doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Fuck yeah. Zoya w czymś rozdziewiczyła Sam. No i dobrze, że wyszło to z takimi pozytywnymi uczuciami, a nie jakimś hejtem, bo wtedy już nie byłoby aż tak miło. Henderson mogła być z siebie dumna, że przynajmniej jedna rzecz jej w życiu wyszła. - Masz rację - okej to było dziwne, że Sam miała rację w czymś co zachodziło o związkowe sprawy. Podejrzane. Zoya nawet nie wiedziała jak powinna na to zareagować! Totalna nowość i wcale nie piszę tu byle czego, byle napisać, bo nie mam pojęcia co chcę napisać. Nie, to się nie dzieje. - Po prostu mi płaci - zażartowała sobie, chociaż w sumie to była też prawda, no bo jej płacił, ale nie za spędzanie z nim czasu, bo Zoya nie jest dziwką, ani nawet striptizerką, tak jak jego eks, której musiał płacić za to, żeby z nią mógł porozmawiać. Soł macz fan. Oczywiście, że Logana lubiła i mogła się do tego przyznać nawet... gdyby było inaczej to nie chciałaby sie z nim widywać po pracy czy przed pracą czy nawet w trakcie pracy. Miała też jakąś tam nadzieję, że gdyby jej relacja z Loganem stała sie bardziej poważna, to Sameen może kiedyś, by go trochę też polubiła, na tyle żeby mogli się spotkać na jej 35-tych urodzinach i żeby nie było dziwnie.
- Opłacało się wziąć receptę, dawno mi się nie spało tak dobrze, w końcu mam siłę na cokolwiek - uśmiechnęła się i była pewna, że może już wracać do pracy na pełnych obrotach, przynajmniej do czasu aż tabletki będą działać. Najgorzej, że nie mogła przy nich pić alkoholu, a czasem miała ochotę na winko wieczorami. Lipa. - Krew, tarczyca, rytm serca... mam nadzieję, że puka w rytmie cha-cha - żenujący żart prowadzącego się tu teraz uaktywnia. - Co? Jezu... zabiorę Cię na badania ze sobą, zrób sobie chociaż jakieś podstawowe. - Zawsze później mogła się włamać do siedziby laboratorium i wykasować jej dane z bazy pacjentów, a dokumenty zniszczyć. Wszystko się dało zrobić. - Dobrze, to dobrze - w końcu choroby zębów też mogły być przyczyną zgonów, a jednak chyba na miejscu Sam to Henderson wolałaby umrzeć w jakiejś zajebistej strzelaninie niż od przewlekłego zapalenia dziąseł.
- Hmmm nie wiem, na pewno nie żadnej bezy ani nic takiego... chyba wolałabym prostą i nic bez ramiączek, gorset by się nie miał na czym trzymać - powiedziała nawiązując oczywiście do jej małych cycków, o których wiedział cały świat. - To kupię, ale na pogrzeb wujka - no i odłożyła tą sukienkę na bok żeby rzeczywiście ją później kupić. Taki był plan. - No nie wiem, dawno nie chodziłam w takich krzykliwych kolorach. Czuję się pewniej w czarnym - to był jej bezpieczny kolor, dlatego od razu w każdym sklepie odzieżowym kierowała się do miejsca gdzie królowała czerń. - Ooo ta jest piękna, zobacz - wyciągnęła z wieszaka czarną, oskarową sukienkę i przyłożyła ją do swojego drobnego ciałka żeby Sam mogła ocenić. - Zakładasz czasem takie kiecki na misję? - Zapytała, bo nie miała bladego pojęcia czy Sam sie wciela w jakieś role, czy raczej po prostu wchodzi i zabija.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Myślę, że to cię w pewnym sensie ogranicza. – Spojrzała na Zoyę. –Wiesz, że ci płaci, więc nie możesz sobie pozwolić na swobodę, którą miałabyś w związku, w którym drugą połową nie jest twój szef. I tak, wiem, nie jesteście w związku. Ale myślę, że boisz się postawić mu jakieś ultimatum, bo wiesz, że jak na to nie pójdzie to nadal będziesz musiała chodzić do pracy i oglądać jego twarz. Więc gdzieś tam podświadomie godzisz się na to jak jest, bo po prostu nie chcesz go stracić. I jednocześnie nie chcesz stracić pracy, którą lubisz. – Nie mam pojęcia kiedy Sam stała się taka mądra i obcykana w relacjach międzyludzkich, ale jak to pisałam to w pewnej chwili nie wiedziałam jaką postacią to pisze. Bardziej to pasuje do Bexley, ale co zrobisz. –Myślę, że poważnie powinnaś wrócić do rozmyślania o tym, żeby założyć jakąś swoją firmę i tym samym Blackwell przestałby cię ograniczać. Nie rozwijasz się u jego boku, Zoyu. – Uśmiechnęła się smutno i poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
-To dobrze, bo nie powiem… martwiłam się ostatnio o ciebie. Wyglądałaś nadal seksownie, ale jednocześnie tragicznie. Było w tym coś pociągającego. – Zmarszczyła brwi. Pewnie Zoya miała wtedy look takiej w chuj pijanej, ale seksownej laski, która ledwo wychodziła o własnych siłach z jakiegoś klubu i patrzyłaś na nią i chciałaś ją zabrać do domu. Nie dlatego, że chciało się ją wykorzystać, ale po prostu człowiek miał ochotę wziąć tą dziewczynę i o nią zadbać, zmyć rozmyty makijaż, umyć włosy i położyć do łóżka, żeby zażyła trochę snu. –Czemu ma pukać w takim rytmie? – Zmarszczyła brwi, bo oczywiście nie ogarnęła żartu jak to typowa Sam. No i nie wiedziała, że chodzi o rytm w tańcu. –Zoya… nie mogę iść na żadne badania. – Westchnęła ciężko. –Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby moje dane istniały w jakimkolwiek systemie. Nie mogę ryzykować tego, że kogoś coś podkusi i zrobi jakieś wyszukiwanie podobieństw mojej krwi, albo mojej rodziny. – No bo wtedy obudziliby się z jakimś przełomem w sprawie sprzed dwudziestu lat i nagłośniliby to wszystko, żeby sobie zrobić fejm i wtedy wszystkie oczy byłyby zwrócone na Sam, a przecież ona tego unikała.
