lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
Zakrapiane atramentem niebo zdawało się tuszować ślady po dokonanej przed chwilą zbrodni - połykając słońce w całości, wypuściło na powierzchnię ziemi najgorszych złoczyńców wijących się po ulicach jak karaluchy, a okrywając ją całunem mroku, wymazało z ich rąk jakby wszystkie możliwe występki. Gdy za kilka godzin złote promienie na nowo zaczną kąsać nawet najmniejszy element Lorne Bay, w powietrzu zastygnie dźwięk syren policyjnych i karetek, próbujących uporać się z brutalną nocą. I wtedy, dopiero wtedy, ktoś wysłucha rozhisteryzowanych słów Matildy głoszących, że ktoś próbował ją zabić.
Przecinając wilgotne powietrze pozostawiające na jej skórze lśniące kropelki potu, przez myśl jej nie przeszło, by wołać o pomoc. O tej godzinie nie sposób było się o nią doprosić, a więc biegła przed siebie w całkowitej ciszy - nie jakby uciekała przed śmiercią, a po prostu zdecydowała się rozruszać zastygłe ciało z braku lepszych planów. Gdy już więc tak biegła, pokonując kolejne skąpane w smole uliczki, wzrok jej namierzył otwarte drzwi baru, zasłaniane częściowo przez postawną sylwetkę, zapewne chcącą zamknąć je na cztery spusty. Wciskając się bez większego namysłu w tę zwężającą się szczelinę, schylając się pod wyprostowaną, obcą ręką, rzuciła tylko ciche: Mnie tu nie ma, powierzając nieznajomemu mężczyźnie - dość nieroztropnie - swoje kruche życie. Chowając się pod zaciemnionym barem, nie wiedziała, czy jej nie wyda, czy nie wygoni, czy nie dołączy do grona osób chcących jej śmierci, ale mimo to zaufała mu bezgranicznie, skupiając się teraz wyłącznie na oku, które poczęło pulsować niebezpiecznie, jakby zamierzając za moment opuścić głębiny jej czaszki.

leon fitzgerald
ambitny krab
zmęczona
właściciel / barman — moonlight bar
41 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
Najgorsze były noce zabarwione samotnością. Zewsząd bijąca cisza, radio bezgłośnie trzeszczące i jeden tylko klient, mamroczący coś do siebie gniewnie pod nosem. Oferując mu darmowe piwo Leon zagwarantował im kilka kolejnych minut wspólnego wyczekiwania świtu, ale pijaczyna w końcu się poddał. Wypiwszy trunek zaledwie w połowie, wstał chwiejnie i wyszedł w ramiona mroku, nie oglądając się nawet za siebie. Gdyby to uczynił, dostrzegłby pogrążonego w rozpaczy Leona, który nie chciał, ba, nie mógł (!) jeszcze wracać do domu. Przeciągał więc wszystko. Dwukrotnie wypolerowawszy szklanki, poustawiał je w nienagannym porządku, który jutrzejszego popołudnia miał zostać prędko zachwiany. Wyczyścił stoliki i zasunął krzesła, a także poprawił drgająco lekką jedną z żarówek. Sprawdził dokładnie stan kasy, dorzucając do niej z własnego portfela kilka brakujących dolarów. Wyrzucił jeden ze słoików z oliwkami, nieświeżych od pięciu dni i zabrał się za naprawę radia, które w niedługim czasie przestało zawodzić. A więc nadszedł czas, by wrócić do domu. Bić się z myślami, nie sięgać po alkohol i nie myśleć o tym, że życie jego nie ma sensu. Że nigdy go w niczym nie odnajdzie.
Zamykając drzwi uległ niemałemu zdziwieniu, gdy przez niewielką szparę przecisnęła się drobna sylwetka. Oglądając się za nią zmarszczył czoło, wyczekując jakiejś odpowiedzi na ciemnych ulicach miasta, ale... Czy cokolwiek z tego musiało mieć znaczenie, skoro oznaczało, że Leon przedłużyć może swój pobyt w barze? Zamknął więc drzwi tak zwyczajnie, nie na klucz i wrócił za bar, uważnie spojrzeniem śledząc nieznajomą. — Co podać? — spytał swobodnie, nie doszukując się w jej obecności niczego nadzwyczajnego. Miała szczęście trafiając akurat na niego, to wszystko. Zdawało się mu oczywiście, że jest zbyt młoda, by o tej godzinie dopuszczać się podobnych odwiedzin w barze, ale nie był osobą, która mogła kogokolwiek oceniać. Cierpliwie w ciszy wyczekiwał od niej jakichś słów, by nie zaprezentować się jako typowego barowego absztyfikanta.

