lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Wypad na sesję fotograficzną był tylko pretekstem do wyrwania się z miasta i miejsc, które w sposób oczywisty kojarzyły im się z Julią. Dlatego na miejsce wypadku oboje, on i Melis, celowo wybrali lokalizację, w którą udają się dość rzadko. Aaron z racji pracy, przemieszcza się w zasadzie między Lorne Bay i Cairns, nie mając już zbyt wiele czasu na poznawanie okolicy. W sumie to od czasów nastoletnich tego nie robił, a warto było, szczególnie, że pogoda ostatnimi czasy była bardzo przyjemna. Co do Melis, to nie mógł mieć pewności, jak wygląda jej życie, ale wspominała, że poświęca się rodzinnej stadninie, więc założył, że kobieta zwyczajnie nie ma siły na takie wypady na co dzień.
Gdy w końcu wybrali dogodny dla obojga termin, ustalili lokalizację, to przyszedł czas na wprowadzenie swojego planu w życie. Sama podróż samochodem przebiegła im w przyjemnej atmosferze. Rozmawiali na lekkie tematy, co było miłą odmianą, po tamtym ciężkim kalibrze, z którym musieli się zmierzyć przy poprzednim spotkaniu. Swoim pierwszym po roku braku jakiegokolwiek kontaktu. Aaron celowo nie wchodził na temat zmarłej żony, nie chciał ponownie się rozsypać. Choć nie wstydził się tego, to jednak uważał, że to nie byłoby tak do końca w okej, gdyby ciągle się rozklejał. Z drugiej strony wiedział, że to nie była ich ostatnia tak trudna rozmowa. Pewne rzeczy są po prostu nieuniknione, ale nie ma co martwić się na zapas. Barnard też raczej nie jest typu człowiekiem, planuje fikcję literacką, a nie to jak ma wyglądać jego własny dzień. Choć z drugiej strony, życie w ostatnich latach skłoniło go do pewnej powtarzalności i określonej rutyny.
Po zaparkowaniu, wyruszyli na spacer plażą, ale ta była dość mocno zaludniona. Surferzy korzystali z fal, a rodziny z dziećmi i seniorzy z przyjemnej pogody. Dlatego wkrótce zboczyli w kierunku mniej uczęszczanego obszaru.
- Co tak właściwie najbardziej lubisz fotografować? - zapytał by przerwać ciszę, która chwilę temu między nimi zapanowała. Jak tak teraz myślał, to niewiele rozmawiali w przeszłości na temat swoich prac i jednocześnie pasji. A przecież z łatwością mogliby się zrozumieć, ich specjalności nie były wcale tak bardzo odległe, jak mogłoby się wydawać. I może właśnie w ten sposób podtrzymają rozmowę w momentach, które wciąż bywają odrobinę niezręczne.

melis huntington

*nie jestem najlepsza w zaczynaniu :oops:
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
  • 8
Kochała wszelką aktywność fizyczną. Chętnie jeździła konno, biegała, uwielbiała pływać, często do poruszania się wykorzystywała rower. Ale najbardziej kochała spacery w miejsca, których nikt nie odwiedzał. Nikt albo prawie nikt. Kiedy znajdowała jakieś ukryte zakątki, niechętnie dzieliła się nimi z obcymi. Zazwyczaj w takie miejsca nosiła swój notes i aparat, by uwieczniać wszystko, co spotkała na swojej drodze. Była zafiksowana na punkcie swojej pasji i zupełnie tego nie żałowała. Aaron jednak nie był obcy. Obiecała, że przyjedzie po niego w niedzielę. Chciała pokazać mu parę miejsc, które uważała za wyjątkowe, a przy tym zrobić mu kilka zdjęć. Nie wiedziała czy Barnard zgodzi się na wykorzystanie ich w konkursie, ale to nie był teraz temat do rozmów, bo nie miała zielonego pojęcia czy w ogóle jej wyjdą. Czy nie będzie tak zajęta rozmową ze swoim kolegą, by w ogóle mieć wenę na cokolwiek innego. Na dobre zdjęcia składało się wiele czynników.
