Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
002.

They said, "All teenagers scare the livin' shit out of me"
They could care less as long as someone'll bleed
So darken your clothes, or strike a violent pose
Maybe they'll leave you alone, but not me


Graffiti.
Dla jednych kwintesencja sztuki, dla innych prawdziwy szczyt wandalizmu.
Dla Dasha czysta możliwość ekspresji.
Nigdy nie patrzył na to pod kątem łamania prawa, czy oszpecania wizerunku miasta. Oczywiście bywały też takie. Nie wszyscy nadawali się do tworzenia malunków na ścianach. Dobry obraz powinien mieć dusze, opowiadać historie i przekazywać konkretne emocje. Tak w skrócie. A niektórzy? Niektórzy walili zwykłym podpisem lub nazwą klubu piłkarskiego na odwal się. To było szpetne. Tego nie lubił.
Z tworzeniem Graffiti wiązała się również adrenalina. Dreszczyk emocji. Świadomość, że coś, co robisz podlega pod pewien rodzaj kary i przyłapany, możesz mieć grubo przejebane (ładnie mówiąc). Dash na pewien sposób uzależnił się od tego uczucia. Uzależnił się od wielkiej niewiadomej, której się poddajesz na rzecz stworzenia czegoś pięknego. Czegoś prawdziwego. I tym właśnie uczuciem desperacko chciał podzielić się z młodziutką Bell.
Na umówione miejsce zjawił się jak zwykle przed czasem. Nigdy nie potrafił odpowiednio wyważyć, kiedy dokładnie powinien wyjść z domu by dość dokładnie na czas. Środkiem transportu zazwyczaj były czarne conversy, także niezbyt zależne od ulicznych korków czy sygnalizacji świetlnej. A jednak. Wciąż nie potrafił. Przysiadł więc pod drzewem, opierając głowę o chłodną korę, wyciągając z uszu jedną słuchawkę, by do akompaniamentu muzyki, które zawsze mu towarzyszyła, mógł dość również delikatny śpiew ptaków. Idealne połączenie.
Cześć młoda — rzucił zadziornie, gdy kobieca sylwetka zawisnęła nad nim, przysłaniając jedne z ostatnich już tego dnia promienie słoneczne — Gotowa? — pozbierał się z podłogi, otrzepując niezdarnie materiał spodni. Zlustrował na szybko Wittemore, upewniając się, czy aby na pewno posłuchała jego rad i przyodziała się w wyłącznie ciemne kolory i kiedy niemo stwierdził, że wszystko zdawało się iść zgodnie z planem, ruszyli w kierunku dworca, z tą równicą, że tuż przed głównym terenem odbili w przeciwną stronę, kierując się w bardziej opuszczoną strefe.
Już prawie jesteśmy — stwierdził, odchylając wysoką gałąź, tym samym ułatwiając Bell przejście przez chwilowy busz. Gdyby się przyjrzeć dokładniej, dałoby się zauważyć zarośnięte tory, aktualnie pokryta grubą warstwą trawy i kamieni, jednak niekiedy szyny wciąż były widoczne — Dobra, to tu — skwitował zadowolony, zrzucając z pleców pokaźnych rozmiarów plecak. Rozglądnął się dookoła. Pomimo kilku krzaków i wysokich drzew, dworzec główny wciąż był widoczny, tak samo jak miejski gwar, którego dziwek bezczelnie wpadał do uszu. A przed nimi? Przed nimi stał wielki, stary wagon.
To nasze dzisiejsze płótno — uśmiechnął się głupkowato, poklepując twardą powierzchnię starego pociągu — Malowałaś już kiedyś graffiti?

Bell Whittemore
ambitny krab
Kasik#0245
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
008

I will be the god of the new world



Sztuka była piękna i dla każdego znaczyła coś innego.
Ludzie mieli różną definicję piękna, to co dla niektórych było szkaradne, potrafiło wzbudzić zachwyt w innej grupie ludzi. Dla niej sztuka była odzwierciedleniem artysty. Nieważne, czy było to rękodzieło, rzeźbiarstwo, graffiti, czy malarstwo — każdy miał swoje własne pojęcie sztuki i dążył do tego, by przelać swoje myśli na płótno, bądź papier w przypadku poetów i pisarzy.
Samo graffiti było dla niej czymś... Nowym, innym.
