płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Parsknęła śmiechem i pokręciła głową. –Myślę, że wiedziałaś. – No bo chyba nie myślała poważnie o tym, że Sameen sobie podróżowała po swiecie nawiązując współprace między biurami podróży i hotelami. W tej pracy nie było jakiegoś śmiertelnego ryzyka. Jasne, obraz, który jej wylicytowała na święta mógł sugerować, że rzeczywiście nielegalnie handlowała sztuką, ale zakup był w pełni legalny. Dlatego do obrazu były załączone certyfikaty. To, że Sameen zdobyła obraz jej ulubionego malarza był czystym przypadkiem. Akurat była w Holandii kiedy odbywały się licytacje. Chamsko byłoby nie wykorzystać okazji. –I obyś nigdy nie musiała się dowiedzieć. – Oczywiście Sameen nadal nie była świadoma tego, że Eve zdążyła połączyć tamto zabójstwo z jej osobą. Nie wiedziała, że ten gest mógł ją zdradzić. Równie dobrze mogłaby opowiedzieć Eve o swoich metodach, bo nie uważała, żeby były jakieś brutalne czy tragiczne jak na zabójcę na zlecenie, ale… wolała jej oszczędzić tych opisów. Poza tym to nie tak, że chodziła i każdemu opowiadała o swoim kunszcie. Paxton i tak wiedziała już za dużo i normalnie Sameen powinna ją zabić.
-Eve… – Zaczęła, ale zanim powiedziała coś więcej, postanowiła się uspokoić. Nie chciała już wrzeszczeć i być wściekła była na to za słaba. –Źle mnie zrozumiałaś. – Powiedziała w końcu wzdychając. –Nie chodzi o to, że nie chcę okazywać słabości i bezsilności. Nawet jakbym chciała to absolutnie nie potrafię ukryć tego jak jest. – Wskazała na siebie. –Potrzebuję czasu. – Wyjaśniła. –Po prostu są rzeczy, z którymi wiem, że nikt nie będzie mógł mi pomóc. Dodatkowo, pamiętam, że jesteś weteranem, doceniam, że umiesz się bronić sama, ale są miliony rzeczy, o których nie wiesz i z którymi nie miałaś styczności. Jedną z tych rzeczy są ci ludzie. Ja wiem jak sobie z nimi radzić, bo dla nich pracowałam. – Wygodnie pominęła tą część, że ona jest jak ci ludzie. Chociaż bez stawiania pierdolonych ołtarzyków z ludzkich zwłok i wysysania krwi tak, żeby zostawiać miejsca zbrodni kompletnie czyste. Nie, żeby nie potrafiła tego zrobić. Potrafiła. Po prostu nie była popierdolona. A przynajmniej nie aż tak.
-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. – Przewróciła oczami. –Do tego nie dojdzie. Uda mi się to naprawić. – Machnęła ręką i zrobiła kilka kroków do tyłu, żeby wyjrzeć zza domu i rozejrzeć się po odległych terenach. Będzie musiała rozważyć taktykę. Albo przyczai się na jakimś pagórku z karabinem snajperskim, albo po prostu wyśledzi tych mężczyzn i ich zabije bardziej tradycyjnym sposobem. Z bliska. Może nożem.
-Wiem. I rozumiem to. Naprawdę, rozumiem. Ale od teraz błagam, jeśli mówię, że masz coś zrobić, doceniłabym gdybyś mnie posłuchała. W tym przypadku wiem lepiej. – Nie spuszczała wzroku z Eve i nawet chciała się trochę uśmiechnąć, bo brzmiało jakby się wymądrzała. Z drugiej jednak strony cieszyła się sama do siebie, bo może właśnie odzyskała jakiś niewielki procent swojego utraconego „ja”. –Powiem ci jak będę potrzebowała ochrony, okej? – Pewnie teraz jej potrzebowała, ale chwilowy kryzys był zażegnany i nie miała zamiaru tego roztrząsać. –I nie mylisz się. Potrzebuje… tego wszystkiego. – Westchnęła czują kłucie, bo naturalnie przyznanie się do czegoś takiego było bolesne. Nawet jeżeli wcześniej mówiła coś innego. –I mam to wszystko, ale też nie mogę sobie leżeć i czekać na nie wiadomo co. – Wyjaśniła.
Schowała ręce do kieszeni bluzy i mrużąc oczy patrzyła gdzieś w bok. Żałowała trochę tego, że poszły wtedy na plażę i Sameen zobaczyła te zdjęcia. Życie wydawało się łatwiejsze i przyjemniejsze zanim tam poszły. Ich relacja była prostsza. –Zamierasz wypuścić kobietę z piwnicy? – Zapytała unosząc brwi i spojrzała na Paxton.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Człowiek uczy się przez całe życie – rzuciła tylko, bo dobrze wiedziała, że nie posiadała żadnej wiedzy na temat świata Galanis. Znała tylko pozostałości, resztki tego co ludzie robili innym. Znajdowała zwłoki, wykrywała narkotyki, broń i zaginionych. Była jedynie małym elementem struktury stanowiącej prawo sprawiedliwości, acz nigdy sama żadnego nie wymierzyła. Nie nosiła odznaki, nie miała kwitu na umoralnianie. Nawet wojsku nie mogła powiedzieć, że robiła coś w wyższym celu. Po prostu wykonywała swoją pracę. Jak każdy. Jak każda ze stron niejednego konfliktu, zdania lub sprawy. – Możesz mnie nauczyć – rozłożyła ramiona na znak, że w razie czego była gotowa. Nie raz i nie dwa robiła rzeczy nierozsądne. Ta propozycja wywołana zaradnością Sameen sprawiła, że chciała wiedzieć. Chciała się nauczyć albo po prostu działała pod wpływem chwili, chociaż była świadoma, że lepiej dla niej jak nic wiedzieć nie będzie. Przecież o to chodziło. Pamiętała, jak poprosiła Sam aby nie mówiła jej o swojej pracy, bo ta ciągle powtarzała, że to coś niebezpiecznego. Paxton się nie bała, ale jakiś mały głosik w jej głowie podpowiadał, że tak będzie lepiej. Teraz.. kiedy większość rzeczy wyszło na jaw nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, co rzeczywiście było lepsze – wiedza czy niewiedza. Wciąż to sobie wałkowała w głowie i będzie jeszcze przez kolejne dni.
Obserwowała Sameen, ale przerwała, żeby móc zabezpieczyć broń. Dziwnie było czuć ją w ręce zwłaszcza, kiedy o tym myślała. Lepiej było się czymś zająć.
