a to zależy — ile zapłacisz
23 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Przemierzyłem cały świat od las vegas po krym, a teraz siedzę w Lorne Bay i czekam aż mój życiowy shitstorm minie, hehe
Został zapędzony w kozi róg. Nie miał wyjścia. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył, że nie ma wyjścia. Pewnie gdyby trochę bardziej wysilił mózg, znalazłby to wyjście nieuwzględniające w repertuarze ojca. Jebbediah Ashworth. Czy to się w ogóle w jakiś sposób zdrabniało? No bądźmy szczerzy, imię to ten człowiek miał dziwaczne. W ogóle im dłużej Elton się nad tym zastanawiał, tym dziwaczniej czuł się z tą całą sytuacją. A młody Ashworth był naprawdę bardzo otwarty i mało rzeczy go rzeczywiście potrafiło zaskoczyć. Może dlatego zdążył już w Lorne Bay przemieszkać prawie 3 tygodnie, wyczyścić sobie konto do zera, osiem razy pokłócić się z matką, zanim zawitał na farmę, na której jak przypuszczał, został poczęty. Bo w sumie trudno było być tego pewnym, bo jego matka potrafiła opowiadać naprawdę różne i bardzo dziwne rzeczy. Eltonowi trochę zajęło, zanim zaczął wszystko kwestionować i zastanawiać się na ile prawdopobnym było, że Peggy nie wymyśliła znakomitej części ich wspólnej historii. Elton nie zdziwiłby się teraz ani trochę, gdyby usłyszał od matki, że swój pierwszy raz przeżyła z jednorożcem.
Zapukał do drzwi, a po dziesięciu minutach ciszy, nawet spróbował sam sobie otworzyć. Świetnie. Nikogo nie było w domu. Idealnie. Akurat, jak miał ochotę poznać swojego ojca, ten wystrzelił chujwiegdzie. No nic, w sumie miał czas i nigdzie mu się nie śpieszyło. Rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł na ganku, wywalając nogi na stół. No dobra, czasem brakowało młodemu Ashowrothowi kultury, ale niespecjalnie cokolwiek sobie z tego robił. Przeciągnął się i wyciągnął paczkę tytoniu. Palenie papierosów weszło mu w nawyk, a w Brazylii nauczył się świetnie zwijać papierosy. Podróż do Brazylii z resztą była jedną z lepszych rzeczy, jaka mu się w życiu przydarzyła. Choć im więcej podróżował, tym trudniej było wybrać mu ulubione miejsce. Jakby z każdym kolejnym odwiedzonym miejscem wybór był mniej oczywisty, a te kraje, w których jeszcze nie był, miały w sobie jakaś zaszytą tajemnicę. Bardzo lubił to uczucie, może właśnie jego brak sprawiał, że przesiadywanie w Lorne Bay tak cholernie działało mu na nerwy?
Zsunął kapelusz na oczy, skrzyżował ręce na piersi, wcześniej gasząc palonego papierosa w doniczce. Kiedyś przecież ojciec będzie musiał wrócić do domu, prawda? A on kiedyś będzie musiał się z nim spotkać. Miał czas, mógł poczekać. W sumie nawet nie zauważył, kiedy zasnął.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
bejbi#2175
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Ostatnio nie był na farmie, a bywał. Gdy tylko mógł wymykał się do objęć panienki Audrey, co sprawiało, że dosłownie unosił się nad ziemią. Jak wskazał biblijny prorok, był to całkiem możliwe, ale zawsze myślał, że towarzyszyć temu będzie chór zastępów anielskich, a nie dwudziestotrzyletnia dziewczyna, choć już wcześniej bywał w niebie dzięki takim istotom. Wtedy jednak wyglądało to zupełnie inaczej i nie chciał wracać do podłych czasów, gdy bywał tak ogromnym grzesznikiem, że nawet podczas spowiedzi prywatnej nie zdążył wyliczyć panienek z zeszłego tygodnia do drugiego hymnu i przez to myliły mu się słowa i jego sąsiadki były gotowe spalić te dziewoje na stosie. Dopiero potem powziął inną metodę, a mianowicie wyliczał je jednym sformułowaniem, ale i tak czuł się winy, brudny i niegodny.