Nigdy nie próbowała tworzyć murali, ani przyozdabiać starych budynków interesującymi obrazami, przy pomocy sprayów. Podziwiała natomiast ludzi, którzy to robili i nie bali się konsekwencji, gardziła jednak tymi, którzy niszczyli budowle durnymi datami, bezsensownymi sentencjami, bądź wyznaniami miłości. Była to dla niej absolutna głupota i brak poszanowania dla prawdziwych artystów, którzy mogliby tchnąć w stare budynki chociaż trochę życia i powiewu świeżości.
Nie wiedziała, co dzisiaj będą robić, lecz zgodnie z zaleceniami Dash'a — założyła ciemne ubrania. Czarna bluzka, której na ogół nie zakładała i ciemne legginsy, które nie należały do jej ulubionych. Założyła czapkę, bo włosy dziewczyny miały zdecydowanie gorszy dzień, a na plecy zarzuciła swój plecak, w którym miała rzeczy, które mogłyby się przydać.
Nie stawiła się punktualnie tam, gdzie się umówili.
Przyszła chwilę później, dość mocno zmachana, bo goniła autobus, który prawie odjechał z przystanku... Dopiero po dotarciu na dworzec, zaczęła lustrować wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu starszego kolegi. Podeszła do niego od razu, gdy tylko go zlokalizowała i pochyliła się nad nim.
— Cześć, stary. No pewnie — Była gotowa i cholernie podekscytowana, bo szczerze interesowało ją to, co będą dzisiaj robić. Mogła spodziewać się czegoś więcej, niż zwykłego wyjścia na miasto, a wywnioskowała to po postawie chłopaka. Skoro miał jej coś pokazać, to tego nie znała, dlatego miała w sobie zbyt wiele energii.
Przeszła pod gałęzią, przytrzymując dłonią czapkę, żeby czasem nie spadła jej z głowy, bądź nie zawisła na gałęzi. Faktycznie, rzuciły jej się w oczy stare tory i uniosła z zaciekawieniem brew.
— Jestem ciekawa przez ile lat te tory nie były używane, ale patrząc na ten busz... Daje jakieś dziesięć, może piętnaście — Podzieliła się spostrzeżeniami, wchodząc na metalowy fragment, który pozostał po starych torach. Rozłożyła ręce w bok, starając się utrzymać równowagę i nie spaść z torów. Zeskoczyła z nich dość zgrabnie, gdy szyny dobiegły końca i stanęła obok Dash'a.
— Stary, zardzewiały wagon? — Zapytała z lekkim niedowierzaniem. Płótnem mogło być dosłownie wszystko, nie powinna więc się dziwić; a jednak poczuła się zaskoczona.
Zrzuciła plecak na ziemię, obchodząc dookoła sporej wielkości kawałek pokrytego rdzą metalu i przejechała palcami po chropowatej powierzchni.
— Nie, nigdy tego nie robiłam. Oglądałam i podziwiałam graffiti, ale sama trochę się obawiałam. No i nie wiem tak do końca, jak osiągnąć takie efekty wow, niektóre przejścia kolorów zawsze wyglądały tak pięknie — Odpowiedziała na pytanie, odwracając wzrok od płótna, w celu przeniesienia spojrzenia na twarz chłopaka.
— Ale wiem, że mnie nauczysz — Dodała z szerokim uśmiechem na ustach, szturchając go w bok. Inaczej by jej tutaj nie zabierał! Wiedziała, że lubił graffiti, nie spodziewała się jednak, że będzie chciał pokazać jej ten inny świat, co było szalenie miłe z jego strony, bo dzięki temu nabierała doświadczenia i uczyła się nowych rzeczy.

Dash Brooks
ambitny krab
-
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
Stary, zardzewiały wagon — powtórzył zaraz po niej z dokładnie taką samą intonacją, jednak przekształcając to w stwierdzenie. Bo właśnie o to chodziło w sztuce - by łamać schematy. By widzieć wartość w rzeczach i miejscach, gdzie nikt inny nie tego nie widzi. By zaglądać głębiej, wiedzieć więcej, i czuć mocniej. To zupełnie tak jak z fotografią. Dobry fotograf z najzwyklejszej scenerii jest w stanie pod odpowiednim kątem stworzyć prawdziwą magię. Jest w stanie zobaczyć ten przyszły obraz, uchwycić chwilę ulotną, zapieczętować najzwyklejszą szarą rzeczywistość w sposób spektakularny, niezwykły, jedyny w swoim rodzaju. I to właśnie działa się również w tamtej chwili.