-Mhm. Rozumiem. – Skinęła głową i chciała zaproponować Zoyi jakiś gorset, albo krój, który ukryłby jej wąskie biodra, ale nie chciała, żeby Henderson odebrała to jako jakąś tyrkę, bo absolutnie jej nie tyrała! –Dobrze, wrócimy po nią. – Zaśmiała się z wyboru kiecki na pogrzeb. –Okej, ale myślę, że potrzebujesz zmiany, Zoya. – Nie tylko jeśli chodzi o kolor garderoby, ale kim tam Sam była, żeby jej to wszystko wciskać bardziej. –Jest piękna, ale jej nie weźmiesz. – Odparła i zabrała wieszak z dłoni Henderson, złapała ją za tą dłoń i pociągnęła w stronę wieszaków z kolorami. –A ta? – Zapytała wskazując na jakąś żółtą, ale nie pstrokatą i jaskrawą. Taka stonowana, ładna.
-Jeśli mam jakieś kontrakty, które nie wymagają morderstwa to bardzo często. – Powiedziała szeptem, bo czuła, że wścibska ekspedientka na nie patrzy, a wiadomo, że takie typiary mają lepszy słuch. –Powinnaś mnie kiedyś zobaczyć w sukience. Wyglądam zajebiście. – Uśmiechnęła się.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
-Masz rację – powiedziała szczerze zdziwiona. Wcześniej o tym nie pomyślała, ale teraz w sumie do niej dotarło, że rzeczywiście coś tu mogło być na rzeczy. Zdecydowanie. – Zwolnię się – kiwnęła głową, bo w sumie prawda była taka, że Henderson chciała się rozwijać, a wiedziała, że w firmie Logana nie zajdzie już wyżej niż jest. Z pracą mogła mu pomagać bezinteresownie, po godzinach, w ramach bycia dobrą dziewczyną-nie dziewczyną. – Corvo zaproponował mi pracę u siebie… myślisz, że powinnam ją przyjąć? Zostawić Logana i pracować u eks? – pewnie nie. Może powinna pracować po prostu u siebie. Tylko czy dałaby radę ogarnąć wszystko? No i jaką firmę miałaby założyć? Być tylko księgową? Być tylko psychologiem? Pracować w HR? Robisz szkolenia? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. – Tak, przemyślę to – chyba potrzebowała kopa do działania i może Sameeen jej go tu teraz sprezentowała. To pewnie dlatego, że nazwała ją Zoyu to było dla Henderson totalną nowością. Sam ją tu zaskakiwała.
Zaśmiała się słysząc jej kolejne słowa. – Ten typ tak ma – powiedziała wskazując na siebie. – Zawsze wyglądam seksownie i pociągająco, tylko dla różnych grup społecznych. Czasem dla większości ludzi, czasem dla żuli, czasem dla biznesmenów… zależy od dnia – true story. Bywały tez momenty, w których była atrakcyjna dla ćpunów i artystycznej bohemy. – Booo cha cha to taki ognisty i energiczny taniec i jest takie powiedzenie, ze serduszko puka w rytmie cha cha – okej, tekst piosenki i to nie w tym języku, ale powiedzmy, że Zoya była taka hop do przodu, że znała niektóre słowa z polskich piosenek poprzedniego stulecia. – Wiem, ale martwię się, że mogłabyś być na coś chora i nawet byś o tym nie wiedziała, nie moglibyśmy Cię leczyć, a co ja bym bez Ciebie tu zrobiła? – No już jej powiedziała, że ją kocha, więc nic dziwnego, że się o nią naprawdę troszczyła i martwiła. Była jej najlepszą przyjaciółką, czy tego chciała czy nie. Tylko z Sameen mogła dzielić się wszystkimi swoimi problemami i mówić jej o swoich najstraszniejszych rozmyślaniach i pragnieniach, wliczając w to te, które mogły skończyć się czyjąś szybką śmiercią. – Myślisz, że byłoby mi dobrze w żółtym? – Zapytała i wzięła od niej tą sukienkę, bo pomyślała, że po prostu zacznie je sobie mierzyć. – Nie wątpię w to – uśmiechnęła się. – Przymierz jakąś, chcę Cię zobaczyć w sukience – na misję z nią nie pojedzie więc nie będzie miała możliwości, ale mogą się tu pobawić. – Weź na przykład tą – i podała jej jakąś ładną, obcisłą, czarną sukienkę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Wiem też, że chyba nie przepadasz jak mówię o Loganie, bo nigdy nie mam o nim do powiedzenia nic dobrego, ale pozwolę sobie na jeszcze jedną opinię. – Wolała przygotować na to Zoyę, żeby ta czasem nie zaczęła jej przerywać czy coś. Sam zanim zaczęła mówić to sobie odchrząknęła. –Myślę, że do siebie nie pasujecie, bo jesteście… zbyt podobni do siebie. Jesteście oboje nastawieni niekoniecznie na robienie kariery, albo po prostu na wieczne siedzenie w pracy. – Westchnęła, bo nie przeszło jej to ciężko przez gardło, ale chciała sprawiać wrażenie, że nie było jej łatwo. –Jesteś za młoda, Zoyu, żeby marnować życie na pracę. – Dodała jeszcze. Nie lubiła tego, że czasami wpadała do Zoyi w nocy, a tej nie było w domu i Sam wiedziała, że Zoya nie jest właśnie na jakiejś seksualnej przygodzie tylko po prostu siedzi w pracy. Martwiło ją to.
