doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#24

Czuła się lepiej odkąd zaczęła przyjmować leki nasenne, które przepisał jej lekarz. Zgodnie z tym co chciał Logan zrobiła sobie trochę wolnego wybierając się z Meredith do spa, gdzie trochę potaplały się w błotku jak Timon i Pumba. Ona oczywiście była Timonem, przez to, że nie mogła pochwalić się żadnym większym schabikiem, nie to co Mer. W każdym razie zaserwowała sobie też chwilę wolnego, by umówić się z Sameen na zakupy. Potrzebowała ładnej kreacji na tą pracowniczą imprezę, którą starała się dobrze zorganizować już od jakiegoś czasu. Miała nadzieję, że wszystko wypali i nawet te dość silne leki uspokajające, które brała przed snem, nie pomogą w jej gniewie. Ostatniego wieczora również wzięła jedną tableteczkę, chciała mieć absolutną pewność, że się wyśpi. W końcu mogła zregenerować siły, by wrócić do pracy na pełnych obrotach. Leki zadziałały na nią na tyle mocno, że nawet nie wiedziała kiedy odpłynęła. Pewnie śniły jej się same ciekawe rzeczy, takie jak łowczyni wampirów zakochana w swoim śmiertelnym wrogu, czy coś mniej więcej w tym stylu. Obudziła się dopiero nad ranem, gdy promienie słońca zaczęły już poważnie drażnić jej oczka. Powoli wygramoliła się z łóżka przeciągając się, a później założyła na siebie szlafrok i wyszła z sypialni ziewając sobie jeszcze. Nie spodziewała się nikogo o takiej porze, dlatego mocno się zdziwiła na widok swojej najdroższej przyjaciółki. - Hej - powiedziała uśmiechając się, bo oczywiście nie miała nic przeciwko temu, żeby Sam u niej siedziała. - Co robisz? - Zapytała patrząc na jakiś dziwny sprzęt ustawiony obok telewizora. - Czy to Playstation? - Nie znała się na tym jakoś mocno, ale widziała u znajomych coś podobnego. - Kupiłaś mi konsolę? - To było bardzo miłe z jej strony! Zoya co prawda nie znała się za bardzo na grach, ale mogła się przecież nauczyć i już miała co robić w te wolne od pracy dni.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
27.

Nie wiem co tam Sameen ostatnio odpierdalała, bo miała na głowie tyle podróżowania, że zapewne chodziła na jakimś wiecznym jet lagu. Jedyne co pamiętała to to, żeby na ten konkretny dzień nic nie planować, bo miała plany z Zoyą. Miały iść na zakupy. To wydarzenie tak bardzo Sam stresowało, że nie mogła dwie noce spać. Spała, ale był to strasznie niespokojny sen. Sama nie wiedziała czemu tak się tego obawia. Podejrzewała, że to dlatego, że po prostu w byciu przyjaciółką Zoyi chciała stanąć na wysokości zadania. Może jednak była trochę zazdrosna o to, że Henderson mogła mieć lepsze przyjaciółki, które dawałyby jej lepsze rady odnośnie problemów sercowych i przy wyborze jakiś ciuchów czy coś. Chciała się postarać, żeby Zoya w pewnym momencie nie uznała, że chce jednak lepszy model, taki który nie ma zrytej psychiki i taki, który wie jak się zachować w towarzystwie.
No, ale że nie mogła ze stresu spać to sobie chodziła po jakimś centrum handlowym i patrzyła na różne sprzęty i była świadkiem tego jak jakiś mały, pierdolony gówniarz truje dupę swojej mamie, żeby kupiła mu konsolę. Akurat była ostatnia, więc okłamywał mamę, że taka okazja nigdy się nie nadarzy, że trzeba wziąć teraz. Prawie się zesrał przy tej półce sklepowej, więc, żeby dzieciakowi narobić wstydu, a matkę uratować, Sameen niby przypadkowo odepchnęła dzieciaka, przeprosiła mamę, wzięła konsolę i poszła za nią zapłacić. Nie będzie gówniak atakował ciężko pracującej mamy. Po drodze Sam zgarnęła kilka randomowych gier, bo i tak nie wiedziała o co chodzi, zapłaciła i wyjebała z powrotem do Lorne. Zamiast iść do siebie to od razu sobie weszła do Zoyi jak do siebie. Z natury była cicha, więc nawet nie zbudziła słodkiego aniołka. Zajrzała tylko do niej i upewniła się, że Henderson ma dobre sny. Zaraz po tym wróciła do salonu, podłączyła konsolę i włączyła do instalacji Assassin's Creed: Odyssey, bo nie wiem w co innego mogłaby grać Sam jak nie w to. Kusiła ją Grecja i Assassin's w tytule. Jak gra się instalowała to Sam zajrzała do sejfu Zoyi, wsadziła tam pudełko nieco większe od tego po butach i poszła poszperać w lodówce. Coś tam sobie podjadła, napiła się, no i jak gra się zainstalowała to Sam sobie w nią grała do białego rana. Aż miała zaczerwienione oczy szalona.