- Mądrala się znalazła. – Wiedziała lepiej? Paxton aż chciała zareagować jak w szkole, ale przecież w niej nie były a Galanis daleko do przestarzałych nauczycielek. – Postaram się – Nie mogła niczego obiecać, bo zbyt dobrze się znała. – ale następnym razem poproś albo powiedz to normalnie zamiast mi grozić, ok? – Bo dobrze pamiętała słowa kobiety twierdzącej, że Eve „będzie tego żałować”. Z wściekłych ust brzmiało to jak groźba, która później miała zostać wymierzona przez samą blondynkę. To nie tak, że podejrzewała Sameen o zranienie jej, ale jeżeli nie widzisz kogoś przez długich parę miesięcy, to jesteś świadom możliwych zmian. Wiesz, że wiele mogło się wydarzyć i to co było kiedyś mogło już nie mieć znaczenia.
- Nie każę ci czekać, ale odpocząć. Dziesięć, piętnaście minut niczego nie zmieni. Tylko tyle. – Świat się nie skończy, a nawet jeśli to co z tego? Ale przecież Eve nie miała takiej mocy, żeby jakkolwiek wpłynąć na Sam. Podświadomie to wiedziała, a jednak z czystej troski starała się nakierować Sam na to, żeby się gdzieś zaszyła i odpoczęła. Nawodniła się, nabrała siły i wróciła do poprzedniego stanu.
- Może wtedy, kiedy nauczysz się jej imienia? – odpowiedziała pytanie na pytanie. Czymś, co brzmiało jak docinka, ot zwykły przytyk z nutką żartu, jakby rzeczywiście dopiero wtedy zamierzała wypuścić Sue Ann. Jednak starsza kobieta była dla niej bardzo ważna i mówienie na nią bezosobowo „kobieta” Eve odbierała bardzo personalnie.
Dłonią przeczesała włosy mając wrażenie, że w ciągu ostatnich trzydziestu minut przeżyła trzy lata. Na raz usłyszała i dowiedziała się tylu rzeczy, że nawet super komputer tego nie ogarnie.
- Wrócisz do środka? – zapytała, bo pomimo sprzeczki nie zamierzała wyganiać Galanis. Nie wiedziała jednak jak kobieta się na to zaopatrywała i czy nie zamierzała wyruszyć dalej.
Niezależnie od tego, jaka była decyzja blondynki, Eve najpierw ruszyła w stronę kuchni. Lekko nawilżoną ścierką wytarła pistolet z odcisków Sam i z powrotem przykleiła ją pod zlewem. Dopiero po tym zeszła do piwnicy, pokrótce wyjaśniła kobiecie, że nic się nie stało i że się pomyliła biorąc mężczyzn za kogoś innego. Psy także się uspokoiły, bo nie lubiły stać z tyłu lub z boku, kiedy na zewnątrz stało się coś nowego, niespodziewanego i być może ekscytującego lub niebezpiecznego.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokręciła tylko głową. Oczywiście w pełni zgadzała się ze stwierdzeniem wypowiedzianym przez Eve. Oczywiście, że człowiek uczył się przez całe życie. Nawet tak popierdolonych rzeczy, które w ogóle nie powinny istnieć. Słysząc kolejną wypowiedź kobiety parsknęła śmiechem. -Co? Nie. Zapomnij. Nigdy w życiu. - Pokręciła głową nadal trochę się śmiejąc. Co ludzie mieli z tym, że chcieli się uczyć takich rzeczy. Ona jak uzyskała wolność to czytała sobie o kosmosie, przyrodzie, biologii, a ludzie wpadali i chcieli się uczyć jej fachu. Jasne, fajnie wiedzieć jak się bronić i jak w łatwy i bezkrwawy sposób kogoś zamordować, ale z drugiej strony... na co komu taka wiedza? -Czego chciałabyś się na przykład nauczyć? - Zapytała mimo wszystko, bo jednak trochę była zaintrygowana. Może było coś, co nie byłoby jakieś bardzo inwazyjne i co rzeczywiście by się jej przydało. No i też coś dzięki czemu Sameen mogłaby spać spokojnie wiedząc, że Paxton w razie co potrafi się obronić. Chociaż to też nie tak, że teraz w to wątpiła. Wręcz przeciwnie.
Rozłożyła bezradnie ramiona. Tak, w tym przypadku była mądralą i nie miała zamiaru się tego wstydzić. -Nie groziłam ci... - Prychnęła i nawet się skrzywiła. Oczywiście absolutnie nie pamiętała swoich słów czy nawet gróźb. Może była tak bardzo przyzwyczajona do grożenia ludziom, że takie groźby w jej mniemaniu brzmiały jak normalna wymiana zdań.
-Nie zgadzam się, ale w związku z tym, że udało nam się uniknąć śmierci postanowię przystać na twoje i odpocząć te piętnaście minut. - Posłała jej szeroki uśmiech i nawet wykonała gest, który mogł sugerować, że się kłania, ale tylko bogowie wiedzieli co naprawdę chciała w tym momencie przekazać. Jeszcze raz rzuciła okiem w stronę drogi zewnętrznej prowadzącej w stronę farmy. Raczej odjechali. Aczkolwiek cały czas miała na uwadze to, ze akurat w tym przypadku 10 czy 15 minut może zmienić naprawdę dużo. Może chcieli je teraz zmylić i poczekają, aż emocje opadną i wrócą, żeby je zabić? Może rzeczywiście się przestraszyli. Albo po prostu dostali to czego chcieli i nie pokażą się przez następne kilka dni. W tym przypadku było zbyt dużo możliwości, a Sameen nie miała siły, żeby sprawdzić je wszystkie. Nie chciała mimo wszystko wprowadzać większego niepokoju i zamętu na farmie Paxton. I tak zdążyła nabroić już za dużo. Na razie była pewna tylko tego, że będzie musiała ich zabić, a później rzeczywiście pozwoli sobie na jakiś odpoczynek. Zaszyje się w jakimś pokoju hotelowym, albo wynajmie sobie willę. Coś czego normalnie by nie zrobiła.
-Znam jej imię. - Westchnęła chowając ręce do kieszeni bluzy. -Po prostu nie mogę go sobie przypomnieć, a ludzie nie mają tendencji do przedstawiania się przy każdym spotkaniu. - Dla takiej Sameen ułatwiłoby to zadanie gdyby ludzie przypominali jej swoje imiona za każdym razem kiedy ich widzi. W końcu by się ich przecież nauczyła, więc nie byłoby to też jakieś uciążliwe.