-Słucham? – Aż się wyprostowała, co było wyczynem, bo Sam zawsze chodziła wyprostowana jakby nienawidziła się relaksować. Uniosła powoli brew przez cały czas patrząc na Zoyę. –Zoya… a nie pomyślałaś o tym, żeby pracować w miejscu gdzie nie będziesz pracować dla swoich eks? – Może nie było takich miejsc w Lorne? Sam nawet pomyślała, że może będzie zabierać Zoyę ze sobą i znajdzie jej cos do robienia. Będzie liczyć jej zarobki, bo Sam to nawet tego nie liczy tylko po wadze jest w stanie określić czy ktoś ją okłamuje czy nie. –Może zrobimy u ciebie w przyszłym tygodniu burzę mózgów co? – Zaproponowała, bo teraz to się bała, że Zoya znajdzie jakiegoś byłego z Londynu i będzie czesać jego konie czy coś.
-To prawda. Coś w tym jest. – Nie sposób się nie zgodzić. Zoya miała bardzo ładną twarz. Pasowało do niej bycie niewiniątkiem, ale też świetnie pasowało do niej bycie seksbombą. Sam chciałaby mieć tak uniwersalną twarz. Niestety ona miała albo bitchface, albo coś bez wyrazu co przypominało posąg z morderczym spojrzeniem. Pokiwała głową udając, że wie o co chodzi z tym tańcem, ale wolała już nie ciągnąć tego tematu, bo miała za dużo pytań.
Uśmiechnęła się smutno, bo nigdy nie pomyślała o tym, że jej organizm może zabijać ją od środka. Położyła dłoń na policzku Zoyi i tak chwilę się w nią wpatrywała. –Poradzisz sobie, Zoya. Zostawię ci dużo pieniędzy. Będziesz bezpieczniejsza beze mnie. – Taka była prawda. Każde ich spotkanie narażało Zoyę na niebezpieczeństwo. –Ale dowiem się czy są jacyś lekarze… w moim świecie. – W końcu to Zoya prosiła, a nie jakaś randomowa osoba.
-Myślę, że byłoby ci dobrze w każdym kolorze. – Ładnemu we wszystkim ładnie, a Zoya była śliczną kobietą.
Parsknęła śmiechem, bo co za dziwna prośba. –Dobra, ale pamiętaj, że twarz i włosy mam nieogarnięte, więc nie jestem najlepszą wersją samej siebie. – Nie żeby Sam była osobą przejmującą się wyglądem co nie. –Oczywiście czarna, co? – Uśmiechnęła się i wzięła sukienkę od Zoyi i odwiesiła ją na wieszak obok żółtej, którą ona wybrała dla niej. Powybierają sukienki, a później razem pójdą do przymierzalni i sobie polesbijkują.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Naprawdę musimy o nim znowu rozmawiać? - Zapytała wywracając oczami, bo jak Sameen znowu miała źle mówić o Loganie to lepiej jakby nie mówiła wcale. Do Zoyi i tak, by to nie dotarło, a nawet jeśli to znalazłaby na wszystko jakieś sensowne wytłumaczenie, albo po prostu, by to zlała uważając, że teraz, gdy rozmawiali poważnie na temat swojej relacji to wszystko będzie już tylko lepiej. No i już postanowiła, że zwolni się dla dobra ich relacji. - Co? Właśnie przez to do siebie pasujemy, nikt nikomu nie będzie wyrzygiwał nadgodzin, bo i tak będziemy je robić razem, więc żadna różnica - machnęła ręką, bo już nie raz i nie dwa się takie rzeczy zdarzały, no i trzeba przyznać, że trochę ją ubodły słowa przyjaciółki. W normalnym związku czy relacji, pewnie ta druga osoba miałaby jej za złe, że spędza w robocie za dużo czasu, który mogłaby poświęcić dla tej drugiej osoby, a tu nie było takiego problemu i Henderson literalnie sądziła, że to jest zdrowe, rozsądne i wyjdzie jej to na dobre.
- No gdy widzieliśmy sie ostatnim razem to rozmowa jakoś tak zeszła, że zaproponował mi żebym u niego pracowała. Początkowo w sumie nie myślałam o tym na poważnie, ale teraz... czemu nie - pewnie też głupio myślała, że jak zrezygnuje z pracy u Logana i zacznie robotę u Corvo to ten pierwszy poczuje się trochę zazdrosny czy cokolwiek, głupia Zoya. - Myślisz, że to zły pomysł? On potrzebuje pomocy, ja pracy... przecież nie tak, że będę go wyrywa, facet ma narzeczoną - może i dalej miała względem niego jakies uczucia, ale przecież to chyba normalne skoro do tej pory sądziła, że jest miłością jej życia. - No możemy - kiwnęła głową, bo czemu nie. Mogły o tym podyskutować. Henderson do tej pory nie szukała nigdy pracy, bo nie musiała. Nie miała rozmów kwalifikacyjnych i nawet nie miała zrobionego CV. To wszystko było dla niej nowe. Zresztą, musiała najpierw dać swoje wypowiedzenie i porozmawiać na poważnie z Blackwellem.
- Nie potrzebuje pieniędzy Sam - powiedziała lekko się uśmiechając - wolałabym być super biedna i mieć i boku taką przyjaciółkę jak Ty, niż mieć wszystkie pieniądze świata - taka była najprawdziwsza prawda. Przez te 13 lat znajomości przeżyła z Sameen tak dużo, że nie była w stanie wyobrazić sobie tego jak miałoby wyglądać jej życie bez blondynki. No i nawet nie chciała tego robić, dlatego miała nadzieję, że Sameen jest najlepszą morderczynią na świecie (Inej darling, im so sorry), jakkolwiek, by to nie brzmiało. Nie chciała żeby ktoś ją zabił. - Teraz tak mówisz, bo mnie próbujesz wyrwać na ładne słówka - wywróciła oczami, żartując sobie, bo już nie raz i nie dwa o tym rozmawiały.
