studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
#26

Gemma miała już dość tych upałów, mimo że generalnie była człowiekiem, który wolał lato niż zimę. Nie żeby w Australii specjalnie doświadczali tego ostatniego... nie musiała nigdy odśnieżać podjazdu i nigdy nie jeździła po lodzie. No ale w tym roku miała jakieś dziwne podejrzenia, że z tego upału może wyjść coś niedobrego. Na przykład kolejny pożar w ich pięknym domu zwanym tym właśnie kontynentem. Dlatego czekała na deszcz, z niepokojem obserwując suche pobocza. A już zwłaszcza dzisiaj, kiedy jechała do Audrey Bree Clark popracować nad wspólnym projektem. No i w sumie trochę podejrzewała, że to dziwne uczucie niepokoju nie do końca jest związane z pogodą, a po prostu z nią. Jej życie ostatnio było dziwnie, podejrzanie... no sama nie wiedziała co, chyba poukładane? W końcu nie było na horyzoncie podejrzanego faceta, ani podejrzanej dziewczyny... romansów też miała jakoś mało. Więc oczywiście podejrzewała, że zaraz coś postanowi się jej zrzucić na głowę i wszystko rozpierdoli. Co w sumie było dość typowe dla jej życia, więc naprawdę chyba nie powinna się spodziewać czegoś innego. W końcu to nie było coś, z czego człowiek wyrastał, nie? jeśli był magnesem na kłopoty, to... no to raczej te kłopoty trzymały się człowieka aż do końca. I chyba Gemma trochę czuła gdzieś pod skórą, że nie jest jej pisane długie życie i dotrwanie do starości, a raczej młoda śmierć. Ale to temat na inny dzień i inną rozmowę. Bo teraz jechała do Audrey, czy raczej pod jakiś inny, dziwny adres, który jej podała i zatrzymała się po drodze po szejki i lody, więc kiedy przybyła, od razu uniosła swoje zakupy w górę. - przybywam z odrobiną wytchnienia! - zawołała, a potem uśmiechnęła się ładnie. Musimy się trochę schłodzić, bo w tej temperaturze mój mózg nie odróżni koali od krokodyla.. - dodała, unosząc brwi i wzdychając ciężko, bo upał dawał się we znaki!
przyjazna koala
-
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
outfit

Audrey Bree Clark posiadała niezwykle wielkie serce, zwłaszcza jeśli chodziło o jej wszystkich podopiecznych znajdujących się w Santuarium (i nie tylko). Kochała wszystkie zwierzęta i każde z osobna, nie dyskryminując nawet najbardziej jadowitych węży czy wielkich krokodyli - nawet do nich podchodziła z odpowiednią dozą uczucia, nie raz roniąc łzę gdy któregoś polubiła bardziej i nadchodził dzień, w którym zwierzak wracał na wolność. Nic więc też dziwnego, że gdy jedno z nich okazało się w potrzebie nowej kończyny, zrobiła wszystko aby znaleźć odpowiednie rozwiązanie. To okazało się być energiczną blondynką, z którą wspólnie pracowała nad projektem zwierzęcej protezy… I której właśnie przyszło jej machać z ganku niewielkiego domku na farmie jej chłopaka. Która trafem przypadków stała się jej nowym domem.
- Gemmo, jesteś wielka! - Zawołała z wyraźną radością. Panienka Clark uwielbiała ciepłą pogodę, ostatnie dni były jednak wyjątkowo gorące, a zagrożenie pożarowe cały czas rzucało cień ryzyka, że z jej planowanego urlopu wyjdą nici i będzie musiała ponownie spędzać szesnaście godzin w Sanktuarium, gdy nie będą nadążać z kolejnymi nowymi pacjentami. Dziewczyna przywołała do siebie dwa psy zainteresowane niesioną przez Gemmę torbą, aby wpuścić ją do domu. - W takim razie muszę zabrać Cię do Sanktuarium, byłabyś w szoku jakie te cholery bywają sprytne! Mamy krokodyla, który umyślnie straszy pracowników. - Przyznała, a błysk w brązowych oczach podpowiadał, że Audrey wyjątkowo lubiła tego osobnika. - Rozgość się, Lucky’ego już znasz… - Tu wskazała na owczarka australijskiego. - A to jest Boo. - Przedstawiła również czarną labladorkę, wielkimi oczami obserwującą torbę z lodami którą panienka Clark przejęła, kierując się do kuchni, aby rozłożyć je po miseczkach. Pozostała część wylądowała w zamrażalniku, aby dotrzymać do czasu gdy skończą tę porcję oraz zapragną kolejnej. Z miseczkami w dłoni usiadła przy stole, gestem zapraszając do siebie swoją towarzyszkę - Dobra, na czym skończyłyśmy ostatnio? - Spytała, wlepiając spojrzenie brązowych ocząt w jej buzię z wyraźnym zaciekawieniem. Sama nie była najlepsza w tych wszystkich inżynieryjnych sprawach liczyła więc na zdolności Gemmy w tej materii.

