Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Carter był znany z wielu rzeczy na całym świecie, lecz lokalnie przede wszystkim z tego, że nigdy nie łamał danego słowa czy obietnicy. Dzisiaj padło na wizytę w ratuszu. Jego urok osobisty zawsze działał w jakiś specjalny sposób na urzędniczki, niezależnie, gdzie by go nie przywiało. To pewnie ta buźka oraz szelmowski uśmiech. Tak, zdarzało mu się czasami tego faktu nadużywać do własnych celów, ale zazwyczaj szczytnych! Jak na przykład przyśpieszenie trochę wszystkich pozwoleń związanych z otwarciem nowego biznesu, w czym pomoc tutejszych urzędniczek była nieoceniona. Dzięki temu o tyle wcześniej wszyscy obywatele tego zacnego miasta byli w stanie cieszyć się jego wypiekami, więc jakby nie patrzeć zrobił to dla dobra ogółu, prawda? Nie można nawet z tym debatować.
Nie przepadał natomiast za byciem komuś dłużnym, a tak właśnie w tym przypadku się czuł. Przecież mogły odesłać go z kwitkiem a zamiast tego cały proces zamknął się w zaledwie kilku tygodniach ponieważ same zadzwoniły do koleżanek z innych wydziałów i pozałatwiały połowę rzeczy za niego, a on się tylko podpisywał. Trochę mu zajęło zebranie się do tych podziękowań, lecz oto był. Ubrał się porządnie w dobrze skrojony garnitur oraz śnieżnobiałą koszulę. Dzierżąc w dłoniach duże papierowe pudełko wypełnione jego wypiekami rozpoczął swoją podróż po wszystkich wydziałach, które podbiły swoją pieczątkę pod jego zezwoleniami. Zanim obleciał wszystkie gadatliwe oraz przemiłe panie zleciała mu ponad godzina. Z każdą przecież musiał chociaż na chwilę przysiąść i zamienić kilka słów. Cokolwiek innego byłoby po prostu niegrzeczne.
Wychodził akurat na korytarz z jednego z sekretariatów z szerokim uśmiechem żegnając się z sekretarką w średnim wieku, kiedy prawie na kogoś wpadł. Instynktownie odsunął się przylegając plecami do ściany przyciągając pudełko bliżej siebie. Po bliższym przyjrzeniu się kobiecej sylwetce rozpoznał w niej jedną ze swoich stałych klientek. Chyba najwierniejszą jaką na razie miał w tym mieście.
- Delilah? Nie wspominałaś, że pracujesz w ratuszu. - uśmiechnął się do niej serdecznie - Masz może ochotę na coś słodkiego? Został mi jeszcze jeden croissant z kremem czekoladowym. - poruszył wymownie brwiami otwierając pudełko i wyciągając je bliżej niej - Tak, wiem. To nie klasyka, ale czasami trzeba odejść od tradycji. - wzruszył ramionami nie do końca zgadzając się ze swoim własnym stwierdzeniem, ale dzielnie walczył z tym całym konserwatyzmem, który wpoili mu we Francji.
Wiedział, że kto, jak kto, ale kobieta mu nie odmówi. Była łasuchem jeśli chodziło o jego wypieki, czasami potrafiła się nawet zwlec do jego piekarni o nieludzkiej godzinie by dostać pierwszy wypiek danego dnia. On oczywiście nie widział w tym nic złego. Cholernie mu to schlebiało i uwielbiał kiedy ktoś cieszył się jego wypiekami, a że Delilah była naprawdę piękną kobietą... Cóż, działało tylko na jej korzyść.

Delilah Hammond
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
style


To był jeden z tych zwykłych dni w ratuszu, gdy Delilah mogła odprężyć się i zająć pracą, tylko pracą. Chciała nadrobić wszelkie zaległości powstałe podczas jej nieobecności. W końcu od pokłócenia się z Lorenzo, przez obiad z rodziną, aż do ukrywania się u Benedicta minęło kilka dni - dziwne, że nie była jeszcze na rozmowie. Może to Sara coś zdziałała? W końcu Delilah jedno,czy dwa słówka na temat burmistrza jej szepnęła. Mniejsza o to. Tego dnia robiła wszystko na podwójnej szybkości. Dlatego też do południa burmistrz miał już umówione spotkania na kolejne dwa tygodnia. Wszelkie raporty i projekty byly posegregowane,czekające na atencję odpowiedniej osoby. Dawała z siebie wszystko. Tak zapędziła się w wykonywaniu swoich obowiązków, że nie zauważyła iż zaparzona przez recepcjonistę kawa zdążyła wystygnąć. Dowiedziała się o tym,kiedy podsunęła do ust filiżankę i ohydny płyn wypełnił jej gardło. Momentalnie wypluła to z powrotem, w akompaniamencie śmiechu koleżanek z pracy.