Nie spodziewała się, że w tak krótkim czasie polubi towarzystwo Aarona. Zawsze myślała, że to Julia jest katalizatorem ich rozmów, ale okazało się, że wcale nie. Bez niej też potrafili rozmawiać. Bez niej w kwestii fizycznej jak i psychicznej, ponieważ, o dziwo, nie rozmawiali o niej praktycznie wcale. To nie tak, że Melis nagle zapomniała o przyjaciółce. Po prostu zdawała sobie sprawę, że to nadal ciężki temat, a dziś miało być po prostu wesoło. I miło. Kiedy wysiedli, Melis założyła swój aparat na szyję. Nie omieszkała zrobić kilku zdjęć falom i surfującym na nich mężczyznom. Później skierowała swoją uwagę na Aarona. - Wszystko. Najbardziej jednak miejsca, w których nikt jeszcze nie był. Kocham samotne wycieczki, poszukiwanie wyjątkowych zakamarków, naturę, dlatego tak ogromną przyjemność mi to sprawia - odpowiedziała. Mogła rozmawiać o tym godzinami, ale zamiast tego, wskoczyła na chybotliwą deskę i przez chwilę manewrowała na niej, by nie wpaść do wody. Czasami zachowywała się jak dziecko, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. - Raz znalazłam przepiękny wodospad, którego chyba nikt nigdy nie odwiedzał, mam masę pięknych zdjęć, a jedno z nich wylądowało na konkursie, dzięki któremu zyskałam staż, a później pracę w magazynie podróżniczym. Przy okazji skąpałam się wtedy, bo próbowałam zbyt blisko podejść - zaśmiała się na to wspomnienie. Cudem nie utopiła aparatu. Tylko dlatego, że zszokowana nagłym ustąpieniem ziemi, wypuściła go z dłoni.

Aaron Barnard
ambitny krab
martyna
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron zgodził się na małą sesję fotograficzną, ale to tylko z obawy o to, że jednak nie będą mieli o czym rozmawiać. Podczas pozowania, przynajmniej przez jakiś czas, milczenie byłoby uzasadnione. Jak się jednak okazało, żadne urozmaicenia nie były im potrzebne. Nawet zwykłe spacerowanie po plaży, okazało się być całkiem miłym sposobem na spędzenie towarzysko czasu. To całkiem zaskoczyło mężczyznę, ale tak pozytywnie, bo też miał obawy, że jednak gdy zostali we dwójkę, bo nie będą mieli innych tematów do rozmów, niż Julia i jej list, który dwa tygodnie temu przyniosła mu Melis.
- Czyli bardziej natura. A góry lubisz? - zapytał swobodnie. Aaron nie bywał często w tego typu rejonach, ale jeszcze w młodości bardzo polubił piesze wycieczki. Pozwalało mu to przewietrzyć głowę i działało dobrze na jego wenę. Później jednak ze względu na żonę i karierę naukową zupełnie zrezygnował z tej aktywności. Ale dziś, gdy właściwie nic go nie stopuje, to w sumie czemu by nie pojechać gdzieś na weekend. To była taka luźna myśl, która wpadła mu do głowy, gdy Melis wspomniała o nieodkrytych miejscach. Nie proponował tego, w żadnym razie, to chyba jeszcze nie byłby dobry moment. Mogliby się nie czuć dobrze, a na takim wyjeździe dużo trudniej jest się odizolować, niż podczas zwykłego spotkania, które w każdym momencie można zakończyć.
- Wygląda na to, że nie nauczyłaś się na błędach i znów kusisz los. - powiedział gdy Melis wspięła się na nie wyglądający dobrze, a właściwie bardzo źle wyglądający most. Ona jednak wyglądała na taką, co to niewiele waży, więc były szanse, że deski jednak się pod nią nie zawalą. No chyba, że kobieta straci równowagę, to wtedy znów się skąpie. Różnica może polegać jedynie na tym, że woda w oceanie może być cieplejsza, niż w rzeczonym wodospadzie. Zresztą Aaron wiedział z autopsji, że woda nie jest zimna, bo dokąd tylko dotarli na plażę, to przemierzał ją z butami w ręku. Nigdy tego nie analizował, ale lubił mieć połączenie z naturą i czy to był piasek po stopami czy zanurzenie się w wodzie, to zawsze było to pozytywnym doświadczeniem.