Bo czasami starociom trzeba nadać nowe życie — stwierdził, oplatając byłą częśc pociągu wzrokiem — Dodać im głębi, której od dawna potrzebowały. Wiesz, nadać charakteru, emocji. Stworzyć prawdziwe dzieło sztuki. O tu. Na pieprzonym wagonie — poklepał ponownie starego gruchota, rzucając Bell wyraźnie podekscytowane spojrzenie. Sam Dash nie był żadnym profesjonalnym malarzem. Nie skończył specjalnych studiów, nie podjął się odpowiednich kursów. On po prostu czuł sztukę. Robił z nią co tylko chciał, nie przejmując się w żadnym stopniu czy jest to zgodne pod względem kompozycji, ułożenia, kolorystyki i masy tych wszystkich nudnych zasad, które uczyli wielcy naukowcy oraz znawcy. On robił rzeczy po swojemu. Tylko wtedy można było w pełni poczuć fun z tworzenia.
No widzisz, to dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień. Koniec oglądania, początek kreowania — zarzucił na koniec iście żałosnym rymem i już po chwili nachylił do plecaka, z którego wyciągnął dwie ciemne chustki. Wyciągnął jedną w kierunku Bell — Trzymaj. Zasłoń tym usta i nos. Uwierz mi, nie chcesz wdychać sprejów — prychnął pod nosem — Chociaż można wywołać nimi całkiem niezłą fazę — oczywiście nie byłby sobą, gdyby omieszkał tak wyrafinowanego komentarza i ciekawostki, którą naturalnie znał z autopsji. Faza bywała przednia, ale potem pylasty kaszel zdecydowanie nie należał do najprzyjemniejszych. Ponownie nachylił się do plecaka, tym razem wyciągając z niego kilka srebrnych sprei, różniących się od siebie jedynie nakrętkami.
Niczego nie będę cię uczył — pokiwał lekko głową, dając jej do zrozumienia, że wcale nie żartował — To ma po prostu krzyczeć BELL. Niezależnie od tego, jaką techniką to zrobisz, czy kolorów użyjesz — dodał, wykonując szeroki ruch ręką, dając mocny nacisk na imię dziewczyny. Może i dziwna strategia jak na pierwszy raz, ale Dash nie potrafił szkolić. Sam nie miał podstaw, nie śmiał więc narzucać komukolwiek swoich racji.
To co, gotowa? — klasnął energicznie w dłonie i rozglądnął się, czy aby na pewno nikt dookoła nie zwracał na nich uwagi — Proponuje zacząć od ujednolicenia tła. Biały czy czarny? — złapał do rąk oba kolory, podrzucając nisko w powietrzu, rzucając Bell pytające spojrzenie.
Bell Whittemore
ambitny krab
Kasik#0245
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Prawdziwy artysta wszędzie znajdzie natchnienie i ze wszystkiego stworzy coś zapierającego dech w piersiach.
Dlatego sztuka tak zachwycała ludzi, patrzyli i nie wierzyli w to co widzą, choć wiedzieli, że ten wyjątkowo piękny obraz wyszedł spod ręki zwyczajnego człowieka, tylko bardziej utalentowanego od przeciętnego Smitha. Whittemore, choć odrobinę znała ten świat, to wciąż miała problem z dostrzeganiem rzeczy, które mogłaby upiększyć, jedyne co potrafiła doskonale robić, to dawać nowe życie starym, w teorii zbędnym, zapomnianym materiałom. Potrafiła przerobić starą bluzkę swojej rodzicielki, lecz nie widziała, że wagon stojący przed nią miał szansę być piękny.
Wysłuchała więc słów starszego kolegi, wyobrażając sobie ten wagon w całkowicie nowej, dość kreatywnej odsłonie i im dłużej się w niego wpatrywała, tym bardziej rozumiała, a w jej głowie tworzył się pomysł, dzięki któremu wagon będzie mniej smętny.
— Mam pomysł i to... Całkiem niezły, tak mi się wydaje. Pora zrobić metamorfozę — Odpowiedziała w końcu, zaś na jej twarzy zamiast skupienia i zamyślenia, pojawił się szczery entuzjazm i chęć do stworzenia czegoś nowego. Nie korzystała nigdy ze sprayów, więc nie bardzo wiedziała, w jaki sposób powinna się z tym obchodzić. Cieniowanie miało odbywać się w ten sam sposób, w jaki korzysta się z kredek, czy powinna posłużyć się inną techniką, którą być może znała, lecz nigdy nie używała?