- Idę po nową... - wyburczała, wiedząc że zaraz będzie na językach koleżanek i bardzo szybko się to rozejdzie. Aby wbić tylko szpile. Musiała to przetrwać. Za kilka godzin będzie mogła pojechać do domu, albo znowu przed siebie. Aby oderwać się od świata i od Lorne, chociaż na chwilę. Właśnie tak zagłębiona w myślach na kogoś wpadła, dostatecznie odbijając się w drugą stronę. Opadła na przeciwległą ścianę, przyvryzajac policzki od środka, aby niekontrolowanie nie krzyknąć. W sumie nie wiedziała kto pierwszy na kogo wszedł dlatego siedziała cicho. Przynajmniej do chwili, w której mężczyzna się odezwał, a na jej kobiecą twarz wpłynął szeroki usmiech. No tak mogła rozpoznać po zapachu, w końcu nikt inny nie rozpieszczał zmysłów jak Carter Bancroft .
- Jakoś nie wyszło nam go w rozmowie. - Zaśmiała się. Wyprostowała się, tak by wyglądać nienagannie, przygladzila swoje ubranie, rozglądając na boki.
- Doskonale wiesz, jak kobiecie poprawić humor. A już w szczególności mi. Twoje wypieki są recepturą na szczęście... - mówiąc to oczywiście pozwoliła sobie wziąć ciastko, nie przejmując się że które może go nie dostać. Jaka była jej reakcja? Delilah, aż jęknęła cicho, kiedy ciastko rozpłynęło się dosłownie w jej ustach. Istna rozkosz w buzi, to mogła powiedzieć. A raczej to właśnie Carter mógł odczytać. Za każdym razem kiedy Del coś próbowała, wyglądała jakby właśnie przechodziła ekstazę od samej słodkości. Uśmiechnęła się do niego trzymając nadal w dłoni kawałek croissanta. - Miałam iść właśnie po kawę, masz ochotę się przyłączyć. Na dole jest mały kącik, w którym można przysiąść na chwilę....
sumienny żółwik
M.
Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze miło było wpaść na jego stałą klientkę, Delilah Hammond . Stałą i właściwie najlepszą. Często kupowała u niego nie tylko coś dla siebie, lecz również dla całego swojego zespołu w ratuszu, jak się teraz okazało. Była całkiem dużą częścią jego sukcesu. Zawsze wierzył w utrzymywanie przyjacielskich stosunków ze swoimi klientami. Nigdy nie byli dla niego tylko kolejnymi twarzami. Nawet kiedy do jego lokalu w Paryżu ustawiały się dziesiątki ludzi, w tym często wielu turystów, potrafił zapamiętać lokalsów. Z początku nie byli w stosunku do niego zbyt ufni. Francuzi to strasznie konserwatywny naród. Nie lubią gdy ktoś bez korzeni dobiera się do ich najświętszych wartości, czyli jedzenia, a przede wszystkim wypieków. Latami musiał zapracować sobie na reputację wśród Francuskiego narodu, a przy okazji też obywatelstwo. Nauczył się tam, że aby prowadzić lukratywny biznes trzeba znać swoją klientelę, dlatego często i bez żadnego wstydu zagadywał miejscowych klientów starając się utrzymywać z nimi pozytywne relacje. Z Delilah, cóż... Wystarczy na nią spojrzeć. Trudno było zachowywać się całkowicie profesjonalnie i po prostu przyjacielsko. Pozwalał sobie na trochę flirtu, kiedy ruch był akurat mniejszy. Kilka razy usiedli przy stoliku w jego piekarni kiedy stawiał jej kawę. Powiedźmy, że od Francuzów nauczył się nie tylko sztuki wypiekania takich dobrodziejstw.
- Cóż, zazwyczaj mieliśmy lepsze tematy do rozmowy niż to, z czego się utrzymujemy. Chociaż mnie ciężko byłoby to przed tobą ukryć. - zawtórował jej cichym śmiechem odlepiając się w końcu od ściany by zaoferować jej swój wypiek.
Nigdy nie ukrywał tego, że jedną z jego największych przyjemności było obserwowanie reakcji ludzi, którzy spróbują tego, co wyszło z jego piekarni. Delilah wcale się nie ukrywała z tym jak bardzo jej to wszystko smakuje, co tylko wywoływało uśmiech głębokiej satysfakcji na jego twarzy. Mało rzeczy cieszyło go tak bardzo jak tego typu reakcje, zwłaszcza od pięknych kobiet. Zgniótł pudełko wyrzucają je do kosza by nie zaprzątać sobie rąk.
- Nie da się ukryć. Wiesz, gdzie szukać mnie i moich wypieków gdy nas potrzebujesz. - uśmiechnął się wesoło zupełnie jakby te dwie rzeczy były nierozłączne.
W pewnym sensie tak było. Nawet jego perfumy nie były w stanie całkowicie zamaskować jego fachu oraz tego przyjemnego zapachu świeżych wypieków. Z resztą chyba tylko na mieście można go było spotkać bez czegoś, co własnoręcznie wykonał. W domu zawsze coś stało, a nawet jak gdzieś wychodził często miał ze sobą jakąś papierową torebkę.
- Z tobą zawsze moja droga i to ja stawiam. - puścił jej oczko z szarmanckim uśmiechem wyciągając w jej stronę swoje ramię co by koleżanki miały o czym gadać - Rozumiem, że ten wariant croissanta jest sukcesem i powinienem go dodać do oferty?