melis huntington
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
Melis kochała ciszę. Jeśli miałaby zapaść, niekoniecznie musiała być niekomfortowa czy niezręczna. Uwielbiała spacerować, nic nie mówiąc, wczuwać się wyłącznie w krajobraz, szum fal, szelest liści, krzyk ptaków, dzieciaków biegających po plaży i goniących ich rodziców. To przywoływało miłe wspomnienia z dzieciństwa. Lubiła też rozmawiać, a Aaron zadawał ciekawe pytania, na które lubiła odpowiadać, bo fotografia była jej największą pasją. - Tak, chociaż jeśli chodzi o góry, to nie jestem tak sprytna - zażartowała. Nie narzekała na swoją kondycję, ale jej koordynacja ruchowa czasami pozostawiała wiele do życzenia. - Chadzam tylko po łagodnych szlakach. Nigdy nie wspinałam się na poważnie - wyjaśniła swoją poprzednią odpowiedź. Nie miała żadnego sprzętu, jedynie wygodne buty. - Niedaleko stąd jest Manjal Jimalji Trail, są tam piękne widoki. Tam też mogę cię kiedyś zabrać - zaproponowała. Może niepotrzebnie? Nie chciała mu się w żaden sposób narzucać, ale musiała przyznać, że podobało jej się spędzanie czasu z Aaronem, nawet jeśli było to dopiero ich drugie spotkanie bez Julii. Rozmowa była przyjemna. A Melis po raz pierwszy od dłuższego czasu niczego nie udawała. Po prostu dobrze się bawiła. Zaśmiała się, przeskakując z deski na deskę. Rzeczywiście kusiła los, ale lubiła to. - Chodź - wyciągnęła w jego kierunku dłoń, by zaprosić go na zniszczony pomost. Bez ryzyka nie było zabawy, a ryzyko nie było znów tak wielkie. Mogli wpaść do wody, owszem, ale było płytko, a pogoda była przyjemna. Nawet, jeśli zmoczyliby ubrania, to nic złego przecież by się nie stało. Mimo obecności na Syreniej Wyspie, raczej nie zamieniliby się w Syreny, jak w tym serialu, który Melis oglądała w dzieciństwie.

Aaron Barnard
ambitny krab
martyna
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Pytania, które zadawał Aaron mogły wydawać się zbyt proste, jak na fakt, że tak naprawdę znają się od kilku lat. Nigdy wcześniej nie mieli jednak okazji poznać się tak na prawdę. W przeszłości jeśli rozmawiali, to w towarzystwie i jeśli już były to jakieś osobiste tematy, to raczej dotyczące bieżących spraw. Tego, co w danym momencie dzieje się w ich życiu. Dlatego Aaron byłby w stanie powiedzieć, że gdy ich drogi kiedyś się przecinały, to Melis z kimś się spotykała, pewnie też o problemach w stadninie słyszał, ale nie dopytywał. Teraz tak wiele rzeczy nie zaprzątało mu myśli, nie był tak bardzo rozkojarzony i lubił słuchać, czego jednak kiedyś mu brakowało, dlatego pytał, choć może mógłby zadawać bardziej wyszukane pytania. Na nie też na pewno jeszcze przyjdzie czas.
- Ja jako małolat tego spróbowałem. Fajnie było. - stwierdził, co od razu przywołało dobre wspomnienia z jego czasów młodości. Bo mimo tego, że nie przelewało im się w domu, to nie mógł powiedzieć, że miał złe dzieciństwo. Może ojciec trochę za bardzo cisnął, on nie chciałby być takim ojcem, ale dzięki temu przynajmniej potrafi zrobić jakiekolwiek fizyczne czy naprawcze prace przy domu czy farmie. - Teraz pewnie bym nie wydolił. - poklepał się przez koszulkę po dość płaskim, ale jednak niespecjalnie wyćwiczonym brzuchu. Może powinien zacząć coś robić, bo jego w większości siedząca praca, raczej nie sprzyja zachowaniu przyzwoitej sylwetki.