Obecnie zaś czuł się absolutnie zakochany i przez to był bardziej trzeźwy niż zazwyczaj, co miało kolosalne znaczenie dla tego, co miało się stać. Gdyby był wcięty i zataczał się, to pewnie nie dostrzegłby, że miała tu miejsce bajeczka o trzech misiach. Znaczy miał nadzieję, że nie do końca, bo chyba by zabił, gdyby ktoś ruszył jego cenny bimber. Może i był szczęśliwy w nowym związku, ale pewnych zapasów się nie tykało, więc ktoś śpiący na ławce. Na jego ławce, trzeba podkreślić, byłby w tarapatach. A tak to wziął tylko wiadro wody (akurat poił swoją jedyną ostałą krowę) i wylał na jegomościa.
-Żadnych środków na potencję nie kupuję. Nie od domokrążców, drugi raz tego błędu nie popełnię! I nie interesuje mnie w którego Boga wierzysz, bo w nie tego co ja! – zastrzegł, gdy zorientował się, że książę się budzi ze snu, przemoknięty do suchej nitki, ale dajcie spokój, skąd urwał się ten chłopiec i czemu śpi na jego ganku?! Już i tak poczuł się zagrożony, że ktoś tak młody kręci się po okolicy, bo ciągle miał wrażenie, że panienka Audrey oprzytomnieje i jak zobaczy tego przystojnego (znawcą męskiej urody nie był, ale ujdzie) mężczyznę, to rzuci swoje stare próchno, które nadal zmagało się z wieloma niedorzecznymi przywarami. Jak chęć zabicia przypadkowego gościa, który nawiedził jego sielską farmę.

elton ashworth
towarzyska meduza
enchante #8234
a to zależy — ile zapłacisz
23 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Przemierzyłem cały świat od las vegas po krym, a teraz siedzę w Lorne Bay i czekam aż mój życiowy shitstorm minie, hehe
Plan był właściwie idealny. A przynajmniej w głowie Eltona, który sobie to wszystko wykombinował w tak zwanym międzyczasie. Nie, żeby spotkanie z ojcem było szczytem jego marzeń, bo ojcem to ten koleś był tylko z nazwy. I w sumie Ashworth nie miał mu tego jakoś mega za złe, no bo czemu miałby mieć tak naprawdę? Wszyscy na czele z Eltonem wiedzieli, że Peggy była pierdolnięta. Więc może dobrze dla starego Ashwortha, że nie wiedział o istnieniu swojego wspaniałego, inteligentnego i przebojowego syna?
Te przemyślenia nie towarzyszyły Eltonowi, gdy uciął sobie drzemkę na wygodnym, wiklinowym krześle na ganku farmy swojego starego. Opadł w eter, czuł, jak promienie słońca przyjemnie grzeją mu ramiona, w głowie leciała mu jakaś nieokreślona muzyka. Żyć nie umierać, naprawdę. Może właśnie dlatego, Elton aż tak lubił to jak wyglądało jego życie? Może niekoniecznie w tej chwili, bo miał dziecko, w którego drodze nie chciał, 30 dolarów w kieszeni, pół paczki tytoniu i zamrożoną kasę od matki. Ale poza tym, to życie było naprawdę bardzo, bardzo sympatyczne. Wiadomo, zero potrzeb i pośpiechu.
