27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
To było bardzo miłe. Nawet nie wiedziała, ze tak bardzo miała ochotę na takie wyjście. Ale miała. Już dawno nigdzie razem nie wychodzili i nie spędzali ze sobą czasu poza domem. Nie licząc tego jak ostatnio odwiedzili lekarza, który podjął się prowadzenia jej ciąży. Miło więc, że Martin pomyślał za ich dwójkę i w końcu wyciągnął Birdie z domu.
- Nie aż tak bardzo, tylko troszeczkę. - rzuciła z lekkim uśmiechem. Oboje wzajemnie się zaniedbywali. Przez pracę nie mieli już zbyt wiele czasu dla siebie. A kiedy do tego w jej życiu dochodził Lachlan, a w jego życiu kobieta o której Birdie nie miała pojęcia... nagle okazywało się, że mają dla siebie naprawdę mało czasu. Ale teraz gdy nie pracowała i jej jedynym zajęciem będzie dbanie o siebie, mogła też zadbać o męża. Cokolwiek między nimi jest i dlaczego ze sobą są... będą mieli dziecko i musieli zrobić wszystko by to dziecko wychowywało się w szczęśliwej rodzinie.
Zerknęła na kanapki, ale postanowiła, że zainteresuje się nimi nieco później. Bo najpierw chciała nieco zainteresować się swoim mężem, który naprawdę postarał się i wszystko ładnie przygotował. A do tego zrobił to wszystko za jej plecami i nie domyślała się nawet przez sekundę, że mógł coś kombinować. Nie zdążyła się zreflektować z własnej woli, bo pierwszy zainicjował pocałunek, a ona jedynie go oddała, dotykając delikatnie kującego policzka Martina. Mruknęła cichutko w jego wargi, a potem oparła policzek o jego ramię. - Chłopiec czy dziewczynka? - spytała cicho i sięgnęła po jedną z kanapek. Byłą ciekawa, czy wolał córkę czy syna. Wiedziała, że w jej wypadku wybieganie aż tak w przyszłość nie powinno mieć miejsca. Ale chciała zachowywać się jak każda inna kobieta, która spodziewa się dziecka, bez marnowania czasu nad rozmyślaniem jak to właściwie będzie. Ona bardzo chciałaby mieć córkę. Ale nie będzie się obrażać, jeśli okaże się, że to chłopak. Chciała by dziecko było po prostu zdrowe i by mieli okazje je wspólnie wychować.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Naprawimy to. Obiecuję - westchnął. Tylko tyle mógł zrobić. Złożyć tą jedną obietnicę, że postara się być lepszym mężem, a w przyszłości będzie też dobrym ojcem. Nic innego mu nie pozostało, jak zadbać o kobietę, którą poślubił i rodzinę, którą mogła mu dać. To, że kochał inną kobietę nie miało znaczenia. Miał żonę. Wierną mu, piękną, oddaną. Taką, przy której nawet nie powinien myśleć o innych kobietach, bo powinna być jedyną, która go interesuje. Zbłądził. Pogubił się w tym wszystkim, gdy dawna miłość stanęła mu na drodze, ale ta sama miłość go złamała. Świadomośc, że Bai go zdradziła, bolała. I skutecznie odstraszała od chęci ciągnięcia tego cholernego romansu. Przynajmniej póki co.
Chciał jednak, by tak zostało. Dlatego zainicjował tą spontaniczną randkę, którą przygotował i zaplanował za plecami żony. Dlatego też przylgnął do niej i zainicjował pocałunek, który przepełniony był... Może nie tyle miłością, co licznymi ciepłymi uczucimi, jakimi ją darzył. Musiał na nowo rozbudzić w sobie to coś, co sprwiło, że postanowił ją poślubić. Musiał się uwolnić od tej złej drogi, na którą udało mu się z taką nadzwyczajną łatwością zboczyć i doprowadzić do tego, by iść jednym słusznym torem z Birdie u swojego boku. I oczywiście z ich dzieckiem, które rozwijało się pod jej sercem.