- Okej, ale już bez robienia zdjęć mnie. Bycie modelem jest takie wyczerpujące. - zażartował teatralnie. Może nawet wspiął się na szczyty swojego aktorstwa, które ostatnio uskuteczniał na pierwszych latach studiów i otarł sobie nieistniejący pot z czoła. Barnard mimo wszystko był pogodnym człowiekiem, choć może jego zachowanie podczas ich ostatniego spotkania w ogóle na to nie wskazywało.
- Przekonałaś mnie. - powiedział po krótkiej chwili i pewnie nie potrzebował pomocy Melis, do wdrapania się na pomost, ale jakoś automatycznie złapał wyciągniętą przez nią dłoń. Nie pomyślał, że mogłoby to być w jakikolwiek sposób niewłaściwie. Było za to ryzyko, że pociągnie ją ciężarem swojego ciała i to wtedy będzie jego wina, że kobieta wpadnie do wody, a nie jej kuszenia losu.
Niby taka nic nie znacząca chwila, ale Aaron jednak się uśmiechał. Dawno nie robił tego tak wyraźnie, odsłaniając zęby i pozwalając by uśmiech widoczny był też w jego oczach. Jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Melis już teraz znacząco wpłynęła na jego życie.

melis huntington
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
Podobały jej się te pytania, bo to oznaczało, że Aaron interesował się konkretnie jej osobą. Nie innymi ludźmi towarzyszącymi jej w życiu, tylko nią. Bo to była wyłącznie jej pasja i z nikim jej nie dzieliła. Teraz z nim, ale wiedziała, że to chwilowe, bo nie mogła go zmuszać do pozowania w nieskończoność. Zresztą, nie chciała, bo to natura była tym, co najchętniej fotografowała. Obecnie zamierzała wyjść ze swojej strefy komfortu i była ciekawa czy to cokolwiek jej da. Czy sprawi, że jej kariera rozkwitnie na nowo i będzie mogła uratować stadninę? Bardzo tego chciała. - Wspinałeś się tak na poważnie? Wow. Jak podróżowałam w związku z moją pracą, to odwiedziłam parę ciekawych miejsc, ale wszędzie gdzie się dało dolatywaliśmy helikopterem, więc nie miałam szansy wchodzić na szczyty tak na poważnie - miała na swoim koncie kilka zdjęć szczytów, ale góry chyba nie były aż tak ogromną jej pasją. Zdecydowanie bardziej wolała zakamarki lasów, plaże. Cieszyła się, że mieszka akurat w tym zakątku ziemi, bo według niej był najpiękniejszy, magiczny i posiadał wszystkie elementy, które Melis chciała, by miał. Nie brakowało jej zimy. Kochała ciepło, które przyjemnie rozgrzewało skórę i nadawało jej brązowy odcień. - Nie powiedziałabym, żebyś nie wydolił - zaśmiała się. Okej, widziała go tylko w koszulce, ale nawet tak wyglądał świetnie. Mogłaby przysiąc, że ćwiczył na siłowni albo uprawiał jakikolwiek inny sport. Skinęła głową, śmiejąc się cicho. - Ale uwierz, że mam kilka niesamowitych zdjęć. Chciałabym je wystawić w konkursie - powiedziała w końcu. Gryzła się z tym, bo nie miała pojęcia jak Aaron na to zareaguje, ale może nie powinna myśleć tak pesymistycznie. Nie zamierzała też mu mówić, że to kluczowe dla jej spraw osobistych i zawodowych, bo nie chciała wywierać na nim presji. Zawsze mogła poszukać innego obiektu do fotografowania.