-Tak. - Odpowiedziała po chwili zastanawiania się. W końcu nie zdążyła załatwić tego po co tak naprawdę przyszła. Obie dobrze wiedziały, że książka jest tylko tragiczną wymówką, bo Sameen nie dała rady wymyślić lepszej. Powoli ruszyła za Paxton. Nie poszła jednak za nią do kuchni dając jej czas na rozmowę z Sue Ann oraz ogarnięcie psów. Została w pomieszczeniu głównym i nawet robiła wszystko, żeby obsesyjnie nie wyglądać przez okno. Skierowała się w stronę regału z książkami i zaczęła przyglądać się tytułom myśląc czy znowu jakiejś nie pożyczyć.
-Wszystko z nią w porządku? - Zapytała kiedy usłyszała kroki Eve.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Zatrzymała się na korytarzu dając sobie chwilę na wzięcie parę wdechów. W krótkim czasie dowiedziała się wielu rzeczy i jeszcze więcej wydarzyło się w jej ogródku. Nie łatwo to wszystko poukładać w głowie, zrozumieć albo jakoś rozsądnie się odnieść bez krzyków, wyganiania z posesji i wzywania policji. Z ostatnim głębszym wdechem obiema dłońmi zaczesała długie włosy do tyłu pozwalając im rozłożyć się na obie strony, jak tylko sobie chciały. Po tej kupionej sobie chwili weszła do pseudo salonu tym razem natrafiając na Sameen przy regale z książkami.
- Tak, to silna babka. Wie, że świat jest popieprzony i kiedy weszłam do piwnicy to ona stała z dubeltówką w dłoniach. – Prychnęła bo: - Nie mam pojęcia, kiedy ją tam schowała. – Broń swego męża, którą umiała się obsługiwać, ale Eve wolałaby wiedzieć, że miała w domu coś więcej poza swoimi dwoma pistoletami. – Czasami rządzi się tak, jakby była u siebie. – Albo jak matka, której nie miała, chociaż prędzej Paxton nazwałaby ją ciocią. Taką przyszywaną, ale wcale nie gorszą. – Interesują cię książki dla dzieci? – Kiwnęła głową na lekturę, którą Sameen trzymała w rękach i podeszła bliżej. Możliwe, że blondynka dopiero co po nią sięgnęła i nawet nie miała czasu spojrzeć na rysunkową okładkę „Małego Księcia”. Jednego z trzech egzemplarzy, które znajdowały się w komodzie. Eve, Neila i Isabelli; raz na rok dostawali je od babci z personalną dedykacją. – Chociaż niektórzy mówią, że jest też dla dorosłych. – Spojrzała na okładkę trzymaną przez Galanis. – Kiedyś była moją ulubioną. – Bo właśnie wtedy ją czytała – kiedyś – w zamierzchłych czasach. – To egzemplarz Isabelli. – Wyciągnęła dłoń i wskazała palcem na małe serduszko narysowane w prawym dolnym rogu okładki. – W moich zawsze zaznaczałam ulubione fragmenty. – Zabrała dłoń i obrzuciła wzrokiem pozostałe książki czując nieprzyjemną nostalgię, bo pomimo dobrych wspomnień, te wciąż przeplatały się z tragedią. – Wraz z rodzeństwem dostawaliśmy je od babci. Raz w roku po jednej. – Cień uśmiechu pojawił się na jej wargach i nieco dłużej przyglądała się książkom ustawionym na półkach, aż wreszcie westchnęła i zrobiła dwa kroki w bok dając Sameen nieco więcej przestrzeni. Z dala od rodzinnych opowiastek Paxton. Na pewno miała ważniejsze rzeczy na głowie. Przede wszystkim swoje kiepskie zdrowie i dwóch facetów, którzy znienacka pojawili się na farmie.
- Dobrze, że żyjesz – stwierdziła nagle tym samym przerywając chwilową ciszę, która wkradła się między nie. Popatrzyła w bok na szklanki pozostawione na stoliku i koniuszkiem języka zwilżyła wargi. – Nie wyobrażam sobie, co ostatnio przechodziłaś. To okropne – Widziała to po Sameen, która wyglądała na wykończoną. – i szkoda, że nie było nikogo, kto by ci pomógł. – To na swój sposób smutne, że człowiek nie mógł na nikogo liczyć. Niezależność była uzależniająca, o czym doskonale wiedziała a proszenie kogoś o pomoc przychodziło Eve z wielkim trudem. Nie chciała być nikomu niczego dłużna. Sama wszystko zrobi najlepiej.
Wreszcie odważyła się skierować smutne i troskliwe spojrzenie na Sameen, czym zaskoczyła nawet samą siebie. Przed parunastoma minutami dowiedziała się, że kobieta była zabójczynią, a jednak nadal widziała w niej człowieka. Kobietę, którą poznała w barze. Przynajmniej teraz, dopóki nie zaczęła analizować w głowie wszystkiego, czego się dowiedziała.
Bała się to zrobić.
- Co teraz zamierzasz? W sprawie tamtych dwóch facetów? – Kiwnęła głową w stronę podwórka, na którym niedawno zawitali nieznajomi. Kiedy obie tam stały powiedziała Eve powiedziała, że mogłaby nauczyć się lepiej bronić (niż do tej pory), chociaż w tej kwestii przeszła intensywne treningi z kolegą Lorenzo (jej byłego). Poprosiła exa o kontakt, bo wiedziała, że ten walczy w klatkach i tak oto od paru miesięcy w wolnej chwili doskonaliła się w tej dziwnej sztuce głównie z myślą o samej sobie i pracy. Nigdy nie przypuszczała, że będzie miała na karku dziwnych psychopatów ani tych wszystkich wariatów, z którymi do tej pory się stykała (a trochę ich było).

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mhm.- Skomentowała krótko i przez chwilę nie podnosiła wzroku, bo po raz kolejny zagubiła się w swoich myślach. -Też ma jakąś tragiczna przeszłość czy po prostu wie, że życie jest zjebane?- Zapytała po chwili. Skoro już Eve znała sto procent prawdy na temat zawodu Sameen to uznała, że nie ma co się gryźć w język i robić jakieś podchody. Gorzej już raczej być nie może. Raczej. Sameen wolała na razie nie zakładać, że jakimś cudem zamordowała kogoś kto był bliski Eve. Niby starała się pamiętać wszystkie swoje ofiary, ale po tylu latach w zawodzie w końcu wszystko zaczyna się zlewać w jedną całość. Zwłaszcza wtedy kiedy twój mózg jest narażony na jakieś tortury, albo rzeczy, które jednak powodują ubytki.