-Hej. - Powiedziała zachrypniętym głosem, bo całą noc komentowała do siebie grę. -Gram. - Wskazała na konsolę. -Tak. I tak. - Pokiwała głową z uśmiechem. -Mam nadzieję, że umiesz w to grać, bo ja nie. Ale ta gra jest super. Obczaj tą ładną typiarę! - Wskazała na Kasandrę z gry. -Fantastyczna. Śliczna. - Pokręciła głową, ale zaraz rzuciła pada na kanapę i spojrzała na psiapsię. -Wyspałaś się? - Zapytała.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Gdyby Zoya wiedziała, że Sameen jest trochę zazdrosna to najpierw, by ją trochę wyśmiała, a później powiedziała, że to w sumie urocze. Z tym, że dla Zoyi Sam była najlepszą przyjaciółką od wielu, wielu lat. Może ich znajomość nie była tak w stu procentach konwencjonalna patrząc na to w jaki sposób się poznały. To jednak nie było dla Henderson tak istotne, jak to, że blondynka od samego początku trwała przy jej boku w różnych etapach jej życia. Była jej łącznością z Australią i domem, gdy mieszkała w UK, bo zdecydowanie częściej ją pewnie odwiedzała niż cała reszta jej rodziny. Na bank była też dla niej wielkim wsparciem przy rozstaniu z Corvo, nawet jeżeli rozmowy o uczuciach nie były jej mocna stroną, wystarczyło to, że była obok gdy brunetka miała swoje załamanie nerwowe. Nie wymieniłaby ich relacji na żadną inną
- Widzę właśnie - uśmiechnęła się patrząc na ekran telewizora. - Super grafika - chociaż Zoya nie znała się na grach, ale widziała, że wygląda to naprawdę, naprawdę dobrze. - Uuuu ej, seksi babką- stwierdziła obczajając Kasandrę, która była super. - Chociaż to chyba trochę dziwne mówiąc tak o postaci z gry - dodała śmiejąc się wesoło, bo wyspała się i miała dość dobry humor. - Owszem - jeszcze się przeciągnęła. - Ty chyba nie do końca, uważaj, bo się uzależnisz od tej ładnej typiary - dodała patrząc na przyjaciółkę. - Zjemy razem śniadanie? - No bo musiała coś zjeść, dzisiaj miał być męczący dzień, w końcu trzeba było wybrać idealna sukienkę!

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Chyba tak. – Pokiwała głową i spojrzała na ekran telewizora. Sameen również nie znała się na grafice i tak naprawdę to nie wiedziała co oznaczało to co powiedziała Zoya. Gdyby wiedziała, że są gry o takiej grafice jak The Last of Us to pewnie by powiedziała, że jednak ta gra, w która Sam teraz grała była koszmarna. Chociaż wszyscy wiemy, że nie była. Ale co ona tam wiedziała. –Nie no, jest seksi. Ale chyba rzeczywiście to dziwne. Ale z drugiej strony nie wiem, bo przecież są faceci, którzy są w związkach z fikcyjnymi postaciami, albo bardzo realistycznymi seks lalkami. – Podrapała się po skroni, bo oczywiście czytała o takich bzdurach. Sama nie wiedziała po co. Pewnie, żeby móc z Zoyą przeprowadzać takie rozmowy. Machnęła ręką. –Jest okej, nie byłam zmęczona. Wypiłam dużo kawy i zjadłam słodycze, więc mam dużo sztucznej energii. – Wzruszyła ramionami, a jak Zoya zaproponowała śniadanie to Sam wstała z kanapy i poszła za przyjaciółką do kuchni. –Zjem tosta i jabłko. – Zamówiła sobie, bo oczywiście Henderson musiała wiedzieć, że od Sameen gotowania nigdy się nie doczeka.
-Muszę z tobą o czymś porozmawiać. – Zaczęła i podeszła do psiapsi. –Właściwie to muszę ci tylko o czymś powiedzieć. – Sprostowała. Odchrząknęła sobie też, bo miała przygotowaną przemowę. –Pozwoliłam sobie skorzystać z twojego sejfu. – Zaczęła. –Wsadziłam tam karton z gotówką. Masz tam równy milion. – Skrzyżowała ręce na piersi i podeszła bliżej Zoyi, zniżyła głos do szeptu i jeszcze nachyliła się w jej stronę. –Na dnie tego pudełka jest koperta. W kopercie masz rozpisane nazwiska, adresy i kwoty. W razie gdybym nie kontaktowała się z tobą dłużej niż dwa tygodnie, oznacza to, że… że no cóż, zawiodłam. – Wzruszyła ramionami. Nigdy o tym nie gadały, ale musiały jednak być gotowe na to, że pewnego dnia Sameen zginie, a Zoya nie pozna prawdy. –Po dwóch tygodniach znajdziesz te osoby i wręczysz im kwoty przypisane do ich nazwisk. Ten milion w sejfie jest dla ciebie. Na wszelki wypadek. W kopercie masz też kilka stron z wypisanymi współrzędnymi. Te współrzędne to miejsca, w których musisz kopać, żeby znaleźć gotówkę. Jest tam kilkanaście milionów. W różnych częściach świata. To co zostanie możesz zostawić dla siebie. – Zakończyła i spojrzała gdzieś w bok zastanawiając się czy rzeczywiście powiedziała jej wszystko. –Ah, są też trzy akty nieruchomości. Na ciebie. Posiadłość w Anglii, domek w Czarnogórze i dom na Krecie. Wyrobiłam ci też fałszywe dokumenty, w razie… gdybyś musiała z jakiegoś powodu uciekać. – No teraz to zakończyła na pewno, więc uśmiechnęła się do Zoyi szeroko. –Ufff, dobra rozmowa! – Oznajmiła i klepnęła psiapsię w ramię. –Zrobię kawy. – Powiedziała i nucąc sobie pod nosem zabrała się do uruchamiania ekspresu i szykowaniu filiżanek.