- Pierdolisz - machnęła ręką - zawsze masz hmmm.. idealny look - nie wiedziała jak to nazwać, ale chyba Sam miała na tyle pewności siebie, że nawet jakby założyła worek na śmieci jak Alaska, to i tak wyglądałaby zajebiście elegancko. Zoya chciałaby mieć taką cechę, ale nie miała. - Bo to jest uniwersalny kolor, nie narzekaj - wywróciła oczami rozbawiona, a później przejrzała jeszcze kilka. - Dobra Galanis, zaszalejmy, dawaj tą czerwoną - powiedziała wskazując ręką na jakąś kieckę, która co prawda stała na manekinie, ale rzuciła się Zoyi w oczy. Trzeba było tylko znaleźć ten sam model gdzieś na wieszakach, a gdy już ją wyszperała to udała się do szatni. - Będziesz musiała mi je zapiąć, bo chyba wszystkie są z tyłu zapinane - nie rozumiała tego trochę, łatwiej byłoby zrobić zapięcie z boku, ale na to chyba większość krawców nie wpadła.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi i pokręciła głową. –Oczywiście, że nie. Dobrze wiesz, że nienawidzę o nim gadać, bo go po prostu nie lubię. – W sumie właśnie dlatego Sameen lubiła o nim mówić. Bo go nie lubiła i tak łatwo mówiło jej się o nim złe rzeczy. Bardziej po prostu nie lubiła tego jak Zoya o nim mówiła, bo zawsze znalazła w tym człowieku jakiś pozytyw. Zawsze. Absolutnie nie dostrzegała tego jak jest przez niego traktowana. Ale skoro Zoya nie chciała o nim rozmawiać, to Sam nie miała zamiaru naciskać. Po prostu w milczeniu będzie czekać na zlecenie, które Henderson z pewnością kiedyś na niego wystawi. –Jasne, jasne, Zoya. – Skrzywiła się słysząc o powodzie, dla którego Zoya i Logan do siebie pasują. Nigdy w życiu nie słyszała większej bzdury. Aż jej się szczerze zrobiło szkoda Zoyi. Miała ją nawet ochotę przytulić, ale nie mogła powiedzieć Zoyce na głos, dlaczego ją przytula. Tak więc powstrzymała się.
-To jest fatalny pomysł. Tym bardziej, że nie powinnaś tego nazywać pracą. Nie będzie z tego stałej pracy Zoya, tylko raz w miesiącu w okresie wakacyjno-urlopowym, będziesz wykonywała dla niego sprawdzanie i rozliczanie faktur? Dla ciebie to jest dosłownie trzy dni roboty w miesiącu. – Przewróciła oczami. Czy Sameen Galanis sprawdziła i sprawdzała regularnie byłego chłopaka Zoyi Henderson? Oczywiście, że tak. Mieszkał w okolicy, więc istniało potencjalne ryzyko, że gdzieś się z Zoyą kiedyś spotka. No i masz, wydarzyło się. Sprawdzała też regularnie Logana i byłego faceta Zoyi. Sprawdzała wszystkich, żeby mieć pewność, że Zoya będzie w dobrych rękach. Niestety nigdy na takie nie trafiała. Ale spokojnie, do czasu. Niedługo trafi w ręce Sameen i posmakuje prawdziwego szczęścia. –Nie chodzi o to czy ma narzeczoną czy jej nie ma. Po prostu pracowanie dla byłego to jest beznadziejny pomysł. Tak jak sypianie z obecnym szefem. – Rozłożyła bezradnie ręce, bo mogła o tym pierdolić do usranej śmierci, a Zoya i tak będzie robić po swojemu. No i nie mogła mieć Sam o to pretensji. W końcu Henderson była dorosłą kobietą. Miałą swój rozum.
-Dziękuję, Zoyu. – Powiedziała miło, bo to jednak bardzo uprzejme co Zoya do niej mówiła. Aż Sam się robiło ciepło na sercu i miała wyrzuty sumienia, że codziennie ryzykuje swoim życiem. Jak niedługo umrze to będzie jej strasznie brakować słów Zoyi. –Może… – Powiedziała stając za Zoyą niebezpiecznie blisko, tak, że aż cyckami dotykała jej pleców. –Ważniejszym pytaniem jest jednak to czy moje słowa rzeczywiście działają? – Nachyliła się, żeby wyszeptać to pytanie wprost do ucha Zoyi.
-Hmm… nie zawsze. – Odparła i zatrzymała się przy jakimś lustrze i zaczęła się przyglądać swojej twarzy. Zmarszczyła po chwili brwi i spojrzała na Zoyę. –Czekaj, czekaj… czy teraz to ty mnie podrywasz twierdząc, że zawsze mam idealny look? – Wycelowała w nią palec, bo to była dobra obserwacja z jej strony. Zoya nie zawsze była taka… wylewna. –Już się robi, moja pani. – Zasalutowała i rzuciła się na poszukiwania, ale Zoya ją ubiegła. Niestety nic się nie stało, bo w międzyczasie Sam znalazła trzy inne kiecki i też je wzięła, żeby Zoya miała wybór. Jedną zobaczyła też na innym manekinie więc obróciła się w stronę ekspedientki z groźnym spojrzeniem. Nie odezwała się ani słowem, ale wskazała palcem najpierw na sukienkę na manekinie, później na Zoyę, a później na przymierzalnię. Przerażona kobieta chyba zrozumiała o co chodzi, bo z nerwowym uśmiechem na twarzy pokiwała głową i pobiegła, żeby po sekundzie wrócić z odpowiednią sukienką.