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Nie wiedziała dlaczego tak było, ale po prostu uwielbiała wypieki Cartera. Może miał magiczne ręce, a może sam był ciastkiem, do którego lubiła zaglądać? Odkąd przestało jej się układać z Lorenzo i żadne z nich nie wyraziło chęci na jakiekolwiek spotkanie, próbę dogadania - Delilah zaczęła dostrzegać mnóstwo ciekawych rzeczy. Bardzo ciekawych i przystojnych. Jedna z nich był mężczyzna stojący na przeciw. Powinna uważać, uważać to jak reaguje, aby zaraz opatrznie czegoś nie zrozumiano. Niestety niebo w gębie, które miała zaraz po tym jak wbiła żeby w słodkie ciasto spowodowało, że zareagowała tak, a nie inaczej. I pewnie opanowała by się, gdyby nie Carter stojący obok niej. Wiadomo nie od dzisiaj, że jeżeli kobiecie coś posmakuje to nie trzeba werdyktu sędziów. A Carter wiedział, że Delilah go nie okłamie. No chyba, że nie będzie chciała być w dalszym ciągu jego ulubioną klientką.
- Wierz mi, po mnie też widać, że pracuje w biurze. Akurat jak zaglądam do ciebie mam wyłączony telefon, nie zabieram terminarza i laptopa. W innym przypadku bardzo łatwo byś mnie rozgryzł - puściła mu oczko. Miał jednak rację, Delilah zamiast opowiadać o sobie. Rozmawiać tak jak powinno się rozmawiać z normalnym człowiekiem o przyziemnych sprawach, dawała się wkręcić w flirt. Z początku był delikatny, ale kiedy Hammknd powiedziała już jedno tak.... Potem szło samo. Del pewnie nieświadomie sama nie raz dorzucała coś od siebie.
- Wiem o tym doskonale. Ale ktoś będzie z tego niezadowolony - przez chwilę naprawdę zrobiła smutna minę. Nie można było domyśleć się o co jej chodziło. O faceta? O zdrowie? Odpowiedziała tylko śmiechem, zakończonym prychnięciem. - Nie spodoba się to mojej figurze - puściła mu oczko. Pierwotnie planowała wypić kawę w gabinecie, ale.... Wizja Cartera jako towarzysza e ich małej kawiarence była o niebo lepsza. Ochoczo więc uczepiła się mężczyzny ramienia i poprowadziła ich w kierunku kawiarni.
- Jako twoją fanka i degustatorka jestem trzy razy na tak. Dosłownie rozpływa się w ustach. Chociaż szczerze, chyba nie było takiej rzeczy, która zasłużyliśmy na jue., Carter. Masz dosłownie magiczne ręce. Pozazdrościć kobiecie, która ma to na co dzień - pokiwała głową, wskazując drzwi przez które mieli za chwilę przejść, szykując się ją atak spojrzeń koleżanek i kolegów z ratusza. Teraz miała to gdzieś. W tej chwili ważniejszy był Carter Bancroft .
- Planujesz wprowadzać coś jeszcze nowego? - Spytała, kiedy w końcu znaleźli się przy jednym z wolnych stolików.
sumienny żółwik
M.
Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie dało się ukryć, a raczej Carter nigdy nie ukrywał faktu, że jego wypieki to nie poziom pierwszej lepszej rzemieślniczej piekarni. Za jego pracą stały lata nauki w najlepszych Francuskich szkołach oraz kolejne lata praktyk w najlepszych piekarniach. Był dumny z tego co osiągnął i nawet jeśli niektórzy nazwą to z jego strony arogancją, nie miał zamiaru kryć się z faktem jak wiele poświęcił oraz ile kosztowało go dojście do takiej perfekcji. To naprawdę nie było takie łatwe jak by się mogło wydawać, aczkolwiek na szczęście w tym całym dążeniu do perfekcji nie zagubił tego, co najważniejsze. Swojej pasji, która sprawiała, że tak naprawdę to właśnie klient był na piedestale. Wszystkie nagrody oraz wyróżnienia były satysfakcjonujące, ale w żadnym wypadku nie tak bardzo jak reakcja każdego zadowolonego klienta, takiego jak Delilah Hammond, gdy próbuje jakiegoś nowego wynalazku spod jego dłoni. Tak naprawdę o to w tym wszystkim chodziło. To było jego pasją. Szerzenie tego uczucia, którego on sam doświadczył przy swojej pierwszej wycieczce do Paryża. A, że potrafił na tym przy okazji zarobić i zdobyć sławę to już tylko bardzo przyjemny bonus.
- W takim razie cieszę się, że moja piekarnia może być dla ciebie chwilą wytchnienia w ciężki dzień. Ale muszę też powiedzieć, że świetnie wyglądasz również w stroju biznesowym. - puścił jej oczko z szarmanckim uśmiechem - Chociaż jak tak o tym pomyślę, to chyba też pierwszy raz widzisz mnie w czymś innym niż mój biały strój i fartuszek. - zaśmiał się cicho właśnie uzmysławiając sobie ten fakt.