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No w sumie, niektórych ludzi podniecają pluszaki więc co tam gry komputerowe - wiele rzeczy sie Zoya nauczyła na swoich studiach. O takich fetyszach i zburzeniach seksualnych miała kilka zajęć, niektóre z nich były naprawdę, naprawdę dziwne i obrzydliwe. Nawet nie chciała o nich teraz myśleć, bo pewnie jej się odechce śniadania. - Nie brzmi to zdrowo, mogłaś się położyć chociaż na chwilę, albo mnie obudzić to bym posiedziała z Tobą - dla Sam mogła zarwać nockę, do tej pory już kilka nieprzespanych miała, więc jedna w tą czy w tą nie miałaby dla niej zbyt wielkiej różnicy, a przynajmniej mogłaby dłużej porozmawiać z przyjaciółką. - Dobra, to już ogarniam - uśmiechnęła się i podeszła do swojego aneksu kuchennego, gdzie zaczęła się krzątać przygotowując jedzenie. Dla Sam zaczęła robić tosty, a dla siebie owsiankę, do której też przyda się jabłko, więc na końcu obrała kilka jabłek i je pokroiła, kilka wkroiła sobie do miski, a kilka podała Sam na talerzu razem z tostem.
- Co się stało? - Aż się przeraziła, bo Sameen była jakaś taka poważna, nie żeby zazwyczaj była jakimś żartownisiem, chociaż miała swoje momenty! Henderson była w mocnym szoku słuchając tego co kobieta mówi i miała zdecydowanie niecodzienny wyraz twarzy, gdy definitywnie nie wiedziała co powiedzieć i jak zareagować. Sam ją zaskoczyła i to ostro. Henderson nawet nie wyobrażała sobie tego, że blondynka mogłaby kiedyś ze swojej misji nie wrócić. Nie znała innych płatnych zabójców, więc w jej głowie wychodziło na to, że Sameen jest najsilniejszą i najtwardszą z nich i nic, powtarzam, nic, nie było w stanie jej ruszyć. Pokiwała jednak głową słysząc jej słowa, bo przecież nie mogła jej odmówić. - Sam, wszystko jest w porządku? Dlaczego nagle mi to mówisz? I co to za ludzie? - Zapytała, bo nie wiedziała, że jej przyjaciółka ma tylu bliskich, z którymi chciałaby się podzielić swoją fortuną. Dodatkowo zaczęła sie poważnie martwić, że kobieta jest w niebezpieczeństwe, co ją przerażało nie na żarty. - Sam, ja też mam do Ciebie prośbę, a w sumie to trochę rozkaz - powiedziała twardo i podeszła do blondyny, co się tam teraz przy ekspresie kręciła. - Musisz mi obiecać, że zawsze wrócisz w ciągu dwóch tygodni... i od dzisiaj wymagam od Ciebie przynajmniej jednego smsa dziennie, jak jesteś poza miastem - była teraz w stu procentach poważna patrząc na twarz swojej najbliższej przyjaciółki, o którą cholernie się martwiła. Nie chciała jej stracić, po prostu nie. - I nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz mi mówisz o domku na Krecie - dodała, żeby nie było jednak aż tak patetyczne. - Dobra, jedzmy, bo mamy dzisiaj poważne sprawy do załatwienia - zakupy były jak najbardziej poważne. Zoya wiedziała, że musi mieć kieckę, której zazdrościłby jej każdy, nawet te sukowate drag queen.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi w szczerym obrzydzeniu. –Poważnie? W sensie z takimi… maskotkami? – Musiała dopytać, bo to brzmiało tak obleśnie i nieludzko, że aż jej było słabo. Maskotki przecież były przeznaczone dla dzieci tak? Więc jeśli ludzi podnieca coś takiego to z pewnością nie była to zdrowa reakcja. Machnęła ręką. –Dam radę, Zoya. Jest okej. – Puściła jej oczko i uniosła dwa kciuki, żeby ją na milion sposobów zapewnić, że jest okej i że jej zmęczenie nie zrujnuje im tego dnia. Całkiem normalnego dnia, który stresował Sam bardziej niż walka na śmierć i życie.
Podziękowała Zoyi za talerz i od razu wgryzła się w suchego tosta. Nawet zamknęła oczy z zadowolenia, bo nie ma nic pyszniejszego od suchego, ciepłego chleba.
