Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Nic się nie stało ;) Czasem się tak zdarza...
Kiedy Gwen przyznała, że podziwia Cobie, ta się uspokoiła i wyszła z trybu najeżenia się. Nawet uśmiechnęła się wpatrując się w szklankę z lemoniadą. Miło było usłyszeć coś takiego, szczególnie od osoby, którą uważała za pewien wzór do naśladowania. Obie przechodziły podobne dylematy i podobne problemy stawały na ich drodze. Obie utraciły ukochane osoby, ale każda z nich przechodziła to w inny sposób. I tutaj nie było jedynej słusznej drogi z tym jak poradzić sobie z taką stratą.
- Ja lubię być na powietrzu i się ruszać... - odpowiedziała. - No i nie jestem najmądrzejszą ani najbystrzejszą dziewczyną w mieście. Niektórzy lepiej nadają się na prawników inni na pracowników fizycznych.
Dodała nieco żartobliwym tonem i spojrzała na Gwen z uśmiechem.
- Wiesz co... Nie ma co się porównywać. Ta farma była największym marzeniem Maxa, dlatego wyjeżdżał na misje i odkładał na inwestycje każdy grosz. Wiesz, że nawet ze zbiorów nie wydał dolara na nic innego niż sprzęt na farmę i ziemię? - zawahała się na chwilę. - To nie tak, że czuję się odpowiedzialna... Ale chciałabym, żeby to miejsce... Sweetwater rozkwitło. Przynajmniej w tej chwili. To trochę tak, jakbym widziała znowu jego uśmiech.
I chyba pierwszy raz od jego śmierci, na samo wspomnienie o nim, w oczach Cobie nie pojawiły się łzy, ale takie rozczulenie i ciepłe wspomnienie, które gdzieś tam pełgało w blond główce. Szybko jednak została z tych rozmyślań wyrwana, nieco zaskoczona ostatnim pytaniem.
- Ludzie wyjeżdżają bo chcą odpocząć od miasta, pobyć na powietrzu, złapać słońce... Ja to wszystko mam na bieżąco. - wyjaśniła, po czym dodała. - Jestem raczej typem domatora. Ale lubię wyrwać się na weekend na deskę, albo żagle, albo wycieczkę po parku narodowym. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do dalszych wyjazdów.
Zamilkła na chwilę przyglądając się przyjaciółce.
- A jak Ty sobie radzisz? Wiesz, ze wszystkim. Na pierwszy rzut oka wydaje się być wszystko w porządku, ale obie wiemy jak jest...

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
Cobie
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Nie do końca się z tym zgadzam, a już na pewno nie z tą częścią o tym, że jesteś gorsza od innych - od razu sprostowała. Z całą resztą mogła się zgodzić. Nie wszyscy byli stworzeni do wszystkich zawodów i o to chodzi w zawodowym świecie. Gdyby każdy umiał robić to samo, życie byłoby nudne, a tak?
- Wow - rzuciła z uznaniem. Ona chyba by tak nie potrafiła. Znaczy... Pewnie, gdyby miała w co inwestować, pewnie by to robiła, ale nie mogłaby odmówić sobie jakiejś nowej sukienki, pary butów lub chociażby małej wycieczki. To ona. Charlie był nieco inny, znacznie bardziej podobny do Maxa. - To akurat rozumiem. Widzisz... Przed wypadkiem planowaliśmy rozkręcenie własnego biznesu z naszym wspólnym przyjacielem - wyznała. Z oczywistych powodów pomysł wtedy upadł, ale... - Ben chce do tego wrócić. Ja chyba też i... Doskonale rozumiem, co masz teraz na myśli.
Gwen też chciała, żeby ich wspólne marzenie rozkwitło. Serio. Chciała wykrzesać z siebie nieco więcej entuzjazmu i siły, żeby pociągnąć to dalej, ale momentami było to dla niej zbyt trudne. Cobie nie miała wyjścia. Jej farma już istniała. Ciężko po prostu z tego zrezygnować. Fitzgerald musiała dopiero wszystko rozpoczynać i szalenie obawiała się tego, czy da radę.
- Od dwóch lat nie byłam na plaży - przyznała niechętnie, naciągając nieco mocniej rękawy swojej bluzki. Trochę ją to wszystko krępowało, nie lubiła pokazywać światu swoich blizn, więc skutecznie unikała miejsc, w których musiałaby to robić. - Moja rodzina przyzwyczaiła się już chyba do tego, że czasami zrzędzę. Teraz i tak robię to już znacznie rzadziej. Zresztą, i tak nikt nie pobije mojego szwagra. Marudzi więcej, niż ja i dzięki temu całkiem dobrze się przy nim czuję.
Jej szwagier, były szwagier, jeździł na wózku, więc jego kiepskie podejście do życia było uzasadnione. Na szczęście on i Gwen całkiem nieźle się dogadywali i pomagali sobie wzajemnie.