— Dobra faza brzmi świetnie, będziemy bardziej kreatywni — Zażartowała, lecz wystawiła dłoń po chusteczkę i zgodnie z zaleceniami, zasłoniła nią twarz, by nie narazić się na opary koloryzatorów.
Bell lubiła wyzwania, a to, co właśnie miała zrobić, zdecydowanie takim wyzwaniem było. Mogła zrobić coś z niczego, tchnąć w ten wagon trochę życia, a przy okazji zostawić w nim cząsteczkę swojej duszy, żeby ten martwy przedmiot wiedział, kto przyłożył rękę do metamorfozy. Gdyby był żywy, ułatwiłoby to sprawę, na pewno byłby wdzięczny swoim nowym twórcom, ale, że był zwykłym przedmiotem, odpowie tylko cisza. Nie, żeby szczególnie przykładała do tego uwagę, lecz lubiła podumać nad takimi rzeczami, czuła się jakby w innym świecie i było jej z tym dobrze, naprawdę dobrze.
— Świetnie, po prostu wcisnę tu swoje imię — Wzruszyła ramionami, zerkając na wagon i pokiwała głowę, jakby z uznaniem dla samej siebie i swojego pomysłu. Zabrzmiało to dość poważnie, lecz spojrzenie którym omiotła Dash'a mogło sugerować, że dziewczyna stroiła sobie żarty. Nie mogłaby się nazwać twórcą, gdyby poszła na łatwiznę.
— Myślę, że... Tło powinno być białe — Odparła po krótkiej chwili, popadając w krótkie zamyślenie. Musiała zajrzeć w głąb siebie, by znaleźć coś, jakiś symbol, który mógłby się z nią kojarzyć. Ostatnio również o tym myślała, utożsamiając się z motylem, dlatego chciała, by na tym starym wagonie, pojawił się motyl... Owad, przynoszący ludziom nadzieję, kojarzony z wiosną, delikatnością i wzbudzający pozytywne emocje, czyli takie, których w ludzkim życiu nie było zbyt wiele.
Rozglądając się po tym miejscu, wyobrażała sobie, że przychodzą tutaj ludzie samotni, którzy chcieli ciszy i spokoju, przygnębiająca atmosfera wręcz przyciągała takich ludzi, ludzi pokroju Lisabell Whittemore, którzy choć trochę próbowali walczyć.
— Niebieski, błękitny, czarny, fioletowy i róż... Masz takie kolory? — Zapytała z cichą nadzieją w głosie, Dash na pewno był przygotowany na różne sytuacje, była więc pewna, że ma chociażby większość z tych kolorów. Bez różu mogłaby sobie poradzić, można go wyprowadzić z fioletu, ale niebieski... Był jej po prostu potrzebny.

Dash Brooks
ambitny krab
-
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
Podobało mu jej się nastawienie i sposób, w jaki przyjęła propozycje pomalowania wagonu. Dash uwielbiał ludzi emanujących szczerym entuzjazmem, nieobawiających się wyjść spoza strefy komfortu. Bo w życiu trzeba było wystawiać się na nowe wyzwania i czasami stawiać poprzeczkę w miejscu, gdzie nigdy wcześniej nie byliśmy, żeby spróbować. Monotonia była nudna. Dash nie lubił nudy. Chociaż większość ludzi zdecydowanie wolała ją dlatego, że była w tym samym czasie bezpieczna, a zachowawczość to przecież cecha większości narodu.
Koniecznie, jednokolorowe imię, a tuż obok jeszcze wielkiego, włochatego kutasa — pociągnął żart, z wielkim uśmiechem wymachując rękami przy wagonie, wizualizując go — Prawdziwy kunszt artystyczny — doprawił to wszystko jeszcze entuzjastycznymi oklaskami, po czym nie wytrzymał tej udawanej powagi i w końcu ryknął śmiechem. W końcu kto jak kto, ale Bell, która zdążył poznać była ostatnią osobą, którą podejrzewałby o zrobienie czegoś tak nudnego, żałosnego i bez grosza kreatywności. Wittemore już od pierwszego przypadkowego poznania pokazała, że ma prawdziwe artystyczną duszę, a serce wypełnione milionem kolorów i masą wrażliwości. Za to właśnie ją pokochał.