- Hmm... Dziewczynka. Mniejsze szanse na to, że będzie chciała pójść w moje ślady, jeśli chodzi o karierę zawodową - odparł po krótkim namyśle. - Z drugiej strony, z synem będę mógł mógł chodzić na mecze, wyścigi i kopać z nim piłkę w ogrodzie za domem - dodał. Koniec końców, obojętnie jakiej płci będzie dziecko i tak będzie je kochał i będzie szczęśliwy, że mogą je wychować, obserwując jak stawia ono pierwsze kroki, jak rosną mu pierwsze ząbki no i słuchać jak próbuje wypowiadać swoje pierwsze słowa. - A może bliźniaki? To chyba nie wykluczone - stwierdził po chwili. Takie szanse też istniały. On sam gdzieś w dalszej rodzinie miał bliźniaki, a że geny te same, to nie wiadomo było, czy czasem i do nich nie przyczepi się takie podwójne szczęście.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
Wina nie leżała tylko po jego stronie. Chociaż... gdyby wiedziała, co miał za uszami jej mąż, na pewno nie broniłaby go. A tak połowę winy za to wszystko brała na siebie. sama poświęcała się pracy. Spotykała się z Lachlanem. Zamiast spędzać czas z mężem, nie tylko w domu, była wszędzie indziej. Ale chyba to był odpowiedni czas na naprawienie tego wszystkiego. Ona teraz będzie spędzała całą masę czasu w domu, więc kiedy i jej mąż w nim będzie może też zorganizuje im jakąś przyjemną rozrywkę na którą mogli sobie pozwolić? Na pewno o tym pomyśli.
Słuchała go uważnie i stukała delikatnie paluszkiem w jeszcze płaski brzuszek. - Może tak strasznie się nie rozpędzajmy. - wizja bliźniaków nieco ją przerażała. Złapała za jedną z kanapek i wolno ją zjadła, a potem zastanowiła się na chwilę i spojrzała znów na męża. - Najważniejsze by dziecko było zdrowe... ale gdybym mogła decydować... chciałabym mieć córeczkę. - powiedziała zgodnie z prawdą i jeszcze chwilę dotykała swojego brzucha, ale ostatecznie odpuściła, bo chęć zjedzenia kolejnej pysznej kanapki była większa. Ostatnio jadła za dwóch. Więc chętnie się objadała, tłumacząc sobie, że teraz jej wolno. Co prawda, nie powinna przesadzać, ale była taka szczuplutka, ale kilka kilogramów na pewno jej nie zaszkodzi. - Przez ten cały bałagan... zapomniałam ci powiedzieć. - rzuciła wyraźnie ożywiona, myślą o której sobie przypomniała. - Ta dziewczyna, co uratowała chomika. Jest w grupie mojej koleżanki. Jeszcze długo po chodziła w orderze, który jej przygotowaliśmy. I wiesz, nawet miała swoje małe wystąpienie przy wszystkich dzieciach, kiedy opowiadała o pożarze. - rzuciła z rozbawieniem, na samo przypomnienie sobie jak entuzjastycznie i żywo opowiadała o tym co przeżyła. A potem wszystkim chwaliła się orderem. - Słodki dzieciak. - pokiwała głową, a potem skubnęła kolejną kanapkę. - Weź choć jedną, nim zjem wszystkie.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Będzie zdrowe. Ty też - zapewnił ją, bo naprawdę wierzył w to, że najedzą się strachu ale zupełnie niepotrzebnie, a wszystko skonczy się dobrze. - Tak w ogóle mam namiar na kilku dobrych lekarzy. Kumple w remizie podrzucili bez zająknięcia. Faktem jest, że będą to prywatne wizyty, ale myślę, że warto się rozeznać i zasięgnąc kilku opinii - dodał jeszcze. Zapomniał jej o tym powiedzieć, kiedy przed kilkoma dniami spędził ostatni przed urlopem dzień w pracy. Teraz jednak sobie przypomniał i był skłonny po powrocie do domu siąść z żoną na kanapie i przeanalizować nazwiska specjalistów, które otrzymał od kolegów z pracy. A trochę ich było, bo sięgały nie tylko ginekologów, ale również kardiologów i lekarzy innych specjalizacji, którzy mogli pomóc im w tym, by Birdie bez obawy o własne życie, mogła donosić szczęśliwie ciążę.