Wyciągnęła do niego ręce, a kiedy je chwycił, zaskoczyła ją miękkość jego dłoni. Sama nie wiedziała, dlaczego. Przytrzymała ją trochę dłużej niż powinna, a kiedy to sobie uświadomiła, natychmiast ją puściła. Naprawdę nie chciała zachowywać się w sposób, który Aaron potraktowałby jako niewłaściwy. Głównie dlatego, że jego obecność w jej życiu działała na nią kojąco, ale również dawała jej masę radości. - Chyba oszaleliśmy - zaśmiała się cicho. Odwróciła twarz w stronę morza, w oddali było widać skaczące ponad falami delfiny. Dotknęła lekko policzka Aarona, by ukierunkować jego głowę w tamtą stronę, by on również zobaczył ten niesamowity widok.

Aaron Barnard
ambitny krab
martyna
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Zdaje się, że los się do Was uśmiechnął! Jeden z delfinów, których dostrzegliście w oddali, odłączył się w pewnym momencie od swojej grupy i ruszył radośnie w Waszą stronę. Był jeszcze dość młody i najwyraźniej lubił się popisywać, bo ku Waszej uciesze skakał zgrabnie nad kolejnymi falami, kręcił koziołki pod powierzchnią i chlapał wodą na boki. W końcu zatrzymał się w niedużym oddaleniu od pomostu, jakby tylko czekał na to, aż sięgniecie po aparat i zrobicie mu kilka zdjęć.
Wystarczyła chwila, a do delfina podpłynęło coś od tyłu, nagle wynurzyło się na powierzchnię i zaatakowało... Był to rekin, który tylko czekał na moment, kiedy od grupy odłączy się jakiś maruder. Jesteście bezpieczni, bo pomost nie wychodzi tak głęboko w morze, a i sam rekin ma już przecież co robić, ale z pewnością nie był to zbyt przyjemny widok...
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Prawdę mówiąc Aaron nawet nie wie kto poza jego byłą żoną, jest obecny w jej życiu. To znaczy opowiedziała mu o rodzicach, szczególnie o chorującym ojcu, no i coś tam o jej byłym słyszał, ale nie chciał być plotkującym natrętem, który szuka tylko pikantniejszych historyjek. Poza tym czuł, że ich drogi życiowe na jakimś tam poziomie są podobne. I nie chodzi wcale tylko o to, że ich rodziny zajmują się farmą czy też stadniną, co w większym lub mniejszym stopniu oddziałuje na ich dorosłe życia. Literatura i fotografia mają w sobie coś tożsamego, to przynajmniej w teorii powinno ułatwiać im rozmowy.
- Nie wiem czy siedemnastolatek może wspinać się na poważnie. Podchodziłem do jakiegoś poziomu, nie były to Himalaje. Najbardziej lubiłem wspinanie się po tych skalistych częściach. - odpowiedział. Jak tak teraz wspominał dawne dzieje, to poczuł jakąś taką nostalgię, że chętnie by to tego wrócił. Ale teraz już nie ma kontaktu z tamtym kumplem, którego ojciec zabierał ich na wycieczki, więc zupełnie nie wiedział jak miałby podejść do organizacji tego.
- Zdjęć ze mną czy tych, które robiłaś przyrodzie? - zapytał tak bez konkretnego celu. Nie chciał sobie ani podbudować ego, ani też nie czuł się zawstydzony, że jego zdjęcia jego osoby mógłby ktoś zobaczyć. Pewnie gdyby chodziło o coś odważniejszego, to jako człowiek nauki miałby z tym problem, ale skoro takie nie było, to nawet będzie się cieszył, jeśli choć trochę przyczyni się do odmiany życia Melis. To, że nie chce zostawiać rodziców i stadniny, nie oznacza jeszcze, że ma porzucić swoje pasje, to Aaron chciał od początku przekazać kobiecie.