Mogli flirtować już przy kilku okazjach, ale Carter nigdy nie wyglądał w tych sytuacjach jakoś strasznie pochlebnie. Nigdy nie odmawiał kilku niezobowiązujących słów, które sprawiały, że zarówno on jak i kobieta czuli się lepiej. W końcu każdy lubi czuć się pożądany. Zawsze lubił sprawiać ludziom przyjemność. Zwłaszcza pięknym paniom.
- Oh..? - spojrzał na nią próbując rozgryźć co miała na myśli, a gdy w końcu wyjawiła całą prawdę po prostu się roześmiał. Miała go - O to nie musisz się martwić. Wszystko z najlepszych składników. Masz tak świetną figurę, że kilka z moich wypieków ci nie zaszkodzi. Przysięgam. - uśmiechnął się do niej szeroko - Poza tym, nie będę się w ten sposób sam sabotował. - spojrzał na nią wymownie ponieważ nie było trudno się domyślić o co mu chodziło.
- Miło mi to słyszeć. Możesz się w takim razie spodziewać kilkunastu w mojej ofercie już jutro. - przytaknął wyraźnie zadowolony z jej komplementu oraz uznania dla jego fachu - Na razie chyba tobie jest najbliżej do kobiety, która ma to na co dzień. - zaśmiał się cicho nie ubolewając jakoś specjalnie nad swoim losem.
Jedna już miała swoją szansę, ale jak zwykle wszystko spartolił i nie miał zamiaru znów się z kimś wiązać na poważnie. Jeśli ktoś się natrafi mógłby to rozważyć, aczkolwiek nie zamierzał tego teraz aktywnie szukać. Wolał coś mniej zobowiązującego, jak właśnie takie spotkanie z Delilah.
- Mam kilka rzeczy nad którymi pracuję, aczkolwiek wymagają jeszcze przynajmniej kilku testów nad recepturą. Nie jest tak łatwo wymyślić coś nowego w piekarni. Eksperymentuję ostatnio z monoporcjami. W szkole nie szły mi najgorzej, a teraz mam trochę więcej czasu na takie zabawy. Co myślisz o połączeniu kawy, prażonych orzechów oraz likieru? Za bardzo oklepane?
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Wcześniej Delilah uważała na to z kim i o czym rozmawia. Kiedy Lorenzo był inny i ich związek nie miał problemów, tak jak teraz maja Del nawet nie bawiła się w flirtowanie. Bo wiedziała, że to złe. I tak robiła, nawet jeśli Thompson bawił się z innymi pannami w najlepsze. Mimo to trwała wiernie u jego boku, do czasu aż mężczyzna zaczął Hammond oskarżać. I każde kolejne oskarżenia pchały ją coraz bardziej w ramiona tego co nie powinna robić. Im dalej jej było do Lorenzo, tym czuła się coraz lepiej w swojej skórze. Flirt przychodził jej tak łatwo, jak oddychanie. A jeszcze jeśli mogła połączyć to wraz z konsumowaniem tych wszystkich słodkości, którymi zasypywał ją Carter? Nic dziwnego, że siedziała mu na głowie non stop. Słodkości uwielbiała, tak jak seks. Mogła brać to garściami. Chociaż z tym drugim ostatnio przygasła, to z pierwszym mogła szaleć do woli.
- No tak, wiedziałeś mnie niemal w każdym wydaniu. Na szczęście nie paraduje za często nago, więc jeszcze trochę tajemnicy w sobie mam... - puściła mu oczko. Kiedy dotarło do niej co przed chwilą powiedziała zaśmiała się tylko i machnęła od niechcenia ręką. - Zapomnij o czym przed chwilą mówiłam - czasami, gdy ją ponosiło, albo gdy była w dobrym towarzystwie i dobrym humorze gadała to co ślina jej na język przyniosła. Nie, żeby miała cos przeciwko nagości. Nie krępowała się swojego ciała, ale po pierwsze była w pracy, a po drugie nie chciała odstraszyć od siebie przystojnego cukiernika.
- W takim przypadku mogę obżerać się bez skrępowania - puściła mu oczko. Rozejrzała się po kawiarni, namierzając jedną z pracownic i przywołała ją uśmiechem do ich stolika. Oczywiście było to nie lada dziwne, w końcu Delilah bardzo rzadko korzystała z stolików. Chyba, że jakimś cudem przychodził tu Lorenzo. Raz do roku.
- Naprawdę, przecież taka kobieta miałaby w domu cudo. - ona miała boksera, chorobliwie zazdrosnego boksera, który swoją zazdrością i toksycznością zaraził i Delilah, ale wolała teraz o tym nie myśleć. Zanim odpowiedziała Carterowi spojrzała na młodą dziewczynę, która przyszła przyjąć zamówienie.- - Ja poproszę karmelową latte. - Standardowe zamówienie, tym razem na miejscu. Spojrzała w kierunku Cartera z delikatnym uśmiechem. - Polecam wszystkie smakowe. Kobieta od kaw ma tutaj dobrą rękę do smakowych kaw - chociaż zwykłe czarne też były dobre. Kiedy Carter składał zamówienie Delilah zastanowiła się nad dzikimi połączeniami jakich jej brakowało. Też była z tych, które lubiły eksperymentować.