Pewnie, niech będzie białe — zgodził się z dziewczyną, po chwili wysłuchując już listy kolorów — Moja droga, oczywiście, że mam. W tym plecaczku znajduje się wszystko, czego tylko dusza może zapragnąć. Nie daj się zwieść jego niewielkim rozmiarem — prychnął pod nosem, przykucając i przeszukując czeluści czarnej torby w poszukiwaniu odpowiednich sprejów. Niebieski, błękitny, czarny, fioletowy i róż. Prosz bardzo. Wyciągał po kolei, rzucając je wysoko w stronę brunetki, by ta miała wystarczająco czasu, by je złapać. Oczywiście nie był świnią, po jednym rzucał.
No to co? Jazda — sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągając bordową chustę, którą szczelnie obwiązał dookoła twarzy, pozostawiając na widoku jedynie jasne oczy — Musisz pamiętać, żeby przed psykaniem mocno strzepać, bo inaczej gówno poleci — poinstruował, w tym samym czasie sam wykonując daną czynność i nim się obejrzeli, byli w trakcie zamalowywania obdartego wagonu w idealną biel.
To opowiadaj jak tam życie, masz jakiegoś chłopaka? — zabrzmiał jak wujek Staszek na urodzinowym obiedzie u babci, ale co poradzić. Dash nie należał do osób zbyt rozmownych, tym samym nie umiał też zacząć konwersacji od ciekawych tematów. Potrzebował się chłopaczyna pierwsze rozkręcić czymś podstawowym, żeby potem ewentualnie przejść do jakiś konkretnych tematów.

Bell Whittemore
ambitny krab
Kasik#0245
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Whittemore lubiła wyzwania i nowości, czasem odnosiła wrażenie, że nie było rzeczy na którą by nie przystała, nawet jeśli przed podjęciem decyzji dość długo by się wahała. Życie traktowała bardziej jak przygodę, niż coś na co trzeba uważać. Przygoda zawsze się kończy, życie może ciągnąć się przez wiele lat, w przeciwieństwie do tej pierwszej. Bell wiedziała, że na sto lat nie miała co liczyć, dlatego korzystała z życia, póki była młoda i mogła sobie na coś pozwolić, nawet jeśli miała dość duże ograniczenia i nie próbowała wychodzić poza nie.
Tak jak lubiła się uczyć i korzystać z życia, tak lubiła poznawać nowe rzeczy, stąd ten entuzjazm.
Zaśmiała się, wyobrażając sobie tego wielkiego, włochatego kutasa.
— Zapomniałeś jeszcze o czymś! Ogromny wytrysk, trzy, cztery potężne krechy, to jest bardzo ważna część tego arcydzieła — No, a jakżeby inaczej, nie mogło tego zabraknąć. Przestała się śmiać i pokręciła głową, starając się wywalić ten obraz z myśli. Ten pomysł był bardziej chujowy, niż sam członek, który przyozdobiłby ten wagon. Nie można niszczyć rzeczy, które i tak były skrzywdzone, to tak, jak kopanie leżącego, a przecież kompletnie nie o to chodziło. Nie oszukujmy się, zarówno Bell jak i Dash byli bardziej kreatywni, a ten pomysł był poniżej dna, do którego nie chcieli sięgnąć.
Ucieszyła się, gdy Dash wyjął z plecaczka wszystkie kolory, które sobie wymyśliła i szczerze mówiąc — nawet jej to nie zdziwiło. Kto jak kto, ale on zawsze był porządnie przygotowany, jeśli o to chodziło. Była nawet przekonana, że gdyby spotkała go w parku, szkicującego most i rzekę, pytając o ołówek, dostałaby minimum trzy do wyboru. Bardzo to sobie ceniła.
— Dobra, to dawaj — Przygotowała ręce, w pełni gotowa, by łapać spraye. Oczywiście, zbyt pięknie by było, gdyby złapała wszystkie, dwa na pewno wypadły jej z rąk, gdy poprawiała puszki w rękach. Pochyliła się, zbierając je z ziemi i przerzuciła do tyłu włosy, by nie zasłaniały jej widoku.
Stanęła przed wagonem, zerkając pytająco, gdy wspomniał o gównie. — Gówna nie chcemy — Podsumowała, śmiejąc się cicho i tak jak poinstruował ją Dash — wstrząsnęła puszką i wcisnęła dozownik, pokrywając wagon białym kolorem. Uśmiechnęła się szeroko do tego wagonu, jakby miał się do niej odezwać i szczerze podziękować. Tak na dobrą sprawę, zajęła się tym wagonem i przez chwilę jakby zapomniała o normalnym świecie.