Przeniosła wzrok na książkę, która trzymała. Uśmiechnęła się lekko. -Interesują mnie książki.- Odpowiedziała nadal przyglądając się tej, która trzymała. -Ominęła mnie ta część życia gdzie mogłam czytać książki dla odpowiedniej grupy wiekowej, więc staram się czytać, te które według różnych list są lekturami obowiązkowymi. A ta taką jest.- Zamachała trzymana książka. -Nie sądzę jednak, żeby była dla dzieci. A przynajmniej dorosłym przydałaby się bardziej.- Ogólnie to Sameen miała teorie, że były książki, które trzeba było przeczytać po kilka razy na różnych etapach swojego życia. "Mały Książę" mógł być taka książka. Kiedy czytasz ja jako dziecko, później jako nastolatka, młoda dorosła, a później jako dorosła. Doświadczenia i przeżycia zmieniają postrzeganie wielu rzeczy i czasami gdzieś człowiek może pominąć glebie jakiejs książki przez to, że po prostu przeczytał ja w nieodpowiednim momencie. -Przepraszam. Nie wiedziałam.- Pospiesznie oddała książkę Paxton nie chcąc naruszyć świętości, która mogła być tak książka. Wiedziała, że normalni ludzie przywiązują uwagę do czegoś takiego. Pewnie gdyby sama miała bliskich to robiłaby tak samo. -Eve.- Zaczęła i ściągnęła z głowy kaptur i podeszła do kobiety. Uniosła nawet dłoń i chciała złapać ja za rękę, ale jedyne na co się zdobyła to delikatne muśnięcie dłoni Paxton. Nie wiedziała czy po poznaniu prawdy o Galanis wolałaby zachować dystans. -Wiem, że nasze ostatnie spotkanie nie należało do udanych, ale mówiłam poważnie z tym, że mogę ci pomóc. A teraz jak znasz o mnie prawdę to mogę o tym mówić bardziej otwarcie.- Mimo wszystko zniżyła głos do szeptu, bo pamiętała o obecności drugiej kobiety. -Uszanowalam twoją prywatność i w nic się nie zagłębiałam. Mam tylko swoje domysły. Ale dysponuje zdecydowanie większymi środkami niż policja. Mnie nie ograniczają zasady, prawo i inne pierdoły. Mogę ci pomóc. Nie wiem na czym bardziej ci zależy. Na sprawiedliwości czy zamknięciu. Nie wiem, ale mogę ci pomóc w zdobyciu obu albo jednego.- Oczywiście cały czas pamiętała, że Paxton pomogła jej ze spłata długu farmy Barlowe. Dlatego oferowała swoje usługi. Jedyne co mogła zrobić, bo wiedziała, że Eve nie przyjmie od niej żadnych pieniędzy.
Uśmiechnęła się na jej słowa, a jednocześnie poczuła ulgę, przez którą nieco zmiękły jej kolana. Miała ochotę opaść na kanapę, ukryć twarz w dłoniach i pozwolić sobie na wypuszczenie wszystkich emocji. Eve znała prawdę, a i tak jej nie skreśliła. Cieszyła się, że żyła. Na jej kolejna uwagę nieco posmutniała, ale posłała jej lekki uśmiech, żeby jednak ten smutek zbyć. -Nie mam nikogo, więc niespecjalnie było na kogo liczyć.- Wzruszyła ramionami. Przyzwyczaiła się.
-Mam dwa pomysły, ale to który wejdzie w życie zależy w sumie w dużej mierze od nich.- Nie zamierzała okłamywac już Eve skoro ta i tak znała prawdę. Nie było sensu w mydleniu oczu i wymyślaniu kłamstw, w których później Sameen się gubiła. -Oczywiście ich zabije. To jest pewne. Jeżeli mi się uda to znajdę ich jeszcze dzisiaj.- Pokiwała głową sama do siebie. -Jeśli nie znajdę ich dzisiaj to będę na nich czekać tam.- Tutaj podeszła do okna i wskazała niewielkie wzniesienia, które znajdowały się w niedalekiej odległości od farmy Paxton. -Wrócą na pewno, więc wystarczy, że ich załatwię z odległości.- Nie miała problemu z tym, żeby przez jakiś czas leżeć nieruchomo i wyczekiwać na pojawienie się celu. Właściwie to była w tym bardzo dobra.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Dawno jej nie czytałam. – Nie mogła odnieść się do tego, jaka książka była teraz. Od powrotu z armii nie wracała do lektur podarowanych przez babcię. – Za to ty mówisz tak, jakbyś ją znała. – Zainteresowała się badawczo patrząc na Sameen. Mogła znać książkę tylko z tytułu (ze wspomnianej listy) albo rzeczywiście czytała „Małego Księcia” i była nieco bardziej z nim zaznajomiona. Paxton kojarzyła sam motyw i ogólne sytuacje, ale słowa z książki były jak odległe wspomnienia trudne do przywołania.
Zmarszczyła brwi, kiedy książka trafiła w jej ręce.
- Nie przepraszaj. Wystawiłam je na widoku, więc to oczywiste, że można je dotykać. – Wzrokiem wyszukała miejsce z jeszcze dwoma egzemplarzami. Ten Isabelle wsunęła między inne, zaś wyjęła kolejny, swój własny z oznaczonymi fragmentami. – Masz. Wiem, jak bardzo lubisz podkradać czyjeś książki. – Posłała kobiecie delikatny uśmiech wręczając jej własną lekturę. Nie miała z tym problemu. W końcu posiadała jeszcze dwa egzemplarze, które i tak tylko się kurzyły. Mogłaby je oddać do biblioteki albo jakiejś rodzinie, ale sentyment pozostawał. Kiedyś była ich trójka. Teraz została ona sama z bratem, który nie wiedzieć gdzie teraz był, a jaki dał do zrozumienia, że miał dość. Nic dziwnego, skoro po jego powrocie ciągle wracała do tematu Isabelli. Była jak zdarta płyta.
Na czym jej zależało? Chwilami miała ochotę sprawić, żeby facet cierpiał katusze za to, co zrobił jej siostrze. W innym momencie myślała o pozostałych ofiarach oraz niczego nieświadomych rodzinach również poszukujących sprawiedliwości. Na ich miejscu chciałaby wiedzieć, kto to zrobił. Poznać prawdę i zamknąć ten etap w życiu, a raczej przynajmniej go lekko domknąć.