- Wracając do tematu... - odprowadzając kelnerkę wzrokiem z powrotem skupiła się całkowicie na mężczyźnie. - Może być bardzo dobre. Jak każda rzecz z twoich rąk, chociaż moim zdaniem brakuje rzeczy z kokosem. Uwielbiam zapach i smak kokosa. W połączeniu z czekoladą, albo kawą też może być całkiem, całkiem - przecież pochłaniała Raffaello kilogramami. Tylko czy jeśli jej coś smakowało, mogło smakować innym? W końcu ile ludzi, tyle smaków. - Niezależnie od tego co tam będzie, z przyjemnością spróbuje. Oczywiście mogę podpisać umowę o zachowaniu tajemnicy. - W obronnym geście podniosła ręce, oczywiście śmiejąc się przy tym. Nie mniej, nie miałaby nic przeciwko. W końcu próbowałaby czegoś nowego, gdyby Carter jej na to pozwolił.

Carter Bancroft
sumienny żółwik
M.
Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Carter po powrocie do Australii założył sobie, że nie wpakuje się już w żaden stały związek. I to nie z jakichś fałszywych altruistycznych powodów typu nie chcę skrzywdzić kolejnej kobiety. On najwyraźniej po prostu nie był do tego stworzony. Była narzeczona uświadomiła mu też, że nigdy do końca nie zapomniał o Leonie. Zawsze będzie gdzieś w jego sercu. Ten niezamknięty rozdział, który nie pozwoli stworzyć niczego nowego. Wyglądało na to, że wbrew pozorom potrafił być stały w swoich uczuciach, jednakże z jego nie mogło już nic wyniknąć. Było zdecydowanie za późno, a czymś pustki w swoim życiu trzeba było wypełniać. Z tą piękną sekretarką nigdy sobie niczego nie obiecywali. Chyba oboje wiedzieli, że to zawsze będzie tylko niezobowiązujący flirt. Będą się martwić gdyby czegoś pomiędzy nimi w końcu doszło, bo krążyli trochę wokół siebie przynajmniej od miesiąca. To wtedy właśnie zaczęła pojawiać się w jego piekarni i robiła to w większości dla wypieków, lecz próżność nie pozwalała nie wierzyć, że nie było to również dla niego.
- Stąd, gdzie siedzę wyglądasz bardzo tajemniczo. Lubię odkrywać tajemnicę krok po kroku. - posłał jej szarmancki uśmiech zupełnie nie oszołomiony przez jej komentarz.
Nie można powiedzieć, by obeszło go to zupełnie bez żadnego echa. Był tylko facetem, więc czy tego chciał, czy nie, wyobraźnia zaczęła już pracować, a co za tym idzie obudził się w nim pociąg do kobiety odbijający się w jego trochę bardziej pożądliwym spojrzeniu.
- Nawet gdybym chciał, nie byłoby to możliwe. - uśmiechnął się puszczając jej oczko - Widzisz, pomimo wielu lat we Francji, jedyne, czego sobie od nich nie przyswoiłem to szeroki wybór garderoby. Muszę przyznać, że w tym jestem do bólu nudny. - zaśmiał się cicho tylko wzruszając ramionami.
Zawsze spędzał nieludzkie godziny w swoich piekarniach. Nie potrzebował niczego więcej niż kilku garniturów oraz luźniejszych ciuchów. Większość dnia i tak spędzał w swoim piekarskim wdzianku i tych o dziwo miał przynajmniej kilkanaście. W różnych kolorach, niektóre nawet we wzorki. O tym mogli się jednak przekonać tylko jego pracownicy, a że takich akurat nie miał... Był to jego mały sekret.
- Co mogę powiedzieć, czasami to nie wystarcza. - odpowiedział nieco zmieszany powracając na chwilę myślami do tego, jak wszystko skończyło się dla niego w Paryżu już po raz drugi.
Z zamyślenia wyrwała go dopiero kelnerka, a właściwie zamówienie, które właśnie przyjmowała od Delilah. Zdążył się obudzić na tyle by usłyszeć coś o kawach smakowych i chociaż był raczej kawoszem tradycjonalistą - pił po prostu czarną - tym razem skusił się za namową kobiety na coś bardziej ekstrawaganckiego.
- W takim razie poproszę orzechową mokkę. - skinął z uśmiechem na całkiem ładną dziewczynę, która jednak bledła przy kobiecie z którą dzielił stolik.
Gdy tylko wspomniała o kokosie w jego głowie od razu narodziły się nowe połączenia. W wypiekach ten smak był dość słaby, ale w deserach rzeczywiście dawał kopa. Od razu przypomniał mu się jeden cukiernik, któremu nawet on nie dorastał do pięt. Prawdziwy mistrz jeśli chodzi o monoporcje. Na szczęście, jak to bywa w tym fachu, udzielił mu kilku przyjacielskich lekcji w zamian za wskazówki na temat jego wypieków. Ręka rękę myje, jak to mawiają.