- Nie, po prostu próbujemy cieszyć się, życiem. - powiedział nieco bardziej melancholijnie, niż dotychczasowy klimat ich małego wypadu. Jeszcze trzy tygodnie temu nie uwierzyłby, gdyby ktoś powiedział mu, że w towarzystwie Melis będzie uczył się na nowo korzystać z życia i tego wszystkiego, co go na co dzień otacza. Nie pomyślał też, że nie odtrąci dotyku innej kobiety, niż swoja żona. Tymczasem najpierw choć nie potrzebował pomocy, to złapał dłonie Huntington, a potem poczuł coś przyjemnego, gdy dotknęła jego policzka, nawet jeśli chodziło tylko o spojrzenie na zabawy delfinów. - Rób zdjęcia. - zasugerował po kilku sekundach. Po kolejnych kilkunastu pożałował swojej sugestii, bo beztroska zabawa małych, przerodziła się w małą masakrę. - Albo lepiej, nie. - dodał więc w kolejnej chwili.

melis huntington
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
19.

Miała już dosyć. Tak jak pierwotnie po powrocie do miasteczka nie chciała słuchać w kółko kolejnych pytań o to, czemu wróciła, tak teraz znów nie chciała słuchać o to, czy wszystko z nią w porządku. Czy już się dobrze czuje, czy nic jej nie boli, czy nie boi się sama wracać do domu? Czy słyszała o tej maści na przyspieszenie gojenia ran, czy może potrzebuje rehabilitacji w Cairns? Potrzebowała jedynie odpocząć - fizycznie i psychicznie, bo na początku nie wiedziała jak czuje się z poronieniem. Nie chciała być w ciąży, ale też długo wahała się z jej usunięciem, aż w końcu na skutek wypadku decyzja została podjęta przez nią.
Nie zapomniała jednak jak podczas wycieczki z Bowie, ustaliły, że muszą kiedyś wrócić na Syrenią Wyspę z namiotem i zostać na noc. Ryan miała doświadczenie w polowych warunkach, a pomimo wczesnej jesieni, okolice Lorne Bay nadal były bardzo ciepłe, nie potrzebowały więc ani grubych ubrań, ani ciepłych śpiworów. Zapakowawszy wszystko, co było potrzebne do biwakowania, podjechała po siostrę, żeby razem mogły ruszyć w tę małą weekendową przygodę. Ulica, prom, a w końcu parking i dalej plaża, z chłodną bryzą, przyjemnie owiewającą twarze dziewczyn, były zdecydowanie tym, za czym Ryan tęskniła. Małą namiastką autostopowej przygody.
- Paatrz, tu będzie idealnie posiedzieć z piwem. O ile nie wpadniemy - uśmiechnęła się lekko do Bowie, poprawiając na ramieniu plecak. Ona jako pierwsza dowiedziała się o przyczynie wypadku i wcześniejszego detoksu Ryan, to z nią mogła na ten temat wspólnie pomilczeć, bo właściwie nie było chyba o czym rozmawiać. Ulżyło jej, że komuś w końcu mogła się wygadać, to z pewnością, brakowało jej też luźnych rozmów z butelką schłodzonego piwa na plaży, przy zachodzie słońca - w tym przypadku na rozpadającym się ze starości pomoście. Sceneria była idealna, więc zdjęła z ramion wielki plecak i na początek podeszła do drewnianych desek, żeby zbadać ich trwałość.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Propozycja wspólnego wypadu była lekarstwem na całe zło tego świata, pozwalając oderwać myśli od szarej codzienności, nawet jeśli nie była to długa, ani nawet daleka podróż. Wciąż martwiła się o siostrę, ale te myśli trzymała głównie w głowie, pozwalając przejść jej proces rekonwalescencji we własnym tempie, bez zarzucania pytaniami, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nadmiar troski może zrobić więcej szkody niż pożytku.
Tym razem przezornie naszykowała tyle prowiantu żeby potem nie jęczeć Ryan nad głową, żebrząc o ostatni batonik proteinowy, zwłaszcza, że oprócz jedzenia wzięła magiczne ziółka, które jak sądziła wspomogą proces leczenia. O ile starsza siostra znowu nie postanowi odmówić, ale wtedy Bowie będzie leczyła się za obie. Przed wyjściem jeszcze upewniła się, czy aby na pewno ma wszystko czego potrzebuje człowiek do biwakowania, korzystając głównie z listy Ryan, zważywszy na to, że sama miała problemy z dobraniem odpowiedniego asortymentu względem sytuacji.