Czego chcesz?; zapytała samej siebie patrząc w dół na to jak niepewnie Sameen bardzo blisko trzyma swą dłoń.
- Może łatwiej byłoby, gdybyś mnie sprawdziła i nie musiałabyś o nic pytać? – Ni to pytanie ni stwierdzenie, bo tak naprawdę dobrze znała swoją możliwą reakcję na wieść, że Galanis „czytała jej akta”. Z miejsca kazałaby jej spieprzać. – Mam ochotę się zgodzić, ale jeszcze nie teraz. Ledwie co wyszłaś z zamknięcia. Być może cudem uszłaś z życiem i na dokładkę pojawili się ci dwaj idioci. Załatw co trzeba, dojdź do siebie i dopiero wtedy zajmiemy się moją sprawą. - Nie wykorzystywała ludzi. Nie była taka. Może gdyby Sam pojawiła się tu bez przeprosin i wyjaśnienia całej sytuacji to ze złości pokusiłaby się o wykorzystanie jej środków z całą dozą gniewu oraz dystansu; czyli czysto zawodowo.
- Chciałabym powiedzieć, że mogłaś liczyć na mnie, ale nie wiem jakbym na to wszystko zareagowała. – Teraz też nadal próbowała przetrawić to, czego się dowiedziała i wciąż nie była pewna, czy potrafi żyć z tą informacją. – Pewnie wyszłabym przed szereg, jak dzisiaj i byśmy się o to pokłóciły. – Prychnęła z nutką rozbawienia, którą umyślnie dodała do swej wypowiedzi. – Wiem, że wolisz trzymać ludzi na dystans, ale może warto nieco to zmienić? - zasugerowała łagodnie, ale niczego nie narzucała dobrze pamiętając wywody Sameen na temat tego, że jej obecność w czyimś życiu to zagrożenie. A jednak bywały sytuacje, w których potrzebowała pomocy i być może grupa specjalistów z jej kręgu wcale nie byłaby taka zła; o ile w kręgu Galanis można mówić o lojalności i zaufaniu.
Zacisnęła wargi wysłuchując dwóch opcji przedstawionych przez kobietę. Zważając na jej wciąż kiepski stan fizyczny proponowałaby opcję drugą nie zakładającą bliskiego kontaktu i przede wszystkim wcześniejszego rozeznania wymagającego dodatkowych pokładów energii. Eve jednak pamiętała reakcję Sam na słowa o tym, jak źle wyglądała, dlatego postawiła na nieco inną strategię.
- Z tego, czego nauczyli mnie w wojsku wiem, że obronić się jest łatwiej niż atakować. Defensywa z tamtego miejsca – Kiwnęła głową w stronę okna. – przy okazji znając teren, o którym oni nie wiedzą wszystkiego, to najlepsza z opcji. – Nie wspominała wprost o zabijaniu, bo nie potrafiła o tym mówić na głos. Myślała o tym w kontekście mordercy Isabelle, ale wciąż jednak to były tylko wyobrażenia; nic realnego. – Wzniesienie jest twoje. – Kiwnęła głową. – I tym razem cię posłucham. Nie będę się wychylać, ale nie zamierzam też wyjechać z farmy. – Musiała to podkreślić, bo to było jej miejsce. Jej cholerny dom, w którym musiała być i go pilnować.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Myślę, że powinnaś do niej wrócić. Zwłaszcza jeśli była twoją ulubioną.- Mogła się tylko domyślać, że Eve ostatni raz czytała książkę jak była dużo młodszą, jak była dzieckiem albo jeszcze za czasów jak jej siostra żyła. Może jej unikała w związku z jakimiś wspomnieniami. Człowiek z wiekiem nabiera nowych perspektyw i doświadczeń i Sameen wierzyła, że jest spora szansa na to, że Paxton na nowo pokocha tą książkę. -Znam ją.- Z delikatnym uśmiechem potwierdziła przypuszczenia Eve. -Wolne chwilę spędzam... spędzałam w bibliotece. Dużo czytałam po odzyskaniu wolności. Oczywiście jak odzyskałam ja po raz pierwszy.- Wolała to uściślić, żeby Eve nie myślała, że Sam teraz w dwa dni zdążyła nadrobić wszystkie klasyki i książki z list dzieł, które należy przeczytać przed śmiercią. Parsknelam śmiechem słysząc o podkradaniu książek. -Dziękuję. Zwrócę szybciej niż ta o psach.- Schowała książkę do kieszeni bluzy, żeby o niej nie zapomnieć. Chętnie wróci do tej książki jeszcze raz. Tym bardziej, że nie była opasłym tomem, którego przeczytanie zajmie jej nie wiadomo ile.
-Byłoby łatwiej.- Zgodziła się bez zawahania. -Ale wydaje mi się, że już ci mówiłam, że z tobą chcę spróbowac wszystkiego inaczej. Bardziej po ludzku. Na normalnych warunkach. Pomijając oczywiście to co właśnie ci proponuje.- No niekoniecznie naturalnym było proponowanie komuś swoich zabójczych zdolności w celu pomszczenia przedawnionej w oczach prawa sprawy. Bardziej Sameen chodziło o bycie szczera z Eve i po prostu poznawanie się w naturalny sposób. Miała tylko nadzieję, że znowu nie robi z siebie jakiegoś błazna. -Właśnie teraz jest idealny moment.- Nalegała. -To nie tak, że usiądę przy komputerze i wklepie parę linijek. Będę potrzebowała przeprowadzić moje śledztwo, żeby miec pewność, że przyprowadzę ci odpowiednią osobę.- Właściwie to nawet nie pomyślała o tym jak będzie wyglądało ewentualne zakończenie tej sprawy. Czy Eve będzie chciała go zabić czy pozwoli, żeby Sameen to zrobiła. -Pomyślałam, że może... tą bardziej wyjazdową część będziesz chciała zrobić ze mną.- Wiedziała, że zaproponowanie czegoś takiego było dosyć odważne biorąc pod uwagę, że Paxton miała swoje życie, swoją pracę, właśnie się dowiedziała o dwóch typach, którzy odwiedzają jej farmę, a w dodatku, wisienka na torcie jest profesja Sameen. Mimo wszystko Galanis postanowiła zaryzykować. Nie miała nic do stracenia. Najwyżej wybierze się w pojedynkę z Tyfonem. -Albo po prostu wiesz... Wybierzesz się na finał czy cos.- Machnęła ręką ostatecznie panikując i zdając sobie sprawę z tego jak debilna była jej propozycja. Eve na pewno nie będzie chciała aż tak otwierać starej rany.