gemma macfarland
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Tak, zwierzęta były super. Poza chomikami. I pająkami. I robalami. Ale tak to były super. Gems uwielbiała zwłaszcza te najbardziej puchate i kochane, ale nie była jeszcze gotowa na jakiegoś swojego czworonoga. Zdecydowanie musiała jeszcze do tego dojrzeć, wydorośleć emocjonalnie i w sumie po prostu, życiowo także. Czasami jej się wydawało, że wciąż miała 16 lat! Co nie było niczym dobrym w sumie, bo najwyższy czas było pozbierać się do kupy! I odkąd przeprowadziła się do nowego mieszkania to trochę czuła, że to powoli następuje. Już samo to, że wciąż tam mieszkała było dobrym znakiem, bo oznaczało, że pamiętała o wszystkich opłatach! No i oczywiście nie puściła domu z dymem. A z drugiej strony to jednak w jej wieku wciąż miała prawo do szaleństw, błędów i głupich decyzji, więc nie mogła być dla siebie aż taka surowa. A przynajmniej nie zamierzała. Nie miała sobie nic do zarzucenia.
- Tak, wiem, jestem wspaniała - pokiwała głową z rozbawieniem. A potem podała jej część rzeczy, rozglądając się po tym dziwnym miejscu. Musiała przyznać, że trochę wyglądało jak z jakiegoś horroru… zwłaszcza to szklane coś, co wyglądało trochę jak piwnica, w której ukrywa się ludzi, których później się zabija. A może naoglądała się za dużo filmów? Jednak po wejściu też poczuła jakiś taki dziwny zapach, jakby starości, ale nie zamierzała tego niemiło komentować.
- Koniecznie, jeszcze nigdy tam nie byłam z kimś, kto zna wszystko od drugiej strony - przyznała, a potem poszła za nią i pogłaskała psa, który bardzo się ucieszył na jej widok. - Fajne te psy. A co to za miejsce? - zapytała, rozglądając się po nim i zauważając zdjęcia - oooo, czy to farma Twojego dziadka? O jacie, jesteście tacy podobni do siebie! Macie takie same oczy i broda, w sensie kształt brody widocznie rodzinna - pochwaliła - nim też się opiekujesz na starość? - dopytała, bo to wyjaśniało czemu nie spotykały się w domu Audrey Bree Clark , a właśnie tutaj, w domu tego tajemniczego, siwego mężczyzny ze zdjęć. A potem sięgnęła po szejka i napiła się, z ulgą przyjmując kolejne chłodne łyki napoju w swoim ciele. Od razu mogła spokojniej oddychać.
- Na tym po jakich powierzchniach będą chodzić, to ważne żeby opracować coś idealnego - przyznała, siadając sobie przy stole, skoro przeszły w tryb praca.
przyjazna koala
-
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Wnętrze niewielkiego domku wcale nie było takim strasznym. Owszem, część mebli z pewnością nie była najnowszymi modelami, a cześć własnoręcznie wykonał gospodarz domu, odkąd jednak przyszło się jej tu wprowadzić Audrey dbała, aby świeże kwiaty zawsze stały w wazonie, obrusy były czyste a na kanapach przybyło kolorowych poduszek i kocy. Powolutku to miejsce nasiąkało jej obecnością, choć jeszcze nie odważyła się zaproponować swojemu chłopakowi, aby przywieźć tu niektóre z jej mebli, aby nie niszczały w obecnie przez nikogo nie zamieszkiwanym domku na jej rodzinnej farmie. Zaś psy dbały o regularną wymianę powietrza na parterze gdyż Lucky, o ile posiadł umiejętność otwierania drzwi, tak jeszcze nie nauczył się ich za sobą zamykać.