Tilly Huntington
leoś
katastrofa
benjamin | jude | pericles | othello | monty | cassius | vincent | dante | hyacinth
lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
:lol: ty weź czytaj uważniej, człowieku

Odkąd jej najlepszy przyjaciel zatonął w otchłani Nieznanego, sama przekonała się dobitnie, czym jest samotność. A więc rozumiała, że wizja spędzenia czasu z byle pijaczyną, nierozmownym do tego i zapewne niepachnącym najlepiej, kusiła bardziej niż opcja zmierzenia się ze swoimi demonami krzyczącymi najgłośniej w odosobnieniu.
Nie skupiała się na tym, kogo może napotkać ani jaki gniew na siebie zesłać przez to nagłe wtargnięcie. W tamtej chwili, jawiącej się jak wielki zegar odliczający ostatnie chwile jej życia, pragnęła tylko gdzieś się prędko schować, a że padło akurat na bar i jakiegoś wysokiego, starszego (rip) mężczyznę, było już sprawą drugorzędną, zupełnie w tym momencie nieistotną. Dopiero wraz z mijającymi sekundami do głowy zaczynały napływać racjonalniejsze myśli, nakazujące uciec i z tego miejsca, ale wyciszyła je poprzez pchnięcie swojego strudzonego ciała w kierunku baru. - Kieliszek sensu poproszę - odpowiedziała pomiędzy zachłannym łapaniem powietrza, którego po tej przebieżce jakby jej płucom brakowało. Niezbyt zabawne słowa, a jednak Matilda Huntington nie potrzebowała teraz nic innego, jak tylko wskazania istoty tych wszystkich zmagań. - Przepraszam za to wtargnięcie, ludzie o tej godzinie zmieniają się w Jacka z Lśnienia - wybełkotała jeszcze, siadając koślawo na hokerze i rzucając ręce na powierzchnię baru. Głowa prędko do tych kończyn opadła, a głośno wydychane powietrze wskazywało, że noc ta nie była dla niej bynajmniej łaskawa. - Lód. Potrzebowałabym lodu, oddałabym życie za lód, bo oko moje napotkało pewien bardzo kościsty łokieć - wyjawiła w końcu, mozolnie podnosząc twarz i kierując ją wprost na mężczyznę, którego dopiero teraz poddała badawczemu spojrzeniu.

leon fitzgerald
ambitny krab
zmęczona
właściciel / barman — moonlight bar
41 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
Życie tak bardzo wyzbyte jakichkolwiek emocji, akcji rodem z najlepszych filmowych produkcji, przyzwyczaiło się już do tego, że inni doświadczają podobnej stagnacji. Że nic nigdy się nie dzieje, że tak to już jest, że głowa tylko marzyć może, podczas gdy ciało poddaje się tej samej rutynie. Bo i dlaczego w tym zapomnianym przez boga miejscu, małym miasteczku gdzieś pośród mórz i tony piasku, miałoby się zdarzyć cokolwiek fascynującego? Nie zrozumiał więc początkowo niczego, lekko tylko zaintrygowany śledząc poczynania swego późnego (lub wczesnego) gościa. Gdyby miał zgadywać, obstawiałby albo ucieczkę z domu, sprowokowaną jakąś infantylną sprzeczką, albo te młodzieńcze wygłupy, które nigdy nie kierują się logiką. Nie zamierzał jednak nawet początkowo pytać, skoro został tym samym uratowany z letargu — uśmiechnął się tylko lekko w zetknięciu z jej prośbą, po czym leniwym, spokojnym krokiem podążył znów za bar, szczęśliwy niesłychanie. Bo nie musiał jeszcze wracać do pustego, zimnego domu.
Uzmysłowiwszy sobie jednak, że to nie byle pijaczyna zmaterializował się w barze, a młoda dziewczyna, dojrzał w tym coś niepokojącego. Może też po prostu to jej skrajne wyczerpanie w końcu zostało przez niego dostrzeżone, przez co spoważniał nieco i wzrokiem powędrował do drzwi, jakby oczekując z ich strony jakiegoś wyjaśnienia. — Jacy ludzie dokładnie? Wolisz żebym te drzwi zamknął? — spytał, spojrzeniem biegnąc to od nich, to do niej, niepewny co dalej. Czy to żarty czy faktyczny wstęp do horroru, którego wolałby uniknąć. Jeśli ktoś ją ścigał, morderca czy rozgniewany niespodziewanym rozstaniem chłopak, Fitzgerald gotów byłby faktycznie zamknąć ten lokal szczelnie, unikając tym samym zupełnie niepotrzebnej teraz zadymy. Nie przeciągając jednak, zgodnie z jej prośbą, wydobył z zamrażarki kostki lodu, które podał jej włożone do dużej szklanki. Zaserwował jej także materiałową serwetkę, których normalnym odwiedzającym nie oferują nigdy, by z jej pomocą przygotowała sobie odpowiedni okład. I czekał już tylko, stojąc naprzeciw niej, spragniony jakichkolwiek informacji.

Tilly Huntington
leoś
katastrofa
benjamin | jude | pericles | othello | monty | cassius | vincent | dante | hyacinth
ODPOWIEDZ