-Wiem.- Zdawała sobie sprawę, że jej ostatnie spotkanie z Eve nie należało do udanych, ale jednocześnie nie miała wątpliwości co do tego, że mogła na Paxton liczyć. -Nie miałam pojęcia gdzie jestem i nie miałam możliwości skontaktowania się z nikim. Gdybym mogła puścić nawet jakiś sygnał dumny to uwierz mi... zrobiłabym to.- Objęła się ramionami na samą myśl o tym, że znowu mogłaby przechodzić jeszcze raz przez to wszystko. Wolała nawet nie myśleć o tym co by było jakby nie udało jej się uciec. Śmierć w tym wypadku byłaby wybawieniem, a jej oprawcy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. -Wiem, wiem. Mam zamiar próbować. Właściwie to dlatego tu jestem.- Wzruszyła delikatnie ramionami. Zbyt wielu ludzi straciła. Nie chciała do nich dorzucać jeszcze Eve.
-To już wiem, że byłabym beznadziejna w wojsku. Zdecydowanie wolę atakować.- Oczywiście wolała dominować, a czuła, że rozpoczęcie ataku daje jej możliwość kontrolowania sytuacji. Jest szansa, że panowie w garniturach absolutnie nie spodziewali się tego, że jeszcze dzisiaj za nimi ruszy. Z drugiej jednak strony... mozliwe, że właśnie tego oczekiwali. -Wzniesienie może oznaczać nawet tygodnie niepewności.- Mruknęła pod nosem spoglądając w stronę góry. -Dam ci znać wieczorem. Najpóźniej rano. Zbadam sytuację.- Zdecydowała. -Musisz mi tylko dać swój numer telefonu. Straciłam telefon więc muszę kupić nowy.- Miała się z tym wstrzymać, żeby nie kusił ja powrót do pracy, ale złożona obietnica nie miała już pokrycia. -Nawet bym o to nie prosila.- Parsknela rozbawiona. -Pusta farma wzbudziłaby ich podejrzenia. Potrzebuje przynęty.- Wzruszyła bezradnie ramionami.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Sam, przystopuj. – Starała się pohamować kobietę, bo wszystko o czym mówiła było cholernie abstrakcyjne. Jak to „do niej przyprowadzi”? Jaka „wyjazdowa część” i jaki „finał”? Przed paroma minutami wciąż żyła w przeświadczeniu, że do usranej śmierci będzie szukać gościa a teraz nagle miała decydować jak to wszystko się skończy? To było za dużo na raz. Zbyt wiele zmiennych i niemożliwych, bo do tej pory wszystkie złe rzeczy, które myślała o mordercy siostry działy się tylko i wyłącznie w jej głowie. Urzeczywistnienie ich wydawało się nierealne zwłaszcza, że.. to tylko myśli. – Naprawdę to doceniam, ale na razie nie myślę nad żadnym finałem. Po prostu, jeżeli to możliwe, chcę wiedzieć kto to. – Domyślała się, że łatwe to nie będzie. Podejrzewała kogoś, kto często podróżował i być może nawet nie był z Australii. Równie dobrze osoba ta mogła należeć do świata polityki, być jakimś agentem wywiadu lub należeć do grupy osób podobnie wyszkolonych co Sameen. Bóg jeden wie, o kim teraz rozmawiały i co wiązałoby się ze spotkaniem tego faceta. – Chcę tylko tyle i sama zdecyduje co dalej. – Choćby bardzo chciała to zabijanie nie wchodziło w grę. Próbowała nie być samolubna i myślała też o rodzinach innych ofiar, które zasługiwały naprawdę. Jak to zrobić? Nie miała pojęcia i na pewno nie wpadnie na to już-teraz-natychmiast zwłaszcza, że jeszcze przed paroma chwilami nawet nie musiała tego rozważać ani planować. Może nawet do niczego nie dojdzie, bo facet okaże się nieuchwytny nawet dla Galanis.
Wzięła głęboki wdech i znów wyciągnęła rękę ku kobiecie. Tak jak wcześniej ułożyła dłoń na ramieniu i powoli przesunęła w dół oraz w górę. Na nic więcej się nie pchała. Audrey nauczyła ją jak reagować w takich sytuacjach i że należało okazać nieco więcej czułości, ale widziała też reakcje Sameen na dotyk a nie chciała robić niczego co ją dodatkowo zrani.
- Dlaczego? – dopytała, bo z początku uznała, że „tu jestem” oznaczało samo Lorne Bay. W końcu Sameen miała tutaj przyjaciółkę, o której dużo mówiła, mamę, Raine i kto wie kogo jeszcze. – Czyżbyś lubiła się ze mną kłócić? – zapytała starając się podejść do tego nieco na luzie i z delikatnym uśmiechem, chociaż kompletnie nie wiedziała jak miałaby teraz nazwać znajomość z Sameen (Aż chce się napisać Take me back to the night we met).
Odruchowo, ale też niepotrzebnie, poklepała się po kieszeniach spodni. Czasami miała w nich jakieś rzeczy, ale tym razem były pusty a salon będący zarazem miejscem spotkań z klientami, nie było typowym biurem. Długopisów i kartek tu nie uraczysz.
- Wyszkolono mnie do tego. – Nie dosłownie do bycia przynętą, ale do służenia w jednostce idącej na pierwszej linii frontu. O takich mówiło się „mięso armatnie” i wcale to nie były puste kłamstwa zwłaszcza gdy w grę wchodziło rozbrajanie min i oczyszczanie drogi pozostałym jednostkom. – Daj mi chwilę. Znajdę długopis i..
- Eve, przepraszam, że przeszkadzam. – Niespodziewanie Sue Ann pojawiła się w wejściu do salonu. – Muszę jechać. Siostra mnie potrzebuje. W razie czego, wszystko jest w kuchni.
- Co się stało?
- Powiem później. – Kobieta machnęła ręką, bo nie chciała opowiadać o tym, przy praktycznie obcej osobie.
- Jasne. Dziękuję i daj znać, jakbyś czegoś potrzebowała.
Sue Ann znów machnęła ręką i pośpiesznie wyszła z domu w kierunku swego niedużego autka.