Cobie Finnigan-Hayes
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Sweetie, nie powiedziałam, że jestem gorsza. Po prostu inna. Inne rzeczy mnie cieszą i sprawiają satysfakcję. Dla mnie praca nad papierami, ślęczenie nad podręcznikami prawa i szukanie kruczków byłoby katorgą i koszmarem. - wyjaśniła, lekko sprostowawszy.
Nigdy nie sądziła, że mogłaby być gorsza niż ktoś kto jest prawnikiem, albo wielkim biznesmenem. Ale prawdą jest, że bardziej odnajdywała się w byciu na powietrzu niż za biurkiem. Miała inne predyspozycje, bardziej cieszyła ją uprawa ziemi.
Zmrużyła lekko oczy słuchając przyjaciółki. Spodziewała się jakiegoś "ale", które jednak nie padło, może wcale go nie było, ale wtedy co mogłoby Gwen powstrzymywać?
- Czytałam o takiej dziewczynie, która straciła męża... Dostała duże odszkodowanie z ubezpieczenia i przewaliła większość kasy na swoje pomysły biznesowe, aż zostało jej trzydzieści tysięcy dolarów. Wtedy odgrzebała pomysł, jaki mieli z mężem. Hotel dla zwierząt i dzisiaj jest ponownie milionerką, ale siłą własnych rąk. Jeśli czujesz, że chciałabyś pójść w ten biznes to idź w to. Wiem, że czasem jest tak, jakby życie się zatrzymało...
No proszę... Jeszcze pół godziny temu Cobie była w zupełnie innym stanie. Najwyraźniej Gwen pomogła jej otrząsnąć się i sprawiła, że zaczęła myśleć bardziej trzeźwo, a może równie nietrzeźwo, ale przynajmniej pozytywnie?
Nie uszło jej uwadze to, że naciągnęła rękawy. Wiedziała o bliznach, w końcu Gwen straciła ukochanego w wypadku. Taktownie nie przeciągała tematu, żeby nie drążyć i nie zmuszać przyjaciółki do mierzenia się z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Pokiwała tylko głową, uśmiechając się pod nosem, kiedy barmanka opowiadała o swoim szwagrze.
- Faceci... - spuentowała. - Nie daj Boże, żeby się taki przeziębił, to byłaby dopiero udręka!
Uśmiechnęła się szerzej.
- Cieszę się, że się dogadujecie...

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
Cobie
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- I za to mogę się napić - odparła i upiła niewielki łyk swojego alkoholu. Dla Gwen katorgą byłaby praca fizyczna, chociaż czasami miała wrażenie, że w tym momencie katorgą byłaby jakakolwiek praca. To dlatego spędzała czas w barze. Tak było łatwiej. Tu nie musiała skupiać sie na trudnych rzeczach, a i sama przy okazji mogła przy okazji coś sobie wypić. To była akurat jedna z tych rzeczy, które sprawiały jej jeszcze jakąś przyjemność w życiu.
Dawniej jedną z nich była praca, bo kochała to, co robiła. Może właśnie dlatego poczuła w końcu, że chce wrócić do życia? Przynajmniej tego zawodowego, bo prywatnie...
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa i czy to dobry moment, ale... Czy kiedykolwiek będzie? - spytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi. - Kiedy słucham tego, co musisz o farmie i o tym, jak bardzo się starasz... Widzę, jak bardzo nie staram się ja. Nie mogę być od ciebie gorsza - delikatnie się uśmiechnęła. Plan rozkręcenia własnego interesu kiełkował w niej od jakiegoś czasu, ale zawsze uważała, że nie jest jeszcze na to gotowa. Teraz, po tej rozmowie, czuła w sobie znacznie więcej mocy, tej pozytywnej. Potrzebowała takich bodźców. Obie potrzebowały. To dlatego przyjaźń tak dobrze im wychodziła. Łączyły je podobne doświadczenia, nie zadawały sobie trudnych i bolesnych pytań. Tak trzymać!
- Musimy trzymać się razem. Byłam zoną jego brata, oboje nie jesteśmy do końca sprawni...
To zdecydowanie zbliża do siebie ludzi. Zresztą, mieli też wspólnego fizjoterapeutę.
O. Fizjoterapeuta. Jutro kolejne spotkanie, a to znak, że pora przestać sączyć alkohol.
Powiedziała Cobie, jak wygląda sprawa, wyjaśniła, że powinna wracać już do domu. Przyjaciółka też. Trzeźwo. Gwen nie będzie już zabierać jej kluczyków, a przynajmniej nie dzisiaj. Pożegnała się więc, również z pracownikami, po czym poczłapała do domu. Może jakoś dojdzie. Może da radę.

/ zt Cobie Finnigan-Hayes
ODPOWIEDZ