Najwyraźniej oboje cierpieli na sklerozę. Zaśmiał się, kiedy przyznała, że też zapomniała mu o czymś powiedzieć. Był ciekaw o czym, a kiedy uzyskał wyjaśnienie, spiął się mimowolnie. Nie. Nie powinna mówić mu o Maddie. Nie teraz, kiedy wszystko waliło się w gruzy. Próbując nie dać nic po sobie poznać, uśmiechnął się lekko.
- Typowe dzieci. Zrobią coś godne podziwu i obnoszą się z tym tygodniami. Ciekawe czy nasza córka też będzie taka odważna. Jak myślisz? - odparł, zmieniając temat na ich dziecko, byle tylko uniknąć dalszych rozmów o Maddie i jej mamie. O Bailee, która złamała mu serce dwukrotnie, a której i tak mu brakowało. Był skończonym draniem, walcząc o swoje małżeństwo, kiedy jego serce tak naprawdę należało do innej kobiety. I nie czuł się z tym dobrze, bo wiedział, że Birdie zasługiwała na szczerość i szczęście, którego on chyba nie mógł jej zaoferować. - Jedz, skoro tyle w siebie mieścisz, to znaczy, że malenstwo jest głodne - odparł, ale sięgnął po jedną kanapkę, w którą się wgryzł.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
Uśmiechnęła się na słowa męża. W sumie dzięki niemu była w stanie w to wszystko uwierzyć. Że będzie zdrowa, że ich dziecko będzie zdrowe i ze wszystko, zupełnie wszystko się ułoży, a oni będą szczęśliwą rodziną. Sama Birdie wierzyła, ze dziecko wszystko naprawi. Że między nimi będzie już tylko lepiej, bo będzie łączyła ich miłość do dziecka. - To miło z ich strony. Będziemy musieli nieco o nich poczytać. - domyślała się, ze każdy z tych lekarzy liczył sobie nie małe pieniądze za wizytę, a do tego trzeba będzie do nich dojechać. Ale wierzyła, że gra jest warta świeczki. Szczególnie, że mieli jakieś oszczędności. Zapewne nie taki był plan na wydanie ich. Ale plany się zmieniają. A ich plany chyba diametralnie się zmieniły i na pierwszym miejscu nie był nowy samochód, remont ogrodu czy wycieczka za granice. Przede wszystkim musieli zadbać o swoje dziecko. Ona nie miała nic przeciwko. Wpierw będzie musiała wziąć prysznic, a potem mogą usiąść na kanapie z kocykiem i poczytać o tych specjalistach i zdecydować do kogo opłacało się dzwonić.
Gdyby wiedziała jak drażliwy temat porusza... zapewne... o boże nawet nie chce myśleć co by zrobiła. Owszem, to, że miał być może dziecko... nie było niczym złym. W końcu w tamtym czasie kompletnie się nie znali, a ona byłą w stanie uwierzyć, że o ów dziecku nie wiedział. Ale cała reszta? Gdyby wiedziała co dzieje się w jego głowie. Nawet teraz w ciąży, odsunęłaby się w cień. Jeśli miał dziecko, szanse na normalną rodzinę. Ona nie chciała być tą, która to wszystko mu odbiera. Nawet całkowicie nieświadomie. - A potem bardzo szybko o tym zapominają... nie wiem... jeśli będzie jak ja, na pewno będzie bardzo skryta... wolałabym by więcej miała po Tobie. - głównie bardzo chciałaby, by była zdrowa po Martinie. - Okej... czyli mam wierzyć, że jak będę grubą kulką, to wciąż będziesz mnie kochał? - spojrzała na niego z uśmiechem i złapała za swój kubek termiczny z którego upiła kilka łyków letniej jeszcze herbatki.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Tak, może jak wrócimy do domu, to się za to zabierzemy? Włączymy jakiś film w tle, zrobimy popcorn i poczytamy? - zaproponował, bo nie było co zwlekać. Już i tak zwlekali przez niego, bo całkowicie o tym zapomniał przez swoje zawirowania uczuciowe i to, że bezgranicznie wierzył w to, że cała ta ciąża Birdie przebiegnie dobrze i cały ten strach który czuła, był całkowicie niepotrzebny. Chyba nie powinien być aż takim optymistą, ale nie potrafił inaczej. To było dla niego lepsze niż zakładanie z góry czarnych scenariuszy i poddanie się w myśl tego, że i tak finał będzie opłakany dla dziecka, a może nawet i dla kobiety.
