojedynczym obłoczkiem chmur. Dopóki mówił, nie dostrzegał, że zaschło mu w gardle i dopiero teraz spostrzegł, że faktycznie czuje suchość w ustach. Wziął ze stolika nietkniętą i zimną już kawę, ale to mu w niczym nie przeszkadzało, bardzo rzadko zdarzało się, żeby pił ciepłą.
- Odpowiedziałem dobrze chyba na wystarczająco dużą liczbę pytań, żeby zasłużyć na kilka ciastek i chwilę przerwy? - powiedział ze śmiechem padając z powrotem na swoje miejsce na kanapie i rozsiadł się wygodnie. Sięgnął po jeden z talerzyków z ciastkami i krusząc okrutnie - na szczęście nad talerzykiem! - pochłonął pierwsze z nich na raz niemal w całości. Zerknął kątem oka na dziewczynę i coś go tknęło. Przełknął kęs z buzi - na zimno ciastka były równie pyszne jak na gorąco! - otarł okruszki z kącicków ust i spojrzał już bezpośrednio na Cobie. - Zanudzam cię? Przyznaj, nie słuchałaś nawet połowy tego, co mówiłem - co było zrozumiałe, sam od tego natłoku informacji miałby się już dosyć, gdyby miał tego słuchać. - Mogę się rozgościć i zaparzyć kolejną porcję kawy, czy masz mnie już dość i to ten moment, kiedy powinienem powiedzieć wprost, że dziękuję za pomoc, ale powinienem już iść? - uśmiechnął się lekko zastanawiając się, czy dziewczyna jest już zmęczona jego gadaniną, czy po prostu zamyślona.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Niejednokrotnie Jerry odpowiadał na pytanie trochę inaczej niż było zapisane na fiszkach. Kiedy Cobie mówiła, że odpowiedział źle, Jerry protestował i musieli razem zaglądać do odpowiedzi, ale koniec końców wcale tak źle nie było. Dziewczyna naprawdę starała się pomóc najlepiej jak umiała, zachęcając go i motywując. Zależało jej na tym, żeby zrealizował swoje marzenia, bo zależało jej na nim. W mniejszym, lub większym stopniu. Nieokreślonym do końca, bo przecież wszystko pozostawało na poziomie przyjaźni i może małego zauroczenia.
Anegdotek słuchała z zainteresowaniem i szerokim uśmiechem. Uwielbiała jak ktoś opowiadał o czymś z pasją, nawet jeśli sama nie wiele rozumiała z tego, co mówił. Żeby nie było, Cobie nie uważała się za głupią, po prostu miała większe predyspozycje do rolnictwa, mechaniki i innych rzeczy. Przebywanie na powietrzu cieszyło ją bardziej niż nauka i praca na komputerze. Może nie była tak oczytana, wykształcona i inteligentna jak inne dziewczyny, ale była bystra i szybko się uczyła. Po prostu miała zupełnie inne zainteresowania.
- Ty decydujesz! - odpowiedziała z uśmiechem i przeciągnęła się ziewając, przy okazji prezentując trochę więcej brzucha i kawałek żeber. - O nie, Sweetie... Słuchałam wszystkiego. Nie wszystko rozumiałam, ale słuchałam cały czas!
Zaprotestowała żywo, kiedy zarzucił jej to, że go nie słuchała.
- Jerry, napisz tylko dziadkom, że zostajesz dzisiaj na noc u kolegów, żeby się uczyć i czuj się jak u siebie. Obiecałam Ci pokój gościnny przecież! - dodała z uśmiechem i podniosła się, czując, że trochę zastały jej się kolana.
Jednak siedzenie po turecku na fotelu nie było najlepszym pomysłem, nawet jeśli wydawało się być bardzo wygodne. Czy rzeczywiście była zamyślona? Może odrobinkę rozkojarzona, ale naprawdę bardzo starała się być dobrym partnerem do nauki.
- Zawsze jesteś mile widzianym gościem! - posłała mu buziaka z dłoni i zniknęła w kuchni, żeby przygotować kawę. - Zjesz coś?
Zapytała głośno.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zmarszczył lekko brwi, gdy wspomniała o zostawaniu na noc u kolegów, jakby musiał się tłumaczyć z faktu, że się z nią spotkał. Z jednej strony poczuł bunt, że przecież nie musi nikomu o niczym mówić, ale w pewien sposób Cobie miała rację - gdyby się wydało, że samotny Jermaine Lyons spędził noc u samotnej Jacoby Finnigan-Hayes, miasteczko zatrzęsłoby się w posadach i gruchnęło od plotek jak nic!
To przypomniało mu o innym aspekcie dzisiejszego spotkania, które Jerry planował poruszyć i chyba nie było sensu odwlekać tego w czasie, dlatego ruszył za Cobie do kuchni, bo jakoś tak wydawało mu się, że tam będzie miał więcej motywacji do tego, żeby wypowiedzieć swoje wątpliwości na głos. Wiadomo - radzić coś komuś przychodziło mu nadzwyczaj łatwo, a jak samemu miał przejść do niezręczności, jakoś nie umiał się zebrać w sobie. - Zjadłem tonę ciasteczek. Jak zjem coś jeszcze, będziesz musiała mnie wyciągać z tego domu dźwigiem - zażartował trochę nerwowo opierając się o blat niedaleko ekspresu do kawy.