Nie wiem, czy kiedyś ktoś was brutalnie obudził z przyjemnego snu, takiego wiecie, co robią się odciski na policzku od poduszki, ale człowiek wstaje naładowany energią i siłą. No Elton miał takie spanko, z którego wyrwało go wiadro zimnej wody wylane chujwieskąd. Chłopaczyna zerwał się na równe nogi:
- Kurwa, popierdoliło Cię koleś? – zapytał z głosem pełnym wyrzutu, zastanawiając się jak najlepiej pozbyć się tej wody. Zerknął na buty, które na szczęście najmniej ucierpiały. Dobrze, że tytoń położył na stoliku, to chociaż ten ocalił. Przetarł twarz, wpatrując się nieco gniewnie w twarz gospodarza. Czy w ten sposób się zestarzeje? Nie no, z twarzy to ujdzie, ale chyba nie będzie jebnięty? Boże uchowaj! PRawdopodbieństwo, że będzie normalny, właśnie spadło do zera, z połączenia Peggy i Jebbediaha nie było przecież szansy, żeby wyszedł ktoś normalny:
- Nie będę ci nic sprzedawać, opanuj się. Nie tak to miało wyglądać, no ale widzę, że nie jesteś specjalnie przyjaźnie nastawiony – powiedział, wzdrygając się za każdym kolejnym razem gdy mokra koszula dotykała jego klatki piersiowej. – To nie będę owijał w bawełnę. Mam na imię Elton, a według aktu urodzenia i wersji mojej matki jesteś moim ojcem. Więc przyszedłem się przywitać – wzruszył ramionami, zaglądając do tytoniu. Na boga, niech będzie suchy, bo przecież powiesi tego starego dziada za jaja na suchej gałęzi.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
bejbi#2175
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Były na świecie rzeczy, które się nawet filozofom nie śniły. Jedną z nich było stwierdzenie, że dobrze jest napaść na kogoś we własnym domu. Właściwie: poprawka, większość ludzi zachowywałaby pełen spokój i po prostu wezwałaby policję, ale Jebbediah Ashworth nie należał do tejże większości. Ba, trudniej było o większego oryginała i jednocześnie nie sposób było znaleźć podobnego pieniacza wśród okolicznych sąsiadów. Z większością z nich toczył wojny o miedze, granice, o zwierzęta (jak z tym przeklętym Laurentem, którego pies zabił mu lamę szczekaniem), więc skoro tak traktował swoich – ludzi, których znał z dziada pradziada albo przynajmniej znał najbardziej smakowite plotki na ten temat – to nic dziwnego, że strwożył się niemal jak jego alpaka, gdy znalazł człowieka na swoim podwórzu. Obcego, trzeba powtórzyć.
Zamiast jednak sięgnąć do cywilizowanych metod, które bazowały na prozaicznym zapytaniu co tutaj robisz, młodzieńcze? postanowił sięgnąć po wyrachowane środki. Może i nie była to metoda, którą powinno się propagować, ale w Australii znajdowało się na ganku wszystko i większość z tych rzeczy zazwyczaj usiłowała go zabić, więc nic dziwnego, że postanowił to wyprzedzić i pierwszy zadać cios. Tak sobie to pokracznie tłumaczyłby, gdyby miał na to czas, ale mleko (woda) się rozlało i jegomość powstał na równe nogi, a Jeb momentalnie pożałował, że nie przy sobie sprawdzonej broni, jaką od dziesiątek lat były zaostrzone widły.
- Koleś?! Czy ciebie Bóg opuścił?! Włamujesz się na moją posesję i masz jeszcze jakieś wąty?! – i już podwijał rękawy swojej koszuli w kratę, by wyjaśnić temu dziecku za pomocą utraty jedynki jak niewłaściwe było jego zachowanie.
A wówczas padły słowa, które zmieniły wszystko i sprawiły, że faktycznie jak Bozia się uśmiechnie, to będzie mógł chłopaka nawet wychowywać. Co robi człowiek, który nagle dowiaduje się, że jest ojcem? Co czuje taka osoba?
Kompletnie nie wiedział, bo zaczął śmiać się perliście. Ktoś tu postanowił zafundować mu żart stulecia i mniemając po wieku tego dzieciaka był przekonany, że to jeden z kumpli jego dziewczyny. Pewnie wrabiała go w ten cały motyw z tatusiem po latach. Przecież Bóg nie dopuściłby, żeby nie wychował swojego dzieciaka, to było jak słońce, więc to musiała być jakaś ogromna ściema, maskarada, która nie mogła być prawdą.
Tak, Jebbediah Ashworth obecnie znajdował się w fazie zaprzeczenia i nic nie wskazywało na to, że prędko i chyżo z niej wybiegnie, chyba że to jego ktoś postraszy widłami albo wbije mu grabie do tyłka.
- Jaki ojciec? Jaka Peggy? Co ty do mnie mówisz?! Żartujesz, co? Ile ci za to zapłaciła? – i śmiał się w najlepsze, jak tak dalej pójdzie to zawał murowany.
O ile przestanie się śmiać jak wariat.