- Delilah... Czy ty właśnie próbujesz wprosić się za kulisy mojego zakładu w roli testera? - odegrał zdziwioną minę, po czym szeroko się uśmiechnął - Mogę rozważyć twoją propozycję, ale obawiam się, że będę musiał poznać twoje kwalifikacje... - dodał z szelmowskim uśmiechem będąc ciekawym czym go zaskoczy.

Delilah Hammond
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah też tak myślała, dopóki nie spotkała Lorenzo, który zawrócił jej w głowie i to porządnie. I teraz skutki tego wariactwa ponosili oboje. Del wiedziała jedno, że jeżeli nie uda jej się uratować tego co miała przez bardzo długi czas nie wpląta sie w kolejne poważne relacje. Będzie korzystała z życia ile będzie mogła. Przynajmniej tak zakładała, bo życie w końcu zweryfikuje czy na to zasługuje. Może porażki w związkach były dla niej niczym kara? Może miała w ten sposób nauczyć się szacunku do drugiej osoby? Wiele było niewiadomych, a za mało na nie odpowiedzi.
Spojrzała na Cartera znad zmrużonych oczy i uniosła kącik ust w niedbałym uśmiechu. Doskonale wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie. Wiedziała jak działala psychika człowieka. Ona sama dostawała niemal ślinotoku, gdy widziała męskie ciało. I nie chodziło tutaj o nagość w pełni. Sam widok umięśnionej klaty, bez górnych części garderoby wprawiał jej serducho w taniec. Czy wyobrażała sobie swoich rozmówców w innym wydaniu, niż w takim w jakim siedzieli przed nią? Możliwe, ale musiała to opanować. W innym wypadku na pewno rozmowy nie trwały by długo, a raczej zostałyby przenoszone w inne, bardziej kameralne miejsca.Widząc jakiś pojedynczy błysk w oku zaśmiała się krótko postanawiając zmienić temat. Już od jej głupich tekstów było jej gorąco, a gdyby taki wzrok utrzymał się przez dłuższy czas...
- Spokojnie, ja sama nie mam miliona kreacji w szafie. Zdecydowanie wolę jeden styl. Jedynie na specjalne okazje lubię zaszaleć. - Pokiwała tylko głową. Widząc chwilową nieobecność Cartera wiedziała, że temat odnośnie preferencji partnerek będzie musiała porzucić. Zresztą ona sama też nie miałą rewelacyjnego życia. Chociaż jej własne przejścia nadawałyby się do napisania powieści. Mimo to znała się na ludziach i czuła, że w Carterze drzemało wiele niewiadomych. Może właśnie dlatego tak łatwo nawiązali ze sobą kontakt.
- Ja... Gdzież by znowu. Tak tylko luźno i głośno tylko myślę - zaśmiała się, przejeżdzając opuszkiem palca po brzegu stołu. Takie z niej niewiniątko, nawet nie brała tego serio. Kiedy Carter jednak podchwycił jej aluzję, oczy ponownie dzisiejszego dnia jej rozbłysły, tak jak wtedy, gdy poczęstował ją swoim wypiekiem.
- Może nie jestem mistrzynią cukiernictwa, ale mam sprawne ręce i palce - nie żeby zabrzmiało to dwuznacznie, bo o tym też nie pomyślała. Zaśmiała się tylko, odchylając na swoim krześle do tyłu.
- Jestem ciekawa jak wygląda taka weryfikacja kwaliifikacji...


Carter Bancroft
sumienny żółwik
M.
Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli dalej będzie tak na niego patrzeć, nie będzie mieć innego wyboru jak zacząć postrzegać ich z początku niewinny flirt za coś, co może zaowocować czymś więcej niż kilkoma czułymi słówkami. Najwyraźniej inaczej flirtuje się w zaciszu swojej własnej piekarni, a inaczej w kawiarni, gdzie niekoniecznie jest to postrzegane jedynie jako przerwa w pracy i dobra zabawa. Carter nie powinien mieć teraz ochoty nawet na coś przelotnego. W końcu zaledwie kilka miesięcy temu narzeczona zostawiła go na ołtarzu, ale może właśnie to sprawiało, że miał ochotę na jakąś zmianę? Coś przelotnego, niezobowiązującego. Jak to niektórzy mówią by wyrzucić przeszłość ze swojego systemu, tylko, czy był do tego zdolny? Wiedział na pewno, że jeśli Delilah nadal będzie tak na niego działać zapewne nie będzie się długo opierać. Lubił te ich gierki.
- Jeden styl nie wyklucza wielu kreacji, zwłaszcza a kobiecych garderobach. Założę się, że masz jeszcze przynajmniej kilka kreacji, które pozytywnie by mnie zaskoczyły. - uśmiechnął się szeroko przemycając przy okazji stwierdzenie, że po prostu chętnie by ją częściej widywał i to najlepiej nie tylko w swojej piekarni.
Starał się zostawić wszystkie problemy z Francji we Francji, aczkolwiek nie było to takie proste. Niektóre rany nadal były dość świeże pomimo upływu czasu. Nie dało się tak po prostu wymazać wszystkich wspomnień. Paryż kiedyś kojarzył mu się tylko i wyłącznie z miłymi momentami jego życia, teraz natomiast... Wszędzie widział czas spędzony z Leonie, oraz niedoszłą żoną. Każda piekarnia przypominała mu o porzuconych marzeniach. Nie miał już czego szukać w tym mieście. Teraz musieliby mu za to zapłacić żeby tam wrócił.