— Chłopaka może nie tak do końca, ale spotykam się z jednym. Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, nie chcę się później rozczarować — Nie mogła nazwać Marcellusa swoim chłopakiem, bo przecież parą nie byli, choć może trochę tak to wyglądało. Wolała jednak nie nastawiać się na to, że będą razem, bo w życiu bywało różnie. W każdej chwili mógł zainteresować się kimś innym, co nie było wykluczone.
— Miałeś kiedyś straszyka? Taki podobny do patyczaka, ale jednak bardziej przypomina gruby badyl, albo liść... —Zapytała, robiąc rozeznanie w temacie. Ostatnio głowę zawalał jej jeden problem, a mianowicie dostała Gustava od znajomej i nie bardzo wiedziała, czego po tym stworzeniu powinna się spodziewać. W internecie pisali, że to całkiem żywe zwierzątka, ale ten jej był osowiały, jakby na emeryturze, co młodą właścicielkę zaniepokoiło.

Dash Brooks
ambitny krab
-
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
Gówna nie chcemy — powtórzył zaraz po niej. O, i to było idealnie podsumowanie wszystkiego, co czego tak naprawdę dążyli w tej swojej sztuce - by nie zrobić z obrazu gówna. A wiele było na to sposobów. Pierwszym najważniejszym było zawsze pozostawać sobą. Niby ckliwe powiedzenie, jednak zdecydowanie sprawdzało się przy tworzeniu sztuki. Ludzie wychodzili z głupiego założenia, że zawsze trzeba kogoś naśladować, kimś się inspirować, czerpać pomysły z dzieł geniuszy przeszłości. Gówno prawda. To już było. To już przereklamowane. Stwórz coś nowego, coś niepowtarzalnego, coś, czego światu nie przyszło wcześniej widzieć. Z takiego właśnie założenia wychodził Dash. Dawał dłoni wolną rękę, prowadząc ją wszędzie gdzie tylko chciała. Kreska pod złym kątem? Załamanie perspektywy? I chuj z tym! Zasady były po to, by je łamać. Tak zresztą, jak oni łamali prawo, “wandalizując” wagon należący do miasta. I co z tego, że nie był już zdolny do użytku, gdyby teraz zgarnęła ich policja, pewnie mieliby mocno przejebane. Rozglądał się więc co chwile za siebie, sprawdzając teren, tym samym pozwalając Bell zająć się procesem twórczym, w międzyczasie oczywiście przysłuchując się opowieści o potencjalnym chłopaku.
Coś ty taka tajemnicza, co? — zaprzestał wszystkiego na moment, unosząc wysoko brew i rzucając jej rozbawione spojrzenie, które swoją drogą pewnie ledwo mogła zobaczyć przez te wszystkie chusty u kaptury — Weź opowiedz coś więcej. Gdzie się poznaliście, jak ma na imię i nie wiem, czy karmi biedne pieski ze schroniska — musiał przecież dokonać odpowiedniej weryfikacji, czy wybranej jej serca aby na pewno był niego godny. Wittemore była jedynie jego dobrą koleżanką, ale przez wspólną miłość do sztuki i więź, jaką dzięki temu zdołali załapać, traktował ją bardziej jak młodszą siostrę, której nigdy nie miał. A zawsze chciał. Na pewno bardziej niż tych debili zwanymi braćmi, których miał na codzień pod domowym dachem.
Straszyk? A co to za szatan? — rzucił rozbawiony, przebierając w plecaku pozostałe kolory, wyciągając te, które potencjalnie mogłyby przydać się do jego części graffiti — Brzmi okropnie. To jakiś pająk? Nigdy nie miałem, matka strasznie nie lubiła robali — wzruszył ramionami, przywołując w myślach te wszystkie momenty dzieciństwa, jak razem z braćmi przynosili do domu przeróżnej maści stwory leśne, które już po kilku minutach lądowały za oknem. I to by było na tyle z posiadania pupili.
Dobra, myślę, że jest już wystarczająco biało — wykonał kilka kroków w tył dla nabrania lepszej widoczności i cały zadowolony spojrzał na jasny wagon — Mówiłaś, że masz już mniej więcej pomysł, powiesz mi co planujesz? — zapytał zaciekawiony, oczywiście, jeśli Bell nie miała ochoty dzielić się weną nie było w tym również absolutnie nic złego. Sam osobiście nie miał jeszcze bladego pojęcia co wyprawi się na jego części.

Bell Whittemore
ambitny krab
Kasik#0245
ODPOWIEDZ