Jeśli chodziło o Bailee i to, jak drażliwym tematem stała się jej córka, to nie winił żony. Nie miała swiadomości, że tak to wszystko wyglądało. Nigdy nie opowiadał jej o swojej przeszłości, wpadce i naleganiach na aborcję, a teraz wychodził z założenia, że może popełnił błąd zatrzymując to dla siebie. Może gdyby była świadoma tego, jak wyglądało jego życie zanim się poznali, to obecnie byłoby łatwiej, bo mógłby jej powiedzieć o wszystkim. No prawie wszystkim. Kwestię zdrady by pominął, ale mógłby napomknąć o tym, że jego eks pojawiła się w mieście i to w towarzystwie dziecka.
- Myślę, że to nie tak działa, a to ile po nas będzie miała, będzie zależało od tego, jak ją wychowamy - stwierdził bo nigdy nie wierzył w to, że pewne rzeczy otrzymywało się w genach. To, kto jakim był człowiekiem zależało od wychowania, otoczenia i indywidualnego uwarunkowania, a szanse na to, że ich córka będzie odzwierciedleniem Birdie, Martina, czy może okaże się diabłem wcielonym przy którym szybko osiwieją, wydawały się dla niego wyrównane, chociaż zamierzał dołożyć wszelkich starań by ich dziecko było dobrze wychowane, pewne siebie, ale też czasami zdystansowane w myśl zasady, by nie ufać każdemu bez granicznie.
- A czemu miałoby być inaczej? Przez kilka miesięcy będziesz grubą kulką, której będę musiał wiązać buty, a potem wrócisz do formy. Zresztą to tylko ciało, nie popadajmy w skrajności, bo za nie cię nie kocham. Znaczy się... Za nie też, ale wolę to co masz w środku, o tutaj - odpowiedział, stukając ją palcem w miejsce, gdzie znajdowało się jej serducho. Za to serce właśnie ją pokochał. Bo było dobre, wrażliwe i wyrozumiałe. A ciało było tylko ładnym opakowaniem, które robiło na nim wrażenie i do którego lubił się przytulić i nie tylko.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Jestem za. - w sumie nie mieli teraz wielu obowiązków. Ona na zwolnieniu lekarskim, on na urlopie. Więc czemu mieliby dłużej z tym zwlekać. czas najwyższy znaleźć lekarza który w współpracy z kardiologiem zajmie się jej ciążą. To nie była ciąża jak każda inna. Nie wystarczało zrobić kilka badań i cieszyć się ciążą. Musiała zadbać o siebie i być pod stałą kontrolą lekarza. Dlatego też tak ważne było, by lekarz był na miejscu. By nie musieli nie wiadomo jak daleko do niego jeździć. Chciała by Martin był silny i pełen optymizmy za ich dwójkę. Ona będzie tą, która będzie się martwić. Bo... inaczej nie potrafiła. Przez lata wiele przeszła przez swoją chorobę. Masę czasu spędziła w szpitalach i nie chciała do tego wracać. Miała więc nadzieję że wszystko będzie... dobrze.