- Mhm... Czyli nigdy nie myślałaś o tym żeby wkraść się do mnie na zaplecze? - uśmiechnął się patrząc z zainteresowaniem na jej reakcję.
Teoretycznie tylko żartował, aczkolwiek widząc ten błysk w jej oku już widział, że bez tej wizyty w jego kuchni jednak się nie obejdzie. Słowo się rzekło, nietaktownie byłoby teraz odmówić. Zwłaszcza jeśli kobieta tak zachwala swoje zdolności manualne, co skwitował trochę rozbawionym, ale zadowolonym uśmiechem.
- Hmm... Chyba musiałbym sprawdzić, czy jesteś w stanie rozpoznać, że słodkie jest słodkie, a słone jest słone. Później wypadałoby sprawdzić jak dobra jesteś w opisywaniu tekstur. Wypieków, kremów... Jak ci to wszystko leży na języku. - posłał jej filuterny uśmiech odbierając przy okazji kawę od kelnerki.

Delilah Hammond
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Dopóki między nią, a Lorenzo nie doszło do porozumienia Delilah zachowywała się tak, jakby ich historia w ogóle nie miala miejsca. Tak było lepiej, mogła skupić się na sobie, na swoich potrzebach, na przygotowaniu do cieżkiego starcia, jakie czekało na nią niebawem. Lorenzo nie zniknął, aby schował się gdzieś w czeluściach jej życia. Ale chciała spróbować inaczej, może takie życie bez Thompsona będzie lepsze? Tylko czy Delilah potrafiła to zrobić? Porzucić wszystko,zatrzymać serducho i zacząć od zera? Nie wiedziała, czy potrafiła, aż tak się od tego wszystkiego odsunąć. Lorenzo był jednym z ważnych osób, jedną z najważniejszych.
Dobrze, że w ostatnim czasie bardzo dużo osób pojawiało się na jej drodze. W szczególności mężczyźni, których do tej pory nie dostrzegała. Jakby chorobliwa zazdrość Thompsona zrzuciła jej klapki z oczu. Delilah teraz w swobodny sposób spotykała się z ludzmi,a już na pewno z przystojniakami, których zaczęła dostrzegać. Jednym z nich był towarzyszący jej cukiernik.
- W sumie masz racje. Na pewno coś by się znalazło - puściła mu oczko. Jeszcze w wielu wydaniach jej nie widział. Od nagiej, po tą elegancką. W pierwszym wydaniu chodziła często - w zaciszu domowym - a w ostatnim w wyjątkowych sytuacjach. Ostatnio elegancko ubrana była na randce z ukochanym. Komplet z tamtego dnia został wywalony następnego dnia.
- Jeśli potwierdzę mogę wyjść na narwaną fankę, jeśli zaprzeczę wyjdę na kłamcę, także... - zaśmiała się zerkając na kelnerkę, której podziękowała skinięciem głowy. Wiadome było przecież, że z chęcią go odwiedzi, nawet jeśli wiązało się to z ubrudzeniem mąką. A nóż Carter odkryje istny diament i Delilah porzuci fuchę sekretarki? Kto wie. W końcu pracowała tak głównie dzięki ojcu i jego znajomościach, chociaz miała odpowiednie umiejętności i kwalifikacje.
- Im dłużej tego słucham... - urwała uśmiechając się zadziornie, przysysając się do swojej karmelowej kawy. Odrobina pianki pozostała jej wokół ust, więc spróbowała zlizać ją jezykiem.
- Nie wiem czy bardziej się boję, czy nie mogę się doczekać. - taka była prawda. Tylko, czy będąc sam na sam w jednym pomieszczeniu z cukiernikiem na pewno stałaby grzecznie i współpracowała trzymając rączki przy sobie?


Carter Bancroft
sumienny żółwik
M.
Piekarz/Cukiernik — Coin de Paradis
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy miał swoje duchy przeszłości. Dla Cartera była to dawna przyjaciółka z którą kilkukrotnie już próbowali coś stworzyć, lecz zawsze coś stawało im na drodze. Nigdy nie był w stanie zamknąć tego rozdziału. Pomimo tego, że sam był już w poważnym związku, nie potrafił po prostu zapomnieć. Minęło już dobrych kilka lat. Ona pewnie w ogóle zdążyła już o nim zapomnieć pochłonięta swoim życiem rodzinnymi. Tymczasem on nadal tkwił zamknięty w tym zepsutym wehikule czasu, który zawsze nakazywał mu wracać do tego jednego momentu, gdy zaoferował jej ucieczkę, a ona go odrzuciła wybierając swojego męża. Po tym wszystkim nie był już nastawiony na żadne trwałe związki. Korzystał z faktu, że czas nie odebrał mu jeszcze tych przystojnych rysów twarzy. Starał się chociaż trochę korzystać z życia, a gdy los stawiał przed nim tak piękne kobiety jak Delilah, nie pytał się dlaczego. Po prostu korzystał.