- Zapraszam, zawsze chętnie cię oprowadzę. - Przyznała całkiem szczerze. Uwielbiała Sanktuarium, nic więc też dziwnego że zrobiła wszystko, aby stało się jej własnością i aby mogła wprowadzić tam konkretne zmiany, jakie były potrzebne dla zwierzaków. I już chciała wytłumaczyć gdzie się znajdują, gdy dziewczyna ruszyła tokiem myślowym… Który sprawił, że panienka Clark roześmiała się dźwięcznie, zwyczajnie rozbawiona podobnym scenariuszem. Doskonale wiedziała, że różnica wieku jaka istniała między nią a jej panem Ashworth będzie wywoływać najróżniejsze komentarze i po kilku miesiącach zwyczajnie zaczynały ją już bawić. W końcu wiek był jedynie liczbami, a ona raczej nie znalazłaby drugiej osoby, która aż tak o nią dbała. - Tak się składa Gemmo, że to mój chłopak. - Przyznała z rozbawieniem, chociaż to określenie nie bardzo pasowało do czterdziestoletniego partnera. - A to jest jego farma. Widzisz, ktoś niespełna rozumu dał mojemu ojcu pozwolenie na broń i tak się stało że strzelał, kula od czegoś się obiła i trafiła mnie. - Wywróciła oczami, pomijając całą historię powiązaną z całym zajściem, nie bardzo chcąc wracać do tego wydarzenia. - Po wypadku przeprowadziłam się tutaj, dlatego nie widzimy się tam gdzie zawsze. - Wyjaśniła wzruszając drobnymi ramionami, zwyczajnie niezwykle lubiąc to miejsce oraz nową codzienność, pełną towarzystwa ukochanego oraz puchatych alpak.
Nie o tym jednak miały dziś dyskutować, a o protezach dla zwierzaków które miały ułatwić im funkcjonowanie.
- Musimy zakładać wszystkie możliwe scenariusze. Widzisz, ciężko przewidzieć gdzie zwierzak będzie się pakować, z doświadczenia wiem, że w grę wchodzi piach, trawa, błoto, dna rzek, kałuże, jakieś kamyki… Przyda nam się coś antypoślizgowego, odpornego na wodę, warunki pogodowe i pył… To chyba sporo, nie? - Wysnuła w zamyśleniu między kolejnymi łykami zimnego szejka. Ciężko było jej przewidzieć drogi którymi zechce zmierzać jej własny pies, a co dopiero dzikie zwierzę, bardziej wrażliwe na boźdźce i zwykle chodzące bez smyczy i czujnego oka właściciela. - Masz jakiś pomysł, czego użyć? - Dopytała jeszcze z zaciekawieniem w brązowych oczętach, samej będąc zieloną w tych inżynieryjnych kwestiach.

gemma macfarland
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Oceniam tylko to co jest na zdjęciu… ale biorąc pod uwagę epokę z której się Jeb wychodzi, to pewnie były jakieś antyki, heh. Inna sprawa, że Gemma po prostu czuła się tu bardzo niezręcznie, bo był to dom osoby, której nawet nie znała. I wiedziała, że to nie jest dom Audrey Bree Clark więc po prostu sytuacja była dla niej bardzo dziwna. Tym bardziej dziwnie było usłyszeć propozycję oprowadzenia, bo no strach się bać co tu znajdzie! - Może innym razem - zdecydowała więc, bo nie podobał jej się vibe jaki tutaj wyczuwała. To pewnie przez te wszystkie myśli o horrorach! Nie chciała zostać przypadkiem żoną Sinobrodego, tam to się też tak niewinnie zaczynało i ciekawość gubiła biedne kobiety. Teraz za to Gemma była bardzo zagubiona przez reakcję Audrey.
- Twój.. co? Ale… czemu? - zapytała, szczerze zszokowana. Nie chciała być niemiła, ale słowa same wychodziły z jej ust! - Przecież on wygląda na starszego niż Twój ojciec.. ile ma lat? - zapytała, przyglądając się Audrey. Słodkiej, niewinnej Audrey, która z twarzy wyglądała na jakieś 16 lat, więc Gemma naprawdę nie rozumiała czemu dziewczyna miałaby się zadawać z takim starym i siwym dziadziskiem. A po kolejnych słowach uniosła brwi w górę. - Twój tata przypadkiem Cię postrzelił? O kurcze, ale musi się za to strasznie obwiniać - zauważyła przerażona, bo skoro Audrey tutaj stała cała i zdrowa, to zgadywała że to było tylko draśnięcie. A skoro był to ewidentnie wypadek, to tym bardziej nie rozumiała czemu Audrey tutaj jest…. ale może to trauma postrzelenia ją wpakowała w łapy takiego starego człowieka?