Wzruszyła lekko ramionami. W sumie nie miała jeszcze okazji wychowywać dziecka i nie miała pojęcia jak to działało. Mogła się jedynie domyślać. Dzieciaki były różne. A ona doskonale o tym wiedziała, bo pracowała w przedszkolu. Tam panował jeden wielki miszmasz. Dzieciaki były śmiałe z innych ciężko było wyciągnąć choć jedno słowo. Jedne były aniołkami w przedszkolu, zaś rodzice skarżyli się na to jak w domu rozrabiały i odwrotnie. Może to charaktery, może to wychowanie? A może po prostu każde dziecko, każdy człowiek, wszyscy byli inni, specyficzni i nikt nie miał wpływu na to kim i jaka będzie druga osoba. Birdie miała to w sobie, że w każdym człowieku widziała dobro. Co często ją gubiło, ale taka właśnie była.
Zaśmiała się cicho kiedy mówił o wiązaniu butów, tak widziała to oczami wyobraźni. Chciała tego wszystkiego, tak bardzo chciała cieszyć się z bycia matką. Z możliwości noszenia dziecka pod sercem. - Kocham Cię, wiesz? - szepnęła, bo... kochała. Nie tak jak powinna kochać męża, bo ten rodzaj miłości był już na kogoś wykorzystany. Ale kochała Martina, był dla niej ważny. A takim zachowanie udowadniał, że nie powinna żałować swoich decyzji. Mogła jedynie żałować, że kochała w ten sposób kogoś innego, a nie jego. Przysunęła się do niego, by połączyć jeszcze raz ich usta, jedzenie mogło poczekać, czułości nie.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiech przyozdobił jego usta, kiedy pryztaknęła na tą propozycję, żeby po powrocie do domu, zaczęli się zajmować tym, co teraz było najważniejsze. Musieli prześwietlić tych lekarzy i musieli wybrać najlepszych, którzy poprowadziliby ciążę tak, by nie wpłynęła ona tragicznie ani na Birdie, ani na dziecko. Musiał być na swiecie ktoś, kto był w stanie zdziałać cuda i postawić wszystko na jedną kartę tak, żeby cała ta wpadka zakończyła się szczęśliwie.
Dla Martina w temacie wychowywania dzieci pewne było tylko to, że kiedy to ich się urodzi, to będą mieli urwanie głowy. Praca, dom, a w międzyczasie kolki, ciągłe domaganie się cycka, tonięcie w brudnych pieluchach, nocne płacze, ząbkowanie, a potem to już tylko posiadanie oczu dookoła głowy, kiedy dziecko zacznie się samo poruszać i będzie go wszędzie pełno. A potem jeszcze szkoła, wiek nastoletni i pierwsze bunty. Cholera, chyba nie czuł się na to gotowy. A jednocześnie bardzo chciał tego wszystkiego doświadczyć.
- Wiem... Ja ciebie też - przyznał, nie rozumiejąc, jak można było kochać dwie kobiety i jak usłyszenie tych dwóch słów z ust żony, mogło jednocześnie go cieszyć, ale też zadawać ból. Nie powinna go kochać. Nie powinna mu ufać. Nie powinna chcieć spędzać z nim życia. Nie powinna być w ciąży. Ale to wszystko miało miejsce, a on musiał zrobić wszystko, by tego nie stracić, lub wszystko, by pozwolić jej odejść i ułożyć sobie życie na nowo. Była młoda, atrakcyjna. Wielu facetom mogła zawrócić w głowie, tak jak swego czasu zawróciła jemu. Zakończył te rozmyślania, kiedy niespodziewanie zmniejszyła odległość między nimi i zainicjowała pocałunek. Odwzajemnił go. Nie dlatego że chciał, ale dlatego, że to było właściwe. Całowanie żony. Nie byłej dziewczyny. Przyciągając ją nieco bliżej, oplótł ją ramionami i mocno przytulił. Może takie czułości miały w nim obudzić to, co zaczęło wygasać? Może właśnie tego potrzebował, żeby pójść po rozum do głowy? Chciał w to wierzyć.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
Czy czuła, że coś jest nie tak? Być może. Ale uważała, że to przez ciąże. Bo przecież mogła skończyć się na równe sposoby z dramatem w wielu postaciach. Wolała skupić się teraz na sobie i na tym by wbudować dziecku szczęśliwy dom. Bo jeśli uda jej się donosić ciąże, jeśli urodzi dziecko i będzie miała szanse je wychować... będzie chciała mu nieba uchylić i dać wszystko co najlepsze. A najważniejsze jest przecież dać dziecku szczęśliwy dom z pełną rodziną. Z Martinem, bo to on był ojcem jej dziecka. Innej możliwości nie było.