Pokiwała głową, bo niby tak, wszystko było w porządku, ale jednak musiała się jakoś zabezpieczyć i musiała też zabezpieczyć ludzi, którzy byli jej bliscy. –Bo nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. – Wzruszyła ramionami. No i też dlatego, że miała ochotę przestać być tak ostrożną w swoich misjach, ale tego już Zoyi nie chciała mówić, bo po co jej dodatkowy stres. –To jest też coś o czym powinnam ci powiedzieć już dawno. – Odchrząknęła, odłożyła nadgryzionego tosta na talerzyk i sięgnęła po jakąś serwetkę, żeby otrzeć sobie usta. –Mam rodzinę. – Wyznała. –Trzy siostry i rodziców. Z siostrami spotykam się dosyć regularnie. Oczywiście nie wiedzą kim jestem. Z mamą się jeszcze nie widziałam, bo… boję się, że mnie rozpozna. -Wzruszyła ramionami. –Tata leży w jakimś ośrodku. Widuje go często. Wie kim jestem, ale nie pamięta, bo ma zaawansowanego alzheimera. – Postawiła przed Zoyą kubek z kawą. –Żona twojego brata to moja siostra. – Oczywiście, że musiała zostawić tą informację na koniec. Głównie dlatego, że niespecjalnie chciała o tym mówić, ale jednak musiała. –Więc wychodzi na to, że tak trochę jesteśmy rodziną. Chociaż wkrótce przestaniemy nią być. – Machnęła ręką, bo przecież Prim i William się rozwodzą.
Wzięła znowu suchego tosta do ręki, ale nie jadła go tylko obracała w dłoniach. –Wiesz, że nie mogę tego obiecać. – Uśmiechnęła się smutno. Sameen zawsze dotrzymywała obietnic, więc nie mogła obiecać Zoyi, że zawsze będzie wracać po dwóch tygodniach, bo nie mogłaby dopuścić do tego, że umrze nie dotrzymując obietnicy Zoyi. A jakby nie patrzeć, mimo tego, że miała żyjącą rodzinę, to właśnie Henderson była jej najbliższą osobą. –Postaram się pisać najczęściej jak będę mogła, ale na pewno nie będzie to raz dziennie. – Nie zawsze brała ze sobą telefon. Rozpraszałby ją.
Zaśmiałam się. –Musimy tam kiedyś razem polecieć. Pokaże ci gdzie się wychowałam. – Dzieciństwo miała chujowe, ale Kreta jest cudowna. Jej domek też. –Oczywiście. – Zasalutowała i już skończyła tego swojego tosta i wypiła swoją kawę. Podeszła do jakiejś szuflady, wyjęła ziplocka z Ikei i schowała tam jabłka, które jej pokroiła Zoya. –Idę do siebie, umyję zęby i się przebiorę. Jak wrócę to masz być gotowa! – Wycelowała palucha w Zoyę i poszła do siebie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak... uprawiają z nimi seks, albo masturbują się patrząc na nie... dziwne i obrzydliwe i brzmi jak opis ludzkiego gatunku - bo dużo ludzi była dziwna, a jeszcze inni byli obrzydliwi. Gdyby Zoya mogła wybrać to wolałaby być chyba jakimś kotem albo psem i mieć wyjebane na wszystko. Spać, biegać, głaskać i jeść. Spokojne życie, zupełnie inne od tego, które miała teraz. - No skoro tak mówisz - nie będzie się sprzeczać z morderczynią i to tak z samego rana na głodnego, mogłoby się to skończyć nie dobrze. Jak dobrze, że Sam lubiła jeść suchy chleb, to dobrze wróży jej relacji z małą psychopatką, która pewnie tylko to suchy chleb miała w lodówce... w sensie czerstwy.
- A dlaczego rozmawiamy o tym teraz? - Zapytała zestresowana, bo może Sam ma jakąś śmiertelną chorobę i umiera, albo jedzie gdzieś na jakaś misję samobójczą, a jeżeli tak to Zoya jej nie puści, choćby miała się pobić z płatnym mordercą. Na tym świecie Henderson nie miała zbyt wielu bliskich. Siostra i brat nie znali jej wszystkich sekretów, tylko Sameen znała ją tak w całości, bez owijania w bawełnę, bez kłamstw i tajemnic. Słysząc te rewelacje, które prawiła jej Sam to aż musiała usiąść i chyba też trochę pobladła, bo to jednak było sporo, naprawdę sporo informacji do przetrawienia. - Prim? Jest Twoją siostrą? - To było dla niej tak surrealistyczne, że nie była w stanie tego pojąć swoim małym mózgiem, a podobno była mądra. - Wiesz, że jest w szpitalu po próbie samobójczej? Próbowała mnie namówić, żebym jej pomogła wyjść szybciej, ale nie sądzę, żeby był to dobry pomysł - sądziła, że Prim potrzebuje odpoczynku i to dużo, naprawdę dużo. - Nie wiem co na to powiedzieć - przyznała spoglądając na przyjaciółkę - powiesz im prawdę? - Oczywiście Henderson nie miała zamiaru nikomu nic mówić, była dobrą psiapsią i mówiła ludziom o Sam tylko tyle ile blondynka jej pozwalała powiedzieć.
- Możesz i obiecasz, a że nie łamiesz obietnic to będziesz musiała do mnie wrócić - powiedziała z uśmiechem dumna z siebie. - I nie obchodzi mnie jak bardzo lesbijsko to teraz brzmi - dodała, bo zdała sobie sprawę, że jej zarzuciła tekstem jak z jakiejś komedii romantycznej, ale miała to gdzieś. Kto, by się przejmował. - Nie ma postaram sie Sameen Galanis, Barlowe czy jak Ty się tam naprawdę nazywasz - Zoya się odpaliła i wskazała na nią palcem - Będziesz do mnie pisać codziennie, wysyłać sowę, gołębia, albo jebane znaki dymne, bo jak nie to zrobię coś czego będziesz żałować - nie wiedziała co jeszcze, ale sobie wymyśli i dla podkreślenia wagi tych słów spojrzała na blondynkę ze zmrużonymi oczami. Zoya była teraz poważna, nie żartowała sobie.