Sameen nawet przez myśl nie przeszło, żeby wejść do osobnej szatni. Wlazła do tej samej co Zoya. Na szczęście te przymierzalnie były dojebane i duże, pewnie z myślą o tych kobietach, które mierzą suknie balowe. –Mogę cię zapiąć też na inne sposoby. – Wyszeptała seksownie i posłała Zoyi lubieżny uśmiech. Zaraz po tym zaczęła ściągać swoje swetry i podkoszulki i nawet zdjęła buty i spodnie. Szybka była jeśli chodziło o rozebranie się przed Henderson.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- A ja go lubię i dobrze wiem, że go nie lubisz, ale kto wie, może jeszcze Cię zaskoczy - na przykład tym, że zniknie. Zoya pewnie sądziła, że gdy taka sytuacja się wydarzy to Sameen zrobiłaby jakąś mini imprezkę dla nich dwóch i Henderson dostałaby czarnego balona ze złotym napisem GRATULACJE. Wywróciła oczami, bo ona sądziła, że ONA ZNA LOGANA i wie, że właśnie jest tak jak mówiła, że jest. Jezu jak mi jej żal, co za głupie dziewczę.
- Wcale, że nie, przecież żyjemy w miejscu, w którym jest ciepło przez cały rok - wywróciła oczami. - Przyjeżdżają tu turyści z całego świata… a zresztą w te 27 dni w miesiącu mogłabym wtedy pomagać Williamowi - który jak się dzisiaj dowiedziałam był bardzo zdruzgotany po próbie samobójczej Prim i Zoya będąc dobrą siostrą chciała przejąć stery w prowadzeniu szkoły nurkowania, przynajmniej na czas, aż jej brat ogarnie dupe. - No dobra, to jest pewnie zły pomysł, ale nie wiem co mogłabym robić - wzruszyła ramionami i rozłożyłą ręce. Miałaby zrobić sobie profil na linkedin? Chryste.
Czy ta bliskość Sam względem niej była dla niej jakaś niekomfortowa? Nie. Wręcz przeciwnie, jakoś tak jej się zrobiło dziwnie, ale nie, że źle. Raczej tak dość pozytywnie co było dla niej dość niespotykane, ale chyba Henderson się to podobało. - A chcesz żeby działały? - Zapytała unosząc brew. - Zawsze mogą zadziałać - dodała puszczając jej oczko i kisne z tego jak chwilę wcześniej Zoya była taka pro Logan, a teraz flirtuje chamsko ze swoją najlepszą przyjaciółką. Od razu widać, że zdecydowanie z Blackwellem byli do siebie podobni. - To zależy czy mój podryw działa - rzuciła tajemniczo i uśmiechnęła się filuternie, ale nie cieplutko. Zaśmiała się widząc to salutowanie Sameen i pokręciłą lekko głową, no a później już weszły do przymierzalni i rzeczywiście było tu dość sporo miejsca więc Henderson zaczęła ściągać z siebie koszulę rozpinając powoli wszystkie guziki. - Nie jest Ci gorąco w tych golfach? -Zapytała, bo zawsze była ciekawa, ale nie chciałą też być wścibska… teraz byłą ku temu okazja. - Zapiąć? Wolałabym chyba, żebyś rozpięła na różne sposoby - rzuciła cicho wpatrując się w Sameen, która w mgnieniu oka się tu rozebrała. Henderson przechyliła nawet lekko głowę w bok przyglądając się jej. - Dawno nie widziałam Cię w takim stroju - no ostatni raz to chyba te 13 lat temu, gdy opatrywała jej rany. Zoya nawet do niej teraz podeszła i położyła swoją dłoń na bliźnie, która powstała po nieudolnym zszywaniu, które zafundowała jej Henderson te kilkanaście lat temu. - Jakby mi ktoś w momencie, w którym zobaczyłam Cię przez szybę w aucie powiedział, że tak się to wszystko potoczy to chyba bym go wyśmiała - stwierdziła delikatnie przejeżdżając swoim, nie takim fat, paluszkiem po tej pamiętnej bliźnie.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mhm. – Skomentowała tylko, bo szczerze wątpiła w to, że Logan Blackwell zrobi coś co mogłoby Sameen zaskoczyć. Zwłaszcza pozytywnie. Aczkolwiek w tej kwestii Zoya nie była w błędzie. Jego zniknięcie z pewnością by ją zaskoczyło. Bardzo pozytywnie.
-Zoyu… – Pokręciła głową. –Sprawdziłam go. Znam jego sytuację, finanse i jak działa to jego… „obozowisko”. Możesz mu pomóc zarabiając przy tym marny grosz, ale nie będzie to praca. Uwierz mi. – Miała nadzieję, że Zoya nie będzie na nią zła za to, że Sam pozwoliła sobie pogrzebać w dokumentach jej byłego. Dobrze, że Galanis nie była na bieżąco, bo wtedy musiałaby albo wyznać Zoyi, że jej idealny były chłopak nie jest wcale taki idealny, bo ma jakieś dziwne schadzki z młodszą siostrą swojej narzeczonej. Albo by nie powiedziała tego Zoyi, żeby nie psuć jej wyobrażenia. W sumie to nie wiadomo. –Skup się na pomocy bratu. Tym bardziej, że to rodzinny biznes. – Coś co miało jakąś wartość. No i Sam domyślała się, że Will może potrzebować wsparcia po próbie samobójczej swojej niedoszłej byłej żony. Teraz w sumie Galanis przyszło na myśl, że może Prim to zrobiła, żeby się nie rozwodzić czy coś. Kobiety były dziwne. –Dlatego przemyślimy to wspólnie. – Przypomniała, bo przecież umówiły się na wspólne rozkminianie co Zoya może robić ze swoim życiem.