- Ale… ale dlaczego? Czy on jest jakiś bogaty? O to chodzi? Żeby zrobić tacie na złość? - zapytała, zdezorientowana, bo naprawdę chciała zrozumieć. Sama nigdy nie widziała wspólnych tematów ze staruszkami. A jak spotykała się z kimś, kogo uważała za starego, to miał koło 30! Więc naprawdę chciała zrozumieć…
I przez to jeszcze trudniej było się skupić na projekcie w którym miała dziewczynie pomagać. Starała się, ale… no nie wiedziała, no. Może coś jest nie tak w modzie, że kobiety dookoła wybierały nieodpowiednich facetów? Sama też szczęścia ewidentnie nie miała.
- Widzisz, tu właśnie jest z tym problem. Środowisko powinno być kontrolowane, inaczej ciężko będzie zainstalować je w taki sposób, żeby zwierzak go nie zgubił. Albo co gorsza, nie zaplątał się w jakiś sposób o coś. Nie bez powodu nie powinno się zakładać obroży kotom wychodzącym i wolnożyjącym na przykład - zauważyła, kiwając powoli głową. - I druga sprawa to materiały, woda i wilgoć wyklucza mechanizmy z metalem, z kolei inne opcje muszą działać mimo piachu dostającego się między trybiki - dodała, całkiem rzeczowo jak na taki upał. - Paradoksalnie plastik wydaje się najlepszą opcją, ale ma mniejszą trwałość i przy wysokich temperaturach może być różnie... - dodała, mrużąc lekko oczy.
przyjazna koala
-
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Nie chciała być niemiła, lecz całkiem dobrze jej to wychodziło. Z początku, sugestia jakoby była spokrewniona z Jebem wydała jej się niezwykle zabawna choćby przez fakt, że kilku osobom utarli już nosa niezwykle nieprawdziwymi sugestiami, gdy wypominano im różnicę wieku. Teraz jednak, w miarę jak Gemma wypowiadała kolejne słowa, w panience Clark wzbierała złość, powiązana z faktem, że zwyczajnie jej słowa ją urażały. Audrey była niezwykle wyczulona na temat swojego partnera, nawet jego samego strofując, aby nigdy nie mówił o sobie w sposób negatywny zwyczajnie nie potrafiąc tego słuchać. Brwi dziewczęcia powędrowały ku górze w miarę, jak kolejne słowa wypadały z ust jej towarzyszki.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? - Odparowała więc na jej pytanie dotyczące wieku Jebbediaha… który w ich związku nie miał większego znaczenia, będąc jedynie nieistotnym szczegółem - łączyło ich tyle, że Audrey nie raz zapominała o fakcie, że ten był od niej nieco starszy. Klapki powstały na jej oczach, a pan Ashworth zwyczajnie niezwykle się jej podobał zarówno z wyglądu jak i cudownego charakteru. Zignorowała słowa dotyczące jej ojca, nie mając najmniejszej ochoty aby wdawać się w dokładniejsze szczegóły tamtego zdarzenia, uważając je w tym momencie za niezwykle nieistotne.