Trochę jednak złagodniała, bo Kreta była dobrym tematem i wakacje w sumie trochę ją kusiły odkąd Logan tak kazał jej zwolnić w pracy. Miała odpocząć to może być w sumie i Kreta. - Okej, mam ochotę na oliwki - pokiwała głową, chociaż trochę się obawiała, że Sam ją serio zabierze do jakiegoś obozu, w którym była przetrzymywana. Nawet nie wiedziała jak sobie wyobrazić tego typu miejsce. - Dobra, to idę się zebrać - no i jak powiedziała tak zrobiła. Ubrała się w coś wygodnego, a przynajmniej wygodnego jak na Zoye, na szybko się umyła, zrobiła lekki makijaż i była w sumie gotowa do wyjścia.
- Dobra, to mały update z mojego życia wygląda następująco, postanowiłam nie robić dramy o te zdjęcia, które mi pokazałaś, tak naprawdę nie wiem co tam się działo, więc pomyślałam, że o tym zapomnę, szczególnie, że ostatnio Logan pozytywnie mnie zaskoczył. Okazał się być bardzo troskliwy i poważny. Dlatego musimy znaleźć idealną sukienkę, w której będę wyglądać jak milion dolarów - powiedziała wyłączając silnik swojego auta, którym podjechały pod sklep. Oczywiście Zoya się uparła, że to ona będzie prowadzić, bo wyjątkowo przespała całą noc, więc sądziła, że jest lepszym kierowcą niż zmęczona Sam.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Kurwa… co? – Teraz to się przeraziła nie na żarty. –Absolutnie nie chciałam tego wiedzieć. – Uniosła ręce w geście poddania się. –Myślałam, że już spotkałam najgorszy sort ludzi. – Dobra, trochę słabe porównanie, bo jednak to z czym ona miała do czynienia było zdecydowanie gorsze, ale wiadomo… nikt nie chciał słyszeć o tym, że dorośli mężczyźni uprawiali seks z pluszakami. Co za pojebana sprawa. Jezu.
Wzruszyła ramionami, bo nie miała na to odpowiedzi. A przynajmniej nie miała takiej, która zadowoliłaby Zoyę. –Po prostu… – Zaczęła, ale była amebą jeśli chodziło o wyrażanie swoich uczuć. –Czasami jak mam taki moment, że myślę, że nie przeżyję, bo albo nie mam amunicji, albo jestem w sytuacji bez wyjścia, albo siedzę i się wykrwawiam to myślę o tobie i się zastanawiam czy czasami myślisz o mnie jak się długo nie odzywam i co sobie myślisz. – Znowu wzruszyła ramionami. –Jesteś moją najbliższą osobą, Zoya. Nie mam nikogo innego. – Powiedziała to tak cicho, że w sumie to się zastanawiała czy rzeczywiście powiedziała to na głos czy zostawiła tą myśl w swojej głowie.
Pokiwała głową na potwierdzenie tego, że Prim jest jej siostrą. –Tak. Wiem. – Złapała się za grzbiet nosa i go chwilę masowała. –To ja ją znalazłam i uratowałam. – Powiedziała zachrypniętym głosem, bo w sumie nikt chyba o tym nie wiedział. –Raczej nie. Nie chcę im niszczyć życia, więc po prostu… jestem Sameen, która jakimś cudem przyjaźni się ze wszystkimi. – Bałaby się jak na takie wieści zareaguje mama. Jeszcze by dostała zawału, wylewu czy cokolwiek. Wolała nie ryzykować. A dziewczyny już sobie ułożyły życie bez Sameen, więc jaki sens im to odbierać.
-Nie ma nic złego w tym, że na mnie lecisz, Zoya. – Puściła jej oczko i nawet przejechała opuszkami palców po twarzy Zoyi. Nawet na sekundę musnęła jej włosy i zamachała jeszcze brwiami. –Gaia Barlowe. – Powiedziała, żeby Zoya znała jej imię. –Ale to nie jest moje imię. Nie mów tak proszę o mnie. – Miała nadzieję, że Henderson uszanuje jej dziwną prośbę. Sam nie chciała ryzykować, że kiedyś Zoyi może się to wymsknąć. –Co takiego zrobisz? – Zapytała rozbawiona, bo taka mała Zoya myślała, że dobrym pomysłem jest grozić zabójczyni.
-Właściwie to… – Zaczęła i złapała się za brodę. –Przyjęłam wczoraj kontrakt na Bora Bora. Co prawda wylot mam dopiero za kilka dni, bo muszę coś jeszcze zrobić, ale jeśli chcesz to… możesz lecieć ze mną. Możemy zrobić sobie krótkie wakacje. – Zaproponowała, bo w sumie niby się przyjaźnią, ale tak naprawdę to nigdy ze sobą nigdzie nie były.