-Od dwunastu lat próbuję. – Nie było w tym kłamstwa. Może nie zawsze Sam rzeczywiście, tak na sto procent chciała tą Zoyę poderwać, ale zawsze rzucała jej jakieś takie dwuznaczne komentarze. Odkąd tylko pamiętała. Zoya jednak zawsze była w związku, a to jedna z tych kobiet, która raczej utrzymuje wierność. Chyba, że kochankiem miałby być kutasiarz Logan. Wtedy gdzieś ta cnota ulatywała. Nie powiem, Sameen była trochę skołowana właśnie tym, że Zoya dopiero się obrażała na Sam za to, że ta nieładnie mówiła o Loganie, a teraz jej sugerowała i to w dosyć oczywisty sposób, że podrywy Sam w końcu mogą zadziałać. –Nie musisz robić nic, żeby mnie poderwać. – Wyszeptała, ale nie w jakiś uwodzicielski sposób, tylko po prostu wyszeptała, bo nagle obleciał ją strach, że Zoya robi sobie z niej jaja i zaraz parsknie głośnym śmiechem i debilna ekspedientka to usłyszy i razem z Zoyą będą zrywać boki, że Sam to debilka, która się nabrała na catfishing od heteroseksualnej kobiety. Ale byłoby jej przykro w chuj.
-Przy tobie to ogólnie jest mi zawsze gorąco. – Odparła nonszalancko i nawet jakoś się seksi na chwilę oparła o ścianę, żeby Zoya mogła sobie popatrzeć na jej oszpecone słabymi bliznami ciało. –W tym mogę ci pomóc. – Uśmiechnęła się i podeszła do Zoyi i pozwoliła sobie dokończyć powoli rozpinanie guzików jej koszuli. Spojrzała na Zoyę unosząc brew. –Nie wiedziałam, że chciałaś mnie oglądać w takim stroju. – Odparła i zgodnie z tradycją drgnęła jak tylko poczuła na sobie palce Zoyi. Skończyła rozpinać koszulę Zoyi i opuściła dłonie wzdłuż ciała i obserwowała palec dłoni dotykający jej bliznę. –Wiesz, że gdybym miała wtedy piętnaście sekund więcej to bym cię zabiła? – Zapytała podnosząc wzrok i wbijając swoje spojrzenie w Zoyę. Dokładnie pamiętała ten moment jak powoli, walcząc o życie zbliżała się do auta, żeby oddać ostatni tego dnia śmiertelny strzał. Niestety nie zdążyła. –Cieszę się, że mi się nie udało. – Odparła, a na jej ustach pojawił się niemrawy uśmiech. Sam podniosła też w końcu ręce i wsadziła je pod koszulę Zoyi, żeby ją z niej zdjąć. –Gotowa na przymiarki? – Zapytała stając jeszcze krok bliżej i nachylając się w jej stronę. Była tak zajebiście pomocną przyjaciółką, że teraz zaczęła rozpinać spodnie Henderson.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Westchnęła sobie, bo no ona nie miała dostępu do dokumentów Corvo więc nie wiedziała jak wygląda jego stan konta. W sumie nie myślała o tym ile chciałaby zarabiać u niego, bo mogła mu pomóc nawet w ramach wolontariatu, bo była po prostu dobrym człowiekiem. - Dobra, zobaczymy... na razie mam pracę - i typa, którego bardzo lubiła, ale o tym najwyraźniej powoli zapominała, bo tak na nią Sameen działała. - Tak, ale znając moją rodzinę to William sam będzie chciał zanurzyć się w pracy żeby odciągnąć myśli od tego co się wydarzyło - i nie dziwiłaby mu się, bo Henderson miała podobnie, dlatego trochę obawiała się tego, że jak nie będzie mieć miliona zajęć to w jakiś sposób zostanie zmuszona do stawienia czoła problemom, które w życiu miała.
No i najwyraźniej było jej ich mało skoro w tak otwarty sposób flirtowała z Sameen. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało, co było niespotykane, bo nigdy do tej pory atmosfera między nimi nie była aż tak elektryzująca. Henderson zapomniała na moment o tym, że przyszła tu wybierać sukienkę, którą chciała założyć i wyglądać zajebiście dla Logana... wyleciało jej to z głowy. - Naprawdę? Dwanaście lat do mnie podbijasz? - No zdziwiła się mocno, bo okej, czasem sobie żartowały z tego i nigdy nie brała tego tak w stu procentach poważnie, aż do teraz. Dzisiejszy dzień wiele zmienił, a do głowy Zoyi dotarło, że nie było drugiej takiej osoby, która troszczyłaby się o nia tak mocno jak Sam i teraz zrobiło jej się głupio, że nie byłaby w stanie jej się nigdy za to odwdzięczyć. - Może nie muszę, ale bym chciała, nie powinno się przecież spoczywać na laurach - no i Zoya też nie wiedziała do tej pory, że Sameen tak na poważnie z tym podrywaniem. Nawet teraz miała trochę wrażenie, że robi sobie z niej żarty w ten typowy dla Sam sposób, w którym sama nie wie co jest śmieszne, a co nie i musi iść na oślep.