- Na pewno niczego nie zjesz? Nie skubniesz? A może zrobię ci kawę? – O ile Sameen nie zamierzała zaraz uciekać łapać tamtych dwóch gości. Z drugiej strony Paxton grała na czas usilnie próbując trzymać Galanis w miejscu w ramach "odpoczynku", przed którym blondynka się broniła.
Powoli ruszyła w stronę kuchni od razu po szafkach szukając długopisu oraz kartki, na której mogłaby zapisać numer telefonu.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen była pewna tego, że odniesie sukces. W jej przypadku porażka nie wchodziła grę. Jak już sobie obierała coś za cel to pracowała nad czymś tak długo, aż w końcu dostawała to co sobie zaplanowała. Tak więc słowa Eve nieco ja zdziwiły. W końcu składała jej ofertę, której nie dostałaby od nikogo innego. Tyle lat próbowała rozwiązać sprawę z pomocą policji i w legalny sposób i nic nie przynosiło zadowalających rezultatów. Nie rozumiała więc dlaczego Paxton się przed tym broniła. Opuściła więc ramiona i postanowiła, że nie będzie naciskać. -Okej.- Odpowiedziała i rozłożyła ręce dając jej do zrozumienia, że nie będzie naciskać i drążyć tematu. Może naciskała na to tak bardzo, bo desperacko potrzebowała się czymś zająć. Może źle do tego wszystkiego podeszła. Może powinna zrobić tak jak Eve zasugerowała, za jej plecami. -Jasne. W porządku.- Zmarszczyła brwi, bo teraz to już nie rozumiała jak samo dowiedzenie się kto jest ta osoba miało w jakikolwiek sposób przynieść zamknięcie czy cos. Sameen nie miała żadnych podejrzeń, kto może być tym człowiekiem bo sprawy nawet nie znała. Domyślała się tylko, że za śmierć siostry Eve jest odpowiedzialny ktoś kto nigdy nie został złapany. Nie znała okoliczności, powodów, niczego. Może też inaczej by reagowała gdyby jednak nie siedziała w tym świecie i sprzątnięcie kogoś nie było problemem. Nie odtrąciła ręki Eve. Nie chciała żeby wyszło, że Sam się obraziła czy cos. Bo nie obraziła się. Po prostu nie rozumiała, ale postanowiła nie drążyć tematu, bo jednak był zbyt osobisty, a Sameen też nie była osobą, która na takie rzeczy naciskała.
Wypuściła powietrze zanim odpowiedziała. -Żeby ci pokazać, że nie wykorzystałam cię tylko po to żebyś zajęła się długami Barlowe. Że moja chęć spędzania czasu z tobą była szczera a nie podszyta jakimś ukrytym motywem.- No bo skoro długi były spłacone to Sameen tak naprawdę mogła sobie teraz spierdolic na Himalaje i nie przejmować się niczym. I tak nigdy nie miała zamiaru przyznać się Barlowe do tego kim jest. Teraz mogłaby kontynuować swoje życie bez żadnych trosk i zmartwień. -Generalnie bardzo lubię się kłócić.- Odpowiedziała parskają lekkim śmiechem.
-Tym razem będzie inaczej. Po prostu będziesz się zajmować swoimi sprawami, a reszta zajmę się ją. Jest szansa, że nawet się nie dowiesz jak już będzie po wszystkim.- Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Naprawdę robiła sobie nadzieję, że uda jej się wszystko zamknąć dzisiaj. Nie chciała niczego komplikować, a już na pewno nie byłam przygotowana do tego żeby spędzić niewiadomo ile czasu na wzgórzu. Obawiała się tego, że ze zmęczenia mogłaby zasnąc i przegapić zabójców. A to prawdopodobnie miałoby przykre konsekwencje. Skinęła głową do Eve, a później przeniosła wzrok na Sue Ann i cofnęła się o dwa kroki, żeby nie sprawiać wrażenia, że stały blisko siebie bo o czymś konspirowaly. Zaczęła też wyglądać przez okno, żeby nie było że podsłuchuje ich rozmowę. Chociaż no ciężko było nie usłyszeć. Sameen poczekała jak kobieta wyjdzie, a po chwili obserwowała ja przez okno. Jak wsiada do auta i odjeżdża. Obróciła się do Eve i zignorowała jej pytanie. -Nie powinnaś jechać z nią?- Zapytała. Naturalnie, po raz kolejny mogła przesadzać i wymyślać, ale Sameen nie wierzyła za bardzo w przypadki. Po chwili ruszyła za Eve do kuchni. Teraz jak nie było Sue Ann to mogła się czuć nieco swobodniej. -Powinnaś jechać z nią.- Teraz już nie pytała tylko stwierdzała. -Ja muszę i tak jechać zwrócić auto i zająć się tą drugą sprawą.- Im szybciej tym lepiej.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Dziękuję. – To była jedyna, acz szczera, reakcja na słowa Sameen o jej powodach przybycia na farmę. Liczyła, że kobieta mówiła prawdę i w tej chwili pozwoliła sobie uwierzyć, bo nie miała nic do stracenia. Zdążyła pogodzić się z tym, że Galanis nie wróci zwłaszcza po rozmowie z Raine, która również nie miała kontaktu ze swoją przyjaciółką (o co Eve dyskretnie dopytała nawiązując do super auta Barlowe). Starała się nie rozważać – czemu. Po ostatniej kłótni nawet nie spodziewała się, że kiedykolwiek dostanie tę odpowiedź, dlatego starała się ruszyć dalej i robić to co zawsze. – Czyli to dobry sposób na poprawienie ci humoru? – dopytała ciągnąc trochę ten luźniejszy temat o kłótniach, z których jedną niedawno przeszły pod domem i choć spór był nieprzyjemny, to najwyraźniej czasami nie było lepszego sposobu na wyciągnięcie z kogoś/wyrzucenie z siebie wszystkiego co w sobie dusił.
Ciężko jej było stać z boku ze świadomością, że gdzieś tam Galanis załatwi wspomnianą sprawę z dwoma gackami. Nie umiała tak. Pomimo nauki dyscypliny, stanie z boku nie należało do najłatwiejszych zwłaszcza, że faceci najechali na jej prywatę; na poczucie bezpieczeństwa i dom (jedyny, który miała).
- Nie. Poradzi sobie. – Domyślała się o co mogło chodzić, więc wiedziała, że Sue Ann sobie poradzi.