Dobra, to Sam poszła do siebie, umyła sobie twarz i zęby, przebrała się w świeże ciuchy i zaraz wróciła do Zoyi i jak wsiadała na miejsce pasażera to dziwnie się czuła. Jak dziewica, która nie potrafi prowadzić auta. –Serio? – Zapytała zaskoczona. –To w sumie… chyba dobrze, co? – Dla Sam lepiej, że Zoya nie miała zamiaru nikogo atakować.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Przepraszam - powiedziała robiąc minę niewiniątka, chociaż to nie ona powinna tu się teraz wstydzić, to te psychole powinny. Z drugiej strony jako psycholog nie powinna nazywać ludzi z zaburzeniami psycholami, ech to wszystko takie skomplikowane. Może jednak nie powinna wracać do pracy w zawodzie. Szczerze mówiąc to słysząc słowa Sameen to aż nie wiedziała jak zareagować i co powiedzieć. Obie się nigdy przed sobą chyba aż tak nie otwierały, więc to była nowość, pewnie nie tylko dla Henderson. Dlatego przez chwilę wpatrywała się w przyjaciółkę czując, że trochę się wzruszyła i oczka napełniły jej się łzami, a jedna nawet spłynęła jej po policzku. Tego się nie spodziewała! No i aż podeszła do Sam i ją przytuliła. - Oczywiście, że myślę i martwię się, dlatego dałam Ci telefon, żebyśmy mogły się częściej kontaktować - powiedziała odsuwając się na chwilę od przyjaciółki żeby na nią spojrzeć. - Też jesteś dla mnie najbliższą osobą - przyznała, bo Sameen znała ją lepiej niż jej rodzeństwo czy reszta rodziny. - Sam, kocham Cię i musisz mi obiecać, że zrobisz wszystko co w Twojej mocy żeby zawsze wracać do domu - była teraz w stu procentach poważna. Zrobiło się jej też łzawo więc wierzchem dłoni otarła sobie policzki i odchrząknęła żeby wrócić do bycia sobą.
- O serio? Jezu, współczuję - chociaż Sameen była przecież przyzwyczajona do podobnych widoków, chociaż chyba pierwszy raz widziała własną siostrę z podciętymi żyłami, czy jak tam się próbowała Prim zabić, bo ja nie mam pojęcia. - Sameen przyjaźni się ze wszystkimi - powtórzyła, bo coś jej się tu nie zgadzało, ale nie wiedziała tak do końca co... hmmm. - Ale myślę, że one chciałyby wiedzieć - dodała jeszcze, ale oczywiście nie będzie jej do niczego zmuszać, to była jej decyzja, ona się nie powinna wtrącać.
- Ufff to dobrze, bo inaczej czułabym się z tym źle - ale skoro to nic złego. Zaśmiała się nawet, gdy ją Sam dotknęła po włosach, bo to było dziwnie miłe. - Gaia... to piękne imię, ale już o nim zapominam. Gaia who? - Zażartowała sobie w ten słaby sposób, ale nie będzie nigdy Sam nazywać w ten sposób, szczególnie, że się już przyzwyczaiła do jej obecnego imienia, które do niej bardzo pasowało. - Hmmm... kupię tanią kieckę ślubną, wyjadę z Loganem do Vegas, gdzie się najebiemy i weźmiemy ślub w kaplicy, którego udzieli nam pijany Elvis... - bo to brzmiało naprawdę źle. - Albo pomaluję Ci ściany w mieszkaniu na wściekły róż... i dodam tapetę z kwiatkami - to też brzmiało okropnie.
- Hmmm... brzmi całkiem spoko... dam Ci znać okej? Nie wiem, co z pracą. - Nie było jej tam kilka dni i obstawiała, że wszystko się wali i jak wróci to będzie krzyczeć na wszystkich dookoła. Ale takie wakacje brzmiały naprawdę, naprawdę kusząco.
- Tak, myślę, że to dobrze. Chociaż śmiesznie, bo Logan zmusił mnie żebym poszła do lekarza i zgadnij kto był tym lekarzem? Mój eks, którego zdradziłam z Loganem... śmieszne nie? Życie jest takie zabawne... szczególnie, że później spotkałam Corvo, kojarzysz go? Ten Szkot, z którym się spotykałam jak byłam w Anglii. Okazało się, że jest zaręczony... także fajnie, śmieszne kilka dni - powiedziała wszystko na jednym oddechu, bo wiele się działo ostatnio. Całe szczęście były już przy sklepie i teraz można się było skupić na wybieraniu idealnej sukienki. Przywitała się z ekspedientką, gdy weszły do środka i od razu ruszyły na dział, gdzie można było znaleźć eleganckie szmatki. - No dobra, to teraz szukamy idealnej kiecki... - westchnęła, bo wiedziała, że trochę to pewnie zajmie. Zoya była wybredna jeżeli chodziło o ciuchy. Musiała wyglądać wyśmienicie.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Oczywiście Sam zmroziło to przytulenie, bo nadal tak reagowała na niespodziewany kontakt cielesny z drugim człowiekiem. Nawet jeśli była to Zoya. Zaraz jednak poklepała Zoyę po główce i po pleckach, żeby nie czuła, że ten przytulasek jest niezręczny. –Kurde, Zoya… -Teraz to już w ogóle ją zamurowało jak jej powiedziała, że ją kocha. To dopiero był policzek w twarz i szok, którego Sam się nie spodziewała. Stała z jakąś głupią miną i nie wiedziała co powiedzieć. –Ja też… odczuwam te… silne emocje, z wzajemnością… w stosunku do ciebie. – Wydusiła w końcu z siebie i gdyby miała podać moment, w którym spaliłaby się ze wstydu, to byłby ten moment. Machnęła ręką, bo wiedziała, że nie będzie mogła obiecać tego Zoyi i nie miała zamiaru tego robić. Nie miała pewności, że zawsze wróci do domu.