- To wyjaśnia dlaczego mieszkamy ścianę w ścianę, żebyś nie musiała płacić za prąd - zmrużyła oczy, bo to był taki żarcik na poziomie Zoyi właśnie. Miała nadzieję, że Sameen ogarnie, że to miał być tylko żart, bo nie chciała żeby się wyprowadzała. Chciała mieć ją blisko siebie. - Zawsze wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć - uśmiechnęła się i poczuła bardzo przyjemny dreszcz gdy Sam rozpinała guziki jej koszuli. Nigdy wcześniej tak nie reagowała na pomoc przyjaciółki. Było w tym coś nowego, niespotykanego i coś co trochę Zoye pobudzało w bardziej seksualny sposób niż mogłaby kiedykolwiek przypuszczać. - Chciałam, ale chyba dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę - wyszeptała przyglądając się dokładniej blizną na jej ciele i nawet tak ZUPEŁNIE PRZYPADKOWO, gdy dotykała jej znamion, trochę zahaczyła o fragment jej stanika. - Wiem - kiwnęła głową, bo zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że gdyby Sam wtedy nie zemdlała to pewnie teraz byłaby bardzo martwa leżąc w grobie obok własnych rodziców. - Ja też - rzuciła z uśmiechem i trochę głębiej wciągnęła powietrze. - Nie wiem czy się kiedyś nad tym zastanawiałaś, ale jeżeli tak to chcę żebyś wiedziała, że nigdy nie miałam Ci tego za złe, to była Twoja praca - nie mówiła tu tylko o sobie, ale też o zamordowaniu jej chłopaka, bo Zoya raczej wiedziała, że umawianie sie z kimś takim może mieć dla niej bardzo słabe konsekwencje. Mogła umrzeć, albo dołączyć do gangu. - Urodziłam się gotowa - odpowiedziała, ale nie spodziewała się, że Sam zacznie odpinać jej guzik w spodniach. Skorzystała jednak z pomocy przyjaciółki i niewiele trzeba było żeby została w samej bieliźnie, stając naprzeciw Sameen lekko przegryzając wargę. Oddychała trochę szybciej czując jak jej ciało domaga się wykonania rzeczy, której nigdy wcześniej się nie domagało. Jeden pocałunek. Zbliżyła sie nawet do Sam na tyle, że praktycznie można było zapomnieć o jakiejkolwiek przestrzeni osobistej. - Ty pierwsza - mruknęła mając na myśli OCZYWIŚCIE sukienkę, bo niby co innego.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dobrze, że Sameen nie potrafiła czytać w myślach, bo jakby wyczytała, że Zoya mogłaby pracować u Corvo za darmo i uważała to za bycie dobrym człowiekiem to bardzo chętnie odegrałaby tą legendarną scenę. Prawdopodobnie użyłaby raczej głosu Ru Paula niż Cher w oryginale, ale sens zostałby zachowany. Swoją drogą obczaj sobie komentarze przy tym filmiku. Kisne na głos. –Tym bardziej wydaje mi się, że powinnaś przy nim być. – Ale co tam Sam wiedziała o międzyludzkich relacjach. Nic nie wiedziała. Nawet nie potrafiła swojej siostrze powiedzieć, że jest jej siostrą. Nie potrafiła nawet uprzejmie naciskać na to, żeby Raine zatrzymała się u niej na kilka dni. Swoją drogą Sam musi zapytać Zoyę czy jest szansa, żeby Zoya czasami miała oko na Raine. Ale to nie jest rozkmina na teraz tbh.
Spojrzała na Zoyę bardzo zdziwiona, uniosła nawet wysoko brwi i nie dowierzała słowom, które wyszły z ust przyjaciółki. –Musiałam być w tym chujowa skoro nie zauważyłaś. – Odparła nieco zawiedziona tym, że jej się nie udawało. –Nigdy nie narzekałam na to, że ktoś nie potrafi odczytać moich podrywów. – Powiedziała dosyć cicho, prawie jakby do siebie. No bo nie oszukujmy się, Sameen nie miała problemów z poderwaniem kogokolwiek. Ona nawet kobiety heteroseksualne potrafiła zamienić w lesbijki, albo chociaż biseksualistki. W ostateczności w osoby samseksualne. No, ale na razie nie miała zamiaru narzekać i się smucić. Miała zamiar wykorzystać sytuację, więc dosyć szybko ponownie przełączyła się na bycie sexy Sam. –Wbrew pozorom jestem dosyć łatwa. – Uśmiechnęła się. Poza tym, Sam zawsze wolała być predatorem i zdobywać, niż być zdobywaną. Wolała wyzwania. Więc jeśli teraz, po trzynastu latach, w końcu mogła zebrać upragnioną nagrodę, to nastawiła się na zdobycie jej.
-Chciałam być blisko. – Wyjaśniła nachylając się nad Zoyą i trzymając się jej rozporka. Miała to szczęście, że była wysoka, a Zoya była zdeka kurdupelkiem, więc mogła cieszyć się tą przewagą. Sameen postanowiła już zignorować wszystkie słowa Henderson. Nigdy nie należała do zbyt wylewnych osób i nawet w sytuacji takiej jak ta, wolała zdecydowanie działać zamiast podsycać atmosferę słowami. Poza tym… czy naprawdę tutaj potrzebowały jakichkolwiek słów? Jak już pomogła pozbyć się Zoyi spodni, przez cały czas słuchając jej i pozwalając, żeby ta wodziła palcami po jej bliznach, a nawet i staniku (wow, Zoya!), to Sam w końcu, trochę, popchnęła Zoyę w stronę ściany. Nie było to mocne pchnięcie jak porngany przy piance akustycznej. Bardziej poprowadzenie Henderson w stronę zimnego oparcia. Dłoń Sameen szybko znalazła się na szyi przyjaciółki, nie zacisnęła jej, a przynajmniej nie mocno. Na tyle, aby przytrzymać głowę Zoyi, żeby móc nachylić się w jej stronę w celu złożenia na jej ustach pocałunku, na który czekała trzynaście lat. Czuła przyspieszony oddech Zoyi na swoich ustach, ale ostatecznie nie zdążyła jej pocałować. Za drzwiami, przy których stały rozległo się pukanie. Pierdolona ekspedientka.
-Heeej! Przepraszam, przyniosłam tylko paski do sukienek! – Zaświergotała przesadnie wesołym tonem. Sameen zawisła tak nad Zoyą, stykając się nosami. Zacisnęła szczęki, przymknęła na dwie sekundy oczy i niechętnie odsunęła się od Henderson. Otworzyła drzwi i stając tak naprzeciwko niej w tej bieliźnie spojrzała na nią. –Nie mamy żadnej sukienki, która wymaga paska. – Odparła nieco chamsko i przeniosła wzrok na paski i jeden nawet dotknęła. –Poza tym te paski są kurewsko brzydkie. – Skomentowała, przewróciła oczami na biedną kobietę i zamknęła drzwi od szatni i podeszła do wieszaka, żeby wziąć swoją sukienkę. Pod nosem rzucała jakieś przekleństwa po grecku.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
W chwili takiej jak ta rozmowa o Williamie była naprawdę bardzo nie na miejscu. Nawet jeżeli w tamtym momencie Zoya jeszcze nie wiedziała, że leci na Sam. Całe szczęście, że po chwili to ogarnęła i poczuła ochotę na flirty, początkowo pewnie miały być niewinne, zresztą nie pierwszy raz sobie przecież takie rzeczy mówiły, ale powoli przybierały na intensywności i Henderson była cholernie ciekawa do czego to wszystko może doprowadzić. - Nigdy chyba po prostu o tym nie pomyślałam w ten sposób - przyznała, bo jednak nie zwracała uwagi na kobiety W TEN sposób. Zawsze wszystko traktowała bardzo po koleżeński, albo w żartach. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz - rzuciła lekko rozbawiona. - Pocieszę Cię, że często nie ogarniam - z Loganem znali się w chuj długo zanim postanowili się ze sobą przespać, no okej, krócej niż z Sameen, ale to wciąż był długi czas nieustannych flirtów i napiętej atmosfery, aż dziwne, że Henderson to przeżyła i nie zwariowała. - Na to trochę liczę - aż jej puściła oczko, takim była Zoya zawadiaką. Sama nie spodziewała się, że tak potrafi.