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. To znaczy wiesz, ciebie mówiącej PIWO. To tak ładnie brzmi z twoich ust. Piiii-wooo - ucieszyła się, być może nieco nader entuzjastycznie, ale Bowie potrafiła cieszyć się z małych rzeczy, nawet jeśli była to taka błahostka na tle ostatnich zdarzeń. - I wiesz, pewnie się domyślasz, że mam śmieszne papieroski? Czaisz, że taki kozacki widok, piwko i papieroski to trochę jak mały raj? - mimo tragizmu całej sytuacji, wszystko powoli wracało do normalności, a tego brakowało jej równie mocno. Choć wcale nie narzekała, że spędzała czas z siostrą w nieco innej formie przez ostatnie miesiące.
Deski pomostu przyjemnie zatrzeszczały pod ich stopami, przywodząc na myśl beztroskie czasy, kiedy całe dnie można było spędzać w ten sposób. Poza tym widok był równie niezawodny jak podczas wycieczki do jaskiń i o ile deski nie postanowią się zbuntować, były mniej ryzykowne niż bieganie wśród omykających się kamieni.
- Chyba możemy najpierw się napić, a potem pomyśleć o rozbijaniu namiotu, nie? - do zachodu słońca jeszcze było trochę czasu, a szkoda było tracić tak piękny dzień.


Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- To zakrawa o alkoholizm - uśmiechnęła się pod nosem, wywracając do tego oczami, typowo jak starsza siostra na ekscytację tej młodszej, cieszącej się z absurdalnych rzeczy. Jej mały odwyk, czy, jak to nazywała, detoks, sprawił, że z jednej strony miała ochotę w końcu spróbować tego zakazanego owocu, jakim był alkohol i zielsko. Dalej, jeśli chodziło o inne narkotyki, raczej się nie zapuszczała i jakoś jej tego nie brakowało, chociaż kto wie, może teraz, bez żadnych ograniczeń, jeszcze się na coś skusi? - Chyba na tym etapie zdziwiłabym się, jakbyś nie miała - Bowie nie była już małą dziewczynką, słodkim i niewinnym dzieckiem. Obie były dorosłe, a dorosłość wiązała się często z próbowaniem różnych rzeczy. I wcale nie chciała tego oceniać, w końcu sama nie była bez skazy, a młodość - w końcu obie dalej były młode - rządziła się własnymi prawami.
- Ale raczej lepiej przed papierosem, jeśli chcemy złożyć go na tyle, żeby w ogóle stał - niby było na tyle ciepło, że spanie pod gołym niebem nie groziło żadnym katarem, ale z drugiej strony, w Australii aż roiło się od różnych pająków, owadów i węży, które może i nie zawsze atakowały, będąc jadowitymi, ale kto chciałby się obudzić z wielkim pajurem na poduszce? Ryan nie. - Ty w ogóle spałaś kiedyś pod namiotem? Tak wiesz, nie w domu na podwórku, tylko na serio-serio? - nie zawsze musiał to być wyjazd na drugi koniec świata, czasem ludzie po prostu biwakowali, ale to akurat się jej wcześniej nie zdarzało, nie w okolicach Lorne Bay, gdzie tak naprawdę miała rzut beretem do najbliższych pól kempingowych w ładnej okolicy, albo, tak jak dzisiaj, można było skorzystać z dzikości plaży na Wyspie Syren.
Ostrożnie usiadła na jednej z desek, w końcu nie chciała sobie zrobić krzywdy, a trzymane w ręku piwo otworzyła jednym z tych wystających ze scyzoryka tegesów, od razu upijając łyka. - Nawet nie wiedziałam, że można za tym tęsknić - ze zdziwieniem przyjrzała się butelce, a potem pociągnęła raz jeszcze. Ciekawe, czy jej nie tak mocna głowa nie stała się przypadkiem mniej wytrzymała.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
ODPOWIEDZ
cron