lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
#niewiemboże,kiedyśnadrobię

Jest pijany. Znów. Wydaje mu się, że tak jest prościej, chociaż w rzeczywistości niczego mu to nie ułatwia. O dziwo, nie jest zainteresowany nikim, kto przelotnie kładzie dłoń na jego ramieniu w klubie czy barze. Pozwala sobie na żarty, ceni sobie przyjemne towarzystwo, ale nie idzie o krok dalej. Kilkukrotnie ląduje mniej lub bardziej pijany na progu domu Polly. To w zupełności mu wystarcza. Próbuje mówić do siebie wszystkimi tymi frazami, które kładł mu do głowy terapeuta przez pięć ostatnich lat jego życia. Teraz niszczy absolutnie wszystko, ale tymi głupimi zdaniami, frazesami, które straciły znaczenie, próbuje sam mydlić sobie oczy. Przez ostatnie tygodnie przemierza lokale w Lorne Bay i w pobliskim Cairns, ale nawet autopilot powstrzymuje go przed zawitaniem w Shadow. Nie chce jej widzieć. Zgodnie z jej i własnym życzeniem. Żyje nocami, odsypia w dzień i próbuje prowadzić projekty. O dziwo, jeszcze mu się to udaje, chociaż z pewnością taki stan rzeczy nie utrzyma się w nieskończoność. Żyje, jakby miał dwadzieścia lat, a nie dwa razy więcej. Z trudem udaje mu się utrzymywać pozory przed córką, uzupełniając w miarę regularnie lodówkę i zamawiając sprzątanie do domu.
Tego wieczoru też najchętniej zanurzyłby się w błogim oderwaniu od rzeczywistości, gdyby nie pewne dwa metry nóg i blond włosy, które wypatrzył już z daleka. Przeklina cicho pod nosem, wychylając ostatniego szota. Musi się przywitać pierwszy, zanim ona zauważy jego. Jest na tyle wstawiony, że zaskoczenie nie jest najlepszym rozwiązaniem, więc musi mu zapobiec. Potargane włosy, lekki zarost i urok wiecznego chłopca. To ratuje go przed byciem żenującym. A Adam potrafi korzystać ze swoich przywilejów. Inaczej byłby tylko podstarzałym typem oglądającym się za krótkimi spódniczkami młodych dziewczyn.
W kilku krokach zrównuje się z Celine, która stoi po drugiej stronie baru. Staje obok niej i uśmiecha się nieznacznie, jakby do żartu, który zaistniał tylko w jego głowie.
Nie chciałaś ze mną pić po dobroci, więc musiałem cię wytropić – mówi nagle i z zadowoleniem przygląda się, jak pełna zaskoczenia obraca się w jego stronę. Nie widział Rockwell już jakiś czas. Dwa lata? Matematyka po alkoholu nie była jego mocną stroną.
Od kiedy pięć lat temu uciekł z Australii w stronę deszczowej Australii, nie wdział w zasadzie nikogo z tak zwanego „dawnego życia”, do którego najwyraźniej właśnie wracał.
Ich relacja chyba zawsze wydawała mu się nieco skomplikowana. A może zagadkowa? Mieli tysiąc powodów, żeby nie darzyć się sympatią, a mimo to, udało im się nawiązać nić pewnego porozumienia. Nie chciał jej jednak nadwyrężać. Wystarczyło, że raz, kilka lat temu, znacząco przekroczyli granicę.
Przygląda jej się, próbując dostrzec, czy zmieniła się przez te lata. Dorosła? Obie dorosły. I Julia i Marceline były już zdecydowanie dorosłymi kobietami. On wszedł w czwartą dekadę swojego życia. Widać to było w delikatnych zmarszczkach i pojedynczych siwych włosach na skroni, których szczęśliwie nie było widać w aż tak marnym świetle.
Nie wiem, jak to robicie, że czas jest dla was taki łaskawy… – dodaje złośliwie, ale wyciąga dłoń, żeby dotknąć jej policzka. Chwilę później nachyla się i całuje ją w skroń. Dwa lata to szmat czasu.


Marceline Rockwell
przyjazna koala
warren444
brak multikont