Jerry czuł się nieswojo. Nie przywykł do tego, że ktoś się nim interesuje i w jakiś sposób to okazuje. Nawet jeśli tak się działo, to bardzo rzadko to dostrzegał, bo sam siebie nie postrzegał w kategoriach kogoś, o kogo ktokolwiek mógłby zabiegać w sposób inny niż na stopie zawodowej. Ale po tym, jak Marianne zwróciła mu uwagę, że w jej opinii to nie tylko koleżeńskie wiadomości… potrzebował to wyjaśnić, żeby czuć się bardziej komfortowo w towarzystwie blondynki.
- Cobie, w sumie to mam pytanie. To może zabrzmieć głupio i pewnie się ośmieszę, ale totalnie się na tym nie znam - wzruszył bezradnie ramionami. Zaczął trochę chaotycznie i zupełnie nie tak, jak to sobie układał w głowie. W oczekiwaniu na kawę wziął do ręki kubek, w który przeleje napój, aby zająć czymś dłonie i nie gestykulować jak pojebany rozładowując poddenerwowanie. - Jestem ostatni jeśli chodzi o czytanie między wierszami, a już szczególnie przez telefon czy smsy. Wiem, jestem tchórzem i powinienem o to zapytać na początku, ale w nerwówce odwlekałem to w czasie, żeby nie psuć atmosfery. - Po tym wstępie czuł się trochę jak kretyn, ale na jego nieszczęście w stresujących momentach łapał go głupawy słowotok. W końcu musiał jednak przekazać to, z czym przeszedł. Odstawił kubek z powrotem na szafkę, a palce dłoni zacisnął na blacie po obu swoich stronach. - Hmm… - westchnął przygryzając wargę, ale doskonale wiedział, że grał tym na zwłokę i w końcu nabrał głęboko powietrze w płuca: - Cobieczytyzemnąflirtowałaś? - nie dość, że wyrzucił to z siebie z prędkością karabinu maszynowego na jednym wydechu, to dosłownie w tym samym momencie ekspres zapiszczał radośnie oznajmiając, że kawa już jest gotowa do picia. Los zdecydowanie dziś mu nie sprzyjał!

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Po prostu staram się być gościnna i o Ciebie zatroszczyć. Wiem, jak sama panikowałam przed sesją. Wtedy pomoc Maxa i rodziny bardzo mi pomagała. Mogłam skupić się na nauce. - odpowiedziała, jakby to nie było w ogóle problemem.
Chwilę potem przerwała swoje prace i spojrzała czujnie na Jerry'go.
- Ocho... Brzmi poważnie... - dodała czując, że temat chce zejść na ich relację.
Teraz tylko dlaczego? Czy Jerry chciał ją zaprosić na randkę, może chciał zdefiniować w jakiś sposób ich relacje? A może wyczuł jej zainteresowanie i chce teraz ochłodzić stosunki. Powiedzieć jasno, że nie ma na niego szans czy coś w ten deseń. Serce zabiło jej mocniej, a na buzi pojawiły się delikatne wypieki, jak zawsze, kiedy zaczynała się denerwować. No właśnie tylko dlaczego? Po prostu się przyjaźnili. Okej byli w jakiś niewytłumaczalny sposób blisko siebie, ale przecież chyba nie grała między nimi chemia... A może właśnie grała? Rety, Cobie, uspokój się wreszcie, bo zachowujesz się jak nastolatka.
- Czej, bo nie bardzo rozumiem... - wycedziła, mrużąc nieco oczy.
Co ma do tego to, że powinien zapytać przed nauką. Chciał jej powiedzieć coś niemiłego, co mogłoby spowodować, że się pokłócą? Jeśli tak, to rzeczywiście pojechał po bandzie. Cobie przez chwilę poczuła się wykorzystana, ale galopada myśli była tylko galopadą myśli, więc znowu wzięła się w garść, starając się po prostu przeżyć tę chwilę, która z niejasnych dla niej powodów była taka nerwowa.
- Och... - odpowiedziała tylko na jego pytanie, czując jak serce jej się ładuje do gardła.
Przełknęła je, tuszując swoje zdenerwowanie uśmiechem, skądinąd uroczym i ciepłym.
- Nie chciałeś psuć atmosfery? Pytając mnie o to, czy z Tobą flirtowałam? - podsumowała jego wypowiedź. - To chyba był najsłabiej przeprowadzony friendzone jakim oberwałam.
Pokręciła głową, powoli czując ulgę. Do niczego przecież między nimi nigdy nie doszło, może i lekko się zauroczyła, ale ta sytuacja zaczynała być wyzwalająca.
- Jaką chciałbyś usłyszeć odpowiedź? - zapytała, zaplatając ręce na piersi i przyglądając mu się nieco szelmowsko, spod byczka.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
ODPOWIEDZ