-Dzięki. – Tak, miała styczność ze śmiercią odkąd tylko pamięta. Nigdy jednak nie była świadkiem tego jak potencjalnie bliska jej osoba, próbuje odebrać sobie życie. Każdego innego by olała i zignorowała. Możliwe, że nawet by dobiła, żeby pomóc w uśmierzeniu bólu. To jednak była jej siostra. Czy Sam tego chciała czy nie. –Próbuję. – Nie wiedziała czy Audrie, Prim i Raine odbierały ją jako przyjaciółkę, więc po prostu starała się i próbowała. –Nie chcę im rujnować życia. – Wyznała. Co jakby któraś komuś wypaplała, że jej siostra żyje, zaraz by się tym zainteresowała policja i media i Sam byłaby na celowniku. Zaczęliby ją wypytywać co robiła i jak przetrwała. Później pojawiłyby się rodziny innych porwanych dzieci i Sam musiałaby im powiedzieć co? Że w sumie to ich zamordowałam, bo miałam taki kaprys? Nie, nie chciała przez to przechodzić.
-Ughh… Zoya. – Skrzywiła się i przewróciła oczami, bo wizja ślubu z Loganem nie była tak przerażająca jak to, że Zoya wzięłaby ślub po pijaku i w tandetnym Vegas. Zasługiwała na coś ładniejszego. –Jeśli to cię uszczęśliwi to nie będę ci bronić. – Uśmiechnęła się, chociaż myślę, że obie wiedziały, że do ślubu tak brzydkiego by nie doszło, bo Sam by o to zadbała.
-Jeeeezuuu… – Skomentowała historię Zoyi. –Widzę, że miałaś ciekawe kilka dni. – Spotykać tylu swoich eksów w przeciągu tygodnia? Chyba nikt na to nie zasługiwał. –Wszystko okej? W sensie wiesz… te spotkania musiały być dosyć dziwne. Jeszcze wszystkie skumulowane w tym samym czasie. – Sam mogła się tylko domyślać, że normalne dziewczyny miałyby jakąś załamkę po takich spotkaniach? Nie wiedziała jak to nazwać.
Sam nie przywitała się z ekspedientką. Jak ta ruszyła w ich stronę, żeby zadać swoje beznadziejne pytanie to Sam uniosła dłoń, żeby ją powstrzymać i posłała jej spojrzenie jak będziemy czegoś potrzebować to damy znać, po tym ruszyła za Zoyą. –Już wiesz czego szukasz czy raczej zdajesz się na szczęście? – Dopytała i sama co jakiś czas przeglądała wieszaki. Na chwilę zatrzymała wzrok na ślicznej sukience, która prezentowała się na manekinie. Chciała ją zaproponować Zoyi, ale z przykrością stwierdziła, że to kiecka dla kogoś z większym biustem. Wróciła do przeglądania wieszaków i zdjęła jakąś granatową i przyłożyła ją do Zoyki. –Co myślisz o takiej? – Zapytała z uśmiechem. Była krótka i wyglądała jak kiecka na imprezę osiemnastkową, która odbyłaby się gdzieś pod Warszawą.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya by się zdziwiła gdyby Sameen nagle zaczęła normalnie odwzajemniać uściski, wtedy by się zaczęła obawiać, czy z nią wszystko w porządku. Jak na razie jednak, było widać, że to odwzajemnienie przytulenia było w stu procentach w stylu Sam więc Henderson nie miała się o co martwić. Trochę jej się chciało śmiać widząc twarz Sam po tym jej wielkim wyznaniu, ale w sumie czego się spodziewała? Nigdy nie rozmawiały o swoich uczuciach, nigdy żadna nie mówiła tej drugiej jak jest dla niej istotna. No, a dla Zoyi Sam była bardzo ważna, dzięki niej była sobą i wiedziała, że może zawsze i wszędzie na nią liczyć, a to było bardzo istotne. - Te silne emocje - uśmiechnęła się i poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Zdawała sobie sprawę, że być może Sam pierwszy raz od bardzo dawna słyszała sformułowanie kocham Cię, wypowiedziane bezpośrednio do niej. Pewnie nie pamiętała jak takie rzeczy mówili do niej rodzice.
- Jasne, rozumiem - kiwnęła głową, nie chciała się wtrącać. Dobrze, że nie miała już takiego kontaktu z Prim, bo pewnie byłoby jej bardzo dziwnie na rodzinnych świętach, szczególnie, że już i tak źle się czuła w towarzystwie pewnego członka swojej rodziny. Jebany wujek.