Po wymianie czułości w końcu wstała z miejsca i powolutku ruszyła po kamieniach w stronę piasku, a potem zdjęła buty i weszła po kostki do wody. Była lodowata, ale wciąż bardzo przyjemna. - Zrób mi zdjęcie. - zawołała do męża z uśmiechem, a potem odwróciła się w jego stronę i zapozowała. Uśmiechnęła się ładnie w stronę Martina, a potem pochyliła po kilka muszelek i wypłukała je w wodzie. A potem na bosaka, uważając by nie wywinąć orła wróciła na kocyk. Usiadła obok męża i posypała muszelki gdzieś między nimi. - Powinniśmy porozmawiać z moimi rodzicami. Ale też powinniśmy przygotować się na to, że wcale się nie ucieszą. - rodzice woleli by ich dziecko żyło. Owszem chcieli mieć wnuka, ale kiedy mieli wybierać między córką, o którą walczyli lata, a wnukiem, który się nie narodził... wybór był oczywisty. Ale jak widać nie dla Birdie i cieszyła się, że ma w tym wsparcie Martina. - Jesteś jakiś spięty... aż tak bardzo nie możesz żyć bez pracy? - spytała i pacnęła go w nosek paluszkiem. Widziała przecież gołym okiem, że coś było nie tak. Znała go w końcu już trochę.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedy się od niego odsunęła i wstałą, patrzył na nią z zainteresowaniem i pewnego rodzaju ulgą, że bliskość dobiegła końca i nie musiał dłużej udawać, że cieszył go ten pocałunek. - Chcesz się kąpać? - zapytał, a kiedy wspomniała o zdjęciu, sięgnął po jej telefon, by zrobić zdjęcie tak, jak go o to poprosiła. Jedno. Drugie. Trzecie. Trzaskał jedno za drugim, nie wiedząc, które będzie najlepsze. Ale to wybierze sobie już sama, bo on nie był najlepszym fotografem i istniało ryzyko, że kiedy zostaną rodzicami to ich dziecko będzie jednym z tych, które w dorosłym życiu nie będzie chciało się chwalić przypałowymi zdjęciami zrobionymi przez rodziców.
- Z twoimi rodzicami... No tak - jęknął. Nie miał nic do jej rodziców. NAwet ich lubił, ale jednak wolałby oszczędzić sobie obwieszczania im, że miei zostać dziadkami, bo nie dopilnował tego, by należycie się zabezpieczali w skutek czego życie i zdrowie ich córki zostało wystawione na olbrzymie ryzyko.
- Może z tym poczekajmy? Wiesz, do czasu aż dowiemy się, co sądzą lekarze? Zanim zaczną się awanturować, może uda nam się uprzedzić fakty i powiedzieć, że mamy jakiegoś sprawdzonego specjalistę? - zaproponował. Poza tym, ciąży nie było jeszcze widać, więc mogli poczekać. A jak obwieścić tą radosną nowinę, zastanowią się, kiedy będzie tak daleko. Na ten moment wszystko było świeże i niepewne.
- Szczerze, trochę mi jej brakuje - przytaknął, choć kłamał. Nie brakowało mu pracy. Brakowało mu Bailee. I Maddie. Chciałby cofnąć czas i wziąć tamtego dnia wolne, by nie trafić do palącego się mieszkania i dziewczynki ratującej chomika. Może dzięki temu jeszcze by na siebie nie wpadli iwszystko byłoby prostsze.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
W sumie... musiała się z nim zgodzić. Potrzebowali lekarza, który da im argumenty, których będą mogli użyć przy rozmowie z rodzicami. A oni na pewno będą sceptyczni, będą negatywnie nastawieni. Przecież wiedzieli wszystko o stanie zdrowia swojej córki. Bo przecież przez całe życie walczyli o dobry stan zdrowia swojej córki. A ona tak lekkomyślnie się naraziła. Ale nie planowała tego. Przecież to była wpadka, ale czemu mieliby z tego rezygnować? Skoro już była w ciąży. Skoro już był dzień nadziei... to chyba warto zaryzykować? Jeśli lekarz uzna, że gra nie jest warta świeczki, kiedy inni lekarze to potwierdzą... to się podda. Ale teraz, miała siłę Martina i jego wsparcie i chciała spróbować. - Może masz rację... pewnie zarzucą nas samymi przeciw. Powinniśmy się dobrze przygotować do tej walki. - uśmiechnęła się lekko. Warto było się do tego przygotować.