- Serio? - Spytała, odrobinę zdziwiona, gdy Gemma wysnuła teorię dotyczącą tego, co by spotykała się z panem Ashworth ze względu na zawartość jego portfela. Podobne rozważania były dla niej niezwykle krzywdzące, gdyż akurat dobra materialne nie były czymś, do czego przywiązywałaby jakąkolwiek uwagę. - Nie muszę ci się tłumaczyć z mojego prywatnego życia, to raz. A dwa, jesteś w tym momencie niezwykle niegrzeczna. Przychodzisz do mojego domu i nie dość, że obrażasz mojego partnera to jeszcze obrażasz mnie tymi wszystkimi sugestiami… - Zaczęła więc, tracąc ochotę na jakąkolwiek dalszą współpracę. Wychowana w szacunku do każdego żyjącego stworzenia oraz człowieka zwyczajnie nie potrafiła zrozumieć, jak można rzucać podobnymi oskarżeniami komuś w twarz. Już bardziej grzecznym byłoby powstrzymanie się od komentarza i obrobienie jej tyłka gdzieś za plecami, co samo w sobie było zachowaniem niezwykle niskim. - Nie kłopocz się, znajdę kogoś innego kto pomoże mi przy tym projekcie. - Dodała, będąc pewną, że jeśli poruszy znajomości swojego dziadka z pewnością znajdzie kogoś, kto wie może nawet z większym doświadczeniem, kto dodatkowo nie obrażałby jej na przysłowiowe dzień dobry. - Powinnaś już iść. - Z tymi słowami wstała, aby wyjąć z zamrażalki przyniesione przez nią lody i zwrócić je dziewczynie. Nie chciała współpracować z kimś, kto nie dość że nie potrafił się zachować będąc w jej domu, to jeszcze obrażał zarówno ją, jak i Jebbediaha, mimo iż nie robili niczego złego bądź nieodpowiedniego.

gemma macfarland
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Wszystko co Gemma mówiła, wychodziło z troski i życzliwości. I doświadczenia z randkowania także ze starszymi facetami. Wiedziała doskonale jak bardzo potrafili być wyrachowani i jak próbowali związkiem z młodymi dziewczynami sobie wynagrodzić liczne braki. Wiedziała jakie są schematy zachowań i czerwone flagi. Ale dała szansę Audrey Bree Clark na rozjaśnienie sytuacji i wskazanie jakichś… nie wiem, zalet tego mężczyzny? Pozytywów? Jakichś… no kilku dobrych słów na temat tego, dlaczego taki związek miałby mieć rację bytu i tak dalej. Liczyła na jakąś historię o wielkiej miłości, czy cokolwiek chociaż odrobinę to przypominające.
- Oczywiście, że tak. Starzy faceci mają tendencję do wykorzystywania młodych dziewczyn. Harvey Weinstein, Bill Cosby, Hugh Hefner, Charles Manson i Marilyn Manson z Evan Rachel Wood nam pokazują, że z większością jest coś nie halo, kiedy kręcą się wokół młodych dziewczyn… - zauważyła, oczywiście od razu dostrzegając, że to mogło brzmieć niemiło. Ale hej, grooming był poważnym problemem! A wyglądało na to, że Audrey była idealną kandydatką właśnie do takich zabiegów. Rozbita rodzina, samotniczka, bardzo wrażliwa, zawsze starająca się wszystkich zadowolić… a właśnie od zaprzyjaźniania się i zbliżania się takie zabiegi się zaczynają. Gemma też kompletnie nie rozumiała jak wiek może nie być problemem, skoro codziennie patrząc na niego widziała wszędzie siwe włosy, głębokie zmarszczki, skórę która traci na jędrności, ciało przegrywające z grawitacją i łysienie… nie da się tego po prostu nie widzieć, miłość nie jest przecież aż tak ślepa. A jak każdy na ich widok myśli, że jest jej ojcem, to… no czy to naprawdę da się aż tak bardzo przegapić? I nie widzieć nic niepokojącego w tym, że do swojego chłopaka zwraca się per pan, nawet w myślach? Czerwone flagi aż trzepotały na wietrze, a Gemma bardzo się bała o bezpieczeństwo Audrey. Nikt nie powinien być wykorzystywany w tak paskudny sposób.
- To żaden wstyd, jeśli wszyscy się zgadzają, nie oceniam, nawet jeśli to kompletnie coś nie dla mnie - zastrzegła od razu, bo ludzie różne mają układy, więc jeśli chodziło o pieniądze.. no to by było trochę zaskakujące, patrząc na stan farmy. Ale czasami starsi ludzie lubili chować kasę po skarpetkach i chomikować ją, oszczędzając na wszystkim..