- Żartujesz sobie? W jakim świecie musiałybyśmy żyć żeby uszczęśliwił mnie tandetny ślub w Vegas? - Zapytała wywracając oczami. Był tylko jeden taki świat i w tym świecie była z Corvo, a gdyby ten lubił takie klimaty to jak najbardziej mogłaby to zrobić. W innych wypadkach to już niekoniecznie. Co do Logana to nawet szczerze wątpiła w to, żeby on kiedykolwiek chciał się ożenić, chociaż ich "związek" był czymś zbyt świeżym na takie rozmowy.
- Ciężkie psychicznie i emocjonalnie to na pewno - przytaknęła - ale nie było aż tak źle, wiele rzeczy się wyjaśniło, niektóre wyjaśnił mi mój brat - dodała patrząc na blondynkę z lekkim uśmiechem. Po rozmowie z Williamem zdała sobie sprawę, że nie ma co rozstrząsać przeszłości i, że Corvo był szczęśliwy z kimś innym, a i ona planowała być szczęśliwa z Loganem (Zoya sweetie, I'm so sorry). - Tak, jest w porządku. Chociaż Alden dał mi skierowanie na jakieś miliony badań i trochę się boję szczerze mówiąc, bo nie wiem co z tego wyjdzie - badania już zrobiła, teraz czekała na wyniki i gdyby wierzyła w boga to modliłaby się, żeby wszystko było w porządku, bo nie chciała spędzać dłuższych wakacji w szpitalu. - A Ty kiedy się ostatni raz badałaś? - Zapytała, bo nie wiedziała jak to mieli mordercy, czy ktoś im takie badania fundował czy nie!
- Ma być dojebana i elegancka, taka żeby wszyscy mówili "Patrzcie jak Zoya zajebiście wygląda, ruchałbym" - chciała wyglądać najlepiej jak to będzie możliwie. - Nie Sam, nie kandyduje na królową balu maturalnego - powiedziała przyglądając się sukience, która pokazała jej przyjaciółka. - A ta? - zapytała wskazując blondynce jakąś taką kieckę, która oczywiście była czarna.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
No dla Sam to w ogóle był pierwszy raz kiedy ktoś jej wyznał jakiekolwiek uczucia. Bo nawet nikt jej nie mówił, że jej nienawidzi. Jasne, jak była przetrzymywana jako dziecko to czuć było, że nimi gardzą i traktują ich jak śmiecie, ale też nigdy nikt na głos im tego nie powiedział. Także przez następne kilka dni Sam nie będzie mogła spać, bo będzie myślała o tym konkretnym wyznaniu i o tym, że ktoś żywi do niej pozytywne uczucia. Jak kiedyś będzie umierać to też w ostatnich chwilach swojego życia będzie wracać do tego momentu.
-No właśnie nie wiem… – Zmarszczyła brwi. –Ale ostatecznie wiesz, ślub to tylko tak naprawdę przypieczętowanie tego co dwoje ludzi od dawna do siebie czuje. Więc nieważne jaki jest ślub, ważne jest to jakie życie was czeka. A skoro tyle się już przy nim kręcisz to może jesteście sobie przeznaczeni czy coś tam. – Akurat ona o tym przeznaczeniu nie wiedziała nic. Ale gdyby Zoya nie lubiła Logana, albo nie traktowała go chociaż częściowo poważnie, to nie przeprowadzałyby teraz tej rozmowy, a Zoya nie byłaby tak załamana jego hipotetycznymi zdradami. Także widać, że go lubiła, nawet jak się do tego nie przyznawała. Czy Sam to akceptowała? Musiała. Czy to rozumiała? Zdecydowanie nie.
-Czyli ostatecznie opłacało się mieć te kilka ciężkich dni? – Obecnie nie było po Zoyi widać jakiegokolwiek załamania. Nawet nie wyglądała na osobę, która przejmowałaby się sytuacją z Loganem, którą przejmowała się jeszcze niedawno. No i spała dzisiaj tak słodko, że z pewnością wyglądała na człowieka bez zmartwień. –Wyglądasz ogólnie dobrze. Na wypoczętą. – Zauważyła. –Co za badania? – Zainteresowała się i wyjęła kawałek jabłka z ziplocka. Zaśmiała się słysząc o badaniach. –Nigdy. – Śmiała się nadal. –Jak umrę to umrę. – Wzruszyła ramionami. –Tylko do dentysty chodzę. – Pochwaliła się, bo to był jednak wyczyn. Nawet się wyszczerzyła, żeby pokazać, że dba o zęby.
-No dobra, ale ma być taka w stylu gwiazd na czerwonym dywanie, szeroka? Czy bardziej prosta, lejąca się? – Musiała wiedzieć czego szuka. Ze smutkiem odwiesiła granatową sukienkę, która jej osobiście też się nie podobała. Spojrzała na sukienkę zaprezentowaną przez Henderson i zrobiła dziwny grymas. –No ta jest spoko jak idziesz na pogrzeb starej ciotki, której nigdy nie lubiłaś. – Skomentowała. –Poza tym Zoya… nie szukaj w czerniach. Jeśli ludzie mają na ciebie patrzeć tak, żeby chcieli cię ruchać to musisz wybrać sukienkę w kolorze, który od razu rzuci się w oczy. Celuj na przykład w złoto albo czerwień. – Zaproponowała.

Zoya Henderson
ODPOWIEDZ