Uśmiechnęła się słabo, bo fakt, że tęsknił przy niej za pracą...nie był miły. Ale co mogła zrobić? Poza tym, że wykrzesała słaby uśmiech? No niewiele. - Też tęsknie za pracą i za dzieciakami. Kiedy wrócę do pracy, mojej grupy już nie będzie. - pewnie nie wytrzyma i w końcu odwiedzi dzieciaków, bo przecież była do nich przywiązana. Większość tych dzieciaków, była w jej grupie od swoich pierwszych dni w przedszkolu. Położyła się wygodnie, układając głowę na udach męża i po prostu wlepiła oczy w wodę. Ten widok ją uspokajał. Pozwalał myśleć, że jakoś to będzie. Że kiedy urodzi się dziecko, między nią i Martinem będzie lepiej. Położyła dłoń na jego łydce i zaczęła delikatnie sunąć po niej palcami. Nawet nie wiedziała o czym powinni teraz rozmawiać. Ostatnio głównym tematem było dziecko. I chyba ciężko było zacząć rozmowę o czymś innym, bo... chyba łączyło ich coraz mniej.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Dlatego poczekajmy. Upewnijmy się, że wszystko będzie dobrze, że będziesz pod dobrą opieką lekarzy. Potem stoczymy wojnę z twoimi rodzicami - podsumował. To było najlepsze co mogli zrobić. Nie powinni wyprzedzać faktów, robić z tej ciąży wielkiego halo, a potem świecić oczami. Musieli mieć solidne argumenty przemawiające za tym, żeby jednak urodziła. A jeśli takich nie będzie i żaden z lekarzy nie da im szans na to, by urodziła i przeżyła... Wtedy pomyślą co dalej, bo na ten moment przychodziła mu do głowy tylko aborcja. Znowu. Jakby to było jedyne wyjście.
- Dostaniesz nową. Może z równie fajnymi dzieciakami - próbował ją pocieszyć choć słabo mu to wychodziło. Wiedział, jak przywiązała się do tej konkretnej grupy dzieci i jak bardzo będzie jej ich brakować. Wiedział też, że tęsknota w końcu pójdzie w zapomnienie, a ona przyzwyczai się do kolejnej grupy urwisów, które dostanie pod swoją opiekę. Taka była kolej rzeczy w jej pracy. On w swojej nie miał do czego przywyknąć. Każdy pożar był inny. Za ofiarami nie tęsknił, za widokiem zniszczeń również nie. Ale za Bailee i radosną Maddie... Brakowało mu ich. Nie sądził, że w tak krótkim czasie, mógłby przywyknąć aż tak bardzo do tego, że stały się częścią jego codzienności. Żałował jedynie, że była to chwilowa część. Że równie nagle jak się pojawiły, to tak samo zniknęły. Kiedy Birdie położyła głowę na jego udach, ułożył dłoń na jej ramieniu. On też nie wiedział co powiedzieć. Nie znajdował w swojej głowie tematów, które mógłby z kobietą poruszyć. To było beznadziejne uczucie.
- Myślisz, że może być jeszcze dobrze? Między nami... Chciałabyś, żeby wszystko było... Takie jak kiedyś? - zapytał nagle, owijając sobie kosmyk jej włosów wokół palca wskazującego, a palcami drugiej ręki przesunął po jej ramieniu.
sumienny żółwik
martin
ODPOWIEDZ