właściciel / barman — moonlight bar
40 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
#3


Niknąca za widnokręgiem złota, rozgrzana kula jak zaczarowana przepędzała z ulic zarówno mieszkańców Lorne Bay, jak i turystów. Chowając się w domach lub knajpach witano upragniony piątkowy wieczór, dla tak wielu oznaczający przerwę w pracy na dwa długie dni. Ci, dla których nadciągał okres weekendowego dyżuru, wbrew zasadom gromadzili się w barze, gdzie zapijali swoje gorzkie żale. Zdawać by się mogło, że jedyną osobą, która z radością wita swoją pracę, jest Leonidas Fitzgerald, który już tego ranka cieszył się na nadciągający maraton nalewania drinków i odsyłania pijanych osób do domu. Ustawiwszy grafik uprzednio tak, by w godzinach szczytu znajdować się za barem (szczęśliwie jego rodzeństwo się z nim nie spierało), a więc w piątkowe i sobotnie noce, gwarantował sobie godziny przepełnione spokojem i wytchnieniem. Hałas, głośne śpiewy i awantury wpływały na niego kojąco — nie istniało lepsze lekarstwo na zapomnienie o przeszłości, niż właśnie te gorące dyżury w barze. No i coś jeszcze sprawiało, że lubił tę niewdzięczną pracę. A raczej ktoś.
Nie byłby w stanie powiedzieć, że do Billie coś go przyciąga. Ba, początkowo irytowała go strasznie swoją obecnością, nawet jeśli mijali się raczej i nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Kiedy stroni się od ludzi nie ma w tym jednak nic niezwykłego — zakładając, że wszyscy są niewiele warci, człowiek poczyna nienawidzić każdego w ten sam sposób. Niechęć płynąca ze wspólnych zmian nie potrwała jednak długo, bo oto pewnego dnia udało się im zamienić kilka zdań ze sobą, czego do dziś wyjaśnić nie potrafił. Odzwyczajony od potrzeby posiadania przyjaciół, cieszył się jednak, że to właśnie Billie dzieli z nim obowiązki, a te ich rozmowy, choć zawsze krótkie, mają miejsce. Może to właśnie ona była mu potrzebna, by zdołał się nauczyć życia na nowo.
Już po dziewiętnastej jasnym było, że baru nie uda się im zamknąć przed trzecią; napływający zewsząd ludzie otwierali często rachunek, świętując to niedawno uzyskany awans czy też urodziny jednej z osób z paczki. Przez pierwsze dwie godziny obowiązków była więc masa, ale wraz z upływem czasu nieco ich ubywało, a za barem robiło się spokojniej. Pierwszym problem za to stała się głośna awantura, w której Leon odgrywać musiał rolę arbitra — tym razem na szczęście pięści nie poszły w ruch, a dwaj panowie dyskutujący tak zaciekle, otrzymawszy od Leona darmową dolewkę piwa, śpiewali gdzieś w kącie baru wesołe szanty. — Myślisz, że od samego początku chodziło im tylko o darmowy alkohol? — spytał Billie, niby to przypadkiem przechodząc obok niej, chociaż w jego sekcji baru zdążyły się ustawić już zaczerwienione dziewczęta, chcące zapewne zamówić jeden z tych idiotycznych, kolorowych drinków.

billie winfield
leoś
katastrofa
benjamin | jude | pericles | othello | monty | cassius | vincent | dante | hyacinth
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Lubiła tę pracę i czasami zaskakiwało to nawet ją samą. Moonlight Bar miał być dla niej czymś tymczasowym. Miejscem łagodnego przejścia pomiędzy tym, co zostawiła za sobą w Perth a następnym krokiem na jej dorosłej [sic!] drodze zycia. Gdy zrezygnowała z bycia projektantem i powróciła do rodzinnej niewielkiej miejscowości, nie wiedziała, co powinna zrobić ze sobą dalej. Wprawdzie doświadczenie w pracy za barem miała niewielkie, jednak o drinkach wiedziała sporo (mimo że większość jej wiedzy opierała się na degustacji i amatorskich probach odtworzenia magicznych przepisów z ulubionych knajp w zaciszu własnego mieszkania), nie widziała przeszkód, aby spróbować swoich sił jako barmanka w lokalnym barze. Była otwarta, komunikatywna, może czasami odrobinę za bardzo bezpośrednia, ale klientom w większości zdawało się to nie przeszkadzać. Szybko nauczyła się obsługiwać kasę, zmywarkę i nawet przykładała się do zmywania podłogi po zakończonej zmianie. Ludzi też jakoś tolerowała – tych pijanych jak i tych, z którymi przyszło jej współpracować. Czasami bardziej, czasami mniej. Grunt, że do tej pory jeszcze nikogo nie zabiła… Prawda?
Wbrew pozorom lubiła również wieczory, kiedy lokal zdawał się pękać w szwach, a klientów przybywało z każda godziną. Pomiędzy jednym drinkiem a drugim zdawała się zapominać, jak ma na imię – a stan zapomnienia nie był wcale niczym złym. Resetowała umysł. Prowadziła konwersacje. Cudownym sposobem była w kilku miejscach na raz, jednocześnie odbierając zamówienia, nalewając alkohol i czyszcząc brudne szklanki. Prawdopodobnie znalazłaby w sobie moc, aby do tego wszystkiego ogarniać jeszcze nie do końca komfortowe sytuacje, które stanowiły często naturalną konsekwencję spożywania alkoholu dla niektórych ludzi, ale miło było tego nie robić. Leon radził sobie z tym znacznie lepiej niż ona. Miał odpowiednie podejście, odpowiednią prezencję, typowy współczesny barowy dyplomata. Całkiem to podziwiała. Chociaż to nie był jedyny powód, dla którego lubiła z nim pracować…
- Hm… - wyrzuciła z siebie, bo całkiem szczerze musiała zastanowić się nad pytaniem, które zadał jej, gdy wrócił z tarczą jako zwycięzca starcia z pijanymi awanturnikami, do których ona sama nawet nie chciała się zbliżać. Zmrużyła oczy, jakby to w czymkolwiek mogło pomóc. Potem wzruszyła ramionami. - Myślę, że jest taka szansa, ale możliwe, że są zbyt pijani na takie wyrachowanie – stwierdziła po głębokim przemyśleniu tej kwestii i uśmiechnęła się szeroko. Gdyby to od niej zależało, pewnie postraszyłaby panów awanturników dużym kolegą ochroniarzem, który wyprosi ich w nie do końca delikatny sposób, skłaniając się bardziej ku metodzie kija niż marchewki – ale może właśnie dlatego to Leon był w tym przybytku lepszym dyplomatą.- Koleżanki na pewno mają więcej na myśli niż tylko darmowy alkohol – dodała nieco ciszej tak, żeby na pewno tylko on mógł to usłyszeć. W końcu tego typu komentarze od barmanów nie były w dobrym guście, z czego zdawała sobie sprawę. Jednocześnie była również świadoma tego, że Leon był atrakcyjnym facetem, co nie mogło umknąć młodym klientkom. I nie żeby kogokolwiek oceniała. Jakby nie było, aż za dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że znacznie milej otrzymuje się alkohol od sympatycznego pana z ładnym uśmiechem.

leon fitzgerald
ODPOWIEDZ