- Czuję się bezpieczniej wiedząc, że mam Cię obok - przyznała zgodnie z prawdą. Wiedziała, że gdy Sameen jest w domu to absolutnie nic jej nie grozi, czuła się wtedy komfortowo i żaden zdradziecki cień na ścianie nie był w stanie zaburzyć jej spokoju. To wszystko dzięki Sam. W tej jednej krótkiej chwili w przymierzalni dotarło do niej tak wiele. Nie byłaby tą samą Zoyą gdyby nie blondynka, to Galanis w pewnym stopniu miała wpływ na kształtowanie się tego kim była Henderson. To dla niej wybrała psychologię, bo chciała pomóc jej uporać się z demonami przeszłości, do czego niestety nie doszło. Teraz była gotowa na to, by znowu dać jej wpłynąć na siebie na tyle mocno, by coś w sobie zmienić. Pozwoliła na to, by Sam delikatnie przyparła ją do ściany, jak zahipnotyzowana wpatrywała się prosto w jej oczy, a później jej wzrok padł na pełne usta blondynki, które teraz tak bardzo kusiły. Chciała dotknąć jej warg, wpić się w nie i przekonać się jak to jest być jedną z tych osób, które nie oparły się urokowi morderczyni. Serce waliło jej jak młotem, oddech zdecydowanie przyspieszył i przysunęła swoją twarz do twarzy przyjaciółki chcąc, by ich usta się jak najszybciej spotkały. Potrzebowała tego w tej chwili bardziej niż powierza, była na to gotowa i zaczęła nawet przymykać powieki, gdy usłyszała pukanie do kabiny. Zamknęła na chwilę oczy próbując unormować oddech, gdy Sam rozmawiała z ekspedientką, przejechała sobie nawet dłonią po twarzy żeby jakoś oprzytomnieć i chyba trochę jej się udało, bo odwróciła się i zaczęła zakładać jedną ze swoich sukienek, nie prosząc nawet Sam o to, by pomogła jej z zapięciem tylko sama starała się to zrobić. - Nie, to zdecydowanie nie mój fason - stwierdziła patrząc na swoje odbicie w lustrze. Szczerze mówiąc to przez tą durną sprzedawczynie totalnie straciła nastrój na zakupy. Doszła do wniosku, że jebie to i po prostu weźmie czarną i czerwoną kieckę nawet jej nie przymierzając.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Stwierdzenie, że Sameen nienawidziła tej ekspedientki, byłoby mocnym niedopowiedzeniem. Sam spotkała w życiu naprawdę wielu paskudnych i niesamowicie chujowych ludzi, ale chyba pierwszy raz w życiu czuła taką mieszankę negatywnych emocji. Zamykając kobiecie drzwi przed nosem, przeklinała dzień, w którym ta się urodziła. Obracając się tyłem do drzwi planowała zamordowanie kobiety. Miała ochotę szarpnąć Zoyę, kazać jej się ubierać i iść do auta. Zoya by sobie pojechała, a Sameen usiadła na ławce, naprzeciwko sklepu i czekałaby aż owa ekspedientka zakończyłaby pracę. Wtedy by ją dopadła w jakiejś ciemnej uliczce, albo jej własnym domu i zapierdoliłaby ją z zimną krwią. Niestety, albo stety, do niczego nie doszło i Sam mogła się tylko wkurwiać. I to wewnętrznie, bo przecież nie wybuchnie przy Zoyi.
Obrzuciła Zoyę w sukience spojrzeniem, ale nie zaszczyciła odpowiedzią. Zaczęła się ubierać w swoje spodnie, założyła buty i chwytając w ręce sweter i swoją sukienkę, poinformowała Zoyę, że poczeka na nią przy kasie. Straciła ochotę na jakiekolwiek przymierzanie. Jednocześnie rodziło się w niej tak niesamowicie dziwne uczucie, że próbowała myśleć o wszystkim tylko nie o Zoyi. Jak już Henderson wyszła z przymierzalni z sukienkami, na które się zdecydowała to Sam postanowiła, że to prezent i zapłaciła za wszystkie trzy sukienki gotówką. W drodze powrotnej niewiele ze sobą rozmawiały. Sam żałowała, że nie może być kierowcą i udawać, że skupia się na poprawnym prowadzeniu auta. Zamiast tego musiała nostalgicznie wyglądać za okno i udawać, że jest bardzo czymś zaaferowana. Jak już dojechały do domu to poprosiła Zoyę, żeby wzięła jej sukienkę, bo ona musi coś załatwić.
Przesiadła się w swoje auto i pojechała na dziwki, żeby dać upust tym emocjom, napięciu i napaleniu. Oczywiście żartuje, ona nie musi korzystać z usług dam nocy. Po prostu pojechała, bo musiała być z dala od Zoyi, żeby o niej nie myśleć. Musiała oczyścić głowę. Zoya Henderson

/ ztx2
ODPOWIEDZ