elton ashworth
towarzyska meduza
enchante #8234
a to zależy — ile zapłacisz
23 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Przemierzyłem cały świat od las vegas po krym, a teraz siedzę w Lorne Bay i czekam aż mój życiowy shitstorm minie, hehe
Każde dziecko, które wychowywało się bez ojca, siłą rzeczy kreuje w głowie ich pierwsze albo kolejne spotkanie. I to w sumie zależy od charakteru owego dziecka, wizja może być bardzo różna. I Elton, pomimo że się przed tym bronił, to też sobie to spotkanie wyobrażał. Może trochę tak mało konkretnie, bo nie umiał sobie totalnie wyobrażać twarzy, ale te wyobrażenia zdecydowanie nabierały pełniejszych kształtów, gdy potencjalne spotkanie było coraz bliżej. Jednak to, co go teraz zastało, zdecydowanie odbiegało od wyobrażeń i nieśmiało kreślonych oczekiwań.
Ashworth nie czuł jakiegoś specjalnego przywiązania do instytucji rodziny. Jego matka bardzo zadbała o to, żeby nie poczuł, co to znaczy być synkiem mamusi. Nie, że jakoś go krzywdziła, w gruncie rzeczy Peggy pewnie nie skrzywdziłaby nawet muchy, a jeśli przypadkiem postawiła na niej kubek z kawą, zrobiłaby jej godny pogrzeb, z orszakiem, trębaczem i kwiatami. Pieprzonej muszce. Mimo wielu zalet Peggy nie nadawała się na matkę, bo nie potrafiła się za dobrze nawet sama sobą zająć. Elton nie miał do niej o to żalu, bo nawet się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Przez to, że większość dzieciństwa spędził w busie, w którym przyszedł na świat, otoczony młodymi, wyzwolonymi przyjaciółmi matki, nie odczuwał braków. Może nie miał mundurka szkolnego, nie jadał na śniadanie płatków z mlekiem, oglądając Toma i Jerry’ego, ale i tak było fajnie. Tym samym jego edukacja też pozostawiała wiele do życzenia, ale nie potrzebował tego ani trochę. A przynajmniej tak teraz na to patrzył.
Z wiekiem, jego relacja z matką stała się czystym interesem. Ona dawała mu pieniądze (które zdawały się nigdy nie kończyć) on wysłuchiwał wszystkich jej historii, zamykał szafy na klucz, zakładał rygle na drzwi od piwnicy. Czasem kupował jej leki, albo tankował busa. Chyba nigdy nie mówił do niej „mamo”. I tak naprawdę, teraz przyszedł do Ashwortha seniora w tym samym celu. Interesy, wymiana barterowa. Z opowieści pamiętał, że byli w tym samym wieku, gdy go poczęli. Ludzie w tym wieku przecież potrzebują jakiegoś wsparcia nie?
- Ja pierdole – mruknął pod nosem, mając wrażenie, jakby się zderzył ze ścianą. Nie tak to miało wyglądać. – Uspokój się, bo Ci serce stanie – rzucił, cofając się o krok. Czyżby to po ojcu był zawsze tak bojowo nastawiony do wszystkiego?
Uniósł brew do góry, słysząc śmiech mężczyzny, który stał naprzeciwko niego. Przekrzywił głowę, wpatrując się w niego jak w wariata. Robiło się nieco niebezpiecznie, bo naprawdę nie wiedział czego się po nim spodziewać. Wsadził ręce do mokrych kieszeni spodni i czekał, aż ten dziwny stan minie.
Przetarł twarz, wzdychając. Czy on nie mógł mieć normalnych rodziców? Naprawdę? Albo chociaż jednego? Ojciec miał potencjał, który właśnie dokumentnie spierdolił:
- Wakacje, 97 rok, Peggy O’Connell, chodziliście razem do liceum. Miała długie ciemne włosy i szlajała się z hipisami. Na pewno już wtedy kupiła tego busa, musisz kojarzyć. No, chyba że w Lorne Bay mieszka jakiś inny Jebbediah Ashworth, no to przepraszam, pomyliłem adresy. O samym momencie poczęcia nigdy nie chciałem słuchać, wybacz – dodał ironicznie na końcu, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Ta sytuacja była absurdalna, zdecydowanie. Czemu życie kto tak kopało po dupsku ostatnio. – Jak nie wierzysz, możemy ogarnąć testy DNA, czy inne gówno. – wzruszył ramionami. Miał ochotę się przebrać i napić piwa. I skończyć ten cyrk, a najlepiej to wsiąść w samolot i opuścić Lorne Bay.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
bejbi#2175
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Jebbediah Ashworth zawsze chciał być ojcem. Może stąd się brały te nieustanne poszukiwania drugiej połówki platońskiego jabłka, choć w filozofów greckich on nie wierzył ani trochę. Z prostej przyczyny, ta banda zboczeńców nie mogła świecić przykładem dla kogoś tak świętego jak ten farmer. Mimo wszystko jednak uważał, że spotka kogoś, kto stanie się dla niego na tyle ważny, że zechce spłodzić z tą osobą idealnego potomka. Nawet jeśli konotacje rodzinne wskazywały na to, że dziecko może być zwyczajnie pierdolnięte. Naukowe określenie na tę przypadłość było raczej związane z chorobą psychiczną jego dziadka i ojca, ale wolał nazywać to właśnie w ten sposób. Brzmiało bardziej swojsko i ukrywało jego lęk przed rozmnażaniem.