Zapisała na kartce numer dopisując jeszcze swoje imię tak, jakby Sameen nie miała pojęcia od kogo to dostaje. Nie wiedziała czemu. Zrobiła to odruchowo, bo kiedy nie miała przy sobie wizytówek, notując komuś kontakt do siebie robiła to właśnie w ten sposób. Teraz jednak uznała, że to dziwne i jeszcze głupiej zrobiła, gdy zbyt szybko (i bez przemyślenia) skreśliła imię.
- Jedyne co powinnam to wrócić do pracy – stwierdziła z pobłażaniem i przekazała kartę Galanis. – Sue Ann sobie poradzi. Gdyby tak nie było, to poprosiłaby mnie o pomoc. Poza tym jej siostra to.. trzeźwiejąca alkoholiczka i nie ma dnia, żeby nie miała jakiegoś problemu. – Żeby to tylko raz! Dramy ciągnęły się w nieskończoność i niekoniecznie w takich chwilach kobieta chciałaby być widziana przez innych (taką Paxton na przykład). – Co do tej drugiej sprawy, to przyjechali po mnie czy po ciebie? – Nie pytała o to wcześniej. Nie chciała sugerować, że Sameen ich przyciągnęła. Równie dobrze zrobiła to ona sama odpyskując gościowi, który nawiedził ją wcześniej a jakiego poznała podczas zlecenia na północnym wybrzeżu. Nie wiedziała jednak, czy wcześniej wiedzieli o obecności Sam, czy dowiedzieli się o tym, kiedy kobieta wyszła przed dom.
- Jak już się z tym uporasz, to wpadnij. Pokaże ci akta Isabelle – Imię siostry wypowiedziała ciszej i na moment uciekła wzrokiem w bok. – i dwunastu innych dziewczynek, które na moje oko zostały zabite przez tego samego człowieka. – Przełknęła ślinę przypominając sobie zdjęcia z akt. Wszystkie te małe istotni były bardzo do siebie podobne. Podobny wiek, włosy i okropność, która ich spotkała. – Plus, chce wiedzieć, że wszystko z tobą w porządku. – A akta mogłyby być tylko pretekstem, chociaż dobrze wiedziała, że to jedyna szansa na milion.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie! – Wycelowała w Eve palec, ale zaraz się zaśmiała. –Lubię się kłócić, ale nie w ramach poprawiania humoru. – Wyjaśniła. Lubiła kłótnie, bo uważała, że mają podobne działanie jak alkohol. Tylko wtedy ludzie są ze sobą naprawdę szczerzy, bo nie kontrolują emocji i po prostu zrzucają to co im leży na sercu. No chyba, że mówimy o toksycznych osobach, które po prostu dla samej idei toksyczności wdają się w kłótnie.
-Okej. Wierzę, że w tym przypadku masz lepszy osąd sytuacji. – W każdym innym raczej by się kłóciła i przekraczała granicę komfortu i wręcz nalegała, żeby jednak Eve pojechała z Sue Ann. Skoro jednak Paxton zachowywała spokój to Sameen nie miała zamiaru tego kwestionować. Wątpiła, żeby ktokolwiek uznał, że dobrym pomysłem będzie uderzyć w rodzinę kobiety współpracującej z Eve, żeby dopaść Eve. Więcej sensu miałoby zaatakowanie Sue Ann. Galanis wolała jednak się w to nie zagłębiać. Przynajmniej nie teraz. Na razie postanowiła zachować spokój.
Wzięła od Eve kartkę i uśmiechnęła się pod nosem. –Zmieniłaś imię? – Zapytała rozbawiona z tego, że przekreśliła swoje imię chwilę po tym jak je zapisała. Tak czy siak Sameen schowała karteczkę do kieszeni spodni. Po zerknięciu na ciąg cyfr miała tylko potwierdzenie, że w żaden sposób nie skontaktowałaby się z Paxton, bo patrzyła na jej numer jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
Pokiwała głową. –Tak, tak będzie najlepiej. – Zgodziła się. Jak Eve się zajmie pracą to nie będzie myślała o tym, że być może ktoś ją obserwuje. –Nie będę ci przeszkadzać w takim razie. – Dodała. Na wyjaśnienie odnośnie siostry Sue Ann pokiwała tylko głową. Nie dopytywała, nie była to jej sprawa, a nie lubiła interesować się rzeczami, które nie powinny ją interesować.
-Nie wiem. – Skłamała. Była prawie pewna, że przyjechali do Eve. Była ostrożna ze swoimi podróżami do Australii, a już na pewno w okolice Lorne Bay. Nie było też szans na to, żeby po jej ostatniej ucieczce ktoś zdążył ją wyśledzić. A przynajmniej taką miała nadzieję. Poza tym, gdyby ktoś chciał dopaść Sameen to jest mała szansa na to, żeby do konfrontacji doszło na farmie Paxton. W większości miejsc bywała raczej samotnie. Często bywała w bibliotekach i siedziała tam godzinami. Jakby ktoś polował typowo na nią to wybraliby inną lokalizację. Postanowiła jednak skłamać, bo nie chciała niczego sugerować Eve. A już na pewno tego, że wie o jej współpracy z mężczyzną w garniturze.
-Wpadnę na pewno. – Zgodziła się i naprawdę zaczęła marzyć o załatwieniu sprawy jeszcze dzisiejszego dnia. Naprawdę chciała spłacić dług i pomóc Eve. I to też nie tak, że chciała dług spłacić, żeby mieć to z głowy. Po prostu chciała też swoje umiejętności, pierwszy raz w życiu, wykorzystać do czegoś co byłoby dobrym uczynkiem. A przynajmniej zawierałoby nieco dobra w całym tym źle. –Już mogę ci powiedzieć, że ze mną wszystko w porządku. – Zapewniła ją z uśmiechem i podeszła bliżej. Tym razem złapała Eve za rękę. –Dziękuję. – Postanowiła nie mówić za co konkretnie dziękuje, ale chciała, żeby Paxton wiedziała, że Sam to wszystko docenia. –Odezwę się niedługo. – Poklepała się po kieszeni, w której miała kartkę z numerem telefonu i puściła dłoń Paxton. Uniosła jeszcze dłoń na pożegnanie i w końcu skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Zanim wsiadła do auta przyjrzała się jeszcze śladom jakie zostawiło auto kierowane przez mężczyzn, po kilku chwilach wsiadła do auta, ale nie odjechała od razu. Wyjęła notatnik, zanotowała rejestrację auta i inne pierdoły, których wolałaby nie zapomnieć i w końcu pojechała.

/ztx2

Eve Paxton
ODPOWIEDZ