- W takim razie nie mogę się doczekać. - odpowiedział jej z filuternym uśmiechem upijając kolejny łyk trochę za słodkiej na jego podniebienie kawy.
Musiał przyznać, że kobieta miała niesamowitą figurę i na pewno świetnie wyglądałaby w dobrze dopasowanych sukniach. W takiej wersji raczej jej w swojej piekarni nie zastanie, lecz to tylko znaczy, że powinien ją zaprosić w jakieś miejsce, gdzie taki strój byłby bardziej na miejscu, prawda? Może znajdzie się w okolicy jakaś galeria sztuki albo impreza charytatywna na galowo. Powinien przyjrzeć się ofertom po powrocie do domu.
- W takim razie możesz czuć się zaproszona. Nie mam nic przeciwko narwanym fankom. - puścił jej oczko z rozbawionym uśmiechem - Chcesz wpaść dzisiaj po pracy? - zagaił unosząc lekko brew będąc ciekawym jak bardzo tak naprawdę jej na tym zależało.
Nawet nie udawał, że nie zauważył jak mleczna pianka znika z jej ust. Zawsze w dość subtelny sposób dawał kobiecie znać, że mu się podoba. Teraz również te wszystkie zaproszenia nie były przypadkowe. Chętnie dzielił się swoją wiedzą, aczkolwiek nie znaczyło to, że wpuszczał byle kogo na zaplecze. Flirt był częścią jego stylu bycia, nie potrafił tego tak po prostu wyłączyć, lecz tym, które wpadły mu w oko dawał jasno znać, że może z tego wyjść chociaż przelotna przygoda.
- Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jestem całkiem podekscytowany wizją ciebie w mojej kuchni podczas degustacji kremów. - zamaskował swój dwuznaczny uśmiech kolejnym łykiem kawy patrząc kobiecie prosto w oczy.

Delilah Hammond
sumienny żółwik
Way
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah też miała barwne życie. Od którego odcięła się gwałtownie. Bo musiała. Gdyby wszyscy wokół dowiedzieli się o tym, że w cale nie była taka idealna. O tym w jak szczęśliwym związku była z Dzieckiem, z którego o mało co nie wyszła w plastikowym worku.... Musiała się odciąć. W innym przypadku nie pracowałaby w ratuszu, zostałaby wyklęta i wydziedziczona i przedewszystkim samotna. A miała pretensje do Lorenzo, że coś od niej wymagał. Chyba nie potrafiła temu sprostać. Wszyscy chcieli by była idealna. I właśnie w tym idealnym świecie Hammond się pogubiła. Z każdej strony słyszała inne opinie. Musiała przystanąć w miejscu i w końcu zdecydować sama. Właśnie dlatego w tym swoim życiowym przerywniku siedział właśnie z Carterem.
- Musimy tylko ustalić szczegóły i chętnie wskoczę w coś eleganckiego. Zresztą z taką samą przyjemnością zobaczę cię w garniturze - pomarzyć zawsze można. Wyszło na to, że Delilah dała mu zielone światło na wspólne wyjście. Przecież nie było w tym nic złego, od zwykle wyjście w eleganckiej odsłonie z znajomym. Na ten moment nic ja nie trzymało, więc mogła skorzystać z życia. A nie musiała zaprzeczać, że Carter na pewno w czarnym smokingu będzie do schrupania. Tylko czy powinna tak myśleć, w szczególności będąc świeżo po rozejściu się z Thompsonem?
- Nawet nie wiesz, jak wielką przyjemność sprawiłeś mi teraz - obdarzyła go tak słodkim uśmiechem, że nawet serce z lodu zostałoby stopione. Jeszcze ten wąsik od karmelowej pianki. Przecież to naprawdę było niczym prezent pod choinkę, i gdyby nie fakt, że miała jeszcze trochę pracy biurowej mogliby się zaraz zwijać.
- Oczywiście. Za jakieś dwie godziny powinnam być wolna - zetknęła na srebrny zegarek na swoim smukłym nadgarstku, wyznaczając sobie bardzo ważny cel. Miała mobilizację, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Zawsze spieszyła się do Lorenzo, tym razem spieszyła się dla siebie i własnej przyjemności, której z pewnością w jakiś sposób zazna. Dostrzegła ten dwuznaczny uśmieszek. Odpowiedziała takim samym, spoglądając zadziornie z nutką zalotności cukiernika znad filiżanki że swoją kawą.
- Przyznaj się, nie możesz się doczekać widoku mojej osoby w fartuchu - niby był to żart, ale kto to wie? Wszystko zależało tylko od tej dwójki, od niczego innego. Delilah z pewnością pojawiając się w jego pracowni nie będzie myśleć o niczym innym, a tylko o przyjemności. W poznawaniu nowego świata słodkości w towarzystwie Cartera. Na samą myśl o tym zrobiło jej się gorąco, uczucie to zapiła oczywiście kawą.
- Coś mam ze sobą zabrać?

Carter Bancroft
sumienny żółwik
M.
ODPOWIEDZ