Wiedział przecież, że jeśli do tego dojdzie, to stanie przed dylematem, czy na pewno chce mieć dziecko. Nie chodziło o samo wychowanie, bo skoro ogarniał tyle alpak, to mała kruszyna nie powinna sprawić mu kłopotu, ale właśnie o te przypadłości, które mogły ujawnić się w późniejszym wieku. O ten strach, że jeśli doczeka się dziecka, to będzie musiał uporać się z faktem, że jest po ojcu nienormalne. Jasne, dochodziła jeszcze matka, ale do tej pory jego byłe narzeczone przypominały raczej cudaki z galerii osobliwości, a nie kobiety, które zechciałby na opiekunkę ogniska domowego. Może dlatego tak prędko zrywał te całe zaręczyny i do tej pory miał w zamrażalce tort z poprzedniego wesela, który już mu się przejadł. Musiał zdecydowanie wymyślić nowe smaki, choć obecnie znajdował się w świetnym momencie swego życia.
To jest, miał w końcu dziewczynę i dzięki niej znowu uwierzył w coś tak absurdalnego jak miłość. Po klęsce z Jordan Pollard już nie wierzył, że kiedykolwiek będzie to możliwe, więc teraz chciał się nacieszyć tym stanem jak najdłużej. Z tym, że życie jak to życie miało wobec niego zupełnie inne plany i wręcz dało mu w pysk, uświadamiając mu, że jest już ojcem i to nie maleńkiego i słodkiego berbecia, na którego poleciałaby jego Audrey, ale zgryźliwego i starego konia, który przypominał mu o tym, że jest na tyle niedołężny, że przeżył zawał i na dodatek jeszcze tak głupi, że kiedyś w okresie wielkiej kłótni ze swoją ówczesną dziewczyną przespał się z hipiską w jej własnej przyczepie.
Bóg musiał mieć poczucie humoru, bo za ten chwilowy wyskok ukarał go kimś takim jak ten pieprzony chłopiec.
- Nie muszę robić żadnych testów. Jesteś pierdolnięty, więc na pewno jesteś Ashworthem – wymamrotał, gdy do niego nareszcie dotarło, że to nie żadne pieprzone mamy cię i nie wyskoczą zaraz kamery, ale to jest życie, które właśnie dało mu do wiwatu.
Bo jak on powie panience Clark, że ma dziecko w jej wieku? Jak on sobie ułoży relacje z tym jegomościem, który wyglądał tragicznie źle i zapewne odziedziczył urodę po matce, bo gdyby miał coś z ojca… A jednocześnie podskórnie czuł, że to dziecko jest jego. Nigdy nie rozumiał takich emocji, bo i był umysłem dość analitycznym i z pewnością na pewno każe zrobić mu test, ale ten chłopak zachowywał się nawet podobnie do niego, zupełnie jakby ktoś ometkował go hasłem made by Jebbediah i to zupełnie przerażało. – W sensie zrobimy test- wyjaśnił - ale najpierw chyba wiszę ci koszulę i jakiś alkohol, co? Jesteś już pełnoletni, prawda? Czego ode mnie potrzebujesz? – dopytywał, zupełnie nie wiedząc co się robi z takim dzieckiem, ale ktoś mówił, że whisky i Bóg są odpowiedzią na wszystkie pytania, więc Jeb postanowił sprawdzić to w praktyce.

elton ashworth
towarzyska meduza
enchante #8234
ODPOWIEDZ