Zmrużyła lekko oczy na jej kolejne słowa. - Nie chciałam cię urazić, to po prostu bardzo, bardzo dziwne. A jeśli ty nie zadajesz sobie pytania co facet w tym wieku robi rozglądając się za dwudziestolatkami, to… no wiesz Audrey, są ludzie z którymi możesz o tym pogadać. Niekoniecznie ze mną, ale… no są osoby, które mogą Ci pomóc w tym wszystkim, zwłaszcza jak z Twoim tatą sytuacja tak wygląda - dodała, licząc że może jednak trochę jej pomoże. Nie potrafiła być człowiekiem bez serca i przejść obojętnie obok kogoś, komu działa się ewidentnie krzywda. A skoro żadna przyjaciółka nie powiedziała Audrey, że coś tu jest chyba nie halo… to ktoś musiał. Samotnicy też są na radarze groomerów przecież. A izolacja od najbliższych to zachowanie typowe dla każdego przemocowca. Gemma nie była też podłą osobą, która szła obgadywać ludzi za plecami, jak jakiś żałosny tchórz. Co więcej, nie potrafiła się nawet przyjaźnić z ludźmi, którzy obgadywali innych w ten sposób za plecami. Nie bez powodu nie rozmawiała już z Ryderem. Stawiała na szczerość, nawet jeśli prawda kogoś mogła za boleć, była sto razy lepsza od kłamstwa i takiego zachowania za plecami. A jeśli Audrey uważała, że takie zachowanie było okej, to chyba żyła w większym zaprzeczeniu niż jej się wydawało. Bo prawda jest taka, że nawet widząc, że ktoś zaciekle obgaduje inne osoby, powinno się od tej osoby dystansować (w końcu to samo robi za Twoimi plecami, gadając o Tobie, nie ma co się łudzić, że jest inaczej), a nie takie zachowanie popierać. Nie ma w tym nic z grzeczności. To czysta toksyczność. A jeśli ktoś nie dostrzega jednego toksycznego zachowania, to może zaburzony system wartości właśnie skądś się bierze?
- Jak chcesz. Wszystko co powiedziałam jest z czystej troski. Wiem z pierwszej ręki jak mężczyźni potrafią wykorzystywać dziewczyny i że nikt nie zasługuje na takie traktowanie - wyjaśniła, zbierając swoje rzeczy, skoro Audrey jej tutaj nie chciała. I cóż, uważała że zawsze trzeba coś powiedzieć, a nie udawać, że nic się nie dzieje. Mało kobiet straciło życie, bo sąsiedzi nie widzieli agresji w ich domu? Podbitych oczu? To samo z dziećmi. Gemma wzięła swoje rzeczy i lody, bo cóż, no nie zmarnują się i już przy wyjściu zatrzymała się jeszcze za moment.
- Wiem że są sytuacje, kiedy nie chce się pewnych rzeczy widzieć Audrey… ale… - zawahała się. - Ta farma jest bardzo blisko farmy Twoich rodziców. To stary facet, który mieszka tuż obok. Jaką masz pewność jak dawno cię obserwował? Tacy ludzie się dobrze ukrywają… jeśli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy, to możesz na mnie liczyć, nawet jeśli teraz myśl o tym wzbudza Twoją złość. Wtedy pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić albo skontaktować się z kimś, kto wie jak pomagać w takich sytuacjach. Nie jesteś z tym sama nigdy… i trzymaj się - zapewniła ją przy pożegnaniu, uznając że jeśli miała być dla niej jak te plakaty w toaletach damskich, informujące o tym jak charakteryzuje się przemoc psychiczna i fizyczna, a także gdzie szukać pomocy to jasne, mogła na nią liczyć. Wiedziała też, że ofiary przemocy zwykle broniły swoich oprawców i to nawet zanim się porządnie rozwinął syndrom sztokholmski, więc nie brała jej słów do siebie. Bo mogła jej uratować życie. Zareagowałaby tak samo gdyby facet przyjaciółki źle ją traktował, czy nawet obca osoba biła dziecko. A jak się podpyta kto mieszka na tej farmie, będzie żałowała że nie zrobiła więcej. W końcu mężczyzna znany z agresji po alkoholu, który jest starym kawalerem, który rozbija na głowach innych osób krzesła i widły… no czy naprawdę trzeba kończyć to zdanie? Gemma będzie miała na ten temat koszmary.
Na pewno Gemma skończyła swoją wizytę wsiadając do auta i odjeżdżając. Przerażona trochę, bo teraz tym bardziej ta farma wydawała się przerażająca… i odpychająca. Aż jej się zimno zrobiło, mimo upału.

/zt x2! <3
przyjazna koala
-
ODPOWIEDZ